Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
niedziela, 10 lipca 2016
17:16
Witajcie.
Jeśliś sądziliście, że nie będę już kontynuować pisania
tego opowiadania, to muszę was uspokoić, że nic z tych rzeczy. Ogarnąłem
właśnie kolejny odcinek i od razu go wam wrzucam. Mam nadzieję, że oczekiwanie
na niego będzie zrekompensowane jego długością.
Wasza Niki
Odcinek 13
– Cześć – Tom przywitał się dziś niezwykle
radośnie. Sam nie wiedział, czemu aż tak mu zależało, by Billa zaciągnąć na ten
basen. Zanim wszedł na górę, zajrzał na pływalnie, sprawdzając wodę i orientując
się przy okazji, ile osób jeszcze będzie się przyglądało jego wyczynom, kiedy
przywlecze tam Billa. Jednak ku jego zaskoczeniu i ogromnemu zadowoleniu, nie
było nikogo, a woda była tak ciepła jak herbata.
– Cześć – odparł Bill,
starając się zachowywać jak zwykle, w żadnym wypadku nie zdradzając się, że czekał
na niego.
– Jak samopoczucie?
– W porządku.
– W porządku? – zdziwił się
Tom. – Myślałem, że wymyśliłeś coś, żeby nie wylądować dziś w basenie, a ty mi mówisz,
że w porządku?
– Nawet gdybym umierał, i tak
byś mnie tam zaciągnął.
Tom się zaśmiał, co oznaczało, że tak właśnie by zrobił.
– No, więc nie będę już robił
z siebie pajaca.
– Spodoba ci się, zobaczysz.
Byłem tam przed chwilą sprawdzić i nie uwierzysz, ale woda jest cieplutka, jak
twoja wczorajsza kąpiel, a basen cały tylko do naszej dyspozycji.
– Ty też wejdziesz do wody? –
zapytał podchwytliwie, a Tom kompletnie nie domyślając się powodu tych pytań, odpowiedział.
– No, chyba że sam sobie
poradzisz.
– Raczej nie.
– No to nie mam wyboru. Mam
nawet kąpielówki, więc dzisiaj pomoczymy tyłki razem.
Radość, jaka przepełniała serce Billa, była nieopisana. W
końcu zobaczy to, o czym do tej pory tylko fantazjował - ciało Toma. Nie
rozumiał, czemu wręcz zżerała go ciekawość, jak Tom wygląda bez tych wszystkich
szpitalnych ubrań. Oczywiście pamiętał, że ostatnio, kiedy Tom był pijany i do
niego przyszedł, rozbierając się przed nim do samych majtek, sam zawalił sobie
sprawę i przez to, że poprosił wcześniej pielęgniarkę, aby zgasiła światło,
niczego nie widział. Teraz jednak nadarzała się kolejna okazja, by w końcu zobaczyć
go w pełni okazałości i już nie musieć sobie niczego wyobrażać. Przez tę
ciekawość, zaczął się już nawet łapać na tym, że zbyt intensywnie przyglądał
się każdej nieosłoniętej części ciała Toma. Znał już nawet ilość pieprzyków na
jego szyi i ciekawiło go, ile było ich pod resztą tych wszystkich ubrań.
– Houston, tu ziemia – usłyszał,
gdy kompletnie odpłynął myślami.
– Tak, jestem tu – odparł, skupiając
uwagę na Tomie.
– Powóz zajechał – powiedział
żartobliwie Tom, mając na myśli wózek inwalidzki.
– Jestem gotowy.
– To dobrze. W takim razie
obejmij mnie za szyję, a ja cię posadzę na wózku – rzucił Tom, zakładając sobie
jego rękę na szyję.
Dłoń Billa zawisła bezwładnie, ale też potrafił z tego zażartować,
zupełnie jak Tom.
– Jeśli za mocno będę cię obejmował,
daj znać. Nie chciałbym cię udusić, zanim posadzisz mnie na wózku.
– Chyba dam radę oddychać –
odparł i posadził go. – W porządku? –
zapytał, uważnie przyglądając się Billowi. Derek cały czas uczulał go na to, by
uważał na Billa, kiedy będzie zmieniał mu pozycje z leżącej na siedzącą. Miał
się nawet przygotować na to, że taka gwałtowna zmiana może spowodować omdlenie,
dlatego teraz Tom bacznie przyglądał się Trumperowi, wypatrując jakikolwiek oznak
złego samopoczucia.
– Dobrze się czujesz?
– Tak.
– Nie kręci ci się w głowie?
– Nie.
– Na pewno?
– Wszystko w porządku.
– Dobrze, to zabiorę tylko
twój szlafrok i jedziemy.
Gdy wjechali na basen, ciepłe i wilgotne powietrze
uderzyło ich.
– Gorąco tu – odezwał się
Bill.
– I tak ma być – odparł Tom, od
razu zrzucając z siebie szpitalną bluzę i spodnie.
Bill aż przełknął ślinę, gdy zobaczył pięknie umięśniony
brzuch i klatkę piersiową Toma. Jak tylko Kaulitz spojrzał na niego, ten uciekł
wzrokiem.
– Co? Nie podobają ci się moje
kąpielówki?
Bill zmieszał się, w życiu nie czuł się tak idiotycznie.
– Są okej.
– Są okej? – oburzył się Tom.
– Dałem za nie 100€, a ty mi mówisz „są okej?” Zaraz zobaczymy, co ty tam masz
– rzucił i podszedł do Billa z zamiarem rozebrania go.
