Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

sobota, 2 lipca 2016


Witajcie.

W sumie, nie wiem jak mam się odnieść do tych terminów publikacji. Dziękuję wszystkim tym, co się wypowiedzieli w tej sprawie. Nie chciałabym zostawiać wam słynnego napisu „następny odcinek - soon”, ale jeśli ktoś znowu będzie miał pretensję, że co chwilę wydłużam czas publikacji odcinków, a do tego je przekładam, to chyba jest to niestety najlepsze rozwiązanie.
Musicie zrozumieć jedno, ja też mam swoje życie i też chcę z niego korzystać, a nie tylko w każdej mojej wolnej chwili siedzieć przed komputerem. Lubię pisać i nie zamierzam z tego zrezygnować, ale nie dopuszczę do takiej sytuacji, że będę zarywać nocki i stawać na głowie, bo wyznaczyłam termin i nie mogę się w nim wyrobić. Wybaczcie, ale nie. Jeśli ktoś zacznie mi za to płacić i będę mogła zrezygnować z pracy, wtedy możecie mieć do mnie jakiekolwiek pretensję. Tak że w związku z tym, nie podam terminu kolejnej publikacji. Wiem, że dla wielu będzie to dość uciążliwe, ale w dobie wszechobecnego Internetu i tego, że chyba już nie ma osoby, która nie miałaby choćby smartfona z dostępem do neta, nie będzie problemem wejście sobie na bloga i sprawdzenie czy coś zostało dodane, lub jak ktoś woli, zapisać sobie stronę do subskrypcji.
Tak że kochani, na chwilę obecną takie rozwiązanie muszę zastosować. Być może wrócę jeszcze do publikowania z terminami, zobaczymy. Jednak, żeby was na razie nie denerwować przekładaniem, itp. pozwolę sobie na luźne terminy publikacji.
A tymczasem zapraszam na kolejny odcinek.

Wasza Niki.



Odcinek 12




              

