Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

wtorek, 2 sierpnia 2016
Witajcie kochani.
Znowu was przetrzymałam i musieliście trochę poczekać, no ale tym razem to już siła wyższa. Mój laptop padł na amen i nie da się go już reanimować, znaczy nie opłaca się, więc trzeba zbierać na nowy komputer. Dzięki Bogu dostałam niedawno od mojej drugiej połówki tableta. Nigdy go nie chciałam,  bo tak właściwie dla mnie to duży smartfon, a już mam smartfona i drugi, tyle że większy nie jest mi potrzebny. Jednak i tak stałam się posiadaczką tego badziewia, które poniekąd się jednak przydało.  I tak dopóki nie kupię sobie nowego laptopa jestem zmuszona pisać odcinki na tablecie. Podziwiam tych, którzy zachwycają się tym urządzeniem, bo dla mnie - zwłaszcza pisanie na nim, to orka na ugorze,  dlatego też tyle musieliście  czekać na nowy odcinek. Mam nadzieję jednak, że odcinek się wam spodoba.
PS. Jeśli ktoś ma namiary na kogoś kto ma do sprzedania sprawną płytę główną do ASUSA N52D za około 200 zł nich da mi znać.
Wasza Niki.


Odcinek 15



Dzień  wybitnie nie zaczął mu się dobrze. Nie wyspał się, a do tego jeszcze musiał się zmierzyć z durnym psychologiem. Nie rozumiał, w czym jest aż taki problem? Może faktycznie nadal się nie poruszał, ale czy to był jedyny powód wizyty  tego psychologa?  Bill widział to wszystko zupełnie inaczej. Do końca kary Toma miał jeszcze prawie dwa miesiące, to naprawdę dużo  czasu. Czuł, że gdyby tylko chciał, gdyby tylko się dostatecznie skupił, mógłby zacząć się poruszać nawet dzisiaj. 
Owładnięty tą myślą skoncentrował się na palcach swojej nieprzykrytej prawej stopy, próbując nimi poruszyć. Wydawało mu się już nawet w pewnym momencie, że duży palec u jego stopy zaczyna się powoli zginać, gdy nagle rozległo się pukanie do drzwi, a on aż się wzdrygnął.
         – Proszę –  odezwał się odruchowo, a chwilę później zaklął pod nosem, widząc  w drzwiach kompletnie obcą mu osobę. Nie trudno było mu się domyślić, kim jest, choć musiał przyznać, że wygląd mężczyzny zaskoczył go. Spodziewał się opasłego faceta w starszym wieku, a tymczasem był to dość młody i szczupły mężczyzna.
        – Dzień dobry – odezwał się pierwszy ów przybysz.
        – Dzień dobry – odparł Bill, marszcząc brwi.
        – Ty jesteś Bill?
        – Chyba tak – oparł nieco złośliwie. Jego nastawienie do lekarzy nie zmieniło się i nie zamierzał  być miły tylko dlatego, że ten lekarz wyglądał wyjątkowo sympatycznie.
        – Chyba? Zaburzenia osobowości to ty chyba nie masz, co? – zażartował.
        – Raczej nie.
        – W takim razie, nie chyba a na pewno jesteś Bill.
Tym razem Bill nie dał się sprowokować, westchnął jedynie, dając tym do zrozumienia doktorkowi, jakie jest jego nastawienie.
        – Domyślam się, że nie jesteś zachwycony moją wizytą, ale ja nie jestem tu po to, żeby przekonywać cię, jakie są korzyści z chodzenia, bo sam o tym dobrze wiesz.
        – Szczerze mówiąc, nie wiem – odparł złośliwie Bill. Co prawda facet nie wzbudzał w nim irytacji już samym wyglądem, jak zwykle bywało z lekarzami, z którymi miał do czynienia, ale jednak był  lekarzem i Bill nie potrafił oprzeć się pokusie przetestowania jego wytrzymałości. 
Mężczyzna jednak uśmiechnął się. Tego typu postawa nie była  mu obca, a zachowanie Billa było dla niego książkowym przykładem.  
        – To może sobie o tym porozmawiamy? 
        – O czym? 
        – O tym, co jest powodem twojej blokady.  Mogę tu usiąść? – zapytał, wskazując gestem głowy kanapę pod oknem. 
        – Skoro pan musi, to proszę  – odparł Bill,  robiąc przy tym grymas, który wyrażał politowanie dla starań doktorka. 
        – Mów mi po imieniu. Jestem Mark. 
        – To chyba niezbyt profesjonalne podejście jak na psychologa. 
Mark znowu się uśmiechnął. 
        – Wolałbyś tradycyjną metodę naszych spotkań? 
        – To znaczy? 
Marek głęboko odetchnął i zaczął. 
        – Posłuchaj  Bill. Ja wiem, że nie chcesz mnie tu, ale jestem tu i bez względu  na to, jak bardzo będziesz się  starał, nie pozbędziesz się mnie, dopóki sam nie stwierdzę, że czas to zakończyć. Więc,  jak będzie? Nadal chcesz prowadzić ze mną tę swoją wojnę, czy po prostu sobie pogadamy? 
        – A niby o czym mielibyśmy pogadać? 
        – O czym chcesz.
Bill zmarszczył brwi. Ten psycholog był zdecydowanie jakiś dziwny.
        – Mam wrażenie,  że mnie pan podpuszcza.
        – Po pierwsze,  to mam na imię Mark, a po drugie, to po co miałbym to robić? 
        – Takie jest zadanie każdego psychologa. 
Mark pokręcił głową. Już nie pierwszy raz był zmuszony obalać teorię, że psycholog to zło konieczne i ma zadanie tylko namieszać człowiekowi w głowie. A takim właśnie przekonaniem żył Bill. 
        –  Wszystko, o czym będziemy tu rozmawiać, zostanie tylko między nami. Możesz mi się zwierzyć z najgorszych rzeczy, a ja zostawię to tylko i wyłącznie dla siebie.
        – Jasne – zironizował Bill i zerknął  na zegarek wiszący nad drzwiami. Za pół godziny powinien pojawić się tu Tom i go uwolnić od tego typa, a tymczasem musiał grać na zwłokę. 

