Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
czwartek, 12 listopada 2015
21:00
Witajcie kochani
Więc dzisiaj mamy ostatni odcinek pierwszego sezonu.
Po drodze mieliście lepsze lub gorsze przypuszczenia jak
to będzie, kiedy chłopaki się dowiedzą, że są braćmi, który będzie miał z tym
większy problem, no i co będzie dalej. Tego, co będzie dalej dowiecie się dopiero
w drugim sezonie, na który zapraszam was za tydzień. Gdzieś w między czasie
wrzucę wam nową fotkę z krótkim opisem, co będzie w sezonie drugim.
Jedno wam powiem, będzie się znowu działo, oj będzie. I
zapewniam was, że Tom przestanie być już taki słodki. A czemu? No to chyba nie
trudno się wam już teraz domyśleć – trochę się Billowi nagromadziło :) Ale i ten pokaże
pazurki.
Wasza Niki
Odcinek 60
Podjechałem jeszcze po to El Diablo i wróciłem do domu.
Psychicznie czułem się beznadziejnie. Wiedziałem, że Bill się zorientuje, że coś
jest na rzeczy i tak właśnie było. Jak tylko zamknąłem za sobą drzwi, pojawił się
przy mnie.
– Nareszcie. Następnym razem jadę
z tobą.
– Po co?
– Nie znoszę, kiedy nie wiem,
co się z tobą dzieje.
– A co się może dziać, trochę
mi zeszło w komisariacie i musiałem jeszcze jechać do kliniki.
– Źle się czujesz?
– Nie. Potrzebowałem zaświadczenie,
że jestem już zdrowy i mogę pracować.
Skrzywił się, słysząc to. Wiem, że nie chciał, żebym już
kogokolwiek chronił, ale ja miałem inne zdanie na ten temat i nie zamierzałem ustąpić.
– Twoje El Diablo – podałem mu
reklamówkę.
– Zjesz ze mną?
– Nie. Nie jestem głodny. Napiję
się tylko soku i idę pod prysznic. Lecę już na twarz.
– To nalej wody do wanny, wykąpiemy
się razem – zaproponował.
– Przepraszam Bill, ale nie mam
siły na kąpiel. Chcę jak najszybciej położyć się spać.
Nie odezwał się, sondując mnie wzrokiem.
– Na pewno wszystko w porządku?
– Na pewno.
Kiwnął tylko głową, schodząc mi z drogi, kiedy susami po
dwa schodki ruszyłem na górę do naszego apartamentu.
Szczerze mówiąc, na ten prysznic też nie miałem ochoty.
Porozbierałem się i wszedłem do kabiny, czekając, aż woda sama spłucze ze mnie
trudy dnia. Wzdrygnąłem się, kiedy poczułem dłoń Billa na swoim ramieniu.
– Bill… – chwyciłem go za rękę,
którą zaczął zsuwać w wiadomym kierunku.
– Coś cię trapi?
– Dlaczego tak uważasz? –
zapytałem, odwracając się do niego przodem. Jak nigdy, dziś jego nagość mnie
jakoś krępowała.
– Unikasz mojego wzroku.
– Ja? – Uniosłem brwi.
– Tak. O co chodzi, Tom?
– O nic. Jestem po prostu zmęczony.
– To pozwól, że się tobą zajmę.
Nie rezygnował, a ja miałem wrażenie, że jego dotyk
parzy.
– Nie trzeba, Bill. Naprawdę
jestem bardzo zmęczony, chcę się położyć i zasnąć. Przepraszam.
– Nie jesteś czasem chory? – zapytał,
dotykając mojego czoła.
– Nie. Nie wiem. Chyba nie. Nie
martw się, wyśpię się i jutro będę jak nowy – mówiąc to, kolejny raz uciekłem
od niego. Doskonale wiedziałem, jak to z boku wygląda. Miałem tylko nadzieję,
że nie zacznie mi z tego tytułu wiercić dziurę w brzuchu. Ostatni raz w takim
pośpiechu ubierałem się, jak byłem na szkoleniu i zrobiono nam pobudkę o czwartej
rano. Gdy już dopadłem łóżka, owinąłem się kołdrą, tak by nie czuć ciepłoty skóry
Billa, kiedy się do mnie przytuli, bo tego, że się przytuli, byłem pewny.
