Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

poniedziałek, 15 sierpnia 2016


Witajcie kochani

Tak na wstępie dziękuję wszystkim za komentarze i cierpliwość w oczekiwaniu na kolejny odcinek. Tym razem, oprócz braku czasu, dołożyła mi się awaria laptopa. Próbowałam pisać na tablecie, ale to zadanie okazało się nie na moje nerwy. Niestety póki co nie stać mnie na zakup nowego kompa – zbieram na niego, ale zreanimowałam swojego starego laptopa i wymieniłam mu płytę główną. Co prawda zrobiłam wielki błąd, bo do trupa się nigdy nie dokłada, zapamiętajcie to sobie, bo to się po prostu nie opłaca, ale nie wiedząc, kiedy uda mi się nazbierać na nowego, a jakby nie patrzeć komp jest dla mnie jak tlen i już dłużej nie mogłam bez niego wytrzymać, złamałam swoją żelazną zasadę, i  dałam mu drugie życie, dzięki czemu  macie okazję przeczytać dziś kolejny odcinek.
Wybaczcie, że nie powala długością, ale czekaliście już tak długo, że chcę wam dać to, co już mam, a następny postaram się uklecić dłuższy. Tak że kończąc już ten mój monolog, zapraszam was na kolejny odcinek.

Wasza Niki.


