Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

czwartek, 12 listopada 2015



Witajcie kochani

Więc dzisiaj mamy ostatni odcinek pierwszego sezonu.
Po drodze mieliście lepsze lub gorsze przypuszczenia jak to będzie, kiedy chłopaki się dowiedzą, że są braćmi, który będzie miał z tym większy problem, no i co będzie dalej. Tego, co będzie dalej dowiecie się dopiero w drugim sezonie, na który zapraszam was za tydzień. Gdzieś w między czasie wrzucę wam nową fotkę z krótkim opisem, co będzie w sezonie drugim.
Jedno wam powiem, będzie się znowu działo, oj będzie. I zapewniam was, że Tom przestanie być już taki słodki. A czemu? No to chyba nie trudno się wam już teraz domyśleć – trochę się Billowi nagromadziło :) Ale i ten pokaże pazurki.

Wasza Niki


Odcinek 60



Podjechałem jeszcze po to El Diablo i wróciłem do domu. Psychicznie czułem się beznadziejnie. Wiedziałem, że Bill się zorientuje, że coś jest na rzeczy i tak właśnie było. Jak tylko zamknąłem za sobą drzwi, pojawił się przy mnie.
– Nareszcie. Następnym razem jadę z tobą.
– Po co?
– Nie znoszę, kiedy nie wiem, co się z tobą dzieje.
– A co się może dziać, trochę mi zeszło w komisariacie i musiałem jeszcze jechać do kliniki.
– Źle się czujesz?
– Nie. Potrzebowałem zaświadczenie, że jestem już zdrowy i mogę pracować.
Skrzywił się, słysząc to. Wiem, że nie chciał, żebym już kogokolwiek chronił, ale ja miałem inne zdanie na ten temat i nie zamierzałem ustąpić.
– Twoje El Diablo – podałem mu reklamówkę.
– Zjesz ze mną?
– Nie. Nie jestem głodny. Napiję się tylko soku i idę pod prysznic. Lecę już na twarz.
– To nalej wody do wanny, wykąpiemy się razem – zaproponował.
– Przepraszam Bill, ale nie mam siły na kąpiel. Chcę jak najszybciej położyć się spać.
Nie odezwał się, sondując mnie wzrokiem.
– Na pewno wszystko w porządku?
– Na pewno.
Kiwnął tylko głową, schodząc mi z drogi, kiedy susami po dwa schodki ruszyłem na górę do naszego apartamentu.
Szczerze mówiąc, na ten prysznic też nie miałem ochoty. Porozbierałem się i wszedłem do kabiny, czekając, aż woda sama spłucze ze mnie trudy dnia. Wzdrygnąłem się, kiedy poczułem dłoń Billa na swoim ramieniu.
– Bill… – chwyciłem go za rękę, którą zaczął zsuwać w wiadomym kierunku.
– Coś cię trapi?
– Dlaczego tak uważasz? – zapytałem, odwracając się do niego przodem. Jak nigdy, dziś jego nagość mnie jakoś krępowała.
– Unikasz mojego wzroku.
– Ja? – Uniosłem brwi.
– Tak. O co chodzi, Tom?
– O nic. Jestem po prostu zmęczony.
– To pozwól, że się tobą zajmę.
Nie rezygnował, a ja miałem wrażenie, że jego dotyk parzy.
– Nie trzeba, Bill. Naprawdę jestem bardzo zmęczony, chcę się położyć i zasnąć. Przepraszam.
– Nie jesteś czasem chory? – zapytał, dotykając mojego czoła.
– Nie. Nie wiem. Chyba nie. Nie martw się, wyśpię się i jutro będę jak nowy – mówiąc to, kolejny raz uciekłem od niego. Doskonale wiedziałem, jak to z boku wygląda. Miałem tylko nadzieję, że nie zacznie mi z tego tytułu wiercić dziurę w brzuchu. Ostatni raz w takim pośpiechu ubierałem się, jak byłem na szkoleniu i zrobiono nam pobudkę o czwartej rano. Gdy już dopadłem łóżka, owinąłem się kołdrą, tak by nie czuć ciepłoty skóry Billa, kiedy się do mnie przytuli, bo tego, że się przytuli, byłem pewny.
Nie trwało długo, gdy poczułem, jak ugina się materac, a on opiera mi głowę o ramię.