Nie trwało długo, gdy poczułem, jak ugina się materac, a
on opiera mi głowę o ramię.
– No dobra, a teraz powiedz,
co się dzieje – zaczął prosto z mostu.
– Bill…
– Nie, tylko mnie nie zbywaj.
– Nie zbywam. Chce mi się
spać. Możemy pogadać jutro?
– Nie – rzucił krótko i szarpnął
mnie za ramię, odwracając na plecy. Zmarszczyłem brwi, patrząc mu prosto w
oczy. – No to, o co chodzi? Pojechałeś do komisariatu i czego się tam
dowiedziałeś?
Westchnąłem. Wiedziałem, że nie odpuści. W pewnym
momencie pomyślałem o tym nieszczęsnym liście od Nika. Miałem mu go nie dawać,
ale w tym momencie był chyba dobrym pretekstem. Z całą pewnością Bill się po
nim zdołuje, ale kiedy tylko dostane nasze wyniki badań genetycznych i okaże
się, że nie jesteśmy braćmi, wyciągnę go z tego dołka. Aż pokręciłem głową. Czułem,
że już patrzę na niego jak na brata, a ciągle miałem nadzieję, że jednak nim
nie jest.
– W kieszeni mojej kurtki – powiedziałem
krótko.
Chwilę nic nie mówił, po czym wstał i poszedł przeszukać
moje kieszenie. Nie trwało długo, kiedy usłyszałem jak przeklina a potem coś się
tłucze. Poderwałem się, odrzucając kołdrę na bok i pobiegłem do pokoju.
– Bill?
Spojrzał na mnie, po czym chwycił swoją kurtkę z wieszaka
i ruszył do wyjścia.
– Dokąd idziesz? – krzyknąłem,
zanim drzwi się za nim zasunęły.
Muszę przyznać, że zdenerwowany potrafił się szybko przemieszczać.
Zanim zdążyłem naciągnąć spodnie dresowe na tyłek i ruszyć biegiem za nim na
dół, on już znikł mi z zasięgu wzroku, odjeżdżając swoim sportowym samochodem z
posesji.
– Bill! – krzyczałem za nim,
ale nie było szansy, żeby mnie usłyszał. Przed dom wybiegł Gordon i Sebastian,
słysząc moje krzyki.
– Co się stało? – dopytywał się
Gordon.
– Przeczytał list pożegnalny
od Nika – odparłem. – Idę po kluczyki, poszukam go.
– Zostaw go w spokoju. – Poczułem,
jak Gordon łapie mnie za ramie. – Nic mu nie będzie, zawsze tak reaguje, kiedy
jest zdenerwowany.
Zacząłem żałować, że w ogóle wspomniałem mu o tym liście.
Miałem dobre przeczucie, żeby mu go nie dawać. Wszystko zaczynało się walić jak
domek z kart.
– Idź do siebie, on niedługo wróci,
pojeździ trochę po mieście i wróci. – Gordon najwyraźniej miał okazję już kilka
razy być świadkiem podobnego zachowania.
Poszedłem na górę i chwyciłem za telefon, chcąc do Billa zadzwonić,
ale jak tylko usłyszałem jego komórkę w pokoju, aż mi się wszystkie wnętrzności
skręciły.
Pół nocy krążyłem po całym apartamencie. Wypaliłem całą
paczkę papierosów, zanim ujrzałem z balkonu, jak wjeżdża na posesję. Odetchnąłem
nagle i uspokoiłem się. Nie wiem, w jakim był stanie, ale żył. Widziałem, jak
wysiada z auta, zostawiając go przed wejściem. Podszedłem do drzwi, otwierając
je i czekając, aż wejdzie na górę. Kiedy dotarł na szczyt schodów i spojrzał na
mnie, kamień spadł mi z serca.
