Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
środa, 4 listopada 2015
21:00
Odcinek 58
Przez kolejne kilka dni Bill snuł się po domu jak cień, nie
potrafił pogodzić się ze śmiercią Nika. Starałem się nie poruszać przy nim tego
tematu, ale wcześniej czy później ten etap życia będzie musiał zostawić za
sobą. Trudno mi było zrozumieć, co tak naprawdę dzieje się w jego głowie. Może gdzieś
tam w głębi siebie nadal go kochał, tylko urażona duma kazała mu zadawać Nikowi
jak najwięcej cierpienia albo kryło się za tym coś jeszcze innego. Jedyny problem,
jaki w tej chwili spędzał mi sen z powiek, to, w jaki sposób wyciągnąć go z
tego dołka i jak się zwracać do niego, by przez przypadek nie zejść na temat Nika.
Każda rozmowa z nim była dla mnie jak stąpanie po polu minowym, jedno
niefortunne słowo mogło spowodować w nim wybuch złości. Bill nie płakał po śmierci Nika, wpadał w jakąś
furię, a kiedy był w takim stanie, wykrzykiwał po angielsku tak dziwne słowa,
że połowy z tego w ogóle nie rozumiałem. W końcu jedyne, co mi pozostało to ewakuacja
i koczowanie w kuchni. Nie było źle, miałem co jeść, a jeść lubiłem, pić także,
a jak się uśmiechnąłem, do kogo trzeba, to przyniósł z piwniczki Trumperów
całkiem dobre wino i w miłym towarzystwie przy lampce wina miałem z kim
pogadać, bo w kuchni tej rezydencji życie biegło zupełnie innym torem. Do pełni
szczęścia brakowało mi tylko Billa, ale czułem, że muszę po prostu dać mu czas.
Wszystkiego mogłem
się spodziewać po Niku, ale nie tego, że ze sobą skończy i tak po prostu
stchórzy, ucieknie, i nawet mnie nie przeprosi. Byłem na niego o to zły,
chociaż to mało powiedziane, ja byłem wściekły. Nawet Tom zaczął schodzić mi z
drogi, a był jedyną osobą w tym domu, na którą nie krzyczałem, przynajmniej nie
bezpośrednio. Druga sprawa to fakt, że już nie potrzebowałem ochrony. Jeszcze
nie poruszałem z Tomem tego tematu, chociaż on pewnie tylko z uwagi na sytuację
na razie milczał, ale to była tylko kwestia czasu, kiedy oświadczy mi, że ma
nowego podopiecznego i… No właśnie… Co z nami? Byliśmy parą, ale Tom nie chciał,
żebym go utrzymywał, choć na dobrą sprawę te pieniądze były tak samo jego, jak
moje, gdyby tylko wiedział, że jesteśmy braćmi. Ta mała istotna, a może nie istotna
rzecz, która tak wiele mogła zmienić, gdyby tylko Tom wiedział… Czasami miałem
wrażenie, że coś przeczuwa, a mnie coraz trudniej przychodziło ukrywanie przed
nim prawdy. Po prawie dwóch tygodniach snucia się z kąta w kąt musiałem zmierzyć
się z rzeczywistością i sprawdzić gdzie znika, kiedy ja rozgrzebuje coś, na co
i tak już nie miałem wpływu. Zszedłem na dół, kierując się do siłowni. Tom
lubił ćwiczyć, bardzo dbał o formę, więc pomyślałem, że może tu się zaszył, ale
tam go nie zastałem, po drodze zahaczyłem nawet basen, tu też często przebywał,
jednak z całą pewnością tu go dzisiaj nie było, bo nawet kafelki wokół basenu
były suche, co oznaczało, że nikt z niego dzisiaj nie korzystał. Stanąłem w
holu rezydencji, rozglądając się. Dom tonął w ciszy, jedynie tykanie wielkiego
stojącego zegara w koncie holu rozpraszało tę upiorną ciszę. Nigdy wcześniej mi
tak nie przeszkadzała, jak dzisiaj, ale kiedy tak stałem, skupiając się na rytmicznym
tykaniu zegara, usłyszałem z kuchni śmiech, i bez wątpienia jedną ze śmiejących
się osób był Tom. Ruszyłem tam, po chwili zatrzymując się w drzwiach i obserwując
całe zajście. Oczywiście Tom siedział na swoim ulubionym miejscu przy wyspie
kuchennej, a przed nim stała butelka wina i kieliszek, sądząc po jego nastroju,
sam ją już opróżnił do połowy. Sonia polerowała sztućce, a Anna siekała pietruszkę.
