Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

czwartek, 5 maja 2016


Witajcie kochani

Dziś już ostatni odcinek Bodyguard’a. To chyba było moje najdłuższe ze wszystkich opowiadań, jakie dotychczas zamieściłam na tym blogu. I choć podzieliłam je na dwie części to całościowo, no trochę tego było. W sumie to pokusiłam się umieścić naszych muzyków w nieco innych rolach, niż mają normalnie, ale w końcu to fan fiction, więc nie czuję obowiązku wałkowania w kółko tematu zespołu, co nie oznacza, że już niczego związanego z resztą zespołu nie będzie.
Czego możecie spodziewać się po nowym opowiadaniu? Ano na pewno trudnych relacji między bohaterami, w końcu to podstawa, i na pewno tego, że żadna z sytuacji, które przeczytaliście w poprzednich opowiadaniach, nie będzie miała miejsca w obecnym, to jedno powinniście już zapamiętać. Jeśli w jakikolwiek sposób próbujecie domyśleć się, co będzie dalej, jak zachowają się bohaterowie, to nie myślcie, że powtórzy się schemat, który już raz opisałam, nic z tych rzeczy.
Co więcej? Jak już wiecie po opisie chłopcy nie wychowali się razem i nie mają o sobie zielonego pojęcia. Poznają się, gdy obaj stają na życiowych zakrętach, jak się później przekonują ich znajomość też nie jest jakimś zbiegiem okoliczności, ale co i jak, sami przeczytacie. Tak więc, teraz zapraszam was na kolejny, ostatni już odcinek „Bodyguard’a” a za 4 dni na pierwszy odcinek pt: „Sens życia”.

Wasza Niki.



Odcinek 42 End




Pół roku później, zdecydowaliśmy się zamieszkać na stałe w Nowym Jorku. Rzecz jasna na stałe nie oznaczało, że będziemy tu już do końca życia, ale w planach nie mieliśmy na razie powrotu do Niemiec na dłużej niż kilka dni.  Póki co Ameryka miała stać się naszym nowym domem.
Dla Billa to był dom, prawdziwy. On czuł się tu jak ryba w wodzie. Przerzucenie się też na język angielski nie stanowiło dla niego żadnego problemu, bo wychował się tu i bardziej myślał po angielsku niż niemiecku i to było widać gołym okiem. Natomiast ja z Viktorią musieliśmy się zaadoptować to nowego języka i zwyczajów. Dla Viktorii było to ogromne wyzwanie, bo w ogóle nie znała języka. Ja zadziwiająco szybko przystosowałem się do życia w Ameryce, bez problemu przestawiając się na język angielski, zresztą zawsze szybko adoptowałem się do nowych warunków, ale Mała miała okropną barierę językową i mieliśmy z tym mały kłopot.
Bill uczył Viktorię. Mała nie znała angielskiego i zanim zdecydowaliśmy się ją posłać do normalnej szkoły musiała nauczyć się komunikować z innymi ludźmi, co często bywało nawet zabawne.
– A jak jest pies po angielsku? – zadałem jej kolejne pytanie.
– Dog.
