Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik
Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
15 godzin temu
-
5 tygodni temu
-
-
3 lata temu
-
-
-
7 lat temu
-
-
8 lat temu
-
8 lat temu
-
8 lat temu
-
8 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
wtorek, 5 kwietnia 2016
21:00
Witajcie kochani.
Dziś dowiecie się w końcu, jak ta cała sytuacja wyglądała
z punktu widzenia Billa i co on czuje i myśli. Na koniec pewnie mnie zeklniecie,
ale to przynajmniej da wam trochę do myślenia, kto taki nawiedził skromne progi
Toma. Może to Bill?
Zapraszam na odcinek.
Wasza Niki.
Odcinek 35
Przyznam szczerze,
że nie sądziłem, iż Tom jest zdolny podnieść na mnie rękę. Przez chwilę, gdy
mnie bił, byłem nawet pewny, że mnie zabije. Uderzał z całej siły, a jego wzrok
wydawał się, jakby nieobecny. Bóg jeden wie, co w tym momencie siedziało w jego
głowie. Gdyby nie moja krew, która w jakiś sposób odwróciła jego uwagę i dała
mi szansę, by zareagować, jestem pewny, że już bym nie żył, a on poszedłby
siedzieć do więzienia. Choć, po tym, co zrobił, myślę, że skończyłby ze sobą.
Kiedy udało mi się
go wyrzucić z apartamentu, rozpadłem się na kawałki. Nogi odmówiły mi całkiem
posłuszeństwa i upadłem pod drzwiami, zanosząc się płaczem. Trząsłem się cały i nie mogłem się opanować
przez dłuższy czas. Nie czułem bólu, nie w tej chwili. Z mojego nosa i wargi
leciała krew, wciąż wycierałem ją wierzchem dłoni. Leżałem na tej podłodze
chyba z pół godziny całkiem nagi i kompletnie rozdarty wewnętrznie,
zastanawiając się, co się tak naprawdę wydarzyło i dlaczego. Czy byłem temu
winien, czy sprowokowałem Toma i czy faktycznie czuję się przez niego zgwałcony
skoro na moim przyrodzeniu widniały zaschnięte ślady mojej własnej spermy? Tak naprawdę,
to jedno, czego byłem pewny to tego, że coś się zmieniło.
Nie wiem, jak długo
jeszcze leżałbym tam, zastanawiając się nad wszystkim, gdy zjawił się
Sebastian.
Przestraszył się,
nie wiedząc, co się stało. Jednak szybko domyślił się, kto mnie tak urządził,
widząc obok mnie leżący pistolet Toma. W pierwszej chwili myślał nawet, że
jestem ranny i stąd ta krew, ale uspokoiłem go, że nic poważnego mi nie jest.
Zajął się mną, nie
zadając żadnych pytań, ani nie próbując niczego tłumaczyć, czy usprawiedliwiać
Toma. Zrobił dokładnie to, czego od niego oczekiwałem, po prostu pomógł mi się
podnieść z podłogi i zaprowadził mnie do łazienki, zostawiając tam samego.
Dopiero pod
prysznicem, poczułem ból niemalże w każdej partii mojego ciała, tam też.
Straszliwie szczypało, gdy próbowałem przemyć tę okolicę. Z każdą upływającą minutą docierało do mnie
też coś jeszcze, a mianowicie to, że Tom tu wróci. Nie dzisiaj, ale na pewno jutro
rano pojawi się, tego jednego byłem absolutnie pewny, i nie chciałem go na
razie widzieć na oczy, nie chciałem słuchać jego przeprosin i błagań, po prostu
nie miałem na to siły, zwłaszcza, że pomimo tego, co mi zrobił, nadal go
kochałem, bezpodstawną, beznadziejną, wręcz chorą miłością.
Dlatego
potrzebowałem czasu. Musiałem wszystko przemyśleć i podjąć dobre decyzje, a
pośpiech tylko by temu zaszkodził.
Ubrałem się,
starając się dobrać tak swoją garderobę, żeby zakryła jak najwięcej mojego
ciała. Twarzy, niestety nie mogłem zasłonić, ale kosmetyki trochę pomogły
zamaskować to, czego nie chciałem, by zobaczyła Viktoria.
