Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

środa, 13 kwietnia 2016

Odcinek 37





Był już wieczór, kiedy rozdzwonił się mój telefon. Złożyłem facetowi propozycję, za którą jestem gotowy podjąć się jego ochrony i choć stwierdził, że to dla niego zbyt wysoka cena, to sądziłem, że jednak przemyślał sprawę i właśnie dzwoni. Odstawiłem pusty talerz na bok i sięgnąłem po aparat, zerkając na wyświetlacz. Gdy jednak zobaczyłem imię Billa żołądek mi się ścisnął. Spodziewałem się telefonu od każdego, ale nie od Billa, zaskoczył mnie. Odebrałem, ale nic nie powiedziałem, czekałem na to aż on zacznie.
– Tom? – Pierwszy raz od miesiąca usłyszałem jego głos. Wszystko wróciło: wspomnienia, uczucie, tęsknota i pragnienie bycia z nim.
– Tak.
– Nie wiem, jak to powiedzieć – zaczął, a jego drżący głos świadczył o tym, że ledwo panuje nad tym, żeby się nie rozpłakać. Czułem, że coś złego się stało.
– Co się stało?
– Viktoria jest w szpitalu. Jest z nią źle, bardzo źle.
– Co się dzieje?! – krzyknąłem na niego.
– Nie wiem. Lekarze też nie wiedzą. Fizycznie nic jej nie dolega, a jej stan z dnia na dzień pogarsza się – pociągnął nosem. – Ona umiera, Tom. Nie wiem, co robić. Przyjedź tu, proszę cię.
Poderwałem się na równe nogi, nie mogąc zebrać myśli.
– Gdzie jesteś?
– W Nowym Jorku.
W Nowym Jorku… Cóż, brałem pod uwagę, że może wrócić na stare śmieci, ale znalezienie kogoś w tak wielkim mieście do tego na innym kontynencie byłoby dla mnie ogromnym wyzwaniem.
– Boże – jęknąłem, gdy pomyślałem sobie, ile to zajmie czasu, zanim się tam dostane.
– Jedź na lotnisko, prywatny samolot będzie już na ciebie czekał. Z lotniska zabierze cię mój kierowca prosto do szpitala.
Nic więcej mu nie powiedziałem, rozłączyłem się. Nie miałem głowy do tego, żeby prowadzić z nim jakieś dyskusje, zresztą na to przyjdzie jeszcze czas.
Ubrałem się pospiesznie i zgarniając kluczyki z szafki przy drzwiach, zamknąłem dom i wsiadłem do samochodu, ruszając prosto na lotnisko.
Jak tylko dotarłem, pilot, którego dobrze już znałem, czekał na mnie w poczekalni. Nawet jeśli był to prywatny samolot i nie musiałem przechodzić tych odpraw i innych dupereli, jak w komercyjnych lotach, to czas przelotu i tak nie ulegał zmianie, i to mnie przerażało najbardziej, że przede mną jeszcze tyle godzin lotu, zanim do nich dolecę.
Na miejsce dotarłem dopiero pod wieczór. Bill czekał na mnie na dole przy wejściu do szpitala, wyglądał okropnie, sińce pod oczami i wystające kości policzkowe, nie wiem, co on robił przez ten miesiąc, ale wyraźnie schudł, chodź po rozciętej wardze, nawet nie było śladu.
– Co z nią? – zapytałem, zachowując przy nim dystans. Co prawda w pierwszej chwili chciałem podejść i go po prostu objąć, ale powstrzymałem się. Miałem na uwadze, co mu zrobiłem i to, że może nie chcieć, żebym się do niego zbliżał. Ciężko mi było przejść koło niego obojętnie, widząc go w kompletnej rozsypce. Musiało być z Viktorią bardzo źle, jeśli Bill był w takim stanie.
– Bez zmian – odparł.
– A co mówią lekarze?
– Nie wiedzą, co jej jest. Wykonali już wszystkie badania, jakie można było zrobić, nawet pobrali od niej płyn rdzeniowo mózgowy i nic.
