Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

czwartek, 2 lipca 2015

Odcinek 25




Po powrocie do Niemiec równo dwa dni później, zauważyłem, że Bill zachowuje się w stosunku do mnie inaczej. Nagle przestał się wykłócać o każdą pierdołę, robić docinki i wiercić mi dziurę w brzuchu, kiedy na coś nie chciałem się zgodzić. Wydawał się momentami jakiś nieobecny. Zacząłem podejrzewać, że ma mi za złe to, że zmusiłem Gordona, byśmy wszyscy razem wrócili do Niemiec. Wiedziałem, jak bardzo cieszył się na te wakacje, ile dla niego znaczyły. Do tego jeszcze fakt, że w końcu byliśmy tam sami, a ja uparłem się na powrót i wszystko popsułem. Nie poruszałem tego tematu, czekając, aż mu przejdzie, albo sam zacznie o tym mówić, ale mijały kolejne dni, a on nic na ten temat nawet nie wspominał.
Przebrałem się w dresy i ruszyłem do jego twierdzy, mając pomysł, jak go wybadać. Kiedy wszedłem do jego pokoju, siedział na fotelu ze szklaneczką alkoholu – sądząc po barwie pewnie whisky – i oglądał telewizję.
Zerknąłem na telewizor, próbując oszacować, jakie mam szanse zrealizowania swojego pomysłu.
– Co oglądasz? Jesteś bardzo zajęty?
Spojrzał na mnie, marszcząc brwi.
– Wiadomości.
– Czyli nic istotnego – podsumowałem.
– Przeciwnie, to jest bardzo istotne, trzeba wiedzieć, co się dzieje w kraju i na świecie.
– Czyli nie ma co liczyć na twoją pomoc – rzuciłem, wzdychając teatralnie.
– Ty potrzebujesz pomocy? A w czym, jeśli można zapytać?
– Chcę popracować na siłowni nad klatką piersiową i potrzebuję asekuracji. Wiesz, nie chciałbym przy którymś powtórzeniu przekonać się, że zrobiłem jedno za wiele i za chwilę spuszczę sobie sto kilogramów na głowę.
Bill chwilę milczał, ale wyraźnie zaintrygowało go to.
– Podniesiesz sto kilogramów?
Poruszyłem brwiami.
– Pewnie. To jak, mogę na ciebie liczyć?
Odstawił szklankę na stolik i wyłączył pilotem telewizor.
– Sto kilo to spory ciężar. – Zaintrygowało go to.
– Nie wierzysz, że dam radę to podnieść?
– Mam pewne wątpliwości.
– Podniosę dużo więcej, ale dawno nie dźwigałem takich ciężarów, więc nie chcę przesadzić.
– No dobrze – odparł i wstał z fotela. – To chodźmy.
Aż nie mogłem uwierzyć, że tak łatwo poszło.
Zeszliśmy na siłownię. Bill uważnie rozejrzał się po pomieszczeniu.
– Dawno tu nie byłem – stwierdził, gdy zauważył, że mu się przyglądam.
– Jak dawno?
– Bardzo dawno.
– Może poćwiczysz ze mną?
Zaśmiał się.
– Zapomnij. Zszedłem tu z tobą, żeby tylko ci pomóc. Jeśli sądziłeś, że przy okazji uda ci się namówić mnie na ćwiczenia, to podaruj sobie.
– Dlaczego? Może po prostu brak ci motywacji?
– Nie potrzebuję motywacji. Dźwiganie ciężarów to nie moja bajka.
– A jednak, kiedy pływałeś, przychodziłeś tu.
– Owszem, pobiegać na bieżni – skinął głową na urządzenie stojące pod ścianą.
– To po co ci te wszystkie ciężary, skoro z nich nie korzystałeś?
Zapanowała cisza, dość długa i niezręczna, a mnie nawet przez myśl nie przeszło to, co usłyszałem.
– To dla Nika. On tak jak ty bardzo przywiązywał wagę do swojej sylwetki.
– Przepraszam, nie wiedziałem. – Zakląłem w duszy. Chciałem unikać temu Nika, ale im więcej się starałem, tym częściej coś palnąłem, tak jak teraz.
– Nie szkodzi. Teraz już wiesz. – Uśmiechnął się, ale widziałem, że bardziej robi to, by mnie uspokoić, niż dlatego, że uważał to za coś zabawnego.
– Zawsze coś palnę.
– W porządku.
– Na twoim miejscu wywaliłbym to wszystko, żeby mi nie przypominało tamtych chwil.
Przekręcił ironicznie głowę w bok.
– Nie jestem aż takim świrem.
– Nie to miałem na myśli.
– Było, minęło, Tom. Skończyło się to, jak się skończyło, ale był czas, że czułem się szczęśliwy i wspominam tamte chwile z sentymentem.
– Mogę zadać ci osobiste pytanie?
Byłem ciekawy, czy gdyby Nik wrócił, gdyby go przeprosił, to czy Bill chciałby z nim być?
– Pytaj.
– Czy gdyby Nik wrócił…
Nawet nie zdążyłem dokończyć, bo wszedł mi w słowo.
– Nie. Już nie ma powrotu do tego, co było.
Przytaknąłem skinieniem głowy i wziąłem się za ćwiczenia. Musiałem się rozgrzać i rozruszać, zanim zacznę podnosić tę stukilową sztangę. Bill usiadł na ławeczce obok i przyglądał się.
– Odkąd wróciliśmy z Tajlandii, strasznie milczący się zrobiłeś – powiedziałem, starając się podtrzymać jakoś naszą rozmowę.
– Tak?
Skinąłem głową.
– Jesteś na mnie zły za to, że nie chciałem wracać na tę wyspę?
– Och, nie! Czemu tak sądzisz?
– Też byś zaczął snuć domysły, gdybym zaczął się nagle zachowywać inaczej niż do tej pory.
– To nie ma nic wspólnego z tamtym wyjazdem. I ty i Gordon mieliście rację. Po takiej chorobie powinienem odpocząć, a nie narażać się na kolejne infekcje. Ja po prostu źle znoszę tę aurę za oknem.
No tak, odkąd wróciliśmy, było ponuro, a od trzech dni ciągle padało. Do tego temperatura oscylowała w okolicy zera i tylko czekałem, kiedy deszcz przemieni się w marznącą mżawkę, a potem w śnieg.
– Popadasz w melancholię, Bill – stwierdziłem, przesiadając się na kolejne urządzenie.