– Ja nie… – Nie dokończył,
czując przyjemny zapach perfum. Tom pachniał tak samo powalająco, jak ostatnim
razem, gdy je od niego wyczuł.
– Co znowu? – Tom odsunął się.
– Jeszcze cię nawet nie dotknąłem.
Bill się uśmiechnął, czując się okropnie zażenowany.
– Nie, nie, nie o to chodzi. Chciałem
tylko powiedzieć, że ja nie mam na sobie kąpielówek.
Na chwilę Tom zastygł w bezruchu, przyglądając się
Billowi, ten zaś nie mógł oderwać od niego oczu. Teraz gdy był tak blisko, że czuł
na swojej twarzy jego oddech, miał wrażenie, że kręci mu się w głowie od
nadmiaru doznań. Otrząsnął się jednak i poruszył brwiami, dając Tomowi do zrozumienia,
że on już nic na to nie poradzi.
– Nie masz?
– Nie.
– No to trudno, będziesz się w
takim razie kąpał nago.
– Nie! Tylko nie nago – zaprotestował.
A zrobił to z taką paniką w oczach, że Tom wybuchł śmiechem.
– Daj spokój, już przecież widziałem,
co tam masz.
– Ty może tak, a co, jak ktoś
jeszcze tu przyjdzie?
– Nie przyjdzie.
– Skąd wiesz?
– Po prostu wiem.
Bill westchnął.
– Chyba nie chodzi o innych,
tylko o mnie, mam rację?
– O ciebie?
– Wstydzisz się?
Tom podkręcał atmosferę. Jakoś dziwnie działała ta
sytuacja na niego. Czuł się trochę tak, jakby chciał właśnie namówić dziewczynę
na numerek. Doskonale znał to uczucie, uwielbiał je, a Bill nie wiedzieć czemu
wzbudził je w nim, i już nie potrafił się powstrzymać, by trochę nie podkręcić
atmosfery.
– Oczywiście.
– Ale kogo, przecież oprócz mnie
nikogo więcej tu nie ma.
Bill tylko westchnął.
– Dobra, zgodzę się na kąpiel nago,
ale pod warunkiem, że ty także wejdziesz do wody bez kąpielówek.
– Mnie nie wypada.
– Dlaczego?
– Bo jestem twoim
rehabilitantem.
Tym razem Bill prychnął.
– Ta, jasne, rehabilitantem – wymamrotał
pod nosem.
– O co ci chodzi? Przez
miesiąc cię masowałem i nie narzekałeś. Skoro ci nie pasowało, czemu wcześniej
nie powiedziałeś? Zaoszczędziłbym sobie fatygi.
– Przez miesiąc tak, ale odkąd
ci powiedziałem, że o wszystkim wiem, olałeś mnie. A ja zaczynam coraz bardziej
odczuwać to leżenie, wiesz? – powiedział z wyrzutem.
– Och! I co ja mam z tym zrobić?
– W końcu jesteś tu po to,
żeby mnie masować, no nie?
– Wiesz co? Powiedziałem ci
wczoraj, że nic złego ci przy mnie nie grozi. Kłamałem. Chyba jednak cię utopie
– mówiąc to, chwycił Billa i przekładając go sobie przez bark, podniósł z wózka.
Nie zawracał już sobie głowy bielizną, która z uwagi na to, że była biała po zmoczeniu
będzie prześwitywać i stworzy kolejny temat do dyskusji. Poniekąd tego właśnie
chciał Tom. Jakoś dziwnie podobały mu się te głupie tematy, zwłaszcza, że Bill broniąc
się wydawał z siebie tak wysokie dźwięki, jakby był kobietą, a nie mężczyzną z
krwi i kości.
– Tom, nie! Puść mnie,
słyszysz?! – Krzyki Billa rozeszły się po całym pomieszczeniu. Nie tracił ani
na chwilę rezonu, nawet wtedy, gdy zawisł głową w dół.
– Jeśli się natychmiast nie
zamkniesz, wrzucę cię zaraz do wody.
– Nie, proszę. Będę już cicho,
tylko mnie nie wrzucaj.
– No, nie wiem, czy mogę ci wierzyć.
– Przysięgam. Proszę cię Tom.
Kiedy zobaczył, że Tom schodzi do basenu schodek po
schodku, a tafla wody zbliża się do jego ciała, zaniemówił, wstrzymując w sobie
powietrze. Tom to poczuł. Powoli wszedł do wody głębiej, tak by sięgała mu
mniej więcej do pasa i zsunął Billa z barku, sadowiąc na specjalnie zamontowanym
siedzeniu w basenie.
– Zacznij oddychać, bo za
chwilę się udusisz.
Bill złapał oddech.
– Nie uduszę się.
– Właśnie widzę. Myślałeś, że
ot tak wrzucę cię do wody?
– Sam tak powiedziałeś.
– Powiedziałem, że jak się nie
uspokoisz, to cię wrzucę.
– To już mnie nie wrzucisz?
Tom chlapnął mu wodą w twarz.
– Nie, głupku.
– Dzięki – Bill zaczął mrugać,
próbując uzyskać ostrość widzenia.
– Przepraszam.
Tom natychmiast zareagował. W jednej sekundzie zauważył,
że ciągle traktuje Billa, jakby wcale nie był sparaliżowany.
– Zamknij oczy – rozkazał, a gdy ten to zrobił,
ujął w obie dłonie jego twarz i przejechał kciukami po jego oczach, pozbywając
się z nich wody. – Lepiej? – zapytał, obserwując, jak na policzkach Billa
pojawiają się rumieńce. Nie miał pojęcia, że serce Billa w tym momencie bije
przynajmniej dwa razy szybciej niż jego.