– Dlaczego jeszcze nie śpisz?
– zapytał, jakby nic się nie stało.
– A jak myślisz? Gdzie byłeś?
– Tu i tam. Co za różnica?
– Martwiłem się. Nie zabrałeś nawet
telefonu.
– Nie wziąłem go celowo. Wiedziałem,
że będziesz do mnie wydzwaniał, a ja potrzebowałem spokoju.
Zdjął kurtkę i rzucił ją na oparcie fotela, po czym
podszedł do barku i nalał sobie całą szklankę alkoholu.
– Właśnie, dlatego zastanawiałem
się, czy dać ci ten list – skomentowałem to, w jakim był teraz stanie.
– Dobrze, że mi o nim powiedziałeś.
Teraz przynajmniej wiem, że niepotrzebnie się obwiniałem za jego śmierć. Wszystkich miał w dupie. Mnie, Lise i swoje dzieci
także. I ich mi najbardziej żal.
– Kochał cię – powiedziałem,
na co Bill wybuchł śmiechem.
– Nik kochał tylko pieniądze i
życie w luksusie. O miłości ani poświęceniu nie miał zielonego pojęcia. Kiedy
przychodziło mu o coś zawalczyć, zawsze uciekał. Swoją śmiercią tylko pokazał,
jakim słabym był człowiekiem. Szlag mnie tylko trafia, że nie miałem okazji mu
wygarnąć, co ja o tym wszystkim myślę. Chciałem pojechać do niego do więzienia,
jak już dostanie wyrok, wiesz? – Spojrzał na mnie, jak zareaguję, ale ja milczałem,
uważnie słuchając go. – Chciałem się z nim spotkać i powiedzieć mu w twarz, co
o nim i tym wszystkim myślę, ale jak widać, nie powiem.
Nadal milczałem. Szczerze mówiąc, nie wiedziałem, czy rozmowa
z Nikiem cokolwiek by zmieniła. Może
dobrze się stało, że nie miał okazji mu tego wszystkiego powiedzieć. Gdyby Nik
odebrał sobie życie w więzieniu po rozmowie z Billem, ten uważałby, że to przez
niego. A tak… W każdym razie, nie sądziłem, że ten list tak go zdenerwuje.
– Chodź spać, Bill.
– Zaraz przyjdę.
Chwilę jeszcze stałem, po czym poszedłem do sypialni, ale
tym razem nie owijałem się już tak szczelnie kołdrą. Czekałem. Dość długo czekałem,
bo w końcu zasnąłem, nie doczekawszy się go. Kiedy się obudziłem dochodziła
dwunasta. Odwróciłem się na drugi bok, natykając się na śpiącego Billa. Nawet
się nie porozbierał, tak po prostu spał w ubraniu nieprzykryty, zwinięty w
jakieś dziwnej pozycji. Narzuciłem na niego kołdrę i wstałem powoli, żeby go
nie zbudzić.
Zgarniając po drodze swoją komórkę, ubrałem tylko dresowe
spodnie i zszedłem na dół do kuchni, gdzie jak tylko się pojawiłem, od razu
zostałem poczęstowany filiżanką gorącej, pachnącej kawy i stertą przepysznych racuszków.
– Gdzie Bill? – zapytała Anna.
– Śpi jeszcze. Mieliśmy ciężką
noc.
– Słyszałam od Sebastiana.
– Przestańcie plotkować,
dobrze? – usłyszałem głos Billa, który wszedł do kuchni. Nadal był w tych
samych ubraniach, co wczoraj, a jego zaspane oczy oznaczały, że jednak nie
najlepiej mu się spało.
– Przepraszam – odezwała się
Anna.
– Mogę prosić o kawę? – zapytał,
siadając obok mnie.
– Zbudziłem cię? – Byłem
pewny, że go zbudziłem, co prawda wstawałem bardzo ostrożnie i zwykle nie
budziło go to, ale chyba tym razem mi nie wyszło.
– Nie, ale zrobiło się zimno w
łóżku.
– Nakryłem cię.
– Wole jak ty mnie grzejesz.
