Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
wtorek, 17 maja 2016
21:00
Odcinek 3
Po powrocie do domu Jorg znowu zamknął się w swoim
domowym gabinecie, a Tom, zahaczywszy uprzednio kuchnię, z talerzem wypełnionym
po brzegi jedzeniem i dwulitrową butelką Coli ruszył do swojego pokoju. Szybko
zapomniał, gdzie przebywał jeszcze zaledwie godzinę temu. Był tak pewny, że
ojciec wszystko załatwi, że nawet nie zaprzątał sobie tym głowy. Postawił
talerz na łóżku, a Cole obok niego i wygrzebując swój telefon z kieszeni,
wybrał połączenie do Alana, miał mu kilka słów do powiedzenia odnośnie woreczka,
przez który siedział w celi z jakimś podejrzanym elementem.
– Cześć, Tom – odezwał się
Alan.
– No cześć, chyba ci obiję mordę,
jak się zobaczymy.
– Jezu, stary, sorki, naprawdę
nie sądziłem, że psy zrobią nalot. Gdybym wiedział…
– Tak, tak, gdyby babcia miała
wąsy, to by była dziadkiem. Przez ciebie mało nie umarłem z głodu w tym
areszcie. Do tego zapuszkowali mnie z jakimiś podejrzanymi typami. Nie wiem,
jak mi się odwdzięczysz, że cię nie wsypałem, ale radzę ci zacząć się nad tym
dobrze zastanawiać.
Na chwilę między nimi zapanowała cisza.
– Nawet nie wiesz jak mi
głupio, Tom. Twój ojciec bardzo zły?
– A jak myślisz? Zresztą dziś
to on się w ogóle jakoś dziwnie zachowuje, chyba mu jakaś sprawa nie poszła. Myślę,
że dobrze będzie, jak na jakiś czas ograniczymy wypady, a już na pewno nie
pokazuj się u mnie w domu.
– Jasne.
– I przestań ćpać, szkoda
życia.
– A co to za życie.
– No nie przesadzaj.
– Nie przesadzam. Nie mam
takiego szczęścia, żeby wyrywać laski na pęczki.
– Nie wiem, czy to jest takie szczęście,
jeśli one nadają się tylko do jednego.
– Znaczy, do czego?
– Do ruchania.
– A to źle?
Kolejny raz między nimi zapanowała cisza. Od jakiegoś
czasu, Toma coraz mniej bawiły przygody na jedną noc. Lubił seks i nie stronił
od okazji, jeśli taka mu się nadarzała, ale czuł, że chciałby czegoś więcej.
Nie wiedział dokładnie czego, bo nigdy jakoś nie myślał o trwałym związku, ale…
– Dobra, Alan, bo zaczynasz
bredzić.
– Ja?
– No. Ja spadam, idę jeszcze
pod prysznic i kładę się spać, mam dosyć wrażeń jak na jeden wieczór. To narka.
– Narka, Tom.
Kaulitz rozłączył się, rzucając komórkę na łóżko i
dopadając do butelki z Colą. Nawet nie fatygował się, by napić się ze szklanki
jak kulturalny człowiek, zawsze doił Cole z butelki, bo twierdził, że tak mu najlepiej
smakuje.
