Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
sobota, 25 czerwca 2016
21:00
Odcinek 11
Była gdzieś trzecia w nocy, gdy do pokoju zajrzała
Margaret. Bill nie spał tej nocy, czuwał. Jak tylko zauważyła porozrzucane
rzeczy koło łóżka, na moment przystanęła, nie wiedząc, co się stało. Dopiero
gdy Trumper szepną, żeby była cicho zauważyła śpiącego Toma.
– Tom, co on tu robi?
– Miał ciężki wieczór.
– Czuję – podeszła bliżej łóżka,
wyraźnie wyczuwając od Toma w wydychanym powietrzu alkohol. – Możesz porozwieszać
jego ubranie, żeby wyschło i przynieść mu coś do picia i jakieś tabletki
przeciwbólowe. Obawiam się, że jak się obudzi, głowa będzie mu pękać.
– Obawiasz się? Ja to jestem
więcej niż pewna, że będzie go bolała. Przyniosę mu też jego ubrania szpitalne,
bo to na pewno do rana nie wyschnie.
– Dziękuję – odezwał się Bill.
Sam nie wiedział, dlaczego, ale był jej jakoś dziwnie wdzięczny.
Dochodziła ósma rano, gdy Tom
się ocknął, czując jak zawartość żołądka, powoli podchodzi mu do gardła. Jednym
szybkim ruchem odrzucił kołdrę i zerwał się z łóżka, biegnąc prosto do
ubikacji.
Bill aż się skrzywił, słysząc, jak wymiotuje. Męczyło go
z dobre pół godziny, a potem słyszał szum wody, Tom najwyraźniej brał prysznic,
i dobrze, bo to właśnie było mu potrzebne, choć kiedy wyszedł z łazienki,
wyglądał okropnie. Czerwone oczy i blade policzki świadczyły o tym, że nie czuł
się dobrze.
– Hej – wychrypiał, zerkając
na Billa i zawiązując sznurek w spodniach, które przyniosła mu Margaret.
– Hej.
– Szkoda, że nie możesz się ruszać,
bo poprosiłbym cię o strzelenie mi w łeb.
– Nic ci nie będzie. Wypij te
tabletki – skinął głową na szafkę.
– To dla mnie? – zdziwił się Tom.
– Tak. Poczujesz się lepiej,
może nie dobrze, ale na pewno lepiej.
Tom bez namysłu łyknął je, popijając całą szklanką wody.
– Boże, bez wody się dzisiaj
chyba też nie obejdę.
– Domyślam się. Stoi cały
dzbanek, więc nie żałuj sobie.
– Gadałem jakieś głupoty w
nocy?
– Nie pamiętasz?
– Powiedzmy, że nie wszystko –
przyznał, czując się zażenowany.
– Nie. Przyszedłeś i grzecznie
położyłeś się spać.
– Z tobą?
– Tak.
– Czy zrobiłem ci coś albo powiedziałem,
no wiesz?
– Nie. Nie wiem, czy w takim
stanie byłbyś do czegokolwiek zdolny. Byłeś przemoknięty i zmarznięty, chciałeś
przespać się na kanapie, ale stwierdziłem, że potrzebujesz porządnie się wyspać
i rozgrzać, więc zaproponowałem, żebyś spał ze mną.
– I tak po prostu się
zgodziłem?
Bill skinął tylko głową.
– Na pewno nic… – wykonał
bliżej nieokreślony gest ręką.
– Bez obaw. Po prostu zasnąłeś.
– To dobrze.
– Powiesz mi, co świętowałeś?
– Świętowałem?
– W porządku. To zapytam
wprost, co było powodem, że się tak upiłeś?
– Dobre pytanie. Jestem idiotą,
Bill. Wystarczający powód?
– Nie bardzo. Dlaczego tak
uważasz?
– Bo nim jestem.
– Ja tak o tobie nie myślę.
– Bo mnie nie znasz.
– Wydaje mi się, że jednak coś
tam o tobie już wiem i nie uważam, że jesteś idiotą.
– Bo tak naprawdę, wszystko co
o mnie wiesz, jest mało ważne.
– Więc co takiego nie wiem, że
zmieniłbym o tobie zdanie?
