Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik
Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
4 dni temu
-
2 tygodnie temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
8 lat temu
-
8 lat temu
-
8 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
sobota, 21 października 2017
21:29
Witajcie kochani
Długo mnie nie było, i szczerze mówiąc sama nie spodziewałam
się, że tyle mi się zwali na głowę. Do tego doszedł mi służbowy wyjazd do Wrocławia,
który nie jak mi leżał, ale nie miałam się jak wykręcić z niego. Oczywiście po przyjeździe
dopadła mnie grypa, która trzyma mnie do dzisiaj i choć zalegałam w łóżku, nie miałam
siły wcześniej poprawić i wrzucić tekstu, no ale jest. Tak że zapraszam.
Wasza Niki
Odcinek 17
Na weekend wróciliśmy do
rodzinnego domu. Mama przygotowała nam nasze pokoje. Wysprzątała w nich
naprawdę starannie, Pościerała kurze, zmieniła pościel, nawet okna umyła, wszystko
na nasz powrót.
Na niedzielny obiad
przyjechała także babcia, chociaż ostatnio rzadko wychodziła z domu z przyczyn zdrowotnych.
Dziwnie się czułem, mając cały czas świadomość, że wszyscy skaczą nad nami, starając
się udawać, że tak naprawdę nikt nie wie, co było powodem pobytu Toma w
szpitalu i że ta cała kariera, jeśli tak dalej pójdzie, wpędzi nas obu do grobu,
zwyczajnie wszyscy unikali tego tematu, a ja z Tomem ciągle tylko zerkaliśmy na
siebie, czując, jak momentami robi się dziwna atmosfera.
Zaraz po obiedzie Tom uciekł
do swojego pokoju.
Mama oczywiście się zaniepokoiła, prosząc mnie, żebym
poszedł do Toma i zorientował się, czy dobrze się czuje. Co prawda lekarz nas
poinformował, że Tom jeszcze jakiś czas będzie się szybciej męczył i może
potrzebować w dzień krótkiej drzemki, ale mama jak tylko widziała, że Tom
ucieka do swojego pokoju, wpadała w panikę, więc dla świętego spokoju, a przy
okazji mając dobry pretekst, żeby samemu urwać się z rodzinnego zjazdu, którego
i ja miałem już serdecznie dosyć, poszedłem do niego.
Zajrzałem ostrożnie do jego
pokoju. Leżał na łóżku, chyba spał. Wszedłem do środka, zamykając za sobą
drzwi. Jak tylko to usłyszał, odwrócił się, zerkając na mnie.
– Przepraszam, myślałem, że
śpisz.
– Nie spałem, chciałem tylko
trochę poleżeć po obiedzie i zresetować umysł od tego ciągłego trajkotania.
Bez zastanowienia położyłem się obok niego.
– Też miałem już dosyć – przyznałem.
– Dobrze się czujesz? – zapytałem. Jakoś nigdy wcześniej nie leżał po jedzeniu,
znaczy, potrafił uwalić się na kanapie w salonie i śmiało można by powiedzieć,
że nie siedział na niej, a leżał, ale nigdy wcześniej nie odpoczywał w swoim
pokoju.
– Nic mi nie jest, nie martw
się. Zmęczyło mnie już udawanie, że nie słyszę wszystkich aluzji na nasz temat.
– Fakt, też mnie to zmęczyło.
– No to zamknij oczy i prześpij
się.
– Tu, z tobą?
Wzruszył tylko ramionami.
– Jak nie chcesz, to idź do
siebie.
– A jak ktoś wejdzie?
– No to co, głupku? Przecież
się nie pieprzymy.
Skrzywiłem się na ten komentarz.
– Przestań, kto tu przyjdzie? Najwyżej
mama, a już nie raz spaliśmy razem w jednym łóżku, jak goście u nas nocowali.
– Może masz racje.
– No to śpij.
– A mogę się przytulić do
ciebie? – zaryzykowałem.
– No bez przesady!
– Dobra, nie było pytania.
Nagle podniósł się i dał mi swoją poduszkę.
– Masz, możesz się przytulić
do mojej poduszki.
– Dzięki. Wolałbym…, Ale dobra,
nieważne.
– Nie marudź.
