Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

piątek, 30 grudnia 2016

Odcinek 29




– Rozpal lepiej w kominku, a ja powkładam jedzenie do szafek.
– I właśnie to chcesz robić w tej chwili?
Bill wyswobodził się z objęć Toma i odwracając się do niego przodem, spojrzał mu prosto w oczy.
– Prawdę mówiąc mam ochotę na coś zupełnie innego, i to coś jest związane z tobą, ale jeśli za chwilę nie wrzucę tych mrożonek do zamrażalnika, wszystko będzie nadawało się do wyrzucenia, a my nie możemy sobie pozwolić na marnowanie żywności.
Tom tylko westchnął, przez moment pozwolił sobie zapomnieć o ich fatalnym położeniu. Co prawda mieli gdzie mieszkać, ale to było tylko na razie. Pieniądze, które pożyczył mu Alan, też nie starczą na długo, ta myśl owładnęła nim tak szybko, że w jednej chwili przeszła mu ochota na amory.
– Masz rację, przepraszam.
– Przed nami cała noc, Tom. Zadbajmy najpierw o nasz byt, a w nocy o siebie, dobrze?
– Jasne. Idę po drewno – rzucił i skradł Billowi pocałunek.
Ten tylko pokręcił głową i z uśmiechem na twarzy ruszył do kuchni. Kiedy powkładał wszystkie produkty na swoje miejsce, zajął się przygotowywaniem jedzenia. Nie miał doświadczenia w gotowaniu, a jeśli już coś przyrządzał, to były to mało skomplikowane potrawy, ale czuł, że ta rola w ich związku należy teraz do niego i będzie musiał się w tym podszkolić, bo inaczej Tom go pośle w cholerę.
Zanim Tom rozpalił w kominku i nanosił zapas drewna, Bill przyrządził im posiłek.
Już miał zawołać bliźniaka, gdy ten zjawił się w kuchni.
– Co tak smakowicie pachnie?
– Właśnie miałem cię wołać. Spaghetti. Posiłków z dwóch dań raczej się nie spodziewaj, nie jestem mistrzem gotowania.
Tom tylko spojrzał na talerz pełen jedzenia i aż przełknął ślinę.
– Jeśli to w połowie tak smakuje, jak pachnie i wygląda, to mogę to jeść na okrągło.
– Spaghetti? – zdziwił się Bill.
– Yhym. Uwielbiam je. Przyznaj się, mój ojciec ci powiedział. Znaczy… – zreflektował się, że teraz raczej powinien powiedzieć nasz, ale Bill tylko pokręcił głową.
– Tak się składa, że to też moje ulubione danie. A co do… no wiesz, to nie wiem, kiedy i czy w ogóle będę w stanie myśleć o nim, że to jest także mój ojciec, a co dopiero nazwać go nim.
– Mam ten sam problem z twoją mamą. Dla mnie to kompletnie obca osoba.
– Więc nazywajmy ich tak, jakbyśmy nie wiedzieli kim są dla nas, przynajmniej na razie – zaproponował Bill.
– Zgoda. Tak będzie prościej.
Usiedli przy stole, a Tom dopadł do jedzenia, biorąc pierwszy kęs i zastygając z nim nagle w bezruchu.
Bill aż uniósł brew w oczekiwaniu na to, co powie, a ten zamknął oczy i powoli przeżuł pierwszy kęs, połykając go w końcu i zerkając na Billa.
– Jeśli za każdym razem wyjdzie ci takie pyszne, to za pół roku przytyje ze 100 kilo.
Bill aż parsknął śmiechem.
– Cieszę się, że ci smakuje. I obiecuję ci, że nie będziesz musiał tego jeść na okrągło.  Ja szybko się uczę i nauczę się gotować jeszcze inne potrawy.
– Ta jest numer jeden, jeśli o mnie chodzi. Siadaj i jedz, bo za chwilę zjem i twoją porcję.
– Bez obawy, jeszcze sporo zostało.
Na te kilka chwil zamilkli, zajmując się posiłkiem. Tom pochłaniał jedzenie w zawrotnym tempie, a to oznaczało, że mu bardzo smakuje. Pozwolił sobie nawet na dokładkę, na koniec stwierdzając, że objadł się za wszystkie czasy.
