Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
1 miesiąc temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
piątek, 22 stycznia 2016
21:00
Witajcie kochani
Na wstępie dziękuje Wam za komentarze, bardzo, bardzo
mocno. Kocham Was i Wasze domysły :* Przepraszam, że ostatnio w ogóle nie piszę przedmów, ale mam tyle na głowie, że jak chcę Wam coś sensownego
napisać wychodzi z tego taka porażka, że daje sobie spokój. Tymczasem chciałam
Was poinformować, że w związku z tym, iż strona wydaje.pl, na której umieściłam pliki
PDF do ściągnięcia padła i chyba już nie powstanie, przerzuciłam wszystkie pdf
na chomika i teraz nie powinno być już problemu ze ściągnięciem. Bodyguard 1
także jest już do ściągnięcia, tak że serdecznie zapraszam.
A teraz kończę te moją paplaninę i zapraszam na kolejny
odcinek. :)
Wasza Niki
Odcinek 16
„To nie wyborów się boimy, ani trudnych decyzji, a tylko
ich konsekwencji”
Tym razem to ja się uśmiechnąłem. Wiem, że może jestem
prosty w obsłudze i w większości wypadków seksem można mnie udobruchać, a nawet
przekupić, ale akurat teraz o tym nie pomyślałem i Bill mnie nieco zaskoczył.
– Mam świadomość, że ostatnio
trochę cię zaniedbuje – ciągnął dalej, najwyraźniej wychwytując moje
zainteresowanie tematem.
– Trochę, to dość mało
adekwatne określenie – stwierdziłem.
– No dobrze, bardzo cię
zaniedbuje.
– No, już lepiej.
– Ale sam rozumiesz, że w
naszej sytuacji pewne rzeczy trzeba było trochę ograniczyć.
– Ja myślę, że zamiast używać
słowa „trochę” powinieneś powiedzieć całkowicie.
– No to weź mnie – powiedział
nagle wprost. – Ale tak jak to robiłeś, zanim dorobiliśmy się dziecka.
Uśmiechnąłem się.
– Co tak nagle cię wzięło?
– Ja też czuję się zaniedbany
i uwierz mi na słowo, jestem tak samo sfrustrowany tą sytuacją, jak ty.
Tak, tymi słowami mnie kupił. Nawet nie wiem, kiedy mi
stanął, ale jak tylko zrobiłem krok w jego stronę, wyraźnie czułem, że tu już
nie pomoże uciekanie myślami, by ochłonąć, czy nawet w ostateczności ulżenie
sobie ręką. Byłem bardziej niż wyposzczony, a to oznaczało, że jak dopadnę
Billa, nie będę sobie żałował.
– Może być bardzo ostro –
rzuciłem. – Wiesz, długo mnie
przetrzymałeś i…
– Niech będzie tak ostro, jak
się da. Ja też mam swoje potrzeby.
Wpiłem się w jego usta, czując, jak mi się poddaje. Moje
ręce automatycznie zawędrowały pod jego koszulkę i sutków, podszczypując je
lekko, a potem gwałtownie zsunąłem dłoń do paska w jego spodniach. Jednym
zgrabnym ruchem, rozpiąłem go. Bill stęknął, kiedy zacząłem zsuwać z niego
spodnie. Gdy spojrzałem w dół, zrozumiałem, czemu zrobił się taki niecierpliwy.
– Nie nakręcaj się tak, bo
zaraz dojdziesz.
– Bez obawy, mam tego tyle, że
starczy na kilka razy. – Parsknąłem śmiechem. – Poważnie, nazbierało się tego
tyle, że jak się tym nie zajmiesz, rozsadzi mnie.
Pokręciłem głową, jego wyobraźnia mnie zadziwiała, bo
jakimś sposobem naprawdę odnosiłem wrażenie, że jego jądra są tak bardzo
wypełnione nasieniem, że za chwilę eksplodują.
Ściągnąłem z niego koszulkę i takiego nagiego pchnąłem na
kanapę. Rozsunął szeroko nogi, uginając je w kolanach i oblizał usta. Był w tym
niezły. Już czułem, jak zanurzam się w nim, aż po same jądra.