– A tobie pogoda nie przeszkadza?
– Nie przepadam za zimą, ale to też kwestia nastawienia.
– A co tu się nastawiać? Zimno, ciemno i do tego jeszcze mokro.
– Zamiast zastanawiać się, jaką masz aurę za oknem, pomyśl o tym, że jeszcze trzy miesiące i będzie wiosna. Wszystko zacznie budzić się do życia. A jeśli to nie wystarczy, to zawsze możesz spakować walizki i polecieć do ciepłych krajów. Na przykład do Australii, tam teraz zaczyna się lato.
– Polecisz ze mną?
Westchnąłem, wstając i wycierając twarz ręcznikiem.
– Niewiele mam do powiedzenia w tej kwestii – odparłem.
– Dlaczego?
– Pracuję dla ciebie. Jeśli zdecydujesz się spędzić kolejne pół roku na drugiej półkuli, będę musiał spędzić je tam z tobą.
Uśmiechnął się.
– Myślałem, że już nie zechcesz nigdzie ze mną jechać.
– Pojadę, ale wcześniej upewnię się, że masz wszystkie szczepienia, jesteś zdrowy i mam w walizce wszystkie niezbędne leki.
Wybuchł śmiechem. W końcu.  Odkąd wróciliśmy, obdarowywał mnie jedynie uśmiechem, a ja przyzwyczaiłem się już do dźwięku jego szczerego śmiechu.
Ściągnąłem koszulkę, chcąc podkręcić jeszcze bardziej atmosferę i sprawdzić, jak zareaguje.
– Jestem gotowy – powiedziałem, kładąc się na ławeczce, przy której na stojaku spoczywała sztanga ze stukilogramowym ciężarem.
Ogarnął mnie wzrokiem pożądania i wstał, podchodząc do mnie. Dobrze, pomyślałem, jest dobrze, nadal działam na niego tak jak przed tą wyprawą w tropiki. Spojrzałem na niego w górę. Z tej perspektywy wyglądał cholernie pociągająco, zwłaszcza odznaczający się kolczyk w jego sutku, aż poniosła mnie wyobraźnia. Drażnienie miejsc, w których jest piercing, jest niezwykle podniecające dla osoby mającej tam kolczyk. Byłem ciekawy, jak on reagował na takie pieszczoty. Otrząsnąłem się z tych wizji, dostrzegając jego spojrzenie.
Złapałem tę sztangę, próbując się nie skompromitować i zrobić przynajmniej dziesięć powtórzeń.
Bill musiał chyba asystować Nikowi w ćwiczeniach, bo dokładnie wiedział, co robić.
– Dzięki za pomoc – powiedziałem, kończąc serię. – Na dziś chyba wystarczy. Idę jeszcze na basen. Idziesz ze mną? – zapytałem, nawet nie licząc na to, że zechce.
Zamyślił się nad czymś wyraźnie, po czym skinął tylko nieznacznie głową i pierwszy ruszył do wyjścia.
Ja, zabierając swoją koszulkę i ręcznik, ruszyłem za nim. Jednak mało nie padłem, kiedy zobaczyłem, że rozbiera się do naga. Rzuciłem rzeczy na leżak, stojąc kompletnie oniemiały. Co to miało znaczyć do cholery?
Bill zauważył, że się mu przyglądam.
– Nie planowałem pływania, a nie mam na sobie kąpielówek – wyjaśnił. – Chyba nie stanowi to dla ciebie problemu? – zapytał, odwracając się do mnie przodem. Z trudem oderwałem wzrok od jego krocza, starając się skupić uwagę na jego oczach.
– Nie – odparłem, a on się tylko uśmiechnął.
Niech go szlag! Ignorowanie jego wdzięków było dla mnie coraz trudniejsze. Patrzyłem na niego, jak podąża w stronę basenu, a raczej na jego jędrne pośladki. Boże, jaką miałem ochotę ich dotknąć i pościskać, a potem wsunąć swojego przyjaciela między te dwie półkule i przelecieć go tak mocno, że zabrakłoby mu tchu.
– Idziesz? – krzyknął, siedząc już dawno w wodzie. Nawet nie wiem, kiedy do niej wszedł, a może wskoczył? Tak bardzo pochłonąłem się wizją seksu z nim, że na moment odpłynąłem, a moja dolna część ciała zaczynała powoli wariować.
– Idę – odparłem i robiąc rozbieg, wskoczyłem do wody.
Dobrze, że była chłodna a ja po tych ćwiczeniach nieźle rozgrzany, bo szok temperatury był na tyle duży, że przywróciło mi to trzeźwe myślenie, a moje podniecenie opadło, dosłownie.
Jednak Bill nie zamierzał sobie odpuścić. Podpłynął do mnie, kładąc ręce na moich ramionach i przyparł mnie do ścianki basenu.
Chwilę milczeliśmy, mierząc się wzrokiem.
– Masz ochotę? – zapytał, a ja zastygłem w bezruchu. Oczywiście, że miałem ochotę i coraz bardziej byłem przekonany, że to się stanie właśnie dziś i tutaj.
– Ja nie mogę, Bill.
– Nie pociągam cię?
– Jestem twoim ochroniarzem, a z pracownikiem nie chodzi się do łóżka.
Uśmiechnął się.
– Jesteśmy w basenie, nie w łóżku.
– Wszystko jedno – odparłem, czując jego dłoń sunącą po mojej klatce piersiowej ku dołowi.
– Przed czym tak się bronisz, Tom? – Dotknął mojego krocza, a ja złapałem go za rękę, odsuwając ją.
– Przestań!
– Jesteś tego całkowicie pewny?
– Jestem.
– Twoje ciało mówi co innego.
No tak, tego, że mi znowu stanął, nie dało się nie poczuć. Czułem coraz większe podniecenie i ciężko by mi było teraz ukryć ten fakt, gdybym wyszedł z wody.
– To tylko reakcja na dotyk.
– Na dotyk? Czyli lubisz, kiedy cię dotykam? – Znowu zaatakował moją dolną część ciała. Powstrzymałem go kolejny raz.
– Wiesz? Myślę, że dosyć tego pływania na dzisiaj – powiedziałem i chciałem się stamtąd ulotnić, ale zastawił mi jedyną możliwą drogę ucieczki ręką.
– Nie skończyłem jeszcze.
– Ale ja skończyłem.
– Powiedz mi Tom, co cię tak blokuje? To, że jestem mężczyzną? Nie kochałeś się nigdy z mężczyzną?
