Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

niedziela, 6 grudnia 2015

Odcinek 5




„ Często ludzie żyją innym życiem, niż tym, do którego zostali stworzeni”


Kilka dni później nadszedł dzień odjazdu. Pożegnania z Viktorią nie należały do przyjemnych, bo mała płakała i nie chciała, żebyśmy wyjeżdżali. Bill obiecał jej, że jak tylko czas mu na to pozwoli, niebawem ją odwiedzi, oczywiście w moim towarzystwie. Ja prosiłem ją, żeby była grzeczna i słuchała się taty, wtedy szybko przyjadę. Na koniec wytarłem jej łzy z policzków, po czym po prostu przytuliłem ją. Jeszcze trochę szlochała, tuląc się do mnie i zaciskając rączki na mojej koszulce, ale w końcu uspokoiła się. Bruno zawsze powtarzał, że nie rozumie, jak to się dzieje, że Viktoria w moich ramionach zawsze szybko się wycisza. Być może wyczuwała ode mnie silny charakter, dlatego tak szybko się uspokajała, a może zwyczajnie zmęczyła się już płaczem i dała sobie spokój, wiedząc, że niczego płaczem i tak nie wskóra.
W końcu, wyczarterowanym prywatnym samolotem, wróciliśmy do Niemiec.
Choć nikt nie wiedział, o co poszło mnie i Billowi, każdy doskonale widział, że nagle bez słowa wyjaśnienia wyjechałem, i teraz wszyscy patrzyli na mnie, oczekując na jakieś wyjaśnienia, które kompletnie nie przychodziły mi do głowy.
– Witamy w domu – przywitał nas Sebastian, jak tylko weszliśmy do rezydencji.
Skinąłem taktownie głową, zauważając pytające spojrzenie na jego twarzy. Choć zwykle to Bill był tym, który pierwszy szedł do swojej twierdzy, tym razem to ja uciekłem, nie mogąc dłużej znieść tych spojrzeń wyczekujących na jakieś wyjaśnienia.
– Co cię tak wywiało? Obiad już na nas czeka, a ty uciekasz? – zapytał od razu po wejściu do apartamentu.
– Widziałeś, jak patrzyli?
– Widziałem. Niech patrzą. Wyjechałeś i wróciłeś.
– Przecież oni doskonale wiedzą, że coś się stało.
– Pokłóciliśmy się, tyle wiedzą.
– Tak im powiedziałeś?
Kiwnął głową.
– I uwierzyli?
– Mało mnie to obchodzi. To jest służba, Tom i nie będą zadawać pytań.
– Tobie może nie, ale ja…
– Tobie też nie. Nie jesteś już tu pracownikiem. Co, zapomniałeś, że mnie już nie chronisz?
– Nie zapomniałem.
– No, więc nie będą o nic pytać. Na dobrą sprawę połowa tego wszystkiego co mam jest twoja.
– Nie potrzebuję tego.
– Wiem, ale to nie zmienia faktu, że to jest twoje i chcę, żebyś z tego korzystał.
– Posłuchaj, Bill, rozdzielono nas, Bóg jeden wie dlaczego. Ty żyłeś w luksusach, ja nie. I chociaż wcześniej marzyłem o tym, by być bogaczem, dziś wiem, że to mi szczęścia nie da.
– Pieniądze nie mają dać ci szczęście, tylko wygodne życie.
Westchnąłem.
– Nie zrezygnujesz, co?
– Nie.
– Umówmy się, że będę z tego wszystkiego korzystał przy tobie, ale nie stawiaj mnie w sytuacji, że nagle na moim koncie pojawi się suma, której nie będę w stanie odczytać.
Uśmiechnął się.
– Dobrze, na razie odpuszczę, ale jeszcze wrócimy do tego tematu.