– Tak. Dzięki.
Dłonie Toma, te same, które zwykle dotykały reszty jego
ciała, z taką czułością obejmowały jego twarz i dawały tak nieopisany wachlarz
nowych doznań, że pragnienie bliskości jeszcze bardziej się spotęgowało. Po raz
kolejny pozwolił swoim myślom uciec w świat marzeń. Po raz kolejny przez ułamki
sekund widział w tym świecie siebie w ramionach Toma.
– Dobrze się czujesz?
Bill ocknął się z letargu, samemu czując, że pieką go
policzki. Doskonale zdawał sobie sprawę, że na pewno jest czerwony na twarzy.
– Tak, wszystko w porządku.
– Na pewno?
– Dlaczego pytasz?
– Dostałeś wypieków.
Wymyślenie powodu, dlaczego jego twarz jest cała czerwona,
okazało się nie być wcale takie trudne. Zadziwiał sam siebie, jak pod taką
presją potrafił wymyślić coś tak logicznego.
– To przez to, że niosłeś mnie
głową w dół.
– Ale na pewno nie jest ci
słabo?
– Nie. Czuję się dobrze.
– No to w porządku. Ochłoń trochę
i zaczynamy.
– Co chcesz zaczynać?
Oczy Billa rozszerzyły się.
– Twoją terapię.
– Jaką znowu terapię?
– To się nazywa hydroterapia.
– Na pewno wiesz, co robisz?
– Na pewno.
Tom uśmiechnął się i podniósł go. W wodzie w ogóle nie czuł
jego ciężaru.
– Teraz powoli położę cię na
wodzie.
– Tom… – jęknął.
– Spokojnie. Umiesz pływać?
– Tak, ale…
– W porządku. Jeśli umiesz pływać, to wiesz przecież, że woda
utrzyma cię na powierzchni. Weź głęboki wdech i zrelaksuj się.
Dłoń Toma przyjemnie prześliznęła się wzdłuż klatki
piersiowej Billa. Druga wciąż podpierała jego plecy, choć była całkowicie
zbyteczna, jednak Bill czuł się przez ten mały gest jakoś dziwnie bezpieczny.
– Przyjemnie? – zapytał Tom, widząc,
że Bill rozluźnił się i zamknął oczy.
– Bardzo. Jest praktycznie tak,
jak za czasów, kiedy chodziłem.
– Niedługo znowu będziesz
chodził.
– Wierzysz w to?
– Wierzę, w przeciwnym razie
nie byłoby mnie tu.
Na chwilę zapanowała cisza. Tom uważnie przyglądał się
Billowi. Teraz, gdy ten miał zamknięte oczy, mógł mu się przyglądać całkowicie bezkarnie.
Miał takie długie rzęsy, które w zewnętrznych kącikach podwijały się lekko, i pełne
czerwone usta, od których nie mógł oderwać wzroku. Nie rozumiał, co się z nim działo,
czemu nagle tak bardzo zapragnął ich posmakować. Zrezygnował jednak, gdy Bill
otworzył oczy i spojrzał na niego.
– Zabiorę teraz rękę spod twoich
pleców. Nie bój się, cały czas jestem przy tobie, a woda na pewno cię uniesie.
Bill nie odpowiedział, ale Tom wyraźnie widział, że się
lekko spiął, a jego palce prawej dłoni zaczęły szukać kontaktu z jego ciałem. Uśmiechnął
się, gdy trafił na jego dłoń, tę samą, którą podłożył mu i pozwolił ścisnąć
palcami.
– Jestem tu, spokojnie.
Wyrównaj oddech.
– Nie potrafię. Mam dosyć,
posadź mnie na wózku.
– O nie, nie. Dopiero
weszliśmy.
– Ale ja mam już dosyć.
– Potrzebujesz tego. Ciepła
woda rozluźni twoje mięśnie. Od miesiąca nie ruszasz się, zaczynasz mieć
przykurcze pomimo, że i ja i Derek masujemy cię.
– Nie szkodzi. Jak w końcu zacznę
chodzić, rozruszam się.
– Nie wiadomo, kiedy to się stanie.
A kiedy to nastąpi, będziesz miał zakwasy w każdej części ciała.
– Skąd wiesz?
– Nie trudno się domyślić, jak
zareagują twoje mięśnie, kiedy zaczniesz ich znowu używać.
– Będzie bolało?
– Jak cholera.
– Straszysz mnie, prawda?
– Obawiam się, że nie. To będą
zakwasy stulecia.
– O Boże, tylko nie to.
– Dlaczego? Ja lubię, kiedy po
siłowni na drugi dzień bolą mnie mięśnie.
– Dlaczego?
– Bo wtedy wiem, że trening
był efektywny.
– Nie przepadam za sportem
tego rodzaju.
– Może brak ci motywacji.
– A ty umiałbyś mnie
zmotywować?
– No nie wiem, może.
– Ciekawe jak?
– Coś bym wymyślił. Na basen jakoś
udało mi się cię wyciągnąć.
Bill się uśmiechnął.
– Tylko dlatego, że nie mogę
się ruszać. Gdybym był sprawny, za żadne skarby byś mnie nie wyciągnął.
– Nie lubisz pływać?
– Lubię.
– To, czemu miałoby mi się nie
udać? Wydaje mi się, że ciebie po prostu trzeba odpowiednio zachęcić i sam
polecisz.
– Tak ci się wydaje?