W powietrzu rozchodził się zapach rosołu, a obecni w kuchni nawet mnie nie
zauważyli w najlepsze, śmiejąc się z czegoś. Dopiero Sebastian zdradził im moją
obecność.
– Trzeba było zadzwonić,
przyniósłbym na górę co trzeba – odezwał się Sebastian, a ja od razu spojrzałem
w stronę drzwi. Bill stał, podpierając się o futrynę i najwyraźniej stał tam
już jakiś czas, sądząc po jego minie.
– Niczego nie chciałem. Ja…
Bo… – zaczął nieskładnie, zatrzymując wzrok na butelce wina.
– Napijesz się ze mną? – zapytałem,
wskazując gestem głowy na butelkę.
– Nie. Nie wiem – odparł jakiś
zmieszany.
– Daj kieliszek – poprosiłem
Sonię i odsunąłem krzesło obok siebie, zachęcając go, by się przysiadł.
– Myślałem, że poszedłeś
poćwiczyć – powiedział, siadając koło mnie.
– Już dzisiaj ćwiczyłem –
wyjaśniłem, nalewając mu pełen kieliszek.
– Dziękuję – powiedział, gdy podsunąłem
mu go prawie pod nos. Upił kilka łyków i rozejrzał się po kuchni. – Słuchajcie
– zaczął, skupiając znowu wzrok na kieliszku. – Wiem, że ostatnio jestem nie do
zniesienia.
– My rozumiemy – wtrąciła się
Anna.
– Nie, zaczekaj. Ja wiem, że
wy wszystko rozumiecie i mnie znacie, i wiecie, do czego jestem zdolny i tak
dalej, ale mimo tego chcę was przeprosić za swoje zachowanie. Jestem już sam na
siebie zły za to, jak się zachowuje.
– Nikt nie ma do ciebie o to
żalu – odezwał się Sebastian.
– Dziękuję. Wiecie, Nik był dla
mnie kimś ważnym – mówiąc to, spojrzał na mnie – Kiedyś. – dodał cały czas, patrząc
mi w oczy. – Nawet jeśli wszystko się skończyło między nami, to nie życzyłem mu
śmierci. Po prostu nie wyszło nam i tyle. Wkurzam się tylko, że tak egoistycznie
postąpił, nie potrafię tego zrozumieć i…
– I nie ma już o czym mówić – dokończyłem.
– Pij to wino, pójdziemy się przejść.
Chwycił pospiesznie kieliszek i wypił duszkiem całą
resztę.
– Obiad będzie za dwie godziny
– powiedziała Anna, kiedy kierowaliśmy się do wyjścia z kuchni.
Spacer po lesie był tym, czego oboje potrzebowaliśmy. Dni
były już coraz dłuższe i gorętsze, chociaż noce bywały jeszcze dość chłodne.
Wyszliśmy gdzieś na jakąś polankę i położyliśmy się na trawie, gapiąc się w
niebo i chmury.
– Masz już kogoś? – zapytał
mnie.
– Kogoś? – Odwróciłem głowę w
jego stronę.
– Nowego podopiecznego.
– Nie. Nie szukałem nowej
pracy. Dobrze mi przy tobie, no i z tym że, to ty mnie utrzymujesz – zaśmiałem
się.
– Ja pytam poważnie, Tom.
Przekręciłem się na bok, podpierając głowę na ręce.
– Wiem, że tego nie chcesz.
– Boję się, że ktoś cię
skrzywdzi. Już raz mało cię nie straciłem.
– Wiem. Rozumiem twoje obawy.
Jeśli nawet podejmę się jakieś ochrony, to nie będę ryzykował życiem. Poszukam kogoś,
kto potrzebuje tylko ochrony przed gromadą wielbicieli, a nie ochrony przed
zamachowcem.
Bill westchnął.
– Nie możesz w ogóle
zrezygnować z tej pracy?
– Mogę, ale nie chcę. Ja
potrzebuje mieć poczucie obowiązku i samodyscypliny. Odkąd wróciłem ze szpitala,
totalnie się rozleniwiłem, nie chce mi się nawet jechać do komisariatu odebrać
mojej broni, nie mówiąc już o wstawaniu o szóstej rano, i tym wszystkim, sam
wiesz.