Zamknąłem oczy i czekałem, nie byłem na tyle zmęczony, a
już na pewno śpiący, żeby zasnąć. Pomyślałem, że poleżę i poczekam, aż Tom zaśnie,
a potem po cichu wymknę się, żeby mu nie przeszkadzać i dać w spokoju odpocząć.
Długo wsłuchiwałem się w jego oddech, dobrze wiedziałem, kiedy usypia, ale
teraz najwyraźniej i on nie mógł zasnąć.
Minęło może z piętnaście minut, gdy nagle poczułem, że
się do mnie przysuwa i obejmuje mnie, nakrywając nas kocem. Jeszcze w większym
szoku byłem, gdy poczułem, że całuje mnie w czubek głowy.
Nie to, że Toma nie było na to stać. Potrafił okazywać
uczucia, i w przeszłości często mnie przytulał, ale z uwagi na ostatnie
okoliczności, byłem zaskoczony jego decyzją, zwłaszcza że doskonale wiedziałem,
iż on wie, że ja też nadal nie śpię.
Otulony jego ramionami i zapachem, zasnąłem momentalnie. Nawet
nie myślałem o tym, co sobie ktoś pomyśli, gdy nas teraz zobaczy, miałem to zwyczajnie
w dupie.
Kiedy się obudziłem, za oknem
było już ciemno i byłem w łóżku sam. Podniosłem głowę, rozglądając się za
Tomem, ale nie było go w pokoju. Zerwałem się z łóżka i ruszyłem do drzwi. Jak
tylko otwarłem je, usłyszałem jego głos. Był z rodzicami w salonie, oglądali
telewizor, sądząc po komentarzach. Zszedłem na dół, od razu ściągając na siebie
uwagę mamy.
– Wyspałeś się, kochanie? – zapytała,
a Tom natychmiast skupił na mnie swój wzrok.
– Tak. Nie sądziłem, że byłem
taki zmęczony.
Tom się tylko uśmiechnął i uciekł wzrokiem.
– Nawet nie wiem, kiedy
wyszedłeś z pokoju – zwróciłem się do niego, mając oczywiście na myśli łóżko, a
nie jego pokój.
– Jakąś godzinę temu. Mocno
spałeś, nie chciałem cię budzić.
– A właśnie – wtrąciła się
mama – na pewno jesteś głodny.
– Trochę – potwierdziłem.
– My już zjedliśmy, ale zaraz zrobię
ci coś – mówiąc to, wstała z kanapy i poszła do kuchni, a ja usiadłem na jej
miejscu tuż obok Toma.
– Co oglądacie?
Gordon zaczął opowiadać akcje filmu. Miał do tego wybitny
talent. Przy nim można było przyjść na film w połowie i tak po jego
streszczeniu miało się wrażenie, że oglądało się go od początku.
Po kolacji, którą zjadłem przed telewizorem i obejrzeniu
filmu, każdy zajął się swoimi sprawami. Tom znowu uciekł do swojego pokoju, a
ja jeszcze przez jakiś czas przeskakiwałem z kanału na kanał, mając nadzieję,
że uda mi się w końcu na czymś zawiesić oko, bezskutecznie. Znudzony, rzuciłem
pilot na kanapę i poszedłem do swojego pokoju.
Nie miałem pojęcia, czym się zająć, co ze sobą zrobić.
Oparłem się plecami o drzwi i zjechałem po nich w dół, ciężko przy tym
wzdychając.
Zaledwie dwa tygodnie temu oddałbym wszystko za chwile
spokoju, a teraz, gdy w końcu mogłem odpocząć, nie potrafiłem. Nie wiem, jak
długo siedziałem pod tymi drzwiami, ale chyba wystarczająco, bo zdążyły mi
ścierpnąć nogi z tej niezbyt wygodnej pozycji, w jakiej tam tkwiłem. Wstałem w
końcu i kuśtykając, usiadłem przy biurku.
Kilka moich notatników leżała otwarta. Od kilku dni próbowałem
coś nowego napisać, bezskutecznie. Czułem się tak, jakbym stracił sens życia,
zupełnie nie wiem dlaczego. Nic, ale to kompletnie nic mi się nie chciało, i
kiedy próbowałem się zmusić, by napisać, choć kilka słów w moim pamiętniku,
czułem tylko irytacje.
Pogrążyłem się tak w swoich myślach, że aż podskoczyłem
na krześle, gdy poczułem dotyk na ramieniu.