Tom skinął głową.
– Jestem tego nawet pewny.
W tym samym czasie Jorg i Simone
kolejny raz spotkali się na szpitalnym parkingu. Oboje uważnie przyglądali się, jak relacja między
chłopcami zacieśnia się, ale żadne z nich nie miało pojęcia, że dla Billa, Tom
już nie jest wyłącznie rehabilitantem, a Tom zaczyna się gubić w tej dziwnej
relacji, jeszcze się nawet nie domyślając, że to, co czuje do Billa, to już nie
tylko sympatia, ale coś więcej. Codziennie rano, przed pracą Jorga spotykali
się w szpitalnej kawiarni i Simone mówiła mu jak wygląda sytuacja Billa i co
najważniejsze, jak chłopcy się dogadują. Wydawało jej się, że skoro od czasu do
czasu z nimi przebywa, to wie więcej niż Jorg, ale tak naprawdę nie miała
pojęcia o tym, że za nimi było już kilka kłótni, w tym jedna poważna, która tak
naprawdę zaczęła zmieniać ich całą dotychczasową znajomość. Widziała tylko to,
co chciała widzieć. To, że się chyba polubili.
– Kiedy im powiemy? – zapytała,
upijając kolejny łyk gorącej kawy.
– Nie wcześniej, niż Tom
skończy karę.
– Przecież to fikcja.
– To nie ma znaczenia. Myślę,
że ta kara otworzy mu w końcu oczy.
– Boję się, że znienawidzą nas
za to, że tyle czasu pozwoliliśmy im żyć w nieświadomości swojego istnienia – powiedziała
z obawą.
– Tom na pewno.
– Jorg!
– Przez całe życie wpajałem mu,
że ma mówić prawdę, nawet jeśli będzie ona bolesna. Sądzisz, że się ucieszy, że
go okłamywałem? Jestem pewny, że jeśli nawet mnie nie znienawidzi, to straci do
mnie całkowicie zaufanie.
– Będziemy musieli im to jakoś
wytłumaczyć.
– Co chcesz im tłumaczyć? Że
nam nie wyszło? Że poszliśmy dwiema różnymi drogami, dzieląc się nimi jak
jakimiś rzeczami?
– Nie mów tak.
– Taka jest prawda, Simone.
Oboje byliśmy zbyt dumni i zbyt pewni siebie, kiedy się rozwodziliśmy. Wydawało
się nam, że robimy dobrze, a życie samo zweryfikowało naszą decyzję, która teraz
ma fatalne skutki. Nie wiem Simone, może ty wychowałaś Billa inaczej, może jest
bardziej wrażliwy, empatyczny, ale ja Tomowi wpajałem, że ma być twardy, że
życie to nie bajka z happy endem, że jeśli raz się ugnie, będzie to robił później
przez całe życie, że są rzeczy, których się nie wybacza.
– Wybaczanie to nie słabość.
– Okłamywałem go przez 20 lat,
tego mi nie wybaczy.
Nagle telefon Jorga rozdzwonił się. Wyciągnął komórkę z
kieszeni i odebrał, rozmawiając przez nią dosłownie chwilę.
– Przepraszam, muszę jechać do
sądu – powiedział, chowając telefon do kieszeni.
– Rozumiem.
– Wstrzymaj się jeszcze z ogłaszaniem
im tego, że są braćmi. Niech się jeszcze lepiej poznają. Musimy być pewni, że
jeśli nas za to znienawidzą, będą mieli przynajmniej siebie.
Kiedy
Tom wyciągnął Billa z basenu, widział, że choć nie wykonał żadnego ruchu, był
tym wszystkim zmęczony. Owinął go szlafrokiem, na głowę zarzucił mu ręcznik,
formując coś na kształt turbanu i zawiózł go na górę do pokoju.
Bill już nawet nie komentował tego, że kolejny raz Tom porozbierał
go do naga i przebierał w suchą bieliznę. Napawał się każdym jego dotykiem tak,
jakby Tom miał go już nigdy więcej nie dotknąć. Zupełnie przestało krępować go
to, że patrzy na jego genitalia, nie mówiąc już o tym, że kilka razy otarł się
o nie ręką, gdy naciągał mu suche slipki. W końcu ułożył go wygodnie w
cieplutkim łóżku. I ku zaskoczeniu Toma, zanim skończył go przykrywać, ten z
lekkim uśmiechem na twarzy zasnął.
Kaulitz uśmiechnął się, przyglądając się jego zadowolonej
minie. Odgarnął mu jeszcze kosmyki z czoła i zbierając z podłogi mokre rzeczy, zaniósł
je do łazienki, rozwieszając by wyschły.
To nie był pierwszy raz, gdy Bill w obecności Toma zasnął,
dlatego ten wcale się tym nie przejął. Jak zawsze w takich sytuacjach,
znajdował sobie jakieś zajęcie - zwykle grzebał w internacie w swojej komórce. I
już miał się wyłożyć wygodnie na kanapie pod oknem, gdy przez szybę dostrzegł na
parkingu ojca. Był sam, ale fakt, że tu był, stał się dla niego podejrzany,
zwłaszcza że nie widział się z nim. Już tyle razy widział go tu, jak sądził zupełnie
bez powodu, że dziś po powrocie do domu zamierzał ojca o to zapytać, nawet
jeśli będzie musiał na niego czekać do późna albo go zbudzić.
