Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
czwartek, 24 marca 2016
21:00
Odcinek 32
Nie wiem, która była jak zasnąłem, ale długo wsłuchiwałem
się w oddech Billa. Rano, gdy się obudziłem, kolejny raz nie zastałem go w
łóżku. Zawsze byłem czujny, kiedy z kimś spałem i wyczuwałem każdy ruch tej
osoby, a przy Billu sypiałem jak zabity i przez to nawet nie wiedziałem, kiedy
wymykał się z łóżka.
Sięgnąłem po telefon, zerkając, która godzina – 8:09. Jak
tylko dotarło do mnie, która godzina zerwałem się z łóżka jak poparzony.
Viktoria i jej zerówka! Tylko to w tej chwili miałem w głowie. Zbiegłem po
schodach z antresoli i udałem się do pokoju małej, ale nie było jej tam. Podszedłem
do okna, wyglądając na plac, na którym zwykle stały zaparkowane auta. Billa
samochodu nie było, więc zawiózł małą do zerówki. Czy to oznaczało, że czuł się
już dobrze?
Ubrałem się w dres i zszedłem do kuchni.
– Dzień dobry – przywitałem
się.
– Dzień dobry, Tom – Anna i
Sonia odpowiedziały mi jednocześnie.
– Wyspałeś się? – zapytała
Anna, ale nie odpowiedziałem jej, co innego zaprzątało teraz moją głowę.
– Bill pojechał z Viktorią?
– Tak. Mówił, że dziś czuje
się już dobrze. Wspominał nawet o tobie, że się nim troskliwie zajmowałeś.
– Nawet mnie nie obudził –
pokręciłem głową niezbyt zadowolony.
– Mówił, że długo czuwałeś
przy nim i nawet prosił Sebastiana, żeby cię przypadkiem nie zbudził, jak
pójdzie zabrać tacę.
A więc jednak. To ja sądziłem, że on śpi, kiedy tak
wsłuchiwałem się w jego oddech, a on tylko udawał.
– Jestem przyzwyczajony do
krótkiego snu i spania na raty, taki mam zawód, nie mogę się teraz wylegiwać,
bo mi wolno.
– Tu możesz.
Skrzywiłem się.
– Możemy zmienić temat?
Powinienem znaleźć sobie pracę, ale Bill…
– Nawet nie zaczynaj szukać,
jeśli nie chcesz rozpętać piekła – wtrącił się Sebastian.
– Nie chcę być na jego
utrzymaniu, jak Nik, a tak się poniekąd czuję.
– Nik był na tyle bezczelny,
że potrafił powiedzieć Billowi, że potrzebuje pieniędzy. A ty oprócz tego, że
mieszkasz tu i jesz z nami, nie bierzesz od niego ani grosza.
– Mimo wszystko i tak czuję
się jak darmozjad.
– Bill nie chce, żebyś
pracował, jako ochroniarz, boi się o ciebie, boi się, że coś ci się stanie. Już
raz prawie umarłeś po tym, jak Nik cię postrzelił – tłumaczył mi Sebastian.
Westchnąłem. Rozumiałem obawy Billa, dlatego było, jak
było, ale źle się z tym czułem. Do tego doszła jeszcze moja zdrada no i fakt,
nad którym najbardziej ubolewałem, a mianowicie to, że wylądowałem w łóżku w
pozycji pasywa, to naprawdę nie była dla mnie komfortowa sytuacja.
– Bardzo rzadko zamachowiec
mierzy do ochroniarza, a ja już chyba limit w tej kwestii wykorzystałem.
– Więc co, chcesz wziąć
zlecenie?
Upiłem kilka łyków gorącej kawy.
– Nie mówię, że chcę. Chodzi o
to, że nie czuję się dobrze, będąc utrzymankiem Billa.
– Bill tak tego nie widzi.
Poza tym jest ktoś jeszcze, kto oprócz Billa potrzebuje cię – powiedziała Anna.
– Kto?
– Viktoria. Ona potrzebuje was
obu.
– Mówisz to tak, jakbym szedł
na szafot, a przecież tylko rozmawiamy. Prawda jest taka, że ja się muszę czymś
zająć, bo za chwilę okaże się, że będę spał do południa, a to by już była
totalna porażka.
– Nam to nie przeszkadza –
powiedziała Sonia.
– Ale mnie tak.
Tak zapamiętale dyskutowałem z Anną, Sonią i Sebastianem,
że nawet nie zauważyłem, że od dobrych kilku minut, a może nawet od początku
całej tej dyskusji Bill się jej przysłuchiwał.