– Jezu, Tom, nie skradaj się
tak, bo zawału przez ciebie dostane.
– Nie skradałem się, mówiłem
do ciebie, ale mnie nie słyszałeś.
Westchnąłem tylko, a on usiadł na krześle stojącym obok
mojego biurka i podparł głowę na ręce.
– Wszystko w porządku? –
zapytał, najwyraźniej widząc moją minę.
– Nie wiem, chyba tak.
– Chyba?
Wzruszyłem ramionami.
– Czuję się jakiś wypompowany.
Niby nic nie robię od dwóch tygodni, a jestem bardziej zmęczony niż podczas
trasy.
Chwilę milczał, dokładnie mi się przyglądając.
– Trochę się wydarzyło w ostatnim
czasie, pewnie odreagowujesz, dlatego tak dziwnie się czujesz.
– Nie wiem, może masz rację –
podsumowałem, ucinając ten temat. Nie chciałem, nie miałem siły na rozmowę o tym,
przez co Tom wylądował w szpitalu. Tak bardzo się o niego bałem, że teraz, gdy
już wszystko było w porządku, nie chciałem nawet o tym wspominać. – Chciałeś
coś? – zapytałem. Tom nigdy nie przychodził bezinteresownie.
– Tak. Przyszedłem po
pamiętnik.
Jedno słowo, a poczułem, że ktoś nagle zacisnął mi pętlę
na szyi. Nie sądziłem, że Tom to w ogóle będzie pamiętał, a już na pewno, że po
niego przyjdzie. Zawahałem się. Wiedziałem doskonale, co w nim pisałem. Obawiałem
się, że może tego nie zrozumieć. Sam fakt, kiedy mu wyznałem, że go kocham, zniesmaczył
go, a jeśli dowie się, co mi się marzyło z nim w roli głównej… Bałem się, że po
tym w ogóle nie będzie chciał się już do mnie odezwać.
– Zapodziałem go gdzieś –
skłamałem, łudząc się, że zrezygnuje.
– Nie ściemniaj. Obiecałeś mi,
więc mi go teraz daj.
– Będziesz się potem ze mnie śmiał.
– Dlaczego?
– Bo wiem, że będziesz.
– Wcale mi nie do śmiechu jak widzisz.
– No to się obrazisz.
– Za co?
– Za to, co tam przeczytasz.
Przewrócił oczami i głęboko westchnął.
– Domyślam się, co tam jest,
już nic na swój temat ponad to, co już wiem, chyba się nie dowiem, co?
– Nie wiem. A nie możesz o tym
zapomnieć? – Próbowałem jakoś go zniechęcić, ale on nie rezygnował.
– Nie i nawet nie chcę. Jestem
ciekawe, co tam o mnie pisałeś.
– No przecież już wiesz, więc,
po co ci to jeszcze czytać.
– Daj, nie przeciągaj.
Nie było sensu dłużej walczyć. Sięgnąłem do walizki i wygrzebując
z bocznej kieszeni mały zeszyt oprawiony w skórzaną okładkę, po prostu mu go dałem.
– Pamiętaj, obiecałeś się nie
obrazić.
– Spoko, pamiętam – powiedział
i wstał. – To idę do siebie poczytać.
Wyszedł, zamykając za sobą drzwi i zostawiając mnie
kompletnie rozbitego i zdenerwowanego. Strach, to dobre słowo, by opisać, co w
tym momencie czułem. I nie było mowy, żebym skupił się i cokolwiek zapisał z moich
przemyśleń, choć jeszcze chwilę temu miałem mnóstwo myśli do zapisania. Teraz jedyne,
co mi pozostało to czekanie na jego reakcje.
Z tych emocji, musiałem sobie zapalić i nie skończyło się
to palenie tylko na jednym papierosie. Szwendałem się po pokoju, odpalając
kolejnego papierosa. Chyba ze trzy razy byłem w toalecie, ale nie korzystałem z
niej, musiałem się pokręcić, żeby choć na chwilę przestać sobie wyobrażać, jaką
Tom miał minę, czytając kolejne zapiski.
Znowu serce mi podeszło do gardła, gdy ktoś zapukał
do drzwi.
– Proszę – odezwałem się, będąc
pewnym, że to Tom, jednak na moje jeszcze większe nieszczęście, to akurat mama
wróciła do domu.
– Boże kochany, jak tu śmierdzi
papierosami.