Prychnąłem śmiechem.
– Aż taki święty nie jestem.
– Czyli robiłeś to już z innym facetem.
– Robiłem i co z tego?
– To dlaczego nie chcesz zrobić tego ze mną? O co chodzi? Inny na twoim miejscu pieprzyłby mnie do nieprzytomności, i to nie raz. Ofiarowuję ci się i kuszę, zaraz zacznę błagać, a ty nic. To dla mnie jednocześnie dziwne i fascynujące, bo widzę, jak mnie pożądasz, nie tylko ciałem, ale widzę to w twoich oczach, a ciągle odmawiasz, wytłumacz mi to.
A co tu było tłumaczyć? Jeszcze chwila, a zrobię to i sobie odbiję za cały ten czas, w którym mnie tak kusił. Nie chciałem wiązać pracy z życiem prywatnym, ale prawda była taka, że nie przewidziałem tego, iż pokocham tego kretyna. Myślałem już nie raz, jak rozwiązać ten problem, bo nawet jeśli złożę wymówienie po to, by nie pracować dla niego, to będę musiał znaleźć sobie inne zlecenie i być ochroniarzem dla kogoś innego i nadal moje życie będzie w niebezpieczeństwie, a nie skarzę kogoś, kto mnie, kocha na życie w ciągłym strachu o mnie i nie daj Boże stratę, bo i taką ewentualność musiałem brać pod uwagę. Wydawało mi się, że wytłumaczyłem mu to. Dla Billa najwidoczniej nie był to problem, albo jeszcze nie dotarło do niego, jak będzie cierpiał, jeśli coś mi się stanie.
– Już ci tłumaczyłem.
– Tak, pamiętam. – Zamyślił się na chwilę. – Ile potrzebujesz pieniędzy, żebyś przestał pracować jako ochroniarz?
– Co to ma do rzeczy?
– Dam ci je w prezencie na święta, żebyś nie czuł się zobligowany przez to do czegoś.
Podniósł mi tym tekstem tylko ciśnienie.
– I co dalej? – zapytałem, starając się jeszcze nie wybuchnąć.
– Jak to, co? Będziesz wolny i nic ci nie będzie już stało na drodze, żeby…
– Żeby, co? Żeby cię przelecieć?! Na tym ci zależy?! Tego właśnie chcesz?! – nie wytrzymałem i zacząłem na niego krzyczeć. Chwytając go za ramię, tak mu je wykręciłem, że obrócił się do mnie tyłem, a ja przyparłem go ciałem do ściany basenu.
Tylko syknął z bólu, ale nie wyrywał się.
– Chcesz, żebym ci wsadził?
– Tom…
– Odpowiedz!
– To boli. Złamiesz mi rękę.
– Odpowiedz, do cholery, Bill!
– Chcę, żebyś przestał się w końcu ograniczać jakimś durnymi zasadami. Chcesz mnie tak samo, jak ja ciebie.
– I sądzisz, że jak ja bym się czuł, wiedząc, że dałeś mi pieniądze tylko dlatego, żebym był z tobą?
– Ofiarował w prezencie.
– Nie chcę takich prezentów. Czemu, wy bogacze, myślicie, że wszystko można kupić za pieniądze?
– Bo wszystko na tym świecie ma swoją cenę.
– Tak? – Puściłem go i odwróciłem przodem. – To ci udowodnię, że tak nie jest i że mnie nie kupisz za żadne pieniądze. Ja nie jestem Nikiem, Bill  – mówiąc to, puściłem go i niemiłosiernie wkurzony wyskoczyłem z basenu. Tak mnie rozwścieczył, że ledwo się opanowałem, żeby nim nie potrząsnąć. Trzeba przyznać, że choć wydawało mi się, że już nigdy więcej mnie nie zdenerwuje, że po prosty uodporniłem się na jego teksty i pomysły, to zaskoczył mnie kolejny raz, i kolejny raz dałem się sprowokować.
– Tom, zaczekaj! – krzyknął za mną. – Przepraszam, nie to miałem na myśli.
Odwróciłem się i spojrzałem na niego. Wyglądał na zagubionego, ale to był, do cholery, dorosły facet i doskonale wiedział, co mówi, a przynajmniej powinien to wiedzieć.
– Wiesz co? – Zastanowiłem się przez moment, jak to ująć. Chciałem mu powiedzieć wulgarnie, żeby się pierdolił, ale postanowiłem pokazać mu, jaka emocjonalna przepaść nas dzieli. – Powiedziałbym ci, gdzie mam twoje przeprosiny, ale nie chcę się zniżać do twojego poziomu – mówiąc to, wyszedłem z basenu, natykając się na Sebastiana. Byłem pewny, że słyszał i widział wszystko. Spojrzałem wkurzony na niego. Patrzył na mnie takim przenikliwym wzrokiem, a ja byłem za bardzo zdenerwowany, żeby tak po prostu wyminąć go i odejść.
– Następnym razem, kiedy będziesz mi robił wyrzuty, że pcham się w coś, czego nie rozumiem, radzę ci przeprowadzić taką rozmowę z nim, nie ze mną, bo to on ma z tym najwyraźniej problem.
– Myślę, że jest już za późno na jakiekolwiek rozmowy, i to dla was obu. Przyznaję, choć nie powinienem w ogóle wypowiadać się na ten temat, że ja także nie rozumiem, przed czym się tak bronisz, skoro go kochasz.
Zmarszczyłem brwi. Sebastian wszedł na basen, zostawiając mnie z moją burzą myśli samego. Stałem tam jeszcze przez chwilę, obserwując zza szklanych drzwi, jak podchodzi z ręcznikiem do drabinki basenu i okrywa nim Billa, kiedy z niego wyszedł. Kim był ten majordomus? Niby był nieszkodliwy, ale wiedział i widział więcej, niż do jego obowiązków należało i nie podobało mi się to.
Ruszyłem prosto do swojego pokoju. Tak mnie Bill wkurwił, że mnie nosiło. Teraz z tych nerwów to podniósłbym nawet sto pięćdziesiąt kilo bez rozgrzewki i asekuracji. Ledwo zdążyłem się przebrać i usłyszałem pukanie do drzwi.
– Proszę – odezwałem się, nawet nie spodziewając się, że to może być Bill.
– Mogę wejść? – zapytał, uchylając drzwi.
– Po co? Zapomniałeś mi coś jeszcze zaproponować?
