Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
1 miesiąc temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
środa, 23 grudnia 2015
21:00
Witajcie kochani
Korzystając z okazji, choć nie znoszę tych wyświechtanych regułek,
no ale chyba nie da się inaczej, więc chciałbym Wam wszystkim życzyć Wesołych Świąt,
dużo prezentów pod choinką, zdrówka i wiele miłości, bo bez niej życie jest do
bani.
Zapraszam na kolejny odcinek.
Wasza Niki.
Odcinek 9
„Moralność
to prawda w pełni rozkwitu.”
– Powiedz mi, Tom, że to
wszystko mi się tylko śni – wydukał, wycierając usta.
– Ostrzegałem Cię. Od początku
miałem złe przeczucia, ale się uparłeś.
– Musimy z tym skończyć –
rzucił, a ja, choć nie pytałem, doskonale wiedziałem, co miał na myśli.
– Nie mówisz tego poważnie?
Kiwnął głową.
– Nagle moralność stała się
dla ciebie taka ważna?
– Mamy być dla siebie braćmi,
a nie kochankami.
Pokręciłem głową i wyciągnąłem z kieszeni papierosy,
odpalając jednego. Doskonale wiedziałem, że za kilka dni ochłonie i nawet nie
będzie tego tematu.
– To nagranie niczego nie
zmienia – powiedziałem.
– Zmienia wszystko.
– Gówno zmienia. Ich już nie
ma. Umarli, rozumiesz? A my żyjemy nadal.
– Ale?
– Co ale? Myślisz, że jak
matka kupiła dom, w którym się urodziliśmy i w którym mieszkałem przez ponad
połowę swojego życia, to coś zmienia? To ci mówię, że nie. Absolutnie nic.
– Nie mów tak, ona cię
kochała.
– Jasne. I pozwoliła, żebym po
śmierci ojca czuł się jak sierota. Wiesz, ile nocy przepłakałem? Udawałem przed
wszystkimi, nawet przed Andreasem, że mam to wszystko w dupie, że jestem już
dorosły i że nie potrzebuje rodziców. A w nocy, kiedy on spał, ja nakrywałem
się poduszką i płakałem tak długo, aż ze zmęczenia zasypiałem. Gdzie ona wtedy
była? Niemieckie służby nadal ją ścigały? Nie sądzę.
– Bała się.
– Czego? A! No tak,
zapomniałem, bała się przyznać Gordonowi, że w pewnym momencie leciała na dwa
fronty.
– Przestań, Tom! Jesteś nie sprawiedliwy.
– Ja jestem niesprawiedliwy?
Ja?! Nie, Bill. To nagranie, to wszystko, czego się dowiedzieliśmy, jest bez
znaczenia, rozumiesz? Jedyny problem, jaki teraz mamy to Sebastian.
Spojrzał na mnie, wstając z ziemi.
– Co masz na myśli? – zapytał,
marszcząc brwi.
– To, że teraz doskonale
rozumiem, czemu ciągle coś do mnie pił. On doskonale wiedział, że jesteśmy
rodzeństwem. I jedyny problem, jaki mamy, to co teraz z nim zrobimy.
– To znaczy? – W jego oczach
malował się strach. Nie wiem tylko, czy bał się faktu, że Sebastian wie, kim
jeszcze dla siebie jesteśmy, czy raczej tego, co ja chcę zrobić.
– On nadal żyje i ma się
całkiem dobrze.
– Tom, on na pewno nikomu nie
powie, znam go i wiem, że można mu zaufać – zaczął, nerwowo wymachując rękami.
Tym razem ja zmarszczyłem brwi.
– Nie twierdzę, że nie, ale
trzeba się zastanowić, czy po powrocie powiemy mu, że już wiemy, czy będziemy
nadal udawać.
– A ty jak uważasz, co powinniśmy zrobić?
Wzruszyłem ramionami, zaciągając się kolejny raz dymem.
– W całej tej historii jest
wiele dziur.
– Jakich dziur?
– Chociażby nagrobki. Są
postawione od dnia, kiedy wymyślili, że nas uśmiercą dla dobra sprawy, a sejf i
klucz został tam w nich umieszczony tuż przed śmiercią naszej matki lub zaraz
po, więc musiał jej ktoś w tym pomóc.
– Uważasz, że zrobił to
Sebastian?
– Jeśli jest w to zamieszany i
jako jedyny zna tajemnicę, to odpowiedź sama się nasuwa. Poza tym, gdzie są
klucze od domu? Jak mamy się tam dostać?
