Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

środa, 24 sierpnia 2016

Odcinek 17




Środek nocy to nie najlepszy moment na przemyślenia, ale ktoś z sali obok krzyczał i Bill się przebudził, a potem nie mógł już zasnąć, najpierw słysząc wielkie poruszenie na korytarzu, a potem nadsłuchując rozmów. Jednak drzwi były zbyt grube, by mógł usłyszeć całą rozmowę, i wiedzieć, kto za nimi stoi, bo choć wyraźnie było słychać głosy, nie był w stanie rozpoznać konkretnych osób, a później po prostu wszystko ucichło, więc pogrążył się w rozmyślaniach. Najbardziej niepokoiła go świadomość, że się zakochał. Najdziwniejsze, że pokochał mężczyznę, choć jeszcze jakiś czas temu uważał to za absurdalne. A już najbardziej przytłoczyła go świadomość, że chciał umrzeć z powodu miłości, gdzie teraz, gdy o tym myślał wydawało mu się, to śmiesznie głupie. Jak w ogóle przyszedł mu taki durny pomysł do głowy. Jak mógł chcieć się zabić z takiego powodu? Skoro Sara tak go potraktowała, to znaczy, że nie była warta jego uczucia i nie warto dla takiej osoby marnować czasu, nie mówiąc już życia, a jemu tak lekko przyszło podjąć taką nieprzemyślaną decyzję. Przez myśl przeleciało mu nawet to, że może jednak ktoś tam na górze czuwa nad nim, dlatego nie pozwolił mu umrzeć. Że już wcześniej Tom zmierzał w jego kierunku, dlatego jego związek z Sarą się rozpadł, bo tak naprawdę ta cała miłość, jak mu się wydawała, od początku miała miliony dziur i musiała się rozpaść. Tyle, że jeśli Tom go odrzuci, też go tu nic nie trzyma. Zdecydowanie czuł, że nie jest z jego psychiką dobrze, zbyt łatwo przychodziło mu podejmowanie decyzji o swojej śmierci.  Mógł się zakochiwać i zostawać odrzucany, ale nie powinien z tego powodu odbierać sobie życia, kompletnie pozbawiając się kolejnej szansy na szczęście. Gdzieś kiedyś przeczytał, że człowiek otrzymuje tyle razy szansę na miłość, na sukces, na co tylko chce, ile razy jest na to gotowy, dlatego nie może za każdym razem, kiedy poniesie porażkę chcieć umierać, to głupie, nawet bardzo głupie. Odetchnął głęboko i wcisnął przycisk na pilocie przywołujący pielęgniarkę, czuł, że chce mu się pić.
Po chwili w pokoju pojawiła się Margaret.
– Jestem, co się stało?
– Strasznie chce mi się pić.
– Już ci daje.
Podeszła do niego i nalewając wody do kubka ze słomką, dała mu się napić.
– Dziękuję. Ktoś krzyczał na korytarzu, co się stało? – zapytał zaintrygowany wcześniejszym zamieszaniem, jakie go wyrwało ze snu.
– Pacjentka z sali obok miała zatrzymanie akcji serca.
– Umarła?
– Żyje. Przewieziono ją na oddział intensywnej terapii – odparła, naciągając mu wyżej kołdrę. – Postaraj się zasnąć, jest dopiero po pierwszej. Jutro znowu będziesz nieprzytomny i rozdrażniony.
– Tom ci się poskarżył?
– Derek. Tom, nawet jak jesteś dla niego niemiły, kryje cię.
– Tak?
Margaret uśmiechnęła się i skinęła głową.
– Nie wiedziałem.
– Powiedziałeś mu?
– Co?
– Że go kochasz.
– Nie. Boję się.
– A kiedy masz zamiar to zrobić?
– Nie wiem, być może nigdy.
– Dlaczego?
– Tom jest heteroseksualny, nie pokocha kogoś takiego jak ja.