– Nie tak to miało zabrzmieć. Dlaczego tak cię to zdenerwowało?
Spojrzałem na niego.
– Może dlatego, że tak właśnie myślałeś, a teraz nie wiesz, jak cofnąć to wszystko.
– Nie rozumiesz, że mi na tobie zależy i oddałbym ci cały majątek, żebyś tylko był bezpieczny i był zemną?
Prychnąłem.
– Nic od ciebie nie chcę. I dobrze by było, żebyś w końcu zrozumiał, że nie wszystko można kupić za pieniądze. – Usiadłem na łóżku, ubierając i wiążąc buty.
– Dlaczego tak nienawidzisz tego, że mam pieniądze?
Spojrzałem na niego.
– Nie to mnie wkurza.
– A co?
– To, że próbujesz mnie nimi przekupić. Czy do ciebie nie dotarło jeszcze, że ja mam inne wartości?
– Chyba w końcu dotarło.
– Chyba?
Wstałem, podchodząc do szafy i wyciągając z niej kurtkę.
– Wybierasz się gdzieś?
– A jestem ci potrzebny? Czy wielmożny pan pozwoli mi wyjść na godzinę?
– Nie musisz być taki ironiczny.
– Więc?
– Możesz wyjść, kiedy chcesz.
– Na pewno? Jeśli masz jakiś plany, to powiedz.
– Nie mam żadnych planów.
Spojrzałem mu w oczy. Był zagubiony i poniekąd podobało mi się to. Znowu czułem, że psychicznie mam przewagę nad nim, a on nie miał na mnie kompletnie żadnego wpływu. Z jednej strony można by pomyśleć, że byłem idiotą, albo masochistą, że mu odmawiałem, kiedy pchał mi się w ramiona, bo naprawdę odmawianie mu za każdym kolejnym razem było coraz większym wyzwaniem, ale z drugiej strony byłem dumny z tego, że nadal posiadam silną wolę i zrobię to z nim wtedy, kiedy sam o tym zdecyduję, nie wcześniej. Boże, zaczynałem deliberować nad tym, jakby to miał być jego pierwszy raz, a nie będzie, albo jakbym czekał na noc poślubną, żeby skonsumować nasz związek, a przecież na dobrą sprawę on nawet nie wiedział, że go kocham. Dopóki nie posiadał takiej wiedzy, mogłem swobodnie manipulować jego uczuciami, zachęcając go i odpychając prawie jednocześnie. Nie wiem, czemu to mi sprawiało w jakimś sensie satysfakcję. Czułem, że jeśli przejdziemy ten etap, nie będzie już tej ekscytacji, a cholernie jarałem się tym, że mógłbym z nim to zrobić nawet tu i teraz.
– W takim razie pozwolę sobie na dłuższy wypad. Wrócę około północy – mówiąc to, zabrałem ze sobą tylko telefon i zostawiając Billa w moim pokoju, wyszedłem.
Wyjechałem z posesji, kierując się do centrum miasta. Jak to możliwe, że jedno popołudnie może się zmienić w takie gówno, i to na moje własne życzenie? Chciałem go rozruszać, wyciągnąłem go do siłowni, a kiedy on rozkręcił się na całego, co oczywiście powinienem brać pod uwagę, to co ja zrobiłem? Wydarłem się na niego. A potem cała reszta niefortunnych słów posypała się już lawinowo. I znowu między nami będą ciche dni. Nienawidziłem tego i sam już nie wiem, na kogo byłem bardziej zły. Na siebie, że sam zacząłem? Czy na niego, że… nawet nie wiem za co?
Zatrzymałem się na stacji benzynowej, tankując i przy okazji robiąc drobne zakupy. Właściwie oprócz paliwa potrzebowałem papierosów. Zupełnie nie wiem, czemu wziąłem dwie paczki, jakbym zamierzał siedzieć i przez cały wieczór palić jeden za drugim. Bez sensu.
Kręciłem się po Berlinie, nie wiedząc gdzie pojechać. Normalnie pojechałbym do jakiegoś pubu i się czegoś napił, ale że przyjechałem tu samochodem, nie mogłem się nawet napić. Zatrzymałem się na poboczu i wyciągnąłem telefon, wybierając połączenie do Andreasa. Dawno z nim nie gadałem, a kto jak kto Andy zawsze potrafił poprawić mi nastrój.
Gadałem z nim chyba z godzinę. Co prawda po tej rozmowie nie tryskałem jakoś szczególnie optymizmem, ale poprawił mi się nastrój. Stwierdziłem, że muszę wrzucić na luz i przestać się przejmować Billem i jego zagrywkami. A kiedy następnym razem wyskoczy mi z kasą, to po prostu to zignorować. Zadzwoniłem jeszcze do Zoi, mojej serdecznej przyjaciółki z czasów szkoły i przegadałem z nią kolejną godzinę. Oczywiście jak się dowiedziała, kogo teraz chronię, od razu zaczęła mnie błagać, żebym namówił Billa na wywiad w jej magazynie z modą. Powiedziałem jej, że to będzie trudne, bo Bill to gbur i mam go serdecznie dość, no i że nie mogę się doczekać, kiedy w końcu ustalą, kto dybie na jego życie i będę miał go z głowy. Zoi jednak zrozumiała dwuznaczność tych moich opryskliwych wywodów i się tylko zaśmiała, twierdząc, że chyba ktoś, czyli ja, się tu zakochał. Pożegnałem się z nią, obiecując, że urządzimy sobie pogawędkę w święta, bo oczywiście nie omieszkała zapytać, czy będę, a jak ja miałbym nie być, skoro czekałem na te święta jak na nic innego w świecie?
Przez to gadanie uciekło mi sporo czasu, ale ochłonąłem i nawet złość na Billa mi przeszła. No właśnie, Bill… Zorientowałem się, że w trakcie rozmowy z Zoi dostałem jakąś wiadomość. Nie mam pojęcia, czemu przeczuwałem, że to od niego. Zerknąłem na wyświetlacz i głęboko odetchnąłem - była od niego.  Miałem nadzieję, że nie zaczął mi teraz wysyłać przepraszających smsów. Nienawidziłem takiego jojczenia, doprowadzało mnie to do szału. Jednak otwarłem wiadomość czytając czego chce.