Odcinek 16




Niby to nic, bo już nie pierwszy raz Tom karmił Billa, tyle, że po raz pierwszy okazało się to zadanie trudniejsze niż na początku sądził, a to z uwagi na wyżej wymienionego. Bo gdy zahaczył zębami o palce Toma, zlizując pospiesznie z nich cukier puder, ten kompletnie znieruchomiał, nie wiedząc jak się teraz zachować.
Jedno mógł powiedzieć i to bez owijania w bawełnę, Bill go kusił. Kusił i robił to z premedytacją, natrętnie patrząc mu przy tym w oczy i obserwując jego reakcję.
Tom jednak nie zamierzał udawać, że tego nie widzi i upomniał go.
– Bill… – wyszeptał lekko zmieszany i cofnął rękę. Bywał skurwielem, jeśli chodzi o te sprawy i wykorzystywał każdą okazję, jaka mu się nadarzała, ale Billa, choć według schematu zmierzał dokładnie w tym właśnie kierunku, po prostu nie chciał wykorzystać. Sam nie wiedział, dlaczego, ale po prostu nie umiał Billa potraktować tak, jakby zrobił to z każdym innym i nie miał pojęcia dlaczego.
– Masz na palcach mnóstwo cukru, szkoda żeby się zmarnował – odparł Bill. Idealnie odczytał reakcję Toma. Zrozumiał, że posunął się za daleko, a raczej za szybko i musi zrobić krok w tył, jeśli chce posunąć się na przód.
– To tylko cukier – stwierdził Tom. – Jeśli tak go potrzebujesz, to przyniosę ci jutro cały kilogram.
– To, co dziś zjadłem wystarczy mi. Zdenerwował mnie ten psycholog i potrzebowałem go do odstresowania się.
– W porządku – rzucił Tom, wycierając mu twarz z resztek cukru. On także widział, że zareagował z przesadną ostrożnością. Nie chciał, żeby Bill poczuł się nieswojo, a takie właśnie odnosił wrażenie. – Pójdę po ręcznik i olejek, czas na masaż i rehabilitację.
– Rehabilitację możesz sobie na dziś podarować, ale na masaż jestem jak najbardziej chętny.
– To masaż można sobie dziś podarować. Bill, masz coraz większe przykurcze, niedługo nawet jeśli odzyskasz władze nad własnym ciałem, nie będziesz w stanie się poruszać.
– Ty też zaczynasz?
– Już skończyłem. Nie zamierzam z tobą na ten temat dyskutować. A jeśli zechcesz mnie wyrzucić, to cię uprzedzam już teraz, że będę głuchy na twoje groźby czy inne takie.
– Na prośby też?
Tom zatrzymał się w drzwiach łazienki i odwrócił głowę, zerkając na Billa.
– Na wszystko – odparł krótko.
– Świetnie. To znaczy, że lubisz rządzić, tak? – zapytał, gdy Tom znikł w łazience. Doskonale jednak wiedział, że usłyszał jego pytanie, pozostało mu tylko cierpliwie poczekać aż z niej wyjdzie i odpowie.
– Możesz wybrać, czy wolisz żebym zaczął od górnej partii twojego ciała czy dolnej. – odparł Tom, na co na twarzy Billa pojawił się lekki uśmiech.
– Brawo.
– O co ci chodzi?
– Zadałem ci pytanie?
– Jakie?
– Dobrze wiesz jakie. Tylko mi nie mów, że go nie słyszałeś.
Tom westchnął tylko i stawiając butelkę z olejkiem na stole, podszedł do łóżka.
– Lubię, kiedy wszystko idzie po mojej myśli – odpowiedział, patrząc Billowi prosto w oczy. – Zadowolony z takiej odpowiedzi? – zapytał i łapiąc za brzeg kołdry, odrzucił ją na bok.
– Tak myślałem – przyznał Bill, ale nie wydawał się wcale jakoś specjalnie przejęty tą odpowiedzią. – To trochę komplikuje sprawę – przyznał. – Bo tak się składa, że ja też lubię rządzić.
– W twoim położeniu, to raczej nie za wiele masz do powiedzenia – stwierdził niewzruszony Tom.
– Jak mam to rozumieć?
– Najlepiej dosłownie – odparł, łapiąc Billa za rękę i podnosząc go do siadu.
– A jeśli zacznę krzyczeć?
– Powodzenia.
