Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

sobota, 19 grudnia 2015
Witajcie kochani.

Wybaczcie to  opóźnienie, nie ogarnęłam się z tym czasem jednak. Ja czuję się już dobrze, do wtorku kibluję w domu, bo muszę, więc będę miała czas napisać kolejny odcinek i dodać już w planowanym czasie. Tymczasem zapraszam was serdecznie na odcinek. Mam nadzieję, że długość wynagrodzi Wam obsuwę w czsie.

Wasza Niki



Odcinek 8




„Dro­ga do praw­dy wyb­ru­kowa­na jest paradoksami”.


– Szwajcarski Bank Narodowy? – zdziwiłem się.
– Najlepszy na świecie, a przynajmniej jeden z najlepszych.
– I co sugerujesz?
– To, że prawdopodobnie klucz, który mamy jest do jednej ze skrytek w tym banku.
– Żartujesz, prawda?
– Nie.
– I co, niby mamy teraz tam jechać?
– Daleko nie mamy.
Pokręciłem głową.
– Co ci znowu nie pasuje?
– Zbyt łatwo poszło – stwierdziłem.
– Po tym, jak tyle czasu dumaliśmy nad szyfrem, powinieneś się cieszyć, że tak szybko dostaniemy się do skrytki.
– Okaże się, ale dobrze, masz rację, daleko nie mamy.
– To co, o której jedziemy? – Bill zapalił się do tego wyjazdu, tak bardzo, że gdybym mu w tej chwili powiedział, że natychmiast, wcale bym się nie zdziwił, jakby zaczął się ubierać, a po kilku minutach spakowany czekał na mnie przed autem. Ja jednak miałem jakieś negatywne nastawienie. Zmęczyło mnie to dochodzenie. Jarałem się tym sejfem przez kilka pierwszych dni, a później zaczynała mnie nachodzić myśl, że to właściwie bez znaczenia. Najważniejsze, że się odnaleźliśmy. Czy to już takie istotne, dlaczego nas rozdzielono i utrzymywano przez tyle lat w tajemnicy przed nami swoje istnienie? Bill był inny. On zawsze chciał wszystko wiedzieć, wszystko rozumieć, mieć czarne na białym. Czasem denerwowało mnie to.
Kiedy coś nie szło po mojej myśli, zaczynałem się wkurzać i ironizować ze wszystkiego, a w skrajnych przypadkach nawet niszczyć to, co do tej pory osiągnąłem. Później oczywiście byłem wściekły jeszcze bardziej, tyle że na siebie, ale przy Billu nie było opcji, iż odpuści i zagadka będzie rozwiązana do końca, czy mi się to podoba, czy nie.
– Zjemy śniadanie i pojedziemy.
– Świetnie – przytaknął i zaczął się pakować. Ja wstałem i ruszyłem do łazienki. Oprócz kubka gorącej kawy potrzebowałem chłodnego prysznica.
Tak jak postanowiliśmy, wyruszyliśmy w drogę tuż po śniadaniu. Ciocia ani Andy nie byli zachwyceni, że tak szybko uciekamy. Andy sądził nawet, że to przez niego za to, że wczoraj w nocy nam przeszkodził, a raczej tak sądził, ale na ściemniałem mu, że dostaliśmy wiadomość i musimy jechać nieco szybciej, niż planowaliśmy. Trochę z oporami, ale uwierzył.
Drogę mieliśmy przyjemną, nie było zbyt wielkiego ruchu, a nawet zdarzały się odcinki, gdzie przez dość długi czas nie minęliśmy żadnego samochodu, uwielbiałem takie trasy.
Koło południa przekroczyliśmy granicę Szwajcarii i postanowiliśmy zjeść coś w pierwszym barze, jaki się nam nawinie po drodze. Jakiś czas później ruszyliśmy w dalszą podróż.
Kiedy dotarliśmy pod bank, słonce tak grzało, że gdyby nie klimatyzacja spłonęlibyśmy żywcem w aucie.
– No to jesteśmy – skomentowałem, parkując samochód. – Nadal chcesz tam iść?
– A ty nie? – Spojrzał na mnie zdziwiony i odpiął pas.
Wzruszyłem ramionami.
– Jak to, nie jesteś ciekawy?
– Już mi wszystko jedno.
– O co chodzi, Tom? Jeszcze wczoraj nosiło cię, aby dowiedzieć się, co jest w sejfie, a teraz jak już jesteśmy bliscy rozwiązania tej zagadki, całkiem pasujesz?
– Chciałem wiedzieć, co jest w sejfie. Już wiem, więc zaspokoiłem swoją ciekawość.
Bill westchnął.
– W tym banku prawdopodobnie jest odpowiedź, na wszystkie dręczące nas pytania, nawet te, które jeszcze nie zadaliśmy, nie jesteś tego ciekawy?
– Jakoś nie. Na jedno i tak nigdy nie uzyskamy odpowiedzi – stwierdziłem, odpinając swój pas i wsadzając komórkę do kieszeni. Wiedziałem doskonale, że cokolwiek powiem Bill mi i tak nie odpuści i zmusi mnie, bym z nim tam wszedł, więc zacząłem się już zbierać, mając nadzieję, że im szybciej wejdziemy, tym szybciej wyjdziemy stamtąd i na tym ta cała sprawa się zakończy.
– Na jakie? – zapytał ciekawy.
– Co by było, gdybyśmy się nigdy nie odnaleźli?
Zamyślił się.
– Potrafisz zdołować, wiesz? – rzucił, po czym wysiadł z samochodu a ja za nim.
– Nie mów, że nie myślałeś o tym?
– Potraktuj to jak dar od losu.
– To, że nas oszukali, to też mam potraktować jak dar od losu? – zapytałem, wkładając okulary słoneczne.
– Tom!
– Jestem po prostu szczery.
– Jesteś złośliwy. Widocznie był jakiś powód, że tak postąpili.
Pokręciłem głową, otwierając bagażnik i szukając butelki z wodą. Bill jednak nic więcej już nie powiedział, doskonale mnie już poznał i wiedział, że najlepiej moje złośliwe uwagi przemilczeć.