        Kiedy zadzwonił budzik Toma, po raz pierwszy prawie rzucił nim o ścianę. Miał taki dziwny,  ale przyjemny sen o Billu. Śniło mu się,  że leży z nim w łóżku kompletnie nagi, i obaj pieszczą się nawzajem. Sen był na tyle realny, że nawet teraz po przebudzeniu czuł, jak bardzo jest podniecony i że ręce Billa już prawie doprowadziły go do szczytowania. Jednak chwilę później  zdał sobie sprawę, że o ile Bill był tylko projekcją jego sennych marzeń, to podniecenie, jakie podczas snu osiągnął, już snem nie było i pilnie domagało się uwagi. Zmuszony potrzebą i mając chwilę czasu, odrzucił kołdrę na bok i wsunął dłoń w bokserki, czule obejmując swoją pobudzoną męskość. Nawet nie starał się myśleć o czymś innym. Skupił się wyłącznie na swoim śnie, który wyjątkowo mocno zapadł mu w pamięć i wciąż dawał tak samo intensywne wrażenia, jak wtedy gdy go śnił. Przypomniał sobie, jak Bill zaciskał dłoń na jego członku, jednocześnie pocierając kciukiem główkę jego męskości. Długo jednak nie musiał o tym myśleć, był tak podniecony, że skończył, zanim na dobre zaczął. Z dłonią pełną własnej spermy ruszył do łazienki. To było dziwne, nawet jak na niego. Ściągnął bieliznę i koszulkę i wszedł pod prysznic, starając się wraz z potem i własnym nasieniem pozbyć się tych natrętnych myśli, które przez ten dziwny sen jeszcze bardziej krążyły mu po głowie. Jedno w każdym razie już wiedział, Bill wpłynął na jego życie bardziej, niż sądził na początku. I co ciekawe, choć mógł to przerwać, zdusić w zarodku, wcale tego nie  chciał. Podobało mu się to, co się z nim działo. Już sama myśl, że inny mężczyzna jest w stanie sprawić, że śni mu się, sprawiała, że na jego twarzy pojawiał się lekki uśmiech. I gdyby nie fakt, że dzień wcześniej on sam pierwszy dopuścił się tego niestosownego, jak na okoliczności zachowania, wcale nie miałby w tej chwili obaw jechać do kliniki i spojrzeć Billowi w oczy, a tak denerwował się, zastanawiając się jaką postawę powinien teraz przyjąć. Gorączkowo myślał nad tym czy powinien z Billem o tym porozmawiać? Co prawda podobała mu się reakcja Billa i to, co się stało też, ale nie chciał robić kolejnego kroku. Nie chciał wmawiać sobie, że to coś znaczyło, bo nie znaczyło, a przynajmniej jeszcze nie. Ale ze wszystkich rozterek, jakie go naszły, jedna najbardziej nie dawała mu spokoju. Przede wszystkim nie chciał go skrzywdzić. Teraz obawiał się, żeby to nie było kolejnym pretekstem dla Trumpera do popełnienia samobójstwa, bo nie zapomniał ani na chwilę jego słów i planach, jakie mu zdradził w tajemnicy.
W tej jednej chwili przypomniało mu się, jak ojciec ciągle mu mówił, że to Alan wpędza go we wszystkie kłopoty. Poniekąd to była prawda, ale sam też potrafił się wpakować w takie bagno, że pomysły Alana wydawały się niczym.
Wyszedł w końcu z łazienki, ale ani odrobinę nie czuł się lepiej. Wydawało mu się nawet, że im więcej czasu mijało, im bliżej było do ponownego spotkania z Billem, tym bardziej się denerwował, bo nadal nie zdecydował czy powinien o tym z Billem pogadać, czy udawać, że nic się nie stało. Zszedł do kuchni, rozglądając się za czymś do zjedzenia. Zupełnie nie spodziewał się, że ojciec zostawi mu talerz pełen gofrów. Aż się uśmiechnął, widząc tę stertę pyszności. Choć już niestety zimne posypał cukrem pudrem i zaczął jeść tak, jakby go ktoś waśnie gonił. Dopiero gdy z ledwością zjadł trzeciego, popijając resztką kawy i głośno bekając, jego myśli kolejny raz  uciekły do Billa. Poderwał się z krzesła i posypując resztę gofrów cukrem, zapakował do pojemnika, chcąc je zabrać dla Billa.