– Dobrze. A lody? Twoje ulubione lody, jak będą po angielsku?
– Nie pamiętam.
– Pamiętasz, już przecież mówiłaś.
– Ice cream.
– Yhym. A jakie są twoje ulubione?
– Czekoladowe.
– A jak powiesz po angielsku, lubię czekoladowe lody?
Mała spuściła głowę.
– No, jak jest po angielsku czekoladowy?
– Nie wiem.
– Bardzo podobnie jak po niemiecku. Wiem, że pamiętasz.
Viktoria zaczęła machać rękami, jak gdyby to miało jej pomóc sobie przypomnieć.
– Co robicie? – zapytał Bill, wchodząc do salonu.
– Uczymy się angielskiego – odparłem, a on spojrzał na Małą.
– Jak wam idzie?
– A jak myślisz? – zapytałem z ironią w głosie.
– Nauczy się.
– W końcu na pewno.
– Więcej optymizmu, Tom.
– Jasne – bąknąłem pod nosem.
– A ty się od razu nauczyłeś?
Westchnąłem, nawet nie chcąc sobie przypominać moich początków.
– Mam pomysł, zobaczysz raz-dwa się nauczy.
Uniosłem brwi w oczekiwaniu, czym mnie zaskoczy.
– Zaprowadzę ją do pobliskiej szkoły.
– Zwariowałeś? Przecież ona niczego nie rozumie.
– Zaczekaj, daj mi skończyć. Tam, żeby bawić się z dziećmi będzie musiała nauczyć się języka, a nikt tak szybko i tak dobrze nie nauczy ją angielskiego, jak przyjaciele, których powinna tu mieć.
– Jesteś pewny, że to jest dobry pomysł?
– Zaprowadzę ją jutro na godzinkę i zostanę z nią tam. Zobaczę, jak się czuje i w ogóle. Jeśli coś będzie nie tak, to zrezygnujemy z tego pomysłu.
– Może to dobry pomysł – stwierdziłem po chwili myślenia.
– Najlepszy, zobaczysz.
Zgodziłem się, ale i tak, co chwilę pytałem Małej, jak coś się nazywa po angielsku; przy obiedzie, w łazience, kiedy myła zęby, nawet kiedy kładła się spać, starałem się podpytywać ją, oczywiście z różnym efektem.
Po tygodniu byłem naprawdę zaskoczony, gdy przyjechałem po nią do szkoły, a ona nie chciał jechać do domu. Nie wiem, jak ona się dogadywała z tymi dzieciakami, ale wyraźnie było widać, że się z nimi jakoś rozumie i coraz więcej słówek przyswaja i to w błyskawicznym tempie, a Bill się tylko uśmiechał.
– Niedługo to ona nas będzie uczyła angielskiego, zobaczysz.
– Mnie na pewno – odparłem.
– Ach, nie przesadzaj, Tom, twój angielski jest bardzo dobry.
– Nie jestem poliglotą, wiem, że mam braki, dużo też już nie pamiętam. 
– Dacie sobie radę i ty, i Viktoria.
– Och, dziękuję ci bardzo za słowa otuchy.
– Lubię twój niemiecki akcent, ale nie martw się, przy mnie go zgubisz.
– Nie wątpię.
Tak też było. Słyszałem, w jaki sposób Bill wymawiał słowa i słyszałem różnicę między moim, a jego angielskim i powoli, ale zupełnie instynktownie zacząłem dostosowywać się do jego mowy i można powiedzieć, stałem się prawie Amerykaninem, gdyby oczywiście nie moje niemieckie korzenie.