Napiłem się i zamknąłem samochód.
– No, to co chcesz tam iść, czy wracamy do Niemiec?
– Chcę – odparł.
– No to prowadź – odparłem, wlokąc się za nim.
Kiedy weszliśmy, od razu się nami zajęto. Nawet poczęstowali nas zimnym sokiem. Bill pokrótce przedstawił sytuację, ujmując to mniej więcej tak, że nasi rodzice zostawili tu dla nas jakąś skrytkę i że chcemy się do niej dostać. Po sprawdzeniu danych, ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu okazało się, że figurujemy na liście, jako jedyne upoważnione osoby do otwarcia skrytki. Bill aż ściągnął okulary, zerkając samemu w ten komputer. W końcu po wszystkich formalnościach zaprowadzono nas do skrytki. Czułem się jakiś podenerwowany.
– Mają panowie klucz?
– Tak – odpowiedział Bill, wyciągając go.
– W takim razie przedstawię panom procedurę, jak należy otworzyć skrytkę.
Obaj skinęliśmy głowami, czekając, aż wyduka całą regułkę.
– Skrytka jest zabezpieczona przed otwarciem dwoma szyframi i kluczem, który po wprowadzeniu szyfrów będzie można umieścić w zamku i otworzyć skrytkę. Bez poprawnie wprowadzonych szyfrów, nie dostaną się panowie do skrytki. Czy wszystko jest zrozumiałe?
Obaj potwierdziliśmy.
– Dobrze. W takim razie zostawię panów samych – mówiąc to, wyszedł z pomieszczenia, zamykając za sobą duże mosiężne drzwi.
– Znasz szyfr? – zapytałem Billa.
– Nie. Myślałem, że ty znasz – odparł, patrząc na mnie.
– A niby skąd?
– Może to ten sam co do sejfu – rzucił Bill.
– Wątpię, ale wbijaj.
Bill zaczął majstrować przy szyfrach, ale szybko się okazało, że nie pasuje. Prychnąłem, to było bez sensu.
– Co? – odezwał się Bill, widząc moją reakcję, a ja podszedłem do czegoś, co zapewne służyło za stół i u usiadłem sobie.
– Jeśli sądzisz, że będziemy znowu tu siedzieć i dumać nad szyfrem przez następne dwa tygodnie, to mówię ci, że za pięć minut ja stąd wychodzę. Mam to gdzieś, co znajduje się w środku.
– Tak szybko rezygnujesz?
– Mówię ci, że to nie ma znaczenia.
– Nie chcesz wiedzieć, co przekazali nam rodzice?
– Już nie.
– Ale ja chcę.
– Po co? Co to zmieni?
– Chcę zrozumieć.
– A czego nie rozumiesz? Rozdzielili nas. – Dla mnie pewne rzeczy były oczywiste i nie widziałem sensu doszukiwania się drugiego dna.
– Widocznie mieli powód.
– Może i tak, ale nie rozumiem, jaki trzeba mieć powód, żeby kazać nam myśleć, że nie żyjemy. Mało tego zakopać w dwóch grobach trumny a do tego postawić jeszcze nagrobki jakby faktycznie były tam pochowane ciała. To jest dla mnie chore.
– Też tego nie rozumiem i właśnie, dlatego chcę się dowiedzieć.
– Bez sensu. Ty naprawdę lubisz cierpieć. Mało ci jeszcze?
– Nie wyjdziemy stąd, dopóki niedostane się do środka, koniec tematu, Tom! – powiedział podniesionym tonem głosu, a kiedy do tego dodawał jeszcze moje imię na końcu, wiedziałem, że nie ustąpi.
– No to powodzenia – rzuciłem, wyciągając komórkę z kieszeni z zamiarem pogrzebania sobie w tym czasie w Internecie, ale jak tylko zerknąłem na wyświetlacz, okazało się, że w tej metalowej puszce nie mam zasięgu. Przekląłem tylko pod nosem i schowałem telefon do kieszeni, a Bill wciskał już którąś z kolei kombinację cyfr.  Jedno było pewne, długość szyfru była o cztery cyfry dłuższa, niż ta na naszym małym sejfie, więc to chyba nie chodziło o żadną datę.
– Co już wklepałeś? – zapytałem, zeskakując ze stołu.
– Nasze daty urodzenia. Rodziców też.  Śmierci też, ale nie pasuje.
– Śmierci mogłeś sobie podarować – rzuciłem.
– Dlaczego?
– Jeśli umieścili to tu razem, to skąd mogli wiedzieć, kiedy umrą?
– Fakt, nie pomyślałem o tym.
– Poza tym to i tak zły trop.
– Dlaczego?
– Jaką kombinację wbijasz? Przecież, nawet jeśli wpiszesz całą datę zabraknie ci czterech cyfr, więc co jeszcze wpisujesz?
– Godziny urodzenia.
Aż mnie na moment zatkało.
– Znasz te wszystkie godziny na pamięć? – Zaskoczył mnie.
– Tak, a co?
Pokręciłem głową.
– Za wiele tego nie ma – dodał z takim wyrazem, jakby to on był zdumiony, że to ja nie byłem w stanie zapamiętać tych kilku liczb.
– Dziadków próbowałeś?
– Tak.
– A Gordona?
– Nie.
Wklepał pospiesznie, ale znowu nic.
– Jezu, że też ja się zawsze dam na coś takiego namówić – skomentowałem, wbijając samemu kilka dat, jakie przyszły mi do głowy, ale na darmo.
Siedzieliśmy tam już godzinę i skończyły się nam pomysły.
– Wiedziałem, że tak właśnie będzie – skomentowałem.
– Pewnie znowu o czymś nie pomyśleliśmy.
– Tylko, o czym?
– Na naszych nagrobkach były cyfry w nawiasie, pamiętasz?
– Tak.
– Pamiętasz je? – zapytał. Te cyfry akurat pamiętałem  bardzo dobrze.
– Tak. Sądzisz, że to są daty?
– Nie wiem, to może być przypadkowy ciąg liczb, ale chyba można sprawdzić. 
Bill westchnął.