– No dalej, na co czekasz. Za
chwilę sam dojdziesz – spojrzał na moje krocze i pozostał już spojrzeniem w
tamtym miejscu.
– Bez obawy, mam tego tyle, że
starczy na kilka razy – odparłem dokładnie tymi samymi słowami, co on.
– Nie marnujmy tak cennego
materiału – rzucił, znowu zerkając mi w oczy i kiwając palcem, bym w końcu
zabrał się do rzeczy.
Przełożyłem koszulkę przez głowę, rzucając ją na podłogę.
Ściągnięcie spodni wraz z bielizną nie zajęło mi chyba nawet dwóch sekund. Już
miałem rzucić się na niego, prosto między jego nogi, gdy mnie powstrzymał.
– Zaczekaj – poderwał się i
zmieniając pozycje na kanapie, klęknął przede mną. Uniosłem brwi, nie mając
pojęcia, co kombinuje, a on dotknął ręką mojego członka. Przymknąłem oczy,
napawając się tym odczuciem.
– Piękny – powiedział,
przyglądając się mojemu kroczu, jakby nigdy wcześniej go nie widział. – I
wygląda tak smakowicie, że mam ochotę go zjeść – mówiąc to, przejechał językiem
po główce. Aż się wzdrygnąłem. – Chyba ci się podoba.
– Pytasz, czy stwierdzasz? –
rzuciłem, coraz mocniej starając się nad sobą zapanować. Nie wiem, jak kilka
dni postu mogło sprawić, że płonąłem żywym pożądaniem do tego człowieka, a on
najwyraźniej, zanim mi się odda zaplanował sobie trochę mnie potorturować,
chociaż akurat w tej kwestii to była najsłodsza z tortur, jaką mi fundował.
– Głośno myślę – odparł. –
Jest taki gorący i twardy. – Gdy jego dłoń przejechała po moich jądrach,
ujmując je i lekko ściskając, stęknąłem, czując jak przez całe moje ciało
przetoczyła się potężna fala podniecenia, kumulując się w podbrzuszu i
rozchodząc się impulsem do członka. – Bill zerknął mi w oczy, gdy po główce
mojego penisa pociekła kropla nasienia, zdradzając, że jestem już bardzo bliski
orgazmu.
– Jeszcze nie, Tommy.
– To przestań ściskać moje
jajka – rzuciłem złośliwie.
Uśmiechnął się i po prostu zlizał ściekającą krople.
– Umm, bardzo wyposzczony –
stwierdził. – Poznaje po smaku. Naprawdę nie robiłeś tego, nawet sam?
– Ciekawe gdzie i kiedy? –
odparłem nerwowo, gdy kolejny raz zacisnął palce na moich jądrach, tym razem
wyraźnie bawiąc się nimi.
– To może być dzisiaj naprawdę
ciekawie.
– Mógłbyś? – jęknąłem, czując,
że jeszcze chwilę, a naprawdę się spuszczę. – Uśmiechnął się. – Co cię tak
bawi?
– Twoja reakcja.
– Żebym to zaraz ja nie śmiał
się z ciebie.
– Dobra, przepraszam –
powiedział, zwalniając uścisk. – Chcesz dojść w moich ustach?
– Robisz to specjalnie?
– Co?
– Pastwisz się nade mną.
– Przecież już cię nie
dotykam.
– Ale wyjeżdżasz mi tu z
takimi tekstami, że…
Teraz dopiero wybuchł śmiechem.
– Świetnie, że to cię aż tak
bawi.
– Przepraszam – dukał, nie
mogąc się uspokoić.
– Bill!
– Śmieję się, bo ty
przynajmniej masz powód, by dojść, a ja dojdę za chwilę bez niczego. Zupełnie
jak nastolatek, który spuszcza się od samego patrzenia.