– Może to jakiś pasożyt? – spekulowałem, jadąc z nim windą na szesnaste piętro.
– Nie. To nie pasożyt.
– Przepraszam, Tom – głos mu się załamał. Spojrzałem na niego, kolejny raz powstrzymując się przed objęciem go. Boże, jak ciężko było mi patrzeć na niego i trzymać się na dystans.  Co chwilę uciekałem wzrokiem, nie mogąc znieść jego cierpienia. – Miałeś rację, nie nadaję się na rodzica, powinienem był cię posłuchać, nic by się takiego nie stało.
– Przestań. To mogło się stać wszędzie. Być może potrzebna jest jej kolejna operacja jamy brzusznej, pamiętasz jak dostała krwotoku? – Sam nie chciałem dopuścić do siebie myśli, że to, co dolega Viktorii jest nieuleczalne. Bill jednak pokręcił głową i otarł łzy, które popłynęły mu po policzkach.
– To nie to – wydusił z siebie. Winda zatrzymała się i ruszyliśmy do pokoju, w którym leżała. – To tutaj – powiedział, otwierając powoli drzwi.
Jak tylko weszliśmy, pielęgniarka spojrzała na nas. Widok Viktorii podłączonej do tej całej aparatury, aż zmroził mi krew w żyłach. Nic dziwnego, że Bill tak się rozkleił.
Podszedłem do łóżka i nachyliłem się nad Viktorią, całując ją w czółko.
Mała natychmiast otworzyła oczy.
– Cześć kruszynko – odezwałem się do niej, uśmiechając.
– Tata… – Aż przeszedł mnie prąd, gdy tak mnie nazwała. – Przyjechałeś? - Objęła mnie za szyję, przytulając się.
– Tak. Już jestem i nigdzie się stąd bez ciebie nie ruszę.
– Tak bardzo tęskniłam za tobą. Kocham cię.
– Ja też cię kocham, bardzo mocno i też tęskniłem.
– Gdzie byłeś, dlaczego cię nie było?
Co miałem jej powiedzieć, że tak zadecydował Bill? Musiałem skłamać, zresztą, jakie to miało w tym momencie znaczenie, zwłaszcza dla niej.
– Wiesz, jaką mam pracę, prawda?
Kiwnęła głową.
– Musiałem zostać w Niemczech z powodu pracy.
– Ale już nie musisz?
– Nie, już nie muszę. Teraz cały czas będę z tobą.
– Będziesz dziś spał ze mną?
– No pewnie – odparłem i wstałem, ściągając z siebie marynarkę i buty, a potem położyłem się koło niej – Może być? – zapytałem, a ona przysunęła się, wtulając się w moje ramiona. – Już dobrze – pogłaskałem ją po pleckach i pocałowałem kolejny raz w głowę. – Śpij. Kiedy się obudzisz, wciąż tu będę, więc śpij spokojnie.
– Jeszcze musisz przytulić Tomiego – powiedziała, patrząc na mnie w oczekiwaniu.
Spojrzałem na Billa, nie wiedząc, o kim ona mówi. Bill jednak zareagował błyskawicznie i podał mi pluszaka.
– To jest Tomi? – zapytałem ją, obserwując, jak kiwa głową. – Dobrze, Tomiego też przytulę – powiedziałem, obejmując także maskotkę. – Wygodnie wam? – zapytałem.
– Tak. Tomi mówi ci dobranoc.
– Dobranoc – odparłem i położyłem głowę na poduszce. Byłem tak zmęczony, że ledwo przytomny. Wczorajszej nocy nie spałem, bo cierpiałem na jakąś bezsenność, teraz już wiem, że po prostu przeczuwałem zbliżające się problemy, a dzisiejszą noc spędziłem w samolocie, a kiedy leciałem, nie umiałem spać, dlatego teraz dosłownie same zamykały mi się oczy. Bill usiadł na krześle po drugiej stronie łóżka i położył rękę na mojej ręce, w której trzymałem rączkę Viktorii. Pierwszy raz od miesiąca dotknęliśmy się. Spojrzałem na niego, a on ani na chwilę nie spuszczał z nas wzroku. Viktoria zasnęła momentalnie, a ja chciałem tylko na chwilę przymknąć oczy, bo czułem, że ze zmęczenia aż mnie szczypią, a w rezultacie film mi się urwał.
