Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
1 miesiąc temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
sobota, 9 stycznia 2016
21:13
Odcinek 13
„Dzisiaj jest pierwszym dniem reszty twojego życia.”
Nie wiem, jaką decyzję chciał podjąć Tom, ale dla mnie, dla nas Viktoria
była szansą, jak wygrana w totolotka. Zawsze kochałem dzieci i zawsze chciałem
je mieć, najlepiej całą gromadkę, niestety wiążąc się z Tomem i zakładając, że
nasz związek będzie na całe życie, pomijając już fakt, że jako bracia będziemy
ze sobą związani i tak na całe życie, to ani ja jemu, ani on mnie dziecka nie
urodzi. Oczywiście mogliśmy posunąć się do podstępu i za odpowiednią sumę
zaadoptować jakieś, ale… no właśnie. Nigdy tego nie mówiłem Tomowi, bo było
zbyt wcześnie, żeby robić takie plany, przynajmniej dla niego, ale ja miałem to
już w zamyśle i tylko czekałem na ten odpowiedni moment, a jak na ironię
nadszedł, a raczej nadchodził szybciej, niż się spodziewałem. Viktoria została
sama, nie miała już żadnej rodziny i na chwilę obecną Tom miał ją pod swoją opieką,
więc nikt nie mógł się do nas przyczepić. Ten układ mógł trwać aż do czasu, gdy
Viktoria osiągnie pełnoletność, wszyscy by na tym skorzystali, a widziałem, że
on myślami jest zupełnie gdzie indziej.
Dziewczynka tuliła
się do mnie tak ufnie, że aż rozpierała mnie radość w sercu. Nie miałem
pojęcia, że dziecko może wnieść w życie aż tyle miłości. Pokochałem ją i to od
naszego pierwszego spotkania. Była po prostu urocza, a teraz, gdy miałem ją w
swoich ramionach, gdy ona mnie potrzebowała, nie mogłem pozwolić na to, by Tom
nawet pomyślał o oddaniu jej. Wiedziałem, że przekonanie go do adopcji będzie
trudne, on w niektórych sprawach był gorzej uparty niż ja, a Viktoria należała
właśnie do spraw, które czułem, że będzie mi najciężej przeforsować. Musiałem coś
wymyślić, musiałem sprawić by ta mała stała się dla niego najważniejszą osobą
na świecie, może nawet ważniejszą ode mnie. Czułem, że czeka mnie poważne
wyzwanie, ale postanowiłem, że nie ustąpię, nawet jeśli to będzie oznaczało, że
nasze drogi się rozejdą, bo choć ze smutkiem o tym myślałem, zdawałem sobie
sprawę, że dziecko, zamiast nas jeszcze bardziej połączyć, może nas rozdzielić.
Miałem jednak nadzieję, że tak się nie stanie. A tymczasem cieszyłem się każdą
minutą spędzoną z Viktorią, jej małymi rączkami, które zaciskała na mojej
koszuli, zapachem jej długich włosów, ciepłem jej ciała, kiedy tak zachłannie
tuliła się do mnie.
Kiedy dotarliśmy już w końcu
do domu, wszyscy byliśmy porządnie zmęczeni. Z Billem nie spaliśmy dwie doby, a
do tego zmiana czasu, to wszystko dało nam porządnie w kość. Viktoria, choć
prawie cały lot przespała w ramionach Billa, także była zmęczona i marudna.
Jedyne, co nam wszystkim teraz było potrzebne, to jakiś posiłek, prysznic i
długi spokojny sen.
Sebastian, jak
zwykle powitał nas, skupiając największą uwagę na Viktorii.
– A kim jest ta młoda dama? –
zapytał, nachylając się do niej, a ona przylgnęła tylko do nogi Billa.
– To Viktoria – odezwał się
Bill. – I zamieszka tu z nami.
– Masz piękne imię – Sebastian
nie rezygnował. Kucnął, wyciągając do niej rękę na przywitanie. – Nie bój się
kwiatuszku, tutaj nic ci nie grozi.
Mała zerknęła na mnie, czekając na moją reakcję.
Uśmiechnąłem się do niej i kiwnąłem głową, a ona od razu śmiało wyciągnęła
rączkę, witając się z nim.
Po chwili pojawił się też Gordon. Od razu Viktoria
przykuła jego uwagę.
– Wszystko w porządku? –
zapytał, zerkając przelotnie na Billa, a potem na mnie.
– Tak – odparłem, widząc, jak
mała kolejny raz chowa się za nogami Billa.
– Nie bój się. – Bill kucnął i
objął ją. – To jest mój tata.
