Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
wtorek, 3 listopada 2015
20:25
Kochani
Dzisiaj odcinka nie będzie, bo zwyczajnie nie zdążyłam go
jeszcze całego napisać. Będzie na jutro. Wybaczcie. Dlaczego ostatnio takie
obsuwy, no i dlaczego na razie publikacje nadal co 4 dni, to w dalszej części
tego elaboratu. Zacznę może od tego, że małymi krokami zbliżamy się do końca pierwszego
sezonu. To taka informacja dla was. Zakończenie sezonu z odcinkiem 60. Część
zagadek została rozwiązana, a duża część pozostała nadal otwarta, i to właśnie
będzie w sezonie drugim. Jeśli jednak sądzicie, że całe opowiadanie z chwilą,
kiedy Tom się dowie, że są braćmi mogłoby już dobiec końca, jesteście w błędzie.
Teraz dopiero zaczną się dla nich schody i zaczną wychodzić „trupy z szafy” i
pojawiać się nowe przeszkody i nowe osoby na ich drodze. Dużo się zmieni i dużo
krwi i łez popłynie, to wam obiecuję. Wkrótce postaram się udziergać nowe
zdjęcie i krótki wstępo-opis do 2 sezonu.
To odnośnie opowiadania, a teraz,
dlaczego ostatnio tak rzadko dodaje i czemu ostatnio przesuwam publikacje
odcinków?
W moim prywatnym życiu szykuje się rewolucja. Zdaje się, że
w grudniu na stałe przeprowadzę się do Niemiec. Mam mieszane uczucia i… No i
nawet nie wiem jak to ująć, bo nie chodzi mi o to, że się boję, a powinnam, bo
po niemiecku znam 5 słów na krzyż, tylko chodzi o to, że w Polsce palę za sobą
mosty i boję się, że jak sobie tam nie poradzę, będzie ciężko wrócić. W prawdzie
nie jadę do obcych ludzi, tylko do mojego partnera, który miesiąc temu tam
wyjechał na stałe i wszystko szykuje na mój przyjazd, ale sam fakt, że wszędzie
wokoło nie będę słyszeć polskiego, tylko obcy język, do tego kompletnie mi nieznany,
trochę mrozi mi krew w żyłach. Nie wiem jak ja to ogarnę, ale zrobiłam sobie listę,
właściwie, to mam tę listę już od dawna, „rzeczy”, które chcę mieć, do których
chcę dojść i póki co w Polsce nie zrealizowałam żadnego z punktów, bo
zwyczajnie za mało zarabiam. Od wakacji jadę na dwa etaty, teraz więcej z myślą
o odłożeniu na tę „czarną godzinę” w związku z tym wyjazdem, jakby coś nie wyszło,
wiecie. Już od jakiegoś czasu mam serdecznie dosyć tego, co się w Polsce dzieje.
Z każdymi wyborami liczę na to, że może, choć trochę będzie lepiej, a prawda
wygląda tak, że za każdym razem, gdy pójdę do sklepu, to za to samo płacę więcej.
Mam już dosyć takiego życia, właściwie to wegetacji. Od 5 lat nie byłam na
wakacjach tych prawdziwych - jednodniowych wypadów nie liczę. Wiem, że
większość Polaków tak właśnie żyje, ale ja już nie mam siły czekać aż w tym
kraju coś się zmieni, o ile się zmieni (może za 20 lat). W każdym razie mam
okazję być może coś zmienić, a przynajmniej spróbować zmienić w swoim życiu i
zaryzykuję. Jak to będzie, nie mam pojęcia, będę wam pisać i wrzucać fotki na
instagrama, jak już tam będę. Jeszcze w pracy nikt nic nie wie, że jadę,
zamierzam im powiedzieć w połowie listopada. A pracę zakończyć z końcem
listopada, chyba żeby nagle coś się zmieniło w ciągu najbliższych 2-3 tygodni,
to wtedy nie będzie nawet tematu. Ale póki co, tak to wszystko u mnie wygląda.
Z tymi terminami publikacji, dlatego tak wyszło, bo jak
wiecie mam dwie prace, jedną dodatkową w kinie, które na moje nieszczęście
teraz wymyśliło sobie wymianę foteli na nowe. Jest 13 sal i 8600 foteli, i jest
jeden wielki chaos, wszystko trzeba ogarnąć, posprzątać, przypilnować, itd. na
czas tak, żeby każdy z seansów mógł się zacząć na sali o wyznaczonej godzinie. A
to i tak nie koniec, bo jeszcze 6 sal do wymiany. Do tego szykuje się kładzenie
akrylu na podłogach, bo teraz są zdarte do żywego i wyglądają masakrycznie, i
wokół tego jest takie zamieszanie, że głowa mała. Ostatni tydzień spałam po 4h,
nie miałam nawet, kiedy usiąść i napisać więcej, tak żeby zmieścić się w terminie.
