Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

niedziela, 5 marca 2017



Witajcie kochani
Wiem, odcinek miał być wczoraj wieczorem, a jest dziś rano, ale mam nadzieję, że mi wybaczycie ten kilkugodzinny poślizg. Żeby już nie lać wody, zapraszam was na odcinek i oczywiście zachęcam do komentowania.
Wasza Niki.



Odcinek 38



                Tom tak się denerwował, że nie mógł zasnąć pół nocy. Kręcił się i przewracał, aż w końcu zbudził tym brata.
– Wszystko w porządku? – zapytał Bill, podnosząc głowę z poduszki.
– Tak, śpij.
– To, czemu nie śpisz?
 Pić mi się zachciało – skłamał.
– Chcesz wody?
– Pójdę do kuchni.
– Nie musisz. Masz – podał mu pełną szklankę – I tak pewnie jej nie wypiję, przynoszę na wszelki wypadek, taki nawyk.
– Zauważyłem – przyznał Tom i choć wcale mu się pić nie chciało, wypił połowę. – Dzięki – oddał bratu szklankę i zerknął na wyświetlacz w komórce.
– Która? – zapytał Bill.
– Dochodzi pierwsza.
Bill poklepał poduszkę, zachęcając Toma, by się w końcu położył.
– Wiesz co, ja chyba wstanę, będę się kręcił i nie wyśpisz się przy mnie.
– Spokojnie. Przytulę się do ciebie i obaj zaśniemy. No dalej, połóż się już.
Tom tylko westchnął i ułożył się wygodnie, obejmując tulącego się od niego Billa.
– Mówiłem ci, żebyś się nie najadał tyle na noc, to dlatego nie możesz teraz zasnąć.
Tom nigdy nie miewał z tym problemów, ale teraz ten pretekst wydawał się najlepszą przykrywką do tego, że to nie przez pełny żołądek, a przez stres nie może zasnąć.
– Może masz rację – przyznał.
– Rozluźnij się i zamknij oczy – zaczął spokojnie, masując Tomowi żołądek.
– Co to ma być? -  zapytał z lekkim rozbawieniem.
– Nie śmiej się, tylko skup się na moim głosie.
– Bill, na mnie hipnoza nie działa.
– Mógłbyś przestać tyle gadać, tylko zrobić to, o co proszę?
– Jak chcesz – mruknął i zamknął oczy.
To było na początku zabawne, czuł dotyk Billa i jego miarowy oddech, do tego cały czas mówił mu, żeby wsłuchiwał się w tembr jego głosu i choć na początku bliżej mu było do wybuchnięcia śmiechem, niż zaśnięcia, to jednak po jakiś pięciu minutach ogarnęła go senność, a po kolejnych pięciu film mu się całkowicie urwał i pogrążył się we śnie, choć to na początku wydawało się absolutnie niemożliwe.

Jak na przerwę w spaniu obudził się rześki i wypoczęty. Ufnie wtulony w niego Bill przylegał ciasno do jego boku. Jednak jak tylko zmienił pozycję nogi, Bill ockną się i przeciągnął, zerkając jednym okiem na Toma.
– Wypuść mnie tylko i pośpij sobie jeszcze.
– A ty?
– Ogolę się, wezmę prysznic i zrobię śniadanie.
– Wolałbym, żebyś tu został. Rozmyśliłem się, nie chcę jechać na zakupy.
– Bill, musimy wychodzić i żyć jak normalni ludzie. Nie możemy zamykać się w czterech ścianach. Chcę spędzać z tobą czas wszędzie, nie tylko w domu, rozumiesz? Chcę robić z tobą zakupy, wychodzić na imprezy, spotykać się ze znajomymi.
– Twoimi znajomymi – sprostował Bill. – Bo ja nie mam żadnych.
– Naszymi. Moi znajomi to też i twoi znajomi.
– W sumie to jeszcze nikogo z twoich znajomych nie poznałem.
Tom zmarszczył brwi i spojrzał na niego.
  A Alan?
– No dobra, ale to tylko jedna osoba.
– Bo reszta jest mało ważna. Zwyczajni ludzie, tacy, jakich ty też pewnie znasz sporo, ale nie są na tyle dla ciebie ważni, by nazwać ich przyjaciółmi.
– No dobrze, nich ci będzie. Już wiem, że i tak z tobą nie wygram. Jesteś uparty jak osioł, jak sobie coś ubzdurasz, jak na przykład te zakupy, których nie dam rady wybić ci z głowy, to dopniesz swojego.
– To zupełnie tak jak ty, więc poleż sobie jeszcze, a ja najpierw doprowadzę siebie do porządku, a później zawołam cię jak już zrobię nam pyszne śniadanie – mówiąc to, pocałował go w czoło.
– Do łóżka – rzucił Bill, gdy Tom odrzucił kołdrę i spuścił nogi z łóżka z zamiarem wstania.
– Co?
– Chcę śniadanie do łóżka.
– Do łóżka?
– Tak. Inaczej nigdzie z tobą dzisiaj nie jadę.
– No wiesz, ale masz wymagania – oburzył się Tom.
– Wybór należy do ciebie.
Tom chwilę przyglądał się naburmuszonej minie Billa, po czym odparł.
– Dobrze, wasza cesarska mość, będzie śniadanie do łóżka.
Bill tylko przeciągnął się i przesunął na miejsce Toma, wtulając twarz w jego poduszkę i wciągając jego zapach.
Tom tylko pokręcił głową i wyszedł z pokoju, kierując się najpierw do łazienki.