Poprosiłem
Sebastiana, żeby pomógł mi spakować moje i Viktorii rzeczy. W jednej chwili podjąłem
decyzję, że muszę stąd wyjechać, przynajmniej na jakiś czas. Muszę dać sobie
czas na przemyślenie dalszej naszej wspólnej przyszłości.
Fakt, nad którym
się jednak najbardziej zastanawiałem, to czy Tom może podnieść na mnie rękę po
raz drugi? Czy było coś, co go do tego popchnęło? Co mogło być dla Toma tak
bardzo ważne, że posunął się do użycia siły, by zamanifestować swoją pozycję?
Jedno w każdym razie
było pewne, przeliczyłem się. Moja intuicja zawiodła mnie. Sądziłem, że
doskonale znam swojego brata, tymczasem on mi udowodnił, że nie mam zielonego
pojęcia, co tak naprawdę siedzi w jego głowie. Założyłem każdy z możliwych
scenariuszy, ale nie to, że mnie zaatakuje, że mnie zgwałci, bo to, co zrobił,
było gwałtem, i nie było co tłumaczyć, bo zrobił coś, na co nie wyraziłem
zgody.
Ciężko było mi
wytłumaczyć Viktorii, dlaczego wyjeżdżamy w środku nocy. Ale jeszcze ciężej było mi ją okłamać i
wymyślić na poczekaniu odpowiedź, dlaczego Tom z nami nie jedzie. Wiedziałem,
że będzie za nim tęsknić, ale nie mogłem mu jej zostawić. Bałem się o nią.
Jeśli potrafił skrzywdzić mnie, swojego brata, ukochanego, chyba ukochanego, bo
teraz miałem już, co do tego wątpliwości, to co zrobiłby z dziewczynką?
Czy było w Toma
przeszłości coś, o czym nie wiedziałem? Taka agresja nie bierze się znikąd. On
kompletnie stracił nad sobą kontrolę. Czułem wyraźnie, że chciał, żebym
cierpiał, chciał tego! Może powinienem zrobić rekonesans po jego przeszłości,
dowiedzieć się, jak się zachowywał na przykład na szkoleniu na ochroniarza. Tam
przecież pracowali psychologowie, nie daliby mu zezwolenia, gdyby był
nieobliczalny, nie dostałby certyfikatu ani wyróżnienia, gdyby był szalony.
Chyba powinienem to wszystko najpierw sprawdzić, zanim zacznę myśleć, co dalej
zrobić.
Sebastian zawiózł
nas na lotnisko, skąd wylecieliśmy do Hamburga.
Zapłaciłem, komu
trzeba, żeby na poczekaniu wyrobił nam nowe, inne dokumenty. Doskonale znałem
możliwości Toma i wiedziałem, że będzie nas szukał. Dlatego postanowiłem, że do
Stanów wylecimy komercyjnymi liniami lotniczymi, i jako zupełnie inne osoby.
Dziękowałem Bogu za to, że Viktoria była już tylko pod moją opieką. Gdy Tom dał
mi papiery, bym ją adoptował, nie podobał mi się ten pomysł. Chciałem, żeby był
jej prawnym opiekunem tak samo, jak ja, ale on przekonał mnie, że tak musi być
dla bezpieczeństwa małej i na to przystałem. Teraz byłem wdzięczny losowi, że
była tylko moja, w przeciwnym razie znalazłby nas wszędzie. A gdybym chciał
zniknąć, musiałbym zostawić Viktorię, a tego nie chciałem robić. Pękłoby mi
serce, nie wiedząc, co się z nią dzieje, czy Tom jej nie skrzywdził, czy nie
oddał jej do jakiegoś przytułku. Na tym etapie nie ufałem mu. Nawet nie byłem
na niego zły za to, co mi zrobił, po prostu ogarnął mnie cholerny smutek, i
czułem się teraz dokładnie tak samo, jak po śmierci mamy, samotny. Tylko Viktoria była teraz moim jedynym sensem
życia, bo Tom stał się dla mnie enigmą, której kompletnie już nie rozumiałem.
Może źle zrobiłem, że
namówiłem go do tego związku. Może wtedy, gdy się dowiedział o naszym
pokrewieństwie i uciekł, tak właśnie miało być, na tym miało się to skończyć.
