Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
środa, 15 czerwca 2016
21:00
Odcinek 9
Przez kolejne kilka dni Tom nieco spasował z docinkami,
choć Bill nie odpuszczał i podpuszczał go, jak tylko mógł, on jednak pozostawał
niewzruszony. Dopiero obecność ojca wyprowadziła go z równowagi, zwłaszcza że
nie rozumiał, co on robił w szpitalu, a po uwadze Billa wiedział już, że nie
pierwszy raz się tu kręcił.
– Ten facet – rzucił Bill i skinął
głową na drzwi gdzie przez szparę dostrzegł Jorga. – Znowu tu jest.
– Jaki facet? – zapytał
zaskoczony Tom.
– Tam na korytarzu, przychodzi
tu niemal codziennie. Znasz go?
Tom nie odpowiedział, tylko ruszył prosto na korytarz,
zamykając za sobą drzwi. Spojrzał w jedną stronę, ale oprócz bawiącego się piłką
dziecka nie dostrzegł nikogo więcej, więc odwrócił w drugą stronę głowę i
zobaczył go, był już na końcu korytarza, i choć był odwrócony tyłem, wiedział, że
to jego ojciec. Rzucił się biegiem przez długi korytarz, dopadając ojca przy
schodach piętro niżej.
– Co ty tu robisz? – zapytał,
łapiąc go za marynarkę. – Przyłazisz tu codziennie, po co? Kontrolować mnie?
Już mi całkiem nie ufasz? – zaczął wyrzucać z siebie pytanie po pytaniu, nie
dając dojść ojcu do słowa. – Odpowiedz mi.
– Zaprzyjaźniłeś się z tym
chłopakiem?
Tom zamilkł na chwilę, po czym marszcząc brwi, odpowiedział.
– A jakie to ma znaczenie, co cię to w ogóle
obchodzi?
– Ordynator powiedział, że się
polubiliście.
– Polubiliśmy? Ordynator ci
powiedział? – prychnął. – Bill jest sparaliżowany, opiekuję się nim, bo muszę,
bo taką mam karę. Kiedy moja kara się skończy albo Bill przed jej końcem
odzyska sprawność, nasze drogi się rozejdą i tyle.
– I tyle? – zapytał Jorg,
wcale nie kryjąc swojego rozczarowania.
– A czego się spodziewałeś, że
zostaniemy najlepszymi przyjaciółmi?
– Moglibyście. Bill to mądry i
dobry chłopak.
– A skąd ty to możesz wiedzieć,
znasz go?
– Słyszałem od ordynatora.
– Ordynator w ogóle go nie zna,
a Bill nie jest taki idealny, jak sądzisz. Poza tym, o co ci tak naprawdę chodzi?
Mam już przyjaciół nie potrzebuje kolejnego.
– To nie są twoi przyjaciele,
skoro pozwolili ci odpowiadać za swoje winy.
Tom prychnął.
– Myślisz, że nie wiem, jak
było. Tyle razy mówiłem ci, że Alan to nie jest towarzystwo dla ciebie.
W tym właśnie momencie do Toma coś dotarło. To było teraz
tak oczywiste, że aż nie mógł uwierzyć, że wcześniej tego nie dostrzegł.
– Chciałeś, żebym tu trafił,
prawda? Mogłeś mnie wyciągnąć z tego bez kiwnięcia małym palcem, ale z jakiegoś
powodu chciałeś, żebym poniósł karę.
– Zgadza się. A tym powodem
jest Alan. Chciałem ci pokazać, jakim jest dla ciebie przyjacielem. Mam
nadzieję, że teraz to widzisz.
– Nie masz prawa wtrącać się w
moje życie i rozkazywać mi, z kim mam się przyjaźnić.
– Nie mam, ale dopóki jesteś na
moim utrzymaniu i mieszkasz w moim domu, musisz przestrzegać moich reguł. Jeśli
ci nie odpowiadają, zacznij żyć na własny koszt.