– Zawsze możemy przyjechać tu innym razem. I tak nikt oprócz nas nie otworzy tego.
– Zwariowałeś? – oburzył się. – Nie zmrużyłbym oka, wiedząc, że tu coś jest, a ja się nie mogłem dostać.
– No przykro mi, Bill, ale tego sejfu raczej do domu nie zabierzemy.
– Nie cierpię, kiedy nie mogę czegoś rozwiązać.
– Daj spokój, to nie ważne. Chodź – powiedziałem i objąłem go za szyję, ciągnąc do siebie i przytulając. – Pojedziemy coś zjeść, poszwendamy się trochę po okolicy, może coś nam jeszcze wpadnie do głowy, to wrócimy, a jak nie to przyjedziemy tu innym razem.
Wiedziałem, że nie chce, ale zgodził się. Zabrał swoją torbę i telefon, który położył wcześniej na stole i ruszyliśmy do wyjścia. Nie wiem dlaczego, kiedy mieliśmy już wołać mężczyznę, który nas tu wpuścił, coś mnie tknęło względem tego szyfru.
– Zaczekaj – zatrzymałem Billa. Spojrzał na mnie.
– Wpisywałeś te cyfry z nagrobków?
– Tak, żadne nie pasują.
– A jak je wpisałeś ?
– Normalnie. Twoją, a później moją.
– A obie?
– On przecież nie mówił, że mają być dwie różne.
Przewróciłem oczami.
– A jaki idiota robi szyfr na te same liczby?
– Och, taki mądry teraz jesteś?
– Wbiłem kombinację, ale nie zadziałała.
– Już ją wbijałem – usłyszałem za plecami. Nabrałem głęboko powietrza, starając się uspokoić i zmieniłem kolejność, tym razem datę ze swojego nagrobka wpisując, jako drugą. Jakie było moje zdziwienie, kiedy coś szczęknęło a otwór, w który można było włożyć klucz odblokował się.
– Otwarłeś?! – Bill aż pisnął z ekscytacji.
– Daj ten klucz – powiedziałem i wsadziłem w dziurkę, otwierając skrytkę.
Drugi raz rozgryzłem szyfr, a zawsze nienawidziłem takich zagadek. Jednak gdyby nie upór Billa i jego marudzenie nigdy by mi się to nie udało. To on mnie motywował do myślenia i szukania rozwiązania. Jasne się stało, że tylko we dwóch mamy szanse odnieść sukces.
Skrytka nie była ogromna. Mieściła się w niej jakaś teczka z dokumentami i pendriv.
Bill otworzył teczkę natychmiast, wciągając głośno powietrze.
– To nasze prawdziwe akty urodzenia, zobacz, Tom.
Spojrzałem.
Tom Kaulitz urodzony 1.09.1989  o 6:20 w Lipsku.  Imię matki: Simone. Imię ojca: Jorg.
Bill Kaulitz urodzony 1.09.1989 o 6:30 w Lipsku Imię matki Simone. Imię ojca: Jorg.
Patrzyliśmy na to w osłupieniu. Nasze daty urodzenia były inne niż te, którymi posługiwaliśmy się obecnie, no i byłem starszy od Billa o 10 minut, co by się nawet zgadzało, bo wyglądał jak mój młodszy, a nie starszy brat.
Była tam też adnotacja ze szpitala, że urodziliśmy się zupełnie zdrowi. Było tam też kupę innych dokumentów, a w kopercie plik zdjęć. Nie wiem, ile w sumie tam przesiedzieliśmy, ale przeglądaliśmy te fotografie, mając mieszane uczucia. Zrozumieliśmy nagle, że oni przez cały czas wiedzieli jak radzi sobie ich drugi syn. Najwidoczniej mama wysyłała zdjęcia ojcu, a on mamie.
W końcu został nam tylko pendriv, którego zawartość mogliśmy obejrzeć jedynie w komputerze.
Spojrzeliśmy na siebie.
– Masz już dość? – zapytałem, widząc, że jego brwi od dłuższego czasu ściągnęły się w jakimś dziwnym grymasie i ani drgną.
– Zaczynam się zastanawiać, czy nie miałeś racji co do grzebania w naszej przeszłości.
– No – przytaknąłem. – Myślę jednak, że już za późno na żale. Otwarliśmy już tę puszkę Pandory i trzeba teraz z tym żyć, więc zbieraj to wszystko i wracamy do Niemiec.
Bill skinął tylko głową i zaczął wszystko pakować do torby.
Jak tylko doszliśmy do auta, wyciągnąłem z bagażnika torbę z laptopem i wsiedliśmy do auta.
– Odjedziemy gdzieś w ustronne miejsce i obejrzymy, co jest na tym pendrivie – rzuciłem, na co Bill tylko skinął głową.
Znalezienie miejsca, żebyśmy mogli spokojnie zaparkować i przejrzeć zawartość znaleziska, nie była trudna. Co chwilę trafiał się jakiś zjazd i ustronne zupełnie bezludne miejsce, które się świetnie nadawało.
– Tu jest dobrze – powiedział Bill, kiedy dojechaliśmy do jednego ze zjazdów. Włączyłem kierunkowskaz i zjechałem, parkując całkiem z boku, tak żeby nikomu innemu nie tarasować drogi.
– Jesteś gotowy? – zapytałem, wyciągając z torby laptopa.
– Nie, ale czy to ma znaczenie?
– Nie ma – odparłem. – Daj tego pendriva.
Kiedy go wsadziłem, okazało się, że jego zawartość to tylko jeden, ale dość duży plik, który okazał się nagraniem video.
– To jakieś video – rzuciłem.
– Możesz je włączyć?
– Tak, tylko nie wiem, czy to jest dobry pomysł, żebyśmy go oglądali.
– Boisz się? – zapytał, spoglądając na mnie.
– A ty nie?
– Sam nie wiem, co czuję. Mam mieszane uczucia. Mam obawy, ale jednocześnie chcę wiedzieć, co to jest.
– No dobra, skoro już tak daleko zaszliśmy, głupio by było tego nie obejrzeć – stwierdziłem, otwierając plik.
Na monitorze pojawiła się nasza matka. Bill aż się cały spiął.