– Proszę – Anna postawiła przed
nim filiżankę z kawą i talerz z racuszkami.
Miałem się zabrać do jedzenia kolejnego, kiedy mój telefon
rozdzwonił się. Spojrzałem na wyświetlacz, a widząc, że dzwoni Jarod, zrobiło mi
się gorąco.
– Przepraszam, muszę odebrać –
odezwałem się, a Bill tylko kiwnął głową.
– Tak?
– Tom?
– Tak, to ja.
– Dzwonie w sprawie tych badań
genetycznych.
– Coś z nimi nie tak?
– Możesz przyjechać?
Jeśli Jarod mnie prosił, żebym przyjechał, było coś
bardzo nie tak.
– Jasne, będę za godzinę.
– To czekam.
– Do zobaczenia – odparłem i
rozłączyłem się.
– Co się stało? – zapytał
Bill.
– Muszę podjechać na miasto.
Kumpel prosił mnie o spotkanie.
– Skoro musisz – odparł, ale
ton jego głosu świadczył, że nie jest z tego zadowolony.
– Niedługo wrócę – zapewniłem,
choć nie mogłem przestać myśleć nad tym, co się takiego stało, że Jarod chciał,
bym się pofatygował osobiście.
– Tak jak wczoraj? – rzucił z
ironią względem tego, że wczoraj miałem też pojechać tylko na chwilę, a nie
było mnie praktycznie cały dzień.
– Nie, dziś to będzie naprawdę
chwila – odparłem i wyszedłem z kuchni, zbierając się do wyjazdu. Kiedy dojechałem
pod umówione miejsce, Jarod wyszedł po mnie, wpuszczając mnie do budynku.
Przemierzyliśmy kilka korytarzy, aż w końcu doszliśmy do
jego biura.
– Siadaj – zaproponował mi.
Usiadłem.
– Coś nie tak z tymi
badaniami? – zapytałem w końcu.
Już podświadomie czułem, że za chwilę dowiem się czegoś,
czego nie chcę wiedzieć. Zawsze tak miałem, zawsze czułem, kiedy coś złego
miało się stać.
– Wiedziałeś, że ktoś już
ustalał pokrewieństwo tych samych próbek?
Zmarszczyłem brwi, czując bolesne ukłucie w żołądku.
– Nie – odparłem.
– Niejaki Bill Trumper, zlecił
badanie takich samych próbek. Coś ci mówi to nazwisko?
– Owszem.
– Nie wiem, o co chodzi i
czemu obaj chcieliście ustalenia pokrewieństwa, ale tu masz wyniki. – Położył
przede mną dużą białą kartkę. Chwyciłem ją i zacząłem czytać, choć miałem wrażenie,
że momentami nie widzę, co tam jest napisane. Nie zagłębiałem się w daty ani tekst,
którego dokładnie nie rozumiałem, wystarczyło mi tylko jedno zdanie: „Bliźnięta
jednojajowe”.
Fala gorąca kolejny raz rozeszła się po moim ciele.
Poczułem słodkawy posmak w ustach i zrobiło mi się niedobrze. To było
niemożliwe. Nie! Nie chciałem w to uwierzyć. Bill nie mógł być moim bratem
bliźniakiem. Nie, bo mój brat nie żyje i leży na cmentarzu, na którym dość
regularnie go odwiedzam. Czułem, jak wszystko przed oczami zaczyna mi falować.
Serce podeszło mi do gardła, bijąc tak szybko, jakbym właśnie biegł sprintem,
– Dobrze się czujesz? – zapytał
Jarod. – Strasznie blady jesteś.
– Tak. Nic mi nie jest.
Nalał mi wody do szklanki.
– Masz, napij się. Chyba nie
takiej wiadomości się spodziewałeś.
Wypiłem całą szklankę wody, opanowując się trochę i spojrzałem
na niego.
– Miałem podejrzenia –
odparłem.
– To pewnie komplikuje ci sprawę.
– Nawet nie masz pojęcia jak
bardzo. Ta wiadomość zmienia wszystko. Mogę zabrać to ze sobą?