– No dobra, a teraz powiedz, co się dzieje – zaczął prosto z mostu.
– Bill…
– Nie, tylko mnie nie zbywaj.
– Nie zbywam. Chce mi się spać. Możemy pogadać jutro?
– Nie – rzucił krótko i szarpnął mnie za ramię, odwracając na plecy. Zmarszczyłem brwi, patrząc mu prosto w oczy. – No to, o co chodzi? Pojechałeś do komisariatu i czego się tam dowiedziałeś?
Westchnąłem. Wiedziałem, że nie odpuści. W pewnym momencie pomyślałem o tym nieszczęsnym liście od Nika. Miałem mu go nie dawać, ale w tym momencie był chyba dobrym pretekstem. Z całą pewnością Bill się po nim zdołuje, ale kiedy tylko dostane nasze wyniki badań genetycznych i okaże się, że nie jesteśmy braćmi, wyciągnę go z tego dołka. Aż pokręciłem głową. Czułem, że już patrzę na niego jak na brata, a ciągle miałem nadzieję, że jednak nim nie jest.
– W kieszeni mojej kurtki – powiedziałem krótko.
Chwilę nic nie mówił, po czym wstał i poszedł przeszukać moje kieszenie. Nie trwało długo, kiedy usłyszałem jak przeklina a potem coś się tłucze. Poderwałem się, odrzucając kołdrę na bok i pobiegłem do pokoju.
– Bill?
Spojrzał na mnie, po czym chwycił swoją kurtkę z wieszaka i ruszył do wyjścia.
– Dokąd idziesz? – krzyknąłem, zanim drzwi się za nim zasunęły.
Muszę przyznać, że zdenerwowany potrafił się szybko przemieszczać. Zanim zdążyłem naciągnąć spodnie dresowe na tyłek i ruszyć biegiem za nim na dół, on już znikł mi z zasięgu wzroku, odjeżdżając swoim sportowym samochodem z posesji.
– Bill! – krzyczałem za nim, ale nie było szansy, żeby mnie usłyszał. Przed dom wybiegł Gordon i Sebastian, słysząc moje krzyki.
– Co się stało? – dopytywał się Gordon.
– Przeczytał list pożegnalny od Nika – odparłem. – Idę po kluczyki, poszukam go.
– Zostaw go w spokoju. – Poczułem, jak Gordon łapie mnie za ramie. – Nic mu nie będzie, zawsze tak reaguje, kiedy jest zdenerwowany.
Zacząłem żałować, że w ogóle wspomniałem mu o tym liście. Miałem dobre przeczucie, żeby mu go nie dawać. Wszystko zaczynało się walić jak domek z kart.
– Idź do siebie, on niedługo wróci, pojeździ trochę po mieście i wróci. – Gordon najwyraźniej miał okazję już kilka razy być świadkiem podobnego zachowania.
Poszedłem na górę i chwyciłem za telefon, chcąc do Billa zadzwonić, ale jak tylko usłyszałem jego komórkę w pokoju, aż mi się wszystkie wnętrzności skręciły.
Pół nocy krążyłem po całym apartamencie. Wypaliłem całą paczkę papierosów, zanim ujrzałem z balkonu, jak wjeżdża na posesję. Odetchnąłem nagle i uspokoiłem się. Nie wiem, w jakim był stanie, ale żył. Widziałem, jak wysiada z auta, zostawiając go przed wejściem. Podszedłem do drzwi, otwierając je i czekając, aż wejdzie na górę. Kiedy dotarł na szczyt schodów i spojrzał na mnie, kamień spadł mi z serca.
– Dlaczego jeszcze nie śpisz? – zapytał, jakby nic się nie stało.
– A jak myślisz? Gdzie byłeś?
– Tu i tam. Co za różnica?
– Martwiłem się. Nie zabrałeś nawet telefonu.
– Nie wziąłem go celowo. Wiedziałem, że będziesz do mnie wydzwaniał, a ja potrzebowałem spokoju.
Zdjął kurtkę i rzucił ją na oparcie fotela, po czym podszedł do barku i nalał sobie całą szklankę alkoholu.
– Właśnie, dlatego zastanawiałem się, czy dać ci ten list – skomentowałem to, w jakim był teraz stanie.