Moi kochani chłopcy, Bill, Tom, właściwie może powinnam powiedzieć panowie. Skoro oglądacie ten film, to oznacza, że Sebastian odszedł z tego świata, a raczej z waszego, bo mnie już też dawno nie ma. Mnie i Jorga.
Jak wiesz Bill, niewiele czasu mi już pozostało i nie tak chciałam, żebyście się o sobie dowiedzieli, ale nie mam czasu ani siły na to, żeby to wszystko zorganizować tak, jakbym chciała. Wybacz mi kochanie i ty Tom tak samo. Patrzysz pewnie teraz na mnie i jestem ci zupełnie obcą osobą. Wiem to i rozumiem, i nie oczekuje, że obdarzysz mnie jakimś uczuciem teraz, gdy już mnie nigdy więcej nie zobaczysz, ale nie szkodzi, wystarczy, że ja ciebie kocham, bardzo, ale to bardzo mocno. Pewnie tego nie pamiętasz, ale kiedy miałeś trochę ponad dwa latka, spotkałam się z Jorgiem, przywiózł Cię i miałam okazję potrzymać cię w swoich ramionach, nawet bawiłeś się z Billem, choć oczywiście zabierałeś mu wszystkie zabawki.

Bill się zaśmiał, a po jego policzkach popłynęły łzy. Ja zastygłem w jakimś dziwnym bezruchu, to co mówiła, było dla mnie tak ogromnym szokiem, że nie wiedziałem jak zareagować.