Co prawda wiedziała, że palimy, ale zawsze się przy niej
pilnowaliśmy, żeby jej nie denerwować, a teraz w moim pokoju był taki smród,
jak w palarni i nie miałem na swoje usprawiedliwienie kompletnie nic.
– Mamo…
– Mieliście rzucić,
obiecaliście mi to.
– Przepraszam. Rzadko palimy,
naprawdę, już prawie w ogóle. Miałem ochotę, to zapaliłem – zacząłem się
tłumaczyć, próbując ją jakoś udobruchać.
– Tomowi w ogóle nie wolno,
jego wątroba wciąż nie jest w pełni zdrowa.
– Tom nie pali, tylko ja
jeszcze od czasu do czasu. Naprawdę – wiedziałem, że mi nie wierzy, ale
musiałem coś powiedzieć, coś, co ona chciała usłyszeć.
Westchnęła tylko.
– Śpisz w tym pokoju, wszystko
będzie śmierdzieć.
– Otworze okno, przewietrzy
się.
– A gdzie Tom?
– W swoim pokoju.
– Zawołaj go, zaraz będzie
kolacja.
– A możesz ty, bo ja jeszcze
muszę do toalety i trochę tam posiedzę – skłamałem, zwyczajnie bojąc się iść
tam i spojrzeć mu teraz w oczy.
Mama podejrzliwie na mnie spojrzała, ale zgodziła się.
Zejście na kolacje kosztowało mnie
masę nerwów. Słyszałem Toma w jadalni i serce zaś tłukło mi się tak bardzo, że
czułem jego dudnienie w uszach.
Wiele razu zrobiłem z siebie głupka i to i wiele bardziej,
niż tym, co napisałem w tym pamiętniku, a w ogóle nie myślałem nad tym, co
pomyśli sobie o mnie Tom, a teraz, po prostu wariowałem.
Zrobiłem głęboki oddech i wszedłem do jadalni, patrząc
cały czas na reakcję Toma. On jednak spojrzał na mnie tak, jak robił to zwykle
i chwycił dzbanek, nalewając mi do szklanki soku.
– Kochani – zaczęła mama, jak
tylko usiadłem. – Jutro rano jedziemy z Gordonem do Berlina na wernisaż.
– Jaki wernisaż? – zainteresowałem
się.
– Marii, mojej dobrej
znajomej.
Mama przyjaźniła się z nią, odkąd sięgam pamięcią. To ona
namówiła mamę, żeby zaczęła malować.
– Na długo jedziecie? – zapytał
Tom.
– Wernisaż będzie przez
weekend. Jedziemy na trzy dni. Dawno się nie widziałyśmy.
– Jasne. My tu sobie z Tomem
spokojnie sami poradzimy, prawda Tom? – gadałem, co najmniej jakbyśmy mieli po
10 lat, a tak się składało, że już od jakiegoś czasu mieszkaliśmy sami, tylko
teraz po tym pobycie w szpitalu mama uparła się, żebyśmy przez jakiś czas
zamieszkali z nimi.
– No pewnie – potwierdził. – Urządzimy
imprezę zaraz, jak tylko wyjedziecie z domu.
– TOM! – pisnąłem.
Myślałem, że go trzasnę. Ja tu się starałem, żeby rodzice
się nie martwili o nas, a on wyjeżdża z takim tekstem, że ja na ich miejscu
odwołałbym nawet wizytę u dentysty, nie chcąc zostawić domu, choć na chwilę bez
mojej opieki, tymczasem wszyscy wybuchli śmiechem, a Tom szturchnął mnie w
ramie.
– Wyluzuj, przecież żartowałem.
Nie zamierzam wychodzić z domu, nie mam ochoty natknąć się na jakieś fanki, mam
dosyć na najbliższe pół roku – powiedział to z taką intonacją w głosie, że na
pewno było tak, jak mówił.
– No to dobrze. Wyjedziemy
bardzo wcześnie, chcemy uniknąć ruchu na drodze. Na pewno będziecie jeszcze
spali, więc pożegnamy się już dzisiaj.