– Z tego, co wiem ty też jesteś heteroseksualny, a zakochałeś się w nim.
– Ja zawsze byłem dziwny.
– Powinieneś mu powiedzieć. Nie pomyślałeś, że może on ma podobny dylemat do twojego?
– Co masz na myśli? – Bill zmarszczył brwi.
– Jak na moje oko, to on nie traktuje cię jak zwykłego pacjenta.
– Bo mnie polubił, to nic takiego, jest po prostu uprzejmy.
– To coś więcej Bill. A ja się na tym znam, zaufaj mi.
Bill patrzył na Margaret, był w szoku. Nawet nie miała pojęcia, jaką nadzieję w nim wzbudziła, ale to nie zmieniało faktu, że się bał wyznać Tomowi swoje uczucia, bo co jeśli ona po prostu źle coś zinterpretowała?

                 Tymczasem Tom siedział z Alanem w ich ulubionym pubie w towarzystwie dwóch pięknych dziewczyn, które z każdym łykiem drinka coraz śmielej kokietowały ich. Dla Toma wszystko działo się według schematu. Kilka komplementów, jeden lub dwa postawione drinki, choć zwykle jeden wystarczał, jego czarujące spojrzenie i jakaś bezsensowna rozmowa, taka, podczas której dziewczyna miała czas na tyle odurzyć się alkoholem, by bez zbędnych pytań pójść, gdzie tylko chciał. Obaj z Alanem byli w te klocki mistrzami. Obu nie brakowało urody i magnetyzmu, który przyciągał do nich kobiety, i obaj zawsze z tego korzystali. Zwykle w takich sytuacjach nie wracali razem do domu, zupełnie jak w tej chwili. Tom tylko zerknął w stronę drzwi, dostrzegając już tylko plecy przyjaciela i wszystko stało się jasne.
– Zostaliśmy sami – powiedziała dziewczyna, obejmując ustami słomkę i sącząc drinka.
– Martwi cię to?
– Nie, wręcz przeciwnie.
– Jak mówiłaś, że masz na imię?
– Marta.
– Marta – powtórzył Tom z uśmiechem na twarzy. – Ładne. Masz ochotę na przejażdżkę? – zapytał, widząc, że w jej szklance nie zostało już ani odrobiny alkoholu.
– Pewnie.
Złapał dziewczynę za rękę i ciągnąc ją za sobą, wyszli w końcu z pubu.
– Gdzie twój rumak? – zapytała, mając na myśli Toma samochód.
– Stoi tam. – Tom kiwnął głową na zaparkowane auto.
– Wow – zaśmiała się, lekko zataczając się. Gdyby jej Tom nie przytrzymał na pewno by upadła. – Niezłe cacko.
– Podoba ci się?
– Bardzo. Lubię takie sportowe auta.
– Cieszę się. W takim razie zapraszam – powiedział, podprowadzając dziewczynę do auta. Kiedy znaleźli się oboje w środku, dziewczyna ciągle chichotała.
– Z czego się tak śmiejesz?
– Z niczego. Podoba mi się twój samochód.
– Myślałem, że to ja ci się podobam.
– Obaj jesteście pierwsza klasa.
– Obawiam się, że będziesz musiała tej nocy dokonać wyboru, czy wolisz ją spędzić ze mną, czy z moim autem.
Dziewczyna znowu zachichotała i wydymając przez chwilę usta, odpowiedziała.
– Wybieram ciebie.
– Jak miło, a już myślałem, że będę musiał wysiąść i zostawić cię tu sam na sam z moim samochodem.
– Jesteś taki słodki. – Znowu się zaśmiała. – Masz ochotę na małe co nieco?.