Jesteście pewnie zdezorientowani i źli, i czujecie się oszukani, ale wszystko, co się wydarzyło robiliśmy z ojcem dla waszego dobra.
Nie taki plan mieliśmy z Jorgiem na swoje i wasze życie, ale tak już w życiu jest, że człowiek nie jest w stanie pewnych rzeczy przewidzieć.
Z każdym kolejnym rokiem wszystko ulegało zmianie, aż dobrnęło to do chwili, kiedy wy zapewne macie już własne rodziny, dorastające dzieci albo nawet wnuki i wiadomość, że macie się nawzajem wywołała w waszym życiu ogromne zamieszanie. Wybaczcie nam i posłuchajcie, jak to było.
Skoro dostaliście się do sejfu, zrozumieliście, że wszystko miało związek z upadkiem muru berlińskiego. Czasy były niepewne i w ogóle nie przypuszczałam, że w końcu upadnie, choć już długo przed tym wydarzeniem wielu ludzi o tym mówiło.
Zaszłam w ciążę i razem z waszym ojcem byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie, kiedy dowiedziałam się, że będzie was dwóch. We dwoje będziecie dorastać, zawsze będziecie się wspierać i zawsze będziecie mieli siebie, bez względu na to, co się stanie. Jednak życie ułożyło się inaczej.
Przede wszystkim chcę, żebyście wiedzieli, kim jesteście. Dla waszego bezpieczeństwa zmieniliśmy wam daty urodzenia i nazwiska. Ty Tom masz nazwisko po ojcu, a Billowi zmieniłam na nazwisko Gordona parę miesięcy po tym, jak uciekłam z Niemiec.
Nie jesteście bliźniakami syjamskimi. Ty Tom jesteś starszy od brata o 10 minut. Urodziłeś się 1 września 1989 roku o 6,20 rano. Bill jak już powiedziałam 10 minut później. W teczce są wasze prawdziwe akty urodzenia.

Spojrzeliśmy na siebie z Billem i znowu wlepiliśmy wzrok w monitor.

