Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
piątek, 30 grudnia 2016
21:00
Odcinek 29
– Rozpal lepiej w kominku, a
ja powkładam jedzenie do szafek.
– I właśnie to chcesz robić w
tej chwili?
Bill wyswobodził się z objęć Toma i odwracając się do
niego przodem, spojrzał mu prosto w oczy.
– Prawdę mówiąc mam ochotę na
coś zupełnie innego, i to coś jest związane z tobą, ale jeśli za chwilę nie wrzucę
tych mrożonek do zamrażalnika, wszystko będzie nadawało się do wyrzucenia, a my
nie możemy sobie pozwolić na marnowanie żywności.
Tom tylko westchnął, przez moment pozwolił sobie zapomnieć
o ich fatalnym położeniu. Co prawda mieli gdzie mieszkać, ale to było tylko na razie.
Pieniądze, które pożyczył mu Alan, też nie starczą na długo, ta myśl owładnęła
nim tak szybko, że w jednej chwili przeszła mu ochota na amory.
– Masz rację, przepraszam.
– Przed nami cała noc, Tom.
Zadbajmy najpierw o nasz byt, a w nocy o siebie, dobrze?
– Jasne. Idę po drewno –
rzucił i skradł Billowi pocałunek.
Ten tylko pokręcił głową i z uśmiechem na twarzy ruszył
do kuchni. Kiedy powkładał wszystkie produkty na swoje miejsce, zajął się
przygotowywaniem jedzenia. Nie miał doświadczenia w gotowaniu, a jeśli już coś
przyrządzał, to były to mało skomplikowane potrawy, ale czuł, że ta rola w ich
związku należy teraz do niego i będzie musiał się w tym podszkolić, bo inaczej
Tom go pośle w cholerę.
Zanim Tom rozpalił w kominku i nanosił zapas drewna, Bill
przyrządził im posiłek.
Już miał zawołać bliźniaka, gdy ten zjawił się w kuchni.
– Co tak smakowicie pachnie?
– Właśnie miałem cię wołać. Spaghetti.
Posiłków z dwóch dań raczej się nie spodziewaj, nie jestem mistrzem gotowania.
Tom tylko spojrzał na talerz pełen jedzenia i aż
przełknął ślinę.
– Jeśli to w połowie tak
smakuje, jak pachnie i wygląda, to mogę to jeść na okrągło.
– Spaghetti? – zdziwił się
Bill.
– Yhym. Uwielbiam je. Przyznaj
się, mój ojciec ci powiedział. Znaczy… – zreflektował się, że teraz raczej
powinien powiedzieć nasz, ale Bill tylko pokręcił głową.
– Tak się składa, że to też
moje ulubione danie. A co do… no wiesz, to nie wiem, kiedy i czy w ogóle będę w
stanie myśleć o nim, że to jest także mój ojciec, a co dopiero nazwać go nim.
– Mam ten sam problem z twoją
mamą. Dla mnie to kompletnie obca osoba.
– Więc nazywajmy ich tak,
jakbyśmy nie wiedzieli kim są dla nas, przynajmniej na razie – zaproponował
Bill.
– Zgoda. Tak będzie prościej.
Usiedli przy stole, a Tom dopadł do jedzenia, biorąc
pierwszy kęs i zastygając z nim nagle w bezruchu.
Bill aż uniósł brew w oczekiwaniu na to, co powie, a ten zamknął
oczy i powoli przeżuł pierwszy kęs, połykając go w końcu i zerkając na Billa.
– Jeśli za każdym razem wyjdzie
ci takie pyszne, to za pół roku przytyje ze 100 kilo.
Bill aż parsknął śmiechem.
– Cieszę się, że ci smakuje. I
obiecuję ci, że nie będziesz musiał tego jeść na okrągło. Ja szybko się uczę i nauczę się gotować jeszcze
inne potrawy.
– Ta jest numer jeden, jeśli o
mnie chodzi. Siadaj i jedz, bo za chwilę zjem i twoją porcję.
