Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

czwartek, 21 kwietnia 2016
Witajcie kochani

Wybaczcie za opóźnienie, ale miałam objazd, bo drogowcom się udumało akurat dziś robić remont jezdni,  no i powrót do domu zajął więcej niż zwykle, ale już jestem.





Odcinek 39




– Tom? – Z zadumy wyrwała mnie Viktoria.
– Co tam? – odwróciłem się do niej.
– Gdzie jest Bill?
– Pojechał do miasta. A co chciałaś?
– Nic.
– Nic? Choć tu do mnie – wyciągnąłem ręce, a ona wbiegła w moje ramiona.
Kiedy ją podnosiłem na ręce, poczułem znów swoje obolałe żebra, więc postawiłem ją na parapecie okna. – Jak ci się tu podoba?
– Fajnie.
– I to wszystko?
Skinęła głową.
– Umiesz już coś po angielsku?
Znowu skinęła głową.
– Co takiego.
– Dzień dobry i do widzenia.
– Tylko tyle?
Skinęła głową.
– Przez cały miesiąc tylko dwóch słów się nauczyłaś?
– Nie uczyłam się.
Bill musiał być w kompletnej rozsypce przez ten czas, skoro nawet kilku podstawowych słówek jej nie nauczył.
– A wiesz, że tu zostaniemy? – powiedziałem.
– Na zawsze?
– Nie wiem, czy na zawsze, ale na bardzo długo.
– Dlaczego?
– No tak zdecydowaliśmy.
– I już nigdy nie zobaczę Lenki?
– Zobaczysz, będziemy jeździć do Niemiec, ale większość czasu będziemy mieszkać tutaj.
Kiwnęła głową, że rozumie.
– Jesteś głodna?
– Tak.
– Na co masz ochotę?
– Na lody.
– Lody na obiad?
– Tak.
– Chyba sobie żartujesz?
– Bill mi pozwalał.
– Lody możesz zjeść, ale po obiedzie.
– Nie chcę obiadu.
– Nie chcesz? Myślałem, że lubisz zupkę pomidorową z kluseczkami.
Spojrzała na mnie w skupieniu.
– Zrobisz?
– Pewnie. A pomożesz mi?
Pokiwała głową.
– No to chodź – ściągnąłem ją z parapetu i ruszyliśmy do kuchni.
Zanim Bill wrócił, zdążyłem ugotować zupę i nawet zjeść ją razem z Viktorią.
– Już jestem – oznajmił, stawiając w przedpokoju torby.
– Co tak długo? – zapytałem, zabierając torby do kuchni.
– Zrobiłem jeszcze zakupy.
– Właśnie widzę.
– Co tak pachnie? – zapytał, wchodząc za mną do kuchni.
– Zupa pomidorowa, chcesz?
– Gotowałeś?
– Tyle czasu cię nie było, że zgłodnieliśmy z Viktorią.
– Pewnie, że chcę, też umieram z głodu.
Tym razem to ja pokręciłem głową i nalałem mu do talerza zupy, stawiając przed nim na stole.
– Tylko się nie przyzwyczajaj, nie będę robił za kucharza.
– Jeśli nie zajmiesz się gotowaniem, to wszyscy tu zdechniemy z głodu. Przecież wiesz, że ja nie potrafię gotować, a Viktoria jest jeszcze za mała.
– To wynajmij kucharkę.
– Po co, kiedy ty sobie z tym świetnie radzisz.
– Bill, posłuchaj… – zmieniłem temat.
Znowu nie dał mi dokończyć.
– Ach, zaczekaj, bo zaraz zapomnę. Wykupiłem ci lekarstwa – poderwał się z krzesła i poszedł do przedpokoju i grzebiąc w swojej torbie, wyciągnął z niej torebkę z lekami. – Jadłeś już? – zapytał, wykładając wszystko na stół.
– Tak, niedawno razem z Viktorią.
– Świetnie. W takim razie musisz zażyć teraz to i to.
– A ta reszta? – zapytałem, przyglądając się stojącym na stole fiolkom.
– Wieczorem przed snem.
– I to wszystko zapisał mi lekarz? – Nie mogłem uwierzyć, że było tego aż tyle.
– Tak. W większości to mikroelementy i witaminy.
