Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
1 miesiąc temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
piątek, 20 listopada 2015
21:00
Kochani
Dziś pierwszy odcinek drugiego sezonu. Być może wielu z
was krótki opis drugiego sezonu przeraził, zwłaszcza ta osoba, która ma skraść
ich serce, ale kochani, dajecie chłopakom szansę, przecież prawdziwa miłość
zawsze zwycięża ( przynajmniej w książkach i filmach ) Nie chcę nic więcej
zdradzać i psuć reszcie, która jednak zdecyduje się czytać drugi sezon zabawy i
zapraszam na pierwszy odcinek.
Wasza Niki
Odcinek 1
„Miłość to
zadziwiająca sprawa. To rodzaj szaleństwa, nad którym nie masz żadnej władzy.
To choroba, która może dopaść człowieka na dowolnym etapie życia, i która jest
nieuleczalna, jeśli przytrafi się na starość”.
Tułałem się po Niemczech przez cały tydzień. Mój samochód
stał się dla mnie jedynym azylem, jaki w tym momencie miałem. Gdzieś po drodze
przenocowałem ze dwa razy w jakichś przydrożnych motelach, głównie po to, by wziąć
prysznic i przespać się w normalnej pozycji, a nieskulonym na tylnym siedzeniu
samochodu. Jednak, mimo że cała ta sytuacja napawała mnie obrzydzeniem, głównie
do samego siebie, to zasypiałem Z Billa szalikiem przy twarzy, który znalazłem
na tylnym siedzeniu samochodu, mając, choć namiastkę jego przy sobie. Calutki
tydzień i nie wymyśliłem kompletnie nic, chociaż sądziłem, że po tygodniu
przemyśleń, będę miał, chociaż wstępny plan na resztę mojego porąbanego życia.
Bill oczywiście uparcie do mnie wydzwaniał i to z różnych numerów, ale nie odbierałem
żadnych połączeń, i tak jak się spodziewałem Andreas, Zoi i reszta paczki także
próbowali się ze mną skontaktować, a to oznaczało, że Bill musiał mnie szukać także
u nich. Był naprawdę nieugięty. Zrozumiałem, czemu bogacze odnoszą sukces. To dzięki
uporowi osiągają tak wiele, jak nie wszystko, a Bill był cholernie upartym
człowiekiem. W międzyczasie zaczął też wysyłać smsy, które jeszcze bardziej sprawiały,
że miałem ochotę strzelić sobie w łeb, nie wiedząc, co dalej robić.
Bill Trumper
Nigdy nie
pozwolę, by to,
co nas
połączyło, przestało istnieć.
Dzisiaj też sobie nie żałował i dokładnie wiedział, jakich
słów użyć, żeby mnie dobić jeszcze bardziej.
Bill Trumper
Odkąd
wiem, kim dla siebie jesteśmy,
KOCHAM CIĘ
jeszcze bardziej.
Posiadanie bliźniaka było dla mnie szokiem, ale to też oznaczało
coś jeszcze; myśleliśmy w podobny sposób i nawet jeśli zostaliśmy inaczej
wychowani, to nasz sposób myślenia i działania niewiele się od siebie różnił.
Po tygodniu i ostatnim smsie, wiedziałem, że muszę
wyjechać z Niemiec.
Bill Trumper
Znajdę Cię,
choćbyś się ukrył
na końcu
świata.
Nie było tu dla mnie miejsca, no i wiedziałem, że to
kwestia czasu, kiedy Bill naprawdę mnie znajdzie. Chociaż miałem w telefonie aplikację,
dzięki której nie można było mnie zlokalizować, to nie była ona nie do złamania
i dla dobrego hakera była rozrywką na jeden wieczór, dlatego musiałem wyjechać
z kraju i wydłużyć nasze spotkanie się, najbardziej jak to było tylko możliwe,
bo mimo wszystko nadal nie czułem się na siłach spojrzeć mu w oczy i spokojnie usiąść
i porozmawiać, a było o czym. Tak na dobrą sprawę nie wiedziałem, ile Bill wie.
