Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

sobota, 7 stycznia 2017

                                                    Odcinek 30





Kolejnego ranka Bill obudził się cały spocony i to nie była tylko zasługa obejmującego go i grzejącego bliźniaka, ale przeziębienia. Bolące gardło było już tak dokuczliwe, że wyswobadzając się z ramion Toma uciekł do łazienki, a potem do kuchni, grzebiąc w szufladzie za jakimiś tabletkami. Nie za wiele znalazł, ale łykając podwójną dawkę aspiryny, sądził, że to wystarczy i do południa zapomni o całej sprawie.
Jednak po południu, gdy Tom zajechał na stację, zatankować i przy okazji zgarnąć go do domu, czuł się fatalnie i było mu potwornie zimno.
– Włącz ogrzewanie – rzucił Bill, jak tylko wsiadł do samochodu.
– Jest włączone na full, cieplej już nie będzie. Zimno ci?
– Jakoś, chyba przemarzłem – przyznał się, jednak nie wspomniał Tomowi, ile razy wcześniej wrócił do domu w mokrych butach.
– Jeszcze tylko brakuje nam tego, żebyś się rozchorował.
– Nie mogę być chory. Możesz podjechać pod jakąś aptekę, kupię sobie jakieś witaminy czy coś.
– Jasne, zapłacę tylko za paliwo – odparł Tom i poszedł zapłacić, zostawiając samochód na chodzie, tak by ani przez chwilę nie pozbawić Billa płynącego ciepła.
Po zrobieniu zakupów w aptece i torbą różnych medykamentów, które kosztowały Billa jego tygodniowy zarobek, wrócili do domu.
– Zażyj leki i idź się połóż – odezwał się Tom.
– Zaraz pójdę, nastawię tylko ziemniaki na obiad.
– Sam mogę to zrobić. Idź.
Wzrok Toma, skutecznie powstrzymał Billa przed dalszymi protestami. Zażył leki i rozbierając się do bielizny, wsunął pod kołdrę, prawie natychmiast zasypiając.
Kiedy się przebudził, poczuł coś chłodnego na czole i czyjś dotyk na policzku. Otworzył oczy, dostrzegając Toma i jego skupiony wyraz twarzy. Już wiedział, co oznaczał, Tom się zwyczajnie martwił.
– Długo spałem? – zapytał.
– Kilka godzin. Masz gorączkę. Jak się w ogóle czujesz?
– Gorączkę? – zdziwił się, ale jednocześnie zrozumiał, że to coś chłodnego na jego czole to kompres.
– Wiedziałem, że tak się skończy ta twoja praca.
Jak tylko Bill to usłyszał, poderwał się do siadu.
– Nic mi nie jest, trochę się przeziębiłem ot co.
– No nie wiem, mnie to wcale nie wygląda na trochę.
– To nic takiego, przejdzie. Jadłeś obiad? – zmienił temat.
– Jadłem. Zaraz przyniosę tobie. Pora zażyć lekarstwa. A o jutrzejszej pracy zapomnij – dodał, wstając z łóżka.
– Dlaczego?
– Bo jesteś chory.
– Mówię ci, że nic mi nie jest – postawił się Bill i odrzucając kołdrę, wstał. Jednak natychmiast usiadł z powrotem, czując, że zrobiło mu się słabo. Trochę się wystraszył, zerkając od razu, czy Tom to widział. Zawroty głowy zwykle miewał przy naprawdę wysokiej gorączce. Co prawda nie czuł się jakoś naprawdę źle, ale gardło paliło go żywym ogniem.
– Mam nadzieję, że nie wstałeś z łóżka – krzyknął Tom z kuchni.
– Nie – odpowiedział Bill i z powrotem wsunął się pod kołdrę, czując, jak szybko bije mu serce.
Tom w tym czasie przyniósł mu jedzenie.
– Co to jest? – zapytał Bill, przyglądając się zawartości talerza.
– Mięso. I masz to wszystko zjeść.
– Nie wiedziałem, że potrafisz gotować takie rzeczy.
– Jakie rzeczy? To tylko filet z kurczaka na parze, nic wielkiego.
– Ale…
– Nie mówiłem, że nie potrafię gotować. Czasami trochę eksperymentuje w kuchni, przecież ci mówiłem, że mogę robić nam posiłki.