12 LAT PÓŹNIEJ

Tom, pośpisz się, bo zaraz wejdzie i nie będzie niespodzianki.
– Ona i tak wie, że coś szykujemy.
– Nie ważne. Zapalaj te świeczki.
Bill poganiał mnie, a zapalenie osiemnastu świeczek na urodzinowym torcie Viktorii w takim pośpiechu było nie lada wyzwaniem.
– Szybko!
– No już, nie pali się.
– No właśnie o to chodzi, że się jeszcze wszystkie nie palą.
– Dobra, gotowe – rzuciłem, słysząc kroki na schodach. Nasza Malutka, wyrosła na piękną i mądrą dziewczynę. Dziś właśnie kończyła osiemnaście lat i lada chwila powinna wrócić ze szkoły do domu. Nagle zamek w drzwiach cicho szczęknął i weszła do środka.
– Jestem! – krzyknęła, tak jak zwykle to robiła, gdy pojawiała się w domu.
– Jesteśmy w salonie – odkrzyknął Bill.
Drobne kroki zbliżały się w naszą stronę, zatrzymując się po chwili w drzwiach, gdy obaj krzyknęliśmy „Niespodzianka” i „Wszystkiego najlepszego”.
– Boże, przygotowaliście to wszystko dla mnie?
– No pewnie. W końcu osiemnaście lat kończy się tylko raz w życiu. Zdmuchnij świeczki – powiedział Bill.
– Tylko nie zapomnij pomyśleć życzenia – dodałem.
Uśmiechnęła się i zerknęła najpierw na mnie, a potem na Billa, po czym, biorąc głęboki wdech, zdmuchnęła świeczki.
– Wszystkiego najlepszego kochanie – objąłem ją i ucałowałem. Wtuliła się ufnie w moje ramiona.
– Dziękuję, Tom.
Bill postawił tort na stole i wyciągnął ramiona w jej stronę.
– Teraz choć do mnie, niech ja ci złożę życzenia – powiedział, a ona tym razem wtuliła się w jego klatkę piersiową. – … i żebyś była szczęśliwa, bo to w życiu najważniejsze.
– Mamy dla ciebie prezent – powiedziałem, machając jej kluczykami do auta. Była już na tyle dorosła, by mieć własny samochód, więc kupiliśmy jej z Billem taki, o jakim zawsze marzyła, stał na tyłach posesji, czerwony z ogromną złotą kokardą.
– Dziękuję, nie musieliście.
– Jesteś na tyle dorosła, żeby sama się przemieszczać, a nie prosić mnie, czy Toma o zawiezienie gdzieś.
Westchnęła tylko i spuściła głowę, obracając w dłoni kluczyki do auta.
– Co się stało? – zapytałem. – Nie taki chciałaś? Zobacz – objąłem ją ramieniem i podprowadziłem pod okno, odsuwając firankę i pokazując jej zaparkowany samochód.
– Taki.  Jest śliczny i w ogóle.
– Ktoś cię skrzywdził? – zapytał Bill, podchodząc do nas.
– Nie, nikt mi nic złego nie zrobił.
– To, o co chodzi?
– Dziś są moje urodziny – zaczęła.
Obaj skinęliśmy głowami.
– Osiemnaste, czyli jestem już pełnoletnia.
– Zgadza się – potwierdziłem.
– Już w zeszłym roku chciałam was o to zapytać, ale pomyślałam, że poczekam jeszcze ten rok.
– O co chciałaś nas zapytać? – zaniepokoił się Bill.
– Właściwie to by był najlepszy prezent na urodziny, gdybyście mi szczerze odpowiedzieli.
Uniosłem brwi, zerkając na Billa, który spojrzał na mnie.
– Proś śmiało, dziś spełnimy każde twoje życzenie – powiedział Bill.
Westchnęła znowu.
– To nie takie proste.
– No dalej, po prostu powiedz, o co chodzi i po sprawie – zachęcałem ją.
– A odpowiecie mi szczerze?
– Oczywiście, słowo harcerza – powiedział Bill, kładąc rękę na sercu. Kiedy spojrzała na mnie, też skinąłem głową i położyłem rękę na sercu.
– Więc dobrze – zaczęła. – Chcę, żebyście wiedzieli, że jesteście dla mnie wzorem, bo choć wiem, że ze sobą sypiacie, nigdy was na tym nie przyłapałam. Staraliście się, żebym nie czuła się zakłopotana w razie czego i żebym się nigdy nie musiała wstydzić, czy coś w tym rodzaju, gdyby ktoś was zobaczył całujących się na ulicy, bo zwyczajnie tego nie robiliście w miejscach publicznych.
Podrapałem się nerwowo po czole, a Bill przysiadł na krześle.