Jorg
w tym samym czasie zadzwonił do Simone uspokoić ją. Długo ze sobą rozmawiali i
choć do tej pory był przeciwny powiedzeniu chłopcom o sobie, dziś po raz
pierwszy stwierdził, że być może jednak popełnił błąd. Jeszcze nie powiedział Simone, co chodzi mu po
głowie, ta myśl była zbyt świeża i szalona, by ot tak zacząć wyrażać ją na
głos, ale na tyle dręcząca, że nie spał przez całą noc, przeglądając fotografie
obu chłopców i zastanawiając się, co zrobić. Po rozmowie z Simone ewidentnie czuł,
że chłopcy się potrzebują i choć byli już dorośli i właściwie mogli z
powodzeniem mieć już swoje rodziny, to właśnie teraz najbardziej się
potrzebowali. Po raz pierwszy Simone opowiedziała mu o tym, jak wiele razy
Billa spotykały nieprzyjemności, ile razy zmieniała mu klasę i w końcu nawet
szkołę. Nic nie mówił, czując tylko dreszcze na plecach, gdy skojarzył, że mniej
więcej w tym samym czasie Tom także miewał kłopoty. Co prawda Tom w
przeciwieństwie do Billa nie był dręczony przez rówieśników, bo tego typu
rzeczy załatwiał pięściami, ale przez to, że zawsze wybierał dziwne towarzystwo,
pakował się w problemy. Jeszcze tego wieczoru nie powiedział byłej żonie, co chodzi
mu po głowie, musiał to naprawdę dobrze przemyśleć, bo najbardziej obawiał się reakcji
syna. Tom zawsze się buntował i choć nie raz w przeszłości dostał od Jorga
lanie, nigdy się go nie bał. W pewnym sensie podobało się to Jorgowi, widział,
że on ma silny charakter i nie pozwoli sobie w kaszę dmuchać, ale może gdyby
miał przy sobie Billa, tak często Jorg nie musiałby interweniować i wyciągać go
z tarapatów, może spokojniejsza natura Billa wyciszyłaby rozwydrzoną osobowość
Toma. Tyle myśli i pytań przewinęło się przez głowę Jorga, że tej nocy nie
zmrużył oka nawet na chwilę.
Rankiem, na dokładkę otrzymał jeszcze telefon z prokuratury
i tak jak się spodziewał, Tom był oskarżony o posiadanie niedozwolonej substancji
odurzającej i został mu postawiony zarzut, rozprowadzania jej. Dla Jorga jednak
nie było to żadnym problemem, by załatwić to tak, by Tom uniknął kary i
jakichkolwiek wpisów do dokumentów, które w przyszłości mogłyby mu zaszkodzić.
Wparował jednak do jego pokoju, zastając go oczywiście
jeszcze w łóżku.
– Znowu będziesz gnił do
południa? – odezwał się, sprawiając, że Tom otworzył jedno oko.
– O co ci chodzi? – wymamrotał
zaspanym głosem.
– Dzwonili z prokuratury.
– No i co z tego?
– Masz postawiony zarzut.
– Nic nie zrobiłem.
– Powiesz to przed sądem, kto
wie, może ci nawet uwierzą – odparł ironicznie Jorg.
– Przecież możesz to załatwić.
Wiesz, że ja ani nie ćpam, ani nie handluje prochami.
– Wiesz co, synu, myślę, że
nadszedł czas, byś sam zaczął odpowiadać za to, co robisz.
Tom otworzył drugie oko, marszcząc brwi, ojciec
zachowywał się podejrzanie dziwnie.
– Chcesz, żebym poszedł do więzienia?
– Chcę, żebyś w końcu zaczął myśleć
nad tym, co robisz i co się dzieje w twoim życiu. Za bardzo polegasz na mnie. Myślisz,
że zawsze wszystko ujdzie ci na sucho, bo ja to załatwię. Myślę, że czas byś
sam się w końcu zatroszczył o siebie.
– To znaczy, co?
– Zacznij szukać sobie dobrego
adwokata, i nie licz na mnie – mówiąc to, po prostu odwrócił się na pięcie i wyszedł
z Toma pokoju, zamykając za sobą drzwi.
Jak bardzo Tom był wcześniej śpiący, po tej rozmowie z ojcem
przeszło mu już spanie. Nie rozumiał, co się stało ojcu. Już tyle razy
narozrabiał i to dużo bardziej i ojciec wszystko załatwił tak, że on nawet nie wiedział,
co i jak, a teraz zwyczajnie się uwziął. Zamaszystym ruchem odrzucił kołdrę i
wstał z łóżka i paradując jedynie w bokserkach i koszulce na ramiączkach wyszedł
z pokoju, kierując się tam, gdzie zwykle spodziewał się zastać ojca, czyli do
jego domowego gabinetu. Nawet nie zapukał, kiedy znalazł się pod drzwiami, po
prostu chwycił za klamkę i otworzył drzwi, istotnie zastając tam ojca.
– Dlaczego mi to robisz? – zapytał,
a Jorg tylko spojrzał znad papierów wcale nie wzruszony przejętym wyrazem twarzy
syna. Czuł, że do Toma w końcu chyba coś zaczyna docierać.