Sam byłem ciekawy, dlaczego nas rozdzielono. Miałem mnóstwo pytań, ale nadal
czułem się tak przytłoczony tą sytuacją, że nie byłem w stanie jeszcze o tym
rozmawiać. No i pozostało jeszcze w tym wszystkim nasze uczucie. Jakie jest nastawienie
Billa, już wiedziałem, a moje? Ja nadal nie miałem w tej sprawie żadnego
stanowiska. Musiałem się zdystansować do całej tej sytuacji. Musiałem zająć myśli,
czymś innym, niż tylko Billem, a odkąd uciekłem, spałem nawet z jego szalikiem,
wciągając w płuca jego zapach i to nie było normalne.
Po krótkim telefonie postanowiłem wyjechać do Meksyku. Miałem
tam kogoś, można powiedzieć bliskiego, a kiedy oznajmiłem Brunowi, że wpadnę do
nich na trochę, nie posiadał się z zachwytu, zwłaszcza ze względu na córkę, za
którą też się już trochę stęskniłem.
Jak zaplanowałem, tak zrobiłem. Starym zwyczajem zarezerwowałem
lot z dwoma przesiadkami. Oczywiście wcale nie z uwagi na to, żeby utrudnić
Billowi poszukiwania, choć doskonale wiedziałem, że tak to właśnie odbierze,
ale dlatego, że nie znosiłem długo latać. Wolałem, żeby moja podróż trwała
dłużej, ale z przerwami.
Jako że bagażu nie miałem w ogóle, oprócz plecaka, bo
wszystkie moje rzeczy zostały w rezydencji Trumperów, nie musiałem się też jakoś
specjalnie pakować. Zabrałem z motelu tylko drobiazgi, które kupiłem w
międzyczasie, łącznie z szalikiem Billa, z którym nie potrafiłem się rozstać, i
z plecakiem ruszyłem na lotnisko załatwić sobie jeszcze parking dla auta, które
zamierzałem zostawić na bliżej niekreślony czas.
Wsiadając do samolotu, nie czułem jakiegoś żalu, czy
tęsknoty, bo wyjeżdżam. Wiedziałem, że wcześniej czy później wrócę tu. Ten
wyjazd traktowałem jak sposób na zdystansowanie się do całej tej sytuacji, więc
nie czułem absolutnie żadnych emocji, kiedy samolot odrywał się od pasa, wzbijając
się w przestworza i zabierając mnie jeszcze dalej od Billa.
W samolocie wyłączyłem swój telefon całkowicie, zostawiając
tylko nagranie na automatycznej sekretarce, że jestem poza zasięgiem i jeśli to
sprawa życia i śmierci, tu oczywiście wiedziałem, że dla Billa i reszty moich przyjaciół
tak właśnie będzie, to mogą się ze mną skontaktować poprzez maila, bo telefonu
nie zamierzałem włączać, aż wrócę do Niemiec.
Pierwszą przesiadkę miałem w Hiszpanii, drugą w Nowym
Jorku. Kiedy doleciałem do Meksyku, dochodziła prawie północ i miałem przed
sobą jeszcze całą noc jazdy autokarem, zanim ostatecznie dotrę na miejsce
przeznaczenia.
Wsiadłem do autokaru, który miał mnie zawieść prosto na
miejsce. Czekała mnie sześciogodzinna podróż, ale o ile ostatnio myślałem, że
zniosę jajko podczas takiej podróży, o tyle tym razem miałem nadzieję, że nigdy
nie dobiegnie do końca.
Kierowca zamknął drzwi i usiadł na swoim miejscu,
zerkając we wsteczne lusterko. Oprócz mnie jechało jeszcze jakieś starsze
małżeństwo i czarnoskóry mężczyzna, więc na tłok nie mogłem narzekać. A, że nie
była to okolica ciesząca się ogromną popularnością, bo ani nie było tam
kurortów, ani ciekawych miejsc do zwiedzania, była mi ta pustka wybitnie na
rękę.
