Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

piątek, 20 listopada 2015




Kochani
Dziś pierwszy odcinek drugiego sezonu. Być może wielu z was krótki opis drugiego sezonu przeraził, zwłaszcza ta osoba, która ma skraść ich serce, ale kochani, dajecie chłopakom szansę, przecież prawdziwa miłość zawsze zwycięża ( przynajmniej w książkach i filmach ) Nie chcę nic więcej zdradzać i psuć reszcie, która jednak zdecyduje się czytać drugi sezon zabawy i zapraszam na pierwszy odcinek.
Wasza Niki





Odcinek 1


„Miłość to zadziwiająca sprawa. To rodzaj szaleństwa, nad którym nie masz żadnej władzy. To choroba, która może dopaść człowieka na dowolnym etapie życia, i która jest nieuleczalna, jeśli przytrafi się na starość”.


Tułałem się po Niemczech przez cały tydzień. Mój samochód stał się dla mnie jedynym azylem, jaki w tym momencie miałem. Gdzieś po drodze przenocowałem ze dwa razy w jakichś przydrożnych motelach, głównie po to, by wziąć prysznic i przespać się w normalnej pozycji, a nieskulonym na tylnym siedzeniu samochodu. Jednak, mimo że cała ta sytuacja napawała mnie obrzydzeniem, głównie do samego siebie, to zasypiałem Z Billa szalikiem przy twarzy, który znalazłem na tylnym siedzeniu samochodu, mając, choć namiastkę jego przy sobie. Calutki tydzień i nie wymyśliłem kompletnie nic, chociaż sądziłem, że po tygodniu przemyśleń, będę miał, chociaż wstępny plan na resztę mojego porąbanego życia. Bill oczywiście uparcie do mnie wydzwaniał i to z różnych numerów, ale nie odbierałem żadnych połączeń, i tak jak się spodziewałem Andreas, Zoi i reszta paczki także próbowali się ze mną skontaktować, a to oznaczało, że Bill musiał mnie szukać także u nich. Był naprawdę nieugięty. Zrozumiałem, czemu bogacze odnoszą sukces. To dzięki uporowi osiągają tak wiele, jak nie wszystko, a Bill był cholernie upartym człowiekiem. W międzyczasie zaczął też wysyłać smsy, które jeszcze bardziej sprawiały, że miałem ochotę strzelić sobie w łeb, nie wiedząc, co dalej robić.

Bill Trumper
Nigdy nie pozwolę, by to,
co nas połączyło, przestało istnieć.

Dzisiaj też sobie nie żałował i dokładnie wiedział, jakich słów użyć, żeby mnie dobić jeszcze bardziej.

Bill Trumper
Odkąd wiem, kim dla siebie jesteśmy,
KOCHAM CIĘ jeszcze bardziej.


Posiadanie bliźniaka było dla mnie szokiem, ale to też oznaczało coś jeszcze; myśleliśmy w podobny sposób i nawet jeśli zostaliśmy inaczej wychowani, to nasz sposób myślenia i działania niewiele się od siebie różnił.
Po tygodniu i ostatnim smsie, wiedziałem, że muszę wyjechać z Niemiec.

Bill Trumper
Znajdę Cię, choćbyś się ukrył
na końcu świata.