Kiedy się ocknąłem, na dworze było już jasno, a ja i Viktoria byliśmy nakryci dodatkowym kocem. Rozejrzałem się uważnie. Nikogo oprócz nas tu więcej nie było, nawet Billa, chociaż zauważyłem jego torbę na parapecie okna, więc był tu, tylko pewnie wyszedł gdzieś na chwilę. Dotknąłem czoła Viktorii, odgarniając jej włosy.  Jak tylko poczuła mój dotyk, przeciągnęła się i spojrzała na mnie.
– Dzień dobry – odezwałem się do niej. – Jak się spało?
– Dobrze – odparła. – Jestem głodna – powiedziała, siadając na łóżku. Zanim sam zdążyłem się podnieść, będąc kompletnie odrętwiały, do pokoju wszedł Bill z profesorem. Wstałem z łóżka, rozmasowując ramię i przyglądając się lekarzowi. Był wyraźnie zadowolony.
– Dzień dobry – przywitał się. – Widzę, że czujesz się już lepiej? – odezwał się do Viktorii, sprawdzając przy tym urządzenia.
– Chce mi się jeść – powiedziała bez ogródek. –  I chcę lody, czekoladowe – dodała, a Bill aż się uśmiechnął.
– Lody? – zapytał profesor, próbując zabawić małą. Miał do tego podejście i widać było, że Viktorii się to podobało.
– Tak, czekoladowe.
– Oj, to będę musiał pójść do kuchni i zapytać, czy mają tu taki smak. A na razie odłączę ci tę rurkę, dobrze?
– Tak – odparła.
Po odłączeniu kroplówki, profesor poprosił nas do swojego gabinetu. Nie krył zaskoczenia, że stan Viktorii tak diametralnie się poprawił w tak krótkim czasie, choć dobę temu bliżej jej było do śmierci niż wyzdrowienia. Powiedział coś, co wprawiło nas z Billem w zdumienie. Powiedział, że mała umierała z tęsknoty, że on w swojej trzydziestoparoletniej karierze widział tylko raz podobny przypadek. Wyjaśnił nam, że dziewczynka jest z nami tak bardzo zżyta, że powinniśmy rozważyć dla jej dobra wspólne zamieszkanie, przynajmniej do czasu, kiedy będzie na tyle duża, by to zrozumieć.
Poza tym zasugerował nam, żebyśmy udali się z nią do psychologa, bo kolejne taki wyjazd któregoś z nas, może sprawić, że znowu z tymi samymi objawami wyląduje w szpitalu. Mieliśmy, nad czym myśleć.
Na kilka godzin wróciłem z Billem do domu, w którym mieszkał teraz z Viktorią. Wielki, kilku pokojowy apartament, oczywiście o najwyższym standardzie wcale mnie nie zdziwił. Jasne się stało, że obaj nie radziliśmy sobie z tą rozłąką. Nie mogliśmy być ze sobą, tak jak tego chcieliśmy, ale też nie mogliśmy żyć bez siebie, a pośród tego wszystkiego znalazła się Viktoria, która najbardziej odczuła kłótnie między nami. Żeby normalnie żyć, potrzebowała nas obu, bo choć kochała Billa tak samo, jak mnie, to tylko w moich ramionach szukała bezpieczeństwa. To było oczywiste, że musimy podjąć jakąś decyzję odnośnie jej dalszego życia, a przede wszystkim naszego związku. Nie mogliśmy wiecznie się do siebie nie odzywać, musieliśmy w końcu porozmawiać i dojść do jakiegoś konsensusu. 
Siedzieliśmy z Billem naprzeciwko siebie i milczeliśmy, szukając odpowiednich słów, a jednocześnie nie chcąc w ogóle ich wypowiedzieć.
