Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
poniedziałek, 28 marca 2016
21:00
Odcinek 33
Przez te jego gadanie o mojej zdradzie, którą ja i tak
widziałem inaczej, nabawiłem się obsesji i sprzątając trochę w domu, ciągle
zaglądałem na zegarek, żeby wrócić do rezydencji, zanim wróci Bill z Viktorią,
bo to będzie oznaczało, że nie spotkałem się z Kate, skoro ona nadal była w
szkole.
Wiedziałem, że nie tędy droga, ale to wszystko było tak
świeże, że nie wiedziałem na razie innego sposobu rozwiązania tej sytuacji i w
końcu udowodnienia mu, że już nigdy więcej nie zrobię mu tego.
Gdybym wiedział, jak to się skończy, że Bill będzie o
Kate taki zazdrosny, w życiu nawet bym o tym skoku w bok nie pomyślał, bo
naprawdę z perspektywy czasu stwierdzałem, że więcej straciłem tym, co zrobiłem
niż zyskałem. Co z tego, że miałem ich oboje i przez jakiś czas czułem się
znowu jak nastolatek, skoro kochając się z Kate, ciągle porównywałem ją do
Billa. Oczywiście nie mówiłem tego na głos, ale już nawet sposób uprawiania z
nią seksu, nie do końca mi odpowiadał. Odkąd związałem się z Billem, miałem go,
jak chciałem i kiedy chciałem, a do tego tylko on pozwalał mi robić ze sobą wszystko
i to bez zabezpieczenia, czy można chcieć więcej? Mnie najwyraźniej było mało.
I tak jak już mówiłem setki razy, Kate była dla mnie
tylko durną zachcianką, odmianą, albo może ujmę to inaczej, sprawdzeniem, czy
wciąż jestem tym, za kogo się uważałem. Oczywiście byłem, tylko to moje
sprawdzanie w rezultacie wyszło mi bokiem i teraz nie wiedziałem, jak to
wszystko naprawić, zwłaszcza że Bill mówił jedno, a robił drugie, udając przy
tym, że wszystko jest po staremu, a nie było.
Cała ta maskarada trwała już ze dwa tygodnie. Kochaliśmy
się każdego wieczoru, ale ani razu nie pozwolił mi być na górze.
Chociaż seks, był dla mnie ważną częścią życia i
oddawałem się tej przyjemności zawsze, kiedy tylko miałem okazję, to jakoś
nigdy po wszystkim nad nim nie myślałem. Traktowałem to, jak coś na porządku
dziennym i nie był to temat do głębszej analizy czy medytacji, tymczasem zdałem
sobie sprawę, że teraz ciągle o tym myślę. Ciągle przewijają się przez mój
umysł sceny z nocy i za cholerę nie mogę się pozbyć tych uporczywych wizji i
odczucia, że nie odpowiada mi rola pasywa.
Nie mając jednak kompletnie pomysłu jak tę sprawę rozwiązać, wciąż
lądowałem pod nim, zataczając tym samym błędne koło. Zamyśliłem się nad tym tak
bardzo, że aż podskoczyłem, gdy rozdzwonił się mój telefon. Spojrzałem na
wyświetlacz, to Bill.
– No, co tam? – odebrałem.
– Tom, jesteś w domu?
– Tak, niedawno wróciłem z
siłowni. Coś się stało?
– I tak i nie. Utknąłem w
korku, był wypadek i stoję w tym pieprzonym korku, nie mogę nawet zawrócić, bo
za mną rząd samochodów. Trzeba odebrać Viktorię. Ja nie wiem, kiedy tam dojadę,
mógłbyś po nią pojechać?
– Jasne. Nie denerwuj się.
Starałem się go uspokoić, bo był tak zdenerwowany, że tak
właściwie to nie do końca rozumiałem, co się stało.
– To dobrze, tylko nie jedź
przez centrum.
– Już się zbieram i jadę.
– Dzięki – odparł i rozłączył
się.
Zerknąłem na zegarek i wstałem z kanapy, odkładając
laptopa na bok. Znałem Berlin jak własną kieszeń, wiedziałem, którędy pojechać,
by ominąć karambol i ewentualne korki, i tych, którzy nie utknęli w nim, a chcą
się przedostać do innej dzielnicy miasta. Ubrałem się i ruszyłem.
Bez większych problemów dojechałem na czas. Wszedłem do
budynku równo z dzwonkiem. Jak zwykle Viktoria wbiegła w moje ramiona, tuląc
się na przywitanie.