Zanim wyszedł do domu, zamienił jeszcze kilka słów z
Simone, mówiąc jej między innymi, że wymęczył dziś Billa na basenie i teraz śpi,
więc nie będzie miała z niego żadnego pożytku. Jednak, mimo że przez cały czas
odpychał od siebie tę myśl, dziś wyjątkowo nie potrafił pozbyć się przekonania,
że matka Billa przygląda się mu niezwykle wnikliwie. Było to tak świdrujące
spojrzenie, że Tom po raz pierwszy w życiu uciekał wzrokiem. Odetchnął z ulgą
dopiero, gdy się z nią pożegnał i wsiadł do swojego samochodu, zatrzaskując za
sobą drzwi z przesadną siłą.
Spojrzał na siebie we wsteczne lusterko, nie rozumiejąc,
czemu się tak dziwnie czuje. Miał wrażenie, że Bill i jego matka powoli, ale
sukcesywnie odbierają mu cząstkę jego samego, wysysając z niego całą jego
indywidualność. Był dziś tak przesycony bliskością Billa, że czuł jego obecność
nawet tu i teraz, a matka Billa jeszcze się do tego wszystkiego dołożyła. Chociaż
w żadnym razie nie mógł powiedzieć, że czuł się tym zmęczony, czy było mu źle,
to nie było to, ale jeszcze nie potrafił tego nazwać. Pomijając Billa, a skupiając
się na jego matce, mógł śmiało powiedzieć, że było w niej coś znajomego, coś,
czego nie potrafił nazwać, a teraz krążyło mu po głowie. Kiedy z nią rozmawiał na
korytarzu, miał wrażenie, że ją zna, choć nie miał pojęcia skąd, ale jej wzrok,
ten wzrok nie dawał mu spokoju. Gdzieś go już kiedyś widział, tak przynajmniej
czuł, że ona nie była obcą mu osobą.
Z przemyśleń wyrwało go pukanie w szybę. Aż się wzdrygnął
i natychmiast spuścił ją.
– Będzie pan wyjeżdżał? –
zapytał jakiś mężczyzna, najwidoczniej mając zamiar wcisnąć się samochodem na
jego miejsce, zresztą na jedno z najlepszych miejsc na tym parkingu.
– Tak. Już wyjeżdżam.
– O, to świetnie, zaparkuję na
pana miejscu.
Tom uśmiechnął się lekko i zasuwając szybę, odpalił
silnik samochodu, ruszając w końcu do domu.
Na miejsce dotarł parę minut
później. Ojca jeszcze nie było, ale to nie przeszkadzało mu urządzić w kuchni
burdel. Był piekielnie głodny i doskonale wiedział, że to zasługa siedzenia z
Billem na basenie, woda zawsze wysysała z niego życiodajną energię. Wprawdzie
gotowanie nigdy nie było jego najmocniejszą stroną, ale potrafił zrobić kilka
dobrych i sycących potraw, a dzisiaj padło na gulasz.
Jorg dotarł do domu w momencie, gdy Tom nakładał sobie jedzenie
na talerz.
– Co to za zapachy? – zapytał ojciec,
stając w drzwiach kuchni.
– Gulasz. Zjesz ze mną?
– Chętnie. Umieram dziś z głodu
– odparł Jorg, kierując się jeszcze do łazienki umyć ręce.
Kiedy zasiedli przy jednym stole, naprzeciwko siebie,
obaj pogrążyli się w zadumie i zajęli jedzeniem. Dopiero gdy Tom skończył, odkładając
łyżkę, zdecydował się zapytać ojca o te wizyty w szpitalu.
– Masz jakiegoś klienta w
klinice, w której pracuje?
Jorg podniósł wzrok znad talerza.
– Nie. Dlaczego pytasz?
– Widziałem cię dzisiaj na
parkingu. Wczoraj i przedwczoraj zresztą też.
– Tak?
– No. Po co tam przyjeżdżasz?
Sprawdzasz mnie?
– Nie sprawdzam cię. Ufam ci i
wiem, że poważnie traktujesz to, co się stało.
– Więc po co? Jesteś na coś
chory?
– Kancelaria prowadzi kilka
spraw dla kliniki, przywiozłem dokumenty.
Toma brwi uniosły się i opadły. Powód był jak najbardziej
normalny. Nie pierwszy raz kancelaria ojca zajmowała się sprawami kliniki, czy
innych dużych instytucji i może gdyby Tom nie widział go rozmawiającego z matką
Billa, skończyłby na tym swoje przesłuchanie, ale ten mały szczegół nie
pozwolił mu odpuścić.
– A co ma z tym wspólnego pani
Trumper?
Jorg odsunął pusty talerz i spojrzał na Toma.
– Pani Trumper?
– Dobrze wiesz, o kim mówię,
to mama Billa.
– A, tak, rozmawiałem z nią.
– O czym?
– Nie pamiętam. Pewnie nic
ważnego. Dlaczego pytasz?
– Bo wyglądało na to, że dość
dobrze się znacie.
– Tak?
Tom skinął głową.
– No wiesz, opiekujesz się jej
synem, to chyba nic dziwnego, że chciała zamienić ze mną kilka zdań.
– I o co pytała?
– A co to przesłuchanie jakieś?
– odparł Jorg.
– Gdybyś nie miał nic na
sumieniu, nie kręciłbyś tak teraz.
– Widziałeś się znowu z
Alanem? – zapytał Jorg, teoretycznie zmieniając temat, ale już po chwili Tom zrozumiał,
do czego zmierza to pytanie.
– Niby kiedy?
– Nie wiem, po pracy. Ten
chłopak potrafi namieszać ci w głowie w ciągu pięciu minut.