Tom spuścił głowę, pogrążając się w zadumie. Bill
zrozumiał, że nie powie mu już ani jednego słowa więcej. Czuł, że chyba musi
się mu pierwszy zwierzyć, żeby Tom mu w końcu zaufał.
– Możesz wyciągnąć z szafy
moje spodnie? – zapytał, na co Tom aż uniósł brwi.
– Po co?
– Proszę. I Wyciągnij to, co
jest w kieszeni.
Zaintrygowany Tom podszedł do szafy, odnajdując w niej
Billa spodnie i wyciągnął to, co znajdowało się w kieszeni. Po kształcie i kolorze
opakowania doskonale wiedział, co to jest.
Spojrzał na Billa, który ani na moment nie spuścił z
niego wzroku.
– Otwórz – zachęcił go.
Tom przejechał palcami po gładkiej powierzchni pudełeczka
obszytego czerwonym aksamitem i uchylił wieczko. Na moment zastygł w bezruchu, przyglądając
się pierścionkowi. Znał się na tym i doskonale wiedział, że był bardzo drogi.
– Ładny – stwierdził, wyciągając
go z pudełka i obracając w palcach.
– No – przytaknął krótko. – Wiele
dla mnie znaczyła i chciałem, żeby o tym wiedziała, żeby miała świadomość, że
nie ma rzeczy, której bym je nie dał, pomijając moją miłość do mnie, bo to miała
już na wyłączność od dawna, ale wiesz, co mam na myśli.
Tom jednak nie skomentował tego, włożył pierścionek do
pudełka i zamknął go. Doskonale wiedział, o czym mówił Bill, tyle że on widział
to nieco inaczej. Od razu potrafił ocenić laskę czy leci na jego kasę, czy na niego.
A jeśli nawet w pierwszej chwili nie mógł tego ocenić, to szybko takie rzeczy
wychodziły, dlatego Tom traktował dziewczyny tylko jak chwilową rozrywkę.
– Przykro mi, że ci nie wyszło,
ale z drugiej strony, przynajmniej byłeś zakochany, wiesz, jakie to uczucie. Ja
jeszcze nigdy się tak naprawdę nie zakochałem – przyznał się.
– Jak to? – zdziwił się Bill,
obserwując, jak Tom tylko wzrusza ramionami. – Nigdy nie byłeś z dziewczyną?
Tom parsknął śmiechem.
– Byłem, ale na spędzenie jednej
upojnej nocy, nie potrzeba miłości.
– Dużo ich było?
– Sporo.
– I spotykałeś się z nimi
tylko dla seksu?
Tom skinął głową.
– Nie wiem, czy ci
pogratulować, czy współczuć. Nie wiem, czy bym potrafił iść z kompletnie obcą dziewczyną
do łóżka i po prostu to zrobić. Musiałbym się z nią spotkać, choć kilka razy.
– Bo ty nie szukasz
rozładowania napięcia seksualnego, tylko więzi, a to zupełnie co innego.
– A ty nie szukasz więzi?
– Czy ja wiem…
Tom spojrzał na chwilę przez szybę na szpitalny parking. Gdzieś
na ułamek chwili pogrążył się w marzeniach. Pragnienie prawdziwej miłości,
wcale nie było mu obce, ale po tylu latach przekonał się, że pora je włożyć
między książki z baśniami, bo takie uczucie istnieje tylko na filmach i w
książkach. Bill dostrzegł to, Tom wcale nie był taki, za jakiego chciał uchodzić.
Ta chwila, kiedy patrzył gdzieś w przestrzeń, uświadomiła Billowi, że Tom nie
ufa nikomu tak samo, jak on i chowa się pod tymi wszystkimi swoimi macho zagrywkami,
bojąc się zakochać.
– Powiedzmy, że jeszcze żadna
nie zawróciła mi w głowie na tyle, żebym chciał się z nią wiązać na stałe.
– Nie jest ci żal?
– Czego?
– Że nigdy się nie zakochałeś?
– Nie. Nawet nie wiem, co to
jest za uczucie. Może ja po prostu nie potrafię kochać.
Kolejny raz Tom wzruszył bezradnie ramionami i znowu
uciekł wzrokiem za okno.