Bill aż wciągnął głębiej do płuc powietrze.
– Jak się zastanowię znajdę
jeszcze mnóstwo innych spraw, które dziwnie mi się wiążą z Sebastianem.
– Więc twoim zdaniem trzeba go
o to zapytać?
– Nic takiego nie
powiedziałem. Na razie tylko mówię ci, że nie umarli są dla nas problemem a
żyjący.
– Daj mi jednego – wyciągnął rękę,
prosząc o papierosa.
Odpaliliśmy jeszcze po jednym papierosie i usiedliśmy na
ziemi koło samochodu, pogrążając się w jakieś dziwnej zadumie. Nagle nagranie i
to, co znaleźliśmy w skrytce przestało być takie ważne, jak chęć ukrycia przed
całym światem naszego związku. W tej chwili miałem wrażenie, że wszyscy o nas
wiedzą i że każdy patrzy na nas z obrzydzeniem i tylko czeka, żeby nas za to
zlinczować. Najwyraźniej Bill myślał podobnie. Uśmiechnąłem się do siebie, gdy
pomyślałem o swoim dylemacie sprzed kilkunastu godzin. A jednak uzyskałem
odpowiedź na swoje pytanie. Wcześniej czy później mieliśmy się i tak dowiedzieć
o swoim istnieniu, nie było mowy, żebyśmy do końca życia żyli w przekonaniu o
tym, że jesteśmy na tym świecie sami.
Bill poderwał się na klęczki, podpierając na rękach.
– Co ci jest?
– Chyba znowu będę wymiotował.
Kucnąłem przy nim i kładąc mu rękę na plecach zacząłem
masować.
– Spokojnie, to tylko nerwy.
Oddychaj głęboko i nie myśl już o tym.
– Jak mam nie myśleć?
– Normalnie. Oddychaj głęboko.
Zrobił to, co mu kazałem.
– Lepiej? – zapytałem, uważnie
się mu przyglądając.
Skinął tylko głową, ale ciągle miał zamknięte oczy, więc
chyba nadal próbował się opanować.
Wstałem i wyciągnąłem z samochodu butelkę wody.
– Masz, napij się, zaraz
poczujesz się lepiej.
– Dzięki – spojrzał na mnie i
wziął butelkę, wstając i robiąc kilka łyków.
– Za bardzo się tym wszystkim
przejmujesz.
– Po prostu się boje, że nas
rozdzielą.
– Kto?
– Wszystko jedno.
– Przestań! To nie ciemnogród.
Nawet jeśli ktoś się dowie i nawet jeśli będzie się czepiał, to na tym to się skończy.
Jesteśmy dorośli i to nasz wybór jak żyjemy.
– Obyś miał rację, bo jeśli
mnie zostawisz, zabiję się.
Chwyciłem go za podbródek, zmuszając do spojrzenia w
oczy. Tym jednym zdaniem podniósł mi tak ciśnienie, że zacisnąłem mocno
szczękę, cedząc kolejne słowa przez zaciśnięte zęby.
– Jeszcze raz usłyszę, że odbierzesz
sobie życie, to nie ręczę za siebie.
Odepchnął moją rękę, przyglądając mi się uważnie.
– Mówię to na wypadek, gdybyś
nie wiedział, ile dla mnie znaczysz.
– Nie musisz. Uwierz mi na
słowo, że prędzej wymorduję pół Niemiec, niż pozwolę, by ktoś nas rozdzielił. –
To, co w takim razie robimy?
– Wracamy do domu.
– A co z Sebastianem?
– Mamy czas. Jak wrócimy, to
się zastanowimy, a na razie będziemy udawać, że nadal o niczym nie wiemy.
Ruszyliśmy do Niemiec. Przez całą drogę Bill odezwał się
do mnie tylko kilka razy i to dlatego, że go o coś zapytałem. Wiedziałem, że
patrzy w skupieniu na drogę, ale myślami był zupełnie gdzie indziej. To
nagranie matki okropnie nim wstrząsnęło. Mną w pierwszej chwili też, ale minęły
pierwsze emocje i ochłonąłem, i miałem gdzieś, co przyszykowali nam nasi
rodzice, jako zadość uczynienie za rozłąkę. Nie chciałem od nich niczego,
interesował mnie tylko Bill. Kochałem go i nie miało dla mnie znaczenia, że
jest moim bratem. Kochałem go miłością, jaką nie kocha się brata, a ukochanego
i tak miało pozostać.
Po kilku kolejnych godzinach dojechaliśmy do domu.