Tom zmarszczył brwi. Nie cierpiał, kiedy ojciec tak mówił
o jego najlepszym przyjacielu.
– Powiedz mi tato, czemu tak
nie lubisz Alana?
– Nie lubię cwaniaków. Alan
zawsze wywija się ze wszystkiego, a ty ponosisz konsekwencje jego wybryków.
– A może w końcu przyjąłbyś do
wiadomości, że to ja sam siebie wpędzam w kłopoty, a nie Alan.
– Ty sam? – zaśmiał się. – Ty
sam nie wyszedłbyś nawet z domu. Siedziałbyś po całych dniach przed komputerem
i grał.
– Chyba mnie w ogóle nie znasz,
skoro tak sądzisz.
– No to może jeszcze wyszedłbyś
pojeździć swoim ulubionym autem – dodał. – Nie jesteś pierwszą osobą, którą
Alan w coś wrabia. Od pierwszej klasy wielu rodziców skarżyło się w szkole, że Alan
ma zły wpływ na ich dzieci.
– Ty jakoś nie.
– Bo uważałem, że chłopcy muszą
trochę nabroić, po to są chłopcami, a wygłupy Alana wtedy nie były na tyle istotne,
żebym zabronił ci z nim koleżeństwa.
– A później zwyczajnie to olałeś
– podsumował Tom.
– Później wymknęło mi się wszystko
spod kontroli. Rozumiem, że jesteś lojalny i pewnie Alan dla ciebie też, ale
nie możesz zawsze brać na siebie jego winy i myśleć, że ja cię z tego wyciągnę.
Ja nie będę żył wiecznie, Tom.
– Dlatego teraz postanowiłeś
umyć ręce i pozwoliłeś bym poniósł karę?
Jorg skinął głową.
– W każdym razie wolałbym, żebyś
ograniczył kontakty z Alanem.
– I siedział cały dzień przed komputerem
– rzucił Tom.
– Możesz przyjaźnić się z
Billem.
– Z Billem? A co do tego ma
Bill? Za dwa miesiące nasze drogi rozejdą się. ja skończę swoją karę i nie widzę
powodu, dla którego po tym wszystkim miałbym utrzymywać z Billem kontakt.
– Myślałem, że go lubisz.
– On jest moim podopiecznym,
nawet jeśli go nienawidzę, muszę być dla niego miły.
– Pani Trumper mówiła, że Bill
cię polubił.
– A jakie to ma znaczenie?
Jestem w porządku, to dlaczego miałby mnie nie lubić.
– A ty jego nie?
– O co ci chodzi, tato?
– Tak pytam. Sam zacząłeś
temat.
– Pytałem tylko o mamę Billa,
a nie o niego. Nie będę przyjaźnił się z kimś na siłę, bo ty czy pani Trumper
tak to sobie wymyśliliście. Moja osoba nie powstrzyma Billa przed osiągnięciem celu,
jaki sobie wyznaczył.
– Jakiego celu?
Tom na moment zamilkł. Ojciec go sprowokował i powiedział
za wiele. Nikt przecież nie wiedział, że ten wypadek, to nie zwykły pech, a
celowy zamiar i że Bill tylko czeka na to, by odzyskać władze nad swoim ciałem
i dokończyć to, co mu nie wyszło.
– Każdy ma jakieś cele. Bill
też je ma. I nawet jeśli się to mamie Billa nie podoba, on podąży za nimi, nie
oglądając się na nikogo. Więc przestańcie ty i ona knuć za moimi plecami.
– Bill byłby dla ciebie dobrym
przyjacielem.
– A co on ma w sobie takiego,
że tak uważasz? Znasz go? Spójrz, jak on wygląda, wszyscy mają go za geja. Chcesz,
żebym przyjaźnił się z kimś takim? Chcesz, żebym wracał do domu z obitą gębą?
– Bill nie jest gejem.
– A skąd ty to możesz wiedzieć,
znasz go?
– Jego matka mi mówiła.
– Jego matka tak naprawdę
niewiele o nim wie. A Billowi nie potrzeba przyjaciela, tylko dobrego
psychologa.
– Dlaczego?
Tom westchnął i wstał od stołu.
– Bo tak uważam. Pasuje ci
taka odpowiedź?
– Żeby wydać taki osąd, musisz
mieć dobre argumenty.
– Nie jestem prawnikiem, a
wnioski nasuwają się same, wystarczy posiedzieć z nim trochę i porozmawiać. Do
tego wcale nie trzeba lekarza, żeby stwierdzić, że Billowi przydałby się psycholog.
– Z tego, co mówiła mi jego
matka, był już u niego psycholog.
– No to sam widzisz. Dlatego
ja nie widzę powodu, dla którego miałbym się wtrącać i uleczać jego duszę, zwłaszcza,
że nie mam o tym bladego pojęcia – wybrnął zgrabnie i milknąc, zaczął wkładać
brudne naczynia do zmywarki.
Tego wieczora Jorg zrozumiał,
że relacje między chłopcami nie są takie piękne, jak mu to przedstawiała Simone.