– Jeśli chcesz, mogę znaleźć
ci zajęcie – rzucił Bill, aż podskoczyłem na stołku. – I to bardzo dobrze
płatne.
– Już wróciłeś? Długo tu
jesteś? Słyszałeś naszą rozmowę? – zasypałem go pytaniami.
– Wystarczająco długo, żeby
już dłużej nie móc słuchać tych bredni o pracy, i ty doskonale wiesz dlaczego –
odparł sucho, a Sebastian tylko łypnął na mnie i wstał od stołu.
– Przepraszam, muszę
sprawdzić, czy poczta przyjechała – mówiąc to, wyszedł z kuchni. Doskonale
wiedziałem dlaczego. On jedyny, oprócz mnie oczywiście zrozumiał, o czym była
mowa.
– Idę na górę – rzucił Bill i
obracając się na pięcie, także wyszedł z kuchni.
– Super – skomentowałem pod
nosem.
– Chyba się wkurzył –
podsumowała Anna.
– Pójdę z nim pogadać. To, że
o tym z wami rozmawiam, nie znaczy, że naprawdę szukam roboty – sprostowałem.
Bill był wkurzony, ale ja też. Wparowałem za nim do apartamentu i było
jasne, że się pokłócimy.
– Co to miało znaczyć? –
zapytałem, łapiąc go za ramię i zmuszając, by się do mnie odwrócił.
– Co?
– To w kuchni?
– Mógłbym o to samo zapytać
ciebie. Masz w chuj kasy, po co w ogóle poruszasz temat pracy, źle ci?
– Nie chcę tej kasy.
– To jedź na cmentarz i
powiedz to naszej matce.
– I tego właśnie chcesz?
– Chcę tylko żebyś był
bezpieczny. Jeśli myślisz, że nie korzystając z pieniędzy, które przepisała ci
matka, zrobisz jej na złość, to cię informuję, że ona ma to głęboko w dupie. A
wiesz dlaczego? Bo jakbyś tego jeszcze nie zauważył, nie żyje i nie ma jej tu,
ale chyba ciężko jest ci to zrozumieć. W twoim życiu nie jestem już tylko ja,
mamy na utrzymaniu dziecko. Jeśli nie chcesz tych pieniędzy ze względu na mnie,
to korzystaj z nich dla Viktorii.
Aż się żachnąłem.
– Ach, no tak, teraz będziesz
się zasłaniał Viktorią. Czy ty nie rozumiesz, że ja nie mogę tak żyć? Męczę
się. Ja muszę mieć jakieś obowiązki, jakiś cel.
– To dlatego mnie zdradziłeś?
Kate była dla ciebie takim właśnie celem?
– To było coś zupełnie innego.
Czemu znowu wracamy do tematu Kate? Najpierw mówisz mi, że mi wybaczyłeś, a
potem rozwlekasz to przy każdej okazji. O co ci tak naprawdę chodzi? Co, żal ci
jest, że ty tego nie zrobiłeś? Przecież ty także możesz się z jakąś przespać.
To wcale nie będzie oznaczało, że mnie już nie kochasz. W czym problem?
– Ty masz chyba coś z głową,
Tom. Wiesz, co to jest związek?
– Wiem.
– Chyba jednak nie. Związek to oddawanie się drugiej osobie, tej
jednej jedynej! – podkreślił te trzy ostatnie słowa intonacją głosu – A nie
dzielenie się swoim ciałem z dwudziestoma innymi.
– Dobrze wiedziałeś, jaką mam
przeszłość w tej kwestii i jakoś wcześnie ci to nie przeszkadzało, że z tyloma
spałem.
– Nie odwracaj kota ogonem.
Chodzi mi o to, że dzielisz się sobą, będąc ze mną. Teraz rozumiesz?
– O Jezu, masz poglądy jak ze
średniowiecza. Słyszałeś o poligamii?
– Mieszkamy w Niemczech, a tu
obowiązuje monogamia i trzymajmy się tej zasady, okej?
Westchnąłem, kręcąc przy tym głową ze zdumienia.
– Jak chcesz. Dziwi mnie
tylko, że jesteś przeciwny poligamii, a związkowi kazirodczemu już nie.
Tak, wiem, to był cios poniżej pasa, ale musiałem się
jakoś bronić.
– To są dwie różne sprawy.
– Naprawdę? A mnie się wydaje, że istota tych dwóch spraw
ma podobne podłoże.