– I co teraz? – odezwał się w końcu pierwszy. Spojrzałem na niego, wzruszając bezradnie ramionami, a on westchnął.
– Powinienem cię przede wszystkim przeprosić i błagać o wybaczenie, ale nie wiem, jakich słów użyć, żebyś wiedział, jak cholernie żałuję tego, co ci zrobiłem – zacząłem.
Skinął głową, że rozumie. I kiedy wziąłem kolejny oddech, by kontynuować swój monolog, on się w końcu odezwał.
 – Wiesz, Tom, może w to nie uwierzysz, ale nadal cię kocham – powiedział.
Wypuściłem głośno powietrze, przyglądając się mu z niedowierzaniem. Czy to w ogóle było możliwe? Po tym, co mu zrobiłem, on nadal mnie kochał?  W jednej chwili zrozumiałem, że tak naprawdę nic nie ma znaczenia, jeśli nie masz na tym świecie, choć jednej osoby, która cię kocha, bez względu na to jak bardzo ją wcześniej skrzywdziłeś, a ja miałem to szczęście mieć ich aż dwie: Billa i Viktorię i nie miałem żadnych wątpliwości, co do tego, że ja kochałem ich tak samo mocno, jak oni mnie, a Billa pragnąłem tak mocno, jak nikogo innego wcześniej.
– Ja ciebie też – odparłem.
Uśmiechnął się, wyraźnie odetchnąwszy z ulgą. Nie wiem, czy myślał, że po tym wszystkim przestało mi na nim zależeć, czy może bał się, że wziąłem sobie do serca to, co powiedział w dniu, kiedy go pobiłem i zgwałciłem.
– Pozostaje tylko kwestia tego, czy wybaczysz mi to, co ci zrobiłem? – dodałem, czując, jak szybko bije mi serce. Bałem się każdej jego odpowiedzi. Bałem się, że w pewnym momencie powie jednak, że choć nadal mnie kocha, już nie będziemy razem.
– Już dawno ci wybaczyłem.
– Tak po prostu? – Nie mogłem uwierzyć w to, co słyszałem.
– Tak po prostu. Obaj ponosimy winę za to, co się stało. Obaj się pogubiliśmy. To, że tak się stanie było więcej niż pewne, w końcu tego związku w ogóle nie powinno być i obaj dobrze o tym wiemy.
– Ale chyba jeszcze jest, tylko my do niego nie dorośliśmy.
Bill spuścił głowę.
– Poparzyliśmy się tą namiętnością. Nie wiem jak ty, Bill, ale ja nigdy wcześniej nie czułem tego, co czuję do ciebie. Nawet będąc w związku z Kate, nie zależało mi na niej tak bardzo, jak zależy mi na tobie. Nie potrafię nawet opisać tego, co czuję. W każdym razie, kiedy nie wiem, co się z tobą dzieje, kiedy mnie odtrącasz, wariuję. Nie potrafię racjonalnie myśleć. Ja wiem, że to jest może chore, ale tak to czuję.
– Czuję dokładnie to samo. Wściekłem się na ciebie za Kate, bo czułem, że ona zabiera mi część ciebie, która należy wyłącznie do mnie.
Uniosłem brwi ze zdumienia.
– Tak, Tom, też nie jestem normalny. Wiem, że jesteś jednostką, która ma prawo do własnego życia, ale nie potrafię znieść myśli, że nie mam nad tobą żadnej kontroli.
Nie mam pojęcia, który z nas był bardziej porąbany, ale jedno było oczywiste, dobraliśmy się jak w korcu maku i tu już nie miał znaczenia fakt, że byliśmy bliźniakami. Wychowywaliśmy się osobno i w zupełnie innych środowiskach, a to, co do siebie czuliśmy, było uczuciem, o którym piszą tylko poeci, uczuciem, obopólnej bezgranicznej miłości. Nie sądziłem, że coś takiego w ogóle istnieje, a już nawet nie marzyłem, że coś takiego mi się przytrafi, a miałem to. Miałem przed sobą drugą osobę, która czuła dokładnie to samo i z tą samą siłą, co ja do niej.