To wcale nie było tak, jak mówił. Pragnął tego uczucia, pragnął
zakochać się bez pamięci, mieć dla kogo żyć, mieć do kogo wracać, dać tej
osobie wsparcie i bezpieczeństwo. Miał w sobie wiele siły i potrafiłby unieść
na swoich barkach nie tylko własne, ale i cudze problemy, gdyby się pojawiły,
ale na razie wciąż był sam.
– Bzdura! – obruszył się Bill.
– Po prostu jeszcze nie trafiłeś na tę właściwą osobę.
– Albo nie jestem zdolny do
takiego uczucia.
– Każdy jest zdolny.
– Tak myślisz?
– Ja to wiem.
Tom uśmiechnął się, chowając pudełko z pierścionkiem do
kieszeni spodni Billa, a te do szafy.
– To przez nią chciałeś się
zabić?
Bill skinął głową, uważnie obserwując Toma. Widział
wyraźnie, że Tom ostrożnie zadaje pytania.
– Tamtego wieczora – zaczął Bill
– chciałem się jej oświadczyć. Była dla mnie całym światem, uwielbiałem ją. Uwielbiałem,
kiedy mnie malowała.
Tom na te słowa zmarszczył brwi. Bill to oczywiście zauważył.
– Co, uważasz, że to jest mało
męskie?
– Raczej dziwne.
– Miała do tego rękę. Naprawdę
potrafiła zrobić mi taki makijaż, że sam nie mogłem oderwać wzroku od lustra.
Nawet nie wiesz, jak potrafiliśmy spędzać razem noce?
– Domyślam się, że upojnie w
łóżku – skomentował Tom.
– Właśnie, że nie, a przynajmniej
nie zawsze. Często robiliśmy sobie tak zwane „babskie wieczorki”.
– Jakie?
– Babskie wieczorki. To znaczy,
że na te parę godzin byłem jak ona. Farbowaliśmy sobie nawzajem włosy. Nakładali
maseczki. Robili sobie wspólne masaże.
– Nie miałeś ochoty jej bzyknąć?
Bill się uśmiechnął.
– Miałem. Nie myśl, że jestem
aseksualny.
– To w końcu robiliście to,
czy nie?
– A jak myślisz?
Tom wzruszył ramionami.
– Nawet nie wiesz, jak inny
jest seks z dziewczyną, kiedy wcześniej poświęcisz jej tyle uwagi.
– Naprawdę jesteś dziwny – przyznał
Tom.
– Nie mówiłbyś tak, gdybyś
choć raz spróbował.
– Ja tak nie potrafię. Kiedy
jestem z dziewczyną, moje myśli krążą tylko wokół jednego.
– Bo jej nie kochasz. Kiedy ci
na kimś zależy, zmieniają się całkowicie priorytety i nie myślisz o tym, że
masz chcicę i chcesz w końcu go wsadzić i rozładować napięcie. Nawet tego nie
czujesz. Jesteś podniecony do granic, może nawet bardziej niż normalnie, ale w
pierwszej kolejności chcesz dać przyjemność ukochanej osobie.
– Taki stan jest w ogóle
osiągalny? – zapytał Tom.
– Kiedy się zakochasz, tak.
Kiedyś w końcu zrozumiesz, o czym mówię.
Tom podrapał się po czole, a Bill kontynuował swoją
opowieść.
– W każdym razie, tamtego
wieczoru, kiedy miałem się jej już oświadczyć, powiedziała mi, że nie możemy
być razem, bo mnie nie kocha tak jak ja ją i jest w ciąży z innym.
– Suka – skomentował Tom, a Bill
tylko się skrzywił na to słowo.
– Padło jeszcze kilka określeń
mojej osoby, między innymi, że bliżej mi do pedała niż mężczyzny i normalnie,
gdyby tak faktycznie było, miałbym to gdzieś, bo wiem, jaki jestem. Znam swoje
wady i akceptuje je, ale zabolało mnie to, że w ogóle nie doceniła tego, że to wszystko
robiłem dla niej, że pozwalałem z siebie robić kretyna, bo robiłem to dla niej.