Zmarszczyłem brwi. Przez myśl przeleciało mi, że to
najpewniej wina procentów krążących w naszych organizmach, bo przecież
normalnie, mając nawet kilkudniową przerwę w seksie, nie mam problemów z
zapanowaniem nad sobą. Zanim jednak zdążyłem zagłębić się w rozmyślaniach,
poczułem jak Bill bierze mnie do ust. Odetchnąłem głośno, napawając się tym
nieziemskim odczuciem. Tylko mężczyzna zrozumie, jaka to przyjemność. Wplotłem
palce w jego włosy, przeczesując je do góry i odgarniając mu je przy okazji z
twarzy. Chciałem widzieć dokładnie jego oczy, kiedy tak zapamiętale mnie ssał,
doprowadzając prawie do szaleństwa.
– O tak… – wyszeptałem z
przyjemności, dociskając przy tym jego głowę mocniej. Czułem to, każdą komórką
mojego ciała, a on nie szczędził mi tych doznań. W pewnym momencie odepchnąłem
go od siebie. Spojrzał na mnie z niezrozumieniem.
– Połóż się – powiedziałem, na
co uśmiechnął się lekko.
– Jak mam się położyć?
– Na brzuchu.
– Lubisz mnie brać od tyłu?
– Lubię. I lubię, kiedy się
pode mną wiercisz.
– Ach tak. Wiesz, wiercę się,
bo…
– Wiem dlaczego, ale kiedy ja
jestem górą, to będziemy to robić tak, jak ja tego chcę.
Oblizał usta na moje słowa. Podobało mu się to. Jego oczy
aż się świeciły, a im bardziej pokazywałem mu swoją dominację, tym mocniej się
nakręcał. Już od dobrych kilku minut dotykał się, w ogóle nie przejmując się,
że ja to przecież widzę.
– No dalej, na co czekasz? –
ponagliłem go. Odwrócił się i położył, podkładając pod brodę poduszkę. Wpakowałem
się na kanapę, kładąc od razu na niego, aż westchnął. – Co? – zapytałem.
– Nic. Uwielbiam, jak mi to
robisz.
– Ale co?
– Wszystko.
Musnąłem ustami jego kark, obserwując, jak na jego ciele
pojawia się gęsia skórka. Obaj potrafiliśmy się nieźle nakręcać.
Seks z Billem był jak wino, im dłużej trwał, tym lepiej
smakował i chciało się więcej. Nie spaliśmy całą noc, kochając się i
odpoczywając, a w międzyczasie obdarowując się pocałunkami i czułym dotykiem, brakowało
nam tego. Tak bardzo skupiliśmy się na Viktorii, że nasz związek zszedł gdzieś
na dalszy plan, wywracając nasze życie do góry nogami, a przecież seks był dla nas
jedną z najważniejszych rzeczy. Potrzebowaliśmy go jak wody, jak tlenu, bez którego
przecież nic nie może żyć.
– Jeszcze – wyszeptał.
– Zaraz, daj mi złapać oddech
– odparłem tak samo zmęczony, jak on. – Nie masz już dosyć?
– Nie. Muszę się tobą
nacieszyć na zapas.
– Tym się nie da nacieszyć na
zapas.
– W takim razie musimy tu przyjeżdżać
częściej.
To był kolejny raz, kiedy myśleliśmy podobnie.
– Tylko żeby się w końcu nie
okazało, że będziemy tu przesiadywać całymi dniami i nocami – stwierdziłem.
– Nie wykluczam tego – rzucił,
śmiejąc się przy tym. – Tom, przecież Viktoria nam w niczym nie przeszkadza.
Traktujesz to wszystko zbyt dosłownie.
– Tak wygląda opieka nad
dzieckiem – podsumowałem.
Westchnął.
– Myślisz, że ja sobie nie
zdaję sprawy, jak to jest być, za kogoś odpowiedzialnym?
– Myślę, że nie. Nigdy nie
byłeś odpowiedzialny za kogokolwiek, oprócz siebie samego.