– Wpajaliście mi, że nigdy nie należy nikogo oceniać po tym, jak wygląda, w co wierzy i kogo kocha. Mówiliście, że miłość jest zawsze najważniejsza, bez względu na wszystko i jestem wam za te lekcje wdzięczna, bo wiele dla mnie znaczyły i dzięki nim czuję, że jestem bogatym człowiekiem. Nie dzięki przedmiotom, czy ilości zer na koncie w banku, ale właśnie dzięki temu, czego mnie nauczyliście.  Mam jednak do was jedno pytanie.
– Yhym – mruknąłem.
– Jesteście braćmi, prawda?
Spodziewałem się wszystkiego, przez myśl przeleciało mi nawet to, że może jest w ciąży, w końcu nie kontrolujemy jej, co robi, kiedy wychodzi z przyjaciółmi, ale to pytanie dosłownie zwaliło mnie z nóg.
Na Billa twarzy momentalnie pojawiły się czerwone plamy, był tak samo zszokowany, jak ja.
– Skąd to pytanie? – zapytałem.
– Chyba macie świadomość, że choć ubieracie się inaczej i macie inne fryzury, to wyglądacie tak samo?
Spojrzeliśmy z Billem na siebie.
– Ufam wam bezgranicznie, jesteście dla mnie rodziną, moimi ojcami, więc wy też zaufajcie mnie i odpowiedzcie.
Zapadła na moment cisza, po czym Bill się odezwał.
– Tak, jesteśmy braćmi. Bliźniakami – sprostował.
Uśmiechnęła się.
– Wiedziałam.
– Wiedziałaś? – zdziwiłem się.
– Tak, już od jakiś trzech lat byłam pewna, ale bałam się was o to spytać.
– Jak to wiedziałaś, ktoś ci powiedział? – zapytał Bill, mając na myśli, zupełnie zresztą tak samo, jak ja Sebastiana.
– Nie. Ale kiedy zaczęłam przyglądać się waszym zdjęciom, nagle dostrzegłam to. Im bardziej to analizował, tym więcej szczegół widziałam. Wasze zachowanie, mimika twarzy, pomijam już podobieństwo, nie wiedziałam tylko, że jesteście bliźniakami, macie dwie różne daty urodzenia.
– Tak i obie nie są prawdziwe. Nikt poza tobą i Sebastianem nie wie o tym, że jesteśmy braćmi – powiedział Bill.
– Ale jak to się stało?
– Usiądź na kanapie, opowiemy ci naszą historię – powiedziałem.
I tak opowiedzieliśmy jej, jak się poznaliśmy, jak zakochaliśmy w sobie i jak było nam ciężko podjąć decyzję o byciu ze sobą, znając już całą prawdę.  Wiedzieliśmy, że Viktoria zachowa tajemnice dla siebie. Pamiętam, że kiedy pojawiła się w naszym życiu, bałem się, że kiedyś może nas o to zapytać, ale teraz przekonałem się, że moje obawy były zupełnie bezpodstawne. Wychowaliśmy ją tak, by na wszystko patrzyła otwartym umysłem, by nie wyciągała pochopnych wniosków, i choć miała dopiero 18 lat, to myślała bardzo dojrzale.
Na razie Viktoria nie ma jeszcze chłopaka, ale czekamy z Billem, kiedy przyjedzie któregoś dnia i oznajmi nam, że kogoś poznała. Mam nadzieję, że to będzie ktoś wyjątkowy, bo przysięgam, że wpakuję gnojkowi kulkę w łeb, jeśli tylko skrzywdzi naszą dziewczynkę.
A tymczasem idziemy z Billem do kina na nocny seans, choć prawdę mówiąc, nie wiem, czy będziemy wiedzieli coś z tego filmu, zwłaszcza że Bill zarezerwował miejsca na samej górze. Ostatnio często chodzimy po kilka razy na ten sam film, żeby w końcu obejrzeć go w całości. Cóż, w końcu wciąż jesteśmy w obiegu, więc korzystamy.
– Tom?
– No?
– Jak myślisz, będziemy dobrymi dziadkami?
Czasami pytania Billa mnie nokautowały. Kiedy ja byłem myślami zupełnie w innej rzeczywistości, kiedy planowałem, na przykład czy kupić małą tytkę popcornu, czy dużą, on myślał o całkowicie innych rzeczach, i jeśli już zdecydował się zapytać mnie o zdanie w związku ze swoimi przemyśleniami, to zawsze zwalało mnie ono z nóg.
– Słucham? – spojrzałem na niego, z wrażenia upuszczając kluczyki do samochodu.
– No, jak Viktoria urodzi dziecko.
– Przestań pieprzyć takie głupoty, ona nie ma jeszcze nawet chłopaka, a ty mnie już stresujesz. Zakładaj szybciej te buty i wychodzimy, bo znowu się spóźnimy i nie będę wiedział początku filmu.
– To my idziemy na film? – zapytał i dałbym sobie teraz rękę uciąć, że to była ironia.
– A niby gdzie?
– Myślałem, że do kina – odparł z cwanym uśmieszkiem na twarzy.
Niech mi ktoś przypomni, za co ja go tak kocham?