Mała najwyraźniej obawiała się mężczyzn, a to nie wróżyło
nic dobrego.
Gordon też kucnął, przekrzywiając głowę w bok i
uśmiechnął się do niej.
– Tak, jestem tatą Billa –
zaczął bardzo łagodnie, widząc, jak wcześniej na niego zareagowała. Nie wynikałem
nawet w kwestię, że nie był biologicznym ojcem Billa, Viktoria i tak by nie
zrozumiała tego, gdybyśmy zaczęli jej to teraz tłumaczyć. – Możesz mówić do
mnie wujku.
– Chyba dziadku – wtrąciłem, a
on z obruszeniem spojrzał na mnie.
– Proszę cię, Tom, jeśli zacznie
mówić do mnie dziadku, będę się czuł jak stary dziad.
– No, pierwszej młodości już
nie jesteś – stwierdził Bill, a Sebastian się zaśmiał.
– No, dziękuje wam bardzo. Nie
słuchaj ich, mów do mnie wujku, a to będzie wujek Sebastian, zaraz poznasz
jeszcze ciocię Anię i ciocie Sonię.
Viktoria wyrwała się z objęć Billa i podbiegła do mnie,
domagając się, żebym ją wziął na ręce.
– Namieszaliście jej – stwierdziłem,
podnosząc ją. Zawsze tak reagowała, kiedy czuła się osaczona, pchała mi się na
ręce.
– Może masz rację – stwierdził
Gordon i wstał. – Na wszystko przyjdzie czas – dodał, po czym podszedł do nas.
– U Toma na rękach czujesz się bezpieczna, co? – zapytał jej, a ona objęła mnie
jeszcze mocniej za szyję, odwracając głowę w drugą stronę i próbując zniknąć.
Spojrzałem porozumiewawczo na Billa, a on chwycił Gordona
za ramię. Trumper tylko spojrzał na pasierba i kiwnął głową, że rozumie.
– Na pewno jesteście głodni i
zmęczeni. Sebastianie, powiedz Annie, żeby nakryła w jadalni.
– Nie trzeba – odezwał się
Bill. – Wszyscy zjemy w kuchni.
– W porządku. To będę u siebie
jakby co, nie chcę jej stresować jeszcze bardziej.
– Sama do ciebie przyjdzie,
tylko musi się ze wszystkim oswoić – powiedział Bill.
Gordon tylko kiwną głową i na pożegnanie pomachał
Viktorii. Nie odmachała mu, ale patrzyła zanim, więc w istocie, potrzebowała
tylko trochę czasu, by się oswoić. Ruszyliśmy do kuchni. Anna i Sonia czekały
już na nas z posiłkiem. Posadziłem małą na blacie obok zlewu.
– Będzie miał ktoś coś
przeciwko, jak umyjemy tu ręce?
– Nie, oczywiście, że nie. Dam
wam mydło wpłynie – powiedziała Sonia, wyciągając z szafki butelkę.
Kiedy skończyliśmy myć ręce, zdjąłem ją z blatu i posadziłem
przy wyspie kuchennej na jednym z krzeseł.
– Te dwie panie, to twoje nowe
ciocie – powiedział Bill. – Ciocia Ania i ciocia Sonia, zapamiętasz? – zapytał,
a Viktoria tylko skinęła głową.
– Nie mówi? – zapytała mnie
Sonia.
– Mówi, jeszcze będziesz chciała,
żeby się zamknęła – wyjaśniłem.
– Ach, no co ty.
– Poważnie. Potrafi zamęczyć
człowieka pytaniami, nie? – Spojrzałam na małą, a ona na mnie i pokręciła
przecząco głową. – Potrafi, potrafi. Teraz się trochę wstydzi, więc milczy, ale
za kilka dni sama zobaczysz.
– To prawda? – Anna nachyliła
się nad nią. – Jesteś taką małą gadułą? – zapytała, robiąc przy tym słodką
minę, a Viktoria znowu pokręciła przecząco głową. – Czyli Tom kłamie?
Tym razem kiwnęła głową na tak. – A to wstręciuch jeden.
Tak myślałam, że taki aniołek jak ty na pewno jest grzeczny. – A powiedz, co
byś chciała zjeść? Mamy tu wszystko,
czego dusza zapragnie.
Viktoria spojrzała na mnie.
– No powiedz, Anna zrobi ci wszystko,
co zechcesz – zmotywowałem ją.
– Lody – odezwała się.
– Lody na kolację? – Zdziwiła
się Anna.
– Chcę lody.
– A jakie chcesz, waniliowe,
czekoladowe, truskawkowe, jakie lubisz?