– Wszystko w porządku? –
zapytałem, zaczesując jej włosy za ucho.
– Tak – odparła. – Masz –
wcisnęła mi jakiś plik kartek.
– A co to?
– Robiliśmy dzisiaj laurki dla
rodziców.
– Laurki? – zdziwiłem się.
Kate powinna uważać, co wymyśla na tych zajęciach, doskonale wiedziała
przecież, że Viktoria nie ma już rodziców, jeśli sądziła, że to jest zabawne to
chyba miałem z nią do pogadania.
– Tak. Ta jest dla ciebie, a
ta dla Billa – wskazała palcem. Otwarłem tę, która była dla mnie i przyjrzałem
się rysunkowi. Cóż, może gdybym był
artystą, dostrzegłbym nawet na tym rysunku swoją podobiznę, ale uderzyło mnie
to, że na jej rysunku były trzy osoby. Dwie dorosłe i ona w środku trzymająca
je za ręce, domyśliłem się, że to my z Billem trzymamy ją za ręce. Zerknąłem z
ciekawości do tej dla Billa, rysunki były identyczny.
– Podoba ci się? – zapytała,
uważnie mi się przyglądając.
– Jest śliczny. Nie wiem, co
powiedzieć, wzruszyłem się. Dziękuję. – Kucnąłem i pocałowałem ją w policzek,
mocno do siebie tuląc. – Bardzo cię kocham, pamiętaj o tym.
– Tylko nie płacz – odparła.
– Postaram się.
– Witaj, Tom – usłyszałem za
plecami i puściłem małą, wstając i odwracając się.
– Witaj. Miał być dzisiaj
Bill, ale utknął w korku – wyjaśniłem jej.
– Tak wiem, wysłał mi
wiadomość.
Wiadomość? Po co? Przecież to nie miało większego
znaczenia, który z nas przywozi czy zabiera Viktorię. Wyciągnąłem kluczyki od
auta z kieszeni i podałem je Viktorii.
– Masz i biegnij do samochodu,
ja zaraz przyjdę.
– Dobrze.
Patrzyłem jeszcze przez chwilę, jak mała wybiega z
budynku i trzymając nadal laurki w ręku, spojrzałem na Kate.
– Kate, o co chodzi z tymi
laurkami? Myślałem, że wiesz, że Viktoria nie ma już rodziców, że rozumiesz, w
jakiej mała jest sytuacji.
– Spokojnie, Tom, zanim mnie
opieprzysz, wysłuchaj mnie.
– Słucham.
– Wczoraj do grupy dołączył
chłopczyk, który został adoptowany. Ma taką samą świadomość jak Viktoria, że
jego opiekunowie nie są jego prawdziwymi rodzicami. Starałam się dzisiaj
wytłumaczyć wszystkim dzieciom, że to, że ich opiekunowie, nie są czasem ich
biologicznymi rodzicami nie oznacza, że ich nie kochają, że to taka sama
miłość, że właśnie dlatego, że ich bardzo kochają, adoptowali ich. Chciałam,
żeby dzieci namalowały dla swoich rodziców, tych zastępczych także laurki wyrażające,
jak bardzo oni są ważni w ich życiu.
– Nie wiem, czy to był dobry
pomysł. Może miałaś dobre intencje, ale…
– Jeśli sądzisz, że zrobiłam
tym Viktorii krzywdę, to się mylisz. Wydaje mi się, że jej było to potrzebne.
Tom, czy wy z nią chodzicie do psychologa?
– Nie.
– A nie uważasz, że
powinniście?
– Bill miał się tym zająć, ale
ostatnio… – umilkłem, bo na dobrą sprawę nawet nie wiem, czym się Bill ostatnio
zajmował. Zawoził z rana małą do zerówki, ale często nie wracał od razu do
domu, tylko dopiero po południu razem z Viktorią, więc nie wiem, gdzie się
podziewał w tym czasie.
– Myślę, że powinieneś
porozmawiać z Billem na ten temat.
– Jasne.
– Muszę uciekać – rzuciła,
jakby chciała się mnie jak najszybciej pozbyć.
– Ja też. Viktoria czeka.
– Właśnie – przytaknęła i
spojrzała na kartki, które trzymałem w ręce. – Uderzające podobieństwo –
rzuciła, powstrzymując się od śmiechu.
Przewróciłem tylko oczami.
– Nie jesteś obiektywna, może
za kilka lat będzie z niej wielka malarka i wtedy to ja będę się śmiał.