– Aha, super.
– A po tych – wskazał palcem na opakowanie – padniesz jak długi. Miałem jej kiedyś, są bardzo silne i strasznie się po nich spać chce.
– To nie chcę ich.
– Musisz je wziąć. Są przeciwbólowe.
– Przecież mówiłem, że już nie czuję bólu.
– Tom, pozwól, że o twoje zdrowie sam się zatroszczę.
Westchnąłem i łyknąłem to, co mi dał.
– Co? – zapytał, widząc moją minę.
– Nic, właściwie mogę spać przez cały czas, to i tak bez znaczenia, skoro nawet nie chcesz mnie tknąć.
– O czym ty mówisz?
– O tych dwóch oddzielnych sypialniach.
– Chciałem tylko żebyś miał wygodnie.
– Nie chcę mieć wygodnie, chcę być blisko ciebie.
– Tom…
– Powiedz mi szczerze, brzydzisz się mnie?
– Zwariowałeś? Przecież ci powiedziałem, że ci wybaczyłem, a to, co mówiłem wtedy, to nie prawda. Chciałem cię tylko zranić, dlatego tak powiedziałem.
– To śpij dzisiaj ze mną.
– A Viktoria?
– Co Viktoria?
– Co jej powiemy, kiedy zobaczy nas śpiących razem?
– Nic. Już nas widziała razem w łóżku i to nie raz.  Poza tym proponuje ci wspólne spanie, a nie seks.
Zamilkł, uważnie mi się przyglądając.
– Nie bój się mnie, Bill.
– Nie boję się. Dobrze, będę spał z tobą, jeśli tak bardzo ci na tym zależy.
– A tobie nie? Nie chcę cię do niczego zmuszać, jeśli nie chcesz, to powiedz.
– W porządku.
– Na pewno?
– Tak.
Niby było dobrze, a jednak ciągle wyczuwałem barierę, jaka między nami na tym polu była. Ewidentnie mój dotyk, czy pocałunki były dla niego czymś naturalnym, ale wspólne łóżko już nie i to mnie ogromnie zastanawiało. Jednak, kiedy wyszedłem z łazienki i wszedłem do swojego pokoju, zastałem go w swoim łóżku i zaskoczył mnie. Od razu się uśmiechnąłem, widząc jego uśmiechniętą twarz.
– Zaskoczony? – zapytał.
– Trochę.
– Zrobiłeś o to łóżko taki dramat, a…
– Nie zrobiłem. Nie o to mi chodziło.
– A o co?
– Ja to widzę, Bill. Widzę, jak mnie obserwujesz i mam wrażenie, że się mnie boisz.
Uśmiechnął się, kręcąc przy tym głową.
– Przyglądam się tak, bo dawno cię nie widziałem i stęskniłem się.
– I właśnie, dlatego że się za mną stęskniłeś, postanowiłeś pościelić mi w drugim pokoju, na drugim końcu apartamentu, jak najdalej od siebie?
– Przestań, Tom. Jestem tu, nie widzisz tego?
– Tak, jesteś. Tylko zastanawiam się, czy gdybym ci nie marudził, też byś tu był?
– A jak myślisz?
– Ty mi powiedz.
– Daj już spokój, Tom, bo zaczynam odnosić wrażenie, że to ty się czegoś boisz.
– Bo się boję.
– Czego?
– Tego, że między nami już nie jest tak samo.
– No wiesz, na pewno coś się zmieniło, ale ja w przeciwieństwie do ciebie myślę, że na dobre.
– Tak? – uniosłem brwi, zaskoczył mnie tym, co powiedział.
– No. To jak, kładziesz się, czy będziesz tak stał i deliberował?
Nie odpowiedziałem, tylko podszedłem do łóżka i odrzucając kołdrę, położyłem się.
– Zgasić? – zapytał, mając na myśli nocną lampkę.
– Tak – odpowiedziałem, poprawiając sobie poduszkę.
Ledwo zrobiło się w pokoju ciemno, a usłyszeliśmy kroki Viktorii.
– Mogę spać z wami? – zapytała, wdrapując się na łóżko.
– Myślałem, że już śpisz – odezwał się Bill, a mała tylko pokręciła główką.