Zamilkł na chwilę, uciekając wzrokiem na podłogę, po czym
spojrzał na Toma, który cały czas na niego patrzył, słuchając go w skupieniu.
Nie odezwał się ani jednym słowem, po prostu słuchał uważnie.
– Pewnie myślisz sobie, że jestem
debilem, żeby chcieć się zabić z powodu dziewczyny, ale ona się tylko dołożyła
do tej decyzji. Całe życie miałem pod górkę. Całe życie ze mnie drwili, a to, że
jestem chudy. A to, że dziwnie się ubieram. A to, że wolę z mamą piec ciasto,
niż grać z kolegami w piłkę, ale tylko ją zawsze traktowałem jak swoją
prawdziwą przyjaciółkę. Ja zawsze byłem inny. Zawsze przypisywano mi łatkę
pedała, choć nigdy w życiu nie spojrzałem na żadnego mężczyznę w ten przypisany
mi sposób. Nie chce mi się już nawet opowiadać, co przechodziłem w szkołach.
Tom uniósł brwi, wychwytując słowo „szkoły”.
– Tak, często je zmieniałem. Musiałem.
To było jedyne wyjście, żebym choć przez kilka miesięcy miał spokój, dopóki
znowu się nie zaczęło nękanie. Dobrym kolegą byłem tylko wtedy, gdy za wszystko
płaciłem, a tak się przyjaciół nie zdobywa. Tak więc przez tyle lat trochę się
uzbierało, a ona się po prostu do tego dołożyła.
– Nie wiem co ci powiedzieć – odezwał
się w końcu Tom.
– Nie musisz nic mówić.
Nawrzeszczałem na ciebie wczoraj, a powinienem ci po prostu powiedzieć.
– Ale z tym, że jak zaczniesz chodzić,
dokończysz to, co ci się nie udało, żartowałeś?
– Nie. Nie żartowałem.
– Ale skoro mi to powiedziałeś,
to…
– Chciałem, żebyś wiedział.
– I co ja mam z tym teraz
zrobić?
Bill uśmiechnął się. Widział, że to wyznanie przytłoczyło
Toma.
– Nic. Nic nie możesz z tym zrobić.
Ja już postanowiłem i jak tylko będę miał ku temu okazję, skończę to, co zacząłem.
– A gdyby wydarzyło się w twoim
życiu coś, na przykład pojawiłaby się osoba, którą byś pokochał i ona pokochałaby
ciebie, to też byś to zrobił?
– Ta historia nie ma dobrego
zakończenia, Tom. Wiem, że teraz czujesz się obarczony moim wyznaniem, ale nie
obawiaj się. Kiedy zdecyduję się to zrobić, nikt nie będzie znał dnia ani
miejsca.
– Przestań!
– Nie denerwuj się, każdy
kiedyś umrze.
– Ale nie tak. Więc przestań
pierdolić takie głupoty, bo zaczynasz mnie denerwować, a to nie wróży niczego
dobrego, zwłaszcza że łeb mi z bólu pęka.
– Bez obaw, na razie jestem
zdany wyłącznie na łaskę innych. Nadal leżę tu jak kłoda i nie zanosi się bym w
najbliższym czasie, jeśli w ogóle, wyszedł stąd o własnych siłach.
Tom usiadł na kanapie, ukrywając twarz w dłoniach, nie miał
kompletnie pojęcia jak się zachować i co powiedzieć w takiej sytuacji. Był
dobry w kłótniach, ale kiedy przychodziło do pocieszania, leżał na obu łopatkach.
A już wymyślenie czegoś, co odwiedzie kogoś od samobójstwa, było dla niego a
wykonalne.
– Dzień dobry – do pokoju
weszła Margaret, obdarzając obu serdecznym uśmiechem.
– Dzień dobry – odparł Bill.
– Jak dla kogo – mruknął pod nosem
Tom, ściągając na siebie uwagę.
– Nawet nie zapytam, co
świętowałeś, ale po twojej minie widzę, że impreza się udała.
Tom łypnął tylko na Billa, po czym z powrotem na nią.