Zgodnie z obietnicą, jakąś godzinę później Tom przyniósł do sypialni tacę z jedzeniem.
– Naleśniki? – Bill był zaskoczony niemalże ucztą.
– Wiem, że lubisz.
– Uwielbiam, ale to przecież tyle roboty… – Zamilkł, nie kończąc dalej, gdy zobaczył, że Tom się nachyla i pokazuje palcem na swój policzek.
– Poproszę za to całusa.
– Całusa? – zdziwił się Bill, ale zaraz naszła go myśl, którą od razu zrealizował, i ujmując oburącz twarz Toma, zamiast w policzek pocałował go w usta, ale nie tak zwyczajnie, choć zwyczajnie się zaczęło i miało być tylko jednym czułym muśnięciem.  Już chwilę później całowali się tak namiętnie i zapamiętale, jakby robili to po raz pierwszy.
Kiedy oderwali się od siebie, Bill oblizał usta, jak gdyby nie chciał zmarnować ani grama z tego pocałunku.
Tom lekko oszołomiony wyrównał oddech i uśmiechnął się.
– Chyba zacznę ci te naleśniki robić codziennie, jeśli tak podziękujesz mi za nie za każdym razem.
– Uważaj, z czym się deklarujesz.
– To ty uważaj.
– Z czym? Myślisz, że nie sprostałbym twoim wymaganiom?
– Dziś jeden pocałunek wystarczy, ale następnym razem zażądam więcej.
– Więcej? A na co masz ochotę? To może załatwmy to teraz od ręki, na zapas na jutro.
– Zostawię to sobie na kolację. Teraz radzę ci się pospieszyć, bo nasz autobus do centrum odjeżdża dokładnie o 11: 40, więc nie masz zbyt wiele czasu.
Bill tylko sapnął z niezadowolenia i wziął się za jedzenie.
Choć Tom zaczął już wątpić, że zdążą na ten właśnie autobus i już nawet sprawdził, o której będzie następny, zdziwił się, kiedy Bill stanął przed nim gotowy do wyjścia.
– Jak wyglądam? – zapytał, wlepiając wzrok w brata i wychwytując teraz najdrobniejsze oznaki jego krytycznego spojrzenia.
– Niemów mi, że jesteś gotowy?
– Yhym.
– Możemy już iść? – zapytał, upewniając się.
– No tak – potwierdził Bill.
– Nie wierzę, ale nie będę już wnikał.
– Bo niedowiarek z ciebie. Myślałem, że na tyle mnie już znasz i wiesz, że jeśli obiecujesz mi zakupy, to nigdy z tego nie zrezygnuję.
– Zapamiętam to sobie. W takim razie jedziemy, zabiorę tylko telefon.
– Poczekam przed domem.
Jak tylko Bill wyszedł z domu, Tom pospiesznie dorwał swoją komórkę i napisał wiadomość do Gordona, o której będą i gdzie. Gordona zadaniem było tylko dotrzeć w umówione miejsce na czas i tak też zrobił.
Jak tylko wysiedli z autobusu, Bill rozejrzał się, w którą stronę iść w pierwszej kolejności, a Tom ogarnął wzrokiem okolice, wypatrując Gordona i po chwili dostrzegając go, gdy powoli zmierzał w ich kierunku.
Ciężko było Tomowi zachować w tym momencie spokój. Serce tłukło się w jego klatce piersiowej tak szybko, że czuł je w gardle i już wiedział, że Bill się wścieknie, jak tylko się zorientuje, co się święci, i się nie mylił.
– Dzień dobry – Gordon odezwał się pierwszy, podchodząc do nich.
Bill słysząc za plecami dobrze znany mu głos, odwrócił się gwałtownie i spojrzał na Gordona.
– Dziękuję, że przyjechaliście – pociągnął dalej, na co Bill spojrzał na Toma, orientując się, że to spotkanie było ukartowane. W jednej sekundzie poskładał wszystkie fakty do kupy.
– Ty zdrajco! – rzucił do Toma.
– Bill, nie. To nie tak. On chce tylko porozmawiać z tobą.
– Zdrajca! – krzyknął, w ogóle nie słuchając, co Tom do niego mówi.
– Bill, ja naprawdę chcę tylko z tobą porozmawiać, proszę, daj mi choć pięć minut.