Może nie siedziałbym teraz w samolocie z Viktorią na rękach, zmierzając na
drugi koniec świata, który miał się stać naszym nowym domem. Domem tylko dla
mnie i Viktorii.
Zacząłem szukać Billa, obdzwaniać wszystkich jego
znajomych, do których miałem numer i podpytywać, gdzie może być, ale nikt nie
wiedział.
Poprosiłem nawet o pomoc Jaroda w znalezieniu go, ale
powiedział mi, że ślad się urywa na lotnisku w Hamburgu, i po dokładnym
sprawdzeniu na pewno nie było ich już na terenie Niemiec. Jeszcze bardziej się
załamałem, gdy Jarod oświadczył mi, że Bill prawdopodobnie zmienił dane osobowe
swoje i Viktorii i może być teraz dosłownie wszędzie, a on już nie może w tej
sytuacji mi pomoc, choć bardzo chce, bo nie ma aż takich kontaktów, by zlecić
poszukiwanie kogoś, kto na dobrą sprawę nie zaginał.
Zrozumiałem, że Bill nie chce, bym go odnalazł. Jedyne,
co mi pozostało to czekać albo wyciągnąć jakieś informacje, gdzie jest od
Sebastiana. Czułem, że on wie, tylko nie chce mi powiedzieć.
Minęło dwa tygodnie, a ja
kompletnie niczego się nie dowiedziałem.
Załamałem się. Czułem się bezradny i wściekły przede
wszystkim na siebie. Leżałem kolejny dzień na sofie w salonie, ze szklanką
wypełnioną do połowy alkoholem i gapiłem się w przestrzeń niewidzącym
spojrzeniem, pogrążając się w coraz większej melancholii.
Zacząłem mieć tak ogromne wyrzuty sumienia, że rozważałem
nawet zdradzenie komuś tego, że Bill jest moim bratem. Oczywiście nie powiedziałbym
o tym byle komu, ale musiałem z kimś o tym pogadać, musiałem wyrzucić z siebie
to, co mu zrobiłem, a co bezustannie kręciło się po mojej głowie i powoli
zaczynało doprowadzać mnie do szaleństwa.
Zadzwoniłem do Zoi, ona zawsze potrafiła mnie wysłuchać i
dobrze doradzić.
Było parę minut po północy, kiedy nie zastanawiając się,
która jest właśnie godzina, wybrałem do niej połączenie.
– No witam cię, Tom –
usłyszałem w słuchawce.
– Cześć Zoi. Zbudziłem cię?
– Nie. Właśnie kończę
redagować artykuł. Wiesz, najlepiej pracuje mi się w nocy, ale chyba coś się
stało, skoro dzwonisz o tej porze.
– Stało.
– Coś z Billem?
– Skąd wiesz?
– Jest całym twoim światem,
więc czym tak bardzo możesz się martwić, jak nie nim.
Westchnąłem.
– Co się dzieje, Tom?
– Zrobiłem coś strasznego.
Na chwilę zamilkła, po czym odezwała się niepewnie.
– Jest bardzo źle?
– Nie wiem, chyba tak. Uciekł
ode mnie.
– Uciekł?
– Tak.
– To jedź za nim.
– Nie wiem, gdzie jest.
– Jak to, nie wiesz?
Opowiedziałem jej, co zrobiłem, łącznie z tym, że
zdradziłem go z Kate. Słuchała mnie uważnie, pozwalając wyrzucić z siebie cały żal,
jaki dusił mnie już od dwóch tygodni, ale nie powiedziałem jej o naszym
pokrewieństwie. Wyrzucenie z siebie tego, co zrobiłem Billowi, wystarczyło,
przynajmniej na razie.
– Boże, Tom.
– Proszę cię, tylko mi nie
mów, że jestem idiotą, bo to już sam wiem.
– A masz jakieś podejrzenia,
gdzie może być?
– Tak. Może być dosłownie
wszędzie. Może się przemieszczać i każdego dnia być w innym miejscu. Nie znajdę
go, nie mam pojęcia, gdzie jest i nie ma najmniejszych szans, żeby udało mi się
go namierzyć, chyba że sam się do mnie odezwie albo pozwoli na to, bym go
znalazł, a póki co nawet Jarod nie był w stanie mi pomóc. Straciłem go, Zoi.