– Miałem kiedyś psa. I to ja z
nim wychodziłem, karmiłem i opiekowałem się nim. Nikt mnie nie wyręczał, nawet
Sebastian. No, chyba że musiałem wyjechać na kilka dni na zawody, ale to
zdarzyło się tylko kilka razy. Wiem, co to znaczy być za kogoś odpowiedzialnym.
– Pies, to nie mała dziewczynka
z bagażem doświadczeń.
Znowu westchnął.
– A tak było miło – rzucił. –
Powiedz mi szczerze, Tom, naprawdę chcesz, żeby Viktoria odeszła z naszego
życia?
Spojrzałem na niego, dlaczego musiał mi zadać akurat to
pytanie? To, na które sam nie znałem odpowiedzi.
– Widzę, że się wahasz.
Kochasz tą małą, może nawet bardziej niż ja – odpowiedział za mnie.
– Zmieńmy temat, ok? Obiecałem
ci, że dopóki nie będzie zdrowa, zostanie z nami, więc może do tego czasu nie
dyskutujmy o jej przyszłości.
Szczerze mówiąc, miałem nadzieję, że do tego czasu, Bill
mnie dosłownie zmusi, żebym zgodził się na adopcje Viktorii, chociaż znowu inna
część mnie chciała się jej pozbyć. Nie dlatego, że jej nie kochałem, ale właśnie
dlatego, że nie czułem się na siłach podjąć się opieki nad dzieckiem po
przejściach. Czułem, że nie jestem odpowiednią osobą do tego zadania. Bałem się,
że jeśli z nami zostanie, bardziej ją skrzywdzimy, niż pomożemy.
– Jak chcesz, ale uważam, że
więź, którą zbudowałeś z Viktorią jest unikatowa i jeśli to zniszczysz, będziesz
żałował tego do końca życia.
– Dzięki. Naprawdę dziękuję ci,
że mi pomagasz podjąć decyzję – rzuciłem z ironią. Robił wszystko, żeby mnie złamać
i szło mu naprawdę dobrze.
– Każdy w rezydencji powie ci
to samo.
– Jak ty to sobie wyobrażasz,
Bill?
– Co?
– Zakładając, że ją
adoptujemy, co dalej?
– Nic. Mała od przyszłego roku
musi iść do szkoły, to już naprawdę niedługo. Będzie przez pół dnia poza domem,
a drugie pół zajęta nauką lub innymi dodatkowymi zajęciami, jeśli oczywiście
zechce na jakieś chodzić, bo nie zamierzam jej do niczego zmuszać. Do tego
pozna nowe koleżanki, kolegów, jej świat nie będzie skupiał się wyłącznie na
nas, na tobie, bo widzę, że właśnie tego się boisz. Będziemy mieli mnóstwo
czasu dla siebie i swoich zajęć.
Zamyśliłem się, to co mówił Bill, miało sens.
– Zresztą uważam, że już powinniśmy
ją wysłać do zerówki.
Spojrzałem znowu na niego.
– Nie za wcześnie? – zapytałem.
– Nie. Nie chcę, żeby żyła tak
jak ja w wielkim domu otoczona tylko służbą. Chciałbym, żeby miała dużo przyjaciół
tak jak ty. Żeby miała się z kim bawić, a kiedy będzie starsza, żeby miała z
kim wychodzić na imprezy.
Podniosłem rękę, żeby przestał.
– Zaczekaj, zanim mi zaraz nie
wyjedziesz z chodzeniem na randki.
– No, do tego też z całą pewnością
dojdzie. Przyznaj, że mała jest naprawdę śliczna, będzie miała powodzenie jak nic.
– Przestań!
Bill się zaśmiał, widząc moją reakcję.
A mnie przez myśl przeleciało, że za chwilę walnie mi
jeszcze, że może jak podrośnie, to któryś z nas się z nią zwiąże albo stworzymy
miłosny trójkąt. Nie wiem, który z nas był bardziej zboczony, ale czułem, że
przy Billu odwala mi coraz bardziej.
– Tom, wyluzuj, proszę cię.
Stwórzmy jej dom, rozpieśćmy ją do szpiku kości, dajmy jej wszystko to, czego
nie mieliśmy my w dzieciństwie.
