Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

niedziela, 26 lutego 2017



Witajcie.
Trochę przeciągnęło mi się to publikowanie, ale mam dziś jakiś zmęczony dzień. I nie, nie męczący, tylko zmęczony, bo ledwo dziś wstałam, a i tak długo, ale to bardzo długo spałam. Do tego jeszcze musiałam skoczyć na zakupy i no i posprzątać mieszkanie, no i coś upichcić do jedzenia i tak zleciało. No, ale już jestem. Mam nadzieję, że długość odcinka wynagrodzi wam to oczekiwanie.
Zapraszam.
Wasza Niki.


Odcinek 37




Nienawidził kłamać, nie w takich sytuacjach i nie dla takich spraw, a to, co musiał zrobić, trzeba było zagrać tak wiarygodnie, żeby stało się aż prawdziwe.
Tuż przed kolacją wrócił do domu.
Bill posłał mu tylko pytające spojrzenie, a Tom położył na stół 50 euro.
– Wiem, że nie wiele, ale przynajmniej nie umrzemy z głodu.
– I dlatego nie było cię cały dzień?
Tom skinął głową.
– Co robiłeś?
– Porządki w magazynie sklepowym.
– Pewnie jesteś głodny.
– Jak cholera. Tyle żarcia tam było, a nie mogłem skubnąć nawet kawałeczka.
– Zrobiłem spaghetti.
– Tak? To super. Uwielbiam spaghetti – odparł Tom, siadając przy stole.
– Mam nadzieję, że będzie ci smakowało. Może być trochę pikantne.
– Lubię pikantne – odparł Tom, zauważając, że telefon i pieniądze zniknęły. – Byłeś na zakupach? – zapytał.
– Nie. Dlatego dziś jest tylko spaghetti. Dobrze, że coś zarobię, bo inaczej jutro jedlibyśmy tylko jajka.
– Przecież dałem ci pieniądze.
– Jakie pieniądze? Te od Gordona? Nie potrzebuje niczyjej darowizny, a zwłaszcza od nich.
Tom na chwilę zamilkł. Już myślał, że może jednak Bill przemyślał sobie całą sprawę, a okazało się, że był gorzej, niż sądził. I jak on miał zorganizować spotkanie z Gordonem, kiedy Bill był tak negatywnie nastawiony?
– Nic mi nie powiesz? – zapytał Bill, wyrywając Toma z zamyślenia.
– Nie chcę się kłócić – odparł Tom, biorąc pierwszy kęs do ust.
– Jutro odeślemy mu telefon i pieniądze. Spakowałem to wszystko do koperty.
– Jeśli odeślemy mu to, a odbierze to Simone wszystko się wyda.
– Co się ma wydać?
– Przecież ci mówiłem, że Gordon jest po naszej stronie. Nasi rodzice o niczym nie wiedzą.
– A jesteś tego całkowicie pewien?
Tom zamilkł.
– No właśnie.
– Porozmawiaj z nim.
– Po co?
– Boże, przecież to cię nic nie kosztuje i do niczego nie zobowiązuje, to tylko rozmowa.
– Ale cię omotał – stwierdził Bill, kręcąc przy tym ze zdumienia głową.
– Nikt mnie nie omotał.
– Omotał, omotał. Tak się składa, że ja go znam lepiej niż ty. Myślisz, że jak się dorobił tego wszytego, co ma? Ciężką pracą?
– A nie?
– Uczciwą i ciężką pracą zarobisz, co najwyżej 50 euro. A zarabia i żyje dobrze ten, kto potrafi zjednać sobie ludzi i pokierować nimi tak, by to oni na niego zarabiali. Gordon zrobił dokładnie to samo z tobą, naobiecywał ci cuda na kiju.
– Niczego mi nie obiecywał. On chce tylko z tobą porozmawiać.
– Mówiłeś, że nam pomóc.
– Chyba możesz wysłuchać, co ma do powiedzenia, zanim jebniesz wszystkim w cholerę.
– Powiedz mi Tom, gdybym to ja ciebie teraz poprosił, żebyś poszedł do ojca i porozmawiał z nim, zrobiłbyś to?