– Nie mów tak, on cię kocha.
– Już nie, dlatego uciekł.
– Właśnie dlatego, że cię
kocha, uciekł.
– Zoi, ja go zgwałciłem,
rozumiesz? Pobiłem go i zgwałciłem. Kompletnie straciłem nad sobą panowanie,
nie wiem, co mi się stało.
– Ty jesteś o niego bardziej
zazdrosny niż on o ciebie. To zazdrość cię do tego popchnęła. Kiedy Bill
powiedział ci, że nigdy więcej nie będzie już twój, że ci się nie odda, obudził
w tobie pierwotny instynkt, który jest u ciebie niezwykle silny i to on kazał
ci nawet zabić, ale nie pozwolić, by ktoś inny oprócz ciebie go dotknął.
– Mogłem go zabić.
– Daleko było ci to tego. Bill
nie jest taki bezbronny jak myślisz.
Na te słowa pomasowałem swoje obolałe żebra.
– Jeśli odniosłeś takie wrażenie,
to tylko dlatego, że on chce być w twoich oczach kruchy. On pragnie być przez
ciebie adorowany i chroniony, ale nie jest bezbronny.
Coś było w tym, co powiedziała Zoi. Udało mu się mnie znaleźć,
kiedy wyjechałem do Meksyku i to nawet bardzo szybko. Co prawda nie ukrywałem
się jakoś specjalnie, ale dla każdego innego zwykłego człowieka byłem nie do
namierzenia, a jednak Billowi udało się. Już nawet nie wnikam, jak to zrobił. Wiem
jedynie, bo sam mi to zresztą powiedział, że każdy ma swoją cenę.
– Mogłabyś do niego zadzwonić
albo napisać? Proszę cię.
– Mogę spróbować, ale nie rób
sobie nadziei, że coś wskóram. Bill jest bardzo zamknięty w sobie. Ciebie można
sprowokować i wyciągnąć, co ci leży na wątrobie, ale Bill jest powściągliwy.
Nawet jeśli uda mi się z nim porozmawiać to wątpię, czy w ogóle będzie chciał
dyskutować na twój temat.
– Mimo wszystko. Zwariuję,
jeśli nie będę wiedział, że jemu i Viktorii nic nie jest, że sobie radzą, że
jest bezpieczny.
– Napiszę do niego maila,
jeśli odpisze dam ci znać.
– Dziękuję.
Co prawda nie miałem złudzeń, że jej odpisze, ale
przynajmniej odrobinę lepiej się poczułem po rozmowie z nią i zasnąłem z komórką
w ręku.
Kolejnego dnia znowu obudziłem się, orientując się bardzo
szybko, że jestem w tych czterech ścianach kompletnie sam. No, może nie tak
zupełnie sam, bo Sebastian mnie tu odwiedzał. Przyłaził i przynosił jedzenie,
którego prawie w ogóle nie jadłem.
Kolejny raz przyglądałem się mu, jak stawia tacę z
jedzeniem na stole, życząc mi smacznego.
– Jesteś pewnie zadowolony z
takiego obrotu sprawy, prawda? – rzuciłem, gdy odwrócił się z zamiarem wyjścia.
– Nie jestem.
Prychnąłem, upijając kolejny raz alkoholu.
– Wiem, że tego nie rozumiesz
i sądzisz, że zawsze byłem przeciwko wam.
– A nie? – spojrzałem mu w oczy.
– Nie. Wiedziałem, że
wcześniej czy później tak się stanie.
– No popatrz, jak ty wiele
wiesz – zironizowałem.
– Jesteście jeszcze bardzo
młodzi. Młodzi i niedoświadczeni. A to, że któryś z was będzie miał skok w bok,
było więcej niż pewne.
Prychnąłem, odstawiając pustą szklankę.
– Zamierzasz mi teraz walnąć
kazanie? No to śmiało, nie żałuj sobie.
– Nie. Nie ma takiej potrzeby,
życie samo zweryfikowało wasze uczucie.
– Ja kocham Billa.
– A on ciebie?
Zamyśliłem się. Do tej pory byłem pewny, że tak, ale
teraz, kiedy znikł i nie mogłem go znaleźć, nie wiedziałem, co Bill do mnie czuje.