– Nic od ciebie nie potrzebuję – odparł i odwrócił się z zamiarem odejścia, ale Tom złapał go za rękaw.
– Nie bądź dziecinny.
– Puszczaj!
– Nic cię ta rozmowa nie kosztuje.
– Ile ci zapłacił, co? – zapytał Bill, mierząc Toma spojrzeniem.
– Ja nie…
– Ile?!
– Posłuchaj…
– Nie wierzę. Ja dla ciebie zrezygnowałem ze wszystkiego i wszystkich, a ty wyciągasz rękę do naszych wrogów, bo jest ci nagle ciężko?
– Nigdy go o nic nie poprosiłem, poza tym Gordon nie jest wrogiem.
– Puszczaj mnie! – jednym szarpnięciem wyrwał się Tomowi i rzucił biegiem, w ogóle nie patrząc, że wbiega na ulicę na czerwonym świetle prosto pod nadjeżdżający samochód.
– BILL, UWAŻAJ! – krzyknął Tom i to był tylko moment, gdy zareagował i rzucił się za nim. Sekundę później Bill poczuł silne pchnięcie i upadł na chodnik, a pisk opon i odgłos tłuczonego szkła oraz jakiś dziwny głuche uderzenie rozbrzmiało mu w uszach. Podniósł głowę i obejrzał się za siebie, dostrzegając leżącego na ulicy Toma.
– TOM!!!
Jeszcze nigdy nie zaznał uczucia takiej ogromnej straty, a ogarnęło go tak mocno, że aż poczuł fizyczny ból w każdej cząsteczce swojego ciała.
– NIE!!!! TOM!!!
Zerwał się i podbiegł do leżącego brata, dopadając do jego bezwładnego ciała i odwrócił go na wznak.
– Tom! Tom! Odezwij się do mnie. Błagam, nie zostawiaj mnie – histeryczny krzyk i prośby Billa rozeszły się echem po ulicy.
Do nieprzytomnego Toma, w pewnym momencie zaczęły docierać strzępki krzyków i próśb, rozpoznał czyich.
Kilku przypadkowych przechodniów zatrzymało się, przyglądając się całemu zdarzeniu, a Tom powoli otworzył oczy. Żył, to mógł stwierdzić nawet on sam, choć czuł, że wywinął przynajmniej dwa koziołki w powietrzu i lądując najpierw na przedniej masce samochodu, zsunął się z niej i runął na ulicę.  Z wielkim trudem otworzył oczy i spojrzał na przerażoną twarz Billa.
– Nic ci nie jest? – zapytał, zupełnie tak jakby to Bill tam leżał, a nie on.
– Nie. Wszystko w porządku, uratowałeś mnie.
– To dobrze – odparł, lekko się uśmiechając i przymknął oczy.
– Nie, Tom, błagam, nie zasypiaj. Mów do mnie.
Gordon podbiegł i klęknął obok.
– Tom, słyszysz mnie? – dotknął ręką jego szyi, sprawdzając puls. – Żyje – odezwał się, ale Bill nie przestawał histeryzować.
– Tato, ratuj go. Jeśli on umrze, zabiję się.
„TATO” to jedno słowo, które Bill wypowiedział, sprawiło, że choć Tom miał zamknięte oczy, uśmiechnął się.
– Dzwonie po karetkę, mów do niego.
– Tom? – Bill wytarł ręką płynące mu łzy.
– Nie płacz, nic mi nie jest.
– Leż spokojnie, Tom, zaraz przyjedzie karetka.
– To tylko tak źle wygląda, czuję się naprawdę dobrze.
– Jesteś w szoku i nie czujesz bólu, ale krwawisz, możesz mieć coś złamane – wyjaśnił Gordon, okrywając go swoją marynarką.
– Tylko trochę boli mnie ręka – poruszył palcami, stwierdzając, że na pewno nie jest złamana.
– Nie ruszaj się, proszę.
Gdyby Bill mógł, leżałby tam za niego. W oddali dobiegł odgłos syreny nadjeżdżającej karetki.
Po kilku minutach zabezpieczony i wstępnie opatrzony Tom został przewieziony do prywatnej kliniki, ale nie tej, w której przebywał Bill, kiedy próbował odebrać sobie życie, Gordon kazał go zawieść do innej.
Dla Gordona nawet nie było mowy, żeby zabrali go gdzieś indziej. Czuł się winny tej sytuacji. Od kilku tygodni knuł z Tomem jak doprowadzić do jego spotkania z Billem i powinien był mieć na uwadze, że Bill tak właśnie zareaguje, ucieczką.