– A co zrobisz, jeśli zemdleję?
– Możesz się nawet porzygać, ja i tak zrobię to, co zaplanowałem. Zrozumieliśmy się? – zapytał, obejmując go i podnosząc.
– Ładnie pachniesz – Bill jednak nie rezygnował. Wtulony w ramiona Toma, zmierzał donikąd, bo sam nie wiedział, co chce dziś osiągnąć tymi tekstami. Jakby nagle chciał sprawdzić, jak daleko może sobie pozwolić, zanim Tom się wkurzy i zostawi go.
– Wyperfumowałem się specjalnie dla ciebie. Wiem, że ci się podoba ten zapach. – Tom jednak wyraźnie wyczuwał, że wizyta psychologa miała większy wpływ na Billa, niż sądził na początku.
– Dzięki. Naprawdę doceniam to.
– Świetnie. Szkoda tylko, że nie doceniłeś starań Derka, miałbym dziś mniej roboty.
– Zaproponowałbym ci układ, ale wiem, że na niego nie pójdziesz.
– Jaki układ?
– Powiem, że zrobiłeś swoją robotę, a ty dasz mi dzisiaj spokój.
Tom prychnął głośno.
– Miałeś rację, nie pójdę na ten układ.
– Bez sensu. Masz okazję nic nie robić, a odrzucasz taką propozycję?
Tom popatrzył na Billa.
– Zdziwiony? – zapytał, nachylając się blisko twarzy Billa, tak że ten wyraźnie poczuł ciepło wydychanego przez niego powietrza.
– Zaskoczony.
– Wyjaśnię, choć myślę, że tak właściwie to nie ma, co wyjaśniać, bo to jest bardzo proste. Całe życie od wszystkiego się migam, idę na układy lub zwyczajnie olewam coś, rozumiesz?
Bill skinął głową.
– Więc ten jeden raz, chcę zrobić coś tak, jak należy.
– Dlaczego właśnie ja?
– Nie wiesz? – Kolejny raz Tom zastygł w bezruchu, mierząc Billa wzrokiem. Dałby sobie rękę uciąć, że kiedy Bill oblizał mu palce z cukru, nie zrobił tego przez przypadek. Jednak zdawał sobie doskonale sprawę, że nie chce też wzbudzać w Billu płonnych nadziei, bo wciąż miał na uwadze jego obietnicę, i jeszcze nie wymyślił mu powodu, dla którego odzyskałby chęć do życia i zaniechał samobójstwa. Jednak nie potrafił też kategorycznie uciąć tego tematu. Jakoś kusiło go, by zobaczyć, jak daleko sam byłby w stanie się posunąć, więc ostrożnie dobierając słowa, ciągnął grę dalej.
– Nie mam pojęcia – odparł Bill.
– A mnie się wydaje, że doskonale sobie wszystko przemyślałeś.
Bill lekko się uśmiechnął. Coraz bardziej kochał Toma. Za wszystko. Nawet za sposób, w jakim z nim dyskutował.
– Bystry jesteś – podsumował. – Bez urazy, ale musiałem spróbować.
– Spoko – odparł Tom i układając Billa w odpowiedniej pozycji, zaczął go masować. Zamierzał najpierw masażem dobrze rozgrzać mu mięśnie i ścięgna, a potem trochę go porozciągać, tak jak mu mówił Derek.
Na pierwsze parę minut zapanowała cisza. Bill z uwagi na to, że właśnie rozpływał się w błogiej przyjemności cudownego dotyku Toma, po prostu skupił się na odczuciu, a Tom zastanawiał się, co powiedzieć.
– O czym rozmawiałeś z psychologiem? – zapytał w końcu.
– O moim chodzeniu.
– No to faktycznie było o czym – skomentował Tom.
Bill na moment pogrążył się w zadumie, samemu próbując sobie przypomnieć, na jaki temat dyskutował z psychologiem.
– Tak właściwie, to nie wiem, o czym gadaliśmy. Próbował mnie przekonać, że mogę mu zaufać.
– I zaufałeś?
Bill prychnął.
– Szczerze wątpię, żeby był w stanie mi pomóc. Tak naprawdę, tylko ja mogę sobie pomóc.
– To, dlaczego tego nie robisz?
Kolejny raz ich spojrzenia spotkały się.
– Może nie chcę chodzić – odparł.
– Dlaczego?
– Mam swoje powody.
– To nie dziw się, że masz teraz na głowie psychologa.
– Poradzę sobie. Przyjdzie tu kilka razy i odpuści.