– Pół godzinny postój będzie w
Salamanca – oznajmił kierowca, ale nikt się jakoś tym nie zainteresował.
Wydawało mi się, że oni podobnie jak ja od czegoś uciekali, a rejony, w które
podążaliśmy, można było spokojne nazwać końcem świata.
Na miejsce dojechałem skoro świt. Wysiadłem z autokaru, wciągając
w płuca meksykańskie powietrze, przepełnione zupełnie inną energią. Poczułem
się jakiś wolny, lżejszy, zupełnie jakbym nagle nie miał żadnych problemów. Zarzucając
plecak na ramię, ruszyłem w dobrze znanym mi kierunku, prosto do domu Bruna i
Viktori. Od przystanku do domu było jakieś pół godziny drogi na piechotę. Pół godziny,
w ciągu których po drodze nie było nic prócz łąk i pól, zupełne pustkowie,
jakby tutejsza ludność całkowicie wymarła, ale takie było to miejsce. Jeden dom
od drugiego był oddalony o kilka kilometrów, a przebywając w ty miejscu, miało
się wrażenie, że nawet czas płynie wolniej, że tak naprawdę wszystkie problemy,
z jakimi człowiek tu przyjeżdża, przestają istnieć i pozostaje tu tylko jedna myśl:
życie.
Tak, tu człowiek skupiał się wyłącznie na życiu, na sobie,
na tym, co tak naprawdę istotne.
Przed furtką powitał mnie pies. Kiedy odjeżdżałem stąd,
był jeszcze szczeniakiem, a teraz wyrósł na dużego i silnego psa, który za nic nie
chciał mnie wpuścić na posesję.
Bruno, słysząc szczekanie psa, wyszedł przed dom, od razu
uśmiechając się na mój widok i zawołał psa do siebie.
– Nie pamięta cię. Był za mały,
żeby zapamiętać – wyjaśnił, głaszcząc psa po głowie.
– Nie szkodzi. Dobrze, że was
pilnuje.
– E kiepski z niego struż,
szczeka na wszystko nawet ptaki, które siadają na płocie, ale w naszej sytuacji
każde ostrzeżenie jest cenne – powiedział i objął mnie, witając. – Cieszę się,
że nas odwiedziłeś. Chodź do domu.
Dom nie zmienił się ani odrobinę. Był dokładnie taki sam,
jak wtedy, gdy stąd wyjechałem, nawet kubki na półce stały w tej samej kolejności,
co kiedyś. Bruno chwycił jeden z nich, dokładnie ten, który należał kiedyś do mnie.
– Napijesz się kawy, prawda?
– Chętnie.
– Zaraz zrobię coś do
jedzenia.
– W sumie jeść mi się nie chce,
ale kawy chętnie się napiję. A Viktoria jeszcze śpi?
– Tak. Wczoraj była tak podekscytowana
twoim przyjazdem, że nie mogła zasnąć, a teraz śpi.
– Zajrzę do niej – rzuciłem i
odstawiłem kubek na stół. Nie widziałem
Viktori ponad pół roku, byłem ciekawy, jak bardzo się zmieniła. Drzwi do je
pokoju były lekko uchylone, więc pchnąłem je powoli, wchodząc do środka. Spała.
Uśmiechnąłem się pod nosem i podszedłem do łóżka, klękając na podłodze i opierając
się łokciami o brzeg materaca. Przyglądałem się jej twarzy dłuższą chwilę. Pół
roku, a dostrzegałem tyle zmian. W końcu przebudziła się. Powoli otwarła oczy,
spoglądając prosto w moje.
– Cześć śpiochu – odezwałem
się pierwszy.