Nie było tu dla mnie miejsca, no i wiedziałem, że to kwestia czasu, kiedy Bill naprawdę mnie znajdzie. Chociaż miałem w telefonie aplikację, dzięki której nie można było mnie zlokalizować, to nie była ona nie do złamania i dla dobrego hakera była rozrywką na jeden wieczór, dlatego musiałem wyjechać z kraju i wydłużyć nasze spotkanie się, najbardziej jak to było tylko możliwe, bo mimo wszystko nadal nie czułem się na siłach spojrzeć mu w oczy i spokojnie usiąść i porozmawiać, a było o czym. Tak na dobrą sprawę nie wiedziałem, ile Bill wie. Sam byłem ciekawy, dlaczego nas rozdzielono. Miałem mnóstwo pytań, ale nadal czułem się tak przytłoczony tą sytuacją, że nie byłem w stanie jeszcze o tym rozmawiać. No i pozostało jeszcze w tym wszystkim nasze uczucie. Jakie jest nastawienie Billa, już wiedziałem, a moje? Ja nadal nie miałem w tej sprawie żadnego stanowiska. Musiałem się zdystansować do całej tej sytuacji. Musiałem zająć myśli, czymś innym, niż tylko Billem, a odkąd uciekłem, spałem nawet z jego szalikiem, wciągając w płuca jego zapach i to nie było normalne.
Po krótkim telefonie postanowiłem wyjechać do Meksyku. Miałem tam kogoś, można powiedzieć bliskiego, a kiedy oznajmiłem Brunowi, że wpadnę do nich na trochę, nie posiadał się z zachwytu, zwłaszcza ze względu na córkę, za którą też się już trochę stęskniłem.
Jak zaplanowałem, tak zrobiłem. Starym zwyczajem zarezerwowałem lot z dwoma przesiadkami. Oczywiście wcale nie z uwagi na to, żeby utrudnić Billowi poszukiwania, choć doskonale wiedziałem, że tak to właśnie odbierze, ale dlatego, że nie znosiłem długo latać. Wolałem, żeby moja podróż trwała dłużej, ale z przerwami.
Jako że bagażu nie miałem w ogóle, oprócz plecaka, bo wszystkie moje rzeczy zostały w rezydencji Trumperów, nie musiałem się też jakoś specjalnie pakować. Zabrałem z motelu tylko drobiazgi, które kupiłem w międzyczasie, łącznie z szalikiem Billa, z którym nie potrafiłem się rozstać, i z plecakiem ruszyłem na lotnisko załatwić sobie jeszcze parking dla auta, które zamierzałem zostawić na bliżej niekreślony czas.
Wsiadając do samolotu, nie czułem jakiegoś żalu, czy tęsknoty, bo wyjeżdżam. Wiedziałem, że wcześniej czy później wrócę tu. Ten wyjazd traktowałem jak sposób na zdystansowanie się do całej tej sytuacji, więc nie czułem absolutnie żadnych emocji, kiedy samolot odrywał się od pasa, wzbijając się w przestworza i zabierając mnie jeszcze dalej od Billa.
W samolocie wyłączyłem swój telefon całkowicie, zostawiając tylko nagranie na automatycznej sekretarce, że jestem poza zasięgiem i jeśli to sprawa życia i śmierci, tu oczywiście wiedziałem, że dla Billa i reszty moich przyjaciół tak właśnie będzie, to mogą się ze mną skontaktować poprzez maila, bo telefonu nie zamierzałem włączać, aż wrócę do Niemiec.
Pierwszą przesiadkę miałem w Hiszpanii, drugą w Nowym Jorku. Kiedy doleciałem do Meksyku, dochodziła prawie północ i miałem przed sobą jeszcze całą noc jazdy autokarem, zanim ostatecznie dotrę na miejsce przeznaczenia.
Wsiadłem do autokaru, który miał mnie zawieść prosto na miejsce. Czekała mnie sześciogodzinna podróż, ale o ile ostatnio myślałem, że zniosę jajko podczas takiej podróży, o tyle tym razem miałem nadzieję, że nigdy nie dobiegnie do końca.
Kierowca zamknął drzwi i usiadł na swoim miejscu, zerkając we wsteczne lusterko. Oprócz mnie jechało jeszcze jakieś starsze małżeństwo i czarnoskóry mężczyzna, więc na tłok nie mogłem narzekać. A, że nie była to okolica ciesząca się ogromną popularnością, bo ani nie było tam kurortów, ani ciekawych miejsc do zwiedzania, była mi ta pustka wybitnie na rękę.
– Pół godzinny postój będzie w Salamanca – oznajmił kierowca, ale nikt się jakoś tym nie zainteresował. Wydawało mi się, że oni podobnie jak ja od czegoś uciekali, a rejony, w które podążaliśmy, można było spokojne nazwać końcem świata.
Na miejsce dojechałem skoro świt. Wysiadłem z autokaru, wciągając w płuca meksykańskie powietrze, przepełnione zupełnie inną energią. Poczułem się jakiś wolny, lżejszy, zupełnie jakbym nagle nie miał żadnych problemów. Zarzucając plecak na ramię, ruszyłem w dobrze znanym mi kierunku, prosto do domu Bruna i Viktori. Od przystanku do domu było jakieś pół godziny drogi na piechotę. Pół godziny, w ciągu których po drodze nie było nic prócz łąk i pól, zupełne pustkowie, jakby tutejsza ludność całkowicie wymarła, ale takie było to miejsce. Jeden dom od drugiego był oddalony o kilka kilometrów, a przebywając w ty miejscu, miało się wrażenie, że nawet czas płynie wolniej, że tak naprawdę wszystkie problemy, z jakimi człowiek tu przyjeżdża, przestają istnieć i pozostaje tu tylko jedna myśl: życie.
Tak, tu człowiek skupiał się wyłącznie na życiu, na sobie, na tym, co tak naprawdę istotne.
Przed furtką powitał mnie pies. Kiedy odjeżdżałem stąd, był jeszcze szczeniakiem, a teraz wyrósł na dużego i silnego psa, który za nic nie chciał mnie wpuścić na posesję.
Bruno, słysząc szczekanie psa, wyszedł przed dom, od razu uśmiechając się na mój widok i zawołał psa do siebie.
– Nie pamięta cię. Był za mały, żeby zapamiętać – wyjaśnił, głaszcząc psa po głowie.
– Nie szkodzi. Dobrze, że was pilnuje.
– E kiepski z niego struż, szczeka na wszystko nawet ptaki, które siadają na płocie, ale w naszej sytuacji każde ostrzeżenie jest cenne – powiedział i objął mnie, witając. – Cieszę się, że nas odwiedziłeś. Chodź do domu.
Dom nie zmienił się ani odrobinę. Był dokładnie taki sam, jak wtedy, gdy stąd wyjechałem, nawet kubki na półce stały w tej samej kolejności, co kiedyś. Bruno chwycił jeden z nich, dokładnie ten, który należał kiedyś do mnie.
– Napijesz się kawy, prawda?
– Chętnie.
– Zaraz zrobię coś do jedzenia.
– W sumie jeść mi się nie chce, ale kawy chętnie się napiję. A Viktoria jeszcze śpi?
– Tak. Wczoraj była tak podekscytowana twoim przyjazdem, że nie mogła zasnąć, a teraz śpi.
– Zajrzę do niej – rzuciłem i odstawiłem kubek na stół.  Nie widziałem Viktori ponad pół roku, byłem ciekawy, jak bardzo się zmieniła. Drzwi do je pokoju były lekko uchylone, więc pchnąłem je powoli, wchodząc do środka. Spała. Uśmiechnąłem się pod nosem i podszedłem do łóżka, klękając na podłodze i opierając się łokciami o brzeg materaca. Przyglądałem się jej twarzy dłuższą chwilę. Pół roku, a dostrzegałem tyle zmian. W końcu przebudziła się. Powoli otwarła oczy, spoglądając prosto w moje.
– Cześć śpiochu – odezwałem się pierwszy.
– Tom… – wyszeptała na wpół zaspana i rzuciła mi się na szyję, tuląc się do mnie z całej siły. To są właśnie momenty, dla których warto żyć. Są ludzie, którzy zawsze wyciągną w twoim kierunku ręce i będą pragnęli poczuć twoje ciepło. Wiem, że Bill też je potrzebował, ale nie potrafiłem jeszcze myśleć o nim w ten sposób. 