– Nie chcę o tym rozmawiać,
Tom.
– Jasne. Jak tylko rozmowa
idzie nie po twojej myśli, mówisz ‘’Nie chcę o tym rozmawiać” i co, uważasz, że
po sprawie?
– Może masz rację, może
powinienem też się z kimś spotkać, i to może nawet nie jeden raz.
– No i masz na to moje
błogosławieństwo, nie będę ci robił wyrzutów, o ile znajdzie się w twoim sercu
jeszcze odrobina miejsca dla mnie.
Jeszcze nigdy nie widziałem tak pogardliwej miny na
twarzy Billa. Może i wygadywałem teraz głupoty, ale skomentował je takim
wyrazem twarzy, że tym razem to ja obróciłem się na pięcie i wyszedłem, zanim
zaczęlibyśmy się kłócić na poważnie. Ja
naprawdę nie widziałem problemu w tym, żeby przeleciał jakąś pannę, czy nawet
faceta, jeśli oczywiście miałby na to ochotę. Wiedziałem, że to mnie kocha i że
zawsze do mnie wróci, a taka odskocznia też by dobrze zrobiła naszemu
związkowi. Moglibyśmy przecież sobie opowiadać o swoich podbojach, ale nie,
Bill był konserwatystą i nie było nawet sensu zagłębiać się przy nim w ten
temat.
Poszedłem na basen, musiałem się ochłodzić i trochę
zmęczyć, bo zaczęło mnie nosić, a to źle wróżyło. Nie popływałem jednak długo,
bo wciąż obolałe ramiona zwyczajnie mi nie dały.
Do powrotu małej z zerówki przesiedziałem na basenie,
później bawiłem się z nią. Pomogłem jej odrabiać lekcje, właściwie jej domowe
zadanie polegało na namalowaniu obrazka, więc malowaliśmy razem. Tak się
skupiłem na Viktorii, że nawet nie zauważyłem, jak był już wieczór.
Bill wszedł do pokoju, oznajmiając małej, że czas na
kąpiel i sen. Więc wróciłem do apartamentu i włączyłem sobie w tym czasie
telewizor, oglądając pierwszy raz, od nie pamiętam jak długiego czasu
wiadomości w tv.
Byłem gdzieś w połowie filmu, kiedy Bill wrócił z pokoju
Viktorii, jak się domyślałem, w końcu zasnęła.
– Zamierzasz mnie teraz
ignorować? – zapytałem, gdy przeparadował mi przed ekranem i dopadł do barku,
nalewając sobie do kieliszka szampana.
– Chcesz? – zapytał, ignorując
moje wcześniejsze pytanie.
– Nie, dzięki.
Patrzyłem na niego, jak wypija całą zawartość kieliszka,
po czym odstawiając go, kieruje się w stronę łazienki.
– Bill? – zawołałem go.
– No?
– Zadałem ci pytanie.
– Nie ignoruję cię, idę się
wykąpać, wczoraj zdychałem cały dzień, i dziś mam ochotę na długą, odprężającą
kąpiel. Jeśli chcesz, możesz po odprężać się ze mną.
Przekrzywiłem głowę w bok, starając się oszacować, na ile
zabrzmiało to szczerze.
– No to czekam – rzucił tylko,
doskonale wiedząc, że nie usiedzę tu teraz po takiej propozycji i znikł za
drzwiami łazienki.
Wstałem z kanapy, wyłączając telewizor i ruszyłem w
kierunku barku. Nie przepadałem za szampanem, ale nalałem sobie cały kieliszek
i wypiłem, tak dla rozluźnienia, o ile tę odrobinę alkoholu byłem w stanie w
ogóle poczuć, w każdym razie upojony, bardziej psychiczną świadomością, że w
moich żyłach krąży alkohol, niż faktycznym stanem tej rzeczy ruszyłem do
łazienki. Kiedy wszedłem, Bill leżał we wannie wypełnionej po same brzegi wodą
i mnóstwem piany.
– Czekałem na ciebie –
powiedział, odwracając głowę w moją stronę.
Oblizałem usta i zacząłem się rozbierać, po chwili
wchodząc do wanny. Poziom wody, kiedy usiadłem, podniósł się na tyle, że woda
zaczęła się przelewać wierzchem, ale nie przejąłem się tym.
– Przepraszam – powiedziałem,
mając na myśli naszą wymianę zdań z rana. – Mam nadzieję, że nie wziąłeś sobie
na poważnie tego, co mówiłem rano.