                Cały dzisiejszy dzień Tom nie był zbyt towarzyski ani rozmowny. Bill doskonale rozumiał, że po prostu źle się czuje. Nawet mu nie marudził, że choć wyszło na jaw, iż nie jest prawdziwym rehabilitantem, to chciałby, by go Tom pomasował, bo czuł, że cały zdrętwiał, choć co jakiś czas i tak ktoś go układał w innej pozycji.
Nie miał jednak pojęcia, że prócz kaca, Toma gryzie coś jeszcze.
Do domu Tom też uciekł dziś tuż po osiemnastej, tłumacząc się Billowi, że musi jeszcze odebrać auto, choć wystarczyłby jeden telefon do Alana i ten bez problemu odtransportowałby jego cacko pod sam dom. Tom jednak chciał się zdystansować do całej tej sytuacji. Czuł, że ostatnio za bardzo patrzy na wszystko z perspektywy Billa. To mu też dało dużo do myślenia. Uświadomił sobie, że Bill zaczyna znaczyć dla niego więcej, niż sobie życzy.
Kiedy wrócił do domu, ojca jeszcze nie było. Wziął prysznic i ubrał się, zahaczając jeszcze o kuchnie. Nadal bolała go głowa i czuł, że choć nie ma ochoty na jedzenie, to powinien jednak coś zjeść. Otworzył lodówkę i kucnął, intensywnie przyglądając się jej zawartości. Na nic konkretnego jednak nie miał ochoty, więc zamknął ją i w końcu nic nie jedząc, zabrał jedynie kurtkę z wieszaka i wyszedł z domu. Alan zgarnął go przy drodze, po tym, jak zadzwonił do niego z domowego telefonu i poprosił, by podjechał i zabrał go do klubu, w którym wczorajszej nocy tak się wstawił.
– Cześć.
– Cześć – odparł Tom i uścisnął dłoń przyjaciela.
– Wyglądasz jak z krzyża zdjęty.
– Bo tak też się czuje.
– Zarwałeś jakąś pannę wczoraj?
Jak zwykle, rozmowa potoczyła się na ten sam temat. Zawsze opowiadali sobie, kto kogo poderwał i jaka była w łóżku, choć częściej kończyło się to tylko lodem w klubowej toalecie.
– Nie. Nie było nikogo ciekawego.
– Nie było? Ja poderwałem fajną dupę.
– Widziałem, ale to nie był mój typ.
– To gdzie się podziewałeś przez całą noc. Twój ojciec do mnie wydzwaniał. Nie wiedziałem, co mu powiedzieć. Nie mogłem się do ciebie dodzwonić, zostawiłeś auto na parkingu.
Alan wyrzucał z siebie kolejne słowa, nawet nie czekając na odpowiedź Toma.
– Przenocowałem u znajomego. A telefon mi zamókł, muszę kupić nowy, bo z tego to już raczej nic nie będzie.
– Znajomego?
– Tak.
– Którego znajomego?
– Billa.
– To ten koleś, którym się opiekujesz w szpitalu?
– Tak.
– Poszedłeś do niego do szpitala?
– A co, miałem w takim stanie wrócić do domu?
– Nie pierwszy raz.
– Być może, ale to była inna sytuacja. Ojciec odkąd dostałem wyrok, wybitnie nerwowo reaguje na każdy mój wypad. Wczoraj przesadziłem z alkoholem, ledwo trzymałem się na nogach, gdyby zobaczył mnie w takim stanie, uszy by mi zwiędły. Wolałem sobie tego zaoszczędzić. Zwłaszcza że łeb mnie nadal boli, a poranek spędziłem w objęciach z kiblem.
– A, co na to Bill?
– Nic.
– No tak, co on może skoro jest sparaliżowany.
Tom zerknął na Alana, wybitnie nie podobał mu się ton, z jakim Alan wypowiedział ostatnie zdanie.
– To, że się nie porusza, nie oznacza, że nie był w stanie mi pomóc.
– Przecież nic nie mówię – odparł Alan, widząc, że chyba niepotrzebnie zironizował, bo Tom jakoś wybitnie nerwowo reagował, tylko nie wiedział, czy to przez ból głowy, czy z jakiś dziwnych powodów bronił Billa.
– I dobrze, bo mnie wczoraj zostawiłeś. Wyrwałeś sobie jakąś laseczkę i nawet nie raczyłeś mi powiedzieć, że spadasz. A ja durny na ciebie czekałem i chlałem, nie wiem po jaką cholerę.
– Ty! O co ci chodzi Tom?
– O to, że przyjaciół nie zostawia się w biedzie.
– W jakiej biedzie? Wydawało mi się, że wczoraj moje towarzystwo było ci niepotrzebne. Zamawiałeś kolejkę za kolejką, wybacz stary, ale ja zamierzałem się jeszcze zabawić, nie tylko chlać.
– Dobra, koniec tematu – uciął Tom.
Po części Alan miał rację, w tym momencie Tom czepiał się jak piany płotu, szukając wyraźnie pretekstu, żeby się pokłócić, a prawda była taka, że to, co go gryzło, leżało w sparaliżowane w szpitalu i chciało się zabić, jak tylko będzie miało ku temu okazję i to właśnie to było powodem, że wczorajszej nocy zwyczajnie chciał to zalać.
– Twoje auto stoi. Całe i zdrowe – rzucił Alan, wjeżdżając na parking pod pubem.
– Dzięki za podwózkę.
– Nie wejdziemy?
– Ja nie. Mam jeszcze coś do załatwienia na mieście.
– Co?
– Nowy telefon.
– Mogę jechać z tobą – zaoferował się.
– Poradzę sobie. Jadę tylko po nową komórkę i wracam do domu. Chcę się położyć, kiepsko się czuję.
Alan zmierzył go wzrokiem.
– Widzę – przyznał. – Dobra, jak chcesz.
– Odezwę się, jak będę miał czas – rzucił Tom.
– Spoko.
– Jeszcze raz dzięki za podwózkę.
– Nie ma za co. Trzymaj się.
Tom podniósł tylko rękę, co miało oznaczać, że przyjął do wiadomości i wysiadł z auta Alana, kierując się prosto do swojego, wyjeżdżając po chwili z parkingu z piskiem opon.
Kupienie nowej komórki zajęło mu dosłownie pięć minut, i tak jak powiedział przyjacielowi, wrócił do domu.
Przełożył tylko kartę sim do nowej komórki i zostawiając ją podpiętą pod ładowarkę, poszedł wziąć prysznic.
Tego wieczora położył się wyjątkowo wcześnie. Nawet nie czekał na ojca, który wrócił do domu dość późno.
Jorg zajrzał do pokoju Toma, sądząc, że zastanie go jak zwykle siedzącego przed komputerem, ale zdziwił się, gdy zobaczył, że już śpi.
Pokręcił tylko głową, domyślając się, że musiał się czuć naprawdę kiepsko skoro już spał i zamykając za sobą drzwi, udał się do swojej sypialni, on także miał dziś długi i męczący dzień.
               