– To mogę? – zapytała po raz drugi.
– Masz swoje łóżko, duże i wygodne – tłumaczył jej.
– Ty też – odparła, na co parsknąłem śmiechem, a Bill tylko spojrzał na mnie.
– Niech śpi z nami – rzuciłem.
– To nie pedagogiczne, Tom.
– Daj spokój, tę jedną noc może z nami spać – powiedziałem i odsunąłem kołdrę. – No, wskakuj na środek – zachęciłem ją. Ale dwa razy, nie musiałem powtarzać. – Tylko zamykasz od razu oczka i śpisz, jasne? Bo jak nie to zaraz wstanę i zaniosę cię do twojego pokoju – powiedziałem stanowczo.
– Już śpię, widzisz? Mam zamknięte oczka.
– No widzę. To dobranoc – powiedziałem i naciągając jej pod samą szyję kołdrę, pocałowałem w czółko.
– Dobranoc.
Bill przez chwilę przyglądał się, nie odzywając się ani jednym słowem, dopiero gdy spojrzałem na niego i zobaczył, że ledwo co się powstrzymuje od roześmiania się, zaskoczył i kręcąc z niedowierzania głową nachylił się nad Viktorią i życząc jej kolorowych snów, wycałował ją tak, że mała zaczęła się śmiać. I zeszło kolejne pół godziny, zanim Viktoria zasnęła.
– Śpi – wyszeptał.
– My też powinniśmy.
– Nie takie miałem na dzisiaj plany – szeptał dalej.
– Sam jesteś sobie winien. Poza tym nie wiem, czy ci już to mówiłem, ale strasznie ją rozpieściłeś.
– Tęskniłem, kiedy cię nie było. Tylko ona odciągała, moje myśli od ciebie.
– I tylko taki był powód, że tak ją rozpuściłeś?
Wzruszył ramionami, na co pokręciłem tylko głową.
– Dobranoc, Bill – wyszeptałem, układając się wygodnie. Czułem, że tabletki, które Bill kazał mi zażyć przed snem, dają o sobie znać i ledwo, co starałem się pozostać przytomny.
– Dobranoc – odpowiedział.
Kolejnego wieczoru, jak tylko położyliśmy się razem do łóżka Viktoria znowu do nas przyszła i znowu z nami spała. Jeśli któryś z nas miał obawy przed kontaktem fizycznym z drugim, to Viktoria skutecznie rozwiązywała ten problem, śpiąc między nami, zupełnie jakby stanowiła zaporę moralną. Wiedziałem, że to musi się zmienić. Raz czy dwa mogła z nami spać, ale minęło już prawie dwa tygodnie, a ona przytaskała już nawet swoją poduszkę oraz Tomiego i wcale nie zamierzała zmieniać tego stanu rzeczy.
– Bill, to nie jest normalne.
– Co? – zapytał, wkładając telefon do kieszeni.
– Wybierasz się dokądś?
– Tak, na zakupy. Co nie jest normalne?
– Viktoria w naszym łóżku. Pominę już sam fakt, że my w nim razem śpimy, ale ona?
– Nie mam serca jej przenieść.
– A ja myślę, że trzeba jej znaleźć psychologa. Odwlekamy to już naprawdę długo, zbyt długo.
– Tak uważasz?
Skinąłem głową.
– Dobrze, jak wrócę z zakupów, zajmę się tym.
– Ja mówię poważnie, Bill. Już i tak to odkładamy.
– Odkładam to, bo taki psycholog zacznie grzebać nie tylko w jej, ale w naszym życiu także.
– Nawet jeśli, to obowiązuje go tajemnica lekarska, a jedna czy dwie wizyty by się przydały zorientować się, czy naprawdę jest on niezbędnie konieczny. Dbamy, by nie miała żadnych fizycznych problemów, gdy dorośnie, ale chyba czas też zająć się jej psychiką.
Wieczorem Bill mi oznajmił, że tu na miejscu nie może znaleźć psychologa dziecięcego, który by płynnie mówił po niemiecku i że na jakiś czas musimy wrócić do Niemiec. Nie miałem absolutni nic przeciwko.