Najpierw go zdradziłem, zemścił się, nie miałem mu tego nawet za złe, ale tego,
co ja zrobiłem jemu w odwecie sam sobie nie umiałem wybaczyć, więc czy w ogóle
mogłem oczekiwać jakiegoś wybaczenia od niego? W jednej chwili straciłem dwie
najważniejsze osoby w moim życiu. Bill wiedział, jak mnie ukarać za to, co mu
zrobiłem. Zabrał Viktorię i znikł, tak po prostu, jak kamień w wodę. Musiał
sporo zapłacić, żeby tak przepaść. Mógł zrobić wszystko, był prawowitym
opiekunem Viktorii, więc mógł zrobić dosłownie wszystko, a ja byłem w tym
momencie bezradny.
– Gdzie zabrał małą? – zadałem
po raz kolejny pytanie, które zadawałem mu, ilekroć tu przyszedł.
– Nie wiem.
– Nie wiesz, czy nie chcesz
powiedzieć?
– Nie wiem.
– No to zostaw mnie samego.
– Co chcesz zrobić?
– Nic – odparłem i syknąłem z
bólu, próbując wstać z kanapy.
– Powinieneś iść z tym do
lekarza – powiedział.
– Nic mi nie jest.
– Od dwóch tygodni to
powtarzasz.
– Czyli nic mi nie jest.
Zostaw mnie samego.
– W ten sposób go nie
odzyskasz.
Spojrzałem na niego.
– Nawet nie wiem, gdzie jest,
więc jak twoim zdaniem mam go odzyskać?
Nie odpowiedział.
– Proszę cię, zostaw mnie –
powtórzyłem i ruszyłem na górę do sypialni.
– Mogę coś dla ciebie zrobić? –
zapytał z jakąś troską w głosie.
Zatrzymałem się w połowie schodów.
– Powiedz mi, gdzie są.
– Tego niestety nie wiem.
– W takim razie niczego więcej
nie potrzebuję, oprócz spokoju – dodałem i ruszyłem dalej. Jednak po dwóch
kolejnych schodach zatrzymałem się. – I nie przynoś mi więcej jedzenia do
pokoju. Wiem, gdzie jest kuchnia.
– To zacznij do niej
przychodzić.
Nic więcej nie powiedziałem. Wszedłem na górę, słysząc po
chwili, że Sebastian wyszedł z apartamentu.
Położyłem się na łóżku. Cholerne żebra uprzykrzały mi
życie, chociaż może dobrze. Bolały i skutecznie przywracały mnie do świata
żywych, kiedy tylko za bardzo odpływałem myślami.
Zdałem sobie sprawę, że chyba jednak będę musiał wynieść
się stąd. Nie mogłem znieść już tych spojrzeń, a teraz jeszcze ta uwaga
Sebastiana. Być może miał rację, ale nie prosiłem go o to, by mówił mi to,
czego tak naprawdę nie chciałem usłyszeć, bo co, jeśli Bill mnie już nie kochał?
Nie da mi drugiej szansy, tak jak nie dał jej Nikowi. Poderwałem się do siadu,
łapiąc się za żebra i krzywiąc się z bólu kolejny raz. Podszedłem do szafy i
wyciągnąłem z niej torbę, rzucając na łóżko. Pakowanie zajęło mi dosłownie pięć
minut. Zszedłem z walizką do samochodu. Nikt mnie nawet nie zatrzymał, chociaż
wiem, że wszyscy widzieli, kiedy wychodziłem. To była kolejna rzecz, która
uświadomiła mi, że nie jestem tu już mile widziany. Bez żalu wyjechałem z
posesji Trumperów i ruszyłem do domu, który już od dawna uważałem za swój własny.
Kiedy dojechałem na miejsce, postawiłem jedynie walizkę
obok kanapy i położyłem się na niej, kolejny raz odpływając gdzieś daleko
myślami. Tu w końcu nikt mi nie przeszkadzał, nikt nie sprawdzał, czy żyję.
Nikt nie przynosił mi jedzenia, którego i tak prawie w ogóle nie jadłem. Tu
mogłem w końcu spokojnie pogrążyć się we śnie, licząc na to, że się już z niego
nie obudzę.