– To, dlatego kazałeś Sebastianowi, żeby przywoził mi jedzenie?
– Tak – skinął głową. – Dostawałem szału, nie wiedząc, co się z tobą dzieje.
– Martwiłeś się o mnie, choć tak cię skrzywdziłem?
Znowu skinął głową.
– Należysz do mnie, Tom, czy tego chcesz, czy nie. Cokolwiek mi zrobisz, nie uwolnisz się już nigdy ode mnie, chyba że po śmierci.
– Nie wiem, czy chcę.
– Nie przeraża cię to, co mówię?  Nie boisz się być z kimś, kto chyba nie jest do końca normalny, jeśli chce cię zamknąć w złotej klatce?
– Nie, bo ja czuję dokładnie to samo.
Obaj parsknęliśmy śmiechem. To było takie szczere. Nie wiem, czemu nigdy wcześniej w ten sposób ze sobą nie rozmawialiśmy. Skupiliśmy się na dawaniu sobie przyjemności cielesnych, ale najwyraźniej, nasze dusze potrzebowały rozmów.
– Więc? – zapytał, gdy już w końcu się uspokoiliśmy.
– To znaczy? – zmarszczyłem brwi, próbując zrozumieć jego tok myślenia.
– Chcesz ciągnąć to dalej, czy nie?
– A ty?
– Już ci powiedziałem, że cię kocham.
– A jeśli znowu cię skrzywdzę?
– Aż taki bezbronny nie jestem. I też wiem jak zadać ci ból, może nie fizyczny, ale…
– Tak, znasz moje słabe punkty, wiesz jak wiele Viktoria i ty dla mnie znaczycie. Ucieczka i pozbawienie mnie z wami kontaktu było naprawdę niemiłym doświadczeniem.
– Mam nadzieję, że to cię czegoś nauczyło.
– Więcej niż myślisz. Bill, jeśli chodzi o Kate…
Bill zaczął kręcić głową.
– Zaczekaj, muszę ci to powiedzieć, bo ty nadal myślisz, że ja zrobiłem to, bo przestałeś mnie pociągać.
– Wiem, że nie.
Zamilkłem, przyglądając się mu.
– Może faktycznie za wiele od siebie oczekujemy.
– Więcej tego nie zrobię – powiedziałem.
– Nie, zaczekaj z tymi deklaracjami. Ja też dużo myślałem przez ten ostatni miesiąc, no i rozmawiałem z Kate.
– Słucham?
– Tak, rozmawiałem z nią o tobie. Prosiła mnie, żebym nie miał do ciebie żalu o to, co zaszło między wami, bo to był tylko seks i to z obu stron.
– Jezu – jęknąłem, przecierając twarz rękami. – Mówiłem jej, żeby się w to nie mieszała.
– Wiem, a ja jej obiecałem, że nie powiem ci o naszej rozmowie, jednak myślę, że może od czasu do czasu skok w bok jest nam potrzebny, tak dla psychicznej równowagi.
– Jeśli masz taką potrzebę, to ja nie mam nic przeciwko, ale ja już więcej tego nie zrobię. Za wiele mnie to kosztowało i za wiele mam do stracenia.
Bill kolejny raz pokręcił głową.
– Nie sądziłem, że ten miesiąc rozłąki, aż tak bardzo dał ci w kość – stwierdził.
– To, że nic nie mówię, nie oznacza, że nic nie czuję i że nic mnie nie dręczy.
– Wiem, ale z perspektywy czasu i tak myślę, że powinniśmy pewne rzeczy rozważyć. Ja jestem gotowy coś takiego przynajmniej przedyskutować. Jestem o ciebie cholernie zazdrosny, ale to wynika z tego, że już nie raz zostałem zdradzony i oszukany. Kate jednak uświadomiła mi coś, o czym pewnie nawet nie miała pojęcia, a mianowicie to, że choć kochałeś się fizycznie z nią, to mentalnie robiłeś to ze mną.