– Bez obawy, jeszcze sporo
zostało.
Na te kilka chwil zamilkli, zajmując się posiłkiem. Tom
pochłaniał jedzenie w zawrotnym tempie, a to oznaczało, że mu bardzo smakuje. Pozwolił
sobie nawet na dokładkę, na koniec stwierdzając, że objadł się za wszystkie
czasy.
– Tom?
– Hmm?
– Co będzie, jak twój ojciec
się tu zjawi?
Odkąd tu przyjechali, Bill ciągle o tym myślał.
– A kto mu powie, że tu
jesteśmy?
– Alan.
– Nigdy w życiu.
– Skąd wiesz?
– Mój ojciec nie lubi Alana,
bo uważa, że to on mnie ciągle wpędza w kłopoty, a to nie prawda. Sam się w nie
pakuję, i to nie tylko siebie, bo wiele razy wciągnąłem w to Alana. To świetny
kumpel, można mu zaufać, dlatego powiedziałem mu o nas. Jak sam widziałeś, nie potępił
nas, tylko współczuł. Doskonale też wie, że mój ojciec za nim nie przepada i ma
to w dupie. Nigdy nie starał się mu jakoś przypodobać, tak wiesz, żeby mój
tatuś zmienił o nim zdanie. Im bardziej ojciec starał się nas poróżnić, tym nasza
przyjaźń stawała się silniejsza. Kiedyś byliśmy nierozłączni, wszędzie razem
chodziliśmy. Nawet w szkole siedzieliśmy razem w ławce. Z czasem trochę
rozluźniliśmy te więzi, ale tylko, jeśli chodzi o przebywanie w swoim towarzystwie,
bo nasza przyjaźń, jak widzisz ma się bardzo dobrze. Wtedy gdy miałem wyrok i za
karę musiałem zajmować się tobą w klinice, Alan wpadł, mając przy sobie
narkotyki. Wziąłem winę na siebie, bo wiedziałem, że ojciec nie pozwoli, bym
skalał jego dobre prawnicze nazwisko. Wiesz, syn najlepszego mecenasa w mieście
osadzony w więzieniu za posiadanie znacznej ilości narkotyków, to absolutnie
nie wchodziło w grę, dlatego zabrałem bluzę Alana, w której znaleźli narkotyki
i powiedziałem, że to moja. – Bill kiwnął tylko głową. – Nie sądziłem, że ojcu
nie uda się mnie z tego wyciągnąć i że jednak poniosę karę. Miałem jednak wybór
spędzić 3 miesiące w więzieniu albo w klinice. Sama myśl o zamknięciu tyle
czasu w jednym miejscu przeraziła mnie, nie wytrzymałbym w tym więzieniu, a perspektywa
przymusowej pracy w klinice przez 3 miesiące po 8 godzin, choć też na początku
wydawała mi się beznadziejna w ostateczności była dla mnie do przyjęcia.
– Chodziło o to, że to był
szpital, czy o mnie? – zapytał z ciekawością Bill.
– Nie chodziło ani o miejsce,
ani tym bardziej o ciebie, bo pojęcia nie miałem, co w ogóle będę tam robił. Chodziło o fakt, że przez 3 miesiące będę
musiał punktualnie się tam pojawiać i przez 8 godzin tam być, inaczej resztę
kary spędzę w więzieniu. Nie było łatwo.
Zanim mnie z tobą poznano, przez tydzień szkolono mnie jak mam cię masować.
Miałem naprawdę trudne zadanie, bo kazano mi sprawiać wrażenie i zachowywać się
jak profesjonalny masażysta.
– O wszystkim wiedziałem –
przyznał się Bill.
– Co?
– Profesor mi powiedział i
postawił mnie przed trudnym zadaniem, bo obarczył mnie informacją właśnie o
twoim wyroku i prosił, bym się tobie nie wygadał.
– Pięknie, a ja robiłem z
siebie kretyna.
– Dobrze ci szło.
– Co, robienie z siebie
kretyna?
– Nie głupku, masowanie.