Bill Trumper

Jeśli to nie problem,
czy mógłbyś mi kupić po
drodze papierosy?
Dziękuję. Bill.


– Mógłbym – odparłem na głos i nagle wybuchłem śmiechem, uświadamiając sobie dziwny fakt, a  mianowicie to, że zupełnie bezwiednie kupiłem dwie paczki, jakbym podświadomie odebrał jego potrzebę, zanim jeszcze do mnie napisał.  Jak miałem się na niego gniewać? Jak można się gniewać na kogoś, kogo się kocha i kto kocha ciebie? Powinienem mu o tej kasie dobitnie wytłumaczyć, a nie krzyczeć.


Odpisałem mu krótko i dość oschle, ale nie chciałem, żeby myślał, że tak łatwo można mnie udobruchać.

       Ja

OK.


Miało mnie nie być przynajmniej do północy, ale uspokoiłem się już i stwierdziłem, że wrócę do domu i porozmawiam z nim. Po drodze kupiłem jeszcze El Diablo na wynos.
Nie powiem, jaki miał wyraz twarzy, kiedy przyszedłem do niego z dwoma porcjami jedzenia i reklamówką pełną butelek z piwem.
– Mogę? – zapytałem, stojąc z tym wszystkim w progu.
Poderwał się, podchodząc bliżej.
– Oczywiście. Wchodź. Co to jest?
Podałem mu jedzenie.
– El Diablo?
– No i coś do popicia tego. – Wiedziałem, że domyśli się, co jest w reklamówce. – Pomyślałem, że będziesz głodny.
Spojrzał na mnie z jakimś rozczuleniem.
– Nie musiałeś.
– Wiem, ale chyba musimy pogadać, a najlepiej rozmawia się z pełnym brzuchem i przy piwie.
Był zaskoczony.
– No to się rozgość.
Rozgościłem się. Czułem się w jego pokoju tak swobodnie, jakbym był w swoim. Postawiłem torbę z piwem na stole i ściągnąłem kurtkę, rzucając ją na fotel.  Wyciągnąłem jeszcze z kieszeni papierosy, o które mnie prosił i położyłem je na stole.
Bill przyniósł z barku dwie szklanki i usiadł na kanapie.
– Masz otwieracz – zapytałem?
– Nie – odparł i już chciał wstawać, ale go zatrzymałem.
– Daj zapalniczkę.
– Co chcesz zrobić?
– Otworzyć te piwa. Nie otwierałeś tak nigdy?
– Nie.
– To masz tę zapalniczkę?
Podał m, przyglądając się, jak otwieram je bez najmniejszego wysiłku.
Nalałem nam do szklanek, po czym zaczęliśmy jeść El Diablo.
– Posłuchaj, Bill - odezwałem się, odkładając plastikowy widelec. – Przesadziłem trochę na basenie.
– Ja też – przyznał.
– Owszem, ale…
– Miałeś rację, nie wszystko można kupić za pieniądze i ja doskonale o tym wiem. Powiedziałem ci o tych pieniądzach, nie przemyślawszy, jak możesz to odebrać.
– No tak. Pieniądze to dla mnie dość drażliwy temat, jak już chyba zauważyłeś.
– Tak. A ja naprawdę chciałem dobrze. W żadnym wypadku nie miała to być forma przekupstwa.
– Skoro już wiesz, jak reaguję na tego typu sprawy, to po prostu nie poruszaj przy mnie tego tematu.
Skinął głową, zgadzając się.
– Tom, a co z nami?
– Nie rozumiem?
– Jeśli będziemy parą, to jak ty to sobie wyobrażasz?
Spojrzałem na niego, unosząc brwi.
– Zaraz, wolnego, jaką parą?
Teraz to Bill uniósł brwi.
– Myślałem, że… no bo…
– Nie, nie, Bill. Nie ma żadnych nas. Lubię cię i w ogóle, ale nie ma żadnych nas.
– Ale będzie.
Zamilkłem, kręcąc z niedowierzania głową. Jego upór był godny podziwu.
– Daj jeszcze po piwie.
Podał dwie butelki. Otworzyłem je i nalałem nam. Coś czułem, że zapowiada się długa noc.
– Chcesz mnie upić, Tom?
– Czym? Piwem?
– To też ma jakieś tam procenty.
Zaśmiałem się.
– Nie wiem, ile musiałbyś tego wypić, żebyś padł.
– To może wypijemy coś mocniejszego?
– Bo zacznę myśleć, że to ty chcesz mnie upić – stwierdziłem.
– Ciekawy jestem, jak się zachowujesz w takiej sytuacji.
– Powiem ci, zanim naprawdę wpadnie ci ten genialny pomysł do głowy. Kiedy jestem pijany, robię się śpiący i nie ma ze mnie już żadnego pożytku, więc jeśli chodziło ci po głowie spicie mnie i zaciągnięcie do łóżka, to życzę powodzenia, ale raczej na seks ze mną w takim stanie nie masz co liczyć.
– Szkoda – odparł smutno.
To oczywiście nie była do końca prawda, bo musiałem mu to już zawczasu wybić z głowy. 