– Tego chcesz, tato?
– Chcę, żebyś w końcu przejrzał
na oczy, Tom.
Zamilkł na chwilę, mierząc syna wzrokiem. Tom doskonale
wiedział, że ojciec ma rację i chyba tylko, dlatego nie skomentował tego. Czuł,
że jeśli się teraz odezwie będzie tego później żałował, a jego życie w tym
momencie było zbyt zagmatwane, żeby pozwolił sobie na walkę z ojcem, więc
milczał sondując ojca wzrokiem tak samo, jak on jego.
– Muszę jechać do kancelarii –
odezwał się w końcu Jorg. – A ty wracaj
do pracy.
Tom nie odezwał się do ojca już ani jednym słowem.
Doskonale go znał i wiedział, że każde kolejne tylko go pogrąży, a jemu żyło
się zbyt wygodnie w domu ojca, żeby być aż tak głupim i z tego wszystkiego
zrezygnować. I nie chodziło wcale o to, że nie stać by go było wynająć albo
nawet kupić sobie mieszkanie. Chodziło o to, że Tom unikał jakiejkolwiek odpowiedzialności,
jeśli tylko mógł, a życie na własnym rachunku było dla niego jedną z największych
odpowiedzialności, a on w ogóle nie czuł się gotowy na takie wyzwanie.
– Porozmawiamy o tym w domu, jak
zechcesz – dodał Jorg na odchodne i ruszył schodami w dół, zostawiając Toma
pogrążonego we własnych myślach.
Coś mu tu nie pasowało. Znał ojca i wiedział, że zawsze
stał gdzieś za jego plecami i czuwał, żeby nie narobił sobie zbyt wielu kłopotów.
I niby tym razem było dokładnie tak samo, a jednak pozwolił na to, by właśnie teraz
poniósł konsekwencje. Dlaczego?
– Tom? – usłyszał i zaraz
poczuł czyjąś ciepłą dłoń na swojej ręce. – Wszystko w porządku?
Odwrócił się, dowiadując się, kto jest właścicielem tych
ciepłych dłoni. To Margaret.
– Tak, zamyśliłem się.
– Bill się o ciebie niepokoi. Powiedział,
że wybiegłeś z pokoju bez słowa.
– Nic się nie stało, już do
niego wracam. – Posłał jej tylko serdeczny uśmiech i ruszył schodami na piętro.
Kiedy wszedł do pokoju Billa, od razu poczuł jego świdrujące spojrzenie,
wybitnie go to dzisiaj denerwowało.
– Już jestem, wybacz, że tak
wybiegłem bez słowa – odezwał się, mimo wszystko, starając się zachować spokój
i być w miarę miłym dla Billa.
– Kto to był?
Bill doskonale wiedział, co było powodem tego zachowania.
Tom spojrzał na niego, wiedział, że nie ma sensu kłamać.
Bill będzie mu wiercił dziurę w brzuchu, tylko jeszcze bardziej go denerwując,
a jak puszczą mu nerwy wyżyje się na nim bez powodu.
– Mój ojciec – rzucił krótko,
chcąc uciąć ten temat jak najszybciej.
– Twój ojciec?
– Tak. Najwidoczniej musiał
zobaczyć na własne oczy, na czym polega moja praca – powiedział, nie mając
pojęcia, że tak naprawdę Jorg razem z Simone obserwowali, jak chłopcy się dogadują.
Czekali na odpowiedni moment, żeby powiedzieć im, kim dla siebie są, ale
musieli być pewni, że się akceptują, dlatego oboje obserwowali ich.
– Nie wiedziałem.
– To już teraz wiesz.
– To ci jeszcze powiem, że on
tu bywa codziennie.
– Co? Żartujesz?
– Nie. Zwykle przed twoim
przyjściem.