– Być może, bo ma potencjał.
Machnąłem tylko ręką i ruszyłem do wyjścia.
Kiedy wsiadłem do auta, obróciłem się do małej.
– Viktoria?
– Słucham.
– Wiesz, że ja i Bill bardzo
cię kochamy?
– Wiem, Bill mi mówił i nasza
pani też.
– No właśnie. A pamiętasz jeszcze
swojego prawdziwego tatę?
Kiwnęła głową.
– Jak miał na imię?
– Bruno.
– Zgadza się.
– Jest teraz w niebie z
aniołkami.
– Tak i on też cię bardzo
kocha, chociaż nie może być tu na ziemi z tobą, ale cały czas patrzy na ciebie
z góry, wiesz o tym?
Znowu kiwnęła głową, że rozumie.
– Ja i Bill jesteśmy teraz dla
ciebie jak twój tata, ale prawdziwy tata jest tylko jeden, rozumiesz?
– Wiem. Mój prawdziwy tatuś
jest teraz w niebie. Ja wiem, że nie jesteś moim prawdziwym tatą, ale Bill
powiedział, że mogę cię tak nazywać.
Aż mnie ścisnęło coś w żołądku.
– Oczywiście. Jeśli tylko
chcesz, możesz tak do mnie, czy do Billa mówić – odparłem, ale chyba miałem do
pogadania tym razem z Billem. Może ta sugestia Kate o psychologu nie była taka
bezpodstawna? Może Kate też dostrzegła coś niepokojącego. Przez ostatnie dwa
tygodnie tak się skoncentrowałem wyłącznie na swojej pozycji w łóżku, że
zapomniałem kompletnie o reszcie świata.
– Bill! – krzyknęła Viktoria i
wskazała palcem w stronę, gdzie go dostrzegła.
Odwróciłem się i aż otwarłem szerzej oczy, widząc, jak po
drugiej stronie parkingu podchodzi do niego Kate, a on wita się z nią, czule
obejmując i całując w policzek. Serce podeszło mi do gardła. Przyglądałem się,
jak coś jej wręcza, chyba jakiś prezent, sądząc po opakowaniu, a ona uśmiecha
się do niego, dziękując. Kompletnie nie wiedziałem, co jest grane. W jednej
chwili przeleciało mi tyle myśli przez głowę, że nie potrafiłem się skupić na
żadnej z nich. Chociaż najbardziej jakoś skłaniałem się przy tej, że teraz to on
się z nią spotyka, stąd te smsy, to zdenerwowanie, i teraz ten prezent, a może
któryś z kolei, skąd miałem wiedzieć. Nie pilnowałem go. Znowu ją pocałował,
najwyraźniej żegnając się i otworzył drzwi swojego auta.
– Zaczekaj tu – powiedziałem
do małej i wysiadłem z samochodu, wołając go. – Bill!
Na pewno mnie słyszał, ale zatrzasnął drzwi i odpalił
silnik. Zacząłem biec w jego kierunku, chcąc go zatrzymać, ale jedynie gdzieś w
przelocie spotkały się nasze spojrzenia, zanim odjechał z piskiem opon.
Zatrzymałem się na środku parkingu, patrząc za oddalającym się samochodem. Co
to do cholery miało być? Serce waliło mi jak szalone, ale nie ze zmęczenia, a z
nerwów. Spojrzałem w stronę szkoły, ale Kate też już nie było i jak na ironię
to nie do Billa poczułem nienawiść, a do niej. Odwróciłem się i wróciłem do
auta.
– Nie słyszał cię? – zapytała
Viktoria, jak tylko wsiadłem do samochodu.
– Nie. Za duży hałas –
odparłem, kłamiąc, bo wiedziałem doskonale, że Bill mnie nie tylko widział, ale
i słyszał, gdy go próbowałem zatrzymać. – Zapięłaś pasy? – zapytałem, próbując
skupić się na prowadzeniu, a nie na tym, co chodziło mi teraz po głowie.
– Tak.
– No to jedziemy do domu –
rzuciłem i odpaliłem silnik, kierując się prosto do rezydencji. Zajeżdżając na
posesję, byłem pewny, że Bill już tu będzie, ale nie było go.
