Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
wtorek, 26 stycznia 2016
21:00
Witajcie kochani.
Piszecie mi już takie scenariusze, dotyczące dalszej części,
że głowa mała. Jedni są zachwyceni, że mała pojawiła się w ich życiu, drudzy
nie, a jeszcze inni wyrokują, że ją uśmiercę. Cóż, dziś was na pewno zaskoczę. Zapraszam
na odcinek.
Odcinek 17
„Każdy jest kowalem swojego losu. Mimo to czasami pojawia się
w życiu coś niespodziewanego... coś do czego
nie podążaliśmy... coś co staje się przeszkodą”
Nie wiem, jak długo spałem, ale obudziłem się, czując, że
ktoś mnie całuje. Otwarłem powoli oczy, natykając się na drugą parę takich samych
oczu jak moje.
– Hej, śpiochu – przywitał
mnie.
– Hej – odparłem, przeciągając
się. – Długo spałem? Która godzina?
– No, trochę sobie pospałeś,
dochodzi dziewiętnasta. Nie wiem, co ty będziesz teraz robił w nocy.
Uśmiechnąłem się i dotknąłem jego twarzy.
– Domyśl się – rzuciłem zadziornie.
– O nie mój drogi. Ja w
przeciwieństwie do ciebie nie pospałem sobie. Jestem zmęczony i śpiący, i w
nocy zamierzam spać.
– Nie ty mi będziesz potrzebny,
tylko twoje ciało.
Prychnął, wzbudzając we mnie salwę śmiechu.
– Mieliśmy uważać, Tom. Sam
tak powiedziałeś.
– Jeśli nie będziesz krzyczał,
nie widzę przeszkód robienia tego tu w tym łóżku. Jest znacznie wygodniejsze
niż kanapa w tamtym domu.
Znowu prychnął.
– Ty specjalnie cichy też nie
jesteś.
– Kiedy mogę, wyrażam
werbalnie to, co czuję.
– No popatrz – skomentował. –
No to wyobraź sobie, że ja mam dokładnie tak samo.
– To znaczy, że dzisiejsza noc
zapowiada się bardzo interesująco – zaśmiałem się, a on popatrzył na mnie w
taki sposób, jakbym zabił mu rodzoną matkę.
– Zobaczymy – odparł, a to oznaczało,
że temat pozostaje otwarty i całkiem możliwe, że dzisiejsza noc zapowiadała się
interesująco. – Na razie może wstaniesz i zejdziesz na kolacje. Gordon wrócił
dzisiaj wcześniej, chce z nami pogadać.
– Coś się stało?
– Nie. Ale od czasu do czasu
chce z nami zjeść posiłek i zwyczajnie dowiedzieć się, co się u nas dzieje.
– Dobrze powiedziane, od czasu
do czasu – skomentowałem. Ten facet żył własnym życiem. Dom traktował jak
hotel, przychodził, wyspał się i skoro świt znowu jechał do tej swojej wytwórni.
– On kocha tę pracę.
– Tak jak ty modę – skomentowałem.
– Nigdy nie miałeś pasji?
– Miałem, mam, ale nie poświęcam
jej całego swojego życia.
– To widocznie nie jest to
wcale twoja pasja.
– Dobra, nie wnikajmy. Gdzie
Viktoria?
– W kuchni. Pomaga Annie i Soni
robić kolacje.
– Pomaga? Chyba przeszkadza.
– Chciały się nią zająć, więc nie
stałem im na drodze.
– Zwalasz odpowiedzialność na
innych, Bill.
– Nie, Tom. Nie chcę, żeby
Viktoria była uzależniona tylko od nas. Musi mieć kontakt z innymi.
– Aha.
– W przeciwnym razie, nasze życie
intymne rzeczywiście będziemy musieli przenieść do twojego byłego domu.
Zaśmiałem się.
– A więc tak to sobie wymyśliłeś.
– Nie, no żartuję, Tom. Uważam,
że to dobrze, iż mała ma kontakt z innymi. Na pewno zdarzy się nie raz sytuacja,
że będziemy musieli wyjechać gdzieś razem bez niej. Nie chciałbym, żeby poczuła
się zostawiona na pastwę losu.