– Już byłem i to nie raz – odparł Tom. – W moim przypadku nic to nie dało, ale przynajmniej próbowałem. A ty, od razu przekreślasz wszystko, chociaż akurat ciebie Gordon chce wysłuchać.
– Nie chcę o tym rozmawiać – uciął krótko.
– Tak najlepiej. To jutro będziesz wpierdalał na obiad jajka.
– Tak się składa, że ty też.
– O nie mój drogi, ja nie.
– A co, idziesz na obiad z Gordonem?
– Idę do pracy i będę jadł obiad w stołówce z innymi pracownikami.
– No to świetnie. Widzisz, jak chcesz, to potrafisz. Ja też może nie będę jadł jajek na obiad, bo nagrałem sobie pracę na 4 godziny.
– Gdzie?
– U naszych sąsiadów. Będę opiekował się dzieckiem.
Tom nie wytrzymał i wybuch śmiechem.
– Co cię tak bawi?
– Nic. Zajebiście. Gratuluję ci awansu na niańkę.
– O co ci chodzi, bardzo lubię dzieci, mogę się nimi opiekować, a dodatkowo dostanę za to kasę, więc nie rozumiem, z czego tak się śmiejesz.
– Dobra, spoko – odparł Tom, jednak tak naprawdę miał ochotę rzucić talerzem i wydrzeć się na Billa, co o tym myślał, ale powtrzymał się w ostatniej chwili, zaciskając zęby z całej siły.
– Te śmieci są do wyniesienia? – zapytał, widząc stojący obok szafki worek.
– Tak, zaraz je wyniosę.
– Ja wyniosę – rzucił i prawie natychmiast wstał od stołu, zabierając je i wychodząc z domu. Musiał wyjść i się przewietrzyć, bo Billa pomysł wyprowadził go z równowagi. Wyrzucił śmieci i odpalił papierosa, wyciągając z kieszeni komórkę. Odszukał numer Gordona, który zapisał jako mechanik, na wszelki wypadek, gdyby Bill znowu grzebał w jego telefonie i wybrał połączenie.
Gordon odebrał po dwóch sygnałach.
– Halo, to ty Tom?
– Tak, to ja. Musiałem zadzwonić do pana, bo… – urwał.
– Pokłóciłeś się z Billem –  Gordon dokończył za niego.
– W pewnym sensie.
– To znaczy?
– Odpowie mi pan szczerze?
– Oczywiście.
– Jak udało się panu zostać prezesem koncernu?
– Widzę, że Bill wyciągnął ciężkie działo.
– Twierdzi, że manipuluje pan ludźmi i mną także.
– Dziwię się, że ci nie powiedział, on doskonale wie, jak zostałem prezesem. Nie stałem się nim z dnia na dzień. Najpierw pracowałem w fabryce, potem w biurze, a dopiero później, kiedy sprawdziłem się, zostałem prezesem i to wszystko trwało prawie dziesięć lat. Nie manipulowałem nikim, choć teraz, przyznaje czasami muszę to robić, żeby utrzymać firmę na najwyższym poziomie, ale jeśli chodzi o bliskich i rodzinę nie igram z ich uczuciami. I uprzedzę twoje kolejne pytanie, tobą też nie manipuluje.
– Dlaczego Bill tak bardzo się broni przed spotkaniem z panem? Odnoszę wrażenie, że albo pan mi czegoś nie mówi, albo on.
– Przypuszczam, że jest w tym wiele mojej winy. Wychowywałem go tak, by nigdy nie przyznawał się do porażki, żeby był honorowy, nawet w obliczu klęski. Wydaje mi się, że trochę za bardzo wziął sobie do serca te lekcje.
– Zajebiście – skomentował Tom, zaciągając się dymem.
– Daj mu trochę czasu.
– W tym przypadku czas akurat działa na niekorzyść. Bill spakował pana telefon i pieniądze do koperty, chce je jutro panu odesłać. Jeśli zobaczy to Simone, to…
– Spokojnie, ona nie otwiera przesyłek adresowanych do mnie – wyjaśnił. – Widzę, że ty już podjąłeś decyzję – skomentował Gordon.