Tom doskonale wiedział, co miała na myśli. One wszystkie były takie same, puste i myślące, że skoro zrobią mu dobrze, to dostaną od niego coś w zamian, może nawet zostaną jego dziewczyną, ale to zawsze dla Toma była przygoda tylko na jedną noc, bez względu na to, co robiły i jak się zachowywały. Tom doskonale wiedział, że w pubie nie znajdzie nikogo, z kim chciałby się związać na stałe, ale to nie przeszkadzało mu wcale grać i być dla nich wszystkich przez tę noc uprzejmym i szarmanckim.
– Z tobą? – zapytał, udając, że nie wie, o co jej chodzi.
– Tak. Mogę to zrobić nawet tutaj.
Tom uniósł brwi i uśmiechnął się.
– Chcesz mi zrobić loda w samochodzie?
Dziewczyna skinęła głową i nawet nie czekając na odpowiedź Toma, zaczęła dobierać się do jego rozporka.
– Um, chyba też masz na to ochotę – stwierdzała.
Tom znowu się uśmiechnął. Sam się sobie dziwił, że to go jeszcze podniecało. Chyba stanął mu dzisiaj tylko z uwagi na to, że dawno nie robił tego z żadną dziewczyną i zwyczajnie był w potrzebie.
– Nawet nie wiesz jak bardzo. Jesteś piękna i pociągasz mnie.
To też go dziwiło, kilka wyświechtanych frazesów, które na takie puste laski jak ta zawsze działały.
– Widzę – odparł i pochyliła się nad jego kroczem, pochłaniając w ustach jego męskość.
Tom zamknął oczy i oparł głowę o zagłówek siedzenia, było mu dobrze. Zresztą zawsze było mu dobrze, gdy ktoś robił mu loda. A ta zielonooka była w tym naprawdę niezła.
Długo nie musiała się męczyć, bo Tom po chwili doszedł w jej ustach. Kiedy spełniony spojrzał na nią, to nie był ktoś, kogo miał nadzieje zobaczyć i coś w nim pękło. Nagle uzmysłowił sobie, że szuka na jej twarzy podobieństwa do Billa, a nie dostrzegał ani jednej takiej cechy. Wszystko było inne. Inne rysy twarzy, kolor włosów, oczu, inny nos, nawet usta miała inne, była całkowitym przeciwieństwem Billa.
– Gdzie mieszkasz? – zapytał nagle.
– Koło rynku.
Nic więcej go nie interesowało. Nawet nie był w stanie jej pocałować, nie potrafił, a ona na szczęście nie domagała się tego. Nie namyślając się wiele, przekręcił kluczyk w stacyjce i ruszył.
Po kilku minutach wysadził ją pod kamienicą, w której mieszkała.
– Wejdziesz? – zapytała. – Nikogo nie ma w domu. Rodzice wyjechali. Wrócą dopiero jutro wieczorem.
– Nie. Dzięki, ale nie.
– Nie podobało ci się, tak?
– Podobało. Było mi naprawdę dobrze, ale na tym koniec.
Objął dziewczynę, przytulając do siebie. W jakiś dziwny sposób poczuł się, źle z tym, co zrobił. Wykorzystał ją, chociaż to w sumie ona sama zaczęła, i choć nigdy wcześniej się tym nie przejmował, dziś myślał inaczej. Sercem.
– Pojadę już. Dobrej nocy – odezwał się i puścił dziewczynę.
– Zobaczymy się jeszcze? – zapytała z jakąś nadzieją, ale nie było szans, by mogła choćby marzyć o czymś większym.
Tom wzruszył tylko ramionami, żeby nie powiedzieć wprost - nie.
– Trzymaj się – odparł po chwili i wsiadł do samochodu, nie chcąc przedłużać tego, co i tak już pokręcił. Ruszył z piskiem opon. Przez pierwsze kilka kilometrów, gnając jak wariat, dopiero po chwili uspokoił się i kolejny przestanek zrobił na parkingu kliniki. Wysiadł z samochodu, odpalając sobie papierosa i zerkając w okna pokoju Billa. Światła były pogaszone, jak w większości pokoi, zresztą o tej godzinie nie było to nic nadzwyczajnego. Wypalił do końca i ruszył do środka.