Nie wiem, czego przez te wszystkie lata się dowiedzieliście, ale wasza babcia a moja mama ani mój ojciec, nie byli szpiegami, kolaborantami czy ludźmi, którzy spiskują przeciw swojemu krajowi. Zawsze byłam i pozostałam Niemką, nawet wtedy, gdy przyjęłam obywatelstwo amerykańskie, i zrobiłam to tylko za namową Gordona dla Twojego bezpieczeństwa, Bill. Wasi dziadkowie byli bardzo dobrymi ludźmi, a zamordowano ich tylko dlatego, że pomagali ludziom przedostać się na drugą stronę muru. To była cała ich wina, za którą zapłacili własnym życiem. Mieszkanie waszych dziadków uległo zniszczeniu, jak ci opowiadałam Bill, z powodu nieszczelności gazu, ale to nie było do końca tak. Cud sprawił, że akurat tamtego dnia nie poszłam jak zawsze podlać kwiatki. Zrozumieliśmy z Jorgiem, że wcześniej czy późnej zginę, że muszę zginąć, a wy razem ze mną.
To była najtrudniejsza decyzja w moim życiu, rozstanie się z mężczyzną, z waszym ojcem, którego kochałam, ale jednej nocy podjęliśmy decyzje, że zabiorę was i tą samą drogą, którą pomagali wasi dziadkowie przedostawać się innym ludziom do zachodnich Niemiec, ucieknę na drugą stronę.
Nie poszło, tak jak miało pójść. Droga, właściwie podziemny tunel, w którym przez kilkadziesiąt metrów trzeba było się czołgać były okropnie ciężkie do przejścia, zwłaszcza z dwójką niemowląt, które w zaduchu zaczęły okropnie płakać. Nie mogliśmy was uspokoić. Zawsze ty Tom byłeś spokojniejszy, nie wymagałeś tyle uwagi, a tym razem to ty narobiłeś tyle hałasu, że służby usłyszały płacz dzieci, bo Bill zawsze, kiedy ty zaczynałeś płakać, płakał razem z tobą i zorientowali się, co się dzieje. Kiedy doczołgaliśmy się do końca tunelu i pozostało 2, może 3 metry do wyjścia i wiedziałam, że pozostała nam jedynie do przepłynięcia rzeka i czeka nas wolność oraz normalne życie, jeden z funkcjonariuszy postanowił zatrzymać nas za wszelką cenę. Chwycił siekierę i zaczął uderzać w strop tunelu, chcąc, żeby się zawalił i nas wszystkich udusił. To był koszmar. Ziemia zaczęła się osuwać. Nie mogliśmy się ani wycofać, ani iść dalej. Ludzie, którzy byli wtedy z nami a którzy wyszli jako pierwsi, zaczęli odciągać funkcjonariusza. Zrobiło się straszne zamieszanie, kilku ludzi zostało przez niego zranionych, kiedy próbowano nas ratować. Wszystko działo się tak szybko, a on chciał nas tam żywcem pogrzebać. Krzyczał, żebyście zamilkli, bo wasz płacz doprowadzał go do furii i ostatni cios, jaki udało mu się zadać, zanim ktoś strzelił mu w głowę, zadał wam. Ostrze siekiery utkwiło między wami, a biały kocyk, którym byliście otuleni, zabarwił się na czerwono. Obaj przestaliście na moment płakać, a moje serce zamarło.

Zamilkła, opowiadając to, a po jej policzkach popłynęły łzy. Zerknąłem na Billa, też płakał. Mnie zaczęło coś dusić w gardle. Przełknąłem ślinę, czując, że zaczynają mnie szczypać oczy. Oderwałem na chwilę wzrok od monitora, próbując się opanować.