Oczywiście, jak tylko weszliśmy powitał nas Sebastian, od razu zauważając minę
Billa i posyłając mi pytające spojrzenie, kiedy Bill uciekł susami po dwa
schodki do swojej twierdzy.
– Powiedz Annie, żeby
przygotowała jakiś posiłek i leki przeciw bólowe, dla Billa. Zaraz po nie
przyjdę – powiedziałem, tłumacząc tym zdaniem jego zachowanie.
– Dobrze – odparł krótko, tak
jak w jego zwyczaju bywało i poszedł do kuchni.
Ja jeszcze wróciłem do samochodu i przyniosłem do domu
walizki, stawiając je w holu. Przez ten czas zdążyłem się już nauczyć, że
walizki mam zostawiać przy drzwiach i w żadnym wypadku samemu ich nie nosić na
górę. Nadal uważałem to za totalną głupotę, ale mieszkałem tu, więc musiałem
się dostosować, żeby już nie robić zamieszania. Poszedłem do kuchni po tacę z
jedzeniem. Anna naszykowała tego tyle, że nawet we dwóch nie było mowy, żebyśmy
to wszystko zjedli.
– Przypilnuj, żeby najpierw
coś zjadł, zanim to zażyję, inaczej zrobi mu się niedobrze.
– Okej – odparłem i zabierając
tacę, ruszyłem na górę. Wszedłem z jedzeniem, stawiając ją na ławie i
rozglądając się za Billem. – Bill? – zawołałem go, słysząc po chwili odgłos
otwierających się drzwi łazienki.
– Brałem prysznic.
– Przyniosłem jedzenie.
– Nie jestem głodny. Wezmę
tylko proszki i pójdę się płożyć, głowa mnie strasznie boli.
– Wiem. Anna przyszykowała ci
tabletki, ale najpierw zjedz coś.
Wszedł do salonu, przyglądając się tacy.
– Nie dam rady, Tom. Nie
przełknę ani kęsa.
– Przestań się tym zadręczać.
Powiedziałem ci, że to i tak niczego nie zmienia. Jedyne, co się zmieniło to
nasza świadomość o tym, kiedy są nasze prawdziwe urodziny.
– Czuję się oszukany – powiedział,
wlepiając wzrok w dywan.
A jednak. Wiedziałem, że tak się właśnie będzie czuł.
Nagle matka przestała być taka bez skazy i Bill nie bardzo wiedział, co o tym wszystkim
teraz myśleć.
– Chodź, siadaj, zjemy i
pogadamy, bo widzę, że potrzebna ci braterska rozmowa.
Znowu spojrzał na mnie, jakby przeraził się moich słów,
ale usiadł, od razu dopadając to spodeczka z tabletkami. Odepchnąłem jego rękę,
nie pozwalając mu ich wziąć.
– Zjedz coś najpierw.
Znowu popatrzył na mnie.
– Proszę – powiedziałem,
podsuwając mu talerz zupy.
– Nie zjem tyle.
– Chociaż trochę.
Odetchnął głęboko i zaczął powoli jeść.
– Posłuchaj – zacząłem,
starając się by po tej rozmowie otrząsnął się. – Pamiętam, jak ojciec
przeklinał czasy przed upadkiem muru, im naprawdę musiało być ciężko. Nigdzie
bez zezwolenia nie mogli pojechać. Ludzie żyli pod ciągłą presją i kontrolą,
pewnie dlatego mama obawiała się, żeby nic nam się nie stało. Wkurzyłem się po
tym nagraniu, ale teraz ją rozumiem. – Bill łypnął na mnie. – I chyba zrobiłbym
nawet tak samo. – Patrzył mi w oczy, uważnie sondując mnie. W tej chwili
zwyczajnie mnie nie rozumiał, a ja zawsze taki byłem. W pierwszej chwili
wybuchałem i krytykowałem, a kiedy miałem czas wszystko sobie przemyśleć, a miałem
podczas podróży do domu, często widziałem daną sytuację z zupełnie innej
perspektywy i potrafiłem przyznać się do tego, że się pomyliłem lub nie miałem
racji. Bill jednak reagował inaczej i nie było w tym nic dziwnego, bo choć
byliśmy bliźniakami i praktycznie myśleliśmy identycznie, mimo wszystko
ukształtowało nas inne środowisko.
– Gdybyśmy wiedzieli, nie
bylibyśmy kochankami – powiedział z wyrzutem. Przez moment nawet nie wiedziałem,
czy ma żal o to, że jesteśmy parą, czy raczej o to, że przez nieświadomość,
przez głupi strach rodziców wylądowaliśmy w łóżku.