W klinice przez prawie godzinę intensywnie zajmowali się Tomem. Zrobili mu rezonans magnetyczny, opatrzyli rany, które tego wymagały i w końcu przewieźli go pokoju, podłączając go do kroplówki i pozwalając odpocząć w ciszy.
Gdy na korytarzu pojawił się lekarz, Gordon i Bill poderwali się z kanapy, wiedząc, że ma dla nich w końcu jakieś wieści.
– Zapraszam do gabinetu – powiedział i otworzył drzwi, wpuszczając Billa i Gordona do środka.
– Co z nim? – Zapytał Gordon.
– Miał cholernie dużo szczęścia. Oprócz kilku zadrapań i siniaków no i lekkiego wstrząsu mózgu, nic mu nie jest.
Billowi zrobiło się aż słabo.
Gordon zauważył to.
– Bill dobrze się czujesz?
– Tak – odparł, ale płytki oddech i trupio biała cera świadczy o tym, że niedużo było mu do zemdlenia. Lekarz podał mu szklankę wody, mierząc mu puls i gładząc po ramieniu.
– Oddychaj głęboko. Lepiej się już czujesz?
– Tak, dziękuję. Tak bardzo się bałem o niego.
– Bliźniacy, co? – rzucił lekarz, na co Gordon w pierwszym momencie poczuł ukłucie w sercu, a potem skinął głową, potwierdzając.
– Tak myślałem. Są do siebie podobni, jak dwie krople wody, nic dziwnego, że tak się martwił o brata. Musicie być ze sobą bardzo związani – tym razem zwrócił się do Billa.
– Nawet nie wie pan jak bardzo – przyznał Bill.
– Brat teraz odpoczywa, poobserwujemy go ze dwa dni, i jeśli wszystko będzie dobrze, pojutrze wypiszemy go.
– Mogę do niego iść?
– Tylko krótko, dostał leki przeciwbólowe i może być śpiący, nie należy go teraz męczyć.
– Chcę go tylko zobaczyć, nie będę go budził.
– W porządku, pielęgniarka cię zaprowadzi.
Gordon został jeszcze z lekarzem, a Bill poszedł.
Jak tylko wszedł do pokoju, Dwie pary brązowych oczu spotkało się.
– Ty głupku – zaczął Bill i podszedł do łóżka.
– Też się cieszę, że cię widzę.
– Gdyby ci się coś stało…
– Nic mi nie jest, mówiłem przecież.
– Zamknij się już lepiej i przytul mnie.
Bill położył głowę na jego brzuchu, wtulając się w obolałe ciało Toma. Ten tylko skrzywił się, ale objął go.
– Już zacząłem myśleć, jak się zabić, jeśli umrzesz.
– Obiecałeś mi, że już nigdy więcej nie będziesz o takich rzeczach myślał.
– Ta obietnica nie obejmuje utraty ciebie. Bill podniósł głowę i spojrzał mu w oczy. – Jesteś dla mnie sensem życia, jeśli by cię zabrakło, to jaki sens miałoby moje życie?
– Przestań, nie mów tak. Zawsze można znaleźć inny.
– Jaki? Gdzie?
– Na przykład w pracy.
– To już nie jest sens życia, tylko wegetacja. Od pierwszego dnia, kiedy cię zobaczyłem, zwróciłeś moją uwagę.
– Ja zawsze zwracam na siebie uwagę.
– To było coś więcej. Pamiętam, że pozbyłem się tej myśli tak szybko, jak mnie nawiedziła.
– Jakiej?
– Że dla ciebie warto by było żyć.
– Czemu pozbyłeś się tej myśli? – drążył Tom.
– Po pierwsze, nie wyglądałeś na kogoś, kto interesuje się mężczyznami, a po drugie, dowiedziałem się, dlaczego musisz się mną opiekować, i chciałem zobaczyć, jak się z tego zadania wywiążesz. Poza tym musiałem zweryfikować swoje odczucia na twój temat.
– Jakie odczucia?
– Że nie pojawiłeś się tu przypadkiem.
– Oczywiście, że nie, nasi rodzice to ukartowali.