– Tom?
– Hmm?
– Co będzie, jak twój ojciec się tu zjawi?
Odkąd tu przyjechali, Bill ciągle o tym myślał.
– A kto mu powie, że tu jesteśmy?
– Alan.
– Nigdy w życiu.
– Skąd wiesz?
– Mój ojciec nie lubi Alana, bo uważa, że to on mnie ciągle wpędza w kłopoty, a to nie prawda. Sam się w nie pakuję, i to nie tylko siebie, bo wiele razy wciągnąłem w to Alana. To świetny kumpel, można mu zaufać, dlatego powiedziałem mu o nas. Jak sam widziałeś, nie potępił nas, tylko współczuł. Doskonale też wie, że mój ojciec za nim nie przepada i ma to w dupie. Nigdy nie starał się mu jakoś przypodobać, tak wiesz, żeby mój tatuś zmienił o nim zdanie. Im bardziej ojciec starał się nas poróżnić, tym nasza przyjaźń stawała się silniejsza. Kiedyś byliśmy nierozłączni, wszędzie razem chodziliśmy. Nawet w szkole siedzieliśmy razem w ławce. Z czasem trochę rozluźniliśmy te więzi, ale tylko, jeśli chodzi o przebywanie w swoim towarzystwie, bo nasza przyjaźń, jak widzisz ma się bardzo dobrze. Wtedy gdy miałem wyrok i za karę musiałem zajmować się tobą w klinice, Alan wpadł, mając przy sobie narkotyki. Wziąłem winę na siebie, bo wiedziałem, że ojciec nie pozwoli, bym skalał jego dobre prawnicze nazwisko. Wiesz, syn najlepszego mecenasa w mieście osadzony w więzieniu za posiadanie znacznej ilości narkotyków, to absolutnie nie wchodziło w grę, dlatego zabrałem bluzę Alana, w której znaleźli narkotyki i powiedziałem, że to moja. – Bill kiwnął tylko głową. – Nie sądziłem, że ojcu nie uda się mnie z tego wyciągnąć i że jednak poniosę karę. Miałem jednak wybór spędzić 3 miesiące w więzieniu albo w klinice. Sama myśl o zamknięciu tyle czasu w jednym miejscu przeraziła mnie, nie wytrzymałbym w tym więzieniu, a perspektywa przymusowej pracy w klinice przez 3 miesiące po 8 godzin, choć też na początku wydawała mi się beznadziejna w ostateczności była dla mnie do przyjęcia.
– Chodziło o to, że to był szpital, czy o mnie? – zapytał z ciekawością Bill.
– Nie chodziło ani o miejsce, ani tym bardziej o ciebie, bo pojęcia nie miałem, co w ogóle będę tam robił.  Chodziło o fakt, że przez 3 miesiące będę musiał punktualnie się tam pojawiać i przez 8 godzin tam być, inaczej resztę kary spędzę w więzieniu.  Nie było łatwo. Zanim mnie z tobą poznano, przez tydzień szkolono mnie jak mam cię masować. Miałem naprawdę trudne zadanie, bo kazano mi sprawiać wrażenie i zachowywać się jak profesjonalny masażysta.
– O wszystkim wiedziałem – przyznał się Bill.
– Co?
– Profesor mi powiedział i postawił mnie przed trudnym zadaniem, bo obarczył mnie informacją właśnie o twoim wyroku i prosił, bym się tobie nie wygadał.
– Pięknie, a ja robiłem z siebie kretyna.
– Dobrze ci szło.
– Co, robienie z siebie kretyna?
– Nie głupku, masowanie. Uwielbiałem je, do dziś uwielbiam. A tak w ogóle, to doskonale pamiętam nasze pierwsze spotkanie, wydawałeś się bardzo pewny siebie.
– A ty zamknięty w sobie.
– Jestem zamknięty.
– Tylko na początku – przyznał Tom. – Gdyby wiedzieli, że ta kara po pewnym czasie stała się przyjemnością, pewnie raz dwa by mnie przenieśli do więzienia.
– Przychodziłeś do mnie z przyjemnością?
– A masz jakieś wątpliwości? To chyba do ciebie przylazłem zalany w trupa i wpakowałem ci się nawet do łóżka.