Bill tylko westchnął.
– O co chodzi, Bill?
– Beznadziejny ze mnie partner.
– Bardzo dobrze gotujesz, mnie smakuje.
– Nie o to chodzi.
– A o co?
– Ze mną zawsze były jakieś problemy i będą nadal.
Tym razem to Tom westchnął.
– Rozchorowałeś się na własne życzenie. Chyba nie sądziłeś, że ci te adidasy nigdy nie przemokną.
– Wcześniej nie przemakały.
– Wcześniej to ty z auta mało co wysiadałeś, a jak już wysiadłeś to dwa kroki dalej byłeś już w pomieszczeniu. Przestań już o tym myśleć. Zjedz i wypij lekarstwa.
– A ty?
– Ja już jadłem, idę pod prysznic i kładę się do łóżka. Chyba potrzebne ci porządne wygrzanie się, a ja chętnie się tym zajmę.
– Ciebie to bawi, co?
– A widzisz, żebym się śmiał? – zapytał, widząc, że poczucie humoru kompletnie opuściło Billa. – Będzie dobrze. Jak wyzdrowiejesz, pojedziemy do sklepu kupić ci jakieś inne buty albo dasz sobie spokój z pracą.
– Nie ma mowy! – zaprotestował Bill.
– Czyli nowe buty.
– Nie stać nas na tego typu zakupy.
– To nie są zachcianki Bill, tylko rzeczy konieczne i nawet nie dyskutuj ze mną na ten temat.
Nie dyskutował, zajął się jedzeniem, a Tom w tym czasie poszedł do łazienki. Kiedy skończył jeść, zażył lekarstwa i usadowił się z powrotem wygodnie w łóżku, naciągając kołdrę pod samą szyję. Kiedy zobaczył Toma wychodzącego z łazienki jedynie w samych bokserkach, miał ochotę natychmiast odrzucić kołdrę na bok z nadmiaru gorąca, jakie oblało jego ciało.
– Dobrze się czujesz? – zapytał Tom, widząc jego dziwną minę.
– Tak.
– Zjadłeś wszystko?
– Co do okruszka.
– A lekarstwa?
– Zażyłem.
– No i dobrze. Zobaczysz wygrzejesz się i jutro będziesz zdrowy.
– Na pewno – bąknął pod nosem. Ciało Toma już sprawiło, że czuł się zdrowy albo raczej podniecony i spragniony czegoś zupełnie innego i nawet nie myślał w tej chwili, że tak cholernie boli go gardło, że miał wrażenie, jakby połknął kaktus, który utknął mu dokładnie w przełyku.
– Daj tacę, zaniosę ją do kuchni. Przynieść ci coś jeszcze?
– Coś do picia.
– Sok?
 Bill skinął głową.
Nie trwało długo, gdy Tom wrócił i wsunął się pod kołdrę, przylegając całym ciałem do Billa. Ten tylko westchnął, próbując nie zrobić tego zbyt wymownie.
– Wygodnie ci? – zapytał Tom, całując go w policzek.
– Tak.
– To dobrze – rzucił i wcisnął mu kolano między nogi, wzbudzając tym u Billa kolejną falę podniecenia.
– Tom?
– Yhym?
– Zamierzasz już spać?
Tom aż drgnął, dokładnie wyłapując drugie dno tego pytania.
– A ty nie? – odbił pytanie.
– Szczerze mówiąc, to nie jestem śpiący. Wyspałem się wcześniej i… no… nie jestem śpiący.
Tom podniósł się lekko i zerknął przez ramię Billa na jego twarz. Dobrze, że było ciemno, bo na pewno dostrzegłby rumieńce na jego twarzy.
– To w takim razie, co chcesz robić?
– Robić? – zapytał z lekkim zdziwieniem, a zaraz aż się wzdrygnął, gdy poczuł dłoń Toma, która wsunęła się pod gumkę jego bokserek i sunęła prosto na krocze.
– Może popieścić cię trochę? Masz ochotę?
– Tom… –  Bill jęknął, kiedy Tom pogłaskał jego męskość, sprawiając, że prawie natychmiast była w pełnym wzwodzie.
– Wspaniały – szepnął Tom, pieszcząc go ręką. – Lubię, kiedy robi się taki twardy.
– Żel został w łazience – wydukał Bill.
– Nie będzie nam dzisiaj potrzebny.