– Tak. Mniej więcej można to
tak określić – odparł wymijająco. Nie chciał wdawać się z nią w szczegóły, po pierwsze,
dlatego, że potwornie bolała go głowa, a po drugie, sam najpierw musiał sobie
to wszystko poukładać.
– W takim razie, idź lepiej do
recepcji – puściła mu oczko, nie chcąc mówić przy Billu. Nie wiedziała, że Bill
już wie, ale Tom nie wyprowadził jej z błędu.
– Już idę – mruknął znowu pod nosem
i wstał z kanapy, kierując się do wyjścia. Jak tylko znalazł się na korytarzu i
ruszył w stronę windy, spotkał się z Derkiem.
– Fajne buty – zaśmiał się Derek,
mijając go. Tom rzucił tylko zdegustowane spojrzenie na swoje białe Crocs’y, i
człapiąc ruszył korytarzem do windy. Nawet mu przez myśl nie przeszło, że
mijany rehabilitant właśnie szedł do Billa.
Czekając na windę, usiadł na parapecie okna, zerkając na okalający
klinikę parking. Pogoda nadal pozostawiała wiele do życzenia, ale przynajmniej przestało
padać. Już miał zeskoczyć z parapetu, słysząc dźwięk nadjeżdżającej windy, gdy
jego uwagę przykuł samochód ojca, który właśnie parkował obok drugiego, także
już dobrze znanego mu samochodu, mamy Billa.
Domyślił się, że skoro nie pojawił się w domu, a komórki
nie odbierał, bo zamokła mu, ojciec niepokoił się, dlatego przyjechał sprawdzić,
czy przynajmniej tu nie zawalił, ale zaskoczył go sposób, w jaki witał się z mamą
Billa, i bynajmniej nie było to zwykłe powitanie. Jeszcze chwilę przyglądał się
im, po czym nie czekając już na windę, zszedł do recepcji schodami.
Wpisał się na listę obecności, obserwując jak jego ojciec
wraz z panią Trumper wchodzą na izbę przyjęć.
– O, i jest zguba – odezwała
się Simone, a spojrzenie Jorga i Toma spotkały się. Tom już wiedział, że ojciec
był zły na niego. – Twój tata się martwił o ciebie – ciągnęła dalej.
– Nie potrzebnie – rzucił oschle.
– Jestem już dorosły i potrafię o siebie zadbać.
– Właśnie widzę – odparł Jorg
doskonale widząc, że Tom jest skacowany.
– A to już cię nie powinno
obchodzić. Ważne, że jestem i to na czas.
– Dokładnie to samo powiedziałam
twojemu tacie, że jesteś odpowiedzialnym młodym człowiekiem i trzeba ci zaufać.
Tym razem Tom wyraźnie widział, jak jego ojciec zmierzył,
dosłownie zgromił wzrokiem Simone. Chciało mu się nawet śmiać, ale zaraz przestało
mu być do śmiechu, gdy Jorg chwycił go za ramię i szarpnął, odciągając na bok.
Tom wyrwał się ojcu, zatrzymując na środku korytarza, nie
był już dzieckiem, którego można było poszarpać i krzykiem wystraszyć. Potrafił
odpowiedzieć ciosem na cios, a ojciec właśnie przekroczył jego granice
tolerancji.
– Przestań mnie traktować jak małe
dziecko!
– To zacznij się zachowywać
jak dorosły.
– O co ci chodzi?
– Gdzie się tak załatwiłeś?
– A co cię to obchodzi? Jestem
pełnoletni, mogę robić, co chcę.
– Pewnie znowu z Alanem. Czy
ty nie widzisz, że ten chłopak tylko sprowadza cię na złą drogę? Ile jeszcze
będziesz przez niego cierpiał, że byś to w końcu zobaczył?
Tom to doskonale widział i to już od dawna, ale wkurzało
go, że ojciec wręcz wymusza na nim zerwanie kontaktu z przyjacielem.
– To moja sprawa, z kim się przyjaźnie
i co robię w swoim wolnym czasie.
– Owszem, ale mieszkamy razem
i martwię się o ciebie, choć może tego nie widzisz.
– Dobra, kapuje. Skończmy to już
– uciął krótko Tom.