Zmarszczyłem brwi, było dokładnie tak, jak mówił, nie raz sam to sobie uświadamiałem. A o naszym ostatnim razie, kiedy w połowie po prostu wyszedłem, kończąc tym samym przygodę z Kate, nawet nie będę wspominał.
– W porządku, ale za jakiś czas, ok? Na razie nie chcę wracać nawet myślami do tamtego dnia. Wciąż mam wyrzuty sumienia i jestem sam na siebie wściekły.
– Sprawdziłem cię – rzucił.
– To znaczy?
– Zaatakowałeś mnie i miałem wrażenie, że nie panujesz nad sobą, więc sprawdziłem twoją przeszłość, czy wcześniej zdarzało się, że wpadałeś w taką furię, że stawałeś się nieobliczalny.
– Nie jestem! Nigdy wcześniej nikt nie doprowadził mnie do takiego stanu. Możesz sobie pogratulować.
– Wiem.  Tylko nie wiem, czy powinienem być z siebie zadowolony, że cię doprowadziłem do takiego stanu, czy być na siebie zły, że do tego dopuściłem.
– Nie myśl już o tym. To posunięcie z bronią, kiedy wycelowałeś mi w głowę, było dla mnie jak kubeł lodowatej wody. Myślałem nawet w pewnym momencie, że pociągniesz za spust.
– Daleko mi do tego było.
– A wcale na to nie wyglądało.
– Nigdy bym tego nie zrobił. Gdybyś podszedł, gdybyś złapał mnie za rękę, zabrałbyś mi ten pistolet i to byłby mój koniec.
– Nie, w tamtym momencie już ochłonąłem. Bałem się tylko, że zrobisz coś głupiego, i pal licho ja, ale Viktoria zostanie sama.
– Też o niej myślałem. Pomyślałem nawet, że jeśli jakimś cudem pistolet wypali i zabiję cię, to kolejną kulę wpakuję sobie w głowę, tylko twoje słowa uświadomiły mi, że najwięcej krzywdy wyrządzę Viktorii, dlatego wyrzuciłem cię z apartamentu, to było jedyne rozwiązanie.
– Najlepsze – przyznałem. – Gordon wie, co się stało?
– Nie wie, że mnie zgwałciłeś, jeśli o to pytasz. Myśli, że się pobiliśmy i rozstaliśmy. Prosiłem go, żeby nie poruszał z tobą tego tematu.
– Wszystko cały czas kontrolowałeś?
– Tylko do momentu, gdy się wyprowadziłeś z rezydencji. Nie sądziłem, że odejdziesz.
– Sebastian mnie w końcu zdenerwował. Przyłaził i choć nic nie mówił, to widziałem te jego miny i miałem dość.
– Jego też prosiłem, żeby z tobą o tym, co się stało, nie dyskutował. Chciałem, żebyś miał czas pomyśleć nad tym.
– To, co się stało, to ja już miałem przemyślane następnego dnia rano, kiedy wstałem i zbierałem się wrócić do rezydencji i z tobą porozmawiać. Ale niestety nie dałeś mi szansy nawet cię przeprosić.
– Musiałem wyjechać. O ile miłość do Nika mi przeszła z chwilą, gdy o wszystkim się dowiedziałem, o tyle to, co czułem i czuję do ciebie nadal, było wciąż tym samym uczuciem. I choć obolały i zraniony, nie potrafiłem przestać cię kochać. Wiesz, jakie to uczucie, kiedy mimo zaznanych krzywd nadal kochasz i nie potrafisz przestać? Sądziłem, że się z tego uroku otrząsnę, będąc od ciebie daleko, nie mając z tobą kontaktu ani cię nie widząc, ale mijały dni i tygodnie, a ja wciąż kochałem i kocham cię tak samo.
– Jak długo zamierzałeś się ukrywać?
– Nie wiem, ale wiedziałem, że nie mogę unikać cię w nieskończoność. Pech, a może i nie pech chciał, że Viktoria zachorowała. Można powiedzieć, że dzięki niej jesteś tu i rozmawiamy, choć nie wiem, co z nami będzie.
– Jak to co?