Jeszcze długo nikt nie poszedł
spać. Mama pakowała się i oczywiście musiała
zrobić ciasto, właściwie to nawet dwa, jedno dla Marii, a drugie dla nas,
żebyśmy mieli coś słodkiego do kawki, jak to zgrabnie określiła. Przez cały
wieczór uważnie obserwowałem Toma. Próbowałem zorientować się, czy już czytał
mój pamiętnik, ale jego reakcje niewiele mi mówiły, bo w tym momencie
zachowywał się tak, jakby go w ogóle nawet nie otworzył, a przecież już w
pierwszych zapiskach było kilka wzmianek o tym, co robiliśmy, choć nie pisałem
nigdy wprost, że kocham Toma. Dla naszego bezpieczeństwa nigdy nie napisałem
Toma imienia czy określenia brat lub mój bliźniak. Nie mniej jednak wszystko,
co się między nami działo było opisane tak, że Tom na pewno nie miał absolutnie
żadnych wątpliwości, że pisałem właśnie o nim, a skoro nadal zachowywał się tak,
jakby się nic nie stało, musiał go jeszcze nie czytać. Nie wiem, czy ten fakt bardziej
mnie cieszył, czy smucił. Z jednej strony odczuwałem ulgę, że jeszcze nic
konkretnego nie wie, a z drugiej złość, że przez niego teraz się tak stresuję, bo
przyznaję z ręką na sercu, bałem się jego reakcji. To, że mu powiedziałem, co
do niego czuję to jedno, ale to, co pisałem z detalami, każdą moją myśl,
uczucie, pragnienie, to było już coś zupełnie innego.
W
końcu wszyscy położyliśmy się spać. Obiecałem mamie, że będę dbał o Toma i o
siebie. I że nigdzie nie będziemy wychodzić, a jeśli już to wyłącznie z
ochroną, ale akurat na wychodzenie nie mieliśmy ochoty. Zostaliśmy w domu sami,
dużym dwupiętrowym domu, który miał wszystko to, o czym w tej chwili marzyliśmy
i potrzebowaliśmy. Leżąc w swoim łóżku i przekręcając się na drugi bok, nie
wiem, który raz z kolei zaczynałem się denerwować, że nie mogę zasnąć. Setki myśli
przewijało się w mojej głowie, a ta, którą spychałem jak najdalej od siebie,
coraz mocniej dobijała się do mojej świadomości. Czy Tom czytał już mój pamiętnik?
Czy przyjdzie do mnie? A może w ogóle nie odezwie się do mnie do powrotu
rodziców. O to, że mnie zwyzywa, raczej się nie martwiłem, to nie w jego stylu.
Prędzej będzie unikał sytuacji, gdzie w jakikolwiek sposób mielibyśmy kontakt bardziej
niż powinniśmy. Doprowadzi do tego, że z braci staniemy się dla siebie jak
zupełnie obcy ludzie, wszystko na dystans, żadnego szturchańca, przytulenia, a
już na pewno spania w jednym łóżku. Będziemy dla siebie kumplami, takimi jak są
dla nas Georg i Gustav i tyle.
Zerknąłem na komórkę, dochodziła trzecia w nocy, za godzinę
rodzice mieli wstać i zbierać się na wyjazd, a ja nie mogłem zasnąć.
To była jakaś paranoja. W zasadzie nie wiem, czym się tak
przejmowałem. Niczego nie stracę, i tak Tom nie kocha mnie tak, jak ja jego,
więc wszystko zostanie po staremu z wyjątkiem, że będzie widział o mnie trochę
więcej niż wcześniej, i tyle. I tak dużo się domyśla. Eh, tłumaczenie sobie,
znaczy wmawianie. Że będzie dobrze, choć z każdą godziną czułem większe zdenerwowanie,
było bezsensowne. Usłyszałem w końcu, jak rodzice wstali, czyli była już punkt czwarta,
a ja nadal nie spałem, nawet nie przysnąłem na 5 minut. Jak czubek leżałem i
myślałem, nad tym, na co i tak już nie miałem żadnego wpływu. Jednak jakimś
cudem zasnąłem w końcu. Chyba jednak zmęczenie dało się we znaki i zasnąłem.
O dziwo spałem bardzo spokojnie, to znaczy nic mi się nie
śniło. Nagle jednak poczułem, że chyba ugina się mój materac i coś przygniata
mi kołdrę, bo jakoś ciągnęła mnie z jednej strony. Ledwo rozbudzony leniwie otwarłem oczy, by zerknąć,
co się dzieje, i dostrzegłem leżącego na kołdrze Toma.