– Masz dziewiętnaście lat, właściwie
za dwa miesiące skończysz dwadzieścia, jesteś dorosły, dlatego.
– Jestem twoim synem.
– Właśnie dlatego wiem, że mój
syn sam świetnie sobie z tym poradzi.
– Nie wierzę, umywasz od tego ręce?
Jorg nie odpowiedział, przyglądał się tylko Tomowi. Widział
wyraźnie, że Tom nie może uwierzyć, że ten nie chce mu pomóc.
– Przecież to zniszczy twoją
reputację. Jak to będzie wyglądało, syn najlepszego prawnika w mieście,
oskarżony o handel narkotykami.
– Jakoś to przeżyję. Liczę na
to, że się wybronisz i oczyścisz swoje i przy okazji moje dobre imię. A teraz,
gdybyś mógł zostawić mnie samego, muszę wykonać kilka telefonów przed wyjściem
do kancelarii.
Tom aż prychnął. Nagle jego dotąd spokojne życie stanęło
na głowie. Nagle problemy typu, jaki jeszcze zrobić tuning swojego ukochanego
auta, przestał być istotny. W tym właśnie momencie uświadomił sobie, że jeśli czegoś
nie zrobi, może pójść siedzieć od 6 miesięcy do 8 lat. Co prawda nie posiadał aż
takiej ilości tego główna, żeby skazali go na 8 lat więzienia, ale nie chciał
tam trafić nawet na jeden dzień, nie mówiąc już o jakimś dłuższym okresie.
Pobudka Billa w szpitalnym łóżku też wcale nie
należała do przyjemnych. Kiedy tylko powróciła
mu świadomość, czuł ból w każdej partii ciała, a najbardziej chyba bolała go
głowa.
Pielęgniarki szwendały się przy nim, poprawiając mu wszystko
i zwyczajnie zajmując się nim, a matka, która przyszła do niego bladym świtem nie
odstępowała jego łóżka na krok. Był na siebie zły, chociaż w tej chwili to mało
powiedziane, był na siebie wściekły i to do tego stopnia, że gdyby tylko miał
kontrole nad własnym ciałem, z chęcią przyłożyłby w coś pięścią i to kilka
razy, ale nie mógł. Jedyne, co mu zostało, to głośno krzyczeć i przeklinać, ale
nawet tego nie potrafił zrobić, bo coś go blokowało i dusił w sobie całą złość,
wyraźnie czując, że między innymi brak możliwości wyrażenia swojego gniewu sprawia,
że głowa aż mu pulsuje z bólu.
– Dzień dobry – przywitał się lekarz,
wchodząc z wizytą na porannym obchodzie.
Bill tylko spojrzał na niego, ale nie odpowiedział.
– Jak się dzisiaj czujesz?
– Tak jak widać – odparł kąśliwie,
na co Simone od razu zareagowała, upominając go.
– Po południu powtórzymy rezonans
magnetyczny i zobaczymy czy obrzęk się zmniejsza. To może potrwać kilka dni,
zanim odzyskasz w pełni sprawność – wyjaśnił lekarz, ignorując wcześniejszą
ironiczną odpowiedź Billa. – A poza tym coś cię boli?
– Głowa.
– W takim razie podamy ci silniejsze środki
przeciwbólowe. Masz wstrząs mózgu, to naturalne, że cię boli.
Lekarz jeszcze męczył go chwilę, sprawdzając czucie w
kończynach i zadając mnóstwo pytań, na które aż świerzbił go język, żeby
odpowiedzieć mu złośliwie, ale ostatkiem sił powstrzymał się, chyba jedynie ze względu
na obecność matki. Widział, że jest strasznie zmartwiona, nie chciał jej już dokładać,
więc zniósł te wszystkie badania i pytania, odetchnąwszy w końcu pełną piersią,
kiedy został nareszcie sam.