The end.



20 komentarzy:

  1. Opowiadanie cudeńko.
    Bardzo mi się podobało. Fajnie napisane, tylko brakowało mi tego dramatu.
    "Sens Życia" mimo wszystko będzie podobne do większości. A przynajmniej do tego opowiadania. Mianowicie: Też będą złe stosunki między braćmi i też nie będą mieli zielonego pojęcia o sobie. Więc no... Mimo wszystko, jest podobieństwo.
    Pozdrawiam i życzę owocnych żniw przy wenie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie wielkiego wyboru co do tego czy się znają, czy nie nie ma. Bo albo będą się znali albo nie, więc tu się zawsze można doszukać podobieństwa, kwestia jest tylko taka, jak się to wykorzysta w opowiadaniu.
      Mam nadzieję, że się wam spodoba moje nowe opowiadanie.

      Usuń
  2. Ohh... Tak mi dziwnie. Patrzę, myślę i... Nie potrafię uwierzyć, że to już koniec. Bodyguard było częścią mnie, a teraz czuję się taka pusta. To wszystko było tak wspaniałe... Wiele nocy zarwałam, sprawdzianów zawaliłam, bo tak mnie to opowiadanie wciągnęło. Wiem, teraz nowa historia, jestem pewna, że również w niej ugrzęznę, ale póki co, czuję taki smutek. Czuję, że gdybym nie była tak zmęczona, uroniłabym kilka łez. Już dzisiaj miałam trochę takich wybuchów - paniki, bólu, goryczy? Zaczęłam ostatnio czytać to od nowa i... Boże, ich początki. Droga, jaką przeszli, aby znaleźć się właśnie tu. To, jak bardzo się zmienili... To wszystko było tak pradziwe i piękne. A każdy bolesny moment przeżywałam wraz z nimi. Radowałam się, śmiałam, nawet płakałam! A ten rozdział wywołał we mnie takie rozczulenie. Victoria odkryła prawdę, oni nadal żyją w swojej miłosnej idylii.
    ,,Bodyguard'' z całą pewnością zostanie w moim sercu. Wyryło w nim jakąś cząstkę siebie.

    I przy okazji chciałabym powiedzieć o kilku innych rzeczach. Na przykład o tym, jak bardzo doszukuję się w poprzednich rozdziałach jakiś tekstów dotyczących ostatniej sytuacji. W dziesiątym rozdziale znalazłam nawet jakąś myśl Toma! To uczucie, gdy czytasz i wiesz, co dalej. <3

    A jeśli chodzi o ,,Sens Życia'' to zapowiada się niesamowicie. Nie mogę się doczekać tych wszystkich niespodzianek, jakie dla nas przygotowałaś.

    To by było na tyle... I pomyśleć, że już nie będzie tego linczowania Toma za niewierność czy coś...

    No cóż, zmykam więc spać, bo coś głowa mnie boli i dosłownie padam. Doczekałam się, mogę odetchnąć oraz zasnąć spokojnie. Muszę wypocząć na jutrzejszy projekt, ugh. Niech Kaulitzi będą ze mną! (xD)

    Gorąco pozdrawiam; buziaki; tulasy; najlepsze życzenia,
    Mrs. An

    PS. Woho, zmiana wyglądu komentarzy? // Poprawa: coś było inaczej, albo mi się zepsuło.
    PS2. Bym zapomniała! Czasem mam takie prorocze sny/zdolności i albo zadziałały, albo - haha - sfiksowałam. Bo kiedy zobaczyłam po lewej stronie ten nagłówek ,,Sens Życia - 9 maj'', miałam tak cholerne deja vu... Wydaje mi się, że już to kiedyś widziałam. Proroczy sen? Hua. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo. Ja też Cię mocno przytulam i całuję :*

      Co do wyglądu komentarzy to przeglądałam jakie funkcje są na google, ale jakieś dziwne były i zrezygnowałam z tego.

      Usuń
  3. Zajebiste było. Nareszcie jakaś odmiana Bila i Toma.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne zakończenie. Wzruszyłam się. Chociaż ciężko mi wyobrazić sobie ich jako ojców 18-latki, a co dopiero jako dziadków, ale jakoś dałam rade :D Faktycznie Victoria zaskoczyła pytaniem, ale to ze rozumie nie było zaskoczeniem, w końcu to oni ja wychowali :). Smutno mi ze to juz koniec, ale jednocześnie ciesze się niesamowicie z happy endu :D
    Btw. Zaintrygowało mnie, że użyłaś słowa "tytka", bo jestem przekonana, ze pochodzi z gwary wielkopolskiej :D.
    Dziękuję Ci za to opowiadanie, już za nim tęsknię i czekam na nowe. :) Życzę Ci dużo weny i jeszcze wielu tak wspaniałych opowiadań. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci. Co do owej "tytki" to u nas jest to dość popularne określenie, i nawet dzieci, kiedy idą do 1 klasy w dniu rozpoczęcia szkoły mają ze sobą "tyty" czyli rogi obfitości wypełnione słodyczami( tak jak jest też to na jednym ze zdjęć z Kaulitz'ami) Nie wiem jak w rejonach wielkopolskich to wygląda, bo nigdy nie miałam okazji nawet w nich być, ale "tyta" na śląsku jest znana wszystkim. :)

      Usuń
    2. No popatrz... to widocznie na Śląsku i w Wielkopolsce jednak te niektóre słowa są podobne :D Bo u nas tytka to torba/torebka xD Także by się zgadzało :P