Kolejnego dnia znowu padało. Tom przeciągnął się na łóżku i zerknął na komórkę. Dziś wstał przed budzikiem, ale to zasługa tego, że położył się wyjątkowo wcześnie. Mimo że wstał wcześniej niż zwykle ojca i tak już nie zastał w domu. Zrobił sobie śniadanie, wypił kawę i ruszył do szpitala.
Nie spodziewał się jednak, że kiedy przyjedzie do Billa, ten będzie spał, domyślił się, że najwidoczniej i jemu pogoda dziś nie służyła. Uchylił lekko okno i wygrzebując z kieszeni paczkę papierosów, odpalił jednego. Zdążył zaciągnąć się może ze dwa razy, gdy usłyszał narzekanie Billa.
– Tu nie wolno palić.
Odwrócił się, zerkając na niego.
– Myślałem, że śpisz. Przepraszam, już gaszę.
– Zaczekaj. Nie paliłem od wypadku, dasz mi chociaż jednego macha?
– No jasne.
– Dzięki, tylko otwórz szerzej okno.
Gdy dym wypełnił płuca Billa, spłynął na niego nieopisany spokój i jakaś dziwna ulga. Przez chwilę nie oddychał, przytrzymując dym w płucach, dopiero po chwili wypuścił go, przymykając z przyjemności oczy. Tom przyglądał się mu, miał wrażenie, że sam czuje tę ulgę.
– Tego mi właśnie trzeba było. Od razu czuję się lepiej.
Na te słowa końcówki ust Toma poszybowały w górę.
– Jeszcze raz? – zapytał.
– Chętnie. Musimy tylko uważać. Tu jest czujnik dymu.
– Gdzie? Tom zaczął rozglądać się po suficie.
– Tam na ścianie.
Bill wskazał gestem głowy na coś, co na pierwszy rzut oka w ogóle nie przypominało czujnik dymu.
– Zaraz zrobię z tym porządek – odparł Tom i zostawiając w ustach Billa papierosa, postawił pod ścianą krzesło. Kilkoma ruchami zdjął obudowę z czujnika i grzebiąc w nim dosłownie chwilę, założył obudowę z powrotem. – Gotowe. – rzucił, odstawiając krzesło na miejsce i zabierając Billowi z ust papierosa. – Teraz można tu nawet rozpalić ognisko, nie włączy się.
– Nie wiedziałem, że potrafisz robić takie rzeczy.
– Daj spokój, to nic takiego. Nie takie rzeczy się robiło.
– Masz jeszcze jakieś ukryte talenty?
Tom spojrzał na Billa.
– Kilka by się jeszcze znalazło.
– Na przykład?
Kaulitz zaśmiał się.
– O nie, nie ma tak łatwo. Będziesz musiał mnie poznać, żeby się o nich dowiedzieć.
– Poznać?
– No wiesz, mam na myśli taką poza szpitalną przyjaźń.
Bill zmarszczył brwi. Poczuł też ukłucie w okolicy serca, nie wierzył do końca, że Tom chciałby mieć z nim jakikolwiek kontakt po tym, jak skończy się jego kara lub on sam wyjdzie ze szpitala, a jednak tym razem nie odpędzał od siebie tej myśli, uchwycił się jej jak jakieś nadziei, nawet jeśli miałaby się okazać jak zawsze, tylko czczym gadaniem.
– Chciałbyś ze mną utrzymywać kontakt, kiedy to wszystko się skończy? – zapytał podchwytliwie.
– A ty nie?
Tom jednak nie dał się podejść. Doskonale zdawał sobie sprawę, że Bill mu nie ufa i że przede wszystkim może wcale nie chcieć mieć z nim do czynienia.
– Lubię cię, chociaż muszę przyznać, że potrafisz mi podnieść ciśnienie jak mało kto.
– Wczoraj w nocy, kiedy przyszedłeś pijany, powiedziałeś, że mnie nienawidzisz.
Tom mimo wszystko doskonale to pamiętał. Uśmiechnął się lekko i spojrzał w oczy Billa, nachylając się do niego, by po raz kolejny dać mu się zaciągnąć papierosem.
