Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
1 miesiąc temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
środa, 17 lutego 2016
21:00
Witajcie kochani.
Pod ostatnim odcinkiem
pojawiło się tyle komentarzy, i dosłownie w każdym przeklinaliście Kate, wieszali
psy na Tomie i żałowali Billa, a przecież jeszcze się nic nie stało. J
Musicie też wziąć pod uwagę jedną
istotną rzecz, Kate nie wie, że Tom jest w związku z Billem. Nie wińcie jej, że
czasami zachowuje się tak jak nie powinna. Dowiedziała się na kolacji od Toma,
że jest wolny, więc czy wy na jej miejscu nie pomyślałybyście tak samo, że to
dobra partia dla was?
Jasne, coś już im nie wyszło,
ale wtedy byli zbyt młodzi, żeby dalekosiężnie patrzeć na wspólne życie i docenić
to, co sobie dawali. Jednak teraz każde z nich ma już za sobą bagaż doświadczeń
i inaczej patrzy na życie, dlatego pojawiła się u Kate taka myśl. A u Toma? Niedługo
przekonacie się, jak na to wszystko patrzy Tom. :)
Wasza Niki
Odcinek 23
" Jest taka miłość, która nie umiera, choć zakochani od siebie odejdą"
" Jest taka miłość, która nie umiera, choć zakochani od siebie odejdą"
Kiedy zajechałem pod jej dom, nawet nie zdążyłem zapukać,
jak otworzyła mi drzwi.
– Cześć – odezwała się
pierwsza. – Czekałam na ciebie.
– Cześć. No to jestem, ale
uprzedzam, żaden ze mnie elektryk. Ostatni raz, kiedy grzebałem przy elektryce,
skończyło się to awarią prądu w całej szkole.
Uśmiechnęła się, przypominając sobie to zdarzenie.
– Myślę, że od tego czasu
nauczyłeś się, co to jest uziemienie.
– Miejmy nadzieje. Jesteś
sama? – zapytałem, rozglądając się.
– Nie, z Thomasem. Je w kuchni
śniadanie.
– Szczęściarz, bo ja nawet nie
zdążyłem napić się kawy – pożaliłem się.
– Przepraszam, Tom, mogłeś się
aż tak nie spieszyć.
– Przez telefon brzmiałaś tak,
jakby nastąpił koniec świata, więc wolałem już nie przeciągać twojej męki.
Gdzie są te bezpieczniki?
– Tutaj – wskazała na metalową
skrzynkę na ścianie.
Spojrzałem, ale nie wyglądało na to, żeby coś im
dolegało.
– Są automatyczne –
stwierdziłem. – I wygląda na to, że są w porządku. Są w tym domu gdzieś jeszcze
jakieś bezpieczniki?
– Podobno w piwnicy, ale nie
schodzę tam. Boję się pająków – dodała.
Przekrzywiłem głowę w bok, próbując nie wybuchnąć
śmiechem na głos. Oczywiście zauważyła to.
– Nie śmiej się ze mnie.
– Nie śmieję się. Próbuję
tylko sobie wyobrazić, jakich rozmiarów muszą być te pająki, że tak się ich
boisz.
– Nie ważne, jakich.
Wystarczy, że mają cztery par nóg i wyglądają obrzydliwie.
– Dobrze, sam tam zejdę i
poszukam.
Otwarła mi drzwi do piwnicy, a ja wyciągając komórkę, włączyłem
sobie latarkę i śledząc po ścianie gruby splot kabli, odszukałem bezpieczniki.
Omiotłem wszystko z pajęczyny, dostrzegając problem.
– Chyba znalazłem winowajcę! –
krzyknąłem.
– Tak? To świetnie.
– Masz jakieś zapasowe korki?
– zapytałem, wykręcając przepalony i wyszedłem z piwnicy. – Masz coś takiego? –
pokazałem jej na wypadek, gdyby nie miała pojęcia, o czym mówię.
– Chyba coś się znajdzie –
powiedziała i zaczęła grzebać w szafce, po chwili wyciągając całe pudełko. –
Proszę – podała mi je.