– Bo?
– Bo to było głupie i
tyle. Masz rację, związek to oddanie
tylko jednej osobie. I jakoś wciąż mam wrażenie, że wcale mi nie wybaczyłeś
tego, że przespałem się z Kate.
– Mówisz to tak, jakbyś zrobił
to tylko jeden raz, a obaj wiemy, że tak nie było.
– Może mam skrzywioną
psychikę, ale dla mnie to nie była zdrada. Zrobiłem to ze względu na seks,
tylko i wyłącznie chodziło o seks. To mogłaby być równie dobrze inna kobieta,
nie miałoby to większego znaczenia.
Bill zaczął kręcić głową, więc zamilkłem, nie kończąc już
swojego wywodu.
– Umyjesz mi plecy? – zapytał,
podając mi gąbkę.
– Jasne. Odwróć się –
powiedziałem i zacząłem go myć. Dobrze, że nie musiałem patrzeć mu już w oczy,
bo zrobiło mi się jakoś przykro. Nagle dotarło do mnie, że on mi wcale nie
wybaczył, że prowadził ze mną jakąś grę, nie wiedziałem tylko, co chce tym
osiągnąć i co miałem zrobić, żeby ta sytuacja poszła w końcu w jakimś kierunku.
Zanim zagłębiłem się w moją otchłań beznadziei, poczułem, jak kładzie się na
mnie, sadowiąc się wygodnie między moimi nogami.
– Popieść mnie trochę –
poprosił, aż poczułem, że mój żołądek boleśnie się skręcił. Nie szczędziłem mu
czułości, dotykałem go, gładząc rękami, gdzie tylko byłem w stanie sięgnąć.
Muskałem ustami jego szyję, którą odsłaniał, chcąc być obdarowywany moimi
pocałunkami. Pomyślałem nawet, że może jednak wybaczył mi, może się jednak
myliłem. 25 lat to jednak spora przestrzeń czasu. Straconego czasu, w którym,
gdybyśmy byli razem, znalibyśmy siebie nawzajem lepiej niż samych siebie.
W końcu wyszliśmy z wanny, kierując się prosto do
sypialni. Wszystko w końcu było tak, jak powinno być. Rzuciłem się na niego na
łóżko, jak wygłodniałe zwierzę. Pragnąłem jego i jego ciała. Sam siebie
zadziwiałem, jak wiele potrafiłem wykrzesać z siebie czułości, żeby mu pokazać,
jaki jest dla mnie ważny. I kiedy miałem już przystąpić do kolejnego etapu,
czyli stosunku, powstrzymał mnie.
– Zaczekaj, Tom.
– Co się stało?
– Nic, ale za chwilę dojdziesz
i będzie po zabawie, a ja chcę dzisiaj wypróbować z tobą coś nowego.
Nie powiem, że nie zrozumiałem dwuznaczności tego zdania,
i nie powiem, że od razu nie przyszło mi na myśl, że to znowu ja będę na dole,
ale jeszcze do samego końca próbowałem pozbyć się tej myśli.
– A jest jeszcze jakaś
pozycja, w której tego nie robiliśmy? – zapytałem, udając, że nawet mi przez
myśl nie przeleciało, że znowu będę na dole.
– O ile mnie pamięć nie myli,
to na razie mamy za sobą tylko dwie.
A więc jednak.
– Myślałem, że…
– Już narzekasz? Przecież ci
się podobało, sam tak powiedziałeś ostatnio.
– No, tak…
– Odwróć się na brzuch. Teraz
ja zajmę się tobą.
Z ciężkim sercem zrobiłem to, przekonując sam siebie, że
w związku nie ma lepszy czy gorszy, że związek to kompromisy, a Bill odkąd
jesteśmy razem, zawsze był na dole i nigdy nawet jednym słówkiem nie pisnął, że
chciałby zamiany, więc i ja nie powinienem teraz narzekać, bo w końcu jego
ciepłe dłonie i długie palce naprawdę potrafiły sprawić, że cholernie szybko
się podnieciłem.
– Przyjemnie?
– Yhym – mruknąłem, ukrywając
twarz w poduszce. Gorączkowo myślałem, co zrobić, żeby było po staremu, gdy
nagle Bill wsunął we mnie palce, aż wciągnąłem gwałtownie powietrze. Dziś na
szczęście już nie czułem bólu w tym rejonie ciała, ale teraz, gdy Bill włożył
mi tam palce, ból powrócił.
– Boli cię?