Zabrałem małą do domu, prosząc Annę, by się nią zajęła i
ruszyłem szukać go. Mieliśmy do pogadania i nie podlegało to już żadnej
dyskusji. Pojechałem do agencji, ale tam go nie było. Objechałem wszystkie
możliwe miejsca, w których mógłby być, ale przepadł jak kamień w wodę. Moich
telefonów też oczywiście nie odbierał. Coraz bardziej czułem się sfrustrowany.
Ostatnie miejsce, do którego nie chciałem się udać, czyli dom Kate, odwiedziłem
na samym końcu, ale przed jej domem też nie było jego auta. Zgłupiałem. Jeśli
tu go nie było, to gdzie? Kolejny raz wybrałem do niego połączenie, w końcu
odebrał.
– Boże, Tom, co się stało?
– Gdzie jesteś?
– W domu. Przepra…
Nawet nie dałem mu dokończyć, rozłączyłem się. Nie potrzebowałem
słuchać jego tłumaczenia przez telefon. Odpaliłem silnik i ruszyłem, kierując
się prosto do domu. Nic więcej nie musiał mi mówić, wszystkiego miałem zamiar
dowiedzieć się, patrząc mu prosto w oczy. Jeśli tak sobie zamierzał ze mną
pogrywać, to się przekona, co to znaczy mnie wkurwić.
Zajechałem na posesję i wparowałem do rezydencji jak
burza. Susami po dwa schody wbiegłem na górę i wszedłem do apartamentu. Bill
właśnie odstawiał kieliszek do barku.
– Przepraszam, że wcześniej
nieodbierane, ale…
Złapałem go za ramię, odwracając do siebie przodem.
– Co ty wyprawiasz, Tom? –
zapytał.
– To ja chcę wiedzieć, co jest
grane. Spotykasz się z nią?
– Z kim?
– Z Kate.
Uśmiechnął się, jeszcze bardziej mnie tym irytując.
– Pieprzycie się, tak?
– A co, zazdrosny jesteś?
– Nie wierzę – pokręciłem
głową.
– O co ci tak naprawdę chodzi,
Tom? Czy to nie ty mi mówiłeś „prześpij się z jakąś”, „masz moje
błogosławieństwo”?
No, tak. Dokładnie tak mu powiedziałem, ale mówiłem to,
będąc pewny, że on nie zrobi mi takiego świństwa jak ja jemu. I właśnie w tym
momencie zdałem sobie sprawę, co on musiał czuć, kiedy dowiedział się o moim
skoku w bok.
– Dlaczego właśnie ona?
Chciałem znać odpowiedź tylko na to jedno pytanie.
Tym razem prychną, kręcąc z politowaniem głową i patrząc
na mnie z góry. Posuwał Kate jak nic i robił to otwarcie, nawet nie próbując
się teraz z tego wytłumaczyć. Nawet w tym był ode mnie lepszy.
– A dlaczego nie? Ona nie jest
nikim wyjątkowym, Tom.
– Więc dlaczego?
– Sądzisz, że się z nią
przespałem?
– A nie? Widziałem cię przed
szkołą, jak ją całujesz i obdarowujesz prezentami.
Znowu pokręcił głową.
– Powiedz mi jedną rzecz.
Uniosłem brwi, czekając na pytanie.
– Co poczułeś, kiedy nas
zobaczyłeś? Tylko odpowiedz szczerze.
– Przecież wiesz.
– Odpowiedz – naciskał.
– Wściekłem się.
– Tylko tyle?
– A co chcesz jeszcze
usłyszeć, że jestem o ciebie zazdrosny?! Tak, jestem i co z tego?
– To dobrze, bardzo dobrze.
– Co dobrze?! – krzyczałem,
nie rozumiejąc nadal jego opanowanej postawy.
– W torebce, którą jej podarowałem
była bombonierka, a pocałowałem ją dlatego, że jej podziękowałem za załatwienie
dla Viktorii miejsca w pierwszej klasie, w przeciwnym razie mała mogłaby pójść
do pierwszej klasy dopiero za rok. Gdybyś się trochę bardziej interesował
Viktorią wiedziałbyś o tym.
Stałem tam jak wryty.
– Coś jeszcze?
– To, dlaczego odjechałeś,
kiedy próbowałem cię zatrzymać na parkingu?
– Bo umówiłem się z klientem.
Przez ten korek byłem już spóźniony, nie miałem czasu, żeby stać tam i wszystko
ci tłumaczyć.
– Jakoś ci nie wierzę.
– A to już twój problem.
– Mogłeś odebrać telefon.
– Wyciszyłem go, nawet nie
wiedziałem, że dzwonisz.