Przepraszam, wciąż to przeżywam. Byłam pewna, że nie żyjecie i w tym momencie byłam też pewna jednego, ja też nie chcę już żyć.
Wyciągnęli was i mnie z tego przysypanego tunelu oraz resztę ludzi, z którzy tamtego dnia uciekali razem z nami. Odwinęliśmy z Jorgiem kocyk i zobaczyliśmy, że siekiera trafiła dokładnie między wami, raniąc was na bokach, stąd wasze blizny. Niestety twoja rana Tom była głębsza, traciłeś bardzo dużo krwi i nie mogliśmy zatamować krwotoku, potrzebny był lekarz, w przeciwnym razie, zanim byśmy się przeprawili przez rzekę, wykrwawiłbyś się na śmierć. Wtedy Jorg kazał mi zabrać Billa i uciekać, a on postanowił wrócić z Tomem i ratować mu życie.
Nie byliśmy małżeństwem, a ówczesne zawirowania w kraju sprawiły, że Jorg bez problemu mógł żyć z dzieckiem i nie ściągać na siebie podejrzeń, ani domysłów, bo dziecko było tylko jedno.
Oczekiwanie na wieści, czy przeżyłeś Tom i jak się czujesz, były wiecznością. Ze zgryzoty straciłam pokarm i nie mogłam karmić już piersią, a Bill nie chciał pić krowiego mleka. Teraz myślę, że to z tęsknoty za bratem nie chciał, a nie dlatego, że mu nie smakowało. Wtedy poznałam rodzinę Gordona, to oni przygarnęli nas i zaopiekowali się głównie tobą, Bill, bo ja z rozpaczy i niewiedzy nie byłam w stanie się tobą zajmować. Dwa długie tygodnie czekałam na wieści. Gordona krewny w końcu przyniósł mi list od Jorga i zdjęcie Toma.

Spojrzałem na kopertę ze zdjęciami, którą wcześniej przeglądaliśmy.

Napisał mi, że było ciężko, ale jesteś już zdrowy i dokazujesz, tylko ciągle odwracasz się na bok i szukasz Billa.
Moja radość była przepełniona szczęściem, ale i zarazem smutkiem, bo to samo zachowanie obserwowałam u ciebie Bill. Ty też ciągle przewracałeś się w stronę, po której zwykle leżał Tom.
Odetchnęłam jednak z ulgą, że jesteście bezpieczni. Jednak zastrzelony funkcjonariusz, sprawa tunelu, wasi dziadkowie, wszystko zaczęło się skupiać na mnie i stanowić też zagrożenie dla Gordona i jego rodziny. Wtedy Gordon podjął decyzję o wyjeździe do Ameryki. Był bogaty, miał kontakty, więc bez problemu załatwił dla nas vizy i wyjechaliśmy.
Nie porzuciłam waszego ojca. Widywaliśmy się dość często. Gordon nie wiedział o tym, nie powiedziałam mu prawdy, zabrakło mi odwagi i bałam się, że się zdenerwuje i wyda mnie Niemieckiej służbie. Nie martwiłam się o siebie, tylko o ciebie Bill, dlatego postanowiłam ukryć przed nim fakt, że mam dwóch a nie jednego syna i że mężczyzna, którego nadal kochałam, został w Niemczech.
Jak wiecie, mur berliński upadł, choć nie wszystko na początku wraz z murem odeszło. Służby wschodnich Niemiec jeszcze długo próbowali mieć kontrole nad ludźmi. Przez to wszystko, co się wydarzyło, mimo że z dala od ojczyzny, wciąż żyłam z obawą o dalsze życie i o was. Czułam, że dopóki jestem daleko od Niemiec, obaj jesteście bezpieczni. Po paru latach rozłąki z mojego uczucia, jak i uczucia waszego ojca zostało tylko przywiązanie i jedyne co się dla nas liczyło to wasze wychowanie.
Widziałam cię Tom kilkanaście razy, przylatywałam do Niemiec, bo byłam ciekawa, jakim jesteś chłopcem.
Jorg widział Billa, choć pewnie tego spotkania nie pamiętacie.

– Kojarzę – powiedział Bill. – Pamiętam, jak przedstawiała mi go, mówiąc, że to znajomy z Niemiec. Ciebie Tom też pamiętam.
Aż spojrzałem na niego, bo ja niestety nie pamiętałem nic.
– Mówiłem mamie później, że chcę się pobawić z chłopcem, takim jak ja, a ona mi mówiła, że nie ma takiego samego chłopca i że sobie coś wymyśliłem, dlatego, że ciągle wpatrywałem się w każde lustro, jakie wisiało w domu. – Uśmiechnął się i spojrzał na mnie. – Teraz wiem, że szukałem ciebie.