– Czekoladowe.
– O nie, żadnych lodów – odezwałem
się. – Najpierw musisz zjeść kolację, a lody mogą być na deser.
Viktoria spuściła głowę.
– Tom! – Tym razem Bill się wtrącił,
ale spojrzałem na niego tak wymownie, że zrozumiał, iż ma się nie wtrącać.
– Zrób jej kanapkę z wędliną i
pomidorem.
– Nie! – Mała zbuntowała się.
Ja się jednak nie przejmowałem jej dąsami. Jak już wspominałem, przez rok męczyłem
się z nią, a zanim zrozumiałem, jak funkcjonuje umysł dziecka i jak należy z
nim postępować, dałem się namówić na lody przed obiadem, ciasto na śniadanie,
po którym zresztą się pochorowała i mnie obrzygała. Teraz jednak znałem jej
kaprysy i zagrania jak własną kieszeń, dlatego potrafiłem ją podejść i w musieć
w nią sposobem każde jedzenie.
– Jeśli nie zjesz kanapki, nie
będzie lodów. Wybór należy do ciebie.
Viktoria westchnęła.
– Zjesz? – zapytał Bill.
– Tak.
– Dobrze. Zrób jej tę kanapkę
i kakao.
– A wy co zjecie? – zapytała
Sonia, zerkając na Billa.
– Wszystko jedno, byle dużo – odparł.
Nawet tego nie skomentowałem, zresztą nie było już, czego, bo ujął to tak
dobitnie, że więcej nie trzeba było mówić.
– Wszyscy zaczęliśmy jeść.
Bill jak zwykle dużo gadał o różnych rzeczach, ale niezwiązanych z Viktorią, i
oczywiście dużo też gestykulował, a przez to, że siedziałem akurat koło niego, szturchnął
mnie w rękę, kiedy chciałem się napić herbaty i oblałem sobie spodnie.
– Kur…
– Panuj nad słownictwem – wszedł
mi w słowo.
Zacisnąłem zęby, żeby się opanować, a Viktoria zaczęła
się tak śmiać, że wszystkim udzieliła się atmosfera.
– Brawo – skomentowałem wyczyn
Billa. – Mam przez ciebie teraz mokre spodnie.
– I tak je zaraz ściągniesz,
to co za różnica.
Westchnąłem tylko.
Po kolacji z gałką lodów w wafelku udaliśmy się na górę.
Jako że nikt wcześniej nie pomyślał, żeby przygotować dla Viktorii jakiś pokój,
a raczej Bill kategorycznie zastrzegł sobie, żeby nikt tego nie robił, bo on chce
wszystko zaplanować. Postanowiliśmy, że dzisiejszą noc mała będzie spać z
nami. Łóżko było na tyle duże, że bez
problemu we trójkę mogliśmy w nim spać.
Jednak po długiej podróży i przed snem trzeba się było umyć.
Poszedłem napuścić dla Viktorii wody do wanny.
– Wykąpiesz ją? – zapytałem,
zdejmując w końcu z siebie mokre spodnie.
– Ja?
– A co w tym dziwnego, trzeba
ją przypilnować.
– Myślałem, że ona sama się wykąpie.
Spojrzałem na niego z politowaniem. Bill chciał mieć dzieci,
ale tak naprawdę nie miał pojęcia jak się nimi opiekować i co to znaczy opieka
nad dzieckiem. Sam też nie wiedziałem, do czasu, kiedy zostałem jej
ochroniarzem, dlatego byłem kategorycznie na nie, jeśli chodzi o posiadanie
dziecka.
– Daj mi spodnie dresowe, nie chcę
paradować przed nią w samych gaciach. Widziałeś, jak zareagowała na Sebastiana
i Gordona?
– Widziałem.
– No właśnie. Nawet jeśli wyparła
z siebie gwałt, to może podświadomie obawiać się mężczyzn albo pewnych
sytuacji, więc musimy na razie przy niej uważać na to, co robimy.
– Masz rację – przyznał, rzucając
mi moje dresowe spodnie.
– Viktoria, chodź się kąpać! –
zawołałem ją.
– Zaraz! – odkrzyknęła, skupiając
się na oglądaniu bajki w telewizorze.
– Zaczyna się – skomentowałem
i ruszyłem do pokoju. – Już, koniec oglądania! – Chwyciłem ją na ręce, łaskocząc
przy tym. Mała zaczęła się śmiać i wyrywać, a ja, korzystając z okazji, że
udało mi się odwrócić jej uwagę, zaniosłem ją do łazienki. – No, a teraz
zdejmuj wszystko. Zobacz, ile masz tu piany.
