Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
niedziela, 5 marca 2017
08:43
Witajcie kochani
Wiem, odcinek miał być wczoraj wieczorem, a jest dziś
rano, ale mam nadzieję, że mi wybaczycie ten kilkugodzinny poślizg. Żeby już nie
lać wody, zapraszam was na odcinek i oczywiście zachęcam do komentowania.
Wasza Niki.
Odcinek 38
Tom tak się denerwował, że nie mógł zasnąć pół nocy. Kręcił
się i przewracał, aż w końcu zbudził tym brata.
– Wszystko
w porządku? – zapytał Bill, podnosząc głowę z poduszki.
– Tak, śpij.
– To, czemu
nie śpisz?
– Pić mi się zachciało – skłamał.
– Chcesz
wody?
– Pójdę do
kuchni.
– Nie
musisz. Masz – podał mu pełną szklankę – I tak pewnie jej nie wypiję, przynoszę
na wszelki wypadek, taki nawyk.
– Zauważyłem
– przyznał Tom i choć wcale mu się pić nie chciało, wypił połowę. – Dzięki –
oddał bratu szklankę i zerknął na wyświetlacz w komórce.
– Która? –
zapytał Bill.
– Dochodzi
pierwsza.
Bill poklepał poduszkę, zachęcając
Toma, by się w końcu położył.
– Wiesz co,
ja chyba wstanę, będę się kręcił i nie wyśpisz się przy mnie.
–
Spokojnie. Przytulę się do ciebie i obaj zaśniemy. No dalej, połóż się już.
Tom tylko westchnął i ułożył się
wygodnie, obejmując tulącego się od niego Billa.
– Mówiłem
ci, żebyś się nie najadał tyle na noc, to dlatego nie możesz teraz zasnąć.
Tom nigdy nie miewał z tym problemów,
ale teraz ten pretekst wydawał się najlepszą przykrywką do tego, że to nie
przez pełny żołądek, a przez stres nie może zasnąć.
– Może masz
rację – przyznał.
– Rozluźnij
się i zamknij oczy – zaczął spokojnie, masując Tomowi żołądek.
– Co to ma
być? - zapytał z lekkim rozbawieniem.
– Nie śmiej
się, tylko skup się na moim głosie.
– Bill, na
mnie hipnoza nie działa.
– Mógłbyś przestać
tyle gadać, tylko zrobić to, o co proszę?
– Jak chcesz
– mruknął i zamknął oczy.
To było na początku zabawne,
czuł dotyk Billa i jego miarowy oddech, do tego cały czas mówił mu, żeby wsłuchiwał
się w tembr jego głosu i choć na początku bliżej mu było do wybuchnięcia śmiechem,
niż zaśnięcia, to jednak po jakiś pięciu minutach ogarnęła go senność, a po
kolejnych pięciu film mu się całkowicie urwał i pogrążył się we śnie, choć to
na początku wydawało się absolutnie niemożliwe.
Jak na przerwę
w spaniu obudził się rześki i wypoczęty. Ufnie wtulony w niego Bill przylegał ciasno
do jego boku. Jednak jak tylko zmienił pozycję nogi, Bill ockną się i przeciągnął,
zerkając jednym okiem na Toma.
– Wypuść
mnie tylko i pośpij sobie jeszcze.
– A ty?
– Ogolę
się, wezmę prysznic i zrobię śniadanie.
– Wolałbym,
żebyś tu został. Rozmyśliłem się, nie chcę jechać na zakupy.
– Bill,
musimy wychodzić i żyć jak normalni ludzie. Nie możemy zamykać się w czterech ścianach.
Chcę spędzać z tobą czas wszędzie, nie tylko w domu, rozumiesz? Chcę robić z
tobą zakupy, wychodzić na imprezy, spotykać się ze znajomymi.
– Twoimi
znajomymi – sprostował Bill. – Bo ja nie mam żadnych.
– Naszymi.
Moi znajomi to też i twoi znajomi.
– W sumie
to jeszcze nikogo z twoich znajomych nie poznałem.
Tom zmarszczył brwi i spojrzał
na niego.
– A Alan?
– No dobra,
ale to tylko jedna osoba.
– Bo reszta
jest mało ważna. Zwyczajni ludzie, tacy, jakich ty też pewnie znasz sporo, ale nie
są na tyle dla ciebie ważni, by nazwać ich przyjaciółmi.