– Brakowało ci czegoś? – zapytałem
zaskoczony.
– Tak, przyjaciół. Takich,
jakich ty masz. – Spuściłem głowę. – Nie chcę cię naciskać ani się kłócić z
tobą o Viktorię. Proszę cię, żebyś przemyślał sprawę. Tylko o to cię proszę. Więcej
nie wspomnę ani jednym słowem o adopcji, dopóki sam nie zaczniesz tematu, ale
zastanów się jeszcze.
Jeszcze nie skończyliśmy dyskutować, gdy zadzwonił Billa telefon.
Spojrzał na wyświetlacz, a potem na mnie. – To z domu – rzucił, odbierając połączenie,
a mnie aż się skurczyły wnętrzności. Jeśli było wszystko w porządku, po co dzwonili?
Byłem pewny, że coś się stało. – Tak, wszystko w porządku… – odparł. – A co z Viktorią?...
Tak?... Naprawdę?... Nie mam nic przeciwko… Oczywiście… Tylko niech ktoś z nimi
wejdzie do wody, żeby się nic nie stało… I załóż im dmuchane rękawki, Viktoria
nie umie pływać… Niedługo z Tomem będziemy w domu… Tak, na obiad… Ucałuj od nas
Viktorię i powiedz jej, że ją kochamy i niedługo będziemy… Jasne. Pa…
Uśmiechał się, kiedy rozłączył połączenie.
– Co się stało? – zapytałem w
końcu.
– Nasza malutka jest bardziej szczęśliwa,
niż się tego spodziewałem.
Uniosłem brwi, oczekując wyjaśnień.
– Dzwonił Sebastian, pytał,
czy u nas wszystko w porządku, no wiesz, nie wróciłem na noc – dodał. Najwyraźniej
nie zdarzało mu się to zbyt często, a jeśli już, to chyba informował, kogo
trzeba, gdzie jest i kiedy wróci. – No i dziewczynki chciały pobawić się w
basenie, nie wiedział, czy mogą. Widzisz Tom, Viktoria ma już pierwszą przyjaciółkę,
czuje się tu dobrze, nawet nie tęskni za nami, a przecież nie widziała nas,
ciebie od wczorajszego południa. Daj jej szanse na szczęśliwe życie.
– Nie chodzi o to, że w rezydencji
byłoby jej źle. Wiem, że miałaby tam wszystko i to z nawiązką. Cały czas myślę
o nas. I nie chodzi mi teraz o seks, bo jak widać – zerknąłem na kanapę – Nie
jest problemem znalezienie miejsca. Myślę o tym, co będzie, jak się dowie, że jesteśmy
braćmi.
– A niby, jakim cudem?
– A takim, że jesteśmy do
siebie podobni. Czy ty tego nie widzisz?
– Jakoś w domu nikt się do
tego nie przeczepił.
– Jeszcze – sprostowałem. –
Jak jej to wytłumaczysz, kiedy zapyta wprost?
– O to może nas zapytać każdy,
nie koniecznie Viktoria.
– Odpowiedz mi!
– Gdybym miał myśleć takimi
kategoriami jak ty, musielibyśmy natychmiast zerwać ze sobą jakiekolwiek
kontakty.
– Ja się tylko staram
ograniczyć nam potencjalne problemy.
– Za dużo myślisz, Tom. Może kiedyś
opowiemy jej naszą historię, i to jak pomimo wszystkiego zdecydowaliśmy się być
w związku, choć nie powinniśmy.
– Jasne, a ona napisze o tym bestseller,
na podstawie którego nakręcą film.
– Nie wykluczam takiej
możliwości.
– Przestań Bill! – mówiąc to, zacząłem
się ubierać.
– Ponosi cię wyobraźnia, Tom.
Nic złego się nie stanie.
– Taki pewny tego jesteś?
– Tak.