20 komentarzy:

  1. Mega odcinek *-* Szkoda tylko, że taki krótki, już nie mogę się doczekać następnego. Niech ten Tom się już w końcu przełamie :D i ciekawa jestem, jak chłopaki spędzą tę noc i kiedy Bill powie mu, że wszystko słyszał :D Weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bill czeka na odpowiedni moment. Wie, że musi przełamać barierę w Tomie. Porabował to zrobić na basenie, ale nie wyszło, choć nie miał pojęcia jak niewiele mu brakowało. Musi teraz sobie wszystko przemyśleć i obrać na Toma nieco inną strategię, a kiedy będzie tak myślał sytuacja sama mu się stworzy, zanim zdąży cokolwiek zaplanować, i to już wkrótce (soon) :)

      Usuń
    2. Chcę tylko szybko poradzić każdemu, kto ma trudności w jego związku z kontaktem z Dr.Agbazara, ponieważ jest on jedyną osobą zdolną do przywrócenia zerwanych związków lub zerwanych małżeństw w terminie 48 godzin. ze swoimi duchowymi mocami. Możesz skontaktować się z Dr.Agbazara, pisząc go przez e-mail na adres ( agbazara@gmail.com ) LUB zadzwoń / WhatsApp mu na ( +2348104102662 ), w każdej sytuacji życia znajdziesz siebie.

      Usuń
  2. Ok. Tak sobie myślałam czy po tej akcji na życie Billa może ktoś jeszcze próbować znów to zrobić. I kto to mógłby być? Po tej akcji na basenie pomyślałam o Sebastianie :3 nie wiem czemu, ale nie lubię tego gościa ;). Aha i jestem ciekawa dalszego rozwoju wydarzeń, a ten debil Tom nie powinien się skrywać z uczuciami do Billa, bo w końcu zrani go i zraźi do siebie. hmm ciekawe... może Bill powie Tomowi, że usłyszał wyznanie, które Tom mu powiedział w szpitalu... dobra to tyle :D pozdrawiam Kali.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak mnie naszło jak miał na imię ten bliźniak Toma, który zmarł. I czy wogole Tom odwiedziłby jego grób sam..., a może z Billem....? K.

      Usuń
    2. A mnie nurtuje ta sprawa z blizną na ciele Toma, coś było wspominane na samym początku. Czy Bill jej nie zauważył? A skoro są bliźniakami to on też powinien mieć, nie?

      Usuń
    3. No to tak: Brat bliźniak Toma ma na imię Wiliam w następnym odcinku będzie o nim mowa i będzie też moment, w którym niewiele będzie barkowo do okrycia przez nich prawdy o swoim pokrewieństwie. Co do blizny, Tom ma już na swoim ciele jedną, oprócz tej po operacji rozdzielenia z bratem bliźniakiem, bo był już draśnięty podczas strzelaniny, dlatego Bill nie zwrócił na to uwagi. Natomiast Tom nie widział niczego na ciele Billa ponieważ Bill pokrył swoją bliznę tatuażem.
      Podoba mi się wasz tok myślenia. :)

      Usuń
  3. Mmm, dobre, dobre :P Świetny odcinek. I ta akcja na basenie! Szczerze? Na samym początku dość optymistycznie podchodziłam do osoby Sebastiana, potem kompletnie do niego straciłam zaufanie, do dziś uważałam, że coś nim jest nie tak, ale od dzisiejszego odcinka jestem tego stuprocentowo pewna - on jest jakiś nie bardzo, i nie chodzi mi o stan psychiczny -.-
    Tak czy siak, życzę weny i pozdrawiam gorąco :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Sebastian niby taki zwykły człek, a zaczyna się wtrącać i nie wiadomo o co mu chodzi, znaczy Tom nie wie. No i wy :)

      Usuń
    2. A Ty mała mendo wiesz i trzymasz nas w napięciu do ostatniej chwili... K.