– Długo zamierzasz jeszcze spać?
– zapytał, wpychając do ust resztę kanapki.
– Która godzina? – zapytałem
zaspany, kompletnie zapominając o moich wcześniejszych rozterkach i o tym, że tak
w ogóle powinienem właśnie dostać palpitacji serca, będąc w tak bliskim
towarzystwie brata.
– Po dwunastej. Coś ty robił w
nocy?
– Po dwunastej? Zdziwiłem się,
ignorując resztę pytania.
– Mama dzwoniła, że już są na
miejscu. Zostawiła nam śniadanie.
Znowu zmarszczyłem brwi, widząc, że sięga po talerz z
kanapkami i bierze jedną.
– Uważaj, kruszysz! – skarciłem
go, gdy kawałek chleba wylądował na prześcieradle.
– Sorki – wymamrotał i strzepał
ręką okruszki. – Siadaj i jedz – powiedział, kładąc mi talerz na brzuchu. – Kawę
też ci przyniosłem.
– Co? – zdziwiłem się.
– Dziś śniadanie do łóżka, ale
nie przyzwyczajaj się. To tylko dzisiaj.
– A z jakiej to okazji?
Wzruszył ramionami.
– Bez okazji.
Podciągnąłem się w górę łóżka i spojrzałem na niego.
– Czytałeś?
– Nie masz innego problemu? – zapytał,
doskonale wiedząc, o co mi chodzi.
– Tak czy nie?
– Jeszcze nie.
Przewróciłem oczami.
– To mi go oddaj.
– Jak przeczytam, oddam ci,
nie martw się.
– Jasne – burknąłem.
– To przez to nie spałeś przez
pół nocy?
– Przez co?
– Znam cię. Jak się czymś
martwisz, to nie możesz zasnąć. A teraz boisz się, jak zareaguję na to, co napisałeś
w tym pamiętniku.
Tom był zawsze szczery do bólu, zwłaszcza do mnie, a ja
nie miałem zamiaru udawać, że jest inaczej, niż mówi.
– Żałuję, że ci go dałem.
– Przecież obiecałem, że
cokolwiek tam napisałeś nie sprawi, że zmienię o tobie zdanie.
Czyli nie czytał go jeszcze, bo w życiu by tak mi nie powiedział.
– Zobaczymy – zironizowałem.
– Za bardzo się przejmujesz. Cokolwiek
by się nie stało i tak zawsze będę twoim bratem.
No tak, bratem…
– Co to za mina? – zapytał, podając
mi kubek z kawą.
– Normalna – uciąłem.
– Pij, bo ci wystygnie –
rzucił i wstał z łóżka. Dopiero teraz zauważyłem, że był w samych bokserkach i
koszulce bez rękawów.
– Co będziesz dzisiaj robił? –
zapytałem.
– JA? – zdziwił się.
– No tak, a co?
– Zawsze mówisz MY, a teraz
nagle JA?
– Tak mi się powiedziało.
Pokręcił głową i ruszył do drzwi, znikając za nimi. Zajebiście,
pomyślałem, wkurzyłem go i wyszedł, bo miał mnie dość. Odstawiłem talerz na
stolik i już miałem wstać z łóżka, gdy w pokoju pojawił się Tom, trzymając w ręku
mój pamiętnik.
– Masz – powiedział, podając
mi go.
– Ale?
– Jeśli przez to masz być taki
przez nasze trzy dni wolności, to ci go oddaje.
– Nie jesteś ciekawe, co tam
napisałem?
– Nie ważne. Zjedz resztę
kanapek i przyjdź do mnie do pokoju, wymyśliłem nową piosenkę, i to będzie hit,
zobaczysz – powiedział i po prostu wyszedł, zostawiając mnie w szoku.
Poczułem w środku ulgę. Zerwałem się czym prędzej z łóżka
i schowałem pamiętnik, żeby czasem Tom się tu po niego nie wrócił. Naciągając na tyłek spodnie dresowe,
poszedłem do jego pokoju.
Pierwsze co zauważyłem, to leżący ręcznik na łóżku. Niby nic
dziwnego, ale ja doskonale wiedziałem, dlaczego tam leżał, Tom musiał się chyba
wcześniej zabawiać, a że byliśmy sami, to jeszcze go nie sprzątnął.
– Mógłbyś go przynajmniej
zanieść do łazienki.