– Jasne.
– Dzięki. Nawet nie wiesz,
jaki jestem ci wdzięczny.
– Nie ma sprawy. Polecam się na
przyszłość.
Jarod odprowadził mnie aż do wyjścia.
Wsiadłem do auta, ale nie ruszyłem do domu. Byłem tak roztrzęsiony
tą wiadomością, że nie mogłem nawet trafić kluczykiem do stacyjki.
Bill był moim bratem! Co więcej, doskonale o tym wiedział.
Wiedział i nic mi nie powiedział. Dlaczego? Boże! Przetarłem twarz dłońmi, przypominając sobie
chyba wszystkie chwile, kiedy się kochaliśmy.
Wiedział o tym i pozwolił, bym się z nim kochał? Nie mogłem
w to uwierzyć. Odpaliłem w końcu silnik i ruszyłem z piskiem opon. Choć miałem
dowód czarno na białym i byłem przekonany, że Bill też wie, to wciąż chciałem
sobie wmówić, że on nie ma o tym tak samo pojęcia, jak ja. Chciałem usłyszeć od
niego, że nie wiedział i chciałem zobaczyć na jego twarzy tak samo przerażone
spojrzenie, jak moje. Gnałem do domu, po drodze łamiąc kilkanaście przepisów, aż
dziwne, że uszło mi to na sucho. Zaparkowałem, zostawiając samochód na samym środku
podjazdu, taranując kompletnie przejazd, ale nie miałem czasu bawić się w
parkowanie. Jedyne, co chciałem teraz wiedzieć to, czy ten dokument jest prawdą.
Wbiegłem po schodach na górę i wszedłem do pokoju.
Bill siedział na
kanapie z laptopem na kolanach. Natychmiast go odłożył na bok, widząc mnie.
– Co się stało? – zapytał.
Rzuciłem mu kartkę na stół, nic nawet nie mówiąc, bo nie było co mówić i
czekałem, co na to powie.
Chwycił kartkę i spojrzał na nią, ale nie wyglądał na
specjalnie zdziwionego.
– Wiesz co to jest? –
zapytałem.
– Wyniki testów DNA.
– I?
– Co i? Co chcesz usłyszeć?
Mam ci potwierdzić to, co masz na piśmie? No to potwierdzam. Jesteśmy
rodzeństwem. Bliźniakami, ku woli ścisłości.
Przeczesałem dłońmi włosy. Mało mnie tam z nerwów nie
rozsadzało, a on mówił o tym tak, jakby to było na porządku dziennym.
– Na litość Boską, Bill!
Wiesz, co to znaczy?
Był jedyną osobą, która mnie rozumiała. Rozmawiając z nim,
mogłem spokojnie rzucać pojedynczymi słowami, a on doskonale wiedział, o czym
myślę w danym momencie. Teraz już wiedziałem dlaczego.
Wzruszył obojętnie ramionami.
– To niczego nie zmienia.
– Przeciwnie. To zmienia
wszystko. Od kiedy wiesz?
– Od jakiś dwóch miesięcy.
– Jak się dowiedziałeś?
– Twoja blizna po operacji.
Mam taką samą. Kazałem ją pokryć tatuażem, bo nie chciałem, żeby mi
przypominała bolesnej straty.
– Straty? Jakiej straty?
Zwariowałeś?! Byliśmy za mali, żeby się nawet zapamiętać. Zresztą, to nie
ważne. Skoro wiedziałeś, dlaczego mi nie powiedziałeś? Jak mogłeś pozwolić na
to, bym uprawiał z tobą seks, wiedząc, że jestem twoim bratem?!
– Dla mnie, to niczego nie
zmienia – odparł.
– Nie wierze! – Jego słowa
mnie przytłaczały. Kursowałem po całym pokoju, nie mogąc ustać w miejscu. Nie
wiedziałem, co zrobić. – Czy ty się słyszysz? Pieprzyłeś się z własnym bratem i
masz to w dupie?
– Przestań dramatyzować, Tom!