– Sam cię o to prosiłem.
– Tak, a mnie wybitnie twoja prośba była na rękę, zwłaszcza że właśnie wtedy zaczęło do mnie docierać, że nie jesteś mi obojętny i nie bardzo wiedziałem, jak się mam do tego ustosunkować.
– To szkoda, że nie wiedziałeś, o czym ja myślałem – zaśmiał się Bill. – A jak to jest z tymi narkotykami u Alana?
– Czasami bierze. Ma fazy, kiedy ćpa przez kilka dni non stop.
– A ty?
– Zdarzało się od czasu do czasu. Nie tyle, co on, ale brałem.
Bill tym razem zmarszczył brwi.
– Bez obaw, nie jestem uzależniony, nie patrz tak.
– Zastanawiam się, jakie to uczucie.
– Jak weźmiesz?
Bill skinął głową.
– Nigdy nie brałeś narkotyków?
– Raz paliłem marihuanę, ale nie było tak, jak się spodziewałem.
– To, co brałem po prostu dawało mi kopa. Miałeś kiedyś taki moment w życiu, że cieszyłeś się tak bardzo, że mało nie rozsadziło cię od środka?
– Tak.
– To właśnie mniej więcej takie uczucie. Dosłownie cię nosi. Nie czujesz zmęczenia i jesteś cholernie pobudzony.
– Lubiłeś to uczucie?
– Tak. Chyba każdy je lubi, ale życie to nie tylko ciągłe przyjemności. Przychodzi kolejny dzień i trzeba się mierzyć z wyzwaniami na czysto. A po tym, kiedy to z ciebie zejdzie jesteś przez dwa dni, jak dziurawa dętka. Nic ci się nie chce i wszystko wydaje się do dupy, i to uczucie naprawdę jest do bani. Właśnie w ten sposób wpada się w nałóg. Sięgasz po kolejną dawkę, żeby się pozbyć tego gigantycznego zmęczenia, i tak w kółko, aż się w końcu orientujesz, że już nie potrafisz bez tego żyć.
– Straszne.
– Dokładnie. Ale nie martw się o mnie, traktowałem to beznadziejne uczucie jak kaca, którego po prostu przesypiałem i tyle.
– A Alan?
– Alan sięga po to znacznie częściej, ale nigdy nie było tak, że mnie do czegoś zmuszał, czy nawet namawiał. To był tylko i wyłącznie zawsze mój wybór.
– Nie martwisz się o niego?
– Już nie. Mój wyrok skutecznie otworzył mu oczy, co się stanie, jeśli nie przystopuje.
– Przestał brać?
– Nie całkiem, ale naprawdę ograniczył to.
– Szkoda by go było, bo wydaje się naprawdę fajnym facetem.
– Wiem, też tak uważam, ale nie musisz się martwić o niego, on już sam wie, że przesadził.
Na chwilę zapanowała między nimi cisza, obaj pogrążyli się w zadumie. Dopiero Bill pierwszy ocknął się i poderwał od stołu.
– Pomyje naczynia – stwierdził, zbierając ze stołu talerze.
– Pomogę ci.
– Co, zmywać?
– Nie, ty będziesz zmywał, a ja będę wycierał i chował.
– Ach tak, to ja mam sobie niszczyć dłonie?
– Skoro sam się zaoferowałeś, że kuchnia to twoje królestwo, to ja nie będę wchodził ci w paradę.
– Znaczy co, wkręciłeś mnie?
– Sam się wkręciłeś, równie dobrze ja mogłem zajmować się naszymi posiłkami.
Bill zamilkł i podparł się rękami w pasie, patrząc na Toma, nie mógł uwierzyć, że dał się tak wrobić. Tom ostatkiem sił powstrzymywał się, żeby nie parsknąć śmiechem.
– Czułem, że tak będzie – odezwał się w końcu Bill. – Zawsze daje się wkopać, nic nowego.
– No, nie gniewaj się, przecież ci pomogę z tymi naczyniami. A jak już skończymy, zrobię ci masaż.
– Na pewno?
– Przyrzekam.
– Ale nie na odwal, tylko tak, jak robiłeś mi w klinice.
– Godzinę?
Bill skinął tylko głową.
– I kto tu wychodzi na tym interesie najgorzej?
– Obiecałeś.
– Dobra.