– No dobrze,
nich ci będzie. Już wiem, że i tak z tobą nie wygram. Jesteś uparty jak osioł,
jak sobie coś ubzdurasz, jak na przykład te zakupy, których nie dam rady wybić
ci z głowy, to dopniesz swojego.
– To
zupełnie tak jak ty, więc poleż sobie jeszcze, a ja najpierw doprowadzę siebie
do porządku, a później zawołam cię jak już zrobię nam pyszne śniadanie – mówiąc
to, pocałował go w czoło.
– Do łóżka
– rzucił Bill, gdy Tom odrzucił kołdrę i spuścił nogi z łóżka z zamiarem
wstania.
– Co?
– Chcę śniadanie
do łóżka.
– Do łóżka?
– Tak.
Inaczej nigdzie z tobą dzisiaj nie jadę.
– No wiesz,
ale masz wymagania – oburzył się Tom.
– Wybór należy
do ciebie.
Tom chwilę przyglądał się
naburmuszonej minie Billa, po czym odparł.
– Dobrze,
wasza cesarska mość, będzie śniadanie do łóżka.
Bill tylko przeciągnął się i przesunął
na miejsce Toma, wtulając twarz w jego poduszkę i wciągając jego zapach.
Tom tylko pokręcił głową i wyszedł
z pokoju, kierując się najpierw do łazienki.
Zgodnie z obietnicą,
jakąś godzinę później Tom przyniósł do sypialni tacę z jedzeniem.
– Naleśniki?
– Bill był zaskoczony niemalże ucztą.
– Wiem, że
lubisz.
– Uwielbiam,
ale to przecież tyle roboty… – Zamilkł, nie kończąc dalej, gdy zobaczył, że Tom
się nachyla i pokazuje palcem na swój policzek.
– Poproszę
za to całusa.
– Całusa? –
zdziwił się Bill, ale zaraz naszła go myśl, którą od razu zrealizował, i ujmując
oburącz twarz Toma, zamiast w policzek pocałował go w usta, ale nie tak
zwyczajnie, choć zwyczajnie się zaczęło i miało być tylko jednym czułym muśnięciem.
Już chwilę później całowali się tak
namiętnie i zapamiętale, jakby robili to po raz pierwszy.
Kiedy oderwali się od siebie,
Bill oblizał usta, jak gdyby nie chciał zmarnować ani grama z tego pocałunku.
Tom lekko oszołomiony wyrównał
oddech i uśmiechnął się.
– Chyba zacznę
ci te naleśniki robić codziennie, jeśli tak podziękujesz mi za nie za każdym
razem.
– Uważaj, z
czym się deklarujesz.
– To ty
uważaj.
– Z czym? Myślisz,
że nie sprostałbym twoim wymaganiom?
– Dziś
jeden pocałunek wystarczy, ale następnym razem zażądam więcej.
– Więcej? A
na co masz ochotę? To może załatwmy to teraz od ręki, na zapas na jutro.
– Zostawię
to sobie na kolację. Teraz radzę ci się pospieszyć, bo nasz autobus do centrum odjeżdża
dokładnie o 11: 40, więc nie masz zbyt wiele czasu.
Bill tylko sapnął z
niezadowolenia i wziął się za jedzenie.
Choć Tom zaczął już wątpić, że
zdążą na ten właśnie autobus i już nawet sprawdził, o której będzie następny, zdziwił
się, kiedy Bill stanął przed nim gotowy do wyjścia.
– Jak
wyglądam? – zapytał, wlepiając wzrok w brata i wychwytując teraz najdrobniejsze
oznaki jego krytycznego spojrzenia.
– Niemów mi,
że jesteś gotowy?
– Yhym.
– Możemy
już iść? – zapytał, upewniając się.
– No tak –
potwierdził Bill.
– Nie
wierzę, ale nie będę już wnikał.
– Bo niedowiarek
z ciebie. Myślałem, że na tyle mnie już znasz i wiesz, że jeśli obiecujesz mi zakupy,
to nigdy z tego nie zrezygnuję.
– Zapamiętam
to sobie. W takim razie jedziemy, zabiorę tylko telefon.
– Poczekam przed
domem.
Jak tylko Bill wyszedł z domu,
Tom pospiesznie dorwał swoją komórkę i napisał wiadomość do Gordona, o której
będą i gdzie. Gordona zadaniem było tylko dotrzeć w umówione miejsce na czas i
tak też zrobił.