Uwielbiałem je, do dziś uwielbiam. A tak w ogóle, to doskonale pamiętam nasze
pierwsze spotkanie, wydawałeś się bardzo pewny siebie.
– A ty zamknięty w sobie.
– Jestem zamknięty.
– Tylko na początku – przyznał
Tom. – Gdyby wiedzieli, że ta kara po pewnym czasie stała się przyjemnością,
pewnie raz dwa by mnie przenieśli do więzienia.
– Przychodziłeś do mnie z przyjemnością?
– A masz jakieś wątpliwości?
To chyba do ciebie przylazłem zalany w trupa i wpakowałem ci się nawet do łóżka.
– Sam cię o to prosiłem.
– Tak, a mnie wybitnie twoja prośba
była na rękę, zwłaszcza że właśnie wtedy zaczęło do mnie docierać, że nie jesteś
mi obojętny i nie bardzo wiedziałem, jak się mam do tego ustosunkować.
– To szkoda, że nie wiedziałeś,
o czym ja myślałem – zaśmiał się Bill. – A jak to jest z tymi narkotykami u
Alana?
– Czasami bierze. Ma fazy,
kiedy ćpa przez kilka dni non stop.
– A ty?
– Zdarzało się od czasu do
czasu. Nie tyle, co on, ale brałem.
Bill tym razem zmarszczył brwi.
– Bez obaw, nie jestem uzależniony,
nie patrz tak.
– Zastanawiam się, jakie to
uczucie.
– Jak weźmiesz?
Bill skinął głową.
– Nigdy nie brałeś narkotyków?
– Raz paliłem marihuanę, ale
nie było tak, jak się spodziewałem.
– To, co brałem po prostu
dawało mi kopa. Miałeś kiedyś taki moment w życiu, że cieszyłeś się tak bardzo,
że mało nie rozsadziło cię od środka?
– Tak.
– To właśnie mniej więcej
takie uczucie. Dosłownie cię nosi. Nie czujesz zmęczenia i jesteś cholernie pobudzony.
– Lubiłeś to uczucie?
– Tak. Chyba każdy je lubi,
ale życie to nie tylko ciągłe przyjemności. Przychodzi kolejny dzień i trzeba
się mierzyć z wyzwaniami na czysto. A po tym, kiedy to z ciebie zejdzie jesteś
przez dwa dni, jak dziurawa dętka. Nic ci się nie chce i wszystko wydaje się do
dupy, i to uczucie naprawdę jest do bani. Właśnie w ten sposób wpada się w
nałóg. Sięgasz po kolejną dawkę, żeby się pozbyć tego gigantycznego zmęczenia,
i tak w kółko, aż się w końcu orientujesz, że już nie potrafisz bez tego żyć.
– Straszne.
– Dokładnie. Ale nie martw się
o mnie, traktowałem to beznadziejne uczucie jak kaca, którego po prostu
przesypiałem i tyle.
– A Alan?
– Alan sięga po to znacznie
częściej, ale nigdy nie było tak, że mnie do czegoś zmuszał, czy nawet
namawiał. To był tylko i wyłącznie zawsze mój wybór.
– Nie martwisz się o niego?
– Już nie. Mój wyrok
skutecznie otworzył mu oczy, co się stanie, jeśli nie przystopuje.
– Przestał brać?
– Nie całkiem, ale naprawdę ograniczył
to.
– Szkoda by go było, bo wydaje
się naprawdę fajnym facetem.
– Wiem, też tak uważam, ale
nie musisz się martwić o niego, on już sam wie, że przesadził.
Na chwilę zapanowała między nimi cisza, obaj pogrążyli
się w zadumie. Dopiero Bill pierwszy ocknął się i poderwał od stołu.
– Pomyje naczynia –
stwierdził, zbierając ze stołu talerze.
– Pomogę ci.
– Co, zmywać?
– Nie, ty będziesz zmywał, a ja
będę wycierał i chował.
– Ach tak, to ja mam sobie
niszczyć dłonie?