Umierałem z tęsknoty za Tomem i nie zamierzałem się poddać. Wiedziałem, że to tylko kwestia czasu, kiedy go znajdę. Tylko raz w życiu człowiek spotyka miłość, dla której gotowy jest poświęcić swoje życie, Taką właśnie miłością był dla mnie Tom, i nie kochałem go jak brata. Jak na ironię rozumiałem, co czuje, bo czułem dokładnie to samo: złość, żal i bezradność wobec faktów, z którymi przyszło się nam zmierzyć. Dla mnie jednak wybór był prosty. Bez względu na to, kim dla mnie jest, nigdy nie wyrzeknę się uczucia, jakie do niego czuję. NIGDY!

Kiedy Tom wyłączył telefon, wpadłem w stan, który śmiało, można było nazwać obsesją. Użyłem wszystkich swoich kontaktów, żeby go odnaleźć. Gordon skontaktował mnie z przełożonym Toma z jego szkolenia, a ten, chociaż niechętnie podał mi kilka namiarów na osoby, z którymi Tom utrzymywał kontakty i które mogły mi pomóc go odnaleźć.

Nie było łatwo, mimo wszystko znajomi Toma to lojalni ludzie, ale każdy z nich miał swoją cenę. Co prawda nakłamałem jak nigdy w życiu, wciskając każdemu z nich, że znowu potrzebuję ochrony Toma i muszę się z nim skontaktować, a nie mam jak, to w rezultacie żaden z nich nie pogardził walizką pieniędzy, tłumacząc się tym, że takie informacje wymagają operacyjnych funduszy. Nie wnikałem. Zapłaciłbym każdą cenę byle dostać od ręki adres, pod którym zastanę Toma. Byłem ogromnie zaskoczony, kiedy spotkałem się ze znajomym Toma i usłyszałem, że jest w Meksyku u Viktori. Zrobiło mi się gorąco i poczułem wściekłość, że tak szybko się pocieszył w ramionach kogoś innego. Najgorzej, że w ramionach kobiety, bo właśnie to zabolało mnie najbardziej. Mimo wszystko postanowiłem się tam dostać i porozmawiać z nim w końcu twarzą w twarz.