Tom zmarszczył brwi, coś mu nie pasowało, ale nim zaczął
się nad tym zastanawiać, do pokoju weszła Margaret.
– Przywiozłam obiad, nakarmisz
Billa, Tom?
Tom spojrzał na nią, nie wiedząc czy to jakiś żart dnia,
czy może ona serio prosi go o nakarmienie Billa.
– Ja? – wyrwało się w końcu z
ust Toma.
– Tak, jeśli możesz. Dziękuję
– odparła krótko, nawet nie czekając na odpowiedź Toma i postawiła talerze na
stole. – A ty, Tom zjesz w dyżurce czy razem z Billem? – zapytała jeszcze.
– A to mnie się jakiś obiad
należy?
– Tak, to nie wiedziałeś?
Tom pokręcił głową. Przychodził tu już prawie dwa
tygodnie i pojęcia nie miał, że ma tu darmowe posiłki.
– Zje razem ze mną – rzucił
Bill, zanim Tom zdążył cokolwiek powiedzieć.
Margaret postawiła drugą tacę na stole i po chwili zostawiła
ich samych. Tom podszedł do stołu, zdejmując klosze z talerzy.
– Ładnie pachnie – stwierdził,
zerkając na Billa.
– No to smacznego.
– Nawzajem – odparł, przestawiając
tace na stolik przy łóżku.
– Ja dziękuję, nie jestem głodny.
– Słucham?
– Nie jestem głodny.
– Udam, że tego nie słyszałem.
– To lepiej usłysz, bo masz na
talerzu same pyszności.
– Możesz zjeść moją porcję.
Tom przysunął sobie stołek koło łóżka i spojrzał na Billa.
– Zjesz to wszystko albo wcisnę
ci to siłą w… – powstrzymał się przed użyciem ostatniego słowa.
– W dupę? – dokończył Bill.
– W gardło.
– Chcesz, żebym się teraz dla
odmiany porzygał?
– Nie żartuj sobie.
– Nie żartuję. Ostrzegałem cię
ostatnio, że chce mi się sikać, nie posłuchałeś i stało się, teraz też cię ostrzegam.
– Trudno, najwyżej znowu cię wykąpie
– rzucił z przekąsem Tom i sam wziął pierwszy kęs ze swojego talerza. – Umm,
dobre, naprawdę dobre.
– Świetnie, że ci smakuje, ja
nie przepadam za jarzynami.
– Bo nie wiesz co dobre i
zdrowe. Masz, spróbuj – podsunął mu kawałek brokuła pod nos.
– Zabierz to.
– Chociaż spróbuj.
– Już próbowałem, wczoraj było
to samo. Nie chcę tego.
– Nie denerwuj mnie. Za chwilę
przyjdzie tu pielęgniarka po talerze i co ja jej powiem, że nie chciałeś?
– Możesz zjeść za mnie.
– Aż taki głodny nie jestem, żebym
dał radę zjeść dwie porcje. No dalej.
Z oporami, ale w końcu pierwszy kęs znalazł się w ustach
Billa.
– I co? – zapytał Tom, uważnie
przyglądając się minie Billa.
– Niedobre.
– Niedobre? Nie znasz się. W
takim razie może to ci będzie lepiej smakowało?
– Co to jest?
– Kotlet.
– Sam go zjedz.
Tom bez namysłu wpakował go do ust.
– Umm… nie wiem, jaką tu mają kucharkę,
ale muszę przyznać, że gotuje świetnie.
Bill tylko prychnął.
– Bardzo smaczny, taki akurat,
spróbuj.
– Nie chcę Tom, rozumiesz? Zacznę
się objadać, to będę ważył tonę.
– Bez obaw, jeśli martwisz się,
czy cię podniosę, to zapewniam cię, że nie stanowisz dla mnie jakiegoś
większego wyzwania.
– Tak?
– No.
Tom podwinął rękawek, prezentując swój biceps.
– Spójrz na to, 38 w bicepsie.