– Kocham cię, Tom, mimo wszystko. Wybaczyłem ci i tę zdradę też, choć dziś już wiem, że to nie do końca była zdrada – uniosłem obie brwi, słysząc to. Byłem zaskoczony tym, co mówił – Tak, nie dziw się, zrozumiałem, nawet taki zaślepiony i chory z miłości na twoim punkcie kretyn jak ja, w końcu to zrozumiał, stąd też moja propozycja o niezobowiązujących skokach w bok.
– Bill, jeśli o to chodzi, to…
– Nie! Nie deklaruj się, zostawmy ten temat otwarty do przedyskutowania, za tydzień, za miesiąc albo rok, wszystko jedno, ale nie deklaruj mi niczego. Jesteśmy braćmi, Tom, bliźniakami, naszego związku na dobrą sprawę nie powinno być. Wszystko jest inaczej, niż normalnie powinno być, więc nasz związek też musi opierać się na innych zasadach, jeśli mamy w nim nadal być.
– Wiem – przyznałem.
– Dlatego myślę, że musimy ze sobą częściej rozmawiać o tym, co niekoniecznie może się podobać drugiej stronie, bo myślę, że lepiej jest to przedyskutować i nawet na siebie nakrzyczeć, niż doprowadzić do sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy.
Tu się z nim absolutnie zgadzałem.
– No i wracając do tematu, jestem gotowy, ciągnąć ten związek dalej, jeśli oczywiście ty tego też chcesz, Tom.
Chwilę patrzyłem na niego, a on nerwowo błądził wzrokiem po mojej twarzy, szukając w niej odpowiedzi, zanim usłyszy ją na własne uszy.
– Zgadzam się. Nie wyobrażam sobie u swojego boku nikogo innego.
Po raz pierwszy od miesiąca Bill poderwał się i popychając mnie, rzucił się na mnie.
Syknąłem, kiedy się na mnie położył. Uniósł się na rękach i marszcząc brwi, spojrzał na mnie.
– Mam połamane żebra – wyjaśniłem, widząc zaskoczenie na jego twarzy.
– Czy to ja…? – zapytał niepewnie, na co skinąłem głową.  – Przepraszam, nie sądziłem, że kopnąłem cię tak mocno.
– No, nie żałowałeś sobie, ale to dobrze, przynajmniej dotarło do mnie, że wyrządzanie komuś krzywdy nie pozostaje bezkarne.
Bill położył dłoń na moich żebrach, delikatnie przesuwając po nich. Skrzywiłem się, czując lekki ból.
– Nie powinieneś mieć jakiegoś bandaża?
– Powinienem, ale nie miałem na to głowy.
Westchnął.
– Przez miesiąc nie miałeś na to głowy?
Wzruszyłem bezradnie ramionami.
– Kiedy mnie nie ma w pobliżu, w ogóle o siebie nie dbasz. Trzeba to prześwietlić, to już tyle czasu, a ciebie to nadal boli.
– W końcu przestanie, nie przejmuj się.
– Owszem, przejmuję się, bo jeśli coś ci się stanie, to i ja i Viktoria umrzemy bez ciebie.
– Ach, no bez przesady.
– Sam widziałeś, ona umrze na pewno.
Tym razem to ja westchnąłem.
– Dobrze, zrobię to prześwietlenie.
Wbrew temu, na co wszystko wskazywało, nie kochaliśmy się. Wystarczyły nam pocałunki, których mi tak cholernie brakowało i czułe pieszczoty. Wydaje mi się, że obaj czuliśmy się nieswojo. Po tym, co mu zrobiłem, miałem wrażenie, że on się obawia każdego mojego dotyku, chociaż tak oczywiście nie było. A on po tej, jakby nie patrzeć, zachwianej równowadze, który z nas jest tu pasywnym, a dominującym osobnikiem, nie bardzo umiał się odnaleźć. W rezultacie wyszło na to, że poznawaliśmy się na nowo, i to, na czym w tej chwili poprzestaliśmy, było w porządku, nie było tego ani za mało, ani za dużo, pocałunki i dotyk w zupełności wystarczały.