Zamierzali im powiedzieć, kim dla siebie są, ale po dzisiejszej rozmowie z
Tomem, wiedział, że teraz to byłoby totalnym błędem, że zamiast ich do siebie jeszcze
bardziej przekonać, sprawiliby tylko, że mogliby się znienawidzić. Całą noc
Jorg nie zmrużył oka, nie wiedząc jak podejść do tej sprawy. Najgorszym
przeciwnikiem był czas. Chłopcy, a właściwie już młodzi mężczyźni byli dorośli,
ich charaktery dawno się już ukształtowały. Dwadzieścia lat niewiedzy o tym, że
posiadają brata bliźniaka okazało się być otchłanią, którą nie wiedział jak
pokonać. Zaraz z samego rana zamierzał zadzwonić do Simone i umówić się, by o
tym wszystkim porozmawiać. Musieli ułożyć wspólnie nowy plan, zabrnęli już za daleko,
żeby tak po prostu to teraz zostawić.
Tymczasem Tom niczego nie podejrzewając,
co dzień o stałej porze zjawiał się w pokoju Billa. Pierwsze co zobaczył, to
szeroki uśmiech na twarzy Trumpera i parę brązowych oczu, które dziś wyjątkowo
błyszczały.
– Cześć – przywitał się, zamykając
za sobą drzwi.
– Cześć. Punktualny jak w
szwajcarskim zegarku.
– To moja wada.
– Wada? – zdziwił się Bill. Jak
można było uważać za wadę to, że się nigdy nie spóźniał.
– Nie każdy to lubi.
– Ja lubię. Lubię i cenię
sobie u innych punktualność. To świadczy o dużej kulturze osobistej i szacunku
dla drugiego człowieka.
Tom parsknął śmiechem.
– Dobra, nie podlizuj się,
lepiej powiedz, czego chcesz.
Bill westchnął.
– Przejrzałeś mnie już, co?
– No, nie trudno się domyślić,
że za każdym razem jak czegoś chcesz, wchodzisz mi z komplementami w dupę.
– Staram się być uprzejmy.
– A gdybyś nie był, a chciałbyś
coś, jakbyś się zachował? Powiedz, o co ci chodzi bez prawienia mi komplementów.
– Nie, bo to zabrzmi, jakbym
ci rozkazywał, a nie prosił.
– Wezmę na to poprawkę, więc mów.
Bill chwilę myślał, po czym zaczął.
– Wiem, że to zabrzmi może
głupio, a może nawet śmiesznie, ale czy mógłbyś mnie dziś pomasować?
– To nadal brzmi jak prośba.
– A jak mam to powiedzieć,
żeby nie brzmiało zbyt uprzejmie?
– Nie wiem, wysil się trochę,
inaczej odmówię.
– Jesteś okropny. Ja naprawdę cierpię.
– Trzeba było pomyśleć, zanim
wjebałeś w drzewo.
Bill na chwilę zamilkł, przyglądając się, jak
niewzruszony Tom krząta się po pokoju, ustawiając krzesła na swoje miejsce.
– To nie było miłe – odparł,
wyłapując tylko przelotne jego spojrzenie, ale cenił sobie to, że Tom nie
unikał tego tematu, udając, że nic się nie stało.
– Za to było szczere.
– Więc pomasujesz mnie czy
nie?
Tom się uśmiechnął.
– Teraz zabrzmiało to znacznie
lepiej.
– Proszę… – dodał szeptem,
obserwując jak Tom kręci ze zdumienia głową.
– A tak ci dobrze szło, ale
nie szkodzi, popracujemy jeszcze nad tym. Zaraz wracam – mówiąc to, poszedł do łazienki
przynieść duży ręcznik, na którym zwykle układał Billa, by nie wybrudzić pościeli
olejkiem. I olejek, bez którego ciężko by mu było go masować.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
TAK TAK TAK <3 W KOŃCU *-* więcej takich proszę <3 kocham to opowiadanie na prawdę ciekawa jestem jaki pomysł teraz wpadnie Simone i Jorgowi do głowy *-* ciesze się ze o nas nie zapomniałaś :* mnóstwa czasu do pisania takich cudeniek życzę <3 ~~ Anastazja
OdpowiedzUsuńAch, jest Sens to dzień od razu sto razy lepszy. <3 Akcja na basenie była świetna. Jeju, uwielbiam te ich przekomarzanki i złośliwości - robią to w taki słodki sposób! Tom coraz bardziej ceni sobie Billa. Niemal same kłamstwa ojcu nagadał! Pfft, że niby ich drogi się rozejdą, ha! Coś mi się nie chce wierzyć. Obawiam się tego, co ich rodzice wymyślą. Mam nadzieję, że nie spieprzą tego bardziej, niż już zrobili. Szkoda mi Billa. Tego, jak może się poczuć, gdy powiedzą mu prawdę... cholender.
OdpowiedzUsuńDobra, pozostaje nam czekać, uh. Coś czuję, że ten masaż nie będzie taki zwykły!
Pozdrawiam,
An
Brak presji czasowej dobrze wpływa na Twoje pisanie - świetny rozdział! Akcja się rozwija. Podobają mi się te dylematy Jorga i Simone... Zawsze, jak w opowiadaniach pojawia się ten motyw "niech się najpierw poznają, potem im powiemy, że są braćmi", myślę sobie, że ktoś powinien im wreszcie uświadomić, że istnieje coś takiego jak genetyczna atrakcyjność seksualna : ). Oboje są tak uroczo nieświadomi tego, co się dzieje między chłopakami.
OdpowiedzUsuńUwielbiam sposób, w jaki piszesz dialogi, jesteś moją mistrzynią pod tym względem. Rozmowy na basenie były świetne, bardzo dobrze się to czyta.
Pozdrawiam i życzę dużo weny!