– Nie – skłamałem – Po prostu
się nie spodziewałem.
– Zaczekaj chwilkę, zaraz
wracam – powiedział, wyciągając w końcu ze mnie palce i kompletnie nago pobiegł
do łazienki. Patrzyłem za nim, co kombinuje, ale kiedy wracał, nie trzymał
niczego podejrzanego w ręce, więc pomyślałem, że może poszedł się tylko
załatwić. – Na czym skończyłem? – zapytał, kładąc się na mnie.
– Mniej więcej na tym –
odparłem kolejny raz, czując jego palce między swoimi pośladkami. Znów mnie tam
maltretował, a ja znowu myślałem tylko o tym i nie potrafiłem za cholerę
czerpać z tego takiej przyjemności, jakiej bym chciał. Bill zaczął wsuwać we
mnie pojedynczo palce. Jeden był w porządku, dwa nawet znośnie, ale kiedy
chciał wsunąć we mnie trzy, spiąłem się.
– Zaraz się rozluźnisz i
zaczniesz czerpać z tego przyjemność – powiedział.
Jasne, pomyślałem. Żebym czerpał z tego przyjemność, po
pierwsze: musiałbym nie odczuwać bólu, a po drugie: sam tego chcieć, a prawda
była taka, że godziłem się na ten układ, bo mi zależało na Billu, nie chciałem,
żeby mnie wygonił, bałem się, że go stracę, jeśli odmówię, i jakkolwiek głupie
były te powody albo może nawet śmieszne, to właśnie one kazały mi zacisnąć zęby
i znosić w milczeniu wszystko, co mi robił. W pewnym momencie jednak poczułem,
że zaczyna kręcić mi się w głowie. Otwarłem oczy i podniosłem głowę do góry,
czując jaszcze silniejsze zawroty głowy. W ogóle jakoś dziwnie zacząłem się
czuć.
– Nie bój się, wszystko jest w
porządku.
– Co mi zrobiłeś?
– Nic.
– Bill?!
– To pomoże ci się rozluźnić i
zniweluje ból.
A więc po to był w łazience, nafaszerował mnie jakimś
gównem.
– Wsadziłeś mi narkotyk?
– To nie narkotyk.
– Oszalałeś?! – Chciałem się
podnieść, ale moje mięśnie tak bardzo się rozluźniły, że nie mogłem.
– Nie denerwuj się, nigdy bym
cię nie skrzywdził. Kiedy zacząłem sypiać z Nikiem, nie oszczędzał mnie, te
cudowne czopki były jedynym rozwiązaniem, zanim się przyzwyczaiłem.
– Nie wierze. Na litość Boską,
ja jestem twoim bratem, kimś więcej niż był Nik, a aplikujesz mi jakiś specyfik
o niewiadomym pochodzeniu i składzie.
– Nie dałbym ci niczego, czego
sam na sobie nie sprawdziłem.
Może dobrze, że byłem pod wpływem tego czegoś i powoli
robiłem się obojętny, choć nie senny, bo chyba bym go zatłukł, a tak czułem,
jak jego język pieści moje wejście, czułem to wszystko i chłonąłem, coraz
bardziej się podniecając i z każdą chwilą, przekonując się do swojej nowej
roli. Co ciekawe chciałem więcej. I dostałem.
Kolejny
dzień obudziłem się sam w łóżku. Sięgnąłem po komórkę, zerkając, która godzina.
8:03. Przetarłem twarz rękami, przypominając sobie dzisiejszą noc. Specyfik z
całą pewnością przestał działać, bo znowu odczuwałem ból w tylnej części ciała
no i trzeźwo myślałem. Wstałem z łóżka i poszedłem prosto do łazienki, znowu
zerkając na siebie w lustrze. Nic się nie zmieniło, wciąż wyglądałem tak samo,
przynajmniej z zewnątrz. Otwarłem szafkę z lekami i kolejny raz zażyłem
tabletki przeciwbólowe. Jeśli tak dalej pójdzie, chyba będę musiał udać się do
lekarza, żeby mi jakieś przepisał, chyba że wymyślę coś, by nasza konfiguracja
wróciła do starego układu.
Gorący prysznic trochę mnie odprężył. Ubrałem się i
zszedłem na śniadanie, zastając w kuchni Billa.
– Hej – rzuciłem, rozglądając
się. – Gdzie wszyscy?
– Hej – odparł znad gazety. –
Anna pojechała do miasta, a Sonia sprząta w jadalni.