– To prawda, ale gdyby nasze
życie potoczyło się inaczej, ja nigdy nie byłbym ochroniarzem, a ty na pewno
nie miałbyś tych wszystkich luksusów i czterech wielkich agencji mody. – Tłumaczyłem
mu i wydawało mi się, że to jakaś cholerna ironia, bo jeszcze nie tak dawno sam
siebie przekonywałem, że kazirodczy związek, to nic takiego. Teraz próbowałem
mu przekazać dokładnie te wnioski, do których sam doszedłem.
– Żałuję, że cię nie posłuchałem
– stwierdził.
– No nie posłuchałeś się starszego
brata w ogóle – przyznałem, uśmiechając się i próbując go jakoś rozweselić,
choć i mnie było średnio wesoło. W każdym razie moja paplanina przynajmniej
przyczyniła się do tego, że zjadł cały talerz zupy.
– Dzięki, Tom, mogłeś sobie
tego brata podarować i tak się z tym dziwnie czuję.
– Teraz dziwnie się czujesz?
Przecież wiesz już od dawna, że jesteśmy rodzeństwem.
– Wiem, ale tak jakoś –
westchnął. – Muszę to sobie wszystko przemyśleć. Możesz mi dać tego pendriva? Chciałbym
sobie jeszcze raz w samotności obejrzeć to nagranie.
Skinąłem głową i wstałem, poszukać go w torbie.
Kiedy mu go dałem, zwinął z talerzyka tabletki i ze
szklanką soku uciekł do sypialni, zgarniając po drodze swojego laptopa. Postanowiłem,
że zostawię go samego. Niech obejrzy to nagranie tyle razy, ile będzie potrzebował,
i niech sobie wszystko przemyśli. Kiedy to przetrawi, sam do mnie przyjdzie.
Tej nocy jednak spałem na
kanapie w salonie. Oprócz tego, że przyzwyczaiłem się do jego obecności w moich
ramionach i mi go brakowało, to spało mi się całkiem dobrze. Przeciągnąłem się,
czując, że ktoś mnie nakrywa kocem. Otwarłem powoli oczy, widząc, że to Bill.
– Zbudziłem cię? Przepraszam.
– Już nie spałem.
– Dlaczego nie przyszedłeś do
sypialni?
– Chciałem, żebyś sobie
wszystko przemyślał w samotności.
– Myślałem, że już koniec z
nami.
Aż usiadłem na te słowa.
– Moje uczucia do ciebie jak i
poglądy na ten temat nie zmieniły się. Nie obchodzi mnie to, że jesteś moim,
bratem. Kocham cię i chce być z tobą w związku.
– Ja ciebie też. – I w końcu
odkąd się dowiedzieliśmy całej prawdy, pocałował mnie w usta.
– Um – mruknąłem, uśmiechając
się. – Już lepiej. Jeszcze tylko zajmę
się twoimi potrzebami i wszystko wróci do normy.
– Na razie zajmij się lepiej swoimi
potrzebami – zerknął na moje krocze.
Złapałem go za rękę i pociągnąłem, przewracając na kanapę
i siadając na nim okrakiem.
– Ty się nimi zajmij. Lubię,
kiedy go dotykasz – wypaliłem, kładąc jego rękę na swoim nabrzmiałem członku.
– Och – jęknął, a do
apartamentu wszedł Sebastian, momentalnie sprawiając, że zastygliśmy w
bezruchu. Jedno było pewne, musieliśmy coś z nim zrobić, bo sama świadomość tego,
że on wie sprawiała iż obaj dziwnie na niego reagowaliśmy i już wiedzieliśmy,
że na dłuższą metę nie przejdzie udawanie, że niczego nie wiemy.
– Dzień dobry – powiedział, stawiając
tacę z jedzeniem na ławie. – Przyniosłem śniadanie – powiedział, bacznie się
nam przyglądając. – Życzę smacznego – odparł, zabierając tacę, którą
przyniosłem tu wczoraj.
– Dziękuję – wydukał Bill, spychając
mnie z siebie.
Usiedliśmy do śniadania, znowu milcząc.
– Nie dam rady, Tom – bąknął, mając
na myśli Sebastiana.
– Widzę. Jak go zobaczyłeś, cały
się spiąłeś.
– Musimy coś z tym zrobić i to
jak najszybciej.