– Zanim zasnąłem, powiedziałem ci coś jeszcze, pamiętasz? – zapytał, świdrując go spojrzeniem.
Na moment zapanowała między nimi cisza. Dopiero gdy Tom odsunął się od niego, a Bill wypuścił dym z płuc, skomentował to.
– Nie sądziłem, że to pamiętasz.
– To akurat pamiętam.
– A czego nie pamiętasz?
Tom się zaśmiał.
– Nie wiem, czego nie pamiętam, bo tego nie pamiętam, ale najprawdopodobniej cokolwiek jeszcze powiedziałem, była to prawda.
– Najprawdopodobniej?
– Po pijanemu robię się bardzo szczery.
– Dobrze wiedzieć – podsumował Bill.
– Więc jak będzie?
– Z czym?
– Z tą naszą przyjaźnią.
Tom nie odpuszczał.
– Jakoś nie mogę pozbyć się przekonania, że tylko z uwagi na moje wyznanie chcesz zostać moim przyjacielem.
– Ach, no tak, zamierzasz się przecież zabić. Ale chyba do tego czasu możemy się po prostu kolegować. No, chyba że nie chcesz.
Tym razem Bill odwrócił głowę w drugą stronę. Chciał. Chciał mieć przyjaciela. Co więcej, chciałby Tom nim był. Chciał, by był dla niego kimś więcej, niż przyjacielem, ale teraz, gdy szło wszystko po jego myśli, zaczął się tego bać. Bał się, że za chwilę wszystko się rozpryśnie jak mydlana bańka. Dlatego starał się być wybitnie ostrożny w rozmowie z Tomem.
– Wiesz co, mam pomysł. – Tom zmienił temat, wyrzucając peta i zamykając okno. – Jutro zabieram cię na basen.
– O nie, nie, tylko nie na basen. Byłem tam ostatnio i opiłem się wody, tak że dziękuję bardzo, ale ja na żaden basen się nie wybieram.
– Ze mną nic ci nie grozi, a to dobrze ci zrobi.
– Co, może mi jeszcze powiesz, że od razu zacznę chodzić?
– Kto wie – odparł Tom i puścił mu oczko.
Bill tylko prychnął.
– Dobrze, że przynajmniej ty w to wierzysz.
– A ty nie?
– Trudno wierzyć, kiedy ciągle leży się jak kłoda.
– Fizycznie nic ci nie dolega.
– To, czemu nie mogę się nawet ruszyć?
– Ruszasz dłonią.
– Tak, tylko dłonią.
– No to może brak ci motywacji?
– I uważasz, że wrzucając mnie do wody, będę ją miał?
– No wiesz, słyszałem, że terapia szokowa może zdziałać cuda, ale w twoim przypadku miałem na myśli coś przyjemniejszego.
Bill chwilę milczał, uważnie przyglądając się Tomowi. Widział wyraźnie, że Tom naprawdę nie miał złych zamiarów.
– Nie wiem, czy warto się ze mną męczyć – odparł spokojnie.
– Pozwolisz, że sam zdecyduję o wartości tego, co robię, żeby cię postawić na nogi.
– I tak uważam, że to strata czasu.
– Ale się zgadzasz?
– Nawet jak się nie zgodzę, to mnie tam zaciągniesz.
– Dokładnie.
– Więc rób, co chcesz.
– Świetnie – uśmiechnął się Tom.
Bill nie był przekonany do tego pomysłu, ale kiedy przez głowę przeleciała mu myśl, że to dobra okazja zobaczyć w końcu Toma bez tego szpitalnego uniformu, prawie całą noc nie spał.
Tuż przed południem, kiedy zbliżała się godzina, o której zwykle przychodził Tom, był tak podekscytowany, że za każdym razem, gdy słyszał za drzwiami szmery lub czyjeś kroki serce szybciej mu biło. Kiedy w końcu pojawił się, Bill miał wrażenie, że podskoczył na łóżku, słysząc odgłos otwieranych drzwi.