Czasy się zmieniły, a wy dorastaliście. Zdecydowaliśmy z Jorgiem, że na wasze 18 urodziny powiemy wam prawdę. Jednak jak już wiecie, życie potoczyło się inaczej. Jorg zginał w wypadku, kiedy mieliście po 15 lat i musiałam wrócić do Niemiec, bo nie wyobrażałam sobie życia w Ameryce nie mając żadnej możliwości nadzorowania tego jak żyjesz, Tom.
To ja kupiłam wasz dom, Tom, i ten dom teraz należy do was. Ja wiem, że nie jest wiele wart, ale może, jako pamiątka będzie miał dla was jakąś wartość. Zresztą zróbcie z nim, co chcecie. Co pięć lat miał być odświeżany, a co dziesięć remontowany, więc myślę, że nie będzie w złym stanie, kiedy do niego zajrzycie. W każdym razie, chociaż do niego zajrzyjcie, to dom, w którym przyszliście na świat. Ty Bill nie znasz go praktycznie w ogóle, a Ty Tom dawno w nim nie byłeś, więc…

Bill spojrzał na mnie.
– Nie wiedziałem – powiedziałem, będąc nie mało zaskoczonym. Co prawda słyszałem, że kupiła go kobieta, ale nie miałem pojęcia, że to moja rodzona matka.

Chciałabym też was prosić, żebyście nie mieli żalu do Sebastiana, zwłaszcza ty Billy, bo Tom go w ogóle nie zna. Długo zastanawiałam się, komu mogę powierzyć swoją tajemnice. Sebastian był dobrym człowiekiem, a przede wszystkim lojalnym i umiejącym dotrzymać tajemnicy. To tyle, co chciałam wam powiedzieć.
Przepraszam, że tak wyszło, ale wszystko, co zrobiłam, było robione dla waszego dobra. Wiem, że rozdzielenie was to nie najlepszy pomysł, ale wybaczcie mi.

Odetchnęła głęboko. Widać było, że była chora. Jej poszarzała skóra i wychudzona sylwetka ewidentnie na to wskazywały. Widać też było jak wiele siły a przede wszystkim odwagi musiało ją kosztować to nagranie. Byłem w szoku, to jedno mogę powiedzieć.

Nie pozostało mi już wiele czasu, ale chcę byście wiedzieli jedno. Kochaliśmy waz z Jorgiem bardzo mocno. Zostawiamy was, ale macie jeszcze siebie. Minęło wprawdzie tyle czasu, być może pół życia już za wami, ale macie siebie. Jeśli mogę was o to prosić, bądźcie dla siebie braćmi.
Kocham was całym sercem.

Nagranie dobiegło końca. Zamknąłem laptopa, prawie rzucając go na deskę rozdzielczą i wyskoczyłem z auta. Miałem wrażenie, że się duszę. Nie sądziłem, że to nagranie tak mną wstrząśnie.
Bill wysiadł zaraz po mnie i upadł na kolana, wymiotując.
– Bill! – Podbiegłem do niego, kucając i przytrzymując go za ramiona. – Co ci jest?


6 komentarzy:

  1. Znaczne od mniej ważnego, czy tylko mi to: "jeśli mogę was o to prosić, bądźcie dla siebie braćmi" - rzuciło się w oczy? :| wydaje mi się, że to ważne będzie ale jestem słabym detektywem XD
    Rozdział .... Ciekawy. Jezum.. Wybacz ale jest po pierwszej w nocy i nie wiem co mogę napisać ;-;
    Bardzo podoba mi się Twoja twórczość, a zwłaszcza to opowiadanie :D !

    OdpowiedzUsuń
  2. No i coś czuje, że Tom pękł właśnie w tym momencie. Skończy się kochany i uległy Tomy... Tak jak koleżanka powiedziała wyżej, zdanie "bądźcie dla siebie braćmi" było kluczowe w całym tym odcinku.
    Wiedziałam, wiedziałam, że Sebastian wie! Tylko pozostaje pytanie czy zdaje sobie sprawę z tego, że drugi z bliźniaków cały czas był pod ich dachem? Teraz tylko czekać na konfrontacje z nim, bo wiem, że chłopcy nie odpuszczą. Podejrzewam, że będą się długo zastanawiać, bo w końcu będą musieli komuś wyjawić swój "mały" sekret, a przecież obiecali sobie, że nikomu nie powiedzą.
    Czy tylko mi bank Szwajcarski skojarzył się z bankiem Gringotta z Harrego Pottera?:D
    A Billowi na pewno nic nie jest, tylko emocje nim zawładnęły, tak jak Tomem, który poczuł, że zaczął się dusić :)
    Nie wiem czy będę miała okazję przeczytać nexta 23, więc życzę Ci zdrowych, radosnych i rodzinnych świąt! No i weny! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę się chłopakom sprawy zaczynają komplikować, ale uprzedzałam. A to i tak dopiero początek :D

      Usuń
  3. Kurde czytam to opowiadanie od początku i juz nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału!!
    ~Daqa

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*