Kiedy zeszliśmy do kuchni, wszyscy starali się zachowywać naturalnie. Jednak ja doskonale zauważałem sztuczność w ich zachowaniu. Nie mniej postanowiłem udawać, że tego nie widzę. Jedno trzeba było przyznać Billowi, miał na mnie zły wpływ, zaczynałem uczyć się grać od niego i o dziwo chyba wychodziło mi to nawet całkiem nieźle. Chyba miałem to we krwi, a zważywszy na to, że Bill oddał mi swoją krew, żeby ratować mi życie, z całą pewnością przekazał mi wiele innych paskudnych cech, które miały się ujawnić z czasem.
Obaj jednak mieliśmy teraz na głowie coś zupełnie innego. Chcieliśmy się dowiedzieć, dlaczego nas rozdzielono i wmówiono nam, że nie żyjemy. Cała ta mistyfikacja była zbyt grubymi nićmi szyta. Czułem, że za tym stoi jakaś grubsza afera i trzeba do tego poszukiwania podejść niezwykle ostrożnie. To, że tak nas okłamali, musiało mieć jakiś cel, bo po co mieliby rozdzielać dwoje niemowląt, które nikomu nie zagrażały? No, chyba że mieliśmy być jakimś zagrożeniem kiedy dorośniemy. Sprawa była na tyle dziwna, że postanowiliśmy z Billem działać niezwykle ostrożnie, a o tym, że wiemy, kim dla siebie jesteśmy, nie mówić absolutnie nikomu.
Z samego rana zdecydowaliśmy się zacząć od początku, właściwie od źródła – cmentarza. Obaj przecież mieliśmy groby, Bill nawet swój widział, ja mojego nie, dlatego zamierzaliśmy się wybrać, odwiedzić nasze własne groby.
Kiedy podążaliśmy główną aleją cmentarza miejskiego, czułem się jakiś podenerwowany. Bill chyba też się denerwował, bo milczał. Na skrzyżowaniu alejek zatrzymaliśmy się.
– Twój czy mój? – zapytał, zerkając na mnie.
– Chcę zobaczyć swój – odparłem krótko.
Nic nie odpowiedział, tylko ruszył w znanym sobie kierunku a ja za nim, instynktownie rozglądając się po cmentarzu. Nie obawiałem się, że ktoś może czyhać na życie Billa, w końcu wszystko się wyjaśniło i sprawa zamachów na niego została zamknięta, ale czułem, że zaczynamy grzebać w czymś, czego nie powinniśmy ruszać i obawiałem się, że teraz nie tylko jego, ale i moje życie może być zagrożone, dlatego wolałem co jakiś czas omieść wzrokiem okolice tak na wszelki wypadek.
– To tutaj – odezwał się, zatrzymując przed małym dziecięcym grobem. Był dokładnie taki sam jak ten, w którym spoczywało rzekomo jego małe ciałko.
Spojrzałem na nagrobek, stał na nim wypalony znicz, ten sam, który kupił, kiedy byliśmy na grobach tuż przed świętami, teraz już wiedziałem, gdzie go postawił. Na nagrobku widniał napis Thomas Trumper ur. 20 września 1989, zmarł 19 października 1989. „Powierzamy jego duszyczkę aniołkom, kochający rodzice i brat.” I dopisek w nawiasie „0109890620.” Gapiłem się na ten nagrobek, nie mogąc w to uwierzyć.
– Te cyfry, co one oznaczają? – spytałem. Na jego grobie były podobne, tylko z inną końcówką.
– Nie wiem, może data, kiedy zostało to wykonane czy coś albo jakiś numer ewidencyjny.
– Na twoim nagrobku też jest coś takiego, ale końcówka jest 630.
Nie mogłem tego ogarnąć. Jakim trzeba być potworem, żeby coś takiego zrobić swoim dzieciom.
– Ojciec nigdy nic ci nie mówił?
– Mówił, ale ja nigdy nie chciałem tego słuchać. Miałem do niego żal, że ciągle nie ma go w domu i nie ma dla mnie czasu, choć dobrze wiedziałem, że przecież nie robił tego specjalnie.