– Dobrze, że mi o nim powiedziałeś. Teraz przynajmniej wiem, że niepotrzebnie się obwiniałem za jego śmierć.  Wszystkich miał w dupie. Mnie, Lise i swoje dzieci także. I ich mi najbardziej żal.
– Kochał cię – powiedziałem, na co Bill wybuchł śmiechem.
– Nik kochał tylko pieniądze i życie w luksusie. O miłości ani poświęceniu nie miał zielonego pojęcia. Kiedy przychodziło mu o coś zawalczyć, zawsze uciekał. Swoją śmiercią tylko pokazał, jakim słabym był człowiekiem. Szlag mnie tylko trafia, że nie miałem okazji mu wygarnąć, co ja o tym wszystkim myślę. Chciałem pojechać do niego do więzienia, jak już dostanie wyrok, wiesz? – Spojrzał na mnie, jak zareaguję, ale ja milczałem, uważnie słuchając go. – Chciałem się z nim spotkać i powiedzieć mu w twarz, co o nim i tym wszystkim myślę, ale jak widać, nie powiem.
Nadal milczałem. Szczerze mówiąc, nie wiedziałem, czy rozmowa z Nikiem cokolwiek by zmieniła.  Może dobrze się stało, że nie miał okazji mu tego wszystkiego powiedzieć. Gdyby Nik odebrał sobie życie w więzieniu po rozmowie z Billem, ten uważałby, że to przez niego. A tak… W każdym razie, nie sądziłem, że ten list tak go zdenerwuje.
– Chodź spać, Bill.
– Zaraz przyjdę.
Chwilę jeszcze stałem, po czym poszedłem do sypialni, ale tym razem nie owijałem się już tak szczelnie kołdrą. Czekałem. Dość długo czekałem, bo w końcu zasnąłem, nie doczekawszy się go. Kiedy się obudziłem dochodziła dwunasta. Odwróciłem się na drugi bok, natykając się na śpiącego Billa. Nawet się nie porozbierał, tak po prostu spał w ubraniu nieprzykryty, zwinięty w jakieś dziwnej pozycji. Narzuciłem na niego kołdrę i wstałem powoli, żeby go nie zbudzić.
Zgarniając po drodze swoją komórkę, ubrałem tylko dresowe spodnie i zszedłem na dół do kuchni, gdzie jak tylko się pojawiłem, od razu zostałem poczęstowany filiżanką gorącej, pachnącej kawy i stertą przepysznych racuszków.
– Gdzie Bill? – zapytała Anna.
– Śpi jeszcze. Mieliśmy ciężką noc.
– Słyszałam od Sebastiana.
– Przestańcie plotkować, dobrze? – usłyszałem głos Billa, który wszedł do kuchni. Nadal był w tych samych ubraniach, co wczoraj, a jego zaspane oczy oznaczały, że jednak nie najlepiej mu się spało.
– Przepraszam – odezwała się Anna.
– Mogę prosić o kawę? – zapytał, siadając obok mnie.
– Zbudziłem cię? – Byłem pewny, że go zbudziłem, co prawda wstawałem bardzo ostrożnie i zwykle nie budziło go to, ale chyba tym razem mi nie wyszło.
– Nie, ale zrobiło się zimno w łóżku.
– Nakryłem cię.
– Wole jak ty mnie grzejesz.
– Proszę – Anna postawiła przed nim filiżankę z kawą i talerz z racuszkami.
Miałem się zabrać do jedzenia kolejnego, kiedy mój telefon rozdzwonił się. Spojrzałem na wyświetlacz, a widząc, że dzwoni Jarod, zrobiło mi się gorąco.
– Przepraszam, muszę odebrać – odezwałem się, a Bill tylko kiwnął głową.
– Tak?
– Tom?
– Tak, to ja.
– Dzwonie w sprawie tych badań genetycznych.
– Coś z nimi nie tak?
– Możesz przyjechać?
Jeśli Jarod mnie prosił, żebym przyjechał, było coś bardzo nie tak.
– Jasne, będę za godzinę.
– To czekam.
– Do zobaczenia – odparłem i rozłączyłem się.
– Co się stało? – zapytał Bill.
– Muszę podjechać na miasto. Kumpel prosił mnie o spotkanie.
– Skoro musisz – odparł, ale ton jego głosu świadczył, że nie jest z tego zadowolony.