W recepcji na dole dyżurująca pielęgniarka tylko zerknęła na niego przelotnie i wróciła do wpisywania danych w komputer. Znali go już na tyle, by choć z wyglądu wiedzieć, że jest pracownikiem tej kliniki i może się w niej pojawić o każdej porze dnia i nocy.
Wjechał windą na górę i korytarzem doszedł pod pokój Billa. I o ile do tej pory dojście nie sprawiło mu większej trudności, tak teraz wejście do pokoju Billa stało się niemożliwe, po prostu nie potrafił zrobić kolejnego kroku, bo tak naprawdę sam nie wiedział, po co tu przyjechał. Usiadł na podłodze pod drzwiami i opierając się o nie plecami, odetchnął głęboko. Za drzwiami była osoba, która go intrygowała i sprawiła, że coś dziwnego się z nim działo. Będąc na parkingu i paląc papierosa, miał zamiar wejść do jego pokoju i jeśli spał zbudzić go i po prostu pogadać z nim tak od serca, o tym, jak się czuje i powiedzieć mu, że czasami bywa złośliwy, bo go lubi. Nawet się uśmiechnął do siebie, kiedy o tym pomyślał, ale teraz kompletnie stracił odwagę. Dotarł tak daleko i u celu stchórzył.
– Tom? – usłyszał nad sobą i podniósł głowę. – Co ty tu robisz?
– Ciii, nie chcę, żeby Bill usłyszał, że tu jestem.
– Dlaczego?
– Po prostu nie chcę.
Wstał z podłogi z zamiarem opuszczenia tego miejsca.
– Dokąd idziesz? – zatrzymała go Margaret.
– Do domu.
– Nie wejdziesz do niego?
– Nie.
– Myślałam, że…
– Nie mów mu, że tu byłem, dobrze?
– Dobrze – odparła Margaret, patrząc już tylko za jego oddalającą się sylwetką.

                Poranki, a właściwie przedpołudnia, kiedy musiał wstawać i zbierać się do kliniki, nadal były koszmarem. Nieprzytomny z na wpół otwartymi oczami zwlókł się z łóżka i ruszył prosto do łazienki, w pierwszym odruchu, zerkając na siebie w lustro. Wyglądał okropnie. Przede wszystkim był niewyspany. Przez wypad z Alanem do pubu, a potem przez tę wizytę w klinice wrócił do domu koło trzeciej w nocy. Zanim się położył, dochodziła czwarta, a o dziewiątej zbudził go budzik, przez co brakowało mu co najmniej połowy jego normalnego limitu snu.
Ledwo odkręcił wodę, by w pierwszej kolejności umyć zęby i pozbyć się tego dziwnego posmaku w ustach, usłyszał pukanie do drzwi, a potem odgłos ich otwierania.
– Wstałeś już? – zapytał Jorg i zajrzał do łazienki. – A, wstałeś – skomentował, ogarniając spojrzeniem syna.
– Jak widać.
– Nie wyglądasz dobrze.
– Nie wyspałem się.
– Jeśli nie zmienisz swojego trybu życia, to…
– Wiem, wiem – przerwał monolog ojca. – Już mi to mówiłeś.
Na chwilę zapanowała między nimi cisza. Tom skończył myć zęby i zakręcił wodę.
– Jadę do sądu – odezwał się w końcu Jorg. – Wrócę dziś późno, mam naradę w kancelarii.
– Okej – odparł Tom. To nie pierwszy raz, więc nic sobie z tego nie robił.
– Nie jesteś czasem chory? – zapytał, chwilę przyglądając się mu w milczeniu.
– Nic mi nie jest.
– No to jadę, jakby co jestem pod telefonem. Miłego dnia. A! – zatrzymał się jeszcze na chwilę. – W kuchni masz naleśniki, idź zjeść, póki ciepłe.