– Taki pewny jesteś? Jak dla mnie to on wygląda na bardzo zdeterminowanego i tak łatwo nie odpuści.
– Zobaczymy – stwierdził Bill i syknął, gdy Tom zaczął rozciągać jego ramię.
– Boli?
– Trochę.
– Takie są właśnie skutki twojego uporu.
– Uważasz, że celowo nie chodzę?
– Nic nie uważam. Dopiero mówiłeś, że masz swoje powody, żeby leżeć tu jak kłoda.
– Bo mam.
– To mi teraz nie sykaj.
– Już teraz wiem, po co przyniosłeś te gofry.
– Żebyś zjadł.
– Nie. Przyniosłeś je, bo doskonale wiedziałeś, że będziesz dla mnie niemiły.
Tom kolejny raz tego dnia znieruchomiał, przyglądając się mu.
– Kiedy tu jechałem, nie miałem pojęcia, że wywaliłeś Derka z pokoju i że masz wizytę psychologa.
– To po co je dla mnie wiozłeś?
– Dobre pytanie – odparł Tom.
– Więc?
– Domyśl się.
– Boli! – kolejny raz Bill jęknął.
– Tutaj? – Tom znowu wykonał ten sam ruch, powodując kolejny raz fale bólu.
– Ach, tak. Ostrożnie, chcesz mnie połamać?
– Bez obaw, tu akurat nie ma co się złamać – skomentował Tom, znowu wykonując ten sam ruch. Wiedział, że Bill znowu zaprotestuje, ale musiał pozostać głuchy na jego stękanie, jeśli miał mu pomóc.
– Kurwa, Tom! Masz pojęcie, jak to boli? Jesteś gorszy od Derka.
– Jeszcze mi za to podziękujesz.
– Za co?
– Derek uprzedzał mnie, że jesteś dzisiaj w zajebistym nastroju. Jeśli myślisz, że uda ci się mnie wyprowadzić z równowagi, to daruj sobie. Te żałosne próby w ogóle mnie nie ruszają.
– Aua! – krzyknął, gdy Tom kolejny raz naciągnął mu ścięgno. – Z nas dwojga to najwyraźniej ty wstałeś lewą nogą, bo się znęcasz nade mną. Chyba sam chcesz, żebym tu został jak najdłużej.
– Dlaczego?
– Zaraz złamiesz mi rękę!
– Nie krzycz. Nie jestem głuchy.
– Chyba jesteś, bo mówię ci od pięciu minut, że to mnie boli, a ty w ogóle nie zwracasz na to uwagi.
– Dobra, koniec na dzisiaj.
– Nareszcie.
Tom chwilę stał, przyglądając się Billowi, który udawał nadąsanego, chociaż mokre od potu włosy świadczyły, że dał mu niezły wycisk.
– Pójdę po wózek i zabieram cię na basen – stwierdził, obserwując takie zaskoczenie na twarzy Billa, że ledwo powstrzymał się, by nie parsknąć śmiechem.
– Chyba oszalałeś! Ja ledwo żyję. Co z wami dzisiaj? Zmówiliście się czy jak?
– Tak czy siak, kąpiel ci się przyda. Jesteś cały spocony.
– Zgadnij, czyja to zasługa?
– Twoja własna. Na własne życzenie doprowadziłeś się do takiej sytuacji.
Bill znowu prychnął, naprawdę miał dziś koszmarny dzień.
Do końca dniówki Toma, do jego koszmarnego dnia dołączyła się jeszcze matka. Nawet nie miał pretensji do Toma, że już pod koniec wyłożył się na kanapie i oglądał film. Tego dnia najwyraźniej wszyscy byli już zmęczeni swoim towarzystwem i jak tylko wybiła osiemnasta i Tom pojechał do domu, a Billowi w końcu udało się nakłonić matkę, by także zostawiła go już samego, dopiero wtedy odetchnął z ulgą. Jednak wcale nie zasnął od razu, wręcz przeciwnie, dopiero teraz mógł sobie wszystko przemyśleć, a zebrało się tego sporo, począwszy od psychologa, a skończywszy na Tomie, i głównie o nim zamierzał myśleć. Jednak, mimo że jego myśli były pozytywne, czuł, za plecami jakiś zimny powiew i doskonale wiedział, co to było. I nawet fakt, że starał się ze wszystkich sił odpędzić od siebie złe myśli, to przed tym, jak zasnął, dopadła go ta jedna jedyna dołująca myśl, że Tom go nigdy nie pokocha w ten sposób. Poczuł tylko, że zapiekły go oczy i po policzkach popłynęły mu łzy. To była ostatnia rzecz, którą zapamiętał, zanim zasnął.