– Masz rację – przyznałem.
– Kiedy spałeś, rozmawiałem z
Anną o zerówce, do której chodzi Lenka. To półprywatna placówka i chodzą tam
dzieci od zerówki do trzeciej klasy. Są
tam małe grupy, dzięki czemu każdemu dziecku poświęcona jest wystarczająca
ilość uwagi. Zapisałem ją tam. Jutro po drodze do agencji podjadę tam podpisać
wszystkie dokumenty. – Skinąłem głową. – Jeśli wszystko będzie w porządku, w poniedziałek
zawieziesz ją tam.
– Dlaczego ja?
– Bo ja w poniedziałek rano
mam konferencję w agencji i nie dam rady być w dwóch miejscach naraz. Zresztą zabierzesz
też Lenkę, Anna będzie ci wdzięczna, że odwieziesz dziewczynki razem.
– No dobra – zgodziłem się.
Jakoś nie umiałem sobie tego wszystkiego wyobrazić, ale
postanowiłem nie zaprzątać sobie głowy na zapas. Póki co skupiłem się na Billu.
Po kolacji, kąpieli Viktorii i trzech bajkach później, w końcu zostaliśmy sami.
Jednak moje nocne zabawy z Billem zakończyły się po pierwszym razie, bo
zwyczajnie zasnął mi z rozłożonymi nogami, cały spocony i umazany własnym
nasieniem generalnie mając mnie i wszystko inne gdzieś. Pokręciłem tylko głową
i wstając z łóżka, poszedłem do łazienki po ręcznik. Musiałem go trochę wytrzeć,
bo to wszystko miałbym na sobie, kiedy się do mnie przytuli. Nawet nie
zareagował, kiedy go wycierałem, ani wtedy, gdy dotykałem go między pośladkami,
był naprawdę skonany, zupełnie jak ja po południu. I gdyby zdrzemną się ze mną,
dzisiejsza noc mogłaby się jeszcze ciągnąć bardzo długo, a tak skończyło się na
tym, że on spał jak zabity, a ja krążyłem po całym apartamencie, nie mogąc
zasnąć.
Dopiero gdzieś nad ranem, jak zaczęło powoli świtać, wróciłem
do łóżka. Jak tylko się położyłem, Bill natychmiast przylgnął do mnie.
– Gdzie łazisz? – zapytał
rozbudzony.
– Byłem w kuchni, pić mi się
chciało. Śpij, jest jeszcze wcześnie.
Ułożył wygodnie głowę na mojej klatce piersiowej i zasnął,
a ja zaraz za nim.
Cały piątek i weekend minął nam w okamgnieniu. Uczyliśmy
Viktorię pływać, na razie bez rezultatów. Pojechaliśmy w niedzielę do Zoo, wyglądając
z boku, jak chodzący schemat idealnej rodziny. Żałowałem tylko, że mała nie ma
matki. Owszem jej mama umarła, jak była jeszcze bardzo mała, Viktoria prawie
jej nie pamięta, i co prawda wiele dzieci wychowuje się tylko z ojcem, przykładowo
tak jak ja, ale ciągle czułem, że lepiej by było, gdyby miała szanse mieć mamę
i tatę. Przecież to, że zaadoptowałaby ją inna rodzina, wcale nie oznaczałoby,
że nie moglibyśmy się z nią widywać.
Jednak wytłumaczenie tego Billowi było niemożliwe.
Po męczącym dniu, w końcu zagoniliśmy ją do łóżka. Jutro
czekał ją pierwszy dzień w nowej szkole. Co prawda nie będzie czuła się tam
obco, bo będzie z nią Lenka, ale nowe otoczenia i nowi ludzie na pewno sprawią,
że będzie się czuła niepewnie.
Bill, żeby mała tyle nie myślała o jutrzejszym dniu,
zaproponował Annie, żeby Lenka dzisiejszą noc spała razem z Viktorią. To był świetny
pomysł, dziewczynki się uwielbiały. Bill czytał im już chyba z czwartą z kolei bajkę
na dobranoc, a one wcale nie miały zamiaru spać.