– No proszę, jakie
zaopatrzenie.
– Często mam problem z tymi
korkami. Zwykle proszę o pomoc sąsiada albo ojca, ale sąsiadów akurat nie ma,
bo wyjechali na wczasy, a tato pojechał na ryby i wróci pewnie jak zwykle w
nocy.
– Rozumiem – rzuciłem, ciągle
próbując powstrzymać się od powiedzenia jej wprost, że nie musiała mieć
pretekstu, jeśli chciała się ze mną zobaczyć, ale postanowiłem ugryźć się na
razie w język.
– Mam dla ciebie dobrą
wiadomość.
– Tak?
– Chyba rozwiąże twoje
problemy z elektrycznością na dość długi czas.
– Niemożliwe.
– Możliwe. Korki, które masz w
domu, są o większej mocy niż te, które są w piwnicy. Powinno być na odwód. Nie
wiem, kto ci je zamontował w ten sposób. Mam nadzieję, że to nie był twój
sąsiad, bo będę podejrzewał, że szuka pretekstu, żeby zaglądać do ciebie
częściej.
– No wiesz co – oburzyła się,
ale zaraz wybuchła śmiechem, ja także.
– Teraz będzie już dobrze. Jak
nagle zabraknie prądu, to najpierw sprawdzisz bezpieczniki w domu, a jeśli będą
w porządku, to znaczy, że poszły te w piwnicy, wtedy twój sąsiad będzie
rozpływał się z zachwytu, mogąc cię kolejny raz uratować z czeluści ciemności,
jaka nastanie w twoim domu.
– Ty się w ogóle nie zmieniłeś
przez te wszystkie lata, nadal masz wybujałą wyobraźnię – stwierdziła.
– To była jedna z cech, którą u
mnie lubiłaś.
– Nadal lubię, tylko się
zastanawiam, czy przez te twoje eksperymenty, nie pozbawię czasem prądu całej
ulicy.
– Bez obaw. Odrobiłem tamtą
lekcję elektrotechniki. Nie pozbawisz nikogo więcej prądu albo nie nazywam się
Tom Kaulitz.
– Och, skoro składasz aż taką
deklarację, to ci wierzę.
– Dobra, więc to ci oddaje –
podałem jej pudełko – A to idę wkręcić do piwnicy. Zaraz wracam.
Po dosłownie chwili nastała jasność.
– O Boże, mam światło. Nie
wiem, jak ci dziękować.
– Możesz mi zrobić kawę.
– A może zjesz śniadanie?
– A chętnie, skoro
proponujesz.
– To idź do łazienki umyć
ręce, a później zapraszam cię tam – wskazała palcem na kuchnię. – Na pyszne
śniadanie i gorącą kawę.
Uśmiechnąłem się tylko. Kiedy umyłem ręce i wyszedłem z
łazienki, od razu poczułem smakowity zapach jajecznicy na boczku. Po samym
zapachu trafiłbym do kuchni. Wszedłem i na przywitanie potargałem Thomasowi
włosy.
– Cześć mały – odezwałem się.
– Dzień dobry – odpowiedział,
odsuwając pustą miskę. – Już zjadłem, mogę pójść teraz obejrzeć bajkę?
Kate spojrzała na syna.
– Możesz. Tylko nie siadaj
blisko telewizora.
– Dobrze. – Mały wybiegł z
kuchni do pokoju, po chwili włączając telewizor.
– Siadaj, Tom – powiedziała,
stawiając na stole talerz z jajecznicą.
– Um. Pachnie tak smakowicie,
że aż mi ślinka leci.
Uśmiechnęła się.
– Kiedyś lubiłeś.
– I nadal lubię – przyznałem,
dopadając jajecznicy. – Um – mruknąłem. – Przepyszna.
– Dziękuję, to naprawdę nic
specjalnego.
– Nie tak całkiem. Twoja
jajecznica zawsze była moją ulubioną.
– Wiem, pamiętam.
Zaśmiałem się.
– Z czego się śmiejesz?