Jak tylko wysiedli z autobusu,
Bill rozejrzał się, w którą stronę iść w pierwszej kolejności, a Tom ogarnął wzrokiem
okolice, wypatrując Gordona i po chwili dostrzegając go, gdy powoli zmierzał w
ich kierunku.
Ciężko było Tomowi zachować w
tym momencie spokój. Serce tłukło się w jego klatce piersiowej tak szybko, że
czuł je w gardle i już wiedział, że Bill się wścieknie, jak tylko się zorientuje,
co się święci, i się nie mylił.
– Dzień dobry
– Gordon odezwał się pierwszy, podchodząc do nich.
Bill słysząc za plecami dobrze
znany mu głos, odwrócił się gwałtownie i spojrzał na Gordona.
– Dziękuję,
że przyjechaliście – pociągnął dalej, na co Bill spojrzał na Toma, orientując się,
że to spotkanie było ukartowane. W jednej sekundzie poskładał wszystkie fakty
do kupy.
– Ty
zdrajco! – rzucił do Toma.
– Bill,
nie. To nie tak. On chce tylko porozmawiać z tobą.
– Zdrajca!
– krzyknął, w ogóle nie słuchając, co Tom do niego mówi.
– Bill, ja
naprawdę chcę tylko z tobą porozmawiać, proszę, daj mi choć pięć minut.
– Nic od
ciebie nie potrzebuję – odparł i odwrócił się z zamiarem odejścia, ale Tom złapał
go za rękaw.
– Nie bądź dziecinny.
– Puszczaj!
– Nic cię
ta rozmowa nie kosztuje.
– Ile ci zapłacił,
co? – zapytał Bill, mierząc Toma spojrzeniem.
– Ja nie…
– Ile?!
– Posłuchaj…
– Nie
wierzę. Ja dla ciebie zrezygnowałem ze wszystkiego i wszystkich, a ty wyciągasz
rękę do naszych wrogów, bo jest ci nagle ciężko?
– Nigdy go
o nic nie poprosiłem, poza tym Gordon nie jest wrogiem.
– Puszczaj
mnie! – jednym szarpnięciem wyrwał się Tomowi i rzucił biegiem, w ogóle nie patrząc,
że wbiega na ulicę na czerwonym świetle prosto pod nadjeżdżający samochód.
– BILL,
UWAŻAJ! – krzyknął Tom i to był tylko moment, gdy zareagował i rzucił się za nim.
Sekundę później Bill poczuł silne pchnięcie i upadł na chodnik, a pisk opon i odgłos
tłuczonego szkła oraz jakiś dziwny głuche uderzenie rozbrzmiało mu w uszach. Podniósł
głowę i obejrzał się za siebie, dostrzegając leżącego na ulicy Toma.
– TOM!!!
Jeszcze nigdy nie zaznał
uczucia takiej ogromnej straty, a ogarnęło go tak mocno, że aż poczuł fizyczny ból
w każdej cząsteczce swojego ciała.
– NIE!!!!
TOM!!!
Zerwał się i podbiegł do leżącego
brata, dopadając do jego bezwładnego ciała i odwrócił go na wznak.
– Tom! Tom!
Odezwij się do mnie. Błagam, nie zostawiaj mnie – histeryczny krzyk i prośby
Billa rozeszły się echem po ulicy.
Do
nieprzytomnego Toma, w pewnym momencie zaczęły docierać strzępki krzyków i
próśb, rozpoznał czyich.
Kilku
przypadkowych przechodniów zatrzymało się, przyglądając się całemu zdarzeniu, a
Tom powoli otworzył oczy. Żył, to mógł stwierdzić nawet on sam, choć czuł, że
wywinął przynajmniej dwa koziołki w powietrzu i lądując najpierw na przedniej masce
samochodu, zsunął się z niej i runął na ulicę. Z wielkim trudem otworzył oczy i spojrzał na
przerażoną twarz Billa.
– Nic ci
nie jest? – zapytał, zupełnie tak jakby to Bill tam leżał, a nie on.
– Nie.
Wszystko w porządku, uratowałeś mnie.
– To dobrze
– odparł, lekko się uśmiechając i przymknął oczy.
– Nie, Tom,
błagam, nie zasypiaj. Mów do mnie.
Gordon podbiegł i klęknął
obok.
– Tom,
słyszysz mnie? – dotknął ręką jego szyi, sprawdzając puls. – Żyje – odezwał
się, ale Bill nie przestawał histeryzować.