W szpitalu pojawił się mniej więcej o tej samej porze co zwykle. Podpisał się na liście obecności i już miał ruszyć do windy, gdy zaczepił go Derek.
        – Cześć Tom. Idziesz do Billa?
        – Cześć. Tak.
        – Słuchaj, masz chwilę czasu, musimy pogadać.
Tom zmarszczył brwi, instynktownie przeczuwając, że to pewnie będzie dotyczyło Billa.
        – Jasne. Coś się stało?
        – I tak, i nie.
Tom odsuną się na bok, pozwalając grupce czekającym na windę ludziom wejść do środka i pojechać bez niego.
        – Słucham – powiedział, przyciskając kolejny raz guzik windy. Zwykle trochę trwało, zanim winda ponownie pojawiła się na parterze, więc jego zachowanie wcale nie wzbudziło w Derku zdziwienia, sam doskonale wiedział, jak zwykle długo się na nią czeka.
        – Chodzi o Billa.
Aż się cisnęło Tomowi na usta stwierdzenie „wiedziałem” 
        – Co z nim?
        – Jest u niego psycholog.
Te słowa sprawiły, że Tom aż poczuł skurcz w żołądku. Nie wiedzieć czemu pierwsza myśl, jaka mu przyszła do głowy to, że pewnie to przez niego. Że to prawdopodobnie przez to, co mu wczoraj zrobił. Że coś złego się pewnie wydarzyło.
        – Co się stało? – wydukał, ale jego wyraz twarzy zrobił się tak zacięty, że Derek od razu  zauważył to.
        – Spokojnie, nic złego się nie stało, prócz tego, że nadal się nie porusza.
        – Więc po co ten psycholog?
        – To standardowa procedura. Wiesz, fizycznie nic mu nie dolega, a jego stan nadal jest bez zmian. Ordynator zaczyna szukać ukrytej przyczyny jego stanu i obstawia, z czym się osobiście też zgadzam, że to jakaś blokada psychiczna. Dlatego wezwał na konsultację psychologa. Bill powinien teraz korzystać z życia. Jest młody i zdrowy, pomijając  ten paraliż, który zresztą nie jest zwykłym paraliżem – wtrącił – a leży już tu ponad miesiąc i nie widać absolutnie żadnej poprawy.
        – Zgadza się – Tom przytaknął,  oddychając z ulgą. Niczemu nie był winny, kamień spadł mu z serca, choć mimo wszystko przejął się trochę psychicznym stanem Billa.
        – Tyle że Bill dziś jest w okropnym nastroju – pożalił się. Nie dokończyłem nawet rehabilitacji, bo się na mnie wydarł i kazał wyjść.
        – Dlaczego?
        – Chyba się zdenerwował tym psychologiem. W każdym razie chciałbym cię prosić, żebyś popracował z nim dzisiaj dużej. Trochę go porozciągał, bo sam zresztą wiesz jakie on ma już przykurcze, a każdy kolejny dzień tylko je potęguje.
        – W porządku, zajmę się nim. Coś jeszcze?
        – Nie, Chciałem cię tylko uprzedzić, że dzisiaj jest wyjątkowo humorzasty. Nie wiem, co on robił w nocy, ale gdy przyszedłem do niego jeszcze spał, więc go zbudziłem i za to też mnie opieprzył.
        – Spoko, poradzę sobie. Jego fochy nie robią na mnie wrażenia – odparł Tom. Jednak nie do końca był z Derkiem szczery. Doskonale wiedział, dlaczego Bill jest dzisiaj w takim nastroju, a raczej przez kogo, a ściślej mówiąc, co takiego stało się dzień wcześniej, że teraz Bill ustawiał wszystkich po kątach i zwyczajnie przeszedł go dreszcz. Jak w czasie drogi do kliniki postanowił, że nie poruszy ani jednym słowem tematu wczorajszego zajścia, tak teraz już sam nie był pewny, jak powinien się zachować.
        – No to nie zatrzymuję cię – rzucił Derek, słysząc dźwięk nadjeżdżającej windy. – Jakbyś miał jakieś problem z Billem, znaczy jego przykurczami, daj znać.
        – Jasne.
        – No, to miłej pracy.
        – Dzięki. Nawzajem – odparł Tom, wchodząc w końcu do windy.