I co się takiego stało? Kto o tym wie? Kto wie o tym, kim jeszcze dla siebie
jesteśmy?
– My!
– No właśnie, tylko my!
Zachowywał się tak, jakby nic się nie stało.
– I to wystarczy? – zapytałem.
– Kocham cię, Tom. I nie obchodzi
mnie, kim dla mnie jeszcze jesteś: ochroniarzem, bratem czy kimkolwiek innym.
– Przestań! – krzyknąłem na
niego i skierowałem się do wyjścia.
– Dokąd idziesz?
– Jak najdalej od ciebie.
– Tom, zaczekaj!
Porozmawiajmy.
– Nie mamy o czym rozmawiać.
Zrozumiałbym, gdybyś nie wiedział, ale mając świadomość, kim dla ciebie jestem,
pozwoliłeś, żebym się z tobą kochał? To chore, Bill! Nie chcę mieć z tobą nic
wspólnego!
Otwarłem drzwi i zacząłem biec do samochodu. Bill biegł
za mną, wołając mnie, ale nawet się nie obejrzałem. Wsiadłem do auta i
ruszyłem, wzbijając w powietrze tumany kurzu i żwiru, zostawiając za sobą dwa
ciemne ślady zrytego podłoża. Pędziłem przed siebie, trąbiąc, by otwarli bramę,
w przeciwnym razie staranowałbym ją. Przesmyknąłem się między dwiema
otwierającymi się połówkami stalowej konstrukcji dosłownie na ścisk.
Wyjechałem na autostradę i gnałem przed siebie, ile się
dało. Muzyka rozbrzmiewała z głośników jeszcze bardziej, katując mnie obrazami
z przeszłości. Każdy z tych utworów lubiliśmy. Każdy był dla nas wyjątkowy i
coś znaczył. I chociaż powinienem wyciągnąć kartę i wyrzucić ją przez okno,
nastawiłem ją jeszcze głośniej, jeszcze bardziej się nią dręcząc.
Poczułem wibracje mojego telefonu. Wyciągnąłem go z
kieszeni, spoglądając na wyświetlacz, to Bill. Ani myślałem, żeby odebrać. Nie
miałem mu nic więcej do powiedzenia, a tym bardziej nie chciałem słuchać jego
żałosnego tłumaczenia ani argumentów, że to nie ma znaczenia. Położyłem telefon
na siedzeniu obok, muzyka tak głośno grała, że zagłuszała jego kolejne próby
dodzwonienia się do mnie.
Czułem się rozdarty. Moje życie rozpadło się na kawałki.
Wszystkie moje plany przestały istnieć. Nie mogłem być już ochroniarzem, bo
ciągle miałbym na uwadze, że Bill się o mnie martwi. Nie byłem już na tym
świecie sam i cokolwiek bym sobie teraz życzył, musiałem brać pod uwagę, kim
dla mnie był. I nawet jeśli w tej chwili
byłem na niego wściekły, nie zmieniało to faktu, że był moim bratem, a ja już
nie byłem na tym świecie kompletnie sam. Wszystko, co budowałem w ciągu
ostatnich lat, w jednej chwili przestało mieć rację bytu. Stałem się nikim.
Zerem. Nic nieznaczącym szarym człowiekiem. A wspomnienia jego dotyku paliły na
mojej skórze. Czułem każde muśnięcie, każdy najdelikatniejszy dotyk. W
powietrzu unosił się zapach jego perfum, jego rozgrzanego ciała, seksu.
Wszystko kojarzyło mi się z nim. Wszystko było nim. Nie mogłem nawet spojrzeć
na siebie we wsteczne lusterko, bo widziałem tam jego. Te same oczy, rysy
twarzy, pełne i tak cholernie upragnione przeze mnie usta. Dwa miesiące
wiedział o tym, że jestem jego bliźniakiem i wypinał dupę, pozwalając, żebym go
pieprzył, jak jakiś zwyrodnialec. Zrobiło mi się niedobrze, przyhamowałem
ostro, zjeżdżając na pobocze i wyskoczyłem z auta. Jeszcze chwilę a naprawdę
bym zwymiotował. Chłodne powietrze owiało mnie, odwracając na moment moją uwagę
i pozwalając mi się opanować. Boże! Wciągnąłem głęboko w płuca powietrze.