11 komentarzy:

  1. Och. To było piękne. Mam ochotę płakać. Po tylu trudach, wreszcie mają chwilę szczęścia. Victoria, jeżu, pomnik ci się należy! Jedyne co mi się nie podobało to wspominki o ewentualnych skokach w bok... Bo wiernym trzeba być! Ale no. Ja to ja, mam jakąś taką romantyczność w sobie. I węszę podstęp. Jejku, bo to niemożliwe, aby już było tylko dobrze. Bo tylu dramatach po prostu nie mogłabym w to uwierzyć. I zapewne nadal, kiedy odpowiednia pora będzie nadchodziła, będę czuła te ciarki i strach.

    Pozdrawiam,
    An

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiedziałam! Nareszcie! Jezu! Jak już wspomniała Mrs.An, pomnik Ci się dziewczyno należy :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejna osoba umiera z tęsknoty (nawiązuje do "Poza granicami umysłów "), chyba lubisz takie rzeczy, ale podoba mi się, jak najbardziej ^^
    Rozdział zaskoczył mnie, chociaż tak, rozumiem Billa o.o dziwne?
    Ale czuję że to nie koniec i coś się stanie ;-;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to jest w końcu jeszcze dziecko. Bill wywiózł ją nie dość, że do obcego kraju, to jeszcze zdała od osób, którym ufa i czuje się przy nich bezpieczna. Trzeba też pamiętać, że choć wciąż przewija się to, że powinni pójść z nią do psychologa oni obaj odkładają to na bok, jakby to nie było problemem, a dziewczynka była świadkiem morderstwa jej ojca, do tego została zgwałcona i na dobrą sprawę nikt nie wie co się dzieje w jej głowie.

      Usuń
  4. Tak jak osoba powyżej zauważyłam że zrobiłaś to samo co w "Poza granicami umysłów" że ktoś się rozchorował z tęsknoty za kimś. Czytając poprzedni odcinek już wiedziałam o co ci chodzi z tą Viktorią i jej chorobą.

    Wreszcie się pogodził i super że wkońcu pogadali że sobą na poważnie ale tak jak An nie podoba mi się to co powiedział Bill o tych skokach w bok. Bo dla mnie to jest dalej zdrada nawet jeśli fizyczna a nie mentalna. Nie powinno być żadnych skoków w bok. Mam jednak nadzieję że może i powiedzą sobie że mogą robić skok w bok ale nic nie będą robić i już nie będzie żadnych zdrad.

    Odcinek bardzo mi się podobał i cieszę się że z Viktorią już wszystko dobrze.

    Pozdrawiam i przesyłam dużo buziaków :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pocieszę Cię, Bill choć rzucił propozycję, zrobił to bardziej dla Toma niż z przekonania, że tak będzie dobrze, ale Tom dostał taką nauczkę, że już więcej nie zrobi tego, Bill oczywiście też nie.
      Ale przed nimi jeszcze trochę do przepracowania, bo choć w końcu ze sobą porozmawiali i nawet całowali się, to nadal nie wrócili do relacji, która mieli zanim się to wszystko wydarzyło. Przez to, że Bill chciał dać Tomowi nauczkę, coś między nimi się zachwiało i teraz nad tą relacją muszą popracować. Zresztą przed nimi jeszcze kilka decyzji do podjęcia, właściwie przed Tomem najwięcej wyzwań, bo to głównie on będzie się musiał zdecydować, ale to już sama przeczytasz.

      Usuń
  5. No! Nareszcie! :D

    Nie lubię, jak ludzie sami sobie kuku robią (i podobnie mam z bohaterami powieści). Po co gmatwać to, co proste? Przecież wystarczająco wiele jest innych problemów w życiu.

    Mam nadzieję, że teraz zacznie się już im układać powoli. Może z oporami, ale jednak w kierunku stabilnym i szczęśliwym.

    Trzymaj się, Słonko! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. O mogę napisać wreszcie komentarz! Byłam ostatnio cholernie zajęta, ale już wszystko dobrze :) A teraz wiem, czemu jest Wiktoria, no faktycznie gdyby nie ona, to by się jakoś nie pogodzili, ale teraz dla Toma coraz trudniejsza praca, musi do siebie przekonać Billa, bo on kłamie, że jest. Dobrze w ogóle, że odebrał, jak by tego nie zrobił zabiła bym kretyna, bo taka prawda mógł się znowu spić i nie kontaktować, i co by było z Wiktoria? Ale na szczęście przeżyła i jest wszystko super! Na to czekałam ;D oby było dla nich lepiej,w końcu pasują do siebie jak dwa kawałki jabłka pozdrawiam i wiele, wiele weny :*
    Daisy

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*