– Skoro sam się zaoferowałeś, że
kuchnia to twoje królestwo, to ja nie będę wchodził ci w paradę.
– Znaczy co, wkręciłeś mnie?
– Sam się wkręciłeś, równie
dobrze ja mogłem zajmować się naszymi posiłkami.
Bill zamilkł i podparł się rękami w pasie, patrząc na
Toma, nie mógł uwierzyć, że dał się tak wrobić. Tom ostatkiem sił powstrzymywał
się, żeby nie parsknąć śmiechem.
– Czułem, że tak będzie – odezwał
się w końcu Bill. – Zawsze daje się wkopać, nic nowego.
– No, nie gniewaj się, przecież
ci pomogę z tymi naczyniami. A jak już skończymy, zrobię ci masaż.
– Na pewno?
– Przyrzekam.
– Ale nie na odwal, tylko tak,
jak robiłeś mi w klinice.
– Godzinę?
Bill skinął tylko głową.
– I kto tu wychodzi na tym
interesie najgorzej?
– Obiecałeś.
– Dobra.
Pierwszy wieczór w nowym domu minął im w bardzo miłej
atmosferze.
Wspólny posiłek, wspólny prysznic i masaż, który
zakończył się seksem. Na te parę chwil obaj zapomnieli o tym, w jakiej są
sytuacji i że ich dalsze życie w obecnej chwili jest tak samo niepewne, jak było
dziś rano, zanim Tom dostał klucze do domku od Alana, ale potrzebowali chwili zapomnienia
i wzajemnej bliskości.
Jednak kilka kolejnych dni to dla Toma pasmo porażek. Kolejny
dzień z rzędu wrócił do domu, trzaskając za sobą drzwiami. Bill nawet nie
musiał pytać, co się stało i dlaczego jest tak wcześnie, już wiedział.
– Nie wiem, dlaczego tak się
upierasz, przecież mogę pójść do pracy tak jak ty, z dwóch pensji będzie nam lżej.
– Nie! – Tom odparł krótko i dopadł
do butelki z wodą. – I tak nie lubiłem tej pracy – rzucił, bekając najgłośniej,
jak umiał.
– A zdążyłeś w niej przepracować
chociaż godzinę?
– Nawet dwie i to o dwie za
długo. Wziąłem ją, bo była blisko domu.
– Wczoraj mówiłeś to samo.
– Z tego wniosek, że trzeba
poszukać czegoś dalej.
– Nie wiem, co się dzieje w
tej twojej głowie, ale nie jestem kaleką Tom i też chcę pracować.
– A ja nie wiem, czemu tak się
upierasz?
– Czy to ważne?
– Boisz się, że będę zarabiał
więcej?
Tom tylko prychnął.
– No to, w czym problem? Jesteś
w tym związku samcem alfa, to już przecież ustaliliśmy, i nie ma powodu, dla
którego nie mógłbym iść do pracy.
– Źle ci tu? Nudzisz się? Ustaliliśmy przecież, że ja zajmę się zarabianiem,
a ty zakupami i domem, to też jest ciężka praca, nawet bardzo.
– Chcę iść do pracy!
– Chcesz mi zrobić na złość!
– Nie taka była umowa –
zaprotestował Bill.
– Nie. Bo nie było jej wcale. Zresztą
nie chcę o tym już więcej dyskutować. Ugotuj jutro coś dobrego, wrócę późno.
– A gdzie będziesz?
– Jak to gdzie? W pracy.
Bill tylko westchnął. Nie zamierzał więcej dyskutować o
tym z Tomem, postanowił, że się rozejrzy za czymś i jeśli się uda, najwyżej
będzie procował potajemnie, a jak Tom trochę ochłonie, to mu wtedy powie.
– A na co masz ochotę? –
zmienił temat, jak gdyby jedzenie stało się teraz najważniejszą rzeczą na świecie.
– Została jeszcze ta potrawka
z wczoraj?
– Tak. Zaraz ci odgrzeje.
– Dziękuję – odparł Tom i pocałował
go w policzek. – I nie myśl już o tym, niedługo wszystko wróci do normy.