– Pojechałbyś na spotkanie z
Viktorią?
– Oczywiście. Nie pierwszy raz
zresztą. Możesz zapytać Viktorii. Ona jest bardzo grzeczna, potrafi siedzieć
cicho przy stole i sobie rysować, i o tym też byś wiedział, gdybyś poświęcał
jej więcej czasu. Mierzysz mnie swoją
miarą, Tom, a ja taki nie jestem, powinieneś się już dawno o tym przekonać. A
teraz wybacz, idę nalać dla Viktorii wody do kąpieli.
Zostawił mnie tam samego. Stałem jeszcze jakiś czas,
wlepiając wzrok w dywan i analizując wszystko w myślach. Przez pół dnia nosiły
mnie nerwy, bo byłem przekonany o zdradzie Billa, a przecież sam mu to nawet
zaproponowałem. Już sam nie wiedziałem, czego chcę.
Wyszedłem z apartamentu i zszedłem na dół do kuchni.
Zastałem w niej tylko Sonię, która właśnie wkładała do
szafki talerze.
– Hej – rzuciłem i usiadłem na
stołku, podpierając głowę na ręce.
– Coś się stało? – zapytała,
widząc moją minę.
– Nie.
– Zmęczony jesteś?
– Trochę.
– A może zjadłbyś coś?
– W sumie.
– Zaraz ci coś zrobię.
– Może być z wkładką –
rzuciłem głupio.
– O czym ty mówisz? –
odwróciła się do mnie, kładąc mi rękę na czole.
– Arszenik albo cyjanek,
wszystko jedno – ciągnąłem swoją głupią myśl dalej.
– Gorączki nie masz, to czemu
opowiadasz takie brednie, coś się stało?
– Jestem idiotą, to się stało.
– Ja tak nie uważam.
– Bo mnie nie znasz.
Postawiła przede mną talerz z kanapkami i kubek herbaty.
– Pokłóciłeś się z Billem?
– Nie, znaczy, sam nie wiem.
Coś mu zasugerowałem, a gdy on… w każdym razie okazało się, że tak naprawdę… a
zresztą – urwałem i ugryzłem kromkę.
– Nie wiem, o co chodzi, ale w
miłości tak jest, nie zawsze będzie wszystko różowe i proste. Pierwszą
fascynację macie już za sobą, poznaliście się na tyle dobrze, że każdy wie jak
sprawić radość drugiemu, a jednocześnie jak go zranić. Czasami, by coś
osiągnąć, będziecie to wykorzystywać przeciw sobie.
– On może mnie poznał, ale ja
jego kompletnie nie.
– Tak ci się tylko wydaje.
– Nie Soniu.
– Bill cię kocha. Nawet
dzisiaj, gdy wrócił do domu, to pytał się czy jesteś. Cały czas martwi się o
ciebie, nawet pyta, czy jadłeś.
Nawet tego nie skomentowałem, zapychając buzię kolejnym
kawałkiem kanapki.
– Bill jest dobrym
psychologiem, wyczuwa twoje emocje i jeśli odnosisz wrażenie, że to
wykorzystuje przeciwko tobie, to na pewno robi to po to, byś coś zrozumiał.
– Już zrozumiałem i wiem, że
jestem idiotą.
– O rany. Mam pogadać z
Billem? – zapytała.
– Nie, Soniu. Nie ma o czym
gadać, bo problem nie leży ani po stronie Billa, ani w sytuacji, tylko w mojej
głowie. Muszę sobie przemyśleć kilka rzeczy. Dziękuję za kanapki i herbatę.
Pójdę na górę.
– Ja też zaraz idę do siebie.
Dobranoc, Tom.
– Dobranoc, Soniu – odparłem i
ruszyłem, ale nie na górę tylko do samochodu. Przypomniało mi się, że
zostawiłem w środku laurki, które Viktoria dla nas narysowała. Zabrałem je i
dopiero poszedłem na górę.
Zanim Bill wrócił z pokoju Viktorii, minęła standardowo
godzina. Od razu jego uwagę przykuły rysunki leżące na ławie.
– Co to jest? – zapytał,
zerkając na mnie.
– Viktoria to dla nas dziś
namalowała.
– Dla nas?
– No.
Bill chwycił obie i otworzył, przyglądając się najpierw
jednej, a potem drugiej. Uśmiechnął się i pokręcił głową.
– Cokolwiek bym zrobił i tak
to ty będziesz dla niej najważniejszy.