– Skończmy? Dlaczego nie dzwoniłeś,
że nic ci nie jest? Twój samochód zostawiłeś pod pubem, nikt nie widział cię,
jak wyszedłeś. Nie mogłem się do ciebie nawet dodzwonić! Co z twoją komórką?
– Zamokła mi. Wypiłem wczoraj.
Nie chciałem wracać autem pod wpływem alkoholu, więc szedłem pieszo. Padało, a
że zmokłem, telefon szlag trafił, okej?
– Rozumiem, więc gdzie byłeś
przez całą noc, skoro do domu nie dotarłeś?
– Tutaj.
– Tutaj? – Jorg zdziwił się i spojrzał
na pielęgniarkę, tę samą, która widziała w nocy Toma, a ta słysząc jakby nie
było dość głośną dyskusję skinęła tylko głową, że Tom mówi prawdę. Jorg z
powrotem spojrzał na Toma. – Dlaczego akurat tutaj?
Tom wzruszył ramionami. Sam nie wiedział, czemu szedł
taki kawał drogi właśnie do Billa. Czemu ciągle myślał, że Bill jest jedyną osobą,
której w tamtym momencie potrzebuje. Czemu wpakował się mu do łóżka, przytulając
się jak do najukochańszej osoby na świecie, skoro jeszcze nigdy nie poznał, czym
jest prawdziwa i odwzajemniona miłość.
– Żebym nie zaspał – rzucił
pierwszą lepszą myśl, która mu się napatoczyła. Nie chciał się właśnie teraz
zastanawiać, co nim kierowało. To było coś, czego jeszcze sam nie rozumiał, a
co było zbyt skomplikowane, żeby rozmyślać nad tym z bolącą głową.
Jorg tylko westchnął, był już tym wszystkim zmęczony.
– Mogłeś chociaż zadzwonić.
– Przepraszam, było późno, nie
chciałem cię budzić. Przecież wiele razy nie nocowałem w domu i nigdy specjalnie
cię to nie obchodziło.
– Istotnie. W każdym razie
następnym razem wyślij mi chociaż sms’a, że nic ci nie jest. Wiem, że masz mnie
w dupie, wszyscy młodzi macie swoich rodziców w dupie, ale…
– Tato, jedź do kancelarii –
skwitował Tom. – Ja też muszę iść do Billa. Miałem tu zejść tylko po to, by wpisać
się na listę obecności, a nie ma mnie już – zerkną na zegar wiszący na ścianie
recepcji – ponad godzinę.
– Dobrze. Porozmawiamy jeszcze
w domu – dodał z mniejszym już entuzjazmem. Doskonale wiedział, że Tom nigdy
nie przyjdzie do niego, żeby pogadać o dręczących go problemach. W tej kwestii
był inny niż Bill. Z tego, co mu Simone mówiła, Bill często się jej zwierzał, a
Tom niestety za powiernika miał Alana, z czego Jorg nie był zadowolony.
Tom ruszył korytarzem do windy. Coś jednak mu nie pasowało.
Nie wiedział jednak co, ale miał jakieś mieszane odczucia. Ojciec nigdy tak nie
zareagował. Martwił się o niego, ale nigdy nie w ten sposób.
– Mogę zabrać się z tobą? – zapytała
Simone, wyrywając go z zamyślenia.
– Jasne – odparł krótko, unikając
jednak jej wzroku.
– Chcesz jakieś tabletki? – zapytała,
wyraźnie widząc, że Tom nie jest dziś w najlepszej formie.
– Nie, dziękuję. Już brałem.
– Twój tata martwił się o
ciebie, dlatego tak zareagował.
– Tak, wiem – przyznał, nie
chcąc wdawać się z nią w dyskusję na ten temat.
– Ja o Billa martwię się tak
samo. Kładę się spać myśląc o nim i wstaję, też myśląc o nim, tacy już są rodzice.
Nawet jeśli nie okazują zbyt wylewnie swoich uczuć, to uwierz mi na słowo martwią
się.
– Wiem, rozumiem. Już sobie wszystko
wyjaśniłem z ojcem. Jest okej, naprawdę, proszę się nie martwić – uśmiechnął
się.
– Zdradzisz, co świętowałeś?
– To niebyła żadna okazja.