                Tymczasem Tom dotarł do domu i chociaż Bill pozwolił sobie na czarne wizje jego przyszłości z Tomem, to zrobił to zupełnie niepotrzebnie, bo Tom zaczynał coraz częściej o nim myśleć i te myśli były coraz dziwniejsze. Zaparkował przed domem w miejscu, na którym robił to, odkąd tylko pamiętał i gasząc silnik oraz muzykę po prostu siedział w aucie. Całkowicie odpłynął myślami do chwili, kiedy karmił Billa goframi, a dokładnie do tego nieszczęsnego momentu, gdy ten celowo polizał jego palce. Niby nic takiego, wiele razy dziewczyny lizały mu palce, a nawet ssały je, imitując stosunek i prócz podniecenia, jakie wtedy osiągał, nie robiło to na nim absolutnie żadnego wrażenia. Jednak ten raz, kiedy zrobił to Bill… To było dziwne i dziwnie się poczuł. To uczucie mieszało się z podnieceniem, ale było o wiele silniejszym doznaniem i nie miał pojęcia jak to nazwać i co tak właściwie się z nim działo. Zdążył już nawet pomyśleć, chcąc to sobie jakoś wytłumaczyć, że czuje się przy Billu dziwnie, dlatego, że jest mężczyzną, a nigdy nie miał aż takich bliskich kontaktów z mężczyzną, nawet z Alanem swoim najlepszym przyjacielem. Po prostu były granice, których nie przekraczał, a z uwagi na to, że niejako przez karę został zmuszony do pewnych rzeczy, kilka ze swoich wcześniej ustalonych zasad złamał.
Spojrzał na swoje palce i przyglądając się im przez chwilę, a tak naprawdę w ogóle ich nie widząc, pogrążył się we własnych wspomnieniach i odtwarzał wciąż w myślach ten jeden konkretny moment w szpitalu, i dotknął swoich ust, a następnie przejechał językiem po palcach, dokładnie w ten sam sposób, w jaki zrobił to Bill, ale skrzywił się, bo uczucie ani trochę nie było podobne do tego, które miał w tamtym momencie. Westchnął tylko i skarcił się na głos.
– Idiota!
Po czym wysiadł z samochodu, kierując się do domu.
Jak tylko wszedł do środka, poczuł smakowity aromat płynący prosto z kuchni. Zostawiając buty przy drzwiach, ruszył do kuchni.
– Cześć tato.
Jorg opasany białym fartuszkiem z wielkim zielonym napisem „Masterchef” odwrócił się, zerkając na syna.
– Cześć. Głodny?
– Bardzo.
– To idź, umyj ręce, już nakładam.
Ten nawet nie pytał, co będzie. Po zapachu czuł, że ojciec ugotował jego ulubiony gulasz.
Wrócił po chwili do kuchni i podchodząc do szafki, wyciągnął z niej talerze i sztućce, rozkładając wszystko na stole.
– Smacznego – powiedział Jorg, zasiadając do stołu naprzeciwko Toma.
– Nawzajem.
– Jak tam w klinice? – zapytał, nie czekając zbyt długo na odpowiedni moment.
– Ujdzie w tłoku – odparł Tom, w swój znany mu sposób.
– Coś nie tak?
– Nie. Po staremu. Nic szczególnego się nie dzieje – wyjaśnił, próbując zbić ojca z tematu.
– Bill nadal nie chodzi?
– Nie.
– To niedobrze.
– Obchodzi cię to?
– A nie powinno? Jest twoim podopiecznym.
Tom wzruszył tylko ramionami. Faktycznie to nic takiego, że ojciec pytał o takie rzeczy.
– Na pewno niedługo zacznie chodzić.
– Zacznie chodzić, kiedy zechce – wyjaśnił Tom. Sam nie rozumiał, jak to się działo, że zdrowy człowiek nie może się poruszać.
– A teraz nie chce?
– Nie wiem, co siedzi w tej jego głowie. Czasami wydaje mi się, że czytam w nim jak w otwartej księdze, a zaraz na drugi dzień czuję się tak, jakbym rozmawiał z nim po raz pierwszy.
Jorg się uśmiechnął.