– Próbujesz mnie kupić tą
jajecznicą? – zapytałem.
– Nie. Chcę ci podziękować za
zrobienie mi prądu.
– Nie ma za co. Drobiazg.
– Chcesz śmietanki do kawy? –
zapytała po chwili, stawiając filiżankę.
– Poproszę.
– O to, czy słodzisz, nawet
nie pytam, zawsze lubiłeś słodką.
Uśmiechnąłem się.
– Dobrze pamiętasz –
przyznałem. – Nie boisz się sama mieszkać w takim dużym domu? – zapytałem,
upijając łyk kawy.
– Nie. Już się przyzwyczaiłam.
Poza tym nie jestem sama, jest przecież jeszcze Thomas. Co prawda jeszcze
niezbyt duży z niego mężczyzna, ale z każdym dniem rośnie.
– No tak – przyznałem. – I
wkrótce zacznie ci przyprowadzać kolegów, a potem koleżanki, które będzie macał
na łóżku w swoim pokoju.
Parsknęła śmiechem.
– To miała być aluzja do tego,
co sam robiłeś w młodości?
– Oczywiście.
Westchnęła.
– Pamiętam to, jakby było
wczoraj. Ile mieliśmy wtedy lat?
– Piętnaście.
– To było tuż przed śmiercią
twojego ojca, prawda?
– Zgadza się.
– Lubiłam przychodzić do
ciebie. Miałeś najbardziej odjechany pokój, jaki kiedykolwiek widziałam.
– A co w nim takiego
odjechanego było?
– Wszystko. Zawsze ci
zazdrościłam, że możesz zrobić z nim, co zechcesz, a twój tata nie ma nic
przeciwko.
– Miał. Ale pokój należał do
mnie, więc mogłem go urządzić i przyozdobić ściany jak chciałem. Zresztą,
gdybyś chciała go znowu zobaczyć, to daj znać.
– Żartujesz? Ale jakim cudem?
– Jej oczy aż się szerzej otwarły.
Wzruszyłem ramionami.
– Zbiegiem okoliczności jest
mój. Długo by opowiadać.
– Mieszkasz tam?
– Nie zupełnie. Często bywam. Zdarza
się, że nocuję, ale mieszkam na stałe gdzie indziej.
– Czy, to będzie nietaktowne z
mojej strony, jeśli zapytam gdzie?
– Owszem będzie, ale mogę ci
powiedzieć. Mieszkam w rezydencji Trumperów, u Billa. I uprzedzę twoje kolejne
pytanie, nie poradziłbym sobie sam z wychowaniem Viktorii, dlatego tam
mieszkam. – Skłamałem, ale nie musiała znać całej prawdy. Zresztą nie czułem
się w obowiązku czegokolwiek jej wyjaśniać.
– Rozumiem. Wspomniałeś coś o
tym, że Bill chce adoptować Viktorię, i między innymi, dlatego mieszkasz u
niego?
– Między innymi, ale jeszcze
nie podjąłem decyzji co do adopcji. Zdaję sobie sprawę, że przy Billu niczego by
jej nie zabrakło, ale chciałbym dla niej czegoś, czego Bill jej nigdy nie da.
Chciałbym, żeby miała matkę.
– Obawiam się, że nawet jeśli
znajdziesz jej rodzinę zastępczą, to kobieta, która zechce być jej matką nigdy
się nią do końca nie stanie, tak jak ty to sobie wyobrażasz.
Popatrzyłem na nią.
– Pamiętasz, jak mama Andreasa
powiedziała ci, że jeśli chcesz, możesz ją nazywać mamą?
– Pamiętam. I pamiętam też, co
jej odpowiedziałem, ale sytuacja była inna, miałem piętnaście lat, Viktoria ma
pięć.
Pokręciła głową.
– Ona nie potrzebuje matki,
tylko miłości, wszystko jedno czyjej. Skrzywdzisz ją Tom, jeśli ją oddasz. Ona
Ci ufa, traktuje cię jak swojego ojca. Nie zdziw się, jeśli kiedyś powie do
ciebie tato.