– Jaką decyzję? – zdziwił się Tom, bo przecież niczego nie powiedział.
– Chcesz skorzystać z mojej pomocy, jedynie Bill cię przed tym powstrzymuje.
– Nie, to nie tak – zaprzeczył, czując, jak skręcają mu się wnętrzności na własne słowa.
– Spokojnie, ochłoń i daj czas Billowi. Bądź stanowczy, ale nie naciskaj za bardzo, bo znowu się pokłócicie. On cię potrzebuje Tom.
– Ja jego też – odparł Tom. – Muszę kończyć, Bill idzie – rzucił, widząc, że Bill zmierza w jego kierunku.
– Jasne, rozumiem, odezwij się, jak się mają sprawy.
– Dobrze. Do widzenia.
– Do widzenia.
– Z kim rozmawiałeś? – zapytał Bill, widząc jak Tom chowa telefon do kieszeni.
– Z szefem.
– I co?
– Mam przyjść na 10:00.
Bill kiwnął głową, że rozumie.
– Przepraszam – wydukał w końcu, opierając się o te samo ogrodzenie, o które w tej chwili opierał się Tom. – Wiem, że wyszedłeś, bo nie chciałeś się kłócić.
– Wyszedłem wyrzucić śmieci.
Bill się uśmiechnął i spojrzał na ziemię. Tuż pod butami Toma leżały trzy pety, które zdążył wypalić w ciągu tych paru minut, które tu był.
– I wypalić aż trzy papierosy dla relaksu? – zapytał Bill, spoglądając Tomowi w oczy. – Kiedy się denerwujesz, dużo palisz.
– Paliłem na zapas, nie chcę smrodzić papierosami w domu, a nie chcę mi się też wychodzić co chwilę na dwór, żeby zapalić.
– Nie da się napalić na zapas.
Tom westchną.
– Ty wiesz wszystko, prawda?
– Staram się wiedzieć. Muszę wiedzieć, żeby cię nie stracić.
– Jak Gordon został prezesem koncernu? – Zapytał Tom.
– Dlaczego pytasz?
– Jestem ciekawy, może sam wykorzystam tę wiedzę.
– Ty się do tego nie nadajesz.
– Dlaczego? Znam się na samochodach.
– Nie chodzi mi o samochody, tylko o to, że nie potrafisz manipulować ludźmi. Masz za miękkie serce, złościsz się, ale nie potrafisz nikogo skrzywdzić.
– Taki pewny jesteś?
Bill skinął głową.
– Tak naprawdę, nie wiesz o mnie wszystkiego.
– Nie muszę wiedzieć wszystkiego, żeby wiedzieć, jaki naprawdę jesteś. Jeśli chcesz daleko dojść, musisz przestać myśleć o tych, którzy zostaną daleko w tyle za tobą.
– Na razie myślę wyłącznie o tobie.
– I dlatego się miotasz.
Tom zmarszczył brwi, Bill według niego sugerował mu, że ma się na niego nie oglądać i dążyć do celu?
– Kocham cię, nie chcę żyć bez ciebie.
– A co, jeśli ja nie chcę iść tam gdzie ty? Zostaniesz ze mną?
– Bill…
– Odpowiedz!
Na chwilę zapanowała między nimi grobowa cisza. Tom w tym momencie nie mógł już nic więcej powiedzieć. Może Bill myślał, że go dobrze zna, ale Tom miał jeszcze jedną cechę, o której Bill bardzo mało wiedział, a mianowicie upór i jeśli czegoś bardzo chciał, zawsze to dostawał. Nie mógł też odpowiedzieć Billowi to, co cisnęło mu się, jako odpowiedź; że nie zostanie z nim, bo zmusi go, by ten poszedł za nim, więc cmoknął go tylko w policzek i rzucił peta, gasząc go butem.
– Ej! Nie odpowiedziałeś mi.
– Wydaje mi się, że doskonale znasz odpowiedź.
Bill się uśmiechnął, myśląc, że ma rację, a Tom nie wyprowadzał go z błędu. Jedno już wiedział, musi ułożyć sobie plan działania i podejść Billa, i co do jednego zgadzał się z Gordonem, potrzebował trochę czasu.
– Wracajmy – rzucił, obejmując Billa i przytulając do siebie.