– Niedługo wrócę – zapewniłem, choć nie mogłem przestać myśleć nad tym, co się takiego stało, że Jarod chciał, bym się pofatygował osobiście.
– Tak jak wczoraj? – rzucił z ironią względem tego, że wczoraj miałem też pojechać tylko na chwilę, a nie było mnie praktycznie cały dzień.
– Nie, dziś to będzie naprawdę chwila – odparłem i wyszedłem z kuchni, zbierając się do wyjazdu. Kiedy dojechałem pod umówione miejsce, Jarod wyszedł po mnie, wpuszczając mnie do budynku.
Przemierzyliśmy kilka korytarzy, aż w końcu doszliśmy do jego biura.
– Siadaj – zaproponował mi.
Usiadłem.
– Coś nie tak z tymi badaniami? – zapytałem w końcu.
Już podświadomie czułem, że za chwilę dowiem się czegoś, czego nie chcę wiedzieć. Zawsze tak miałem, zawsze czułem, kiedy coś złego miało się stać.
– Wiedziałeś, że ktoś już ustalał pokrewieństwo tych samych próbek?
Zmarszczyłem brwi, czując bolesne ukłucie w żołądku.
– Nie – odparłem.
– Niejaki Bill Trumper, zlecił badanie takich samych próbek. Coś ci mówi to nazwisko?
– Owszem.
– Nie wiem, o co chodzi i czemu obaj chcieliście ustalenia pokrewieństwa, ale tu masz wyniki. – Położył przede mną dużą białą kartkę. Chwyciłem ją i zacząłem czytać, choć miałem wrażenie, że momentami nie widzę, co tam jest napisane. Nie zagłębiałem się w daty ani tekst, którego dokładnie nie rozumiałem, wystarczyło mi tylko jedno zdanie: „Bliźnięta jednojajowe”.
Fala gorąca kolejny raz rozeszła się po moim ciele. Poczułem słodkawy posmak w ustach i zrobiło mi się niedobrze. To było niemożliwe. Nie! Nie chciałem w to uwierzyć. Bill nie mógł być moim bratem bliźniakiem. Nie, bo mój brat nie żyje i leży na cmentarzu, na którym dość regularnie go odwiedzam. Czułem, jak wszystko przed oczami zaczyna mi falować. Serce podeszło mi do gardła, bijąc tak szybko, jakbym właśnie biegł sprintem,
– Dobrze się czujesz? – zapytał Jarod. – Strasznie blady jesteś.
– Tak. Nic mi nie jest.
Nalał mi wody do szklanki.
– Masz, napij się. Chyba nie takiej wiadomości się spodziewałeś.
Wypiłem całą szklankę wody, opanowując się trochę i spojrzałem na niego.
– Miałem podejrzenia – odparłem.
– To pewnie komplikuje ci sprawę.
– Nawet nie masz pojęcia jak bardzo. Ta wiadomość zmienia wszystko. Mogę zabrać to ze sobą?
– Jasne.
– Dzięki. Nawet nie wiesz, jaki jestem ci wdzięczny.
– Nie ma sprawy. Polecam się na przyszłość.
Jarod odprowadził mnie aż do wyjścia.
Wsiadłem do auta, ale nie ruszyłem do domu. Byłem tak roztrzęsiony tą wiadomością, że nie mogłem nawet trafić kluczykiem do stacyjki.
Bill był moim bratem! Co więcej, doskonale o tym wiedział. Wiedział i nic mi nie powiedział. Dlaczego? Boże!  Przetarłem twarz dłońmi, przypominając sobie chyba wszystkie chwile, kiedy się kochaliśmy.
Wiedział o tym i pozwolił, bym się z nim kochał? Nie mogłem w to uwierzyć. Odpaliłem w końcu silnik i ruszyłem z piskiem opon. Choć miałem dowód czarno na białym i byłem przekonany, że Bill też wie, to wciąż chciałem sobie wmówić, że on nie ma o tym tak samo pojęcia, jak ja. Chciałem usłyszeć od niego, że nie wiedział i chciałem zobaczyć na jego twarzy tak samo przerażone spojrzenie, jak moje. Gnałem do domu, po drodze łamiąc kilkanaście przepisów, aż dziwne, że uszło mi to na sucho. Zaparkowałem, zostawiając samochód na samym środku podjazdu, taranując kompletnie przejazd, ale nie miałem czasu bawić się w parkowanie. Jedyne, co chciałem teraz wiedzieć to, czy ten dokument jest prawdą. Wbiegłem po schodach na górę i wszedłem do pokoju.