– Aha – bąknąłem, samemu się
obsługując.
– W porządku? – zapytał.
Doskonale wiedziałem, o co pyta.
– Nigdy więcej nie faszeruj
mnie niczym bez mojej zgody.
– Gdybym ci powiedział, nigdy
byś się na to nie zgodził.
– Istotnie.
– Dlatego ci nie powiedziałem,
ale sądząc po twoich jękach, chyba nie było źle.
Poczułem, że robi mi się gorąco. Nienawidziłem, gdy ktoś
doprowadzał mnie do stanu, kiedy za coś musiałem się wstydzić.
– Co to za świństwo? –
drążyłem.
– Nie nazywaj tak tego, bo
dzięki temu nie umierałeś w nocy z bólu. I nie martw się, to nie był narkotyk.
Jasne, taką ciemnotę mógł wciskać, ale nie mnie.
– Już ci powiedziałem, że taki
ból to żaden ból. Nie masz nawet pojęcia, co to jest prawdziwe cierpienie.
– Ach, no dobrze już dobrze,
po poziomie twoje irytacji można stwierdzić, że to była słuszna decyzja. Nie
rozumiem tylko, czemu tak ci ciężko powiedzieć, że to cię bolało.
Postawiłem filiżankę na stole i spojrzałem mu w oczy.
– Czy jeśli powiem ci, że
bolało jak diabli, to wrócimy do starego układu?
Uśmiechnął się.
– Wkrótce się przyzwyczaisz,
zobaczysz. Nawet nie masz pojęcia, jak ludzkie ciało szybko dostosowuje się do
nowej sytuacji.
– Czyli nie! – odpowiedziałem
sobie sam na pytanie, które on kompletnie zlał.
– Ja się dopiero rozkręcam,
Tom. Dlaczego chcesz mi to popsuć?
– Nie chcę, powiedz mi tylko,
ile razy jeszcze chcesz mnie przelecieć?
– Nie wiem.
– Nie wiesz, czy nie chcesz
powiedzieć?
– Skąd mam wiedzieć. Zadałeś
to pytanie, jakbyś miał mi dać dupy tylko określoną ilość razy i na tym koniec,
a przecież związek to coś więcej niż tylko seks. To dawanie przyjemności
partnerowi nawet kosztem własnej, czyż nie?
Przeleciało mi przez myśl pytanie, ile razy ja posuwałem
jego? Od ponad pół roku robiliśmy to przynajmniej raz dziennie, to daje
jakieś... W każdym razie trochę tego było. A ile razy było tak, że kochaliśmy
się kilka razy w dzień i w nocy? Marudziłem, bo trzy razy w ciągu kilku dni wsadził
mi, a ja ani razu nie pomyślałem, jak on się czuje, gdy to ja mu wsadzałem,
może też go to bolało jak mnie, może też wsadzał sobie po kryjomu te czopki,
żeby przetrwać to jakoś? Czy był jakiś otumaniony w ciągu tego czasu? Czy choć
raz wydawał mi się dziwny? Przeszukiwałem teraz gorączkowo w myślach wszystkie
sytuacje, które w jakiś sposób utkwiły w mojej pamięci i nic. Nie mogłem się do
niczego przyczepić, uświadamiając sobie tylko jedno, że pod tym względem jestem
mięczakiem.
– Dobra, nie było pytania.
Tylko nie aplikuj mi niczego więcej bez mojej zgody, okej?
– Jak chcesz. Chciałem dobrze.
– Dzięki, doceniam to, ale nie
musisz, naprawdę.
– Gdybyś zmienił zdanie,
powiedz.
– Jasne.
– Jadę do agencji, odbiorę
Viktorię jak będę wracał.
– Okej. Ja chyba podjadę do
domu. Zostawiłem tam swojego laptopa.
– W takim razie do później –
powiedział i wstając ze stołka, podszedł do mnie, całując mnie w usta na
pożegnanie.