– Nie o to mi chodzi. To było coś więcej Tom. To ja się zdecydowałem zabić i to moja decyzja sprawiła, że się poznaliśmy, wszystko jedno jak to później zostało zorganizowane, bo decyzję o samobójstwie podjąłem sam, gdyby nie ona nigdy byśmy się nie poznali.
– A tego nie wiesz.
– Wiem Tom. Wiem, bo ty jesteś typem, od którego normalnie trzymałbym się bardzo daleko.
Tom zmarszczył brwi.
– Przecież nikogo nie bije.
– Chodzi mi o twój charakter. Zobacz, na przykład to spotkanie z Gordonem, to jedna z twoich cech.
– Chciałem dobrze.
– Wiem.
– No i w końcu nazwałeś go tatą.
Bill spuścił wzrok.
– Nie wiem jak teraz mam się zachować w stosunku do niego.
– Nie oszukujmy się Bill, to jest twój ojciec, to on cię wychował, i według mnie powinien nim pozostać. Być może kiedyś jeszcze pogodzimy się z rodzicami, ale ja nigdy nie nazwę Simone mamą, bo dla mnie ta kobieta jest obcą mi osobą, rozumiesz, co mam na myśli?
– Tak, masz rację – przyznał Bill.
– Więc porozmawiaj z nim w końcu. Zrób to dla mnie, proszę. To dobry człowiek, a wiesz, że ja mam nosa do ludzi.
Na te słowa, jakby wiedział, że o nim mowa do pokoju wszedł Gordon.
– Cześć, mogę na chwilę?
– Jasne – odparł Tom.
Gordon podszedł do łóżka i pogładził Toma po ręce.
– Jak się czujesz?
– Dobrze, nie potrzebnie mnie tu zabieraliście.
– Wiem, wiem – przytaknął, ignorując narzekanie Toma. – Jak wszystko będzie w porządku, pojutrze wypiszą cię. Na szczęście nic poważnego się nie stało. Jesteś tylko porządnie potłuczony.
– A Bill przerażony – skomentował Tom, czując cały czas, jak Bill ściska go za rękę.
Gordon spojrzał na Billa.
– Bill – zaczął spokojnie. – Ja nie jestem dla ciebie wrogiem, chcę wam pomóc. Mam ogromne wyrzuty sumienia, że się zgodziłem na to wasze poznanie się.
– Wiem, że nie trawisz gejów.
– Dobrze wiesz, że to nie prawda. Po prostu ciężko jest żyć w naszych czasach z taką orientacją, tego tylko się obawiam, zwłaszcza że jesteś bardzo wrażliwy.
– Nie taki wrażliwy.
– Ja wiem, co chciałeś zrobić Bill, i to nie od Toma.
Bill spuścił głowę, a Gordon podszedł do niego.
– Synu – zaczął i chwycił go za rękę, zmuszając, by wstał i mocno go do siebie przytulił. – To się już nigdy nie zmieni Bill. Byłeś, jesteś i zawsze będziesz moim synem.
Choć Bill próbował się opanować, popłynęły mu łzy. Tylko przez chwilę się wahał przed objęciem Gordona, aż w końcu całkowicie przełamali barierę, która gdzieś jeszcze ich dzieliła.
– Nareszcie – skomentował Tom. – Warto było wpieprzyć się pod ten samochód.
Bill i Gordon uśmiechnęli się na te słowa.
– Tak się składa, że mnie ratowałeś – sprostował Bill, uwalniając się z ramion Gordona i wycierając łzy.
– Wszystko jedno, ważne, że wyszło tak, jak planowałem.
– Jeszcze sobie porozmawiamy o tym, co zrobiłeś, i to za moimi plecami.
Tom przewrócił tylko oczami, a Gordon się roześmiał.
– Słuchajcie. Wynajmę wam jakieś mieszkanie w centrum miasta.
– My już mamy gdzie mieszkać – wtrącił się Bill.
– Wiem, słyszałem.  Ale i tak jeszcze o tym porozmawiamy, jak już Tom dojdzie do siebie. Mam dla was pewną propozycję i myślę, że obu się wam spodoba to rozwiązanie.
Tom i Bill spojrzeli na siebie.
– A teraz zabieram Billa na jakiś obiad, a ty wypoczywaj, przyjdziemy tu do ciebie później.
 