– Zostaniemy tu? – zapytała
nagle, ściągając niezdarnie z siebie bluzkę.
– Zostaniemy.
– Na zawsze?
– Zobaczymy.
Kiedy ściągnęła majteczki,
zobaczyłem na jej brzuchu bliznę po operacji, aż mnie zmroziło.
– No, chodź, wsadzę cię do wody.
– Chwyciłem ją pod paszki i wsadziłem do wanny, klękając obok i mocząc jej od razu
włosy. Zauważyłem kontem oka, że Bill stoi w drzwiach i się przygląda.
– Chcesz pomóc? – zapytałem, nawet
na niego nie patrząc.
– Świetnie sobie radzisz.
– Tylko dzisiaj – zaznaczyłem. – Jutro ty ją kąpiesz.
– Dlaczego?
– Bo jestem ciekawy, jak ty sobie
poradzisz.
– Uważasz, że nie dam sobie
rady?
– Zobaczymy – zerknąłem na
niego, puszczając mu oczko. – Może mam w tym ukryty cel – rzuciłem.
– Jaki?
– Nieważne.
Oczywiście, że miałem. Może, gdy obarczę go obowiązkiem
opieki nad Viktorią, wyleczy się z tej obsesji posiadania dziecka, bo na razie wpatrywał
się w małą jak w obrazek i to nic dobrego nie wróżyło.
– Głęboki wdech – zwróciłem
się do małej, a ona wstrzymała w sobie powietrze, wiedząc, że będę płukał jej
włosy. Kiedy wyciągnąłem ją z wanny zawiniętą w duży kąpielowy ręcznik,
postawiłem ją na szafce przed lustrem i zacząłem wycierać. – Daj jej ubrania – spojrzałem
na Billa, a on podał mi kupkę rzeczy. – Wkładaj tu nogę, a teraz drugą – instruowałem
ją, zakładając jej majteczki, a ona podtrzymywała się o mnie, wykonując każde
moje polecenie. Gdy już ją ubrałem, dałem jej szczotkę i postawiłem na ziemię.
– A teraz idź do Billa, niech ci uczesze włosy.
– Dobrze – odparła i pobiegła
prosto w jego kierunku.
– Tom, nie wiem, czy dam radę.
– Poradzisz sobie, ja muszę tu
trochę ogarnąć i wziąć prysznic.
Zawsze kiedy miałem okazję ją kąpać, kiedy jeszcze ją
chroniłem, a zdarzało się to dość często, to po wszystkim byłem cały mokry. Co prawda
Viktoria była już nieco starsza, ale przez to, że ją wyciągałem z wody i brałem
na ręce, byłem mokry i musiałem się teraz zająć sobą.
Bill zamknął drzwi do łazienki i zaprowadził małą do pokoju,
więc miałem chwilę dla siebie. Nie potrzebowałem jakoś specjalnie dużo czasu,
kilka minut, nie zamierzałem się wylegiwać w wannie, tylko po prostu spłukać z
siebie trudy dwóch dni. Kilka minut później wyszedłem z łazienki, lokalizując
ich w sypialni.
– Jak tam? – zapytałem, widząc,
że Bill nie dość, że dał radę rozczesać jej długie włosy, to nawet zaplótł jej
warkoczyki.
– W porządku – odparł.
– Łazienka już wolna.
– Ok.
Wymieniliśmy się.
– Dzisiaj będziesz spała z nami,
a jutro urządzimy twój nowy pokój.
– Dlaczego śpicie razem, nie ma
tu więcej łóżek? – zapytała.
– Wskakuj pod kołdrę – powiedziałem,
ignorując jej wcześniejsze pytanie.
Gdy w końcu położyłem się z Billem spać, mała już usnęła.
Wszyscy byliśmy zmęczeni. Ja czułem się, jakbym nie spał tydzień, a nie dwie
doby, byłem wypompowany psychicznie i fizycznie. Bill zgasił lampkę i poprawił
jeszcze kołdrę Viktorii.
– Dobranoc Tom – wyszeptał,
żeby nie zbudzić małej.
– Dobranoc.
Czułem, że jutro czeka mnie kolejny dzień pełen wyzwań, a
raczej urządzania z Billem pokoju dla Viktorii. Jasne było, że nie może z nami spać
cały czas i musi mieć swoje łóżko i pokój, który będzie lubiła i będzie czuła
się w nim bezpieczna. A jak już wróci do psychicznej równowagi, trzeba będzie
poszukać jej domu i ludzi, którzy pokochają ją jak własną córkę, ale na razie
nie chciałem nawet o tym myśleć, jeszcze był na to czas.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
Nie wiem czego to jest wynikiem, ale ten odcinek jest napisany troszkę słabo, albo ją znów coś namieszałam. Pomieszala się narracja Billa i Toma, w pewnej chwili jest narracja Billa, a od 'kropki' jest już narracja prowadzona przez dłuższy Toma. Wydaje mi się, że przy innych rozdziałach, gdzie zmienialas narrację robilas to delikatniej i już się pogubiłam.