– Tak, wiem – przytaknął, mając
już w zanadrzu ofertę pracy, którą widział w pobliskim sklepie na stacji
benzynowej.
Kolejnego dnia, jak tylko Tom pojechał do miasta podjąć
kolejną pracę, Bill ruszył prosto na stację benzynową.
Oferta pracy, którą widział za każdym razem, gdy
przychodził robić zakupy, nadal wisiała, więc się zapytał. Okazało się, że to
praca polegająca na robieniu ankiety dla stacji. Nie wydawała się skomplikowana
i miała być tylko do dwóch godziny dziennie, dlatego bez zastanowienia Bill się
na nią zgodził.
Zaczepianie ludzi, którzy tankowali tu i spisywanie ich
opinii, nie wydawało się trudnym zajęciem, a za każdą ankietę nawet nieźle płacili,
więc tak po prostu zaczął.
Przez kilka dni udawało mu się to nawet utrzymać przed Tomem
w tajemnicy. Każdego dnia rozliczał się z kierownikiem stacji za przeprowadzone
ankiety i wracał z pieniędzmi do domu. Co prawda to nie były sumy, do jakich
był przyzwyczajony, kiedy mieszkał z matką i ojczymem, ale starał się nie myśleć
tak o tym. Potrzebowali z Tomem czasu, żeby coś konkretnego wymyślić, a czas w
ich przypadku kosztował lokum i jedzenie, no i paliwo do samochodu Toma, dlatego
każdy cent był w tej chwili ważny.
Tom w końcu zahaczył się, jako dostawca pizzy. Miał własny
samochód i dobrze znał miasto. Zwracali za paliwo no i dodatkowo dostawał
jeszcze napiwki i często darmową pizzę, tak że przy okazji mieli za darmo
jedzenie. Nie była to jego wymarzona praca, ale przynajmniej czuł się wolny, bo
nie nużyło go to, że musiał siedzieć cały czas w jednym miejscu, i póki co
sprawdzał się w tym.
Bill od kilku dni kiepsko się czuł. Przeziębienie i kaszel
coraz bardziej dawały się mu we znaki, a pogoda, która od tygodnia była fatalna,
nie ułatwiała mu życia. Nawet jeśli to były tylko dwie godziny dziennie, to przemoknięte
buty, już któryś dzień z kolei, nie pomagały mu. Do tego wybitnie miał tego
dnia pecha, bo akurat Tom zajechał na tę właśnie stację zatankować.
– Co ty tu robisz? – zapytał
się, wysiadając z auta i w pierwszej chwili sądząc, że Bill przyszedł tu tylko
po zakupy.
– A ty? Myślałem, że jesteś w
pracy.
– Jestem, to znaczy skończyłem.
Zajechałem zatankować. Z pustym bakiem daleko nie zajadę. A ty? Co to za
segregator, lista zakupów?
– Nie.
– Pokaż – Tom chwycił i
spojrzał, a potem uniósł wzrok znad kartek i zatrzymał go na oczach Billa. – Co
to ma być?
– Ankieta, a co nie widać?
– Po co ci to?
– Za każdą ankietę mam 2 euro.
– Chyba żartujesz? Pracujesz
tu, jako ankieter?
– Tak. Nie złość się, potrzebujemy
kasy, a to tylko dwie godziny dziennie.
Tom westchnął.
– Nie tak się umawialiśmy.
– Nie było żadnej umowy. Jesteśmy
na równi Tom. Ja też chcę się dokładać do rachunków.
– Nie musisz. Na razie nam
wystarcza to, co ja zarabiam.
– Na razie. A pomyślałeś, co
będzie, jak Alan powie, że musimy się wyprowadzić? Za co wynajmiemy jakiś pokój,
chociażby w motelu? Nie mamy odłożonego ani centa.
Tom wziął oddech, chcąc coś powiedzieć, ale Bill wszedł mu
w słowo, doskonale wiedząc, co mu powie.