13 komentarzy:

  1. Nic się nie stało, Polacy nic się nie stało!
    Jesteś okrutna iż skończyłaś w takim momencie :c No nic. Zostaje nam czekać na następną notkę ^^ Na spokojnie Niki. Może przez tą przerwę(w regularnych notkach) napiszesz jakiś dłuższy rozdział? :)
    Życzę ci dużo weny,szybkiego pisania i nie zarwanych nocek :) My też jesteśmy człowieki i rozumiemy, że masz swoje prywatne, życie :).
    Rozdział jak zwykle wspaniały :*
    Azusa<3

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie przejmuj się tym co inni piszą. To twój blog i od Ciebie będzie zależało kiedy pojawi się nowy wpis. Czy to będzie za tydzień czy miesiąc ja będę tu zaglądać i czytać każdy rozdział z zapartym tchem :)
    Twoja czyteniczka.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobra, z walką z uzależnieniem od ciągłego sprawdzania bloggera nici. x'D Biedna ja. Ale odcinek, odcinek! Cholera, w takim momencie! Chcę już poczytać zbereźne myśli Billa i te elektryzujące dotyki, ahh. W dodatku nasz Tomasz jest taki słodki, gdy chodzi o czarnulka. Tak się o niego martwi.... Miałam taaaki szeroki uśmiech, gdy się zirytował przez Alana, no ja nie mogę. A scena z paleniem papierosa i jego myśl, że niemal poczuł tę ulgę... ach, ta bliźniacza magia.

    Buziaki,
    An

    OdpowiedzUsuń
  4. jedna rada, publikujesz rozdział po napisaniu a to właśnie jest przyczyną że zbliża sie termin a ty nie masz czaasu, napisz sobie kilka rozdziałów i mając je w zapasie pisz dalej i publikuj bo na chybcika powstaje fajny tekst ale urwany w pół zdania, trzymaj siw, weny

    OdpowiedzUsuń
  5. nie przejmuj się pie@#$ komentarzami, są fani Twojej twórczości, którzy czekają z niecierpliwością na nową notkę, naprzykłąd ja :)
    czytałam Twoje opki kilkakrotnie, bo nie znalazłam ciekawszych w necie, dlatego teraz zawsze z niecierpliwością czekam na każda notkę :)
    wiem, że czasem nas wszystko przerasta, musimy odpocząć, zrób to, bo jak nabierzesz nowej perspektywy to i wena się wzmocni :)
    proszę tylko - dokończ "sens życia", to moje (narazie) drugie Twoje opowiadanie po "przeznaczeni sobie", które uwielbiam!
    życzę weny i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Teraz będę jak ten Bill... czekać niecierpliwie na Toma i następny odcinek. Ten mi się podobał. Chociaż mam wrażenie, że być może przez te komentarze lub brak czasu pojawiło się trochę niedociągnięć, których wcześniej tak nie obserwowałam. Trochę literówek, gdzieś nie ma przecinka czy myslnika, jakiś wyraz napisany razem zamiast oddzielnie... i nie pisze tego, żeby się przyczepić tylko trochę mnie to martwi. Chyba naprawdę wolałabym żebyś dodawała odcinki rzadziej, ale jak najlepsze (i najdłuższe tez :P). I Twoja decyzja o tym żeby nie podawać terminów publikacji nie dziwi mnie ani trochę. Ja i tak na bloggerowe subskrypcje zaglądam przynajmniej raz dziennie, wiec raczej nic nie przegapię, a przynajmniej Ty będziesz miała psychiczny komfort, że nikt nie będzie się Ciebie czepiał o pierdoły.
    Powodzenia i życzę Ci dużo weny i jak najwięcej czasu dla siebie. :)
    Trzymaj się. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział jak zwykle super.
    A co do tego wszystkiego,nie lepiej robić sobie zapas tak jak na przykład Luana? Ona dodaje opowiadania które pisała już wcześniej i nie przejmuje się, że nie dotrzyma terminu. Taka tylko luźna sugestia, bo może by ci było łatwiej i nie musiałabyś się martwić i miałabyś więcej też czasu dla siebie bo odcinki by już były napisane.
    Coraz bardziej podoba mi się rozwijanie tej relacji pomiędzy Tomem a Billem. Nie mogę się doczekać następnego odcinka.