– Tom… – wyszeptała na wpół zaspana
i rzuciła mi się na szyję, tuląc się do mnie z całej siły. To są właśnie
momenty, dla których warto żyć. Są ludzie, którzy zawsze wyciągną w twoim
kierunku ręce i będą pragnęli poczuć twoje ciepło. Wiem, że Bill też je
potrzebował, ale nie potrafiłem jeszcze myśleć o nim w ten sposób.
Umierałem z
tęsknoty za Tomem i nie zamierzałem się poddać. Wiedziałem, że to tylko kwestia
czasu, kiedy go znajdę. Tylko raz w życiu człowiek spotyka miłość, dla której
gotowy jest poświęcić swoje życie, Taką właśnie miłością był dla mnie Tom, i
nie kochałem go jak brata. Jak na ironię rozumiałem, co czuje, bo czułem dokładnie
to samo: złość, żal i bezradność wobec faktów, z którymi przyszło się nam
zmierzyć. Dla mnie jednak wybór był prosty. Bez względu na to, kim dla mnie
jest, nigdy nie wyrzeknę się uczucia, jakie do niego czuję. NIGDY!
Kiedy Tom wyłączył telefon,
wpadłem w stan, który śmiało, można było nazwać obsesją. Użyłem wszystkich swoich
kontaktów, żeby go odnaleźć. Gordon skontaktował mnie z przełożonym Toma z jego
szkolenia, a ten, chociaż niechętnie podał mi kilka namiarów na osoby, z
którymi Tom utrzymywał kontakty i które mogły mi pomóc go odnaleźć.
Nie było łatwo,
mimo wszystko znajomi Toma to lojalni ludzie, ale każdy z nich miał swoją cenę.
Co prawda nakłamałem jak nigdy w życiu, wciskając każdemu z nich, że znowu potrzebuję
ochrony Toma i muszę się z nim skontaktować, a nie mam jak, to w rezultacie żaden
z nich nie pogardził walizką pieniędzy, tłumacząc się tym, że takie informacje
wymagają operacyjnych funduszy. Nie wnikałem. Zapłaciłbym każdą cenę byle
dostać od ręki adres, pod którym zastanę Toma. Byłem ogromnie zaskoczony, kiedy
spotkałem się ze znajomym Toma i usłyszałem, że jest w Meksyku u Viktori. Zrobiło
mi się gorąco i poczułem wściekłość, że tak szybko się pocieszył w ramionach
kogoś innego. Najgorzej, że w ramionach kobiety, bo właśnie to zabolało mnie
najbardziej. Mimo wszystko postanowiłem się tam dostać i porozmawiać z nim w
końcu twarzą w twarz.
Po tej wiadomości cały
wieczór piłem. Oczywiście sam, a właściwie nie sam, bo z telewizorem. Ostatnio
tylko on dotrzymywał mi towarzystwa. Był jedynym towarzyszem, który nie robił mi
żadnych aluzji, ani nie dyskutował ze mną, a kiedy mnie denerwował, mogłem go
wyłączyć jednym przyciskiem na pilocie i nie musiałem go przepraszać, kiedy dziesięć
minut później włączałem go znowu, by nie czuć tej przerażającej pustki.