Pierwszy wieczór w nowym domu minął im w bardzo miłej atmosferze.
Wspólny posiłek, wspólny prysznic i masaż, który zakończył się seksem. Na te parę chwil obaj zapomnieli o tym, w jakiej są sytuacji i że ich dalsze życie w obecnej chwili jest tak samo niepewne, jak było dziś rano, zanim Tom dostał klucze do domku od Alana, ale potrzebowali chwili zapomnienia i wzajemnej bliskości.

Jednak kilka kolejnych dni to dla Toma pasmo porażek. Kolejny dzień z rzędu wrócił do domu, trzaskając za sobą drzwiami. Bill nawet nie musiał pytać, co się stało i dlaczego jest tak wcześnie, już wiedział.
– Nie wiem, dlaczego tak się upierasz, przecież mogę pójść do pracy tak jak ty, z dwóch pensji będzie nam lżej.
– Nie! – Tom odparł krótko i dopadł do butelki z wodą. – I tak nie lubiłem tej pracy – rzucił, bekając najgłośniej, jak umiał.
– A zdążyłeś w niej przepracować chociaż godzinę?
– Nawet dwie i to o dwie za długo. Wziąłem ją, bo była blisko domu.
– Wczoraj mówiłeś to samo.
– Z tego wniosek, że trzeba poszukać czegoś dalej.
– Nie wiem, co się dzieje w tej twojej głowie, ale nie jestem kaleką Tom i też chcę pracować.
– A ja nie wiem, czemu tak się upierasz?
– Czy to ważne?
– Boisz się, że będę zarabiał więcej?
Tom tylko prychnął.
– No to, w czym problem? Jesteś w tym związku samcem alfa, to już przecież ustaliliśmy, i nie ma powodu, dla którego nie mógłbym iść do pracy.
– Źle ci tu? Nudzisz się?  Ustaliliśmy przecież, że ja zajmę się zarabianiem, a ty zakupami i domem, to też jest ciężka praca, nawet bardzo.
– Chcę iść do pracy!
– Chcesz mi zrobić na złość!
– Nie taka była umowa – zaprotestował Bill.
– Nie. Bo nie było jej wcale. Zresztą nie chcę o tym już więcej dyskutować. Ugotuj jutro coś dobrego, wrócę późno.
– A gdzie będziesz?
– Jak to gdzie? W pracy.
Bill tylko westchnął. Nie zamierzał więcej dyskutować o tym z Tomem, postanowił, że się rozejrzy za czymś i jeśli się uda, najwyżej będzie procował potajemnie, a jak Tom trochę ochłonie, to mu wtedy powie.
– A na co masz ochotę? – zmienił temat, jak gdyby jedzenie stało się teraz najważniejszą rzeczą na świecie.
– Została jeszcze ta potrawka z wczoraj?
– Tak. Zaraz ci odgrzeje.
– Dziękuję – odparł Tom i pocałował go w policzek. – I nie myśl już o tym, niedługo wszystko wróci do normy.
– Tak, wiem – przytaknął, mając już w zanadrzu ofertę pracy, którą widział w pobliskim sklepie na stacji benzynowej.
Kolejnego dnia, jak tylko Tom pojechał do miasta podjąć kolejną pracę, Bill ruszył prosto na stację benzynową.
Oferta pracy, którą widział za każdym razem, gdy przychodził robić zakupy, nadal wisiała, więc się zapytał. Okazało się, że to praca polegająca na robieniu ankiety dla stacji. Nie wydawała się skomplikowana i miała być tylko do dwóch godziny dziennie, dlatego bez zastanowienia Bill się na nią zgodził.
Zaczepianie ludzi, którzy tankowali tu i spisywanie ich opinii, nie wydawało się trudnym zajęciem, a za każdą ankietę nawet nieźle płacili, więc tak po prostu zaczął.
Przez kilka dni udawało mu się to nawet utrzymać przed Tomem w tajemnicy. Każdego dnia rozliczał się z kierownikiem stacji za przeprowadzone ankiety i wracał z pieniędzmi do domu. Co prawda to nie były sumy, do jakich był przyzwyczajony, kiedy mieszkał z matką i ojczymem, ale starał się nie myśleć tak o tym. Potrzebowali z Tomem czasu, żeby coś konkretnego wymyślić, a czas w ich przypadku kosztował lokum i jedzenie, no i paliwo do samochodu Toma, dlatego każdy cent był w tej chwili ważny.