Gniłem na tej kanapie już któryś dzień z kolei. Mimo
moich nadziei, że się nie obudzę, budziłem się każdego nowego dnia i czułem się
psychicznie gorzej niż dnia poprzedniego, a Bill milczał, nie odezwał się nawet
do Zoi. Na pewno domyślił się, że ją o to prosiłem. Można śmiało powiedzieć, że
dotarłem do dna beznadziei, a moje życie sprowadziło się do wegetacji i kursowania
między kanapą a łazienką, czasami zahaczałem o kuchnię i dosłownie zmuszałem
się, by coś zjeść. Już nawet zdążyłem pomyśleć, że jeśli nie umrę we śnie, to z
pewnością z głodu, bo moje wszystkie zapasy, jakie miałem tu, właśnie skończyły
się, a o wizycie w sklepie nawet nie chciało mi się myśleć. Dopiłem ostatni łyk
wody i wyrzuciłem pustą butelkę do śmieci, kolejny raz kierując się w stronę,
ostatnio mojego ulubionego miejsca, kanapy. Usiadłem i zerknąłem w komputer,
sprawdzając pocztę elektroniczną, czy nie ma dla mnie żadnych ofert pracy, ale
nie było. Dwa dni temu puściłem w obieg informację, że podejmę się ochrony, ale
nikt się na razie nie odezwał, w sumie to może nawet dobrze, bo nie wyglądałem
zbyt zachęcająco, żeby zatrudnić mnie nawet na zmywaku, a co dopiero w
ochronie, ale w końcu musiałem ruszyć się z domu, żeby nie zwariować. Ułożyłem się wygodnie na kanapie, nakrywając
kocem i choć miałem zamknięte oczy, nie spałem, tylko myślałem, ale o niczym
konkretnym, po prostu pozwoliłem swobodnie krążyć myślom po głowie, gdy nagle
usłyszałem pukanie do drzwi.
W pierwszej chwili nie zareagowałem. Przeleciało mi też
przez myśl, że może się przesłyszałem. To mimo wszystko stary dom, wydawał z
siebie czasem dziwne i nietypowe odgłosy, ale gdy po raz drugi dobiegł mnie ten
sam dźwięk z tej samej lokalizacji, odrzuciłem koc i podniosłem się z wielkim
trudem z kanapy, podchodząc do drzwi i otwierając je.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
Dlaczego? Dlaczego każdy ważny rozdział kończy się w takim momencie? XD I kolejne 4 dni czekania, aby dowiedzieć się kto stał za drzwiami, ugh.
OdpowiedzUsuńJa i tak nadal jestem zdania, że wszystko skończy się dobrze :D
P.S. Ale jeszcze raz zrobisz zakończenie w takim momencie to przysięgam, że dowiem się gdzie mieszkasz i zmuszę do szybszego napisania rozdziału! O! ;) XD
To się nazywa strategia marketingowa :) ale tak serio, to ucięłam w takim momencie, bo w innym jakoś by to było bez sensu, a tak też trochę da wam do myślenia.
UsuńJa kurwię. Kto to może być, do cholery? Hmm...
OdpowiedzUsuń- Sebastian - chociaż wtedy raczej nie robiłabyś takiego urwanego końca
- Kate Srejt - no nie wiem, tak mi przyszło do głowy
- oferta pracy
- źli ludzie od ojca Vicki
- Zoi - może przyszła z nim pogadać?
- Bill - choć wydaje mi się, że to za szybko. Ale zrobiłaś przeskok czasowy, więc raczej będzie to ktoś mający duży wpływ na fabułę, więc czemu nie? Może coś z Victorią? Albo właśnie z Billem i przyszedł ktoś, kto go poinformuje...
- ew. nowa/której nie pamiętam postać
I ogólnie to mam małą teorię. Bo sporo osób uważa, że dla nich to już chyba nie ma przyszłości. A przynajmniej nie jako kochankowie... Ja wyrażę swoje zdanie na ten temat. Trochę mi to pewnie zajmie.