– Jeszcze nie śpicie? – rzuciłem,
wchodząc do jej pokoju.
– Nie. Czytamy bajkę.
– Którą to już z rzędu, co? – zapytałem,
podchodząc do łóżka. – Pora spać, jutro obie będziecie niewyspane. – Zabrałem
Billowi książkę z ręki, zamykając ją i odkładając na półkę. – Daj im buziaka na
dobranoc i sio stąd – rzuciłem do niego, a Bill powstrzymując się od śmiechu, zrobił
to, co mu powiedziałem.
– Ty też – powiedziała
Viktoria, wyciągając rączki w moją stronę.
– Nie jesteś za duża, żeby cię
całował na dobranoc taki stary facet jak ja?
– Nie jesteś stary. Kocham cię,
Tom.
– No dobrze, ale po buziaku będziecie
spały, tak?
– Tak – odparły obie.
Bill się oczywiście rozczulił, kiedy jedną i drugą
pocałowałem na dobranoc w czółko. Wypchałem go z pokoju prawie na siłę.
– Idź i ani słowem mi tego nie
komentuj – powiedziałem, widząc, że chciał już wyflaczyć się ze swoimi czułościami.
– Też tak chce – powiedział,
kiedy weszliśmy do salonu.
– Co? – zapytałem, marszcząc
brwi.
– Buziaka na dobranoc.
Przekrzywiłem głowę w bok, on mnie czasami rozwalał swoimi
tekstami.
– Nie przesadzasz trochę? – Pokręcił
głową. – Ty dostaniesz znacznie więcej na dobranoc niż buziaczka w czółko –
odparłem, oblizując usta.
– To idziemy już spać? – zapytał,
a ja parsknąłem śmiechem.
Uwielbiałem te nasze dwuznaczne i dziecinne zagrywki. Im
większe głupoty wygadywaliśmy, tym bardziej mnie to kręciło. To było jak gra wstępna,
która zawsze musiała mieć ten sam finał.
Nazajutrz Bill wstał pierwszy,
zbierając się do agencji na siódmą rano. Miał umówioną konferencje, więc już od
piątej rano nie dał mi pospać, kręcąc się po całym apartamencie.
– Ja już jadę – powiedział, nachylając
się nade mną i całując mnie na pożegnanie.
– Yhym – mruknąłem, przeciągając
się.
– Zadzwonię, jak skończymy,
powiesz mi jak Viktoria zareagowała.
– Ok.
– Do później, Tom – pocałował
mnie na pożegnanie długo i namiętnie.
Jeszcze z pół godziny wylegiwałem się, trochę dosypiając.
W końcu postanowiłem wstać.
Ubrałem się i poszedłem zbudzić dziewczynki. Obie były
zaspane i nie chciały iść. Musiałem przekupić je lodami, żeby zwlec je z łóżka.
Czułem, że zaczynam ulegać nie tylko Billowi, ale i Viktorii, a to przekupienie
było najlepszym na to dowodem.
W każdym razie o wpół do ósmej wyjechałem z dziewczynkami
z posesji, kierując się pod wskazany przez Billa adres.
Dojechaliśmy na czas. Budynek był nowy, a plac zabaw z
tyłu otoczony mnóstwem zieleni. Musiałem przyznać, że podobało mi się tu.
– Zdenerwowana? – zapytałem, odwracając
się do nich.
– Nie – pokręciła głową.
– No to dobrze. To wysiadka – rozkazałem
i zabierając dokumenty i telefon wysiadłem z auta. Lenka złapała Viktorię za rękę
i pociągnęła ją w stronę grupki dzieciaków, zapewne koleżanek, przedstawiając im
Viktorię. Widziałem, że choć zachowywała dystans, lgnęła do tych dzieciaków.
Wszedłem ze wszystkimi do budynku, rozglądając się za sekretariatem.
Musiałem się w końcu pokazać dyrektorce i przedstawić jej Viktorię, bo w końcu
o nią tu chodziło. Jakaś kobieta zawołała Lenkę i ta pobiegła z grupką
dzieciaków do klasy, najwyraźniej to była nauczycielka, bo wszystkie dzieciaki
garnęły się do niej. A ja zacząłem szukać gabinetu dyrektorki.