 Bill siedział na kanapie z laptopem na kolanach. Natychmiast go odłożył na bok, widząc mnie.
– Co się stało? – zapytał. Rzuciłem mu kartkę na stół, nic nawet nie mówiąc, bo nie było co mówić i czekałem, co na to powie.
Chwycił kartkę i spojrzał na nią, ale nie wyglądał na specjalnie zdziwionego.
– Wiesz co to jest? – zapytałem.
– Wyniki testów DNA.
– I?
– Co i? Co chcesz usłyszeć? Mam ci potwierdzić to, co masz na piśmie? No to potwierdzam. Jesteśmy rodzeństwem. Bliźniakami, ku woli ścisłości.
Przeczesałem dłońmi włosy. Mało mnie tam z nerwów nie rozsadzało, a on mówił o tym tak, jakby to było na porządku dziennym.
– Na litość Boską, Bill! Wiesz, co to znaczy?
Był jedyną osobą, która mnie rozumiała. Rozmawiając z nim, mogłem spokojnie rzucać pojedynczymi słowami, a on doskonale wiedział, o czym myślę w danym momencie. Teraz już wiedziałem dlaczego.
Wzruszył obojętnie ramionami.
– To niczego nie zmienia.
– Przeciwnie. To zmienia wszystko. Od kiedy wiesz?
– Od jakiś dwóch miesięcy.
– Jak się dowiedziałeś?
– Twoja blizna po operacji. Mam taką samą. Kazałem ją pokryć tatuażem, bo nie chciałem, żeby mi przypominała bolesnej straty.
– Straty? Jakiej straty? Zwariowałeś?! Byliśmy za mali, żeby się nawet zapamiętać. Zresztą, to nie ważne. Skoro wiedziałeś, dlaczego mi nie powiedziałeś? Jak mogłeś pozwolić na to, bym uprawiał z tobą seks, wiedząc, że jestem twoim bratem?!
– Dla mnie, to niczego nie zmienia – odparł.
– Nie wierze! – Jego słowa mnie przytłaczały. Kursowałem po całym pokoju, nie mogąc ustać w miejscu. Nie wiedziałem, co zrobić. – Czy ty się słyszysz? Pieprzyłeś się z własnym bratem i masz to w dupie?
– Przestań dramatyzować, Tom! I co się takiego stało? Kto o tym wie? Kto wie o tym, kim jeszcze dla siebie jesteśmy?
– My!
– No właśnie, tylko my!
Zachowywał się tak, jakby nic się nie stało.
– I to wystarczy? – zapytałem.
– Kocham cię, Tom. I nie obchodzi mnie, kim dla mnie jeszcze jesteś: ochroniarzem, bratem czy kimkolwiek innym.
– Przestań! – krzyknąłem na niego i skierowałem się do wyjścia.
– Dokąd idziesz?
– Jak najdalej od ciebie.
– Tom, zaczekaj! Porozmawiajmy.
– Nie mamy o czym rozmawiać. Zrozumiałbym, gdybyś nie wiedział, ale mając świadomość, kim dla ciebie jestem, pozwoliłeś, żebym się z tobą kochał? To chore, Bill! Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego!
Otwarłem drzwi i zacząłem biec do samochodu. Bill biegł za mną, wołając mnie, ale nawet się nie obejrzałem. Wsiadłem do auta i ruszyłem, wzbijając w powietrze tumany kurzu i żwiru, zostawiając za sobą dwa ciemne ślady zrytego podłoża. Pędziłem przed siebie, trąbiąc, by otwarli bramę, w przeciwnym razie staranowałbym ją. Przesmyknąłem się między dwiema otwierającymi się połówkami stalowej konstrukcji dosłownie na ścisk.
Wyjechałem na autostradę i gnałem przed siebie, ile się dało. Muzyka rozbrzmiewała z głośników jeszcze bardziej, katując mnie obrazami z przeszłości. Każdy z tych utworów lubiliśmy. Każdy był dla nas wyjątkowy i coś znaczył. I chociaż powinienem wyciągnąć kartę i wyrzucić ją przez okno, nastawiłem ją jeszcze głośniej, jeszcze bardziej się nią dręcząc.