– To naturalne. Ja czasami czuję się tak samo względem ciebie.
Tom uniósł głowę znad talerza i zerknął na ojca, marszcząc brwi.
– No tak – potwierdził Jorg, widząc zaskoczenie na twarzy syna. – A znam cię przecież od narodzin.
– Ja nie mam takich problemów, zawsze wiem, co ktoś sobie myśli.
– A Bill? – przypomniał mu Jorg.
Tom znowu spojrzał na ojca.
– Oprócz niego. On jest jakiś dziwny. Nie wiem, może to przez ten wypadek taki jest. Był dzisiaj u niego psycholog i…
– I co?
– I od tego czasu zrobił się jeszcze bardziej dziwny. – Zamilkł, uświadamiając sobie w tym momencie, że to wcale nie prawda, że już nie raz czuł się tak, jakby nie miał kompletnie pojęcia, o czym mu Bill mówił.
– Odnosisz takie wrażenie, bo mimo wszystko nie znacie się zbyt długo.
– Półtora miesiąca, to według ciebie nie jest długo?
– No wiesz, sytuacja, w której się obaj znaleźliście, Bill pewnie też nie wie, jak zareagujesz na różne rzeczy, dlatego jest ostrożny w tym, co mówi. Czasami może powie coś więcej i wtedy czujesz się tak, jakbyś go w ogóle nie znał. Takie sprawy wymagają czasu. Mnóstwa czasu.
– Jakie sprawy?
– Przyjaźni. Jesteś jeszcze bardzo młody, do wszystkiego podchodzisz bardzo emocjonalnie. Dopiero kiedy będziesz miał tyle lat co ja teraz, zrozumiesz, o czym mówię.
– To, co mam według ciebie robić do tego czasu?
– Żyć. Doświadczenia nie można się nauczyć, wszystko trzeba przeżyć samemu.
– Nie takiej odpowiedzi oczekiwałem.
– A jakiej? Przecież wiesz, że ja nigdy nie podsuwam ci gotowych rozwiązań.
– Wiem.
– Jedyne, co ci mogę doradzić, to dajcie sobie czas.
– Na co?
– Na rozwiniecie tego, co jest między wami.
Tom przełknął nerwowo ślinę, zupełnie nie wiedział, czemu zrozumiał to tak dwuznacznie.
– To znaczy, co masz na myśli?
– Chyba się polubiliście. Jak już ci kiedyś powiedziałeś, wolałbym, żebyś się przyjaźnił z nim niż z Alanem.
Tom jednak nie odpowiedział. Na pewne tematy nie chciał się określać, a ojciec nigdy od niego tego nie wymagał, więc milczał.
– Dokładkę? – zapytał Jorg, widząc, że Tom z wielkim apetytem pochłoną swoją porcję.
– Poproszę. Uwielbiam twój gulasz.
– No, to cieszę się, że ci smakuje – mówiąc to, zaczął mu nakładać.
– Więcej sosu – wtrącił Tom.
Po kolacji uciekł do swojego pokoju. Było jeszcze wystarczająco wcześnie, by wyjść gdzieś na miasto, i nawet przez moment Tom rozważał taką możliwość. Chwycił swój telefon z zamiarem zadzwonienia do Alana, ale jak tylko odnalazł go na liście kontaktów, rzucił telefon na łóżko rezygnując. Nagle Alan przestał być dla niego taki ważny, jak był kiedyś. Nagle coś się zmieniło i nie wiedział, czemu w jednej chwili poczuł jakiś rodzaj znużenia jego towarzystwem. Doskonale wiedział, jaki schemat będzie przerabiać, jeśli się z nim spotka i to było coś, co nagle zaczęło go denerwować. Z Billem było inaczej. Bill był nieprzewidywalny. Nigdy nie było wiadomo, z czym za chwilę wyskoczy i chyba właśnie to ujęło Toma najbardziej. Bill po prostu nie był nudny. On miał w sobie coś, co nie pozwalało Tomowi ani na chwilę przestać o nim myśleć. Aż się zdenerwował na siebie, kiedy uświadomił sobie, że znowu myśli o Billu.
– Kurwa, ogarnij się Kaulitz, to tylko facet, co z tobą, stary!?
Podenerwowany chwycił swoją komórkę i wybrał połączenie do Alana.