– Owszem, starcza na bieżące
wydatki i opłaty, ale my potrzebujemy mieć coś na czarną godzinę. Do tego
trzeba oddać dług Alanowi.
– O Alana nie musisz się
martwić.
– Właśnie że się martwię. To
twój przyjaciel, tak się nie robi Tom. Pomógł
nam, ale musimy mu oddać pieniądze i pójść na swoje, a z jednej pensji nie damy
rady.
Tom zamilkł. Argumenty Billa były nie do pobicia. Wiedział,
że we dwóch będzie lżej, ale muszą współpracować, a on swoją dumę musi schować
do kieszeni, inaczej polegną.
– O której kończysz? – zapytał,
starając się jednak opanować.
Bill zerknął na zegarek.
– Już skończyłem.
– To idź, oddaj te papiery i wracamy
do domu.
– Sam mogę iść.
– Ja już na dziś skończyłem,
więc wrócimy razem.
– Okej – zgodził się Bill, już
nic więcej nie mówiąc. Widział, że Tom jest zły, dlatego wiedział, że
najlepszym wyjściem będzie przemilczenie tego i danie Tomowi czasu, by
przemyślał, że Bill wcale nie chciał źle, a tym bardziej jego pomysł nie był
zły. Jednak urażona duma Toma w tym momencie nie pozwalała mu racjonalnie
myśleć i całą powrotną drogę, nie odzywał się do Billa. Właściwie ciężko było
mu samemu stwierdzić, na co tak naprawdę był najbardziej zły. W tym wszystkim
na pewno na Billa był zły najmniej. Wiedział doskonale, że ma rację, że z dwóch
pensji będą w stanie zacząć żyć na swoim. Tylko ta myśl, którą ojciec mu wpoił,
że prawdziwy facet jest głową rodziny i to on powinien przynosić pieniądze do domu,
wcale ni e pomagała. Bill, co prawda nie był kobietą, ale Tom miał wzglądem niego
opiekuńcze odruchy i jakoś czuł się zobligowany zatroszczyć się o niego i jego
byt. Ale po przeanalizowaniu tego wszystkiego jego złość w tej chwili najbardziej
skupiała się na ojcu. To on postawił go w takiej sytuacji. Szlag go trafiał na myśl,
że nie dość, że ich oszukali, to zostawili teraz na pastwę losu.
Jak
tylko dojechali do domu, obaj ruszyli prosto do kuchni. Tom z zamiarem napicia
się czegoś, a Bill z zamiarem podania mu czegoś do jedzenia.
– Zjesz zupy? – zapytał, zaraz
po tym, jak weszli do kuchni.
Tom spojrzał nieco zaskoczony na Billa, gdy ten stał z
pustym talerzem w dłoni.
– Tak – odparł, marszcząc
brwi. Nie wierzył, że Bill mimo pracy ugotował coś. – Miałeś czas ugotować zupę?
– Nie było mnie tylko dwie godziny.
Daj już temu spokój.
Tom chwycił butelkę z wodą i opierając się o ścianę w
kuchni zrobił kilka łyków.
– Wiesz, co jest w tym
najgorsze? – zapytał, zakręcając butelkę.
– Co?
– Że nie mogę ci niczego
zabronić.
Bill spojrzał na niego.
– Możesz, ale i tak bym cię nie
posłuchał – odparł. – Siadaj – rzucił, stawiając pełny talerz zupy na stole.
– Wiesz, że to mnie strasznie
wkurza?
– Wiem – przyznał. – Posłuchaj
Tom, w tej chwili obaj walczymy, żeby przeżyć, postarajmy się nie walczyć ze
sobą.
– Masz rację – przyznał po
chwili myślenia.
Bill może wydawał się delikatny, ale charakter miał ze
stali, a upór… cóż, był bardziej uparty niż osioł, więc Tomowi nie pozostało
nic innego jak odpuścić.
– Wszystko się ułoży, po
prostu musimy zacząć od zera. Zobaczysz, niedługo wszystko się zmieni.