Poczułem wibracje mojego telefonu. Wyciągnąłem go z kieszeni, spoglądając na wyświetlacz, to Bill. Ani myślałem, żeby odebrać. Nie miałem mu nic więcej do powiedzenia, a tym bardziej nie chciałem słuchać jego żałosnego tłumaczenia ani argumentów, że to nie ma znaczenia. Położyłem telefon na siedzeniu obok, muzyka tak głośno grała, że zagłuszała jego kolejne próby dodzwonienia się do mnie.
Czułem się rozdarty. Moje życie rozpadło się na kawałki. Wszystkie moje plany przestały istnieć. Nie mogłem być już ochroniarzem, bo ciągle miałbym na uwadze, że Bill się o mnie martwi. Nie byłem już na tym świecie sam i cokolwiek bym sobie teraz życzył, musiałem brać pod uwagę, kim dla mnie był.  I nawet jeśli w tej chwili byłem na niego wściekły, nie zmieniało to faktu, że był moim bratem, a ja już nie byłem na tym świecie kompletnie sam. Wszystko, co budowałem w ciągu ostatnich lat, w jednej chwili przestało mieć rację bytu. Stałem się nikim. Zerem. Nic nieznaczącym szarym człowiekiem. A wspomnienia jego dotyku paliły na mojej skórze. Czułem każde muśnięcie, każdy najdelikatniejszy dotyk. W powietrzu unosił się zapach jego perfum, jego rozgrzanego ciała, seksu. Wszystko kojarzyło mi się z nim. Wszystko było nim. Nie mogłem nawet spojrzeć na siebie we wsteczne lusterko, bo widziałem tam jego. Te same oczy, rysy twarzy, pełne i tak cholernie upragnione przeze mnie usta. Dwa miesiące wiedział o tym, że jestem jego bliźniakiem i wypinał dupę, pozwalając, żebym go pieprzył, jak jakiś zwyrodnialec. Zrobiło mi się niedobrze, przyhamowałem ostro, zjeżdżając na pobocze i wyskoczyłem z auta. Jeszcze chwilę a naprawdę bym zwymiotował. Chłodne powietrze owiało mnie, odwracając na moment moją uwagę i pozwalając mi się opanować. Boże! Wciągnąłem głęboko w płuca powietrze. Wszystko zrozumiałem, skąd tak dobrze się rozumieliśmy. Dlaczego byliśmy do siebie podobni. Tyle razy słyszeliśmy to, padło nawet stwierdzenie, że to mój brat bliźniak, a co ja zrobiłem? Zignorowałem to. Wydawało mi się to tak niedorzeczne, zwłaszcza, że mój brat bliźniak leżał na cmentarzu, odwiedzałem go dość regularnie i nawet rozmawiałem z nim. Do kogo za tym mówiłem, skoro mój brat żył? Wiliam – Bill. Dlaczego nie skojarzyłem tej zbieżności imion? Dlaczego widzę to wszystko dopiero teraz? Od pierwszego dnia, kiedy wszedłem do rezydencji Trumperów i zobaczyłem go, dostrzegałem w nim podobieństwo, ja sam to zauważyłem, czemu do cholery nie zareagowałem? Wyciągnąłem papierosy i zapaliłem. Byłem tak zdenerwowany, że ręce mi się trzęsły. Nie wiedziałem, co robić, dokąd jechać. Gdziekolwiek się udam, on mnie tam znajdzie. U Andreasa, Zoi, Marka, to miejsca dla mnie spalone. Do rezydencji nie wrócę już. Nie mogę. Jedyne, co mi pozostało, to każdy kolejny dzień spędzać w innym motelu i zastanowić się, co dalej robić ze swoim życiem. W jednej chwili straciłem wszystko, na czym mi zależało. Pracę, ukochaną osobę, cele. Gdybym wiedział, jak to się wszystko skończy, nigdy nie odebrałbym tego cholernego telefonu od Johna Wolfa i nie siedziałbym potem przed gabinetem Gordona, mając w duchu nadzieję, że zatrudni mnie do ochrony swojego pasierba. I nigdy bym się też nie dowiedział, że mój brat bliźniak tak naprawdę żyje i jest dla mnie tym, kim być nie powinien.
 