– Dzięki, już idę.
                W Klinice Tom pojawił się o stałej porze. Jak zwykle podpisał się na liście obecności i ruszył do windy, po chwili zmierzając korytarzem prosto do pokoju Billa. Jak tylko wszedł i zobaczył parę wpatrzonych w niego brązowych oczu, uciekł wzrokiem.
– Cześć – rzucił, przechadzając się przez cały pokój prosto pod okno, pod którym stała kanapa.
– Cześć – odpowiedział Bill.
Jak zwykle Tom położył na kanapie swoją komórkę i bluzę i w końcu spojrzał na Billa.
– Jak tam się dzisiaj czujesz?
– Lepiej niż wczoraj, choć w nocy miałem pobudkę.
Tom poczuł tylko skurcz w żołądku, domyślając się, że na pewno go usłyszał.
– Co się stało? – zapytał jednak.
– Pacjentka z sali obok miała zatrzymanie akcji serca i reanimowali ją.
Tom odetchnął z ulgą.
– A ty się wyspałeś dzisiaj? Bo jakoś wyglądasz, jakbyś nic nie spał.
– Prawie zgadłeś – rzucił.
– To, co robiłeś?
Przez chwilę zastanowił się, czy mu powiedzieć, ale przecież mieli spróbować być przyjaciółmi, a to zwykła rzecz opowiadać o tym, co się wydarzyło, więc zaczął.
– Wybrałem się wczoraj z kumplem do pubu.
– Yhym – mruknął Bill, śledząc wzrokiem sylwetkę Toma, który przechadzał się po całym pokoju.
– Standardowo wyrwaliśmy panienki – rzucił, dążąc prosto do sedna. – Chodziło nam o to, żeby się zabawić.
– Przelecieć je – sprostował Bill.
– No tak – potwierdził Tom, reflektując się po chwili, jak to właśnie zabrzmiało. – Znaczy, nie pomyśl sobie, że ja myślę tylko o jednym. One same tego chcą, ja nigdy nikogo do tego nie zmuszam.
– W porządku, rozumiem. Też bym skorzystał, gdyby nadarzyła mi się okazja.
Tom zmierzył wzrokiem Billa bardzo uważnie. Nie wyglądał mu na takiego, który tak przedmiotowo obszedłby się z dziewczyną, ale nie widząc na jego twarzy oznak zniesmaczenia, kontynuował opowieść dalej.
– W każdym razie kandydatki znalazły się bardzo szybko.
– Yhym – Bill mruknął po raz kolejny.
– Postawiliśmy im drinki. Alan zabrał swoją dziewczynę i wyszedł. Ja zostałem ze swoją jeszcze trochę w pubie i w końcu poszliśmy do mojego auta.
Tym razem Bill się jednak nie odezwał, uważnie słuchał.
– Zrobiła mi loda – rzucił konkretnie Tom, nie mając zamiaru wdawać się w jakiekolwiek szczegóły. – I odwiozłem ją do domu – dodał, milknąc po tym wyznaniu.
– I co było dalej? – zapytał Bill. Widział, wyraźnie, że Tom czuje się z tym, co zrobił źle, tylko nie miał pojęcia czy dręczą go jakieś wyrzuty sumienia, czy może było coś, czego mu nie powiedział.
– Nic, to koniec historii.
– Po co mi to mówisz? Laska zrobiła ci loda, co w tym niezwykłego?
Tom spojrzał na niego.
– To, że od jakiegoś czasu, przestało mnie to bawić. Doszedłem i od razu miałem ochotę  wyrzucić ją z samochodu, a ona mnie jeszcze zapraszała do domu. Gdybym tylko skorzystał, to by była naprawdę niezła noc. 
– Ale?
– To wszystko wydało mi się w jednej chwili bez sensu.
– Żałujesz?
– Czego?
– Tego, co zrobiłeś.
– Nie. Nie o to mi chodzi.