Tymczasem Bill, prowadził kompletnie, według niego, bezowocną dyskusję z Markiem. Już nawet przestał go denerwować samą swoją obecnością. I na razie, nie schodził na tematy, o których Bill nie chciał mówić, więc krew się nie polała.
Co chwilę jednak zerkał na zegarek, denerwując się, a raczej obawiając się, że Tom może się tu nie pojawić, właśnie przez to, co się wczoraj wydarzyło. Przez głowę Billa przelatywały już najróżniejsze myśli. Nawet taka, że to właśnie przez to, że Toma dziś nie ma, jest Mark i że to on teraz będzie spędzał z nim całe dnie. Ta myśl aż go przeraziła. Odetchnął jednak z wielką ulgą, gdy usłyszał pukanie do drzwi i  zobaczył wyłaniającą się postać Kaulitza.
        – Dzień dobry. Przeszkadzam? – zapytał ostrożnie, stojąc cały czas w drzwiach.
        – Nie. Wejdź. – odezwał się pierwszy Bill, lekko panikując, że za chwilę Tom go znowu zostawi tu sam na sam z tym psychologiem. – Na dziś już skończyliśmy  – dodał.
        – Dzień dobry – odparł Mark i bez zastanowienia rzucił refleksją, jaka mu się pierwsza rzuciła w oczy. – Dobrze, że jesteś, bo Bill kompletnie nie chce współpracować. Może ty na niego wpłyniesz.
Tom postawił pojemnik z goframi i dużą kawę na stole, po czym zerknął na Billa. Widział, że miał już dosyć tego gościa, ale jeszcze nie przeklinał, a to oznaczało, że nie jest znowu aż tak źle. 
        – Dlaczego ja?
        – Ciebie posłucha.
        – Mnie? Niby dlaczego?
        – Ucieszył się na twój widok, więc wnioskuję, że jesteś dla niego kimś ważnym. 
Tom kolejny raz tego dnia poczuł, jak boleśnie ściska mu się żołądek. Mimo tego starał się nie dać poznać po sobie, że to wszystko ma drugie dno, o którym najwyraźniej Bill mu nie powiedział.
  – To nie na mnie czekał, tylko na gofry – rzucił Tom, próbując ratować sytuację.
  – Gofry? – zdziwił się Bill. Gdy jednak Tom spojrzał na niego wzrokiem wyrażającym chęć mordu, Bill od razu zrozumiał, że lepiej będzie, jak się w ogóle nie będzie odzywał albo co najwyżej przytakiwał.
        – Tak. Ojciec napiekł całą furę. Pomyślałem, że będziesz miał na nie ochotę.
        –  A chętnie – odparł Bill, ignorując już całkowicie obecność psychologa. 
        –  No dobrze, to może ja już pójdę – odezwał się Mark. – Zajrzę do ciebie jutro. A ty – zwrócił się tym razem do Toma. – Porozmawiaj z bratem i przekonaj go, że ja nie chcę dla niego źle.
        – Bratem? – Tom aż uniósł obie brwi.
        – Z Billem – uściślił, jak gdyby to, co powiedział wcześniej, nie wzbudziło w Tomie kolejnego tego dnia skurczu żołądka. 
        – Bill nie jest moim bratem – zaprzeczył.
        – Nie? 
Przez chwilę Mark mierzył ich wzrokiem, po czym zdezorientowany odezwał się.
        – Przepraszam, nie wiedziałem. Jesteście do siebie bardzo podobni, myślałem,  że jesteście rodzeństwem.
        – Nie – odparł Tom. – Jestem tylko jego masażystą, nie łączą nas żadne więzi krwi.
        – Rozumiem.  Jeszcze raz przepraszam. Mam nadzieję,  że nie palnąłem gafy.
        – Nic się nie stało – odezwał się w końcu Bill, zerkając na tak samo zaskoczonego Toma. Żaden nie chciał się przyznać, że uwaga psychologa wzbudziła w nim przez moment całkowicie niewytłumaczalny niepokój, który znikł tak szybko, jak się pojawił.