– Nie żartuj. Ona doskonale
wie, kim jestem i że jej prawdziwy ojciec zginął. Pamięta go.
Znowu pokręciła głową, a ja nie kończyłem już swojej
myśli.
– To się stanie wcześniej czy
później. Kiedyś zapyta się, czy może nazywać cię tatą, nie Tomem, tylko tatą.
Uciekłem wzrokiem w stronę okna, zamyślając się. Przez te
kilka sekund, widziałem oczami wyobraźni Viktorię i nawet czułem jej dotyk,
kiedy się do mnie przytulała, i podobało mi się to uczucie.
– I tak nie mogę zostać prawnym
opiekunem małej, dla jej własnego bezpieczeństwa.
– Dlatego myślisz o Billu,
tak?
– Jeszcze nie wiem. Viktoria
bardzo lubi Billa. On za nią też szaleje, ale…
– Jest coś, o czym mi nie
mówisz, prawda?
Spojrzałem na nią.
– Nie możesz mi powiedzieć,
tak?
Westchnąłem, odkładając widelec na talerz.
– Dziękuję, było przepyszne –
odparłem, zmieniając całkowicie temat.
Przez chwilę nic nie mówiła, tylko patrzyła mi w oczy. Na
szczęście oboje byliśmy już dorośli i taktownie wiedzieliśmy, kiedy należy
pewne sprawy zostawić w niedomówieniu.
– Może dokładkę? – zapytała,
udając, że wcześniejszego tematu w ogóle nie było.
– O nie, już nic więcej nie
wejdzie. – Pogładziłem się po brzuchu. – Chyba że chcesz mnie utuczyć, jak
swojego kota.
Zaśmiała się.
– Pamiętasz go?
– Pewnie. Głównie dlatego, że
zawsze podsadzałem mu tyłek, gdy chciał wskoczyć na kanapę.
– Potrafił sam wskoczyć.
– Nie żartuj. Był tak gruby,
że ledwo się ruszał.
– Kiedy wiedział, że nikt mu
nie pomoże, sam potrafił wskoczyć.
– No to mnie wykorzystywał,
cwaniak. Nie zmienia to jednak faktu, że go spasłaś. Jak można było doprowadzić
kota do takiego stanu?
– Kochanego ciała nigdy za
wiele, nie słyszałeś o tym?
– Ciała tak, ale nie tłuszczu.
– O co ci chodzi?
– No proszę cię. Odpowiedz:
wolisz faceta z mięśniem piwnym, czy takiego, który wygląda jak ja? – Podwinąłem
koszulkę, prezentując jej swój sześciopak.
– Wow! – jęknęła. – Musisz
sporo ćwiczyć. Mogę dotknąć? – wyciągnęła rękę.
– No nie wiem. To zobowiązuje.
– Do czego?
– Ty mnie dotkniesz, a ja
ciebie nie, to trochę nie w porządku.
Cofnęła rękę.
– Przepraszam, masz rację, to
był odruch.
Uśmiechnąłem się.
– Nie no, żartowałem. Oczywiście,
że możesz dotknąć. Nie zechce od ciebie nic w zamian.
Zerknęła mi w oczy, po czym na mój brzuch. Wiedziałem, że
się nie powstrzyma. Położyła delikatnie dłoń, przesuwając opuszkami palców po
odznaczających się mięśniach, aż przeszedł mnie dreszcz. Jej dotyk działał na
mnie. Bez wątpienia nadal miała w sobie to coś, co działało na mnie jak kiedyś.
– Cały jesteś tak umięśniony?
– Spojrzała mi w oczy.
– A jak myślisz?
– Mamo? – Thomas wbiegł do
kuchni.
– Co się stało? – zapytała,
zabierając rękę z mojego brzucha.
– Chcę pić.
– Już ci daje kochanie. –
Nalała małemu soku do szklanki. – Masz, tylko uważaj, żebyś nie rozlał.
– Dobrze. – Thomas chwycił
szklankę i poszedł z powrotem oglądać bajki.