Przez kilka kolejnych dni Tom przynosił Billowi po 30 Euro. Nie chciał, by Bill poczuł się zbyt pewnie i widział, że nagle udaje się mu przynosić systematycznie pieniądze do domu i to całkiem nie najgorsze. Gdyby tylko wiedział, że Tom spotykał się z Gordonem niemalże codziennie i niemalże codziennie Gordon pytał się go, czy mają za co żyć i siłą wciskał mu kasę, chyba by go zabił. Choć Tom brał pieniądze, czuł się za każdym razem jak śmieć, który wykorzystuje innych. Jednak ciągle sobie powtarzał, że robi to tylko dla Billa, że odda Gordonowi wszystko, co do centa, a każdą kolejną sumę pieniędzy, którą dostał od niego, zapisywał, by jak już będzie w końcu zarabiał, mógł oddać dług.
Następnego dnia też wyszedł z domu jak zwykle i wysłał wiadomość Gordonowi, też jak zwykle, że będzie w galerii handlowej, tam, gdzie zawsze, ale Gordona sprawy przeciągnęły się i nie mógł przyjść, tak jak planował. Odpisał Tomowi, żeby przyszedł do niego do firmy, że będzie tam na niego czekał.
Po raz pierwszy Tom miał okazję zobaczyć potęgę Koncernu Mercedesa od innej strony. Zawsze myślał, że największe i najważniejsze są hale produkcyjne, teraz miał okazje zobaczyć, że hala produkcyjna to tylko końcowy etap, a cała potęga mieści się w tym trzydziestopiętrowym wieżowcu.
Błądził dobre kilkadziesiąt minut, zanim dotarł do gabinetu Gordona. Zapukał, a kiedy usłyszał, proszę, uchylił lekko drzwi, zaglądając do środka.
Gordon rozmawiał przez telefon, jednak jak tylko zobaczył Toma, machnął mu zapraszająco ręką.
Tom wszedł do środka, skupiając uwagę na projektach, które po skończonych obradach nadal leżały na wielkim konferencyjnym stole. Uwielbiał takie prospekty, interesował się motoryzacją, silnikami i nadwoziem odkąd sięgał pamięcią. To właśnie dlatego jego samochód przeszedł tyle przeróbek. Gdyby Toma budżet był trochę obszerniejszy, jego auto jeszcze bardziej zmieniłoby wygląd. Zamyślił się nad prospektami przez chwilę, uciekając myślami do swojego auta. Zrobił co zrobił i nie żałował tego, Bill był dla niego ważniejszy, ale teraz gdy przypomniało mu się, ile czasu i energii poświęcił na przeróbkach swojego ulubionego samochodu, zrobiło mu się przykro i nie uszło to uwadze Gordona.
– Podobają ci się? Ty miałeś w swoim podobne.
– Tak. Było minęło – uciął krótko, nie chcąc się zagłębiać w przeszłość.
– Chciałem się kiedyś zapytać, kto zaprojektował ci te rozwiązania nadwozia?
– Ja sam.
– Umiesz takie rzeczy rysować?
– Czasami coś tam bazgrolę, nie wiem, czy można to nazwać umiejętnością. Mój mechanik twierdził, że mam do tego smykałkę i mógłbym zarabiać na takich projektach krocie, ale pewnie chciał się podlizać i na mnie zarobić. Wie pan, jak to jest, jak się chce na kimś zarobić, to mówi się mu to, co chce usłyszeć.
Gordon uśmiechnął się, doskonale wiedział, że jest dokładnie tak, jak Tom mówi.
– Mojemu mechanikowi wybitnie leżały moje pomysły. Skasował mnie nie raz na taką sumę, że gdyby mój ojciec wiedział, chybaby mnie zabił.
– Rozumiem – przytaknął krótko Gordon. – A jak tam postępy z Billem?
– Szczerze mówiąc, stanąłem w miejscu. Bill znowu dzisiaj poleciał zająć się dzieckiem sąsiadów.
– Jutro jest sobota, wyciągnij go gdzieś na miasto i daj mi znać, podjadę i porozmawiamy.
– Nie wiem, czy będzie chciał gdzieś wyjść. On nie chce się przyznać, ale ta opieka wykańcza go, on się do tego kompletnie nie nadaje.
– Oczywiście, że nie – potwierdził Gordon. Bill to typ myśliciela. Postaraj się to jakoś zorganizować Tom.
– Jasne, zobaczę, co da się zrobić.
Razem z Gordonem wyszedł na lunch do pobliskiej restauracji, w której Gordon zwykle jadał. Długo rozmawiali. Im więcej czasu ze sobą spędzali, tym bardziej rozumiał Billa i coraz rzadziej zachowanie Billa doprowadzało go do szału.
Po południu, Tom kupił chińszczyznę na wynos, taką jaką Bill lubił i wrócił do domu.
Kiedy wrócił, Bill leżał na kanapie w salonie i oglądał jakiś film w telewizji.
– Cześć – rzucił Tom i położył mu na kolanach reklamówkę z jedzeniem.
– Co to jest?