        – W takim razie do jutra.
        – Do jutra – odparł Bill, ale szczerze mówiąc, miał ochotę mu odpowiedzieć  „do nigdy więcej”.
Kiedy zostali sami, odetchnął głęboko,  skupiając się już wyłącznie na Tomie. W końcu go widział.  Był tu.  Wreszcie przyszedł i nawet przyniósł mu coś.
        – Rany, myślałem,  że już sobie nigdy nie pójdzie – rzucił. – Spóźniłeś się – dodał po chwili z wyrzutem.
        – Wybacz. Przyszedłbym wcześniej, ale Derek mnie zatrzymał. Mówił,  że go wyrzuciłeś.
        – Zbudził mnie – odparł z wyrzutem.
        – To nie powód, żeby go wyrzucić.
        – Wolę, jak ty mnie masujesz.
        – Masaż masażem, ale tobie są potrzebne konkretne ćwiczenia, do których ja nie mam ani uprawnień, by je z tobą robić, ani nawet nie wiem jak.
        – Nie szkodzi. To, co robisz  jest dla mnie lepszą rehabilitacją, niż te ćwiczenia z Derkiem.
        – A ty swoje. To nie są żarty, Bill. Chcesz tu leżeć do końca życia?
        – Chciałbyś, żebym zaczął chodzić?
        – Oczywiście! Co to w ogóle za pytanie? 
        – A co,  gdybym był sparaliżowany jeszcze przez rok? Co byś zrobił,  przychodziłbyś, gdybym nadal tu leżał, a twoja kara skończyłaby się? 
Tym razem Tom zmarszczył brwi i ze skupieniem spojrzał w oczy Billa, doskonale zdawał sobie sprawę, do czego zmierzało to pytanie.
        – Zaczniesz chodzić, zanim skończy się moja kara – rzucił w odpowiedzi.
        – Skąd ta pewność?
        – Sam się o to postaram.
Bill się uśmiechnął.
        – Ciekawi mnie, jak chcesz to zrobić?
        – Coś wymyślę.
        – Coś podobnego do tego wczorajszego? – zapytał podchwytliwie,  przyglądając się reakcji Toma.
       – Nie powinienem był tego robić. To było... – urwał na chwilę, zastanawiając się,  jak ująć delikatnie to, co zrobił. –… poniżej krytyki i nie mam na to żadnego usprawiedliwienia.
        – Ale ja go wcale od ciebie nie oczekuję – wtrącił Bill,  widząc i słysząc, jak Tom zaczyna się denerwować,  kompletnie nie wiedząc jak wybrnąć z tej sytuacji. – Na twoim miejscu zachowałbym się dokładnie tak samo. - A tak w ogóle to nie widzę powodu, by o tym dyskutować, zwłaszcza teraz gdy te gofry tak pięknie pachną. 
        – Ach!  – Tom uderzył się otwartą dłonią w czoło, reflektując się,  że kompletnie odpłynął myślami, zapominając całkowicie, że przecież przyniósł je specjalnie dla Billa. – Niestety są już zimne. – Szybko uchwycił się nowego tematu. – Ale nawet zimne są przepyszne.
        – Twój tata je robił?
        – Tak.  Kiedyś, jak byłem mały, musiał mi je robić codziennie na śniadanie, bo nic innego nie chciałem jeść. 
        – Teraz już nie robi?
        – Sam sobie robię.
        – Ale tych nie robiłeś.
        – Nie. Dziś mnie zaskoczył i kiedy zszedłem do kuchni na śniadanie, zastałem pełen talerz. Nie byłem w stanie zjeść ich wszystkich, a jutro już nie będą takie miękkie jak dzisiaj, więc pomyślałem, że przynajmniej może zechcesz spróbować.
        – Jak już powiedziałem bardzo chętnie. Słodycze to moja słabość, mogę je jeść na okrągło i nie mam dosyć.
        – Wcale tego po tobie nie widać.
        – Wiem, dlatego opycham się wszystkimi słodkościami, ile wlezie i to bezkarnie.