– A o co?
– Chyba wolałbym widzieć tam kogoś innego.
– Kogo?
Tom wzruszył ramionami, choć doskonale wiedział, o kim wtedy pomyślał.
– No wiesz – zaczął Bill. – Wszystko się w końcu przeje. Każdy z nas szuka nowych doświadczeń i wyzwań. Jeśli poczułeś, że to cię już nudzi, to może czas coś zmienić w swoim życiu.
– Zmienić?
Bill skinął głową, na co Tom westchnął.
– Nie wiem, czy chcę coś zmieniać. Jedyne, co wiem to, to, że to, co było dotychczas, zaczyna mnie nudzić.
– Pogadaj o tym z moim psychologiem – rzucił Bill, na co Tom spojrzał na niego jak na wariata.
– Mam nadzieję, że to był tylko żart.
– Nie. Mówię poważnie.
– Ty nie chcesz z nim gadać, a ja mam się zwierzać obcemu facetowi i powiedzieć mu, że nudzi mnie już moje dotychczasowe życie?
– Rozmawiałem dziś z Markiem i muszę przyznać, że trochę na wyrost go osądziłem. Pewnie dlatego, że byłem niewyspany, źle się do niego nastawiłem.
– Powtórz to, bo chyba się przesłyszałem.
– Próbuję ci powiedzieć, że Mark potrafi podsunąć ciekawe myśli.
– Jasne – zironizował Tom. Doskonale zdawał sobie sprawę, jaką myśl może mu podsunąć ten psycholog. Nie potrzebował mu nawet mówić o swoim problemie, bo sam zaczął się domyślać, że to Bill jest odpowiedzialny za to, co ostatnimi czasy dzieje się w jego głowie.
– Jak chcesz – odpuścił. Doskonale wiedział, że Tom dokładnie tak jak on nie lubi, gdy coś mu się narzuca.
W tym też momencie do pokoju weszła Margaret.
– Przyniosłam ci herbatę, o którą prosiłeś, ale jest gorąca, dopiero zalałam, więc musisz poczekać, aż trochę przestygnie.
– Dziękuję. Postaw na stoliku.
Margaret postawiła szklankę i spojrzała na Billa, a po chwili na Toma, dla niej było wszystko jasne jak słonce, obaj byli sobą zauroczeni, tylko Tom najwyraźniej jeszcze się przed tym bronił, ale doskonale wiedziała, że to już i tak kwestia czasu, kiedy wyznają sobie uczucia. Wyszła, zostawiając ich samych.
– Dobra, idę do łazienki po ręcznik i bierzemy się za masaż – rzucił Tom, zakańczając tym samym wcześniejszy temat ich rozmowy.
Bill tylko skinął głową.
Kiedy podniósł Billowi oparcie łóżka i usadowił go w pozycji siedzącej, zaczął rozglądać się za olejkiem.
– Znowu gdzieś go postawiłem i nie pamiętam gdzie.
– Stoi na stoliku – odparł Bill.
To był moment, kiedy Tom wyciągnął rękę po olejek i potrącił przez przypadek szklankę z gorącą herbatą, która zachwiała się, a Bill patrzył na to wszystko, jakby działo się w zwolnionym tempie. Widział, jak szklanka przechyla się, a gorąca ciecz za chwilę obleje dłoń Toma. Nie miał pojęcia, jak to zrobił, ale odepchnął rękę Toma, tym samym, samemu zostając oblanym gorącym wywarem.
– Bill! – krzyknął Tom, w pierwszej chwili nawet nie zauważając, co tak właściwie zrobił. – Co ty wyprawiasz?! – krzyczał nadal, jakby to miało mu w czymkolwiek pomoc. W końcu rzucił się biegiem do łazienki po drugi ręcznik, który zmoczył w zimnej wodzie.
Kiedy wrócił, wyminął zgrabnie kałużę i rozbitą w drobny mak szklankę i usiadł na łóżku obok Billa, owijając mu rękę ręcznikiem.