– Na czym skończyliśmy? –
zapytała, spoglądając na mnie zalotnie.
– Na tym, że mnie obmacywałaś.
Prychnęła.
– Ja, ciebie? – oburzyła się i
szturchnęła mnie w ramię. – Jesteś okropny!
– Ja? No proszę cię, powiedziałem
jak było – odparłem, słysząc dzwonek mojej komórki. – Przepraszam, zerknę tylko,
kto to – rzuciłem i wyciągnąłem telefon z kieszeni. Kiedy zobaczyłem na
wyświetlaczu imię Billa, wiedziałem, że coś się stało. On nigdy nie dzwonił
wcześniej, jeśli wiedział, że niedługo wrócę. – To Bill, muszę odebrać – powiedziałem
i odebrałem połączenie.
– Tom, kiedy będziesz w domu?
– Co się stało?
– Z Viktorią jest coś nie tak.
Jadę z nią zaraz do kliniki.
– Co się dzieje?
– Ma gorączkę i chwilę temu
zwymiotowała, do tego skarży się, że boli ją brzuszek.
Wiedziałem dokładnie, co jej jest. Przekładaliśmy zrobienie
jej kolejnej operacji, sądząc, że może nie będzie konieczna. Sam lekarz powiedział,
że może się zdarzyć tak, że jeśli będzie się czuła dobrze, obejdzie się bez
niej, ale raczej to mało prawdopodobne i najwyraźniej miał rację.
– Jedź do tej kliniki, ja tam
zaraz dojadę.
– Dobra. To zobaczymy się na miejscu.
– Jasne. Na razie – odparłem i
rozłączyłem się.
– Coś się stało? – zapytała.
– Tak. Viktoria się
rozchorowała, Bill jedzie z nią do kliniki. Obawiam się, że czeka ją kolejna
operacja.
– Operacja? Kolejna? Boże, to
coś poważnego?
– Mała, nie tylko była świadkiem
zamordowania jej ojca, ale także została brutalnie zgwałcona.
Kate aż zasłoniła dłońmi usta, nie mogąc uwierzyć w to,
co jej mówiłem.
– Jej narządy były uszkodzone
i porozrywane, to cud, że w ogóle przeżyła. Teraz czeka ją seria zabiegów, żeby
w przyszłości mogła mieć dzieci i być kobietą w pełni znaczenia tego słowa,
jeśli oczywiście będzie chciała mieć kiedyś dzieci. Wiedzieliśmy z Billem, że
czeka ją kolejny zabieg, ale nie sądziliśmy, że tak szybko – powiedziałem i westchnąłem.
– Jak widać, życie samo pisze scenariusze. Muszę jechać do kliniki. Niestety
jutro Viktoria nie przyjedzie do zerówki.
– Jasne, to oczywiste. Boże,
biedactwo. Jakim trzeba być potworem, żeby tak skrzywdzić dziecko?
Wzruszyłem ramionami.
– Tacy są ludzie. Niektórzy nie
mają w ogóle sumienia. Dobra, jadę.
– Zadzwonię, zapytać jak czuje
się Viktoria, jeśli mogę.
Skinąłem tylko głową i ruszyłem do wyjścia. Teraz jedyne myśl,
jaka zaprzątała mi głowę, to Viktoria.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
Sry no, ale Kate to sucz, nawet jeśli o niczym nie wie. Ale zgadzam się z jednym - biedna Vicki potrzebuje miłości, obojętnie czy od kobiety czy mężczyzny. Tom standardowo padalec, a Bill... Serce się kraja.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, An
heja to znowu ja. w sumie odcinek wygląda jak rodzinna sielanka. coś mi się wydaje że Kate nie jest taka paskudna jak się wydaje. na angeli w przeznaczeni sobie też nie było miłych komentarzy też było zawile. moim zdaniem Kate uświadomi Toma co jest najważniejsze obudzi na nowo niechcący uczucia Toma względem Billa albo pójdzie to w gorszą stronę że będzie chciał ją wychowywać ale z Kate. tak mi się nasuwa tutaj winny Sebastian. mam na myśli to jak mu się bracia przyznali zginął ojciec Victorii weny życzę. wierna czytelniczka z Sandomierza
OdpowiedzUsuńMoże jestem dziwna, ale Kate jakoś tak mi się podoba i widzę ją z Tomem :D Zwłaszcza, że od jakiegoś czasu Bill w tym opowiadaniu cholernie mnie denerwuje. Zwykle wręcz nienawidzę hetero wątków w twincestach, ale Kate to zdecydowang i chyba pierwszy taki wyjątek. No cóż, ciekawe, co zrobi Tom.