Fajne, bardzo fajnie napisane, choć znowu mam wrażenie że przerwałaś rozdział w połowie zdania. Pozdrawiam. Weny
OdpowiedzUsuńNawet jeśli rozdział jest długi to dla mnie i tak o wiele za krótki :)
OdpowiedzUsuńBardzo się ciesze z tego odcinka. I przede wszytkim ta przecież niezbyt długa przerwa przyniosła dobre efekty. Odcinek jest o wiele dłuższy i o wiele więcej się dzieje niż w poprzednich. Nie ma błędów jak w ostatnim. Świetnie się go czytało. No i bardzo mi się podobał. :)
OdpowiedzUsuńNic dodać nic ująć. Idealny. (no, ale jeszcze dłuższym nie pogardziłabym ;))
OdpowiedzUsuńAzusa <3
Dawno nie komentowałam. Ale wszystko czytam na bieżąco!
OdpowiedzUsuńWiem, że to wszystko fikcja, ale strasznie irytują mnie ich rodzice. Ciesze się, że bliźniaki się dogadują :3
W oczekiwaniu na kolejny odcinek, pierwszy raz się odzywam!
OdpowiedzUsuńCzytelniczką jestem dość wymagającą, w moim przypadku dotychczasowe próby czytania jakichkolwiek opowiadań kończyły się zwykle raczej zamknięciem karty po pierwszym rozdziale, wyjście na papierosa i postanowienie, że więcej tego nie ruszę.
Z czytaniem Twojego bloga jest zupełnie inaczej, jestem pełna podziwu dla Twojego budowania świata przedstawionego, kreowania bohaterów rozbudowanych, "ludzkich", których da się zrozumieć i z których zachowaniami da się utożsamić, da się je zrozumieć, nie są to tylko tępe kukiełki myślące kuśką, nie jest to scenariusz porno w stylu "hydraulika i gosposi". Mówiąc o scenach erotycznych- masz niebywałe wyczucie! Opisy są dosłowne, ale nie obsceniczne, i, co jest dla mnie ulgą po męczeniu się z różnego rodzaju "opkami" w przeszłości- nie panuje tu przekonanie, że seks gejowski jest identyczny, jak seks heteroseksualny.
Doceniam Twoje opowiadania tym bardziej, że da się wyczuć, że bez wątpienia masz wiedzę i robisz research na tematy, o których piszesz, chociażby temat fizjoterapii w "Sensie życia", detoksykacji w "Kochankach" czy pracy ochroniarza w "Bodyguardzie". (Sama fabuła "Bodyguarda" jak dla mnie stanowi zresztą materiał na książkę. I to bardzo dobrą książkę :D)
Tymi przykładami zdradziłam się, że odkąd w maju znalazłam przypadkiem tego bloga, przeczytałam wszystkie opowiadania (wiele nocy zarwałam... :D), niektóre kilka razy i jest mi niewymownie przykro, że dotarłam do momentu bycia na bieżąco- kumpel śmieje się ze mnie od ostatniego odcinka, że zamiast skupić się na kawie, co 10 minut odświeżam bloga i sprawdzam, czy pojawił się nowy rozdział. I to wszystko Twoja wina! :D
Chociaż muszę przyznać, że nieograniczony czas na publikację i brak presji wpływa na Ciebie bardzo dobrze :)
Kończąc tę ścianę tekstu, życzę Ci dużo weny na przyszłość i wracam do odświeżania strony... :D
~Lisa
Zawsze jak czytam opowiadania o Billu i Tomie to kiedy się pojawiają ich rodzice i próbują na siłę ich do siebie zbliżyć i do tego myślą, że może synowie im wybaczą te wszystkie lata kłamstw i będą wielką szczęśliwą rodziną. No szlag mnie trafia wtedy xD Ale ojca chłopców toleruje bardziej bo zdaje sobie sprawe, że po wyjściu wszystkiego na jaw nie będzie wcale przyjemnie i liczy się z tym, za to Simone jest po prostu samolubna i tyle. Nie cierpię jej. No ale, wracając do chłopaków to bardzo się cieszę, że Bill już zdaje sobie sprawę z tego co czuję, u Toma to idzie wolniej ale widać że już coś u niego w serduszku zakiełkowało 😆😆 Kochana Autorko zlituj się nade mną i innymi bo usycham z tęsknoty i niecierpliwości co będzie dalej. Życzę ci dużo weny i więcej czasu dla siebie 💞
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny? ��
OdpowiedzUsuńPrawdopodobnie dzisiaj w nocy, ale nie jestem w stanie podać konkretnej godziny.
UsuńMimo że lubię to opowiadanie to zaczynam się zniechęcać przez tak długi czas oczekiwania
OdpowiedzUsuńNiestety,co do terminów publikacji już się wypowiadałam i na chwilę obecną nic nie ulega zmianie. Są wakacje, i ja też chcę trochę z nich skorzystać, kiedy akurat mam wolny dzień w pracy. Tak że na razie publikacja będzie wyglądała tak, że raz dostaniecie odcinek szybko, a raz przyjdzie wam poczekać nieco dłużej.
UsuńW każdym razie opowiadanie ma się bardzo dobrze i informuję, że nie zamierzam go porzucić.
Rozumiem ale czekanie jest takie męczące :(
UsuńDziś w nocy wrzucę kolejny odcinek, więc już niedługo :)
UsuńTrochę to śmieszne, że się zniechcacie do czytania opowiadania po tygodniu czekania na odcinek. W większości opowiadań czas oczekiwania wynosi tydzień, a nawet dwa. A niejednokrotnie można czekać miesiąc, dwa lub pół roku. Wiec ludzie serio... nie bądźcie śmieszni ;>
OdpowiedzUsuń