    OdpowiedzUsuń
  8. Pomysł z napisaniem sobie kilku odcinków na zapas jest dobry, ale w moim przypadku nie ma racji bytu, bo nie mam na to czasu. Gdybym go miała, to by nie było nawet tematu, a już na pewno wydłużania, czy przekładania terminów.

    OdpowiedzUsuń
  9. Wspaniały rozdziałek jak zawsze :* pewnie będę wchodziła po kilka razy dziennie żeby sprawdzić czy pojawił nowy odcinek nie przejmuj się tymi co narzekają ważne ze tobie i nam sprawia to przyjemność a tamci mogą spadać. Życzę więcej czasu i mnuustwo weny. Do następnego.
    Anastazja

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeju Twoje opowiadania są mega!Aż brakuje mi słów. Życze weny i niecierpliwie czekam na kolejny odcinek.

    OdpowiedzUsuń
  11. Witam, dawno mnie tu nie było, znaczy byłam, jednak nie miałam kiedy się odezwać. Czytałam w miarę regularnie każdy odcinek, w każdym razie nie musiałam czytać 'dwoch na raz'. :) Przepraszam, że nie dawałam znaku życia. Chciałabym odnieść się najpierw do końca tamtego opowiadania, bo nie wiem, czy to już robiłam. Tak więc, czuje mały niedosyt, tak jakby... zawsze mam takie: a co za rok, dwa, trzydzieści? Dobrze, że nie robisz takiego 'melodramatu' i kończysz wtedy, gdy jest najlepszy ku temu moment. Choć pamiętam, jaka byłam wściekła na Toma o to co odwalal wtedy. Jakie zdrady, gwałty i pobicia?! Heh, dobrze, że w tamtej powieści wszystko wyszło im na dobre.
    Teraz, odniosę się do tego opowiadania. Chyba trochę nie rozumiem sytuacji Billa, nie do końca rozumiem czemu mam wrażenie, że raz Bill rusza tylko palcami/dlońmi a zaraz przytula Toma, ale to chyba ja nie uważnie czytam. Jestem ciekawa kiedy chłopaki się dowiedzą o swoim pokrewieństwie i jak to na nich wpłynie. Wydaje mi się, że mieli pełno sytuacji, w których mogli się może nie połapać ale zdziwić się częstymi odwiedzinami i pytaniami. Dobrze. Czekam, przyznam, z niecierpliwością. Dobrze. Tak więc czekam, czytam i postaram się więcej pisać komentarzy.
    Poza tym, rozumiem Twoje zdenerwowanie wywołane ostatnia sytuacją, ja nie mam żalu do tego, że czasami przekładasz terminy publikacji, jednak teraz mi nie za bardzo pasuje forma 'wkrótce'. Wolę wiedzieć kiedy (nawet z przesunięciem) pojawi się odcinek. Ale rozumiem, że nauczka się czytelnikom należy. Jednak jesteś trochę brutalna. Haha. :) Kocham Twoje opowieści. :) I postaram się naprawdę więcej pisać.
    Pozdrawiam, god said no. :*
    P.S. życzę więcej czasu, chwilę wolnego oraz oczywiście cierpliwości do nas. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba coś nie doczytałaś. Bill nie objął Toma, tylko poprosił, żeby Tom objął jego, bo on sam nie może go do siebie przytulić - właśnie z uwagi na to, że jest sparaliżowany. :)

      Usuń
    2. Tak jak mówiłam, mogłam źle zrozumieć. :) Wybacz. ^^ czekam z niecierpliwością na nowy odcinek :)

      Usuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*