Na szczęście pracujący tam ochroniarz wskazał mi pokój dyrektorki
i wraz z Viktorią udałem się tam.
Byłem mile zaskoczony, tak ciepłym powitaniem. Kobieta wypytała
mnie o kilka rzeczy, Bill będąc tu kilka dni wcześniej przedstawił jej sytuację
Viktorii, więc kobieta wiedziała, że mała jest po przejściach i może czasami dziwnie
się zachowywać. Zostawiłem jej swój numer telefonu, na wypadek awaryjnych
sytuacji lub gdyby z Viktorią coś złego się działo.
Wszystko wyglądało na razie pięknie. Byłem tylko ciekawy,
czy Viktoria będzie się tu dobrze czuła. Wiedziałem, że potrafi się izolować od
innych dzieci, już widziałem ją w takim stanie, zaraz jak przyjechaliśmy po nią
do Meksyku. Co prawda Lenka dodawała jej otuchy, ale gdzieś tam odczuwałem
lekki niepokój czy sobie poradzi.
– Panie Kaulitz, Viktoria
będzie w grupie razem z Lenką. Dziewczynki się polubiły i z wiadomych powodów
lepiej będzie, jak będą blisko siebie.
– Dziękuję.
– Zaprowadzę pana teraz do
klasy i przedstawię wychowawczyni, to z nią będzie pan teraz omawiał postępy w nauce
Viktorii.
– Jasne.
– To pan dziś przywiózł Lenkę?
– Tak. Czasami będę przywoził
obie dziewczynki, czy to jakiś problem?
– Nie. Mama Lenki dzwoniła do mnie
i mówiła, że pan albo pan Trumper będą ją przywozić i odwozić.
– Chciałem tu przyjść z obiema
dziewczynkami, ale jakaś nauczycielka zawołała ją i...
– Tak, zaraz pan pozna wychowawczynie
dziewczynek.
Skinąłem głową i łapiąc Viktorię za rękę ruszyliśmy
korytarzem do klasy. Kiedy doszliśmy, dyrektorka poprosiła wychowawczynię grupy
by do nas podeszła.
Młoda, długowłosa kobieta o smukłej figurze przemknęła między
grupką dzieciaków, cały czas odwracając się do nich i każąc im coś zrobić.
– Kate, chciałam ci
przedstawić pana Kaulitza i Viktorię – odezwała się, a ja zastygłem w bezruchu,
orientując się, że doskonale znam tę kobietę. To była Kate, moja Kate, ta sama,
z którą kilka lat wcześniej wiązałem swoją przyszłość. Ta, którą kochałem i z którą
chciałem mieć dzieci. Ona najwyraźniej też mnie poznała, bo patrzyła mi w oczy
tak samo zaskoczona moim widokiem, jak ja jej.
– My się już znamy – odparła,
ale wyciągnęła do mnie rękę na przywitanie.
– Tak? Nie wiedziałam.
– Chodziliśmy razem do szkoły
– dodała.
– Tak – potwierdziłem, ściskając
jej dłoń. Była piękna, jeszcze piękniejsza niż wtedy.
– A to jest Viktoria – ciągnęła
dalej dyrektorka.
– Dzień dobry, kochanie. – Kate
nachyliła się do małej, wyciągając do niej rękę. Viktoria spojrzała na mnie, czekając
na to, co powiem. Skinąłem głową, dając jej znak, że może śmiało podać jej rękę.
– Dzień dobry – odezwała się, podając
Kate rączkę.
– Słyszałam, że jesteś dobrą
przyjaciółką Lenki, to prawda? – zapytała.
– Tak.
– No to, idź do klasy, ona tam
na ciebie już czeka, a ja jeszcze tu porozmawiam.
– Dobrze – odparła, znowu zerkając
na mnie. Kucnąłem obok niej, łapiąc ją za rączki.
– Przyjadę po ciebie później, niczego
się nie bój, tu nic ci nie grozi, rozumiesz? – zapytałem, a ona tylko skinęła
głową. – To idź teraz do Lenki i bawcie się dobrze. Kocham cię – powiedziałem, dodając
jej tym otuchy i pocałowałem na pożegnanie w czółko. Viktoria objęła mnie za
szyję, mocno się przytulając na pożegnanie i pobiegła do klasy.