– Tato, ratuj
go. Jeśli on umrze, zabiję się.
„TATO” to jedno słowo, które
Bill wypowiedział, sprawiło, że choć Tom miał zamknięte oczy, uśmiechnął się.
– Dzwonie
po karetkę, mów do niego.
– Tom? –
Bill wytarł ręką płynące mu łzy.
– Nie płacz,
nic mi nie jest.
– Leż
spokojnie, Tom, zaraz przyjedzie karetka.
– To tylko
tak źle wygląda, czuję się naprawdę dobrze.
– Jesteś w
szoku i nie czujesz bólu, ale krwawisz, możesz mieć coś złamane – wyjaśnił
Gordon, okrywając go swoją marynarką.
– Tylko
trochę boli mnie ręka – poruszył palcami, stwierdzając, że na pewno nie jest
złamana.
– Nie
ruszaj się, proszę.
Gdyby Bill mógł, leżałby tam
za niego. W oddali dobiegł odgłos syreny nadjeżdżającej karetki.
Po kilku minutach
zabezpieczony i wstępnie opatrzony Tom został przewieziony do prywatnej
kliniki, ale nie tej, w której przebywał Bill, kiedy próbował odebrać sobie
życie, Gordon kazał go zawieść do innej.
Dla Gordona nawet nie było
mowy, żeby zabrali go gdzieś indziej. Czuł się winny tej sytuacji. Od kilku
tygodni knuł z Tomem jak doprowadzić do jego spotkania z Billem i powinien był
mieć na uwadze, że Bill tak właśnie zareaguje, ucieczką.
W klinice
przez prawie godzinę intensywnie zajmowali się Tomem. Zrobili mu rezonans magnetyczny,
opatrzyli rany, które tego wymagały i w końcu przewieźli go pokoju, podłączając
go do kroplówki i pozwalając odpocząć w ciszy.
Gdy na
korytarzu pojawił się lekarz, Gordon i Bill poderwali się z kanapy, wiedząc, że
ma dla nich w końcu jakieś wieści.
– Zapraszam
do gabinetu – powiedział i otworzył drzwi, wpuszczając Billa i Gordona do środka.
– Co z nim?
– Zapytał Gordon.
– Miał
cholernie dużo szczęścia. Oprócz kilku zadrapań i siniaków no i lekkiego
wstrząsu mózgu, nic mu nie jest.
Billowi zrobiło się aż słabo.
Gordon zauważył to.
– Bill
dobrze się czujesz?
– Tak –
odparł, ale płytki oddech i trupio biała cera świadczy o tym, że niedużo było
mu do zemdlenia. Lekarz podał mu szklankę wody, mierząc mu puls i gładząc po
ramieniu.
– Oddychaj
głęboko. Lepiej się już czujesz?
– Tak, dziękuję.
Tak bardzo się bałem o niego.
– Bliźniacy,
co? – rzucił lekarz, na co Gordon w pierwszym momencie poczuł ukłucie w sercu,
a potem skinął głową, potwierdzając.
– Tak
myślałem. Są do siebie podobni, jak dwie krople wody, nic dziwnego, że tak się
martwił o brata. Musicie być ze sobą bardzo związani – tym razem zwrócił się do
Billa.
– Nawet nie
wie pan jak bardzo – przyznał Bill.
– Brat
teraz odpoczywa, poobserwujemy go ze dwa dni, i jeśli wszystko będzie dobrze, pojutrze
wypiszemy go.
– Mogę do
niego iść?
– Tylko krótko,
dostał leki przeciwbólowe i może być śpiący, nie należy go teraz męczyć.
– Chcę go
tylko zobaczyć, nie będę go budził.
– W
porządku, pielęgniarka cię zaprowadzi.
Gordon został jeszcze z
lekarzem, a Bill poszedł.
Jak tylko
wszedł do pokoju, Dwie pary brązowych oczu spotkało się.
– Ty głupku
– zaczął Bill i podszedł do łóżka.
– Też się cieszę,
że cię widzę.
– Gdyby ci
się coś stało…
– Nic mi
nie jest, mówiłem przecież.
– Zamknij się
już lepiej i przytul mnie.
Bill położył głowę na jego
brzuchu, wtulając się w obolałe ciało Toma. Ten tylko skrzywił się, ale objął
go.