Pod jego prawą ręką leżał pilot, za pomocą którego mógł
palcami sterować łóżkiem i telewizorem umieszczonym na wysięgniku tuż nad łóżkiem,
no i w razie potrzeby wezwać pielęgniarkę. W tej chwili tylko nad tym miał kontrolę,
więc włączył telewizor i podniósł lekko oparcie łóżka, by mu się wygodniej oglądało,
musiał się czymś zająć, a właściwie zająć czymś umysł, bo każda minuta wydawała
mu się w tej chwili jak godzina, a godzina jak wieczność, wieczność, w której z
własnej głupoty utknął.
– Idę do sklepiku na dole,
kupić ci coś? – zapytała Simone, wchodząc do pokoju po swoją torebkę.
– Nie.
– A może mam do kogoś zadzwonić?
Na pewno chciałbyś żeby ktoś cię odwiedził.
Oderwał wzrok od telewizora i spojrzał na matkę.
– Na przykład, kto?
– Nie wiem, kochanie, przecież
masz tylu znajomych.
Nie odpowiedział, tylko z powrotem wlepił wzrok w telewizor.
Znajomych… Wolał już się nawet nie wypowiadać o swoich znajomych, byli przy nim
zwykle wtedy, gdy czegoś potrzebowali, a kiedy on był w potrzebie, nie mieli
czasu nawet się z nim spotkać i zwyczajnie pogadać.
– Nie czuję się na tyle dobrze,
żeby przyjmować gości – odparł, czując na sobie wzrok matki.
– Dobrze kochanie, jak
będziesz chciał, to sam powiesz. Zaraz wracam.
Kiedy zamknęła drzwi, Bill oderwał wzrok od telewizora i odwrócił
głowę w stronę okna. Gdyby wszystko poszło zgodnie z planem, już by go tu nie było.
Nie musiałby znosić widoku cierpiącej z jego powodu matki i nie musiałby znosić
tych wszystkich skaczących wokół niego ludzi. Westchnął tylko bezradnie, czując,
jak po policzku spłynęła mu łza. Nie
rozumiał, dlaczego ten gość na górze, jeśli w ogóle istniał, trzymał go tu przy
życiu i robił to naprawdę skutecznie, bo zabrał mu nawet możliwość dokończenia tego,
co mu nie wyszło. Doskonale wiedział, że dopóki nie odzyska władzy nad ciałem,
nie może kompletnie nic zrobić.
Dwa
dni później, Tom umówił się na spotkanie z mecenasem Longiem. To jeden z najlepszych
adwokatów w mieście, oczywiście zaraz po ojcu. Zrozumiał, że ojciec wcale nie żartuje
i że sam musi w końcu zadbać o swoją przyszłość.
W kancelarii obgadał sprawę z mecenasem i podpisał stosowne
pełnomocnictwo, tak by być reprezentowanym przez mecenasa podczas sprawy, na
której szczęśliwym trafem akurat nie musiał być osobiście.
Tymczasem
u Billa nie było żadnych nowych zmian. Co prawda głowa przestała go już w końcu
boleć i obrzęk, który uciskał na rdzeń kręgowy, wchłonął się, ale Bill nadal
nie mógł sam się poruszać, a lekarze nie wiedzieli dlaczego, bo fizycznie nic
nie stało na drodze, żeby wstał z łóżka i wyszedł ze szpitala o własnych
siłach.
Tego
samego wieczora Jorg kolejny raz zadzwonił do Simone.
– Co z Tomem? – usłyszał, jak
tylko odebrała połączenie.
– Wszystko załatwiłem, nie
będzie miał nawet wpisu w aktach, nie martw się. Lepiej powiedz, jak czuje się
Bill.
Westchnęła, co tylko oznaczało, jak bardzo czuje się
bezradna w tej sytuacji.
– Miał dziś kolejny rezonans i tomografię,
powinien chodzić, ale najwyraźniej potrzebuje więcej czasu.
– Nadal bez zmian?
– Niestety.
– Posłuchaj Simone, długo nad
tym myślałem i wiem, że tego zawsze chciałaś, by chłopcy poznali się.
– Jorg…
– Zaczekaj, najpierw ci powiem,
co wymyśliłem.
– Słucham cię.
– Skoro Bill nadal pozostanie
w szpitalu, a Tom musi ponieść jakąś karę, bo inaczej nie wyciągnie z tego, co
się stało żadnej nauki, pomyślałem, że za karę może zająć się bratem.