Wstałem i spojrzałam na Kate, uśmiechała się, ujęła ją ta
relacja między mną a Viktorią.
– To ja zostawiam pana z Kate i
wracam do swoich zajęć. Omówi pani z panem Kaulitzem plan nauki dzieci.
– Dobrze – odparła Kate.
– Do widzenia.
– Dziękuję i do widzenia –
pożegnałem się z dyrektorką, zostając w końcu z Kate sam na sam.
– Kupę lat, Tom.
– Nie wiedziałem, że tu
pracujesz.
– Od trzech lat. Zawsze
kochałam dzieci.
– Tak, pamiętam. Choć tyle
czasu minęło, wciąż jesteś tak samo piękna.
Uśmiechnęła się.
– Choć tyle lat minęło ty wciąż
wiesz jak prawić kobiecie komplementy i ją zawstydzić.
– Ach, to żaden komplement. Mówię,
jak jest.
– Za to ty się zmieniłeś
bardzo. Broda, włosy, a gdzie twoje dredy?
– Już ich nie ma, tak samo,
jak tamtego chłopaka.
Spuściła na moment głowę, doskonale wiedząc, o czym mówię.
To ona mnie zostawiła. To ona przyczyniła się to tak wielu zmian we mnie.
– Tamtej dziewczyny też już nie
ma – powiedziała. – Gdyby nie nazwisko nie poznałabym cię, chociaż twoje oczy
nadal przyciągają jak kiedyś.
Uśmiechnąłem się.
– Proszę pani, już skończyliśmy.
– Jedno z dzieci podeszło do nas.
– Już do was idę, wracaj do
grupy. – Pogłaskała chłopca po głowie i spojrzała na mnie. – Muszę wracać do dzieci.
– Jasne.
– Ale skoro teraz Viktoria
będzie tu chodzić, będzie jeszcze sporo okazji do rozmów.
– Na pewno – przyznałem.
– Nie martw się, będę ją miała
na oku.
– Dzięki. W razie czego…
– Tak, wiem, mam dzwonić.
– No właśnie.
Zaśmiała się.
– Z czego się śmiejesz?
– Wszyscy rodzice mówią to
samo.
– Staram się nie być
nadopiekuńczy, ale Viktoria wiele przeszła.
– Rozumiem. Będzie dobrze,
Tom. Viktorii będzie tu dobrze, obiecuję.
– Jeszcze raz dzięki.
– Zajęcia kończą się o czternastej
– rzuciła już na odchodne.
– Będę punktualnie.
– To do zobaczenia.
– Do zobaczenia – odparłem, przyglądając
się jej, jak odchodzi.
Coś jest w stwierdzeniu, że stara miłość nie rdzewieje.
Kate nic a nic nie straciła ze swojego uroku. Wydawało mi się nawet, że teraz
nabrała charakteru i to jej dodawało jeszcze więcej uroku. O tak, zauroczyła
mnie. Wyszedłem stamtąd, cały czas o niej myśląc. Wsiadłem do samochodu, czując
wibracje telefonu. Wyciągnąłem komórkę, zerkając na wyświetlacz, to Bill.
Odebrałem.
– Jak tam? – zapytał nawet nie
siląc się na ”Cześć, co słychać?”
– Chyba w porządku.
– Chyba?
– Nie płakała, kiedy ją zostawiałem.
Nie wiem, jak będzie za godzinę czy dwie.
– Ach, trochę więcej wiary,
Tom. Da sobie radę, nie jest tam przecież sama tylko z Lenką.
– No wiem. A ty już po
konferencji?
– No co ty, dopiero zaczęliśmy.
– To czemu dzwonisz?
– Bo byłem ciekawy. Wyszedłem
do toalety, nie mogłem się skupić na konferencji, bo ciągle myślałem, co u was.
Odetchnąłem głęboko, przeczesując włosy ręką i zerkając
we wsteczne lusterko.
– Też jestem ciekawy, jakie będzie
jej nastawienie, jak po nią przyjadę.
– A o której?