– Chodzisz na siłownie?
– Chodziłem, teraz nie mam
kiedy.
– Przeze mnie?
– Nie pochlebiaj sobie –
skwitował, choć właśnie przez to, że cały dzień musiał siedzieć z Billem, nie
miał już czasu, a raczej chęci chodzić jeszcze na siłownie.
– Lubisz mieć mięśnie?
– Lubię dobrze wyglądać, ale
ty mnie tu nie zagaduj. Proszę – podsunął mu kolejny kęs.
Bill skrzywił się, ale grzecznie pozwolił się nakarmić,
choć jak tylko przełknął, roześmiał się.
– Z czego się śmiejesz?
– Nie brzydzisz się?
– Czego?
– Karmisz mnie swoim widelcem.
Mina Toma była w tej chwili bezcenna, czuł się zmieszany
i zakłopotany.
– Mam nadzieję, że nie masz
jakiegoś syfa – stwierdził.
– Mógłbym zapytać cię dokładnie
o to samo.
– Bez obaw, zanim mnie do
ciebie wpuścili, przebadali mnie od stóp po głowę. Widzisz, tu mam jeszcze ślad
po tym, jak pobierali mi krew.
– Myślałem, że pracujesz, jako
fizjoterapeuta już jakiś czas.
Tom zaniemówił. Wkopał się jak ostatni debil.
– Przy każdym nowym
podopiecznym musimy robić sobie badania – wymyślił na poczekaniu.
– Nie wiedziałem.
– Więc jeśli o mnie chodzi, na
pewno niczym się nie zarazisz.
– Ja też jestem zdrowy – wyjaśnił
Bill, sprawiając, że jedna brew Toma uniosła się nieco. – Ten paraliż to
blokada w mojej głowie, a nie wynik jakieś choroby – wyjaśnił, doskonale odczytując,
o czym właśnie pomyślał Tom.
– To, kiedy zamierzasz zacząć
się poruszać?
– Bardzo śmieszne, Tom. Naprawdę.
– Pytam poważnie.
– Mam nadzieję, że szybko, bo
mam niezałatwioną sprawę.
– Jaką sprawę?
– Prywatną. Ilu przede mną
miałeś podopiecznych? – zapytał podchwytliwie Bill, zbijając jednocześnie Toma
z tematu, o którym nie chciał dyskutować.
– Czemu pytasz?
– Z ciekawości.
– Ciekawość to pierwszy stopień
do piekła.
– Moje całe życie to piekło,
więc dla mnie to dość znajome miejsce.
– Nie przesadzasz trochę?
– Nie.
– Pewnie mi i tak nie powiesz,
ale dlaczego tak uważasz?
– Bo tak jest.
– Nie wierzę, że nie masz żadnego
dobrego wspomnienia.
– Już nie mam.
– Już? To znaczy, miałeś kogoś
lub coś, co dawało ci szczęście?
– Być może. Zamierzasz się teraz
bawić w psychoanalityka, Tom?
– Po prostu próbuję cię zrozumieć.
– Ale po co?
Tom wzruszył bezradnie ramionami.
– Tak jakoś.
– A ty?
– Co ja?
– Masz kogoś?
Tom się roześmiał.
– Za dużo chcesz wiedzieć.
– Przecież nie pytam o szczegóły.
– Tajne łamane przez poufne – odparł
żartobliwie Tom.
– Głupi jesteś, zaczynasz
temat, a kiedy robi się ciekawie, ty się wycofujesz.
– Może ja też nie chcę
rozmawiać o tej części mojego życia.
– Może masz coś do ukrycia?
– Całkiem możliwe.
– Facet po przejściach? Lubię
takich – podsumował Bill.
– To będziesz musiał zmienić
upodobania, bo tak się akurat składa, że preferuję wyłącznie kobiety.
– A próbowałeś już z mężczyzną?
– A ty?
– Ja pierwszy zadałem pytanie.