Paranoja. To nasze zachowanie względem siebie było dziwne
i nikt mi nie powie, że Bill zachowywał się tak jak zwykle, znaczy w stosunku
do mnie. Pozornie wszystko było po staremu, oprócz spraw łóżkowych i tego, że
nadal czułem, że mi nie wybaczył, a przynajmniej nie do końca.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
matko boska częstochowska jak to przeczytałam musiałam dostać lek uspokajający przysięgam na wszystko co święte namieszałaś namieszałaś kurde Tom się czuje jak dziwka na początku myślałam że poszedł po jakąś zabawkę psychika siada ale mi się wydaje że na temat pracy będą się gryźli w końcu wykombinują że Tom będzie pracował jako model w agencji billucha
OdpowiedzUsuńWiem, że tak to wygląda z boku, ale zaufaj mi Bill ma plan wyprostowania Tomowi jego kręgosłupa moralnego. Co mu z tego wyjdzie, zobaczysz. A co do pracy Toma w agencji Billa to dobry trop, ale jeszcze nie teraz :D
UsuńNo właśnie, Tom, masz rację z tym na końcu. Względnie wszystko w porządku, ale ich wewnętrzny dramat aż bije po oczach. Z jednej strony mam ochotę się śmiać, a z drugiej coś rozwalić. Ech, no cóż. Co ty tu jeszcze wymyślisz? Na poważnie jeszcze nawet nie zaczęli... Szlag by to. Moje zszargane nerwy niedługo mi siądą!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Mrs. An.
------------
A już tak nawiasem mówiąc, to chciałabym zaprosić na swojego nowego bloga z moją twórczością:
http://words-ripped-out-of-thoughts.blogspot.com/
Nie jestem pewna, czy wypada tak się tutaj reklamować... Dlatego jeśli masz coś przeciwko, komentarz usunę. :)
Już w następnym odcinku do Toma dotrze coś bardzo ważnego, to będzie przełom, nawet dla niego samego.
UsuńDzięki za namiar na bloga, chętnie zajrzę. :)
Ojej, jak ja mam wytrzymać do poniedziałku? Zaostrzyłaś moją ciekawość!
UsuńCieszę się. Dziękuję. ;>
Prze-czy-tane!
OdpowiedzUsuń:D
mam do ciebie jedną błagalną prośbę Twoje opowiadania są tak wciągające pasjonujące trzymające w napięciu do ostatniego rozdziału budują w głowie plany co będzie dalej przez te cztery dni. Ty sprawiasz ze czytelnik czuje się jakby uczestniczył w tym życiu wydaje się to takie realne nie myśl że się podlizuje choć to tak może wyglądać jeśli masz taką wole pisz książkę na pewno będą czytelnicy
OdpowiedzUsuń:) Napisać to jeszcze nie byłby problem. Problem pojawia się przy wydaniu. Niestety w Polsce tak mało ludzi czyta książki, nie pamiętam gdzie to czytałam, w każdym razie okazuje się, że my Polacy cofamy się w rozwoju, jeśli chodzi o ilość przeczytanych książek. Teraz każdy woli pograć w gry lub obejrzeć film niż poczytać, a już fizycznie zakupić książkę robią to tylko nieliczni. Ale może kiedyś sklecę w końcu do kupy te moje zapiski, bo oczywiście myślałam o własnej książce i coś tam już nawet powstało, ale pewnie jeśli ją w ogóle skończę i jeśli zdecyduję się ją wydać, to zastanowię się, czy jest sens wydawać ją w Polsce. Niestety :(
Usuńno to jak wydasz to nakręcą film w czym problem zanim się poddasz spróbuj kto ci przeszkodzi iść po marzenia. ostatnia spowiedź też była o tokio hotel? bo coś mi się o uszy obiło
OdpowiedzUsuńFilm? No, to by było super, ach marzenia są piękne i przynajmniej nic nie kosztują.
UsuńAle tak serio, to sczytałaś "Ostatnią spowiedź" jeśli nie, to koniecznie musisz przeczytać. W prawdzie to historia hetero, ale przepiękna. Całe 3 tomy w 3 dni przeczytałam, jestem zachwycona tą historią.
ło nieźle pewnie czytałaś całą noc kupiłam sobie tą książkę właściwie trzy tomy i autorka coś mówiła że to jest o tokio hotel tylko musiała pozmieniać dane
OdpowiedzUsuńZgadza się, oprócz imienia Toma, pozmieniane jest wszystko, wiek braci, nazwiska, nazwa zespołu, imina i nazwiska reszty członków zespołu i ludzi z nimi związanych, ale to absolutnie w niczym nie przeszkadza aby poczuć ten klimat.