Tom w końcu zahaczył się, jako dostawca pizzy. Miał własny samochód i dobrze znał miasto. Zwracali za paliwo no i dodatkowo dostawał jeszcze napiwki i często darmową pizzę, tak że przy okazji mieli za darmo jedzenie. Nie była to jego wymarzona praca, ale przynajmniej czuł się wolny, bo nie nużyło go to, że musiał siedzieć cały czas w jednym miejscu, i póki co sprawdzał się w tym.
Bill od kilku dni kiepsko się czuł. Przeziębienie i kaszel coraz bardziej dawały się mu we znaki, a pogoda, która od tygodnia była fatalna, nie ułatwiała mu życia. Nawet jeśli to były tylko dwie godziny dziennie, to przemoknięte buty, już któryś dzień z kolei, nie pomagały mu. Do tego wybitnie miał tego dnia pecha, bo akurat Tom zajechał na tę właśnie stację zatankować.
– Co ty tu robisz? – zapytał się, wysiadając z auta i w pierwszej chwili sądząc, że Bill przyszedł tu tylko po zakupy.
– A ty? Myślałem, że jesteś w pracy.
– Jestem, to znaczy skończyłem. Zajechałem zatankować. Z pustym bakiem daleko nie zajadę. A ty? Co to za segregator, lista zakupów?
– Nie.
– Pokaż – Tom chwycił i spojrzał, a potem uniósł wzrok znad kartek i zatrzymał go na oczach Billa. – Co to ma być?
– Ankieta, a co nie widać?
– Po co ci to?
– Za każdą ankietę mam 2 euro.
– Chyba żartujesz? Pracujesz tu, jako ankieter?
– Tak. Nie złość się, potrzebujemy kasy, a to tylko dwie godziny dziennie.
Tom westchnął.
– Nie tak się umawialiśmy.
– Nie było żadnej umowy. Jesteśmy na równi Tom. Ja też chcę się dokładać do rachunków.
– Nie musisz. Na razie nam wystarcza to, co ja zarabiam.
– Na razie. A pomyślałeś, co będzie, jak Alan powie, że musimy się wyprowadzić? Za co wynajmiemy jakiś pokój, chociażby w motelu? Nie mamy odłożonego ani centa.
Tom wziął oddech, chcąc coś powiedzieć, ale Bill wszedł mu w słowo, doskonale wiedząc, co mu powie.
– Owszem, starcza na bieżące wydatki i opłaty, ale my potrzebujemy mieć coś na czarną godzinę. Do tego trzeba oddać dług Alanowi.
– O Alana nie musisz się martwić.
– Właśnie że się martwię. To twój przyjaciel, tak się nie robi Tom.  Pomógł nam, ale musimy mu oddać pieniądze i pójść na swoje, a z jednej pensji nie damy rady.
Tom zamilkł. Argumenty Billa były nie do pobicia. Wiedział, że we dwóch będzie lżej, ale muszą współpracować, a on swoją dumę musi schować do kieszeni, inaczej polegną.
– O której kończysz? – zapytał, starając się jednak opanować.
Bill zerknął na zegarek.
– Już skończyłem.
– To idź, oddaj te papiery i wracamy do domu.
– Sam mogę iść.
– Ja już na dziś skończyłem, więc wrócimy razem.
– Okej – zgodził się Bill, już nic więcej nie mówiąc. Widział, że Tom jest zły, dlatego wiedział, że najlepszym wyjściem będzie przemilczenie tego i danie Tomowi czasu, by przemyślał, że Bill wcale nie chciał źle, a tym bardziej jego pomysł nie był zły. Jednak urażona duma Toma w tym momencie nie pozwalała mu racjonalnie myśleć i całą powrotną drogę, nie odzywał się do Billa. Właściwie ciężko było mu samemu stwierdzić, na co tak naprawdę był najbardziej zły. W tym wszystkim na pewno na Billa był zły najmniej. Wiedział doskonale, że ma rację, że z dwóch pensji będą w stanie zacząć żyć na swoim. Tylko ta myśl, którą ojciec mu wpoił, że prawdziwy facet jest głową rodziny i to on powinien przynosić pieniądze do domu, wcale ni e pomagała. Bill, co prawda nie był kobietą, ale Tom miał wzglądem niego opiekuńcze odruchy i jakoś czuł się zobligowany zatroszczyć się o niego i jego byt. Ale po przeanalizowaniu tego wszystkiego jego złość w tej chwili najbardziej skupiała się na ojcu. To on postawił go w takiej sytuacji. Szlag go trafiał na myśl, że nie dość, że ich oszukali, to zostawili teraz na pastwę losu.
                Jak tylko dojechali do domu, obaj ruszyli prosto do kuchni. Tom z zamiarem napicia się czegoś, a Bill z zamiarem podania mu czegoś do jedzenia.