– Dlaczego oni nam to zrobili?
– Nie wiem, Bill i pewnie już nigdy się nie dowiemy. Nasze daty urodzenia też trzeba zweryfikować, która jest prawdziwa twoja czy moja.
– A może żadna, może urodziliśmy się w jeszcze inny dzień.
– Możliwe – przyznałem.
– A co z grobami?
– Nie wiem.
– Myślisz, że są puste?
– Bardziej obawiam się, że są właśnie pełne – rzuciłem.
– Chcesz się przekonać, jak daleko posunęli się nasi kochani rodzice?
Spojrzałem na niego. Nie sądziłem, że jest aż tak zdesperowany i żądny poznać prawdę, że skłonny jest nawet rozkopać groby, żeby się jej dowiedzieć.
– A ty chcesz? –  zapytałem niepewnie.
– Chcę znać prawdę. Jest mi już wszystko jedno, co w nich znajdziemy, trzeba skończyć w końcu z tą mistyfikacją.
– Jesteś cholernie pewny tego.
– A ty nie, Tom?
– Masz rację, też chcę wiedzieć. Za dużo tego wszystkiego.
– Zlecę ekshumację.
– Ale na pewno chcesz to wiedzieć?
– Przez 25 lat nas okłamywali, chcę w końcu wiedzieć, kim naprawdę jestem.
– Może masz rację. A co powiesz Gordonowi?
– Załatwimy to tak, że nawet się o tym nie dowie.
Czułem, że zaczynamy stąpać po bardzo cienkim lodzie. Jeśli zaczniemy drążyć i szukać wcześniej czy później Gordon się o tym dowie, a wtedy żaden pretekst nie usprawiedliwi ekshumacji grobu brata. Zacznie węszyć i w końcu się dowie, że jesteśmy braćmi, a tego, co się stanie, jak to wszystko poskłada do kupy i zrozumie, że dwóch braci dzieli jedno łóżko, wolałem nie wiedzieć.
Nie mniej jednak Bill bardzo szybko załatwił sprawę i w dniu ekshumacji, na cmentarzu oprócz grabarzy, którzy mieli rozkopać nasze groby, znajdował się także przedstawiciel państwowej inspekcji sanitarnej. Nie wiedzieliśmy do końca, co zastaniemy w środku. Bill ukrył się za ciemnymi okularami i stał w skupieniu, patrząc jak rozkopują grób. W pierwszej kolejności zaczęliśmy od tego, w którym powinno znajdować się moje ciało.
Po godzinie kopania dotarto do trumny. Była metalowa i z wierzchu wyglądała na nienaruszoną.
Kiedy cała ziemia została odgarnięta, grabarze chcieli ją już wyciągać, ale Bill powstrzymał ich.
– Otwórzcie ją – powiedział, zdejmując okulary.
– Bill… - chwyciłem go za rękę. Nie wiedziałem, czego się spodziewać. Szczerze mówiąc, tylko raz w życiu widziałem rozkładające się zwłoki i dużo nie brakowało, żebym zwymiotował. Widok był makabryczny, ale fetor jeszcze gorszy, jeszcze przez kilka dni ciągle go czułem. Obawiałem się, jak zareaguje Bill. Po 25 latach raczej rozkładającego się ciała nie zastaniemy, ale sam widok szkieletu…
– W porządku, Tom. Otwórzcie, szkoda czasu, na przewożenie.
Mężczyźni rozkręcili śruby blokujące wieko i po chwili otwarli trumnę.  Aż wstrzymałem oddech, ale w zaraz wypuściłem powietrze, nie mogąc uwierzyć w to, co znajdowało się w środku.
– Co to jest? – zapytałem.
Wyciągnęli metalową szkatułkę, podając mi ją.
– Co to ma być, sejf? – zapytał Bill, oglądając szkatułkę ze wszystkich stron.