Na te słowa Bill najpierw zmarszczył brwi, a potem odwrócił się w stronę brata, unosząc wyżej głowę i patrząc mu w oczy.
– No co? Nie będziemy się dzisiaj kochać – wyjaśnił.
– Dlaczego?
– Bo jesteś chory.
– Boli mnie tylko gardło, a nie dupa – oburzył się Bill.
– O gardle nic mi nie mówiłeś.
– To znaczy… – zająknął się. Tom pytał go kilka razy, czy boli go gardło, ale okłamał go, że nie. – W sensie choroby, jak całościowo miałem to inaczej ująć? – Zaczął kręcić.
– Jeszcze o tym porozmawiamy, a teraz odwróć się z powrotem do mnie tyłem, jeśli chcesz, bym się porządnie zajął twoją przyjemnością.
– A ty?
– O mnie się nie martw.
– Nie Tom, ja tak nie chcę – zaprotestował, ale zaraz jego protesty ucichły, gdy Tom zacisnął mocniej palce na jego członku.
– Odpręż się i czerp z tego przyjemność.
– Ale…
– Jeśli pokażesz mi, jak bardzo jest ci dobrze, to też dojdę, nie martw się o mnie.
Bill poddał się. Poddał się nie tylko wobec argumentów Toma, ale także, gdy ten z takim zapałem pieścił go. Wiercił się niespokojnie i pojękiwał, słysząc za sobą przyspieszony oddech Toma, a na swoich pośladkach jego sterczącą męskość, którą ocierał się sugestywnie imitując stosunek.  Nie walczył ani chwili dłużej, kiedy poczuł zbliżający się orgazm. Kiedy doszedł, z trudem łapał oddech. Zmęczył się tak potwornie, że nie miał już nawet siły odwrócić się do Toma przodem, ale kiedy poczuł, że coś ciepłego spływa mu po udzie, wiedział, że Tom także doszedł.
– Tom?
– Przepraszam – odparł. – Zdejmij, przyniosę ci suche – Mówiąc to, musnął Billa ustami w policzek i odrzucił kołdrę, wstając z łóżka. Nadal miał przyspieszony oddech, a jego klatka piersiowa błyszczała od potu. Bill z trudem przekręcił się na wznak, pozbywając się swojej brudnej bielizny. Czuł się dziwnie, i czuł się okropnie zmęczony i śpiący, chociaż jeszcze parę minut temu daleko było mu od stwierdzenia, że chce mu się spać.
Po chwili Tom wrócił przebrany i z czystą bielizną dla Billa. Przyniósł mu też tabletki na gardło.
– Proszę – podał mu. – A to na gardło. I nie okłamuj mnie więcej, kiedy pytam, jak się czujesz.
– Przepraszam. To nic takiego, i tak masz tyle na głowie, nie myślałem, że to jest dla ciebie takie ważne.
– Ty jesteś dla mnie ważny, a jeśli coś cię boli lub źle się czujesz, to jest dla mnie najważniejsze.
– Masz rację, przepraszam.
Tom tylko westchnął, nawet nie miał już ochoty walnąć mu kazania, chociaż jeszcze kilka minut wcześniej, gdy szukał tabletek na gardło, ułożył sobie w głowie porządną litanie. Teraz jednak po prosty odpuścił. Położył się obok Billa, czując, jak bardzo jego ciało jest rozpalone i to nie był wynik tego, co przed kwadransem mu zrobił. Nadal trawiła go gorączka i chociaż nie była bardzo wysoka to przez to, że się utrzymywała była dla Toma powodem do zmartwień.
– Już się ubrałeś? – zapytał, gdy Bill wiercił się, próbując naciągnąć pod kołdrą swoje bokserki.
– Tak.
– To choć tu i przytul się.
Dwa razy nie trzeba było tego Billowi proponować. Przylgnął do brata, jak do przytulanki. Ten jeszcze przez chwilę poprawiał kołdrę, starając się skrzętnie zakryć całego Billa, ale ten już tego nie czuł, zasnął tak szybko, że nawet nie wiedział kiedy, i co dziwne nawet nie czuł, jak Tom go dotyka, a dotykał, bo przeczesał mu kilkukrotnie włosy za ucho i nawet pocałował go w usta, po czym życząc mu kolorowych snów, pogrążył się we śnie.