– Jak to się zająć?
– Zwyczajnie, jako wolontariusz,
czy coś, nie wiem, trzeba się poradzić lekarza. W ten sposób poznaliby się.
– Myślisz, że Tom będzie
chciał?
– Nie będzie miał
wyjścia. Będzie musiał za karę przebywać
z Billem, więc raczej nie będzie miał wiele do gadania.
– Jesteś pewny, że to dobry
pomysł?
Obawy Simone wcale nie były bezpodstawne. Chłopcy mieli już
prawie po dwadzieścia lat i do tej pory żyli w świadomości, że są jedynakami.
Simone po prostu bała się ich reakcji, kiedy dowiedzą się, kim jeszcze dla siebie
są. Jorg najwyraźniej zakładał, że wszystko się powiedzie. Być może Tom miał
inny charakter, szybciej adoptował się do różnych nietypowych sytuacji, ale
Bill był inny, buntował się, nie znosił zmian i nigdy nie potrafił nawiązać trwałych
relacji. Czy Tom nauczyłby go tego? Czy dzięki temu obaj odnaleźliby sens w życiu
i przestali się w końcu miotać na prawo i lewo? Simone miała tyle pytań i obaw,
ale chciała tego od zawsze.
– Nie wiem, zobaczymy, czy się
dogadają, jeśli wszystko pójdzie dobrze, to powiemy im, kim jeszcze dla siebie
są.
Na chwilę zapanowała cisza, serce Simone biło tak szybko,
jakby przebiegła w maratonie, czuła jednocześnie radość i strach, ale czuła
też, że w głębi serca tego właśnie chce.
– Spotkajmy się jutro rano w
klinice, porozmawiamy o tym z ordynatorem.
– Dobrze – zgodziła się.
Plan, który obmyślił Jorg okazał się strzałem w dziesiątkę.
Jednak ordynator widział Toma w nico innej roli, nie jako wolontariusza, ale
rehabilitanta Billa.
Obiecał przeszkolić Toma pod tym kątem i wtajemniczony w
sprawę przypilnować, by cały misternie uknuty plany nie spalił na panewce.
Kiedy Toma telefon rozdzwonił się
i zobaczył na wyświetlaczu numer swojego adwokata, wiedział, że na pewno jest po sprawie
i najwyraźniej zapadł już wyrok. Doskonale zdawał sobie sprawę, że jakieś konsekwencje
poniesie, nie wiedział tylko, jakie. Mecenas Long obiecywał mu, że postara się,
by to była jak najmniej dotkliwa kara, ale kiedy wchodził do kancelarii nie miał
pojęcia, że wszystko, co teraz usłyszy, zostało misternie zaplanowane przez jego
ojca i prowadziło do czegoś jeszcze, czegoś, co miało na zawsze odmienić jego
dotychczasowe życie.
– Siadaj Tom – gestem ręki mecenas
Long wskazał mu miejsce na krześle przed swoim biurkiem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
Mało mi. Czuję taki niedosyt, gdy koczę SŻ. ;_; W ogóle to dzisiaj miałam niezły szok, gdy wchodzę wcześniej na bloga, upewniona, że to dzisiaj nowy rozdział, a tam 21 maja... Skamieniałam. Ale szybko zorientowałam się, że po prostu już zmieniłaś datę do kolejnego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
An
No czasami muszę tak zrobić, bo o ile wpis mogę ustawić by mi się sam wrzucił o danej godzinie, to kolejnej daty publikacji już niestety nie. A nie zawsze mogę być w domu o tej 21.00 żeby wszystko pododawać na czas, stąd mogą być czasami takie dziwne sytuacje :)
UsuńNo, to się rodzice zdziwią za jakiś czas. :D Ale tak to już jest, jak się próbuje rządzić czyimś życiem i układać je pod swoje "widzimisię".
OdpowiedzUsuńWidzę, że na razie akcja powolutku się rozwija i starasz się wszystko utrzymać w napięciu, ale ja chciałabym "już" chłopców razem. W sensie, żeby się poznali oczywiście, bo to będzie najfajniejszy okres.