      Usuń
  4. Zaczyna irytować mnie ten Sebastian, ale widzę, że nie jestem jedyna :D Wtrynia się w życie zarówno Billa jak i Toma, no i przede wszystkim w relację między nimi, a później nagle znika, nie ma gościa i znów się pojawia nie wiadomo skąd.
    Kurcze, Bill był tak blisko na tym basenie. Bo kto wie, gdyby nie wypalił o tych pieniądzach może doszłoby do czegoś więcej.. Ale coś czuję, że tak czy siak jesteśmy już bliżej jak dalej do momentu, na który tak wszyscy czekamy:)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się, dla Toma temat pieniędzy jest jak płachta na byka. I Masz rację, że moment na który czekacie jest już lada odcinek :D

      Usuń
  5. Och, cholera! Już myślałam, że w tym basenie do czegoś dojdzie...Najpierw roznieciłaś porządne ognisko, a potem gwałtownie je ugasiłaś! Jak mogłaś?! Pfff...ale i tak Cię kocham :D
    Szczerze mówiąc mnie też od dawna coś nie podoba się w tym Sebastianie. Jak na zwykłego majordomusa zbyt wścibski. Jak dla mnie to...on może być pewnego rodzaju szpiegiem. Może jego zadaniem jest mieć oko na Toma? Może polecił mu to Gordon lub sam Bill? Może tym właśnie zajmuje się Sebastian. Testuje ochroniarzy i innych ludzi zatrudnianych w tym domu? Wszystkich obserwuje, a kiedy zauważa coś podejrzanego, daje znać? No nie wiem..on jest dla mnie tak na dobrą sprawę, sporą zagadką. O.o
    Ale czasami..mam wrażenie, że on o wszystkim wie. Wie, o ich pokrewieństwie, o tym że są braćmi bliźniakami. Zachowuje się strasznie podejrzliwie i jakby stara się czasem znacznie odciągnąć Toma od takiej relacji z Billem. Niby jest to spowodowane tym, że kiedyś Billa zranił Nik i Sebastian nie chciał dla niego podobnego cierpienia i tym razem, ale mam wrażenie jakby ta sytuacja miała jakieś drugie dno, którym może być właśnie to, że majordomus wie, że są spokrewnieni. Hmm..
    Z innej strony Sebastian wszedł do nich na ten basen jakby wiedział, że chłopaki tam są. Czyżby Bill go dyskretnie poinformował? Może tak naprawdę są w stałym tajemnym kontakcie i mają jakiś układ ze sobą? A może on naprawdę szpieguje Billa? Bardzo trudna i pogmatwana, ale jednocześnie niezmiernie ciekawa sprawa..Nie mogę się już doczekać kiedy się to wyjaśni, bo naprawdę jestem bardzo ciekawa o co tu w ogóle chodzi. :)
    Tak na dobrą sprawę, to zastanawiam się czy Bill w ogóle zamierza Tomowi powiedzieć co od niego usłyszał w szpitalu. niby tak było by dla niego łatwiej, Tom nie miałby za bardzo jak się z tego wykręcić i musiał by się poddać, a Billy miał by go w garści. Jednak, on jedynie stara się działać według rady, którą mu Tom wtedy udzielił. Na razie mu nie wyszło i planuje zmienić strategię..ale samo mu wyjdzie zanim zdąży coś zaplanować...hmm...co to by mogło znaczyć...Może jak na razie będzie spędzał z Tomem czas starając się nie działać mu na nerwy i w tym czasie obmyślając jakąś strategię, a w tym czasie Tom sam będzie czuł potrzebę zbliżenia się do niego i się na niego rzuci? Może kiedy Billy nie będzie Toma w żaden sposób prowokował Tom tego nie wytrzyma i sam sprowokuje taką sytuację? Myślę, że to całkiem prawdopodobne. ;)
    W sumie to wspominałaś coś niedawno o tym, że to ma się zdarzyć podczas wyjazdu na święta..czas przebaczenia, przyjaciele, rodzina, ozdoby, choinka..prezenty! Czyżby to miał być dla nich prezent? :D Może miła przyjaciółka Toma z którą gadał przez telefon zmajstruje coś w tej sprawie? ;) Było by całkiem sympatycznie gdyby załatwiła im wolny pokój, trochę spokoju, prywatności...i tak dalej, i tak dalej...xD
    Jestem też ciekawa co kupią sobie wzajemnie chłopaki na święta, no i czy w ogóle coś kupią. Ale myślę, że tak, w końcu to święta co nie? No chyba, że obaj myślą właśnie o takim samym prezencie.. ;D Bill planuje ofiarować się Tomowi, a Tom planuje się na to zgodzić. Ciekawe.. :D

    OdpowiedzUsuń

  6. No i kolejna rzecz..jak potoczy się ich rozmowa o Williamie i co sprawi, że prawie skumają, że są spokrewnieni. Ta sytuacja jest taka zagadkowa, zupełnie jak sprawa Sebastiana. Ciężko jest zrobić cokolwiek poza zgadywaniem, o co może chodzić. Jezu, pękam z tego niedosytu i dezinformacji! Normalnie nie wytrzymam tego dziewczyno!!
    No i ostatnia sprawa to to, że jestem ciekawa tego co będą teraz robić, jak będą się zachowywać i o czym będą rozmawiać kiedy będą teraz spędzać wspólnie czas. No, pewnie będą gadać o tym Williamie, ale jestem ciekawa co poza tym. Może będzie jakiś flircik albo chociaż trochę czułych gestów lub myśli? :D Mam taką nadzieję, no i także na to, że Tom zostanie w pokoju Billa na noc ;D Może chociaż troszkę pieszczot? xD
    No i teraz mam do Ciebie jeszcze takie osobiste pytanko. Jak się czujesz kochana? Czy udało Ci się jakoś naprostować Twoich przyjaciół? Nie lubię kiedy masz zły humor, bo naprawdę nie zasługujesz na to. Jesteś taką wspaniałą osóbką <3
    Pozdrawiam Cię, życzę weny i czekam z niecierpliwością na jutrzejszy odcinek kochana :)
    Buziaczki :*
    Twoja nienasycona czytelniczka

    <333 <333333 ~GlamKinia~ <333333 <333

    P.S. Wiem, że pewnie za wcześnie na takie pytania, ale czy masz jakieś zajawki na jeszcze kolejne opowiadanie? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sorry nie zmieściłam w jednym komentarzu znowu xD

      Usuń
    2. Sebastian jest dość tajemniczą postacią. Straszy mężczyzna, który wszystko wie i wszystko widzi, ale mało mówi. Do tego jakimś dziwnym trafem bardzo leży mu na sercu los Billa, to chyba w każdym wzbudzi, jeśli nie podejrzenia, to przynajmniej zastanowi się kim on jest.
      Ale czy jest zagrożeniem dla chłopców, czy nie, dowiecie się z czasem :)
      Co do Wiliama, to już w kolejnym odcinku dowiesz się, czy będą o nim dyskutować. Ciągle muszę się pilnować, żeby nie napisać zbyt wiele i nie psuć wam czytania i snucia domysłów, a to czasami jest okropnie trudne :) W każdym razie w kolejnym odcinku Tom będzie miał kolejny raz dziwne przeczucie. Ciekawe, czy się zorientujesz w którym momencie, a to dość ważne dla ich wspólnego bycia razem.