– Już zacząłem
myśleć, jak się zabić, jeśli umrzesz.
– Obiecałeś
mi, że już nigdy więcej nie będziesz o takich rzeczach myślał.
– Ta
obietnica nie obejmuje utraty ciebie. Bill podniósł głowę i spojrzał mu w oczy.
– Jesteś dla mnie sensem życia, jeśli by cię zabrakło, to jaki sens miałoby
moje życie?
– Przestań,
nie mów tak. Zawsze można znaleźć inny.
– Jaki?
Gdzie?
– Na
przykład w pracy.
– To już nie
jest sens życia, tylko wegetacja. Od pierwszego dnia, kiedy cię zobaczyłem, zwróciłeś
moją uwagę.
– Ja zawsze
zwracam na siebie uwagę.
– To było
coś więcej. Pamiętam, że pozbyłem się tej myśli tak szybko, jak mnie nawiedziła.
– Jakiej?
– Że dla ciebie
warto by było żyć.
– Czemu pozbyłeś
się tej myśli? – drążył Tom.
– Po
pierwsze, nie wyglądałeś na kogoś, kto interesuje się mężczyznami, a po drugie,
dowiedziałem się, dlaczego musisz się mną opiekować, i chciałem zobaczyć, jak
się z tego zadania wywiążesz. Poza tym musiałem zweryfikować swoje odczucia na
twój temat.
– Jakie
odczucia?
– Że nie
pojawiłeś się tu przypadkiem.
– Oczywiście,
że nie, nasi rodzice to ukartowali.
– Nie o to
mi chodzi. To było coś więcej Tom. To ja się zdecydowałem zabić i to moja
decyzja sprawiła, że się poznaliśmy, wszystko jedno jak to później zostało
zorganizowane, bo decyzję o samobójstwie podjąłem sam, gdyby nie ona nigdy
byśmy się nie poznali.
– A tego
nie wiesz.
– Wiem Tom.
Wiem, bo ty jesteś typem, od którego normalnie trzymałbym się bardzo daleko.
Tom zmarszczył brwi.
– Przecież
nikogo nie bije.
– Chodzi mi
o twój charakter. Zobacz, na przykład to spotkanie z Gordonem, to jedna z twoich
cech.
– Chciałem
dobrze.
– Wiem.
– No i w końcu
nazwałeś go tatą.
Bill spuścił wzrok.
– Nie wiem
jak teraz mam się zachować w stosunku do niego.
– Nie
oszukujmy się Bill, to jest twój ojciec, to on cię wychował, i według mnie
powinien nim pozostać. Być może kiedyś jeszcze pogodzimy się z rodzicami, ale
ja nigdy nie nazwę Simone mamą, bo dla mnie ta kobieta jest obcą mi osobą, rozumiesz,
co mam na myśli?
– Tak, masz
rację – przyznał Bill.
– Więc
porozmawiaj z nim w końcu. Zrób to dla mnie, proszę. To dobry człowiek, a wiesz,
że ja mam nosa do ludzi.
Na te słowa, jakby wiedział, że
o nim mowa do pokoju wszedł Gordon.
– Cześć,
mogę na chwilę?
– Jasne –
odparł Tom.
Gordon podszedł do łóżka i pogładził
Toma po ręce.
– Jak się czujesz?
– Dobrze,
nie potrzebnie mnie tu zabieraliście.
– Wiem,
wiem – przytaknął, ignorując narzekanie Toma. – Jak wszystko będzie w porządku,
pojutrze wypiszą cię. Na szczęście nic poważnego się nie stało. Jesteś tylko porządnie
potłuczony.
– A Bill
przerażony – skomentował Tom, czując cały czas, jak Bill ściska go za rękę.
Gordon spojrzał na Billa.
– Bill – zaczął
spokojnie. – Ja nie jestem dla ciebie wrogiem, chcę wam pomóc. Mam ogromne
wyrzuty sumienia, że się zgodziłem na to wasze poznanie się.
– Wiem, że
nie trawisz gejów.
– Dobrze wiesz,
że to nie prawda. Po prostu ciężko jest żyć w naszych czasach z taką
orientacją, tego tylko się obawiam, zwłaszcza że jesteś bardzo wrażliwy.
– Nie taki
wrażliwy.
– Ja wiem,
co chciałeś zrobić Bill, i to nie od Toma.
Bill spuścił głowę, a Gordon podszedł
do niego.