– Zjesz zupy? – zapytał, zaraz po tym, jak weszli do kuchni.
Tom spojrzał nieco zaskoczony na Billa, gdy ten stał z pustym talerzem w dłoni.
– Tak – odparł, marszcząc brwi. Nie wierzył, że Bill mimo pracy ugotował coś. – Miałeś czas ugotować zupę?
– Nie było mnie tylko dwie godziny. Daj już temu spokój.
Tom chwycił butelkę z wodą i opierając się o ścianę w kuchni zrobił kilka łyków.
– Wiesz, co jest w tym najgorsze? – zapytał, zakręcając butelkę.
– Co?
– Że nie mogę ci niczego zabronić.
Bill spojrzał na niego.
– Możesz, ale i tak bym cię nie posłuchał – odparł. – Siadaj – rzucił, stawiając pełny talerz zupy na stole.
– Wiesz, że to mnie strasznie wkurza?
– Wiem – przyznał. – Posłuchaj Tom, w tej chwili obaj walczymy, żeby przeżyć, postarajmy się nie walczyć ze sobą.
– Masz rację – przyznał po chwili myślenia.
Bill może wydawał się delikatny, ale charakter miał ze stali, a upór… cóż, był bardziej uparty niż osioł, więc Tomowi nie pozostało nic innego jak odpuścić.
– Wszystko się ułoży, po prostu musimy zacząć od zera. Zobaczysz, niedługo wszystko się zmieni.
– Tak, awansuję i zacznę rozwozić pizzę do sąsiednich miast.
– Zmienisz pracę. Ja zresztą też. A na razie ważny jest dla nas każdy cent.
– Dobrze, że przynajmniej ty w to wierzysz.
Toma nastawienie było dla Billa w tym momencie jak najbardziej zrozumiałe. W ciągu ostatniego miesiąca zmienił pracę chyba ze dwadzieścia razy albo i więcej, próbując różnych zajęć, i żadne, ale to absolutnie żadne, które wykonywał do tej pory, nie przypadło mu do gustu. A to oznaczało, że coraz ciężej będzie mu znaleźć coś na stałe. Brak doświadczenia i referencji sprawiały, że nie miał szans od razu załapać się na coś lepszego i z każdym dniem był coraz bardziej sfrustrowany obecną sytuacją. Bill doskonale zdawał sobie sprawę, że znosi to jakoś tylko ze względu na niego. Uczucie, jakie ich połączyło, nie pozwalało mu się poddać. Już drugi raz Bill był tym, dla którego Tom to wszystko cierpliwie znosił.
– Wiesz, co mnie jeszcze wkurza? – zapytał, odstawiając butelkę.
– No?
– Że nagle nasze życie, nie skupia się tylko na nas, ale na kasie.
– Też o tym myślałem – przyznał Bill.
– Ja myślę o tym na okrągło. Kasa zaczyna być moją obsesją. Zacząłem nawet zbierać centy znalezione na ulicy, a nigdy wcześniej tego nie robiłem.
– Siadaj i jedz, bo ci wystygnie – rzucił Bill. Widział, że Tom jest zdołowany. Nie poddaje się, ale coraz rzadziej wygłupia się i żartuje, a to oznacza, że martwi się czymś.
– Dzięki.
– Chcesz chleba?
– Poproszę.