Jako że miał to być tylko powrót tymczasowy, nie było dużo pakowania, tylko kilka niezbędnych rzeczy i pięć walizek Billa później kierowca zawiózł nas na lotnisko, gdzie czekał już na nas prywatny samolot Trumperów, który zabrał nas do Niemiec.
Kolejną noc przesiedziałem w samolocie, nie śpiąc i oglądając jakieś filmy. Bill z Viktorią udali się na górną kondygnację samolotu do pokoju wypoczynkowego i spali, a ja niestety nie potrafiłem zmrużyć oka w samolocie.
W rezydencji Trumperów zawitaliśmy wczesnym rankiem. Anna i Sonia zrobiły już dla nas śniadanie, a ja jedyne, o czym marzyłem to kawałek łóżka i choć dwie godzinki snu. Jak tylko dopadłem w końcu łóżka, to z moich dwóch godzinek zrobiło się sześć, ale obudziłem się wypoczęty i piekielnie głodny. Jako że do kolacji było jeszcze trochę czasu, a obiad przespałem, postanowiłem sam sobie coś poszukać w kuchni. Oczywiście, tak jak się spodziewałem, zastałem kogoś w kuchni, a konkretnie Sebastiana.
– Hej – przywitałem się, wchodząc.
– Witam.
– Chyba przespałem obiad – rzuciłem, kierując się prosto do lodówki.
– Tak, ale Anna zostawiła ci na kuchni jedzenie, trzeba tylko podgrzać.
Od razu zacząłem zaglądać pod pokrywki garnków. Aromat, jaki się z nich wydobywał jeszcze bardziej wzbudził mój apetyt.
Włączyłem kuchenkę, czekając aż się to wszystko podgrzeje i spojrzałem w końcu na Sebastiana. Od tego zdarzenia z Billem cholernie ciężko było mi spojrzeć mu prosto w oczy.
– Nie wiesz przypadkiem gdzie się podział Bill z Viktorią?
– Poszedłem z dziewczynkami na plac zabaw.
– Z dziewczynkami? – zdziwiłem się.
– Tak z Viktorią i Lenką. Powiedz mi Tom, bo nie pytałem Billa, jak długo macie zamiar tu zostać?
– Nie wiem. To zależy od tego, co powie psycholog.
– Bardzo źle z Viktorią?
– Rozchorowała się z tęsknoty, właściwie to prawie umarła, a to nie jest normalne.
– Biedactwo. A co z wami?
– To znaczy?
– Wiesz, o co pytam.
Westchnąłem, wypłacając kuchenkę i zacząłem sobie nakładać jedzenie na talerz.
– Porozmawialiśmy sobie – rzuciłem w odpowiedzi.
– I?
Postawiłem talerz na stole i w końcu spojrzałem w oczy.
– Co mam ci powiedzieć. Sam wiesz, że nasza sytuacja jest dziwna, bo jesteśmy…
– Wiem – wszedł mi w słowo.
– No właśnie. Obaj jesteśmy uparci i obaj chcemy dominować. Mamy jeszcze kilka spraw do przedyskutowania i ustalenia, ale myślę, że jest dobrze.
– No, Bill wygląda na szczęśliwego. Ty zresztą też.
– Jestem szczęśliwy.
– Na jak długo?
– Co, sugerujesz, że znowu zrobię skok w bok?
– Niczego nie sugeruję, chcę wam obu tylko uświadomić, że jesteście jeszcze bardzo młodzi.
– Te kwestie też już przedyskutowaliśmy.
– Rozumiem. Nie gniewaj się Tom, ja się po prostu martwię o Billa i ciebie.
Znowu na niego spojrzałem.
– Nie patrz tak, jesteś jego bratem bliźniakiem i twoje dobro leży mi tak samo na sercu, jak dobro Billa, chociaż ciebie akurat nie znam aż tak dobrze, jak jego.
– W porządku. Wiem, że dobrze nam życzysz – odparłem, pochłaniając kolejną porcję jedzenia.
 