UsuńJa tak już mam, że jak mnie coś wciągnie to nie ma spania. Pamiętam, jak zaczęłam czytać bloga Nikoli Ditrich, tak mnie wcieliło, że nie poszłam w ogóle spać, a rano trza było wstać na uczelnie. Nie wiedziałam w ogóle o czym były wykłady, bo muslami byłam cały czas przy tym opowiadaniu. Wiadomo, że każdemu podobają się różne opowiadania, do mnie tak bardzo trafiło akurat te, że nie mogłam się oderwać od komputera.
czyli dobrze czułam zresztą wszystko się zgadzało. co do zarywania nocek to wiem coś na ten temat pamiętam jak czytałam poza granicami umysłów to była poezja pamiętam jak płakałam jak tom był w śpiączce przeżywałam razem z Billem to wszystko wyklinałam simone że chciała zabić Toma. zresztą na mnie mówią dziecko nocy w szkole miałam za to ksywkę mrs zombie. widzisz skoro inni mogą to ty też :)
OdpowiedzUsuńJa też strasznie przeżywam, potrafię tak płakać, że nie jestem w stanie nawet czytać, bo nic nie widzę. Na filmach zresztą też plącze, choć normalnie naprawdę ciężko jest mnie doprowadzić do płaczu, a jeśli już to zwykle płaczę ze złości.
UsuńBoże, cieszę się, że ten dzień się już skończył, był koszmarny.
Dobry wieczorek :)
OdpowiedzUsuńTo zaczynamy komentarz hej!
No ja tu widzę przeskok, tak, tak Bill pokazał, że jednak nie wybaczył, a co Tom sobie myślał, że parę razy rozłożył nogi i już wszystko si? Nie, tak nie ma, musi cierpieć, ale mało Victori jest, dziewczynka ma 6 lat, jest kumata i powinna zacząć się pytać, rozmawiać z nimi, nazywać ich jakoś, chętnie bym poczytałam trochę więcej o tej małej, bo jest fajnym tłem, chociaż trochę zapomnianym, a to jednak cała akcja zaczęła się od niej i to ona była głównym powodem zmiany Toma i jego zaczęcia kłótni z Billem o różne rzeczy, i to też przez to, że Victoria poszła do tej zerówki spotkał znowu Kate, nie uważam, że to Viki wina, ale jak by jej nie było, to historia poprowadziła się w inną stronę. Ciekawe, czy jak by Tom nie spotkał znowu Kate, to by nie poszedł z nią do łóżka, chociaż mówił, że jak by nie Kate, to inna. Mi się nie wydaje, Tom wiedział, że Kate nie będzie chciała zemsty na Tomie, nie będzie próbowała go odbić, a inna, to kto wie. Chociaż jak by Bill zdradził, to by było ciekawe, chociaż on nie chce zdradzić.
Pozdrawiam i czekam na więcej.
Daisy
Viktoria jeszcze będzie, spokojnie. Jest jej teraz niewiele, bo nasz Tom skupił się na razie na bólu swojego tyłka :)
Usuńz okazji Świąt Wielkanocnych chciałabym złożyć wszystkim Czytelnikom tego wspaniałego bloga zdrowych spokojnych świąt spędzonych w rodzinnym gronie wśród najbliższych dużo nadziei co odpędzi zło aby wszystkie troski zniknęły marzenia aby się spełniały te małe i te duże miłości szczęścia w pracy czy w szkole wiary w siebie i w to co się robi planuje żeby się nigdy nie poddawać po prostu Wesołego Alleluja
OdpowiedzUsuńDziękuję i wzajemnie :*
Usuńdobry wieczór jak tam zostałaś oblana? bo ja tak dwoma wiadrami wody. mam pytanie czy wyda się kto zabił ojca Vicki?
OdpowiedzUsuńNie, na szczęście nie. Tu nie ma takiej tradycji, żeby lali wodą, tu się nawet z jakami nie chodzi do kościoła świecić :D w sumie to się cieszę, że już prawie koniec świąt, niecierpiane Świąt wielkanocnych, a te były wyjątkowo koszmarne, bo mój partner wylądowywał w szpitalu z zapaleniem woreczka żółciowego, było tak nieciekawie, że mu musieli robić operację, a ja nawet ani się dowiedzieć co i jak, bo nie znam niemieckiego, po prostu masakra. Wszyscy w tym szpitalu coś do mnie gadali, a ja ni chuja rozumiałam, taki stres miałam, że się chyba postarzam o 10 lat. Nikomu nie życzę takiej sytuacji. Już wszystko jest dobrze, dziś go nawet przywiozłam rano do domu, ale nadal jest obolały i wiadomo jak to po operacji, w każdym razie ja na pewno odchoruję ten stres, to kwestia czasu.
UsuńCo do Viktorii to też nie, ten temat jeśli chodzi o jej ojca jest już zamknięty.