Nie znam się za wiele na miłości, lecz wydaje mi się, że potrafi być ona destrukcyjnym uczuciem i bliźniacy coś o tym wiedzą. Nie sądzę, aby byli w stanie pogodzić się z rozstaniem. Bo to, co teraz przeżywają, nim nie jest. To tymczasowa rozłąka, przerwa, na poukładanie sobie pewnych spraw. Głównie Bill musi ogarnąć to wszystko. Bo aby coś ruszyło, on musi zaakceptować sytuację - zdradę oraz ten nieszczęsny gwałt, który nie dla wszystkich nim jest. Bo dla Toma w chwili owego aktu było to ukazanie swoich emocji i prawowitego według niego, miejsca. Jest skomplikowanym człowiekiem i tak jak Bill zaczynam się zastanawiać, czy nie miał jakiejś historyjki w przeszłości. Bo zdrowy człowiek raczej tak się nie zachowuje. Zaczynam teraz rozumieć twoje wyjaśnienia na temat Toma, gdy ten kręcił z Kate. Naprawdę. Sądzę, że nie można jednoznacznie określić, kto tu jest winny. Bo może nasz Tomasz zaczął, ale Billy dolał oliwy do ognia, obudzając właśnie w nim tę uśpioną stronę. Tak jak Sebastian mówił, oni są młodzi, a coś takiego musiało się stać. Może i Bill mógłby żyć w stabilnym związku, ale Tom potrzebuje jeszcze zrozumieć pewne rzeczy. A może właśnie już zrozumiał? Tak czy siak, musiała pojawić się jakaś akcja, która ich... Poróżni? Nie jestem pewna, czy to dobre słowo. W ogóle mam wrażenie, że pieprzę głupoty. Ale no, cała ta sytuacja zaczęła się już wcześniej. Do tej pory zbyt zajęci byli sprawami typu Nick, rodzice, potem wspólne przyjemności. Więc kiedy to ich mały raj został uszkodzony przez zmiany - pojawienie się Victorii, skończył się bezkresny relaks. Nie ma już takiej beztroski. I kolejną rzeczą do ich grobu jest brak rozmów. Nie mówię tu o takich codziennych pogawędkach, tylko dyskusjach o swoich uczuciach, pragnieniach oraz problemach. Na tym polega też związek - dzieleniu się troskami i wspólnemu pokonywaniu problemów. Nie tylko tych... Słowa mi brakuje. Takich codziennych, jak praca etc., ale też wewnętrznych, psychicznych. I oni muszą się poznać. A nie zrobili tego. Owszem, zapoznali się ze swoimi charakterami i wadami, ale nie było czasu na ujrzenie ciemnych stron dusz. Naszymi demonami. Bo ludzie to też zwierzęta. Mogą być drapieżne, okrutne. Miłość polega na tolerowaniu wszystkiego, nawet najpodlejszych ston, i pomaganiu sobie z nimi zmierzyć, walczyć.
Obecnie stoją na rozdrożu. W lewo mają życie pełne zmagać, ale ostatecznie kończące się szczęściem. Natomiast w prawo jest rezygnacja, żal i strata. Tylko od ich chęci, zapału, cierpliwości oraz tej cholernej miłości, zależy przyszłość.
Ogólnie to nie wiem, czy cokolwiek z mojej teorii spiskowej się zgadza... Pewnie nie. :) Ja po prostu chcę happy end, o!
Ślę buziaki (coś nowego!),
Mrs. An
A jeszcze odnośnie akceptacji sytuacji - Tom również musi to zrozumieć, bo teraz może się po prostu bać swoich reakcji. Raczej nie spodziewał się po sobie takiego zachowania, napadu...
UsuńMatko co za obszerny komentarz, już dawno tu takiego nie było :)
UsuńW sumie to źle nie kombinujesz. A co do zachowania Toma, to osoba, która stoi za drzwiami, wyjaśni mu dlaczego to zrobił.
Ale prawda jest taka, że oni tak naprawdę nadal nie znają się do końca, i właśnie te nieścisłości wyszły. Cóż, Tom zachował się tak jak to bywało w jego zwyczaju. Po odejść Kate, nie musiał się oglądać na drugą osobę, tylko mógł skakać z kwiatka na kwiatek. Billa trochę olał, gdzieś mu po drodze umknęło to, że choć tkwi w kazirodczym związku, to jednak to nadal jest związek i powinien być wierny, i wyszło jak wyszło. Bill się ceni i tą ucieczką pokazał Tomowi, że choć krwawi mu serce to nie pozwoli traktować się jak zabawkę.