22 komentarze:

  1. Dzięki za odcinek. Trochę krótki,ale wierzę,że kolejny będzie zrekompensowany długością.:)A ten psycholog mnie wkurza.A Tom jest taki słodki,gofry mniam...czekam na gorące sceny i jak się tak świadomie przytula do siebie.A propo odcinka,kiedy kolejny?sorry za pytanie. Pozdrawiam i życzę nowego laptopa.N.^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się jak najszybciej napisac, ale nie podam konkretnego terminu. Tak że zaglądaj.

      Usuń
  2. A masz może klawiaturę bluetooth do tego tableta? Bo jak nie to w sumie współczuję tak pisać... :P ja to bym pewnie w ogóle nic nie napisała bo by mi się nie chciało męczyć xD.
    Co do odcinka to jestem ciekawa tego psychologa. Mam nadzieje, ze się nie będzie za bardzo spoufalał... Tom w ogóle jaki sen... xD i przyniósł Billowi gofry.. słodko :P
    Znalazłam też drobny błąd... w którymś miejscu było coś o rozstawianiu po kątach (było napisane "po kontach"), ale na pewno znajdziesz :>
    Do zobaczenia pod następnym odcinkiem. Mam nadzieję, że już nie będziesz się musiała z nim tak męczyć i że będzie trochę dłuższy. :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam klawiaturę na mini USB w przeciwnym razie w ogóle nic bym nie napisała, bo by mnie szlag trafił. Najgorsze jest to, że ostatnio miałam tyle nie przewidzianych wydatków, że jestem już pod kreską a nowy laptop to najmniej 1700zl. Chyba że uda mi się kupić płytę główną do starego ale nie za 400 jak chodzą bo to by byla lekka przesada w starucha tyle kasy pchać.

      Usuń
    2. No na tablecie to masakra pisać. Współczuję ogólnie... ja sobie nie wyobrażam jakby teraz mi się popsuł komputer. Dopiero niedawno go splacilam :/. A patrzyłaś gdzies na olx za ta płyta główną? Ewentualnie w jakiś komisach może? Ale teraz to robią takie te komputery, że często się nawet bez gwarancji nie opłaca naprawiać :/ mój stary laptop odkąd wyszła gwarancja to leży i zbiera kurz bo nawet nie wiadomo co tam jest nie tak :/

      Usuń
    3. Patrzyłam wszystko w granicach 400zl trochę szkoda mi tyle kasy wydać zwlaszcza że laptom ma już 6 lat i zwyczajnie jest stary, ale zas 1700 na nowy w tej chwili nie mam i rozważam kupno tej płyty tylko nie za 400zl.