OdpowiedzUsuńPonad to pomyliłaś parę razy słowa. Zamiast 'chodz' dałas 'choć' a to nie to samo, wbilo mi się jeszcze w pamięć takie słowo jak 'niesuchej ich' ale znając życie to można podciagnać pod dialekty i gwary (zawsze to mylilam) jednak według prawidłowej wymowy powinno być 'nie słuchaj ich'. Tyle z takiego mojego 'czepiania się', zdaje sobie sprawę, że umiesz pisać a to zapewne cel zamierzony i/lub wynik przemęczenia itd.
Odnośnie fabuły muszę przyznać, że nie dosyć, że Bill zachowuje się strasznie nie w porządku względem Toma, to jeszcze odczulam wrażenie, że jego zainteresowanie jak i fascynacja dziewczynka jest chora a to strasznie niewłaściwe, skoro chce być kimś w formie ojca. Strasznie dziwny odcinek. Już jako 'zboczenie zawodowe' muszę przyznać, że to jak twardo Tom trzyma nad nią rękę jest dobre, jest czas na rozpiweszczanie dzieci a jest czas na to, by jadły obiad albo szly się myć. I nie ma 'lodów' nie ma 'jeszcze jednej bajki'. I według mnie dobrze się zachowuje, zaś Bill robi największą głupotę, bo to jego rozpieszczanie i ciągły brak rozmowy z Tomem tak właściwie w końcu go zgubi.
Hahaha znów się rozpisałam.. Masakra.
Ale kończąc już
- pozdrawiam, god said no.
Wybacz, tekst jest już poprawiony, ale wytłumaczę się skąd taka masakra. Niestety mam problem z komputerem i tekst był pisany na smartfonie. Prosiłam kogoś o to, by mi ten tekst wrzucił o 21.00, a przedtem jeszcze sprawdził, bo poprawianie tekstu na komórce jest dla mnie gorzej niż tragedią, Niestety, jak widać, ani tekst nie został poprawiony, ani nawet o czasie wrzucony. Być może przesadzam, bo to tylko taka tam pisanina i ja to rozumiem, że czyta to może 5 osób na krzyż, ale już tak mam, że skoro czegoś się podejmuję to staram się to robić najlepiej jak umiem, no i szanować swoich nawet pięciu czytelników. Stało się jak się stało i mam nauczkę, żeby na przyszłość nigdy na nikogo nie liczyć, ani prosić o przysługę, jak to mi ktoś mądry kiedyś powiedział „Umiesz liczyć, to licz na siebie”, więc wybacz za te byki. Co do zachowania Billa, on po prostu pragnie uczucia. Tom mu je oczywiście daje, ale nie ma wpływu na Toma życie i to go trochę denerwuje. Viktoria jest tylko dzieckiem, bezbronnym i potrzebującym kogoś, kto wszystkiego ją nauczy i pokaże świat. Bill okropnie się do tego zapalił. Fakt, że robi to z przesadą, to już inna sprawa i Tom to widzi, ale Bill nie potrafi się opanować ze szczęścia, jakie czuje przy Viktorii. Wkrótce przekonasz się, do czego doprowadzi ta jego fascynacja dziewczynką.
UsuńA mi się rodział to słodkie jak chłopaki się małą opiekują a szczególnie słodkie jest to jak Bill jest w nią wpatrzony.:)Pozrawiam
UsuńA mi się rodział podoba*-upss xd
UsuńIle Viktoria ma lat? Przepraszam, jakoś mi to umknęło czytając tekst.
OdpowiedzUsuń5
UsuńWkurza mnie pojawienie się młodej w kich życiu... I mam nadzieję, że Tom wyperswaduje Billowi pomysł zaadoptowania jej. Ledwo się nacieszyli sobą, a już mają nie mały obowiązek na swoich barkach. Nie chce żeby stali się ckliwą, zwykłą rodzinką :( Chce rozstań, powrotów, zdrad i w ogóle :D hahaha :D
OdpowiedzUsuńW ogóle to opowiadanie jakieś takie mało twincest jest ;D Nie, że mi się nie podoba, ale mam takie wrażenie, może mylne :)
Weny!
Cierpliwości.
Usuń