– Na to wygląda – powiedziałem, przyglądając się szyfrowi. Nie mogliśmy uwierzyć, a jeszcze bardziej intrygujące było to, co znajduje się w środku. Jedno było pewne, nie dostaniemy się do środka bez szyfru.
– Jaki jest szyfr? – zapytał Bill.
– Nie mam pojęcia, może ten numer z płyty – rzuciłem, a Bill zaczął ustawiać kombinacje.
– Nie działa – powiedział. – Może ten, który jest na moim nagrobku – powiedział i zaczął zmieniać kombinację szyfru, ale niestety to także nie było kluczem do otwarcia sejfu.
– Czy mamy zając się drugim grobem? – zapytał jeden z grabarzy.
– Tak – odparłem. Ciekawiło mnie, co zastaniemy w drugim grobie. Być może w nim znajduje się szyfr do sejfu, chociaż nie wykluczałem, że właśnie w tym grobie będzie jakieś ciało.
Kiedy drugi grób został rozkopany, stanęliśmy przed tym samym dylematem, co wcześniej.
– Otwieramy? – zapytałem. – Wiesz, że nie muszą, ale tu mogą być czyjeś szczątki.
– Wiem. Otwieramy. Mężczyzna powoli otworzył trumnę, ale i tu tak samo, jak w poprzedniej nie było ciała, a na dnie leżał niewielki mosiężny klucz. Mężczyzna podął mi go.
– Klucz? – zdziwił się Bill. – Nim się raczej nie da otworzyć tego sejfu, więc, do czego jest?
– Nie wiem, Bill. Zabierzmy to do domu i pomyślimy na spokojnie.
Zgodził się.
– Co z grobami? – zapytał grabarz.
– Proszę je zakopać i ustawić wszystko tak jak było – zarządził Bill.
– Czyli nie będą państwo ich likwidować?
– Nie.
To była dobra decyzja, bo gdyby nagle groby przestały istnieć, jakbyśmy wytłumaczyli ich zlikwidowanie? Musieliśmy ciągnąć tę mistyfikację tak długo jak się dało, a raczej dotąd, dopóki ktoś się nie zorientuje.
Po dopełnieniu wszelkich formalności z naszym znaleziskiem wróciliśmy do domu.
Przez dwa dni kombinowaliśmy z szyfrem. Daty urodzenia i naszej śmierci, te z nagrobków także. Nawet daty naszych rodziców, dziadków, ale wszystko na nic. Jasne się stało, że nie wiedzieliśmy o naszych rodzicach właściwie nic konkretnego. Bill nigdy nie wypytywał matki o przeszłość, a ja nigdy nie chciałem z ojcem o przeszłości rozmawiać. Wszystkie jakiekolwiek próby podjęcia rozmowy ze mną zbywałem pierdołami albo tym, że muszę się uczyć, choć rzadko siadałem nad książkami. No, chyba że robiłem ściągawki na klasówkę. Robiłem dosłownie wszystko, żeby tylko nie musieć tego wszystkiego słuchać. Kilka razy zmusił mnie do wysłuchania jednej czy dwóch historii, ale nie skupiałem się na nich i niewiele pamiętam z tego, co mówił. Być może to były właśnie wskazówki. Starał się coś mi przekazać, może nie mógł powiedzieć mi tego wprost, że mój bliźniak żyje, coś przecież musiało być przyczyną, że nas rozdzielili i że wychowywaliśmy się w kompletnej niewiedzy o sobie. Na pewno nie zrobili tego, bo mieli takie widzi mi się.
Przecież to, że się odnaleźliśmy i to właściwie przez przypadek, to naprawdę cud. Dyskutowaliśmy o tym z Billem praktycznie non stop. Każdy próbował coś sobie przypomnieć. W tym momencie wszystko mogło mieć znaczenie, a to, co czuliśmy do naszych rodziców, przeplatało się od złości do totalnego niedowierzania.