To wszystko było jakieś
niedorzeczne. Całe życie byłem sam, sam ze sobą, bo nigdy nawet nie miałem
przyjaciół. Siedziałem sam w swoim pokoju całymi dniami i nigdy nie czułem się
tak samotny, jak teraz gdy mogłem nawet swobodnie wyjść z domu bez obawy o własne
życie. Czułem się tak samotny, że musiałem się upić, żeby przetrawić fakt, że mój
ukochany uciekł do jakiś dziewczyny z przeszłości, o której nawet nie miałem
pojęcia, bo Tom nigdy mi nie opowiadał o swoich podopiecznych, a z tego, co się
dowiedziałem, to Viktoria była właśnie jego podopieczną. Jak wiele musiała mu dać,
że uciekł właśnie do niej. Nie potrafiłem tego ogarnąć. Wlewałem w siebie
kolejne szklanki alkoholu, aż w końcu tak się spiłem, że padłem, zasypiając na
kanapie przed telewizorem. I znowu Sebastian musiał się o mnie zatroszczyć, a obiecałem
sobie, że już nigdy więcej nie zobaczy mnie w takim stanie, a to wszystko przez
Toma.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
Hej jestem Vicky i czytam twoje każde opowiadanie są świetne naprawde również nie mogę się doczekać następnego roździału jesres ciekawa czy oni będą razem oby tak nie przeżyłabym tego powodzenia w pisaniu i życzę weny
OdpowiedzUsuńGenialny... Nie mogłam się doczekać ;)
OdpowiedzUsuńSzczerze? Po tak długiej tygodniowej przerwie spodziewałam sie czegos lepszego (nie zebym chciała Cie zniechęcić) to troche dziecinne, ze Tom od razu od niego uciekł, do tego tak daleko.. I teraz sie bedzie ciągnęło przez następnych kilka odcinków ich spotkanie albo pijany Bill i Tom ktory zakocha sie w Tej całej Viki.. Liczyłam na cos konkretniejszego i nieco poważnego ze strony bliźniaków. No cóż, troche sie przeliczyłam czekajac na to tyle.. Pozdrawiam i życze w cholerę weny i pomysłów!
OdpowiedzUsuńOj, oj, oj, Sądzisz, że to wszystko byłoby takie oczywiste, że napisałabym coś tak banalnie oczywistego i to w pierwszym odcinku? No i nie sądziłam, że nikt nie będzie pamięta kim jest Viktoria, a przewinęła się jej skromna osóbka kilka razy w poprzednim sezonie. Powiem tylko tyle, że teraz tym komentarzem zachowałaś się jak Bill :) Uważasz, że to nic takiego, jak ktoś komu ufasz Cię okłamuje i to w tak ważnej dla Ciebie sprawie?
UsuńTom wyjechał, bo musiał to sobie wszystko przemyśleć, odnaleźć się w nowej sytuacji. Dla niego wiele się zmieniło, ma brata i musi się z nim teraz liczy. Do tego dochodzi jeszcze fakt, że są dla siebie kimś więcej, niż tylko braćmi. Trochę za wiele jak na raz takich informacji. A co by było gdyby został? Bill by mu powtarzał w kółko, że to nie ma znaczenia. Tyle że to nie takie proste, bo nie są na tym świecie sami. Żyją pośród ludzi i doskonale zdają sobie sprawę, że ktoś jeszcze może wiedzieć. Tom właśnie o tym myślał "ociekając" musiał się zdystansować do całej tej sytuacji i potrzebował czasu zanim stanie twarzą w twarz z Billem i z nim w końcu o tym porozmawia, bo doskonale wie, że musi.
Nie miałam na mysli, ze napiszesz od razu wszystko w pierwszych odcinkach, ale ze mimo wszystko jeszcze ze soba porozmawiają chociażby przed tym jego wyjazdem. Jak widze sa teraz juz na dobrej drodze co do spotkania, a co do tej Viki, faktycznie pominęłam ja gdyz była tak mało ważna w tym co sie czyta, zteszta to sporo odcinków temu było ;p a nie czytam tylko jednego opowiadania zeby miec pamięć do takich rzeczy, w koncu ogolnie sporo osob sie przewija w tych wszystkich opowiadaniach. Mam wrazenie, ze odebrałas moj komentarz jaki negatywny co mi sie troche nie pdooba, bo nie tak miało byc, nie napisałam tego po to zeby Cie jakos urazić czy cos. Po prostu jak czytam to lubie sobie cos wyobrazic i z reguły chciałabym zeby było tak, a nie inaczej ;p w kazdym razie wiem, ze to Twoje opowiadanie i tak jestem zadowolona, ze to w ogole piszesz ;-)
UsuńOch, nie, nie, nie poczułam się urażona, w żadnym razie, po prostu zdziwiło mnie, że tak podsumowując pierwszy odcinek jakby z góry było wiadomo co będzie w całym sezonie, a przecież do tej pory powinniście już wiedzieć, że u mnie zawsze to co najciekawsze jest ukryte między wierszami i nigdy to co wprost napisane nie istotą rzeczy, dlatego poczułam się w obowiązku to nieco naprostować. Tak że nie obawiaj się, ja się bardzo cieszę z takich komentarzy, lubię jak kombinujecie, a jak już zbaczacie zbytnio z drogi to, no to muszę was nieco pokierować.