– Coś zrobić? A co ty chcesz
zrobić? Jedyne, co możemy zrobić w tej sytuacji, to z nim porozmawiać.
– A co jeśli nie będzie nas
krył?
– To go zastrzelę – walnąłem pierwsze,
co przyszło mi do głowy, ale nigdy bym nie zabił człowieka z premedytacją.
Nawet wtedy, gdy ochraniałem kogoś i strzelano do mnie, nigdy nie mierzyłem tak,
by oddać strzał i kogoś zabić, a mógłbym bez najmniejszego problemu z moimi zdolnościami,
ale gdy zobaczyłem minę Billa, od razu zrozumiałem, że w ogóle nie chwycił
żartu. – Żartuje oczywiście. Mam nadzieje, że nie wziąłeś tego serio.
– Wziąłem.
Pokręciłem głową z niedowierzania. Przez tę durną
sytuację Bill kompletnie stracił poczucie humoru. Zachowywał się zupełnie tak,
jakby ktoś mu umarł i był teraz w żałobie, wszystko było na poważnie i nie było
mowy o choćby wpleceniu w rozmowę jakieś luźnej uwagi, nie mówiąc już o żarcie.
– Mówiłeś, że znasz Sebastiana
i że on na pewno nie wyda naszej tajemnicy, więc trzeba mu powiedzieć jak jest
i tyle.
– Nie wiem, czy taki rodzaj tajemnicy,
to dla niego nie jest zbyt wiele – oznajmił.
Rozłożyłem bezradnie ręce.
– To ty go znasz lepiej.
– Dziękuję ci za pomoc.
– Nie złość się, jeśli o mnie chodzi,
możemy z nim pogadać nawet zaraz.
Bill spojrzał na mnie, mając tak wielkie oczy, iż już
nawet nie potrzebowałem, żeby mi odpowiadał. Doskonale widziałem po jego minie,
że nie jest gotowy na tę rozmowę.
– Może nie zaraz, ok? –
wydukał.
– Jak chcesz – odparłem.
Decyzję o terminie rzekomej rozmowy postanowiłem pozostawić Billowi. Na pewno
było mu ciężej podjąć taką rozmowę z uwagi, że dla niego Sebastian znaczył
więcej niż dla mnie. W końcu mieszkał z nim przez tyle lat, nie wspominając już
tego, ile razy Sebastian zajmował się nim, gdy ten był chory, czy zwyczajnie
zalany w trupa, jak sam opowiadał. Jednak, nie można było tej decyzji
przeciągać w nieskończoność i Bill doskonale o tym wiedział.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
Więc na początku chciałabym Ci życzyć spokojnych świat spędzonych w milej atmosferze z ludźmi, których kochasz oraz dużo zdrowia w nowym roku.
OdpowiedzUsuńOdnośnie Twojego opowiadania, chciałabym przyznać się, że pomimo, iż się nie odzywam zbyt często to nadal śledzenia Twoje opowiadanie, które z odcinka na odcinek nadal ma jakiś taki polot, który sprawia, że chce się do niego wrócić nie tylko z przyzwyczajenia. Ciągle nie wiem jak może się to opowiadanie skończyć, aczkolwiek coś (może błędnie) karze mi myśleć, że niebawem się skończy. Chłopaki niebawem - tak mi się wydaje, że dowiedzą się wszystkiego i rozwiążą tajemnicę rodzinne.
Cały czas nie mogę zrozumieć, po co te wszystkie intrygi i kto je uknuł, rozumiem, że wszystko jest zrobione po to, by chronić chłopaków ale nadal nie rozumiem dlaczego i po co matka tłumaczy im się na filmie zamiast np. Nie napisze listu. Wydaje mi się, że to mniej boli. Hmmm. Ciągle mi nie daje spokoju również Sebastian, wydaje się on jedyną osoba, która potrafi rozwiązać wszystkie zagadki ale siłą rzeczy nie ufalabym mu zanadto. No nie wiem. Nadal czekam na rozwiązanie wszystkich zagadek i nadal nie mogę wyjść z podziwu Twoich chęci i wyobraźni.
No nic. Niebawem znów tu zaglądne po to, by przeczytać kilka Twoich słów, a tymczasem ją się żegnam i życzę jeszcze raz spokojnych, wesołych świąt.
Pozdrawiam, god said no.
Dziękuję za życzenia.
UsuńCo do opowiadania zapewniam Cię że to nie koniec, o nie. Wyjaśnienie sprawy ich rozdzielenia, to drobnostka przy tym co będzie dalej :)