Jestem ciekawa, jak emocjonalnie to rozpiszesz. W końcu nie wskoczą sobie do łóżka "bo tak". ;)
:*
Ri
PS. Żyję. Jakoś. Mam ogarnięte pół rozdziału, więc zastanawiam się nad ruszeniem z jakiś czas temu rozpoczętym opowiadaniem, żeby na blogu coś się działo i można było przeczytać nową rzecz. Co o tym myślisz?
No byłoby miło. Obiecywałaś, że kolejny odcinek pojawi się koło 5 maja dziś już 20 i nadal cisza :/
UsuńEch... jesteś okrutna żeby w takim momencie przerywać. Rozdział świetny. Jestem ciekawa reakcji Toma jak się dowie jaką ma kare:) I jak ułożą się relacje między bliźniakami.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Azusa:*
Heh, zachwycony nie będzie, zwłaszcza, że będzie musiał sam dokonać wyboru.
UsuńJakkolwiek to brzmi ale zakochałam się w tym opowiadaniu *.*
OdpowiedzUsuńTroszkę nie podoba mi się postawa rodziców, tak trochę manipulują bliźniakami.
Tak im wyszło.
UsuńJuż uwielbiam to opowiadanie, a pomysł na spotkanie się chłopaków jest ciekawy i naprawdę wow <3 orginalny w 100 %, no i karą będzie pomóc bratu, ale on nie może rehabilitować, nie ma takich krótkich kursów, które nauczą, musiał by na specjalne studia pójść, żeby wszystko było zgodne w świetle prawda, ja już bym wolała, żebyś poszła w wolontariat, jako rehabilitant, ma ograniczony kontakt, no bo ile można rehabilitować jedną osobę? Lepiej jak Tom będzie chłopcem na posyłki, ale to twój plan :> Więc czekam na więcej i zżera mnie ciekawość jak to dalej chcesz poprowadzić. Buziak :*
OdpowiedzUsuńDaisy
Spokojnie, tu wszystko jest ukartowane, więc bez obaw Tom nie zrobi Billowi krzywdy z braku doswiadczenia w rehabilitacji.
UsuńOMG nie wiem jak to robisz, ale czytałabym i czytała tylko twoje opowiadania :D nie mogę się już doczekać spotkania Billa i Toma
OdpowiedzUsuńPozdrowionka
M.
Już blisko, bardzo blisko do tego.
UsuńKolejny świetny odcinek, pozdrawiam 😊👌
OdpowiedzUsuńDziękuję :*
UsuńWiem ze juz mówiłam jak kocham twój styl pisania i tego bloga, ale powtórzę to jeszcze raz! To jest na prawdę genialne ! Wesele leży w półce i się kurzy czekając aż skończę czytać to co napisałaś. Sens życia zapowiada się naprawdę ciekawie ! Nie sądziłam nigdy ze mogę z taką prędkością pochłaniać rozdziały opowiadań,a jednak. Chyba jednak przyda mi się odwyk bo jak już skończę ostatnie opowiadanie, będę musiała czekać i niecierpliwić się na kolejny odcinek. <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńŻyczę ci jak najwięcej pomysłów i weny żebyś pisała nam ciągle takie cudeńka:*
~~ Anastazja:*
:) Wiem jak to jest, bo sama mam takie uzależnienie od innych autorów.
UsuńNo i się zaczyna :D
OdpowiedzUsuńJa nie wiem czemu Jorg i Simone w prawie każdym opowiadaniu gdzie rozdzielili bliźniaków to chcą dobrze, ale wychodzi jak zwykle :DDD Ale dla fanów twincestów to bardzo dobrze xD
Opowiadanie mnie zaciekawiło, nawet bardzo... więc czekam niecierpliwie na ciąg dalszy i tak mnie cieszy, że nie trzeba u Ciebie za długo czekać. Bo bym pewnie oszalała :P.
Buziaki :)))
Bo tak to w życiu bywa, jak się chce decydować za kogoś, chce się niby dobrze, a wychodzi jak zwykle. :)
UsuńKiedy next? Nie, nie stalkuję twojego opowiadania, nie wcale... (to miał być sarkazm)
OdpowiedzUsuń:) Jutro.
Usuń