– Tak, awansuję i zacznę
rozwozić pizzę do sąsiednich miast.
– Zmienisz pracę. Ja zresztą
też. A na razie ważny jest dla nas każdy cent.
– Dobrze, że przynajmniej ty w
to wierzysz.
Toma nastawienie było dla Billa w tym momencie jak
najbardziej zrozumiałe. W ciągu ostatniego miesiąca zmienił pracę chyba ze dwadzieścia
razy albo i więcej, próbując różnych zajęć, i żadne, ale to absolutnie żadne,
które wykonywał do tej pory, nie przypadło mu do gustu. A to oznaczało, że
coraz ciężej będzie mu znaleźć coś na stałe. Brak doświadczenia i referencji sprawiały,
że nie miał szans od razu załapać się na coś lepszego i z każdym dniem był
coraz bardziej sfrustrowany obecną sytuacją. Bill doskonale zdawał sobie sprawę,
że znosi to jakoś tylko ze względu na niego. Uczucie, jakie ich połączyło, nie
pozwalało mu się poddać. Już drugi raz Bill był tym, dla którego Tom to wszystko
cierpliwie znosił.
– Wiesz, co mnie jeszcze wkurza?
– zapytał, odstawiając butelkę.
– No?
– Że nagle nasze życie, nie
skupia się tylko na nas, ale na kasie.
– Też o tym myślałem – przyznał
Bill.
– Ja myślę o tym na okrągło.
Kasa zaczyna być moją obsesją. Zacząłem nawet zbierać centy znalezione na
ulicy, a nigdy wcześniej tego nie robiłem.
– Siadaj i jedz, bo ci
wystygnie – rzucił Bill. Widział, że Tom jest zdołowany. Nie poddaje się, ale
coraz rzadziej wygłupia się i żartuje, a to oznacza, że martwi się czymś.
– Dzięki.
– Chcesz chleba?
– Poproszę.
Tej nocy to Tom przytulił się do Billa, domagając się
czułości.
– Przepraszam – wydusił z siebie,
gdy Bill czule gładził go po twarzy.
– Za co mnie przepraszasz?
– To ja powinienem cię
wspierać.
– Przestań! Obaj musimy się
wspierać.
– Tak, tyle że ja już nie mam siły
– przyznał się Tom.
– Za dużo wziąłeś na siebie, a
ja nie jestem taki delikatny, jak myślisz.
Tom nie odpowiedział, tylko westchnął.
– Ojciec miał rację, nie
poradzę sobie sam w życiu.
– Nie miał racji, to po
pierwsze, a po drugie nie jesteś sam, masz jeszcze mnie. I od teraz dzielimy
się wszystkim po połowie – oznajmił Bill. – Obowiązkami też, zwłaszcza obowiązkami
– dodał, gdy Tom zadarł głowę, by mu spojrzeć w oczy.
Sytuacja nie była dramatyczna, ale czuł, że kompletnie
nie panuje nad swoim życiem. Po raz pierwszy żył zdany wyłącznie na łaskę losu.
A wkrótce obaj mieli się jeszcze o tym dotkliwie przekonać.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
Uch. ;_; Dołujące dni, dołujący odcinek... Przynajmniej było dość uroczo. Mimo przeszkód nie poddali się i liczę na to, że nadal tak będzie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
An
Nie oszczędzasz chłopaków jak na razie a ma być jeszcze gorzej ... Przynajmniej Bill nie ustąpił Tom'owi i nie daje mu sobą rządzić. Pozdrawiam Klio
OdpowiedzUsuńDobrze,że się nie pokłócili.
OdpowiedzUsuńCóż się stało, iż nagle tak mało komentarzy się pojawia?
OdpowiedzUsuńLenistwo? Po świąteczna/sylwestrowa aura, która doprowadza człowieka do szału i jedyne na co ma się ochotę to paść matrwym na leżance, odpoczywając cały ten zmarnowany na rodzinę czas?
Rozdział świetny, czekam na jutrzejszy i składam przeprosiny o tak późne dodanie mojego komentarza.