– A może, jeśli już musisz, to
może znalazłbyś sobie inną pracę?
– Jaką? Ja się do innej pracy
nie nadaję.
– Na jesień ruszam z nowym katalogiem,
potrzebuje dobrego męskiego modela na sesje zdjęciowe.
Parsknąłem śmiechem.
– Nie, Bill. Ja się do tego nie
nadaję.
– Dlaczego? Jesteś wysoki,
bardzo przystojny, dobrze zbudowany i fotogeniczny, wiesz ile pieniędzy płacą
dobrym modelom? Mógłbyś zarobić więcej, niż za ochronę i nie musiałbyś
ryzykować życiem.
– Proszę cię, Bill, jak ty to
sobie wyobrażasz? Ja na tych pokazach, łażący po wybiegu w tę i z powrotem?
– Nie mówię o wybiegu, tylko o
sesji fotograficznej do katalogu. To zupełnie co innego.
Pokręciłem głową, jeszcze by tylko tego brakowało,
Kaulitza na okładce jakiegoś katalogu z męską modą.
– Nie, Bill, to nie dla mnie.
– Pomyśl nad tym, dobrze? Obiecaj
mi, że przynajmniej się zastanowisz. Proszę, Tom.
– Dobrze, pomyślę.
– Dziękuję – odparł i znowu
wlepił wzrok w niebo. – Spójrz – powiedział. – Co ci przypomina ta chmura?
– Która? – Powędrowałem wzrokiem
w górę.
– Ta tutaj – wskazał palcem.
– Wielkiego penisa.
– Słucham? Gdzie ty tu widzisz
penisa?
– No zobacz, tu masz główkę, a
tu są dwa jądra.
– Jesteś zboczony.
– A tobie, co przypomina?
– Środkowy palec – odparł.
– Bliżej jej do penisa –
stwierdziłem po chwili namysłu.
– Jeszcze chwilę, a pomyślę,
że masz ochotę na seks i specjalnie schodzisz na ten temat.
– Bo mam.
– Świetnie, więc jednak. I
może mi jeszcze powiesz, że zrobiłbyś to tutaj?
– A czemu nie?
– Przy tych wszystkich ptaszkach
i wiewiórkach oraz innych zwierzątkach?
– Yhym, byłoby fajnie. Pomyśl,
że ktoś tam z krzaków nas obserwuje. Nie podnieca cię sama ta myśl?
Bill się skrzywił.
– Ty naprawdę jesteś zboczony,
ale owszem podnieca mnie ten pomysł.
– No to…
– Nie, Tom, nie tutaj.
– Dlaczego?
– Chcesz, żeby mi jakaś mrówka
w tyłek weszła?
– Wątpię, żeby się tam jeszcze
znalazło dla niej miejsce, kiedy mój penis tam będzie.
– Wiesz co?
– No?
– Zastanawiam się już od
bardzo dawna, co takiego jest w tobie, że nie potrafię ci odmówić, choć uważam,
że to głupie i nie na miejscu? – zapytał, ściągając z siebie buty i spodnie.
– Mój urok osobisty?
– Urok osobisty dobre sobie. Raczej
upierałbym się przy tym, że to dzięki twoim zdolnością zaspokajania mnie.
– Wiele ci nie trzeba,
naprawdę.
– Uważasz, że nie jestem
wymagający?
– W ogóle.
Prychnął, siadając okrakiem na moje nogi i dopadając paska
w moich spodniach.
– To nie dobrze.
– Mnie tam to wcale nie
przeszkadza.
– No, na pewno – mówiąc to,
uniósł brwi, wyciągając ze spodni mojego w pełni gotowego członka. – Pięknie –
skomentował.
– Sam jesteś sobie winien.
Poza tym, wiesz, one wszystkie teraz na nas patrzą. To mnie strasznie kręci –
zaśmiałem się.
– Kto?
– Zwierzątka. – Chwyciłem go i
przekręciłem się tak, że to ja teraz leżałem na nim. Nareszcie się już nawet
nie skupiałem, wszystko działo się spontanicznie. Rytmiczne pchnięcia zgodnie z
rosnącym podnieceniem, nasze przyspieszone bicia serc, szybkie oddechy i
spełnienie. Ile razy bym tego z nim nie robił, nigdy nie miałem go dosyć. Seks
z Billem był po prostu inny, śmiały, dziki, kompletnie bez ograniczeń no i bez
strachu o to, że mu zrobię dziecko. Same zalety, a jednak coś było nie tak i
nie wiedziałem co. W każdym razie to dziwne uczucie coraz mocniej we mnie
narastało, choć starałem się je ignorować ze wszystkich sił.