UsuńEhh szkoda, że Tom uciekł od Billa. Bill powinien wiedzieć, że Viktoria jest tą małą dziewczynką którą Tom się opiekował i musiał z nią nawet spać :D Zapewne Bill wpędzi do ich domu jak oszalały robiąc scenę, ale za to chyba się go kocha nie? :)
OdpowiedzUsuńNo mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze i będą razem.
Pozdro i weny życzę :D
Brawo za uważne czytanie. We wtorek dowiesz się co zrobi Bill jak się dowie.
Usuńhahah Ulżyło mi, gdy zrozumiałam, że ta Viktoria to ta mała dziewczynka xD Pewnie to ona skradnie ich serca. Już się bałam, że jakaś baba się wpieprzy i znowu będzie się to strasznie ciągnąć. Reakcja Billa, gdy się dowie będzie bezcenna. :3
OdpowiedzUsuńNiki, ty uwielbiasz przyprawiać nas o palpitacje serca. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ♥ Wenyy
Tak właściwie Viktoria jest wisienką na trocie, a to co im przygotowałem, to już zgoła inna sprawa :D Niebędzinie tak słodko jak się z pozoru wydaje.
UsuńOd razu się zorientowałam kim jest Victoria <3 Fajnie, że przedstawisz nam ją bardziej w całej tej historii :)
OdpowiedzUsuńJednego czego zazdroszczę Tomowi, to tego, że mógł po prostu spakować się i wyjechać... Często wiele bym dała za taką możliwość... eh.. :(
Weny! :*
On się nawet nie spakował, po prostu wsiadł w samochód i wyjechał.
UsuńDobra dlaczego mam wrażenie, że w wyniku różnych wypadków Vicky trafi pod opiekę bliźniaków.
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia :P
UsuńPo lekturze tego rozdziału (dodam, że niejednokrotnej ) muszę się do czegoś przyznać - jestem trochę zła na Toma za to jak zareagował. O ile rozumiem jego szok, zdezorientowanie i poczucie zdrady, to nie do końca rozumiem, dlaczego nie wrócił. Wiem, że to indywidualna sprawa jak sobie ktoś radzi z trudnymi sytuacjami, ale Tom obiecał coś Billowi, a mianowicie, że nigdy go nie zostawi, że nic ich nie rozdzieli. Kurcze, mógł mu chociaż pustego sms-a wysłać, cokolwiek! Bill namieszał, zataił coś bardzo ważnego, to prawda, ale wygląda na to, że miał rację nie mówiąc Tomowi że są braćmi. Tom nie dał Billowi żadnej szansy na wytłumaczenie jego punktu widzenia. I znowu Bill został sam, nieszczęśliwy, bo osoba którą kochał najmocniej zostawiła go. Historia się powtarza, niestety. Jeżeli Tom nie chce być kochankiem Billa, to i tak jest jego bratem i tego nie zmieni, nieważne jak bardzo chce uciec od tej myśli. Cóż, to tylko moje odczucie, coś, co nasunęło się po przeczytaniu rozdziału. Dodam, że opowiadanie śledzę od samego początku i jestem pewna, że będzie tak samo interesujące. I oczywiście nie mogę doczekać się dalszego ciągu:).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Tazkiel
Czyżby ta trzecia osoba, która skradnie serca bliźniakom to Viktoria?
OdpowiedzUsuń