– Co to w ogóle za pytanie? –
prychnął Tom.
– Normalne, jak każde inne.
– Tak, a gdybym ja zapytał o
to ciebie?
– Jeśli mi odpowiesz pierwszy,
to ci powiem.
– Bez łaski, aż tak mi nie
zależy, żeby się dowiedzieć. Zresztą zawsze mogę zapytać o to twoją mamę.
Tym razem Bill prychnął.
– Grasz nie fair.
– Dlaczego?
– A jeśli ja jutro poproszę
twojego tatę, żeby tu wszedł i zacznę go wypytywać o ciebie?
Tom natychmiast się spiął.
– Nie będziesz miał chyba
okazji, bo on tu już nigdy więcej się nie pojawi.
– Zobaczymy.
– Dajmy już temu spokój –
rzucił Tom, sam nie rozumiał, czemu obawiał się, że Bill może faktycznie
zaczepić Jorga. Nie miał kompletnie wpływu na to, gdzie jeździ ojciec. Nie miał
prawa zabronić ojcu tu przychodzić i chyba to go wkurzało najbardziej.
– Jak chcesz – Bill spuścił z
tonu. Widział, że Tom się zdenerwował, bo zaczął bawić się swoim zegarkiem,
choć zwykle nawet na niego nie spojrzał.
Kiedy Tom wracał w końcu do domu,
czuł się tak zmęczony psychicznie dzisiejszym dniem, że już nawet nie miał siły
na rozmowę z ojcem, choć cały czas, kiedy był w szpitalu, myślał o tym.
W końcu nawet skręcił w pierwszy zjazd na autostradę i
ruszył przed siebie, mając zamiar po prostu gnać bez celu. Często tak robił,
lubił to. Nie jechał jak szaleniec, ale sama świadomość, że nic go tu nie ogranicza,
uspokajała go. Przyspieszał do 200 km/h, po czym zwalniał, zjeżdżając na
sąsiedni pas. Jechał tak długo, że w końcu zapaliła się kontrolka, że czas najwyższy
zatankować. Zjechał na pierwszą stację, jaką miał przy drodze i jak jeszcze
przed samym zatankowaniem miał zamiar dalej jechać przed siebie, tak teraz, gdy
owiało go świeże powietrze, poczuł głód, i właśnie na tym skupił swoją uwagę.
Kupił sobie na stacji dwa duże hot dogi i kubek gorącej kawy, i siadając na krawężniku,
niedaleko swojego auta zaczął jeść.
Zupełnie się pogubił. Zanim się wplątał w tę całą aferę z
narkotykami jego życie może nie było jakieś barwne, ale miało jakiś sens, a przynajmniej
tak mu się zdawało. Każdego dnia wiedział,
co będzie robił, a dziś? Dziś siedział na krawężniku przy jakieś stacji benzynowej
na kompletnym odludziu i dotarło do niego, że wszystko, do czego dążył do tej pory,
jest bezwartościowe, że tak naprawdę to nie są jego marzenia, tylko Alana, że
on… On już od dawna nie miał żadnych marzeń. Właściwie to nawet nie wiedział,
co chce w życiu robić. Jedyna jego pasja, to auto. Odstawił kubek na ziemię i wyciągnął
telefon, robiąc mu zdjęcie. Z tej perspektywy wyszło mu naprawdę ciekawe ujęcie.
Promienie zachodzącego słońca tak idealnie odbijały się od maski i srebrnych
dodatków, że zupełnie przypadkowo udało mu się zrobić zdjęcie jak do katalogu. Uśmiechnął
się, że mimowolnie pomyślał teraz o Billu. O tym, że jutro pokaże mu swoje
cacko, chociaż po chwili już się zastanawiał, czemu w ogóle pomyślał o Billu,
co on go w ogóle obchodził? Tak naprawdę to go nie lubił.