– Ubieraj się, wracamy do
rezydencji – rzuciłem. Tak naprawdę chciałem uciąć już ten temat. Miałem burzę
myśli i to skrajnie różnych. Z jednej strony uważałem, że Bill ma rację, a z drugiej,
że nasza naiwność i miłość obróci się przeciwko nam. Zwyczajnie bałem się
spojrzeć, za powiedzmy dziesięć lat Viktorii w oczy i powiedzieć jej, że posuwam
Billa, choć on jest moim bratem bliźniakiem, bo w sumie mamy to gdzieś, że jesteśmy
rodzeństwem. Obaj chcieliśmy ją nauczyć, co jest dobre a co złe. Jakie są
zasady panujące na tym świecie i co to jest moralność, ale żeby kogoś czegoś
uczyć, trzeba samemu przynajmniej trochę w to wierzyć, a nasza moralność już
dawno przestała istnieć, przynajmniej w kwestii kazirodztwa. Mnie samemu dużo
czasu zajęło przetrawienie tego problemu. Uciekłem nawet do Meksyku, żeby sobie
to wszystko przemyśleć. Doszedłem do wniosku, że zaangażowałem się tak w ten związek
i tak bardzo kocham Billa, że właściwie mam to już w dupie, że na dokładkę jest
moim bratem, ale nie była to myśl, która pojawiła się nagle. Musiało upłynąć
wiele czasu. Musiałem wszystko przeanalizować i zatęsknić, zanim rzuciłem się
mu w ramiona i machnąłem ręką na całą resztę. – Trzeba rozejrzeć się za jakąś zerówką
dla niej – rzuciłem znienacka, zmieniając w ogóle temat.
Bill zapiął zamek w spodniach i spojrzał na mnie.
– Dobrze, poszukam jakieś – zgodził
się, nawet ze mną o tym nie dyskutując. – Masz rację, powinna zacząć się przyzwyczajać
do chodzenia do szkoły, no i poznać rówieśników.
– Właśnie – przyznałem.
– Jak wrócimy, poszukam
dobrego miejsca.
Po powrocie
do rezydencji obaj w pierwszej kolejności udaliśmy się na basen. Już w holu
było słychać śmiechy dziewczynek. Kiedy weszliśmy na basen, jedna z pracujących
tu pokojówek siedziała z dziewczynkami w wodzie, pilnując ich, żeby nic złego się
nie stało. Trochę się speszyła, widząc nas, Billa chyba najbardziej. Zważywszy
na to, że to jakby nie patrzeć był jej szef, a ona w godzinach pracy kąpała się
w basenie z dziećmi.
– Jak się bawicie? – zapytał
Bill, kucając nad brzegiem basenu.
– Dobrze. Pobawisz się z nami?
– Nie, słoneczko. Muszę popracować
trochę, ale może Tom się z wami pochlapie – spojrzał na mnie.
– Może innym razem – rzuciłem,
stojąc nad nim i zerkając na pokojówkę, która w tym stroju kąpielowym wyglądała
całkiem do rzeczy. Bill chyba się zorientował,
czemu odmówiłem, bo zerknął na mnie, a ja tylko uciekłem wzrokiem, skupiając
uwagę na Viktorii. Widziałem, że była szczęśliwa, nawet nie zwracała na nas zbytniej
uwagi, bardziej była skupiona na swojej nowej przyjaciółce i zabawie z nią niż
nami. Może Bill miał rację, może za dużo nad tym myślałem.
Zostawiliśmy dziewczynki i
ruszyliśmy na górę do twierdzy Billa. Musiałem się odświeżyć i przebrać, bo po tym
nocnym maratonie, cały się lepiłem z potu i nasienia Billa. Kolejną rzeczą,
jaką będę musiał zrobić w swoim starym domu, to zamontować jakiś piecyka, żeby można
było wziąć ciepły prysznic, bo ten, który był nie działał, a nie uśmiechało mi
się mycie w lodowatej wodzie.