9 komentarzy:

  1. Rozwaliłaś mnie. Rozdział interesujący, coraz bardziej mnie ciekawią dalsze losy bliźniaków. Mam nadzieję, że sprawa za niedługo się wyjaśni. Tymczasem życzę Ci dużo weny xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow, tego to się nie spodziewałam. Jestem coraz bardziej ciekawa co będzie dalej. Tak w ogóle to czytam twoje opowiadania od dłuższego czasu, ale nie komentuję ich. Pamiętaj, że ja tu jestem i czytam wszystko choć mogę się nie ujawniać.
    Izyk

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow... 0620 i 0630 to godzina narodzin bliźniaków- tyle się zorientowałam... Ale sejf i klucz? Mimo, że wiedziałam, że szkieletów tam nie będzie, to co znaleźli mnie bardzo zaintrygowało. Sebastian. Sebastian i mama Andy'ego... Oni muszą coś wiedzieć!

    OdpowiedzUsuń
  4. Fantastyczny rozdział, ile w nim emocji i napięcia!! Jestem strasznie ciekawa co kryje sie jeszcze w przeszłości chłopaków i kto im pomoże rozwikłać tą zagadkę.
    01.09.89 - data urodzenia bliźniaków, 06:20/6:30 - godziny, o których się urodzili. Tyle udało mi się rozkminić :D

    Pozdrawiam i życzę dużoooooo weny,
    P.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dawno sie nie odzywałam, bo nie moglam korzystać z komputera (uległ awarii) i tylko zdolalam czytac rozdziały na komórce, ale tak szczerze powiedziawszy, to tak jak dziwnie sie skonczyla pierwsza czesc opowiadania tak druga zaczela sie.. hmmm.. naprawde obiecujaco. Znow sobie wyobrazam co moze byc dalej. o dziwo intyfgujace jest to, ze oni obydwoje mieli inna date urodzin podana, tak przynajmniej zrozumialam. Musze znow sie wkrecic w Twoje opowiadanie, co prawda na bierzaco je czytam a ten odcinek przeczytalam juz wczoraj tuz po 9, ale musze znalezc cos ciekawego do czytania. "Odmozdzyc" sie troche. :D Ogolnie to zycze Ci duzo weny, bo widze, ze sama tez sie rozkrecasz, a tak to nie wiem, moze zdrowia i duzo czasu. :D Pozdrawiam, god said no.
    (Od razu przepraszam za brak kreseczek i wgl, ale moze i komputer dziala, ale cos uleglo awarii i alt mi dzialac przestal.)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,przepraszam ze zawracam glowe i pisze w ogole nie w temacie opowiadania, ale mam sprawe. Od dlugiego czasu zbieralam sie aby zalozyc bloga i dzisiaj wkoncu mi sie udalo. Mam wszystko ogarniete tylko nie wiem jak zrobic te kategorie, czy jak to tam nazwac, ze jak klikam u gory na, np. Bodyguard, to wyswietla mi sie spis wszsytkich rozdzialow. Wytlumaczylabym mi jak to zrobic? Z gory dziekuje i przepraszam, ze pisze nie w temacie opowiadania, ktore zreszta jest naprawde cudne. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiepska ze mnie nauczycielka, ale postaram się to jakoś opisać XDD
      W panelu administracyjnym musisz wejść Strony
      Klikasz w nowe strony i nazywasz ją jakoś np. Bodyguard, tak jak jest to u mnie. Jak już ją strwożysz tu będziesz mogła umieszczać zdjęcia i spis stron tak jak ja mam to zrobione. Pamiętaj, że jeśli dajesz cyfrę odcinka musisz ją poliniować, tak żeby potem ktoś po kliknięciu został przeniesiony w konkretne miejsce.
      To połowa roboty, a teraz druga połowa XDD
      Żeby przenieść się z głównej strony na taki właśnie spis, trzeba wejść w panelu sterowanie do Układ
      Tam poszukaj paska z napisem scrosscol „Strony” lub „Pages” tu konfigurujesz listę stron i edytuj go. Jak go edytujesz zaznacz ptaszkiem „Bodyguard” to ta strona, którą wcześniej stworzyłaś i gotowe, teraz powinna być widoczna na głównej stronie.
      A! I nie zapomnij wszystkiego zapisywać.
      W razie, jaki coś nie wychodziło, pisz.

      Usuń
    2. Jejku, ogromnie Ci dziękuje. Cholernie mi pomogłaś :)

      Usuń
  7. teraz to już całkiem nie ogarniam. Zastanawia mnie,do czego może służyc ten klucz. pewnie będzie otwierał coś, co ma w sobie kod do sejfu. Nie wiem nawet, o co sie zaczepić, więc takie moje gdybanie nie ma troche sensu.
    Mam wrazenie, że albo coś przegapiłam, albo jeszcze nie napisałaś czegoś istotnego, co pomoże rozwiązac całą tą popapraną zagadkę.
    Przez chwilę miałam nawet pomysł, że Nik mógłby im poimóc, ale to już tak trochę po zawodach w sumie.
    Nic mi nie pasuje do kontynuacji, więc jedyne, co mi zostało to czekać do następnego i myslec dalej.
    weny życze
    Pozdrawiam
    KOTEK

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*