– O czternastej.
– Może spotkamy się gdzieś na mieście
na obiedzie?
– A to nie wracasz do domu?
– Będę tu siedział do
wieczora.
– Aha. Możemy zjeść na mieście,
jak chcesz, obojętnie.
– Może McDonald’s?
Tak, teraz drogie, ekskluzywne restauracje wymienimy na
tanie fast food’y i wielkie rodzinne zestawy.
– Może być – odparłem jednak.
– No dobra, to zdzwonimy się. Muszę
kończyć.
– Jasne. To trzymaj się.
– Ty też. Kocham cię, Tom.
– Ja ciebie też.
Odłożyłem telefon, głęboko odetchnąwszy. Musiałem czymś zająć
myśli do tej czternastej, żeby nie myśleć o Kate, ani o obiedzie w „rodzinnym”
gronie. Postanowiłem, że rozejrzę się za piecykiem do ciepłej wody. W końcu
wcześniej czy później musiałem go kupić, a skoro byłem już i tak w centrum postanowiłem
się tym zająć.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
Mam złe przeczucia. Do Toma wróci stara miłość i będzie chciał z Kate wychowywać Viki a Bill będzie tylko bratem :( Oby jednak wszystko potoczyło się inaczej. Czekam na ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuńOnieonieonieonieonie wiedziałam, że niebawem coś się stanie , ale nawet nie myślałam,że Tom spotka swoją byłą! Tak jak anonimkowi wyżej wydaje mi sie, że Tom i Kate się spikną ale mam inną koncepcję co do ich losów. Sądzę, że wylądują razem w łóźku i ona wrobi go w pieluchy, Bill sie wścieknie ale tak czy siak wybaczy Tomowi bo go kocha i nie może żyć bez niego :D
OdpowiedzUsuńTakie małe pytanko... ile jeszcze rozdziałów planujesz ?
Nie wiem dokładnie, ile będzie tych rozdziałów, bo ja pisze według planu wydarzeń i raz wychodzi więcej, raz mniej, ale jeszcze przynajmniej drugie tyle, jak nie więcej. :)
UsuńNosz kurwa. Tak, musiałam przeklnąć. Nawet nie wiesz jaka wiązanka słów ciśnie mi się na usta... Wal się, Tom. Jak zranisz Billa to ci flaki wypruję i wykastruję. A ta cała Kate... Wsadź ją sobie w cztery litery. A było całkiem uroczo. Ale nie, pojawiła się łajza, przy której Tom zapomina o moim słodziaku. Weź się chłopie ogarnij... Mam nadzieję, że Viki nie polubi Kate i da jej ostro popalić wraz z Billem. ;D
OdpowiedzUsuńNo wybacz, że tak wulgarnie, ale krew mnie zalewa, gdy czytam o tym tępym drucie (Kate). xD
Nic nie szkodzi kochana... Ja sama mam ochotę kląć jak tylko sie da. Tak mnie ta bitch wkurzyła, że nie mogę wytrzymać, a Tom.... Nwm co będzie dalej, ale mam nadzieje, że nie zrani on Bill'a.
UsuńTomowi Kate potrzebna jak dziura w moście,ja mu dam "starą miłość co nie rdzewieje".Niech się skupi i nie rozdrabnia,ma Billa i Viki.No to teraz się zacznie.Niech nie zrani Billa,bo nie ręczę ,że bedę miła.Jak zwykle świetny tekst.Pozdrawiam Beata
OdpowiedzUsuńMam tylko nadzieję, że Kate nie zburzy sielanki bliźniaków... Chociaż czuję, że namiesza...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Oj kochani teraz to się dopiero zacznie. Obiecałam, że skończy się sielanka, więc czas dotrzymać słowa. :D
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego, ale mam złe przeczucia i wydaje mi się, ze Kate jeszcze namiesza w tym opowiadaniu. Czytając o jej pojawieniu się od razu pomyślałam, ze może okazać się, że w jakiś sposób współpracuje z ludźmi, którzy skrzywdzili Viki.