      Usuń
  5. Boże to już jest koniec, nie ma już nic. Jesteśmy wolni! Możemy ze szkoły już iść...
    A, tak na serio to szkoda że to już koniec;( Bardzo się ciesze że są ze sobą tyle lat:) Rozdział jak zwykle wspaniały, nie sorry jest lepszy:) Jak Bill wyskoczył z tymi wnukami to cieszyłam się że przed przeczytaniem tego poszłam do wc. To było rozbrajające. Śmiałam się przez łzy. Nie mogę się doczekać nowego opa
    Pozdrawiam
    Azusa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedno się kończy, drugie się zaczyna, mam nadzieję, że spodoba Ci się tak bardzo jak Bodyguard. :) Pozdrawiam również.

      Usuń
  6. Nie potrafię pojąć że to już koniec. Po przeczytaniu ostatniego zdania cofnęłam się pamięcią do zapowiedzi opowiadania i uzmysłowiłam sobie ile to czasu minęło,ile uczuć włożyłam w przeżywanie wszystkie razem z bohaterami i jak bardzo się z nimi zżyłam. Aż mnie coś ściska w klatce na te wspomnienia. To jedno z najlepszych opowiadań jakie czytałam. Niby każdy wie że opowiadanie kiedyś musi się skończyć, ale kiedy nadchodzi ten moment... Nie umiem nawet opisać co czuję w tej chwili. Kiedyś na pewno przeczytam je ponownie. Weny autorki bo robisz kawał dobrej roboty.

    OdpowiedzUsuń
  7. Marta Kaulitz6 maja 2016 00:38

    Coś czułam że zada im to pytanie. Rozdział był cudowny. Kocham i uwielbiam to. Kurcze no...nie mogę uwierzyć że to już koniec. Tak strasznie się do tego przyzwyczaiłam i będę strasznie za tym tęsknić chociaż i tak pewnie co jakiś czas będę to czytać na nowo. Zawsze będę pamiętać to opowiadanie bo to jedno z najlepszych jakie czytałam chociaż akurat wszystkie twoje opowiadania są tymi z najlepszych. Kocham cie za to co robisz i nie rezygnuj z tego bo się chyba zabije.

    Jeszcze nie czytałam opisu nowego opowiadania ale jak tylko skończę pisać ten komentarz to w pierwszej kolejności idę czytać to co tam napisałaś.

    No już nie mogę się doczekać. Życzę dużo weny na nowe opowiadanie i przesyłam całusy kochana!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za słowa uznania i motywacji, nawet nie wiesz, ile to znaczy dla każdego autora. Na pewno będę dalej kontynuować swoje pisana. Mam też nadzieję, że z każdym kolejnym opowiadaniem mój warsztat będzie lepszy.
      Jeszcze raz dziękuję i również pozdrawiam. :*

      Usuń
  8. Miłe zakończenie ^^
    Tak szczerze to na początku myślałam, że Viktoria powie im, że ma dziewczynę, ale tak też wyszło fajnie :3
    Nie mogę się doczekać nowego opowiadania :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no bez przesady. Chłopaki przecież starali się nie gorszyć małej swoimi ekscesami.

      Usuń
  9. Miałam skomentować zaraz po przeczytaniu, ale potrzebowałam chwili refleksji by spojrzeć na całe opowiadanie.
    Każde Twoje opowiadanie mnie zaskakuje, nie wiem, jak innych. Wykraczasz poza schematy i nie boisz się tego. Robisz coś, czego nikt by się nie spodziewał. Brawo. Bo na prawdę, jestem pod wrażeniem Twojej twórczości.
    "Bodyguard" to faktycznie długie opowiadanie, ale tak jak każde, które tu czytałam, daje mi chwilę ucieczki i refleksji. Zawsze przed snem myślę, jak sama bym się zachowała w różnych sytuacjach, o których słyszałam, czytałam lub nawet byłam świadkiem.
    Gratuluję Ci kolejnej pracy zakończonej sukcesem i już z zapartym tchem czekam na kolejną.
    Pozdrawiam,
    Neko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo. Zawsze staram się przekazać coś życiowego między wierszami opowiadania. Cieszę się, że to dostrzegasz, bo to znaczy, że moja praca nie idzie na marne.
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  10. Wspaniałe opowiadanie :)
    Wywoływało u mnie wiele emocji, ale myślę, że takie opowiadania są najpiękniejsze :)
    Rewelacyjnie spędziłam czas za co bardzo Ci dziękuję :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*