Po tej wiadomości cały wieczór piłem. Oczywiście sam, a właściwie nie sam, bo z telewizorem. Ostatnio tylko on dotrzymywał mi towarzystwa. Był jedynym towarzyszem, który nie robił mi żadnych aluzji, ani nie dyskutował ze mną, a kiedy mnie denerwował, mogłem go wyłączyć jednym przyciskiem na pilocie i nie musiałem go przepraszać, kiedy dziesięć minut później włączałem go znowu, by nie czuć tej przerażającej pustki.

To wszystko było jakieś niedorzeczne. Całe życie byłem sam, sam ze sobą, bo nigdy nawet nie miałem przyjaciół. Siedziałem sam w swoim pokoju całymi dniami i nigdy nie czułem się tak samotny, jak teraz gdy mogłem nawet swobodnie wyjść z domu bez obawy o własne życie. Czułem się tak samotny, że musiałem się upić, żeby przetrawić fakt, że mój ukochany uciekł do jakiś dziewczyny z przeszłości, o której nawet nie miałem pojęcia, bo Tom nigdy mi nie opowiadał o swoich podopiecznych, a z tego, co się dowiedziałem, to Viktoria była właśnie jego podopieczną. Jak wiele musiała mu dać, że uciekł właśnie do niej. Nie potrafiłem tego ogarnąć. Wlewałem w siebie kolejne szklanki alkoholu, aż w końcu tak się spiłem, że padłem, zasypiając na kanapie przed telewizorem. I znowu Sebastian musiał się o mnie zatroszczyć, a obiecałem sobie, że już nigdy więcej nie zobaczy mnie w takim stanie, a to wszystko przez Toma.


16 komentarzy:

  1. Hej jestem Vicky i czytam twoje każde opowiadanie są świetne naprawde również nie mogę się doczekać następnego roździału jesres ciekawa czy oni będą razem oby tak nie przeżyłabym tego powodzenia w pisaniu i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny... Nie mogłam się doczekać ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Szczerze? Po tak długiej tygodniowej przerwie spodziewałam sie czegos lepszego (nie zebym chciała Cie zniechęcić) to troche dziecinne, ze Tom od razu od niego uciekł, do tego tak daleko.. I teraz sie bedzie ciągnęło przez następnych kilka odcinków ich spotkanie albo pijany Bill i Tom ktory zakocha sie w Tej całej Viki.. Liczyłam na cos konkretniejszego i nieco poważnego ze strony bliźniaków. No cóż, troche sie przeliczyłam czekajac na to tyle.. Pozdrawiam i życze w cholerę weny i pomysłów!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, oj, oj, Sądzisz, że to wszystko byłoby takie oczywiste, że napisałabym coś tak banalnie oczywistego i to w pierwszym odcinku? No i nie sądziłam, że nikt nie będzie pamięta kim jest Viktoria, a przewinęła się jej skromna osóbka kilka razy w poprzednim sezonie. Powiem tylko tyle, że teraz tym komentarzem zachowałaś się jak Bill :) Uważasz, że to nic takiego, jak ktoś komu ufasz Cię okłamuje i to w tak ważnej dla Ciebie sprawie?
      Tom wyjechał, bo musiał to sobie wszystko przemyśleć, odnaleźć się w nowej sytuacji. Dla niego wiele się zmieniło, ma brata i musi się z nim teraz liczy. Do tego dochodzi jeszcze fakt, że są dla siebie kimś więcej, niż tylko braćmi. Trochę za wiele jak na raz takich informacji. A co by było gdyby został? Bill by mu powtarzał w kółko, że to nie ma znaczenia. Tyle że to nie takie proste, bo nie są na tym świecie sami. Żyją pośród ludzi i doskonale zdają sobie sprawę, że ktoś jeszcze może wiedzieć. Tom właśnie o tym myślał "ociekając" musiał się zdystansować do całej tej sytuacji i potrzebował czasu zanim stanie twarzą w twarz z Billem i z nim w końcu o tym porozmawia, bo doskonale wie, że musi.