                Wczesnym rankiem Ocknął się w pierwszej kolejności, dotykając czoła Billa. Wydawał się mieć normalną temperaturę, co go nieco uspokoiło. Bill przeciągnął się przez sen i wyswobadzając się z objęć Toma, przekręcił do niego tyłem, na co Tom się tylko uśmiechnął pod nosem, bo właśnie zamierzał zacząć myśleć, jak wstać z łóżka, by go nie obudzić. Wychodząc po cichu z pokoju, przymknął drzwi i ruszył do łazienki. Po toalecie ubrał się i wszedł do kuchni, zabierając z szafki swoje kluczyki do auta i portfel. Kilka minut później podjechał do pobliskiego sklepu kupić świeże pieczywo.
Na kilku bułkach się jednak nie skończyło, bo wyszedł ze sklepu z czterema pełnymi reklamówkami, które upchnął zaraz w bagażniku swojego auta. Pojechał jeszcze do centrum miasta z zamiarem kupienia Billowi nowych butów i zrobił to. Wybrał takie, które nie kosztowały mało, ale miały być wodoodporne i ciepłe.
Kiedy wrócił, usłyszał wołanie Billa z sypialni.
– No co tam? – zapytał, stając w drzwiach pokoju.
– Gdzie byłeś?
– Na zakupach.
– Na zakupach?
– Tak, kupiłem świeże bułeczki i trochę jedzenia. Lodówka zaczęła już świecić pustkami.
– Przepraszam miałem zrobić zakupy wczoraj, ale nie zdążyłem.
– Spoko, już są zrobione. I kupiłem ci też prezent.
– Jaki prezent? – Bill aż usiadł marszcząc brwi.
– Zaczekaj, zaraz ci przyniosę – mówiąc to, ruszył do auta przynieść buty, które mu kupił.
Wchodząc po chwili do pokoju, położył karton na pościeli.
– Proszę.
– Buty? – brwi Billa aż poszybowały w górę, gdy otworzył pudełko.
– Tom… Ile za nie dałeś?
– Nie ważne, są ci potrzebne.
– Kosztowały pewnie z kilka setek, są markowe.
– A co miałem ci kupić badziewie, które po tygodniu trzeba będzie wyrzucić? Potrzebujesz tych butów. I proszę cię, nie kłuć się ze mną, tylko podziękuj.
– Wiesz, że nie o to chodzi. Jezu, Tom… skąd wiedziałeś, że akurat takie bym chciał?
– Nie wiedziałem, wziąłem takie, które mnie się podobały.
Bill spojrzał na brata i pokręcił głową, po czym złapał go za bluzę i przyciągnął do siebie, całując go w usta tak namiętnie jak tylko w tej chwili potrafił.
– Dziękuję.
– Umm… Nie ma za co.  Lepiej powiedz, jak się czujesz?
– Dobrze, już dobrze.
– A gardło? Tylko nie kłam! – zastrzegł od razu.
– Nie boli mnie. Jedyne, co mi w tej chwili doskwiera to pełny pęcherz i pusty żołądek.
Tom aż się uśmiechnął.
– To tam jest łazienka, a jak się załatwisz, zapraszam do kuchni na śniadanie.
– Zaraz przyjdę.
Tego dnia Bill został w domu. Tom jeździł cały dzień z pizzą, wszystkie pieniądze, jakie do tej pory udało mu się odłożyć, wydał na buty dla Billa. Nie było mu żal, był wściekły, bo uważał, że takie coś nie powinno mieć w ogóle miejsca, że kiedyś w ogóle nad tym się nie zastanawiał. Miał potrzebę, to jechał do sklepu i jedynym jego zmartwieniem był wybór koloru i rozmiaru, a nie zastanawianiu się, czy go na to stać. Zawsze ubierał się markowo, bo zwyczajnie takie ubrania na dłużej służyły. A teraz? Teraz wszystko się zmieniło.  W jednej chwili zrozumiał, czemu ci biedni ludzie kupują buty, które kosztują parę euro i które za chwile będą nadawały się do śmieci, bo się rozlecą, zamiast kupić coś za kilka setek i nosić przez kilka sezonów, teraz zrozumiał, że to nie była kwestia wyboru, tylko przymusu, mieć albo być. Przeklął na głos, gdy to sobie uświadomił, że teraz był taki sam jak oni.



4 komentarze:

  1. Rozdziały zawsze są dla mnie takie krótkie, to smutne. :< Tom jest słodki wobec Billa. :D
    Pozdrawiam,
    An

    OdpowiedzUsuń
  2. Każdy rozdział jest super, więc chyba nie będę tego po raz kolejny powtarzać...
    Czekam na następny i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne jest to opowiadanie! Dopiero co tu przybyłam, i już się zaciekawiłam.. a najbardziej czekam na to nowiutkie opko:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję Wam za komentarze. Powoli się ogarniam i staram się wracać do publikowania opowiadań z podawaniem terminów, mam nadzieję, że znowu nie wyskoczy coś przez co będę musiała kolejny raz to zmienić.

    Jeśli chodzi o kolejne odcinki nowego opowiadania, to zaczną się one ukazywać jak tylko skończy się obecne. Nie zostało już wiele, tak że myślę, że za kilka odcinków poznacie, co wymyśliłam tym razem dla naszych słodziaków.

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*