      Pytasz jak ja się czuję? W sumie przetrawiłam tamtą sytuację. Pomijając już, że prosząc kogoś o drobniutką przysługę, która nie kosztowała nic ani finansowo ani czasowo ta osoba udałą, że nie dostała wiadomości. Ale powiedziałam sobie, spoko, jak Kuba - Bogu tak Bóg - Kubie. Wcześniej czy później będzie okazja potraktować tę osobę dokładnie tak samo, ale niech się już nie uważa za moją przyjaciółkę. Nie dlatego, że mi nie pomogła, tylko dlatego, że nie miała odwagi powiedzieć wprost, że się jej czegoś nie chce zrobić. Zresztą nie pierwszy raz. Kiedy ona miała problemy i chciała pogadać, zawsze znalazłam dla niej czas, nawet wtedy kiedy uśpiłam moją kochaną sunię i wracałam od weterynarza z pustą torbą, zapłakana i zdołowana, a ona mi wydzwaniała, żeby się wyfraczyć ze swoimi problemami z facetem, wysłuchałam ją a szczerze mówiąc najmniej miałam na to ochotę, ale uważam, że na tym polega przyjaźń, na pomocy. Ehh. W każdym razie zawiodłam się na tej osobie już tyle razy, że koniec. Więcej niech na mnie nie liczy. Przykro mi, ale przyjaźń do ulica dwukierunkowa, to co się bierze trzeba też oddawać inaczej nie można tego nazwać przyjaźnią. Przykro mi, bo pomogły mi osoby, na które najmniej liczyłam. To bolało, że nie ona. Ale tak to już jest, człowiek uczy się przez całe życie, a prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Ciągle przypomina mi się, jak bliźniacy powiedzieli w jednym z wywiadów, że po tym jak osiągnęli sukces odezwała się do nich rodzina, która przez piętnaście lat nie dawała znaku życia. Tylko czekam, kiedy ta osoba się do mnie odezwie, chcąc czegoś.

      Co do nowego opowiadania, to jeszcze nie myślałam. Na razie tak jestem skupiona na obecnym, jest jeszcze tyle spraw, które chcę napisać, że nie zastanawiałam się nad kolejnym. Pomysł sam przyjdzie, jak zwykle. :)

      Buziaczki kochana i dziękuję za taki obszerny - obszerne komentarze, nawet nie wiesz jak ja je uwielbiam, zwłaszcza Twoje domysły.
      Dziękuję.
      Ściskam Cię mocno :*

      Usuń
    3. Nie ma za co kochana, cała przyjemność leży po mojej stronie. Uwielbiam kiedy odpowiadasz na moje komentarze. :)
      To przykre, że osoba, która uważała się za Twoją przyjaciółkę tak po prostu Cię olała. Widzę, że masz trochę podobną sytuację do mnie. Starasz się być pomocna i wierna względem przyjaciół. Wysłuchujesz ich problemów nawet wtedy kiedy masz swoje własne i jesteś w okropnym stanie, a oni gadają tylko o sobie i Twoich spraw nie zauważają. Znam Twój ból. Też miałam kilka takich przypadków. :\ Jestem więc pewna, że dobrze zrobisz pokazując jej, że skoro ma Cię gdzieś to Ty ją też. W końcu wystarczy tego dobrego. Musi zrozumieć, że przyjaźni nie da się utrzymywać jedynie jednostronnie.
      Strasznie mi przykro z powodu pieska. :( Wyobrażam sobie Twoją stratę i to jak okropnie musiałaś się czuć. Pamiętam co działo się z moją kuzynką kiedy musiała uśpić swojego psa. :( Ja sama bym się pewnie załamała kiedy, któryś z moich kotów miał zniknąć tak nagle z mojego życia, także bardzo Ci współczuję. :(
      Mam nadzieję, że po tym opowiadaniu dalej będziesz pisać. :) Może skusisz się na coś totalnie odjechanego w stronę fantasy? To tylko sugestia, ale jak dla mnie mogło by wyjść naprawdę fajnie. :D

      Usuń
    4. Dziękuję kochana :*
      Ona może już od mnie w ogóle nie pisać. Nie zawiodła mnie pierwszy raz, tylko któryś z kolei. Stwierdziłem, że dosyć już tego.
      Jeśli chodzi o pisanie, to na pewno coś pisać będę, bo to taka ucieczka moja od realnego życia. Tylko jeszcze na razie nie mam pomysłu na nowe opowiadanie :)

      Usuń
  7. Chcę tylko szybko poradzić każdemu, kto ma trudności w jego związku z kontaktem z Dr.Agbazara, ponieważ jest on jedyną osobą zdolną do przywrócenia zerwanych związków lub zerwanych małżeństw w terminie 48 godzin. ze swoimi duchowymi mocami. Możesz skontaktować się z Dr.Agbazara, pisząc go przez e-mail na adres ( agbazara@gmail.com ) LUB zadzwoń / WhatsApp mu na ( +2348104102662 ), w każdej sytuacji życia znajdziesz siebie.

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*