Bill stracił mi się z pola widzenia, mówiąc mi tylko w
przelocie, że ma mnóstwo spraw do załatwienia i pogadamy później. Postanowiłem,
że po prysznicu położę się na chwilę. Całą noc nie spaliśmy i czułem, że same
zamykają mi się oczy. A sen, kiedy tylko przyłożyłem głowę do poduszki, przyszedł
błyskawicznie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
O tak, historia bliźniaków na pewno byłaby bestsellerem... :D
OdpowiedzUsuńTen rozdział to miód dla mojej duszy dzisiejszego dnia. Ale jak już wywnioskowałam, to niestety taka cisza przed burzą... Nie mam zielonego pojęcia, co by się teraz mogło zepsuć, zresztą jest tak dobrze i miło, że nawet nie chcę o tym myśleć. Mam tylko nadzieję, że nic przypadkiem wkrótce nie rozdziei bliźniaków...
No i w głowie wciąż mam ludzi, którzy zabili Bruno. To, że oni wrócą, to są chyba moje jedyne podejrzenia... mam ogromną nadzieję, że się mylę.
PS zapraszam na drugi rozdział na masks-and-masquerades.blogspot.com :D
Tom chyba pogodzi się z tym, żeby zaadoptować Vike. Ciesze się cholernie, bo lubię w Twc rodziny, jak mają dzieci, to w tedy takie słodkie. Jak narazie jest dobrze, a opis sexsu, no nie mogę! To było boskie, kocham po prostu wszystkie opisy. Czekam teraz na jakieś grzmoty i błyskawice. Nie lubię jak jest ciągle tak słodko, wiec czekam na gorsze ich dno :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Daisy :*
Jak można w tak wielkiej rezydencji nie znaleźć jednego zakamarka w którym można by się ukryć na chwilę przed małym dzieckiem. Jednak stary dom na coś się przydał... Długa droga przed chłopakami zanim przestawią się z tzw. dwuosobowej rodziny na trzyosobową. Przydało by mi się więcej ze sobą rozmawiać a nie tylko przegadywać o adopcje Viki. Dziewczynka i tak pewnie z nimi zostanie. pozdrawiam Klio
OdpowiedzUsuńFuck yea, mój pierwszy komentarz. No, w ciągu jakiś niecałych dwóch tygodni przeczytałam wszystko i o mój bluszczu, jesteś cudowna tak bardzo. Ale przejdźmy do konkretów.
OdpowiedzUsuńViktoria to taki słodziaczek. Jak można takiemu biednemu dziecku zrobić taką krzywdę? Coś czuję, że Bill zatroszczy się o odpowiednią karę dla tych zwyrodnialców. I mam wrażenie, że któryś z bliźniaków będzie w złym stanie w związku z tą całą szopką, ech... Ale to nie zmienia faktu, że powinni adoptować Viki. Na pewno pożrą się przez to jeszcze pierdylion razy, ale w końcu może przynieść i w uj radości! No i Tom się powoli łamie urokowi Billa, więc no... Dopuszczam jeszcze do siebie myśl, że uśmiercisz Viktorię. Jakoś tak by mi to do ciebie pasowało, bo ty lubisz wprowadzać dramaty oraz łamać nasze serduszka. A ja oczyma wyobraźni widzę jej nastoletni bunt, troskę Toma, jak Bill pomaga jej wybierać ciuchy na randkę, awwh... I to, jak wielką shipperką Toma i Billa byłaby, haha.
No cóż, rozdział cudny, niepokój się we mnie czai i nie mam pojęcie jak ja skupię się na odrobieniu matematyki...
Pozdrawiam,
wyczekująca na kolejny rozdział, An
Mega, mega, mega ! :D Mimo wszystko stoję za Tomem murem... Nie chcę by adoptowali małą... Może to straszne, ale jestem temu całkowicie przeciwna i generalnie nie potrafię się określić dlaczego... Jakoś totalnie mi to nie pasuje. Dodam, że mam wrażenie, że w jakimś najbliższym odcinku o ich pokrewieństwie dowie się jakaś najbardziej niepożądana osoba, aby tą informację posiadać... I zacznie się jazda. Nie wiem czemu, ale takie przeczucie :D
OdpowiedzUsuńWeny! :**