12 komentarzy:

  1. Jejku, to było takie... Ciepłe, urocze i w ogóle. To, gdy Vicki z nimi spała. <3 Odrobinkę sielankowo. A za chwilę i tak spadną problemy, guah.

    Pozdrawiam,
    An

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wyobrażasz sobie jak się musiała czuć, ja bym chętnie się z nią zamieniła, nawet dopłaciła do tego :)

      Usuń
    2. Z obu stron Kaulitzi, o jeżu!

      Usuń
    3. Heh, w którą stronę by się nie obrócił to pełno miłości :D

      Usuń
  2. ojej, już koniec? cosik mało się tym razem działo

    OdpowiedzUsuń
  3. Tu było mało akcji i na razie odniosłam wrażenie że wszystko stoi w miejscu(chodzi mi o relacje między bliźniakami). Przyznaje, że kiedyś spałam z mamą kiedy tata był zagranicą, ale głównym powodem tego było to że miałam pokój który ma dwie ściany i nieocieplony sufit, nad którym jest taras, od strony podwórka więc w zimie jeśli tam siedziałam to z dwoma pierzynami, kocem, czapką i grubą piżamą. Drugim powodem było to, z mojej strony, że rodzice mają plazmę w pokoju :) i jak ustawiłam na głośność 3,4 albo max 5 to mogłam oglądać to co dusza zapragnie tyle ile oczy wytrzymają;D. Więc uważam że powinni z Viką udać się z nią do psychologa już parę notek temu. Mam nadzieję że nie długo zacznie się dziać.
    Pozdrawiam i dużo weny życzę;)

    ~Azusa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obaj za bardzo skupili się na sobie zapominając, że są teraz jeszcze odpowiedzialni za kogoś jeszcze i takie tego rezultaty. Na szczęście w końcu dotarło do niech, że bez pomocy psychologa nie poradzą sobie.

      Usuń
  4. Nwm jak dla innych ale trochę mnie ta Viktoria wkurzyła tym spaniem z nimi. Przez to pomiędzy chłopakami nic się nie zmieniło. I nie mówię tu o tym że nie uprawiali seksu no ale nawet sami spać nie mogli i przez to nawet w nocy przytulić się nie mogli. I to jeszcze przez tyle czasu.

    Już dawno powinni iść do tego psychologa a zauważyli to dopiero teraz. Są trochę nieodpowiedzialni. Moim zdaniem nie powinni mieć dziecka a jak chcieli kimś się opiekować to niech sobie psa załatwią chociaż też jest potrzebna odpowiedzialność.

    No zobaczymy co ten lekarz powie. Myślę że za fajnie z jej psychiką nie będzie i będą kolejne problemy.

    Pozdrawiam kochana!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się, ale trzeba też ich usprawiedliwić tym, że niejako zostali wrobieni w opiekę nad Viktorią, i choć Tom na początku rozważał takie rozwiązanie, to czy Billowi da się odmówić? Ale spokojnie w kolejnym odcinku będzie ich pierwsza noc tylko we własnym towarzystwie.

      Usuń
  5. Odcinek fajny. Znowu zwróciłam uwagę na imię pluszaka Viktori kojarzy mi się z Tommy Joe Ratliff'em basistą dawnego zespołu Adam Lamberta. Mam pytanie z związku z tym. Czy lubisz twórczość Adam?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pluszaka, którego Viktoria nazwała Tomi to zdrobnienie od imienia Toma i nazwała go tak dlatego, że bardzo tęskniła za Tomem, a maskotka plus zdrobnione imię dawało jej jako taką iluzję obecności Toma.
      Co do Adama Lmberta to nie jestem jego fanką, ale słucham jego piosenek, bo ma naprawdę niezłe kawałki i fajny głos.

      Usuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*