– A co ty moja matka jesteś? –
odparł. – Przeszkadza ci? To go sam zanieś.
– Spadaj – fuknąłem i usiadłem
na fotelu z dala od jego łóżka.
– Tak między nami, to ty
miałeś się zająć moimi potrzebami.
– Co takiego?
– Obiecałeś mi robić dobrze na
każde moje życzenie.
– Bez przesady – oburzyłem
się. Nagle sobie przypomniał.
– Rozważałem nawet, żeby cię
zbudzić, ale byłem takim dobrym bratem, że nie dość, że zająłem się swoim
problemem sam, to jeszcze przyniosłem ci śniadanie do łóżka.
– I co, teraz nie wypłacę ci
się za to do końca życia?
– Nie będę taki drobiazgowy.
– Nie?
– Nie.
– A odnoszę wrażenie, że właśnie
wytknąłeś mi to, że zaniedbuje to, co do moich obowiązków należy.
– To tylko przysługa, nie obowiązek.
– Teraz to się przysługa
będzie nazywać?
– Możesz to nazywać jak chcesz,
ja się tylko trzymam tego, co mi obiecałeś.
No tak, bo w przypływie paniki człowiek obiecuje różne dziwne
rzeczy, a potem… potem musi je spełniać.
– Grasz? – zapytałem, niecierpliwiąc
się.
– Chyba powinieneś sobie
najpierw ulżyć, zrelaksowałbyś się trochę.
– Sam sobie ulżyj.
– Już sobie ulżyłem.
– No to graj albo wychodzę.
Pokręcił tylko głową. Kurde, nie wiem, czemu się tak
denerwowałem. Jakaś część mnie ciągle myślała o tym pamiętniku. Może jednak Tom
powinien go przeczytać? Sam już nie wiedziałem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
Ha pierwsza wiedziałam że coś między nimi będzie tylko czemu każesz czekać tyle dużo weny życzę ��
OdpowiedzUsuńW kooońcu <3 Brakowało mi Twoich bliźniaków :D Odcinek cudo, tylko krótki trochę. Ciągle czekam na to "coś" między nimi ;3 Mam nadzieję, że z następnym odc. pokażesz się szybciej :)
OdpowiedzUsuń❤ brakuje mi słów..
OdpowiedzUsuńDozujesz emocje,a ja już wytrzymać nie mogę :D.
OdpowiedzUsuńLiczyłam,że Tom przeczyta ten pamiętnik :)
Mam nadzieję,że na kolejny odcinek nie każesz zbyt długo czekać :)
Weny :*
Tak łatwo uwierzyłaś Tomowi, że go nie czytał :P
UsuńOooo Ty :D
UsuńNie spojrzałam na to w ten sposób,że mógł go okłamać xd
hmmm...teraz jestem zmieszana i jeszcze bardziej czekam na kolejny odcinek :)
Już nie mogę się doczekać następnego, czy Bill zrobi przyjemność Tomkowi czy wyjdzie z pokoju i go zostawi samego w nim.
OdpowiedzUsuńBardzo rzadko zostawiam po sobie komentarze, ale każde z twoich opowiadań czytałam minimum po dwa razy. :) Potrafisz czytelnika zaciekawić, rozbawić czy nawet doprowadzić do płaczu.
OdpowiedzUsuń"W niewoli uczuć" może stać się moim ulubionym tekstem. Cały czas mam wrażenie, że coś mi umyka... głównie jeśli chodzi o Toma. Nie wiem czy sam nie zdaję sobie sprawy z uczuć czy może wciąż z nimi walczy... ale kiedy chodzi o Billa staję się zazdrosny, zaborczy (np. o Adriana?), ale też dosyć opiekuńczy. Coś tak czuję, że w tym opowiadaniu szykujesz jeszcze nie jedną niespodziankę...
Pozdrawiam i życzę weny!
O to mi właśnie chodzi, macie się czuć dokładnie tak jak czuje się Bill. :D
UsuńMi się ta historia bardzo spodobała , chyba najbardziej bo jak ją czytam to naprawdę czuję się jak Bill i to mi się najbardziej podoba
UsuńPozdrawiam i życzę dużo weny
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńKiedy coś nowego ��
OdpowiedzUsuńKiedy coś nowego?
OdpowiedzUsuńW sobotę wieczorem.
Usuń