Tej nocy to Tom przytulił się do Billa, domagając się czułości.
– Przepraszam – wydusił z siebie, gdy Bill czule gładził go po twarzy.
– Za co mnie przepraszasz?
– To ja powinienem cię wspierać.
– Przestań! Obaj musimy się wspierać.
– Tak, tyle że ja już nie mam siły – przyznał się Tom.
– Za dużo wziąłeś na siebie, a ja nie jestem taki delikatny, jak myślisz.
Tom nie odpowiedział, tylko westchnął.
– Ojciec miał rację, nie poradzę sobie sam w życiu.
– Nie miał racji, to po pierwsze, a po drugie nie jesteś sam, masz jeszcze mnie. I od teraz dzielimy się wszystkim po połowie – oznajmił Bill. – Obowiązkami też, zwłaszcza obowiązkami – dodał, gdy Tom zadarł głowę, by mu spojrzeć w oczy.
Sytuacja nie była dramatyczna, ale czuł, że kompletnie nie panuje nad swoim życiem. Po raz pierwszy żył zdany wyłącznie na łaskę losu. A wkrótce obaj mieli się jeszcze o tym dotkliwie przekonać.


4 komentarze:

  1. Uch. ;_; Dołujące dni, dołujący odcinek... Przynajmniej było dość uroczo. Mimo przeszkód nie poddali się i liczę na to, że nadal tak będzie.

    Pozdrawiam,
    An

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie oszczędzasz chłopaków jak na razie a ma być jeszcze gorzej ... Przynajmniej Bill nie ustąpił Tom'owi i nie daje mu sobą rządzić. Pozdrawiam Klio

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze,że się nie pokłócili.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cóż się stało, iż nagle tak mało komentarzy się pojawia?
    Lenistwo? Po świąteczna/sylwestrowa aura, która doprowadza człowieka do szału i jedyne na co ma się ochotę to paść matrwym na leżance, odpoczywając cały ten zmarnowany na rodzinę czas?
    Rozdział świetny, czekam na jutrzejszy i składam przeprosiny o tak późne dodanie mojego komentarza.

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*