Jakoś tak wyszło i przesadziłem wczoraj. Rzadko piję, a przynajmniej nie takie
ilości – dukał, nie chcąc jej powiedzieć zbyt wiele. – I jakoś tak wczoraj…
– Straciłeś kontrole –
dokończyła.
– Tak.
W tym samym momencie drzwi windy otwarły się.
– Widziałeś się już z Billem?
– zmieniła temat, wyczuwając, że Tom nie chce się w niego zagłębiać.
– Tak.
– Jak on się dzisiaj czuje?
Tom spojrzał na nią. Tak się skupił na sobie, że nawet
nie wiedział, jak Bill się dzisiaj czuje. Widząc, jak Simone patrzy mu
wyczekująco w oczy, uciekł wzrokiem w bok, próbując sobie przypomnieć wyraz
twarzy Billa, kiedy zamienili dziś kilka zdań.
– W porządku, choć nadal się nie
porusza.
– Rozumiem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
Świetne :D Kiedyś chciałabym pójść do księgarni i zobaczyć na półce książkę napisaną przez ciebie ;)
OdpowiedzUsuńM.
No brawo. Zwierzają się sobie. Powinni częściej tak rozmawiać i pogłębiać zaufanie do siebie. Moje dwa biedaki. Strasznie mi ich szkoda. Tak cierpią. Mam nadzieję że długo już nie będą cierpieć i Bill zapomni o tym że chce się zabić a Tom wreszcie domów się co to miłość. Chociaż coś czuję że jeśli dowiedzą się że są braćmi to Bill będzie znowu chciał popełnić samobójstwo. Jeśli tak będzie to oby Tomowi udało się zapobiec temu. Oj ci ich rodzice nie są uważni no chyba że chcą żeby coś podejrzewali a szczególnie Tom. Nwm czemu ale mnie wkurzają.
OdpowiedzUsuńNo nic mogę życzyć tylko dużo weny i czekać ze zniecierpliwieniem na następny odcinek. Pozdrawiam i całuje kochana!
Świetne jak zawsze zresztą
OdpowiedzUsuńW końcu coś zaczęło dziać między nimi. Zacczęli budować swojego rodzaju więź. Przemyślenia bohaterów, zwłaszcza Toma, strasznie mi się podobały. Najlepsza była reakcja ojca na wieść, gdzie jego syn spał. :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
An
Wchodzą do pokoju, a tu bill porusza nadgarstkiem ^^
OdpowiedzUsuńJak zwykle biste
Azusa #<3
Dawno mnie tu nie było, wiem wiem. Ale po prostu nie miałam jak. Pojechaliśmy na zieloną szkołę i nie było tam Internetu potem te wszystkie zawirowania z końcem roku oczywiście zwalenie na przewodniczącą czyli mnie tego chaosu. Ale czytałam! Nie mogli sobie tego odpuścić ukradkiem na zebraniu czy na przerwach między kolejnymi apelami. Po prostu nie miałam jak skomentować. Więc tak. Uh! Oni są juz tak blisko chociaż jeszcze o tym nie wiedzą jestem ciekawa czy najpierw dowędzą się kim dla siebie są czy najpierw zrozumieją co tak na prawdę do siebie czują <3 wkurza mnie Jorg. Wiem ze postępuje właściwie mając takiego syna ale przesadza tak samo jak Simone pewnie postrzegam to przez wzgląd na tą całą czystą intrygę. Ciekawa jestem czy Tom odwiedzie Billa od pomysłu samobójstwa i jeśli tak jak mu to się uda. i kiedy właściwie zrozumieją że może być z tego coś więcej.
OdpowiedzUsuńCzekam baaardzo niecierpliwie na kolejny rozdziałek :* baardzo dużo czasu życzę żebyś mogla pisać więcej takich cudeniek.
~~Anastazja
A co ten Derek?! Toom Ty leć do Billa!
OdpowiedzUsuńCzekam na następny ;*
Genialne, aż nie mogę się doczekać następnego ❤️
OdpowiedzUsuńDlaczego teraz są co 5 dni? :c
Dlatego, że ja się coś w tym miesiącu z niczym nie umiem wyrobić.
Usuń