OdpowiedzUsuńDużo weny życzę. ;)
Hahaha! Nie jest kolorowo! Nie jest różowo! Jest ból i zgrzytanie zębów! Tak! Cieszę się, że nie będzie już tej słodyczy, hahaha super odcinek <3 Kocham cie za twoją wyobraźnię. Najpierw słodko, słodko wszyscy zapomnieli o Kate, a tu nagle się pojawiła! Kocham to!
OdpowiedzUsuńJa też mam teorie! Tom kupuje piecyk z ciepłą wodą . . . Hahahaha! Niby na schadzki z Billem mhm, tak naprawdę Będzie tam się pieprzyć razem z Kate, pierw niewinnie rozmowy w szkole przy przyworzeniu małej, odbieraniu. Potem kawka, herbatka, ciastko, a potem bach i lądują na kanapie w kawalerce Toma! Bill będzie bardzo zajęty pracą i Viką, że może będą uprawiać sex, ale przestaną ze sobą gadać, chodzić gdzieś razem. Przez, co Tomowi zacznie brakować wycieczek na koncerty, niespodzianek, zabawy we dwoje. Teraz będzie miał wypad do zoo, kina, do Mc na happy meal i tak będzie wyglądać jego życie. Czego nie chce oczywiście, bo mu się podobało życie bez Victory. Pewnie podobało by mu się dalej, gdyby nie to, że to Bill oszalał. Za pewne przeztanie Toma pociągać. Nie będzie już taki niesamowity, a stanie się zatroskaną mamusią, który musi pracować, a Tommy potrzebuje też uwagi, a jego oczy to już w ogóle! W końcu facet kocha oczami. Czekam na next, no nie mogę się doczekać <3 Zapraszam do siebie na bloga :D
Hej! Pierwszy raz pisze tutaj komentarz. Przeczytałam wszyatkie twoje opowiadania i normalnie uwielbiam je i to jak piszesz...jesteś cudowna :-) czytam Bodyguarda na bieżąco już od dłuższego czasu. Kocham to opowiadanie i ciebie ;-) Zauważyłam że jednak w pierwszej części ludzie pisali więcej tych komentarzy niż w tej. A powinni cie wspierać. Nie chce za dużo pisać ale jeszcze napisze co do odcinka. Oj będzie sie teraz dużo działo. Tak jak inni myśle że Tom sie zwiąże znowu z Kate i będą razem wychowywać Viktorię. No ale to by było zbyt oczywiste. Nie byłabyś sobą gdybyś tak zrobiła i niczym nas nie zaskoczyła. Pewnie tak naprawde wymyśliłaś coś zupełnie innego co nas bardzo zaskoczy. Wiem że dla Toma i Billa teraz jest trudny okres a przez tą sukę Kate będzie jeszcze gorzej. Pewnie dowie sie że Tom jest z Billem i z zazdrości będzie chciała zniszczyć ich związek co może sie po pewnym czasie udać ale wierze w miłość Billa i Toma i w to że przetrwa ona wszystko. Kochana, życzę ci duuużo weny na następne odcinki i licze że na następne opowiadania bo nie mam pojęcia co ja zrobie jak już nie będziesz pisać. No i życzę też udanego życia prywatnego i żadnych problemów. Myśle że teraz będę pisać częściej. Pozdrawiam cię kochana. Twoja bardzo wierna czytelniczka Marta ;-)
OdpowiedzUsuńHA ! A ja mam jeszcze inną teorię! :D Kate się dowie o pokrewieństwie! Czekałam na odpowiednią osobę, która może się dowiedzieć i zrobić im piekło na ziemi i nagle BANG, jest Kate :D Będzie ich szantażować, bankowo. W końcu była wredna wcześniej w stosunku do Toma, a ludzie się nie zmieniają raczej. Tak, tak, tak ! :D Jest akcja, jest impreza :D
OdpowiedzUsuńDokładnie tak samo myślę! Może pozna po oczach, jak kiedyś Bill będzie odbierał małą, czy coś w tym stylu.
UsuńOmg, jestem wszoku. Tego w ogole się nie spodziewalam, nawet przez mysl mi to nie przeslo
OdpowiedzUsuńNie wiem, co moglabym wiecej napisac. Czekam z niecierpliwoscia na kolejny rozdzial...