      Usuń
    4. A może na raty coś? Teraz często są raty 0% w różnych sklepach. Wiadomo, że potem płacisz co miesiąc kasę no ale zawsze co nowy komputer to nowy. :>
      A 400 zł to faktycznie sporo... za tyle to pewnie byś kupiła takiego 6-letniego kompa o ile nie taniej :P

      Usuń
    5. Też o tym myślałam, ale już jedną pożyczkę spłacam, drugiej mi nie dadzą, bo za mały mam dochód. No nic muszę cos podumać, zobaczy się po wypłacie i może moja druga polowa mi się dorzuci. Narazie będę sie męczyć na tablecie.

      Usuń
  3. Popieram twoją niechęć wobec tabletów. Mój lapek na szczęście żyje choć było o włos więc rozumiem twój żal. Co do rozdziału to jest świetny, dużo emocji. Tylko strasznie krótki

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakiś komputer/laptop z dobrą klawiaturą zdecydowanie najlepszy i takiego ci życzę. Tablet rzeczywiście potrafi być uciążliwy. Mnie denerwuje jego wielkość, bo pisać to jeszcze ujdzie.
    Natomiast jeśli chodzi o odcinek piętnasty... urzekła mnie scena, gdy chcieli pozbyć się tego psychologa. To było takie proste, a jednocześnie słodkie, miało w sobie jakąś magię. Aż sobie to wyobraziłam!
    Pod poprzednim odcinkiem pisałam, że Billowi psycholog niepotrzebny, bo ma Toma i nadal utrzymuję tę wersję! Póki co jestem sceptycznie nastawiona do tego całego Marka. A to jak wyskoczył o tych braciach... I ten moment, gdy uśmiechasz się z pobłażaniem myśląc: ,,Haha, już niedługo, haha!''. Z tym ,,niedługo'' to nie wiem, ale kuedyś napewno.

    Pozdrawiam,
    An

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozumiem poniekąd Billa, też nie lubię psychologów. A gofry są dooobre ^-^
    Przez kilka miesięcy też musiałam radzić sobie z tabletem i wiem jakie to potrafi być uciążliwe.
    A rozdział jest świetny.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bill potrzebuje tylko Toma...

    OdpowiedzUsuń
  8. Gofry górą! :D A, może ojciec Toma tam coś dosypał i Billy zacznie chodzić? *Marzenie ściętej głowy* Ale, to że ktoś zrobił gofry jest podejrzane, bo co jeśli nie zrobił ich Jorg? A, nwm jakiś kosmita? Hmm?
    Co do laptopa to niestety nic nie mogę ci pomóc :( Mam nadzieję, że szybko znajdziesz to czego szukasz.
    Na blogu o FMA masz zdecydowanie za mało o paringu RoyxEd, ale blog i tak super :)
    Buziaki,
    Azu

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawe co by zrobili ich rodzice,gdyby zastali ich calujacych się w tej klinice.To mogłoby być ciekawe...

    OdpowiedzUsuń
  10. ZAPRASZAMY! http://readyforaliens.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedy zawita nowy rozdział? :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Czekam właśnie na płytę główną do laptopa, bo nie dam rady pisać na tablecie, to jest dla mnie za nerwowe zadanie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Mam nadzieję,że jak będziesz już miała płytę główną do laptopa,to napiszesz bardzo długie i ciekawe opowiadanie.Tego Ci życzę,sobie również,bo codziennie tu zaglądam.To jest niesamowite,to napięcie związane z oczekiwaniem na kolejny rozdział.To jest teraz najciekawsze opowiadanie w sieci wiesz o tym?^.^a ja mam od dzisiaj urlop,więc czytam ile wlezie.pozdro.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E no ja bym tam znalazła lepsze, ale dziękuję, że Ci się podoba. Co do kompa, to już działa, płytę wymieniłam, chociaż to jest i tak rozwiązanie tylko tymczasowe i zbieram na nowego laptopa, a przez to że płyta była z innego kompa, to większość moich legalnych programów przestała być legalna i musiałam poinstalować ....... sami wiecie co. Trudno. Co do opowiadania już się pisze, powinnam w poniedziałek wieczorem je wrzucić, tak że zaglądnijcie po nowy odcinek.

      Usuń
    2. W pełni zgadzam się z N- Niki, przestań być taka skromna, jesteś mistrzyni i tyle!
      Również czekam i zaglądam, życzę niewyrzucenia laptopa przez okno, bo wiem, co czujesz i sama byłam blisko sięgnięcia po takie rozwiązanie :D
      ~Lisa

      Usuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*