Sytuacja wygląda teraz tak, że Tom choć by chciał z Billem porozmawiać, nie ma ku temu okazji, a Bill choć tęskni za Tomem, nie zamierza dać mu drugiej szansy, bo on doskonale wie jak kończy się dawanie szans na przykładzie Nika.
Co z tego wyniknie, niedługo się dowiesz. :)
No po prostu musiałam wyrzucić z siebie te moje przypuszczenia! Ojejku, tyle emocji... Dobrze, że rozdział już niebawem. I mam straszne wrażenie, że to jednak Kate będzie stała za tymi drzwiami. Ugh, liczyłam, iż nie przeczytam więcej o niej... Ok, kilka godzin niepewności wytrzymam.
UsuńNo jakoś nie chce mi się wierzyć, żeby to był Bill. No chyba, że Tom się nabawił jakiejś psychozy i teraz mu sie będzie wydawało, że go widzi czy coś xD.
OdpowiedzUsuńA jeśli to nie Bill to szczerze... nie mam pojęcia kto by to mógł być. Mam tylko nadzieje, ze nie Kate :/ chociaż to jest akurat możliwe.
No cóż.... Bill niech sobie tam odpoczywa i poukłada wszystko. Bardzo mi go szkoda. Został skrzywdzony juz tyle razy, a jeszcze ma jakieś przebłyski poczucia winy... Kochany... ani grama Twojej winy w tym nie ma. Chciałeś mu dać nauczkę i dobrze. A Tom niech teraz cierpi... dobrze mu tak.
No a koniec... no nie skomentuje... teraz znów czekać 3 dni grrr... :P
To jest ktoś, kto doskonale wie, że Tom tam jest. :)
UsuńHmmm... to ja nie wiem. To że Tom tam jest to może wiedzieć pewnie Sebastian... a tam to nie wiem kto jeszcze. :O Może jeszcze Bill albo Kate... no cóż. To czekam... :P
UsuńTom,ty idioto. Patrz co narobiłeś. Teraz to już nie jestem pewna czy to się skończy źle czy dobrze. Mam nadzieję, że ten niespodziewany gość to nie Kate. Każdy tylko nie ona. Może jakaś wskazówka pobytu Billa? No cóż, zobaczymy. Weny ➰➰
OdpowiedzUsuńTak naprawdę o tym gdzie jest Bill wie tylko Gordon, ale jak już Tom powiedział, nie zamierza go o to pytać, bo obawia się, że posypią się pytania i w rezultacie wyda się to, że są braćmi, a tego obaj nie chcą, dlatego Tom zarazie tkwi w zawieszeniu. Bill zresztą też. Uciekł, ale czuje się tak samo nieszczęśliwy jak Tom.
UsuńNa progu, znając naszą kochaną Niki, stoją kolejne kłopoty :) Oj męczysz i torturujesz biednych chłopaków w tym opowiadaniu:) Dużo weny i pozdrawiam Klio
OdpowiedzUsuńMoże wcale nie koniecznie kłopoty. Może to ktoś życzliwy, ktoś kto mimo wszystko martwi się o niego :D
UsuńMi się przypomina piosenka Dawida Kwiatkowskiego ft. Hanna "Ying-yang" przesłuchaj sobie, świetnie pasuje do tego twojego dzieła. Ale wracając do tego ów dzieła, to ci teraz? Kto przyszedł, po co przyszedł, czy ma złe zamiary? Czy ktoś to z przed lat? Kim jest ta osoba i jaki będzie miała wpływ na opowiadanie? Czekam niecierpliwie na nexta pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńDaisy (a już chciałam się podpisać imieniem i nazwiskiem
Przesłuchałam piosenkę, faktycznie pasuje :)
UsuńNo w sumie ta osoba będzie miała wpływ na to co się stanie dalej, ale dlaczego i co i jak to się dowiesz z opowiadania :)
Tom cholerny głupku... Ja z każdym rozdziałem cholernie przeżywam tą historię. Czasami ciężko jest mi pojąć rozumowanie obu chłopaków, ale obaj mają jakieś swoje racje. A za tymi drzwiami... Nie wiem dlaczego, ale obstawiam, że tam będzie Andreas albo jego mama. Tak jakoś czuję. Weny życzę i już nie mogę się doczekać!
OdpowiedzUsuń~ Queen T. ��