14 komentarzy:

  1. Liczyłam na jakieś drastyczne zakończenie, wypadek albo coś XD ciesze się bardzooo że to się w końcu stało. Nie mogłam już znieść tej słodkości. Ale pewnie teraz będzie mi jej brakować :D dobrze tak Billowi, gdyby powiedział od razu wszystko było by inaczej XD czekam na kolejny rozdział, życzę weny i zdrowia ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. No... Muszę przyznać, że odcinek jest dość mocny. Nie spodziewałam się aż takiej reacji Toma na wiadomość o ich pokrewieństwie. Ostro. Ale w sumie to nie wiem czym będziesz się kierowała w następnej części. Czy masz zamiar ich sparowac jak na Twincest przystało, czy chłopaki postarają się odbudować braterska więź? Hmmm... Czekam ze zniecierpliwieniem na następne czesci, życzę powodzenia, oraz weny, dużo weny. :)
    Pozdrawiam, god said no.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, Tom się wkurzył, bo zdał sobie sprawę jak bardzo Bill go okłamuje, i nie chodzi tylko o kewwstie tego, że są braćmi, choć to było głównym powodem.

      Usuń
  3. Niesamowity odcinek!
    Ładnie to wszystko napisałaś ;-)
    Tylko niech teraz Tom nie ucieka przed nim przez kilka następnych odcinków! :p
    W ogole bardzo podobaja mi sie Twoje plany co do nastepnego rozdziału! Fajnie, ze bierzesz pod uwage co piszemy :) mam tez nadzieje, ze nie bedzie taki przez chwile, a pozniej znow ciapowaty :D
    Sumując wszystko jeszcze raz napisze, ze to było niesamowite! Moj mistrz ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obaj się zmienią, zresztą wiele się w ich życiu zmieni. Obaj się pogubią i nie będzie łatwo, a to wszystko tylko z jednego powodu, pewnie domyślasz się jakiego :)