Wszystko zrozumiałem, skąd tak dobrze się rozumieliśmy. Dlaczego byliśmy do
siebie podobni. Tyle razy słyszeliśmy to, padło nawet stwierdzenie, że to mój
brat bliźniak, a co ja zrobiłem? Zignorowałem to. Wydawało mi się to tak
niedorzeczne, zwłaszcza, że mój brat bliźniak leżał na cmentarzu, odwiedzałem
go dość regularnie i nawet rozmawiałem z nim. Do kogo za tym mówiłem, skoro mój
brat żył? Wiliam – Bill. Dlaczego nie skojarzyłem tej zbieżności imion? Dlaczego
widzę to wszystko dopiero teraz? Od pierwszego dnia, kiedy wszedłem do rezydencji
Trumperów i zobaczyłem go, dostrzegałem w nim podobieństwo, ja sam to
zauważyłem, czemu do cholery nie zareagowałem? Wyciągnąłem papierosy i
zapaliłem. Byłem tak zdenerwowany, że ręce mi się trzęsły. Nie wiedziałem, co
robić, dokąd jechać. Gdziekolwiek się udam, on mnie tam znajdzie. U Andreasa,
Zoi, Marka, to miejsca dla mnie spalone. Do rezydencji nie wrócę już. Nie mogę.
Jedyne, co mi pozostało, to każdy kolejny dzień spędzać w innym motelu i zastanowić
się, co dalej robić ze swoim życiem. W jednej chwili straciłem wszystko, na
czym mi zależało. Pracę, ukochaną osobę, cele. Gdybym wiedział, jak to się
wszystko skończy, nigdy nie odebrałbym tego cholernego telefonu od Johna Wolfa i
nie siedziałbym potem przed gabinetem Gordona, mając w duchu nadzieję, że
zatrudni mnie do ochrony swojego pasierba. I nigdy bym się też nie dowiedział,
że mój brat bliźniak tak naprawdę żyje i jest dla mnie tym, kim być nie
powinien.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
Liczyłam na jakieś drastyczne zakończenie, wypadek albo coś XD ciesze się bardzooo że to się w końcu stało. Nie mogłam już znieść tej słodkości. Ale pewnie teraz będzie mi jej brakować :D dobrze tak Billowi, gdyby powiedział od razu wszystko było by inaczej XD czekam na kolejny rozdział, życzę weny i zdrowia ;)
OdpowiedzUsuńAle po co wypadek?
UsuńNo... Muszę przyznać, że odcinek jest dość mocny. Nie spodziewałam się aż takiej reacji Toma na wiadomość o ich pokrewieństwie. Ostro. Ale w sumie to nie wiem czym będziesz się kierowała w następnej części. Czy masz zamiar ich sparowac jak na Twincest przystało, czy chłopaki postarają się odbudować braterska więź? Hmmm... Czekam ze zniecierpliwieniem na następne czesci, życzę powodzenia, oraz weny, dużo weny. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, god said no.
No, Tom się wkurzył, bo zdał sobie sprawę jak bardzo Bill go okłamuje, i nie chodzi tylko o kewwstie tego, że są braćmi, choć to było głównym powodem.
UsuńNiesamowity odcinek!
OdpowiedzUsuńŁadnie to wszystko napisałaś ;-)
Tylko niech teraz Tom nie ucieka przed nim przez kilka następnych odcinków! :p
W ogole bardzo podobaja mi sie Twoje plany co do nastepnego rozdziału! Fajnie, ze bierzesz pod uwage co piszemy :) mam tez nadzieje, ze nie bedzie taki przez chwile, a pozniej znow ciapowaty :D
Sumując wszystko jeszcze raz napisze, ze to było niesamowite! Moj mistrz ;*
Obaj się zmienią, zresztą wiele się w ich życiu zmieni. Obaj się pogubią i nie będzie łatwo, a to wszystko tylko z jednego powodu, pewnie domyślasz się jakiego :)
UsuńNo to klops. Pierwsze co mi przyszło do głowy :D Nie wiem czego Bill się spodziewał... Że Tom mu powie- dziękuję BRACISZKU, że mi o tym nie powiedziałeś? Oczywiście, to niczego nie zmienia, dalej możemy być parą? Bill potrzebuje psychiatry i to dobrego :D
OdpowiedzUsuńDobrze, że Tom w końcu pokaże pazurki, należy się Billowi ;) Za dużo kłamstw, a związku nie można na nich budować.