Włączył w komórce Internet i wpisał w wyszukiwarkę imię i
nazwisko Billa. Był ciekawy czy ma jakieś konta na portalach społecznościowych.
Jednak pierwszy link, jaki przykuł jego uwagę, nie był odnośnikiem do jakiegoś portalu,
a do artykułu w gazecie dotyczącym wypadku. Wiedział, że Bill miał wypadek, ale
nie znał szczegółów. Ciekawość zwyciężyła, ale gdy zobaczył zdjęcie samochodu, aż
go coś ścisnęło w środku. To było to samo zdjęcie, które widział jakiś czas
temu w telewizji. Pamiętał dobrze ten dzień, bo ojciec się wtedy strasznie zdenerwował.
Nie miał pojęcia, że w tym wypadku uczestniczył Bill. Przeleciał wzrokiem po artykule,
dowiadując się, że Bill prawdopodobnie był pod wpływem alkoholu i zjechał z prostej
drogi, uderzając w drzewo. Pierwsze, co przyszło mu na myśl to, że trzeba być
skończonym kretynem, żeby na tak szerokiej i prostej drodze wjebać się w
drzewo, a już w ogóle trzeba być idiotą, żeby pić, a potem wsiadać za kółko,
choć zaraz naszła go jakaś wątpliwość; Bill mu jakoś do tego nie pasował, no,
ale fakty były czarne na białym.
Zerknął na godzinę w komórce, miał przed sobą ponad 100
km drogi do domu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
Dobrze kombinujesz, Tom... coś tu nie gra... chciał się zabić i jak z tego wszystkiego wyjdzie to chce to zrobić ponownie, wiec lepiej mu wytłumacz i to dogłębnie, że ma tego nie robić ;>>>
OdpowiedzUsuńA tak poza tym to jak zwykle krótko ale treściwie. W pewnym momencie wyłapałam tylko błąd, który mnie trochę wtrącił z transu czytania (konkretnie chodzi mi o stóp przez u. Na pewno znajdziesz :) )
Ale cała reszta jak najbardziej mi się podobała i czekam na next.
:*
Dogłębnie? No mam nadzieje, że tak ;)
UsuńAzusa
Tak... dogłębnie. Najlepiej bardzo dogłębnie ;>>>
Usuń15 czerwca? :( No weź :((( Life is brutal...
OdpowiedzUsuńMyślę że om jest blisko odkrycia o co chodzi w tej "prywatnej sprawie do załatwienia". Zaczynają się TE relacje między nimi. Bronią się prze nimi, ale z tobą nie wygrają ;)
Buziaczki<3,
Azusa:*
PS
"Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*"
No to się tyczy tego poprzedniego kom...
Ciekawie się robi :3
OdpowiedzUsuńJeeeej! Jest.... Tylko dlaczego wyświetliło mi się po 50 odświeżeniu strony?
OdpowiedzUsuńM.
Co z tego, że miałam skomentować jutro, pffft, nie mogę się powstrzymać przed zrobieniem tego teraz!
OdpowiedzUsuńPo każdym rozdziale mam onezwładniające uczucie niedosytu. Jest to tak niesamowicie dobre, że człowiek czyta z bananem na twarzy, a ostatnie słowo pochłania z wielką irytacją. Kocham rozmowy między Billem, a Tomem. Nie mogę się doczekać, aż będą mówić o swoich uczuciach, przeżyciach. Czuję, że będzie tu sporo psychologii, odnajdywanie siebie oraz tytułowego sensu życia - a w samym centrum ich dwójka ratująca siebie nawzajem, odnajdująca ukojenie w bliskości, walcząca z przeciwnościami losu.
Buziaki,
An
Podoba mi się, wytwarzanie się zaufania miedzy bliźniakami... To jest takie stopniowe i mega naturalne. Jednak i tak nie mogę się doczekać, aż skumają co do siebie czują :D
OdpowiedzUsuńSuper :)
OdpowiedzUsuń