– Dobrze ci było? – zapytałem,
odrywając się od jego ust.
– Nawet nie wiesz jak bardzo. Zresztą
z tobą zawsze jest mi dobrze. Nie wiem, jak ty to robisz, ale kiedy myślę, że
już jest tak dobrze, że nie może być lepiej, ty robisz coś takiego, co sprawia,
że tracę całkowicie poczucie miejsca i czasu.
– Kiedyś dziewczyny nazywały mnie
Bogiem seksu, chyba z czegoś to musiało wynikać.
– Bogiem seksu?
– No – uśmiechnąłem się, widząc
jego niedowierzanie.
– To chyba musiały być mało doświadczone.
– Nie, no, dopiero mówiłeś, że
tak ci dogadzam, że już lepiej się nie da, a teraz gdy ci powiedziałem, że to
mój wrodzony talent ty nie wierzysz?
– Po prostu znasz moje czułe
miejsca.
– No, to też. Ale przyznaj, że
żadna kobieta ani facet, z którym byłeś, nie dał ci tyle satysfakcji, co ja.
– Wiele ich w moim życiu nie
było, ale istotnie jesteś najlepszy. Tylko teraz nie chodź dumy jak paw, bo wszystko
odwołam.
– Od dzisiaj zwracaj się do mnie
Boże seksu.
Bill prychnął i zaczął mnie spychać z siebie.
– Wstawaj, wracamy do domu,
muszę się umyć, bo przez ciebie jestem cały w ziemi, a poza tym chce mi się
jeść i pić.
Tak, seks zdecydowanie wzmaga apetyt, a już z całą pewnością
pragnienie.
Zebraliśmy się i ruszyliśmy w stronę domu, co jakiś czas popychając
się nawzajem i śmiejąc, nawet nie wiem z czego. Dobrze, że tu naprawdę rzadko kiedy
ktoś przechodził, bo widząc nas teraz z boku, powiedziałby, że albo wypuścili nas
z wariatkowa, albo cofnęliśmy się w rozwoju jakieś piętnaście lat.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
Przez Ciebie i te teksty Toma wyplułam herbatę na biurko xD
OdpowiedzUsuńPoczątek całkiem ciekawy, reszta niezbyt. Czegos mi tu cholera brakuje, czegos innego.. Nuty brutalnosci? Stanowczości ze strony Toma? On jest taki dobry i wszechwyrozumialy, ze az nie pociaga.. Życze dobrej weny i duzo pomysłów + jest to najlepszy blog jaki do tej pory czytam/ czytalam, nie spieprz tego ! :))))
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Kleopatrą , dodaj może troszkę tej brutalności. Może nie ze strony Toma tylko Bila (to jest bez sensu XD ) Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńStwierdzam, że facepalm przez zwierzątka byłby dziwny, ale pewno bym go zrobiła gdyby mnoe wszystko nie bolało. Ten rozdział był cudny. ♥ Tom zdecydowanie rozbrajał swoimi tekstami. XD
OdpowiedzUsuńWeny ♡
Ja chcę żeby było sado- maso ale to taki szczegół😃
OdpowiedzUsuńDużo weny
Pozdrawiam
Lejdi-chan No racja, jakas nuta mogłaby byc. Ale tak jak napisałam, ciekawiej byłoby gdyby Tom zaczal byc tym stanowczym, a Bill w koncu zrozumiał komu jest oddany.. A nie, ze ciagle cos z jego inicjatywy wychodzi, wiem ze to opowiadanie kręci sie szczególnie w roli Billa, ale co nie znaczy, ze Tom ma byc taki miękki i w ogole.. ;)
OdpowiedzUsuńUzbrójcie się trochę w cierpliwość.
OdpowiedzUsuńWyje.. boskie ♥♥♥
OdpowiedzUsuńZwierzatka? Serio? Rozpieprzyło mi mózg. I broń panie Boże, zebym krytykowała, ale jakieś dziwne mi sie to wydaje. Ja na prawdę jestem w stanie dużo zrozumieć, jeśli chodzi o dziwny sex, ale ten odcinek mi tak troche nie lezy. No cóż, jeden całego opowiadania nie rozwali. Czekam na next
OdpowiedzUsuńWeny
KOTEK