9 komentarzy:

  1. Już koniec? :/ Emocjonujący był ten rozdział. Nie spodziewałam się takiej akcji. Aż coś mnie zakuło, gdy Tom wpadł pod samochód. Dobrze, że nic poważnego się nie stało. Cieszę, że sprawa z Gordonem tak dobrze się ułożyła.

    Pozdrawiam,
    An

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodziło mi o rozdział, że się tak szybko skończył. :D Ale Niki, powiało grozą jak to napisałaś

      Usuń
  2. Ah,nieee.... znów nie doprowadziłaś do tej rozmowy z Gordonem :(.
    Jak długo będziesz nas torturować :D?

    Cóż,odcinek w pewnym momencie przerażający,ten wypadek Toma,aż bałam się,że coś poważnego się stanie. Dziękować Bogu,że nic takiego nie wymyśliłaś :D

    Z niecierpliwością czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem. wiem, meczę was już, ale w kolejnym odcinku Gordon w końcu porozmawia z Billem :)

      Usuń
  3. Dzięki Tobie, jako, iż jestem pisarzem co się jeszcze uczy pisać, natchnęło mnie do napisania poradnika dla ludzi takich jak ja. A mianowicie "Jak opisać emocje?". I słuchaj, to fragnent który Ci zadedykuję: "Jeśli chcesz wiedzieć, jak opisać jednoczesną miłość i nienawiść do czegoś lub kogoś, to nie musisz przeżywać złamanego serca. Po prostu znajdź blogera, który wciąż wstawia opowiadania, Takie, które Ci się mega podobają. Jednak jest jedno ale! Każdy rozdział musi być zakończony tak, żebyś uwielbiała blogera za to, co właśnie przeczytałaś i nienawidziła za to, że właśnie przerwał."
    Inspirujesz mnie, jak widzisz.
    Ale do rzeczy, Niki.
    Rozdział był swietny, czekam na więcej, dużo weny :)
    Pozdrawiam~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz? Jak czytam takie komentarze, to wiem, że warto pisać, bo zawsze jest ktoś dla kogo to moje "bazgrolenie" ma znaczenie i czeka na kolejny odcinek. Wielkie dzięki za ten komentarz, nawet nie wiesz jak mnie zmotywował do dalszego pisania.
      Dziękuję kochana :*

      Usuń
  4. Ale jestem szczęśliwa. Ten rozdział był super. Przez chwilę się bałam, że Tomowi stanie się coś poważnego, ale na szczęście nie. No i piękny gest z jego strony, to uratowanie Billa. To jest miłość... Piękne.
    Bill i Gordon w końcu pogodzeni, teraz tylko czekać na reakcje Jorga i Simone. Pewnie jak zwykle będą przeciwko wszystkiemu. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Weny
    ~Demi Lerman

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*