Myślałam, że jakoś dam radę, ale zwyczajnie zmęczenie mnie pokonało. Łóżka, to
już tydzień nie składam :)
Dzisiaj mam wolne, więc spokojnie sobie posiedzę i trochę
napiszę na zapas, ale ten dzisiejszy odcinek przeczytacie dopiero jutro, mam
nadzieję, że to rozumiecie.
No. to tak pokrótce przedstawia się sytuacja. Jak macie
jakieś pytania, czy coś, to piszcie śmiało.
Tymczasem zapraszam jutro na 21.00 na nowy odcinek.
Wasza Niki.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
Nie musisz nam się tłumaczyć, też jesteśmy ludźmi i wiemy że czasem coś dołuje, albo nie ma się czasu. Rozumiem to. Każdy ma swoje życie i po za ,, hobby " ma inne obowiązki. Takie jest moje zdanie na ten temat. Życzę ci wytrwałości i cierpliwości,bo to na pewno będzie ci teraz potrzebne :D
OdpowiedzUsuńDziękuje. Wiesz, uważam, że jestem Wam winna jakieś wyjaśnienia, ja sama nie lubię jak poświęcam czas na czytanie jakiegoś bloga i nagle bez jakiś wyjaśnień ktoś przestaje publikować. Ja nie przestanę, mam plany na dalszą część tego opowiadania i gwarantuje, że nie będzie nudne, dlatego chciałam wam przynajmniej mniej więcej napisać dlaczego ostatnio takie zaburzenia w czasie dodawania no i już kolejny raz nie wyrabiam się z terminem. Mam fisia na punkcie punktualności i jak coś obiecuję, to zawsze dotrzymuje słowa i nigdy się nie spóźniam, jeśli umawiam się z Wani, czy innymi osobami na konkretną godzinę. Dlatego czułam się w obowiązku poinformować was i uspokoić, że choć ostatnio daje dupy z tą publikacją niedługo wszystko wróci do równowagi, bo przestanę ciągnąc 2 prace na raz i w końcu będę miała czas na pisanie, które kocham.
UsuńNo nie wiedziałam kobieto ze u Ciebie tyle rzeczy się dzieje, chociaż i tak od zawsze Cię podziwiam za masz tyle wytrwałości żeby te odcinki tak często wrzucać. Nie oszukujmy się ale to pierwszy blog na jaki trafiłam, gdzie przez tak długi czas, naprawdę dość długie odcinki były by wrzucone tak często i regularnie bez olewania czytelników. :)
OdpowiedzUsuńJestem pewna, że każdy normalny człowiek to zrozumie, każdyw końcu ma jakieś swoje życie i obowiązki. Życzę Ci powodzenia we wszystkim. :) a językiem się nie martw, jak się mieszka w jakimś kraju to się w mig osłuchuje i łapie jezyk. :)
Pozdrawiam :)
Pewnie masz rację, tyle że ja niemieckiego nie cierpię, nigdy nie lubiłam, i jest mi wybitnie nie na rękę jego nauka, no ale cóż, to jest chyba już moja taka kara, że zwykle tego czego nie lubię muszę się uczyć albo robić.:)
UsuńJak sie nazywasz na instagramie jeśli można wiedzieć? :D
OdpowiedzUsuńhttps://instagram.com/ewa.niki/
UsuńBardzo dziękuję, :D i nawiązując do odpowiedzi w komentarzach chciałam bardzo pochwalić w Tobie ten upór w dążeniu do celu i tej siły we wszystkim co robisz, trzymaj tak dalej, oby nigdy nie zabrakło ci tego i weny do pisania :D
UsuńUpór głupiego :D Pod pewnymi względami chyba się nigdy nie zmienię, choć dostałam już tak wiele razy od życia po dupie, wciąż mam nadzieję, że tym razem się uda. Zobaczymy, jak to będzie.
UsuńPowodzenia w realizacji planów,ja też nie znoszę niemieckiego,a uczyłam się go w szkole,masakra.Ale pewnie,osłuchasz się i dasz radę ,jestes utalentowana , zdetremimowana i sumienna.Tylko szkoda,że własnie tacy ludzie opuszczają nasz kraj ,aby godnie żyć,bo ile można wytrzymac na dwóch etatach.Podziwiam Cię,że pomimo nawału pracy nigdy nie zawiodłaś .Ja towarzyszę Ci dopiero od tego projektu,a poślizg-,nie ma o czym mówić.Jesteś świetna i mam nadzieję,że wena Cię nie opuści i nadal bedę mogla czytać to co ona Ci podpowie.Pozdrawiam Beata
OdpowiedzUsuńDziękuję za słowa otuchy i wiary, że dam radę. Sama man dziwne do tego nastawienie, nie wiem jak to opisać, ale nie traktuję tego wszystkiego jakbym robiła jakiś ogromny krok do przodu, raczej to takie uczucie jakbym jechała do swojego własnego drugiego domu, dziwnie uczucie, ale no tak to odbieram, czyli według mojego nigdy nie mylącego się czuja powinno być dobrze :)
Usuń