      Usuń
    2. Nie miałam na mysli, ze napiszesz od razu wszystko w pierwszych odcinkach, ale ze mimo wszystko jeszcze ze soba porozmawiają chociażby przed tym jego wyjazdem. Jak widze sa teraz juz na dobrej drodze co do spotkania, a co do tej Viki, faktycznie pominęłam ja gdyz była tak mało ważna w tym co sie czyta, zteszta to sporo odcinków temu było ;p a nie czytam tylko jednego opowiadania zeby miec pamięć do takich rzeczy, w koncu ogolnie sporo osob sie przewija w tych wszystkich opowiadaniach. Mam wrazenie, ze odebrałas moj komentarz jaki negatywny co mi sie troche nie pdooba, bo nie tak miało byc, nie napisałam tego po to zeby Cie jakos urazić czy cos. Po prostu jak czytam to lubie sobie cos wyobrazic i z reguły chciałabym zeby było tak, a nie inaczej ;p w kazdym razie wiem, ze to Twoje opowiadanie i tak jestem zadowolona, ze to w ogole piszesz ;-)

      Usuń
    3. Och, nie, nie, nie poczułam się urażona, w żadnym razie, po prostu zdziwiło mnie, że tak podsumowując pierwszy odcinek jakby z góry było wiadomo co będzie w całym sezonie, a przecież do tej pory powinniście już wiedzieć, że u mnie zawsze to co najciekawsze jest ukryte między wierszami i nigdy to co wprost napisane nie istotą rzeczy, dlatego poczułam się w obowiązku to nieco naprostować. Tak że nie obawiaj się, ja się bardzo cieszę z takich komentarzy, lubię jak kombinujecie, a jak już zbaczacie zbytnio z drogi to, no to muszę was nieco pokierować.

      Usuń
  4. Ehh szkoda, że Tom uciekł od Billa. Bill powinien wiedzieć, że Viktoria jest tą małą dziewczynką którą Tom się opiekował i musiał z nią nawet spać :D Zapewne Bill wpędzi do ich domu jak oszalały robiąc scenę, ale za to chyba się go kocha nie? :)
    No mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze i będą razem.
    Pozdro i weny życzę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brawo za uważne czytanie. We wtorek dowiesz się co zrobi Bill jak się dowie.

      Usuń
  5. hahah Ulżyło mi, gdy zrozumiałam, że ta Viktoria to ta mała dziewczynka xD Pewnie to ona skradnie ich serca. Już się bałam, że jakaś baba się wpieprzy i znowu będzie się to strasznie ciągnąć. Reakcja Billa, gdy się dowie będzie bezcenna. :3
    Niki, ty uwielbiasz przyprawiać nas o palpitacje serca. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ♥ Wenyy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak właściwie Viktoria jest wisienką na trocie, a to co im przygotowałem, to już zgoła inna sprawa :D Niebędzinie tak słodko jak się z pozoru wydaje.

      Usuń
  6. Od razu się zorientowałam kim jest Victoria <3 Fajnie, że przedstawisz nam ją bardziej w całej tej historii :)
    Jednego czego zazdroszczę Tomowi, to tego, że mógł po prostu spakować się i wyjechać... Często wiele bym dała za taką możliwość... eh.. :(
    Weny! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On się nawet nie spakował, po prostu wsiadł w samochód i wyjechał.

      Usuń
  7. Dobra dlaczego mam wrażenie, że w wyniku różnych wypadków Vicky trafi pod opiekę bliźniaków.

    OdpowiedzUsuń
  8. Po lekturze tego rozdziału (dodam, że niejednokrotnej ) muszę się do czegoś przyznać - jestem trochę zła na Toma za to jak zareagował. O ile rozumiem jego szok, zdezorientowanie i poczucie zdrady, to nie do końca rozumiem, dlaczego nie wrócił. Wiem, że to indywidualna sprawa jak sobie ktoś radzi z trudnymi sytuacjami, ale Tom obiecał coś Billowi, a mianowicie, że nigdy go nie zostawi, że nic ich nie rozdzieli. Kurcze, mógł mu chociaż pustego sms-a wysłać, cokolwiek! Bill namieszał, zataił coś bardzo ważnego, to prawda, ale wygląda na to, że miał rację nie mówiąc Tomowi że są braćmi. Tom nie dał Billowi żadnej szansy na wytłumaczenie jego punktu widzenia. I znowu Bill został sam, nieszczęśliwy, bo osoba którą kochał najmocniej zostawiła go. Historia się powtarza, niestety. Jeżeli Tom nie chce być kochankiem Billa, to i tak jest jego bratem i tego nie zmieni, nieważne jak bardzo chce uciec od tej myśli. Cóż, to tylko moje odczucie, coś, co nasunęło się po przeczytaniu rozdziału. Dodam, że opowiadanie śledzę od samego początku i jestem pewna, że będzie tak samo interesujące. I oczywiście nie mogę doczekać się dalszego ciągu:).
    Pozdrawiam, Tazkiel

    OdpowiedzUsuń
  9. Czyżby ta trzecia osoba, która skradnie serca bliźniakom to Viktoria?

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*