– O czym ty mówisz? Obaj
jesteśmy na tych rysunkach.
– Zawsze to ciebie rysuje na
pierwszym miejscu.
– Skąd wiesz?
– Bo tak robią dzieci, zawsze
najważniejszą dla nich osobę rysują na obrazku po lewej stronie.
– Przypadek.
– To nie jest przypadek,
przejrzyj sobie jej inne rysunki. Często nas maluje.
– A właśnie, jeśli chodzi o
Viktorię, Kate mówiła dziś o tym, że powinniśmy się z nią udać do psychologa.
– Wiem, poszukam jakiegoś
dobrego.
– Bill?
– No?
– Wybacz, za te podejrzenia.
Chyba się ostatnio pogubiłem w tym wszystkim. Tak naprawdę to wcale nie chcę,
żebyś sypiał z kimś innym.
– Wiem. Poza tym, gdybym
naprawdę chciał to zrobić, to na pewno nie zrobiłbym tego z Kate.
– Coś z nią nie tak?
– Nie jest w moim typie, wystarczający
powód? I powiem ci coś, co może poprawi ci nastrój. Wiele kosztowało mnie, żeby
z nią rozmawiać tak, jakby się między wami nigdy nic nie wydarzyło, naprawdę
wiele. Doceń to.
– Bill…
– Daj już temu spokój. Idę do
wanny, chcesz mi towarzyszyć?
– Nie jesteś na mnie zły?
– Zły, za co? Ja nic złego nie
zrobiłem, to ty zaczynasz mieć wyrzuty sumienia.
Istotnie, zaczynałem mieć wyrzuty sumienia, które coraz
bardziej mnie osaczały. Jeśli Bill to wszystko ukartował, to naprawdę zrobił to
po mistrzowsku, bo tej lekcji życia nie zapomnę nigdy.
– To jak, idziesz?
– Idę – odparłem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
heja ho oblana zostałaś? bo ja tak i to dwoma wiadrami wody. moja teoria spiskowa wygląda tak po pierwsze uśmiałam się Tom się pewnie poczuł jakby dostał w twarz. wydaje mi się ze Kate i Bill się zmówili żeby dać Tomowi nauczkę a tak naprawdę Kate mu poradzi jak naprawić związek no chyba ze będzie coś nowego i Bill się bzyknie z kobieta <3
OdpowiedzUsuńZimno kochana. Co do oblania wodą napisałam Ci w komentarzu pod poprzednim odcinkiem.
UsuńHahaha! Ohh Bill, ty intrygancie. Nie no, mistrzowsko to załatwiłaś. Tomuś w końcu zaczyna myśleć. Nie mogę uwierzyć, że jego mózg zaczyna się leczyć. Powoli, bo powoli, ale jakiś postęp jest.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Mrs. An
Sytuacja z Kate wyszła zupełnie przypadkiem, ale przy okazji coś uświadomiła Tomowi, tylko czy wyciągnął on z tego w końcu jakieś wnioski?
UsuńPrze-czy-ta-ne!
OdpowiedzUsuńJest! Jest nadzieja, że Tom w końcu się ogarnie i załapie jak bardzo zdrada boli.
Ciekawe czy wtedy ich pozycje w łóżku wrócą do starego stanu?
Może to i niestosowne, ale czasem sobie wyobrażam jak ich rodzicie siedzą sobie gdzieś na chmurce, ubrani w biel i kibicują im. Co jest ze mną nie tak? XD
Tego jakie wnioski z tego wyciągnie Tom nie spodziewa się nawet sam Bill :D
UsuńHmmm ciekawie bardzo, ciekawie . . . Musze powiedzieć, że z odcinka na odcinek historia jest coraz ciekawsza. Bill jest taki zimny, ale został zdradzony, a kara musi być, no i Toma zżera poczucie winy, tak bywa, bywa. Ciekawe, co wymyślisz, na prima aprilis :D Mam nadzieje, że nie zrobisz nam żartu, że masz dodać kolejna część, a nie dodajesz. Kiss :* dużo weny i siły na pisanie.
OdpowiedzUsuńDaisy
Nie, nie spokojnie jak ma być to będzie niezależnie co w tym dniu jeszcze będzie.
UsuńBrawoooo Bill !!! Kiedyś już pisałam, że uwielbiam Twojego Bill'a :) Może wreszcie do Tom'a dotrze, że ma rodzinę. Viki też zaniedbał ehhh pozdrawiam Klio
OdpowiedzUsuń