13 komentarzy:

  1. Uwielbiam Twoje opowiadania! Nie mogę się doczekać kolejnych części. Pozdrawiam i życzę weny:)

    OdpowiedzUsuń
  2. No uparli się ci ludzie. Normalnie nie ma co czytać, a tu o! Przychodzi taki dzień dzisiejszy i wszyscy, jak jeden mąż, wstawiają rozdziały. Aż trzy osoby.
    Ale ja nie o tym.
    Tom wpada w sidła Billa, który jeszcze nie zdaje sobie z tego sprawy. <3 Scena w samochodzie była po prostu genialna. Miałam taki wielki uśmiech podczas czytania! A Jorg pcha ich trochę ku sobie. Te jego teksty niby miały mieć na celu zachęcenie Toma do przyjaźni, ale... powinien uważać, co mówi. Kiedyś strzeli coś takiego, że pośrednio doprowadzi do ich romansu czy coś.
    A to ostatnie zdanie wywołało we mnie jakieś obawy. Tom wpieprzy się w jakieś gówno. Może obije Alanowi mordkę? Fajnie by było. :> Albo znowu pojedzie nawalony do Billa.

    Pozdrawiam,
    An

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Oh tak! W końcu sie doczekałam sprawdzałam stronę po kilka razy dziennie. Robi się pikantnie <3 mam nadzieje że na kolejny nie będziemy musieli tak długo czekać kocham. Wspaniały tn odcinek. Życzę mnóstwa weny i pomysłów oraz czasu.
    Anastazja

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział.
    Mam tylko nadzieję, że gdy w końcu dowiedzą się o swoim pokrewieństwie, nie będą próbowali zmieniać/odrzucać swoich uczuć. No i nie oddalą się od siebie.
    PS: Czy wrócisz kiedyś do publikowania rozdziałów co 4 dni? Nic nam się nie stanie jak poczekamy na nie dłużej, ale jestem po prostu ciekawa. ☺☺☺☺☺☺☺☺☺☺☺☺☺☺☺☺☺☺☺☺☺☺☺☺☺☺

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może wrócę do publikacji z określaniem terminów, ale nie wcześniej niż po wakacjach. Zobaczymy.

      Usuń
  6. Przeczytałam dzisiaj calego Bodyguard'a i ciężko to przeżyłam,teraz ten odcinek...myślę,że to dobry pomysł,ten sens życia i to że mają długie włosy,ja od początku widzę Toma w dredach i z czapeczka,naprawdę!a Billa jak w Rette Mich'u.Sens Życia najbardziej przypadł mi do gustu,zanuzylam się w nim po prostu(sorry za błędy,taka klawiatura).Dziwna jestem,stawiam się raz w pozycji Toma a raz wczuwam się w Billa,tak jakbym była dokładnie na ich miejscu.Pociągają mnie i fascynują jednocześnie i dam sobie rękę uciąć,że gdy dowiedzą się o swoim pokrewienstwie,wybuchna wielkim,młodzieńczym,im tylko znanym uczuciem wzajemnej miłości.Tego im życzę z całego serca.Dziękuję za odcinek,nie wiesz nawet ile to dla mnie znaczy,że dla nas piszesz,choć wiem,że to kochasz.Pozdrawiam Cię gorąco Derlon,i życzę weny. Jesteś cudowna.

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej!:)
    Tak się zastanawiam...Kiedy Bill, zacznie chodzić... No bo musi trochę pokręcić tym czym kręgosłup się kończy swoją słynną nazwą przed Tomem! xD I czy te palce to się faktycznie ruszały? Czy się nie ruszały?
    Zastaje nam czekać:)
    Wiesz... odcinki zawsze będą krótkie. Jak napiszesz książkę to nie którzy dalej będą nie zadowoleni :) Za dobrze piszesz :)
    Buziaki,
    Azu-chan ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Naprawdę fajny odcinek. Bill się zaczyna rozkręcać, a Tom chyba czuje się w tym nadal trochę zagubiony. Zastanawia mnie co może wyniknąć z wypadu Toma z Alanem... pewnie nic dobrego :/ No ale to się zobaczy.
    Co prawda rzuciło mi się w oczy kilka błędów. Gdzieś na pewno jakieś powtórzenie. No ale wiadomo, że sama też nie jesteś w stanie wszystkiego wychwycić :>
    Super, że odzyskałaś komputer. Teraz juz mogę niecierpliwie czekać hmm? :)
    Do następnego! :D

    OdpowiedzUsuń
  9. "Kaulitz, to z tobą? To tylko facet!"... I właśnie w momencie, kiedy myślisz o kimś "to tylko facet", to już doskonale wiadomo, że to już nie jest dla ciebie "tylko facet" :D
    Rozdział, chociaż króciutki, jak zwykle super i czytałam z gigantycznym uśmiechem na ustach :)
    Czekam na kolejny! (nie, żebym coś sugerowała, ale mam jutro urodziny... hehe... :D)
    Dużo weny!
    ~Lisa

    OdpowiedzUsuń
  10. Marudy ten nasz Bill ostatnio. ;D Fajny odcinek, podobał mi się. ;)
    Kiedy można się spodziewać czegoś nowego?

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*