Czekam z niecierpliwością na sezon drugi! <3 Weny!
Szczerze mówiąc Bill w ogolę nie brał pod uwagę, że to się kiedykolwiek wyda. Wszystko sobie zaplanował i wszystko szło zgodnie z planem, oprócz tego postrzału. Wiele ryzykował, ale w takim momencie nie myślał o konsekwencjach, a że jakiś czas już minął od postrzału i wszystko było w jak najlepszym porządku, sądził, że po prostu mu się udało, jak widać nic bardziej mylnego. A Tom? On ma obsesje na punkcie zdrady, a tak się właśnie poczuł, zdradzony.
UsuńW sumie nie ma się co dziwić reakcji Toma. Temu, że jest przerażony i zagubiony, czuje się tak, jakby cały świat go oszukał. Mało tego, ma wrażenie, jakby był największym naiwniakiem jaki stąpa wśród ludzi i sam wykopał pod sobą dołek w który wpadł, bo zaufał… A to boli. Kto z nas nie zachowałby się podobnie, kiedy wszystko, w co wierzyliśmy okazałoby się wierutnym kłamstwem? Bill postąpił nieładnie, bo ze zwykłego tchórzostwa nie odważył się wyznać prawdy… A jak wiadomo, jej przeciwieństwo ma krótkie nogi i zawsze znajdzie się sposób, aby ją odkryć.
OdpowiedzUsuńJednak jest też jakiś superlatyw tego całego porąbanego misz-maszu w ich życiach. Mimo utraty moralności, zyskali członka rodziny.
Z typowym dla siebie zakończeniem, życzę weny i pozdrawiam ciepło!
Niestety. Niby Bill chciał dobrze, ale nie do końca sobie wszystko przemyślał, a później było już zwyczajnie za późno, więc pociągnął tę farsę dalej, podejmując kolejną fatalną decyzję, że nigdy o tym Tomowi nie powie.
UsuńTom był trochę inaczej wychowywany i choć nie do końca zgadza się z zasadami, to jednak dowiadując się, że tkwi w związku z rodzonym bratem zwaliło go. Do tego obojętna reakcja Billa przesadziła sprawę. W rezultacie mamy co mamy, a Ciebie zapraszam na sezon drugi jeśli chcesz się dowiedzieć, czy będą razem, co się stało, że zostali rozdzieleni i co jeszcze ich czeka.
Niki, mam pytanko.... to trochę nawiązuje do poprzednich odcinków.... Oglądałaś film "płynące wieżowce" ?
UsuńTak, widziałam.
UsuńDomyśliłam się...wiesz o co chodzi ;)
UsuńO to pływanie pewnie, ale nie inspirowałam się tym filmem, bo nie było czym. Zapowiedzi były niczego sobie i napaliłam się na fajny film, a rzeczywistość okazał się, jak zwykle do bani i jeszcze ten koniec.Cóż nadal uważam, że polskie kino zeszło na psy, no i jeszcze ci aktorzy, nawet nie ma na kogo popatrzeć. Powinni dać do tego filmu naprawdę ładne twarze, bo gra to nie wszystko, niestety ludzie są wzrokowcami i liczy się jeszcze prezencja, i o ile nie pamiętam jak mu było na imię, ale ten z dłuższymi włosami był jeszcze całkiem do rzeczy, to ten drugi, prawie na łyso ogolony to dla mnie totalna porażka, zawiodłam się na filmie strasznie.
Usuń