– Twoja ulubiona chińszczyzna.
– Tom, nie musiałeś.
– Spoko, raz na tydzień, zwłaszcza po ciężkim tygodniu pracy można sobie pozwolić na rarytasy.
– Dziękuję. Pójdę to wypakować.
– I weź jakiś szklanki, kupiłem jeszcze piwo.
Rozsiedli się na kanapie z jedzeniem, i jedząc oglądali telewizję. Było wręcz idealnie, tak jak powinno być, oprócz świadomości Toma, że musi odegrać tak swoją rolę, by wyciągnąć jutro Billa z domu.
– Jutro też idziesz do sąsiadów? – zapytał Tom, upijając łyk piwa.
– Nie. Na szczęście nie.  Ten dzieciak jest przesłodki, ale mam już trochę dosyć. A ty pracujesz jutro?
Tom pokręcił głową.
– Dostałem dodatkową kasę za sumienność, więc jutro zapraszam cię na zakupy.
– Daj spokój.
– Nie Bill, nie odmawiaj mi, uwielbiam patrzeć, jak buszujesz między pułkami.
– Co w tym fascynującego?
– Twoje zaangażowanie. Może kupisz sobie jakieś nowe ciuchy?
– Nie stać nas na to.
– No bez przesady, na parę spodni i jakąś bluzę możemy sobie pozwolić.
– A ty?
– Ja też zamierzam się porozglądać, jak coś mi się spodoba, na pewno wezmę.
– W sumie to może dam się skusić.
– To idę napuścić wody do wanny. Wspólna kąpiel, a później idziemy spać, bo jutro czeka nas naprawdę męczący dzień.
– Nie wiem jak ciebie, ale mnie zakupy nigdy nie męczą.
– No dobra, to mnie czeka męczący dzień.
Wspólna kąpiel, która zakończyła się pieszczotami i finałem w sypialni było tym, co było im potrzebne od dłuższego czasu. Zdyszany, ale usatysfakcjonowany Bill opar się o klatkę piersiową Toma, natrętnie przyglądając się jego błogiemu wyrazowi twarzy.
– Mogliśmy sobie podarować tę kąpiel – rzucił, na co Tom uniósł jedną brew.
– Dlaczego?
– I tak jesteśmy znowu spoceni.
– Nie ważne, warto było – powiedział Tom.
– O tak. Kiedy przetrzymam cię bez seksu przez kilka dni, naprawdę się starasz.
– To ma być komplement?
– Oczywiście.
– Przypominam ci, że to ty się wyniosłeś spać na kanapę.
– Żeby cię nie kusić.
– Bez przesady, jeśli nie masz ochoty na seks, wystarczy, że powiesz, nie musisz zaraz uciekać z sypialni i spać gdzieś po kątach.
– Tak?
Tom skinął głową.
– Wyniosłem się na kanapę, bo mnie wkurzyłeś, a nie dlatego, że nie miałem ochoty na seks.
– Acha, ale już się na mnie nie gniewasz?
– Nie potrafię się na ciebie gniewać, nawet gdybym chciał.
– A co z Gordonem? – zapytał ostrożnie Tom.
– Nie odesłałem mu kasy ani telefonu, jeśli o to pytasz, ale to wcale nie oznacza, że tego nie zrobię, po prostu… – urwał, nie wiedząc jak to ująć.
– Po prostu? – ponaglił go Tom.
– Miałem ważniejsze sprawy na głowie.
– Rozumiem. W porządku.
Gdyby tylko Tom mógł, roześmiałby się teraz na całego. Jak dobrze Gordon go znał, dokładnie przewidział każdą reakcje Billa. Był tylko ciekawy, czy Bill tak samo zareaguje, jak jutro stanie twarzą w twarz z Gordonem.


 

7 komentarzy:

  1. Ah,myślałam,że w końcu dojdzie do tej rozmowy z Gordonem :).
    Przetrzymujesz nasz,dziewczyno :D.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :).

    P.S. Uwielbiam Twoje opowiadania,czytam je na okrągło i martwi mnie,co ze mną będzie gdy ich zabraknie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko błagam Cię, pisz dalej :D
    cudo <3
    Dużo weny! Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę, będę, pomysłów mi nie brakuje, oby tylko czasu więcej było.

      Usuń
  3. Zostawiam po sobie znak. :)

    Ściskam,
    An

    OdpowiedzUsuń
  4. Jaki ten Bill uparty, przypomina mi mnie jak byłam młodsza zawsze musiałam postawić na swoim, świetne.
    Pozdrawiam 😏

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajnie, gdyby Tom zaczął kiedyś robić te projekty i jednocześnie pokazały ojcu, że świetnie żyje mu się bez niego. Że sobie poradził, po tym wszystkim co mu zgotował jego staruszek.
    No faktycznie, jak się trochę zgłębi logikę Billa to łatwo go potem rozszyfrować. Gordon zna go na wylot. Ciekawe kiedy Tom się tak wycwani 😂😂 Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Weny
    ~Demi Lerman

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*