OdpowiedzUsuńNo dobrze ,niech Ci będzie Kate jest nieświadoma roli Billa w życiu Toma,ale co w takim razie wyrabia Tom? To nieuczciwe pozwalać jej na macanki,nie można bawić się uczuciami innych.Tom jest świadomy ,jeśli chce Kate to niech porozmawia z Billem.Jeśli powiedzenie "Stara miłość nie rdzewieje" się sprawdza w jego przypadku,niech postąpi uczciweie.Teraz najważniejsaza jest Viktoria,biedna malutka,tyle wycierpiała i jeszcze sporo przed nią .Potrzebuje ich obu i Toma i Billa,nawet Kate to wie .Czekam na dalszy rozwój wypadków ,bo sytuacja się zagęszcza.Dziękuję i pozdrawiam Beata
OdpowiedzUsuńNie lubię Kate, a Tom zdecydowanie do niej zarywa, a to jest nie w porządku wobec Billa. A Victorii mi szkoda :-(
OdpowiedzUsuńTen uczuć, kiedy myślisz, że napisałaś komentarz, a tak naprawdę go nie napisałaś hahaha <3 Love <3 No niki moja kochana rozciągasz ten wątek i rozciągasz, niech już Tomaszek zdradzi, jak chce to jego sprawa, ale jak już Bill się dowie i go wywali na zbytu pysk, to co z Wiktoria? Zabierze ją? Żal mi Billa, bo Tom ma w dupie Wike ciągle zajmuje się sobą, a pierwszej wiosny, nie jest. Natomiast Bill wszystko dla niej robi, zajmuje się nią, płaci za jej drogie leczenie, kocha tą małą jak własną córeczkę, do tego nie jest zimny dla Toma. Chce z nim uprawiać sex, przytulać się, normalnie rozmawiać itp. Jest trochę przewrażliwiony, ale to nie dziwne, w końcu w ich domu pojawiło się dziecko prawda? I tak zachowuje się lepiej, niż jak by był z kobietą, serio. No, nic jak na razie mała leży w szpitalu i Tom może sobie pomarzyć o przeleceniu/puknięciu/pieprzeniu/uprawianiu miłości jak zwał tak zwał. Czekam na nexta jak zawsze <3 Love <3
OdpowiedzUsuńKiss <3
Daisy
Odcinek super, ale zachowanie Toma jest wkurzające. Nie rozumiem niby kocha Billa, a chce go zdradzić z Kate. Nie mam nic do niej, ale raczej żaden fan twincesta nie będzie lubił babki, która może ich rozdzielić. Co do zachowania starszego bliźniaka.... zachowuje się jak cham najpierw kocha się z Billem, a jak dzwoni ONA od razu leci i chce się do niej dobrać?!?!?!? Nie mam pojęcia co on sobie myśli. Mówisz autorko, żebyśmy czekali jak coś się wydarzy no nw moze Tom się opamięta, nie zdradzi Billa, zda sobie sprawę z tego, że jego myśli były po prostu ohydne i zostanie z nim ALBO będzie się pieprzyc z Kate, młodszy to odkryje i wywali go na zbity pysk, a Tom będzie błagać na kolanach o wybaczenie !!!!!!!!!ALBO odejdzie od Billa i dopiero się z nią ten teges? Najlepiej by było z 2 wersją, tylko ta zdrada NO NIE NOOOOO!!!!
OdpowiedzUsuńAMELIA