– Synu –
zaczął i chwycił go za rękę, zmuszając, by wstał i mocno go do siebie
przytulił. – To się już nigdy nie zmieni Bill. Byłeś, jesteś i zawsze będziesz moim
synem.
Choć Bill próbował się
opanować, popłynęły mu łzy. Tylko przez chwilę się wahał przed objęciem Gordona,
aż w końcu całkowicie przełamali barierę, która gdzieś jeszcze ich dzieliła.
– Nareszcie
– skomentował Tom. – Warto było wpieprzyć się pod ten samochód.
Bill i Gordon uśmiechnęli się
na te słowa.
– Tak się
składa, że mnie ratowałeś – sprostował Bill, uwalniając się z ramion Gordona i wycierając
łzy.
– Wszystko
jedno, ważne, że wyszło tak, jak planowałem.
– Jeszcze
sobie porozmawiamy o tym, co zrobiłeś, i to za moimi plecami.
Tom przewrócił tylko oczami, a
Gordon się roześmiał.
– Słuchajcie.
Wynajmę wam jakieś mieszkanie w centrum miasta.
– My już
mamy gdzie mieszkać – wtrącił się Bill.
– Wiem, słyszałem.
Ale i tak jeszcze o tym porozmawiamy,
jak już Tom dojdzie do siebie. Mam dla was pewną propozycję i myślę, że obu się
wam spodoba to rozwiązanie.
Tom i Bill spojrzeli na
siebie.
– A teraz
zabieram Billa na jakiś obiad, a ty wypoczywaj, przyjdziemy tu do ciebie
później.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
Już koniec? :/ Emocjonujący był ten rozdział. Nie spodziewałam się takiej akcji. Aż coś mnie zakuło, gdy Tom wpadł pod samochód. Dobrze, że nic poważnego się nie stało. Cieszę, że sprawa z Gordonem tak dobrze się ułożyła.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
An
To jeszcze nie koniec.
UsuńChodziło mi o rozdział, że się tak szybko skończył. :D Ale Niki, powiało grozą jak to napisałaś
UsuńAh,nieee.... znów nie doprowadziłaś do tej rozmowy z Gordonem :(.
OdpowiedzUsuńJak długo będziesz nas torturować :D?
Cóż,odcinek w pewnym momencie przerażający,ten wypadek Toma,aż bałam się,że coś poważnego się stanie. Dziękować Bogu,że nic takiego nie wymyśliłaś :D
Z niecierpliwością czekam na następny :)
Wiem. wiem, meczę was już, ale w kolejnym odcinku Gordon w końcu porozmawia z Billem :)
UsuńDzięki Tobie, jako, iż jestem pisarzem co się jeszcze uczy pisać, natchnęło mnie do napisania poradnika dla ludzi takich jak ja. A mianowicie "Jak opisać emocje?". I słuchaj, to fragnent który Ci zadedykuję: "Jeśli chcesz wiedzieć, jak opisać jednoczesną miłość i nienawiść do czegoś lub kogoś, to nie musisz przeżywać złamanego serca. Po prostu znajdź blogera, który wciąż wstawia opowiadania, Takie, które Ci się mega podobają. Jednak jest jedno ale! Każdy rozdział musi być zakończony tak, żebyś uwielbiała blogera za to, co właśnie przeczytałaś i nienawidziła za to, że właśnie przerwał."
OdpowiedzUsuńInspirujesz mnie, jak widzisz.
Ale do rzeczy, Niki.
Rozdział był swietny, czekam na więcej, dużo weny :)
Pozdrawiam~
Wiesz? Jak czytam takie komentarze, to wiem, że warto pisać, bo zawsze jest ktoś dla kogo to moje "bazgrolenie" ma znaczenie i czeka na kolejny odcinek. Wielkie dzięki za ten komentarz, nawet nie wiesz jak mnie zmotywował do dalszego pisania.
UsuńDziękuję kochana :*
Ale jestem szczęśliwa. Ten rozdział był super. Przez chwilę się bałam, że Tomowi stanie się coś poważnego, ale na szczęście nie. No i piękny gest z jego strony, to uratowanie Billa. To jest miłość... Piękne.
OdpowiedzUsuńBill i Gordon w końcu pogodzeni, teraz tylko czekać na reakcje Jorga i Simone. Pewnie jak zwykle będą przeciwko wszystkiemu. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Weny
~Demi Lerman
Tom miał po prostu odruch.
Usuń