      Usuń
  4. No to klops. Pierwsze co mi przyszło do głowy :D Nie wiem czego Bill się spodziewał... Że Tom mu powie- dziękuję BRACISZKU, że mi o tym nie powiedziałeś? Oczywiście, to niczego nie zmienia, dalej możemy być parą? Bill potrzebuje psychiatry i to dobrego :D
    Dobrze, że Tom w końcu pokaże pazurki, należy się Billowi ;) Za dużo kłamstw, a związku nie można na nich budować.
    Czekam z niecierpliwością na sezon drugi! <3 Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc Bill w ogolę nie brał pod uwagę, że to się kiedykolwiek wyda. Wszystko sobie zaplanował i wszystko szło zgodnie z planem, oprócz tego postrzału. Wiele ryzykował, ale w takim momencie nie myślał o konsekwencjach, a że jakiś czas już minął od postrzału i wszystko było w jak najlepszym porządku, sądził, że po prostu mu się udało, jak widać nic bardziej mylnego. A Tom? On ma obsesje na punkcie zdrady, a tak się właśnie poczuł, zdradzony.

      Usuń
  5. W sumie nie ma się co dziwić reakcji Toma. Temu, że jest przerażony i zagubiony, czuje się tak, jakby cały świat go oszukał. Mało tego, ma wrażenie, jakby był największym naiwniakiem jaki stąpa wśród ludzi i sam wykopał pod sobą dołek w który wpadł, bo zaufał… A to boli. Kto z nas nie zachowałby się podobnie, kiedy wszystko, w co wierzyliśmy okazałoby się wierutnym kłamstwem? Bill postąpił nieładnie, bo ze zwykłego tchórzostwa nie odważył się wyznać prawdy… A jak wiadomo, jej przeciwieństwo ma krótkie nogi i zawsze znajdzie się sposób, aby ją odkryć.
    Jednak jest też jakiś superlatyw tego całego porąbanego misz-maszu w ich życiach. Mimo utraty moralności, zyskali członka rodziny.

    Z typowym dla siebie zakończeniem, życzę weny i pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety. Niby Bill chciał dobrze, ale nie do końca sobie wszystko przemyślał, a później było już zwyczajnie za późno, więc pociągnął tę farsę dalej, podejmując kolejną fatalną decyzję, że nigdy o tym Tomowi nie powie.
      Tom był trochę inaczej wychowywany i choć nie do końca zgadza się z zasadami, to jednak dowiadując się, że tkwi w związku z rodzonym bratem zwaliło go. Do tego obojętna reakcja Billa przesadziła sprawę. W rezultacie mamy co mamy, a Ciebie zapraszam na sezon drugi jeśli chcesz się dowiedzieć, czy będą razem, co się stało, że zostali rozdzieleni i co jeszcze ich czeka.

      Usuń
    2. Niki, mam pytanko.... to trochę nawiązuje do poprzednich odcinków.... Oglądałaś film "płynące wieżowce" ?

      Usuń
    3. Domyśliłam się...wiesz o co chodzi ;)

      Usuń
    4. O to pływanie pewnie, ale nie inspirowałam się tym filmem, bo nie było czym. Zapowiedzi były niczego sobie i napaliłam się na fajny film, a rzeczywistość okazał się, jak zwykle do bani i jeszcze ten koniec.Cóż nadal uważam, że polskie kino zeszło na psy, no i jeszcze ci aktorzy, nawet nie ma na kogo popatrzeć. Powinni dać do tego filmu naprawdę ładne twarze, bo gra to nie wszystko, niestety ludzie są wzrokowcami i liczy się jeszcze prezencja, i o ile nie pamiętam jak mu było na imię, ale ten z dłuższymi włosami był jeszcze całkiem do rzeczy, to ten drugi, prawie na łyso ogolony to dla mnie totalna porażka, zawiodłam się na filmie strasznie.

      Usuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*