– Lepiej? – zapytał, mając nadzieję, że chłodny kompres, choć trochę złagodzi ból.
– Nic mi nie jest, nie przejmuj się. – Bill próbował przekonać go, że tak naprawdę nic się nie stało.
– Po co mnie ratowałeś? Co najwyżej by się zbiła, a tak, zobacz, co narobiłeś. – Tom nadal krzyczał, ale po chwili zaniemówił, patrząc Billowi prosto w oczy. – Ty się poruszyłeś – stwierdził, patrząc na niego szeroko otwartymi oczami.
Sam Bill nadal milczał, do niego dopiero teraz też to dotarło.
– Możesz zrobić to jeszcze raz? – zapytał nieco spokojniej Tom.
– Nie wiem.
– Spróbuj.
Na chwilę zapanowała cisza i pełne skupienie. Obaj wpatrywali się w rękę Billa, która na początku ani drgnęła. Dopiero po chwili udało mu się poruszyć całym ramieniem.
– Jezu, Bill, ty się ruszasz – wydukał Tom. – Spróbuj poruszyć drugą ręką.
– Nie potrafię.
– Potrafisz, dasz radę. Spróbuj. Zrób to dla mnie.
Słowa „Zrób to dla mnie”, były dla Billa największą motywacją. Ochronił go przed oparzeniem, teraz chciał się poruszyć dla niego. Skupił się ze wszystkich sił i przesunął ręką po łóżku.
– Strasznie ciężka – stwierdził.
– Nie ruszałeś się prawie dwa miesiące, straciłeś siłę w mięśniach, dlatego masz takie uczucie, ale ruszasz się. – Ledwo powstrzymał się przed wyściskaniem Billa. – Lecę po lekarza – rzucił Tom i zanim Bill zdążył cokolwiek powiedzieć, Toma już nie było w pokoju.

I zaczęło się. W pierwszej kolejności opatrzenie oparzonego ramienia Billa. Na szczęście oparzenie nie było groźne. Specjalna maść i opatrunek pozwoliły Billowi nawet zapomnieć, że jeszcze kilka minut wcześniej piekło go całe ramie. Później przyszła kolej na badania. W międzyczasie salowa uprzątnęła pokój, a Tom z radości zapomniał, że zaledwie ponad dwie godziny temu wstał niewyspany i bliżej było mu do płaczu niż radości. Teraz, to już w ogóle nie było ważne.
Do samego obiadu męczyli Billa badaniami. Jasne się stało, że od ciągłego leżenia miał początki zaniku mięśni i minie jeszcze trochę czasu, zanim w pełni zacznie korzystać ze swojego ciała. Mimo tego Bill przez cały czas próbował poruszyć choćby palcem u nogi, na wypadek, gdyby jakimś cudem miał zapomnieć, jak to się robi. To było dla niego okropnie dziwne uczucie po tak długim czasie móc w końcu samemu przesunąć ręce czy lekko podkulić nogę, gdy Tom połaskotał go w stopę.
– Ej, bez takich mi tu! – zganił go, gdy ten kolejny raz przejechał mu palcami po spodzie stopy.
– Nie gniewaj się, ale nawet nie wiesz, jak się cieszę.
– Jeszcze nie chodzę.
– Już niedługo. Przyłożę się do masażu podwójnie, żebyś jak najszybciej mógł stanąć na własnych nogach i wyjść stąd.
– Mamy jeszcze ponad miesiąc czasu.
Tom zmarszczył brwi, nie rozumiejąc, o czym on mówi.
– Jaki miesiąc?
– Do końca twojej kary.
Nagle Toma radość uleciała.
– Nie przejmuj się tym.
– Oczywiście, że się nie przejmuję, bo nie zamierzam stąd wyjść aż do ostatniego dnia, który musisz tu być.
– Daj spokój, najwyżej przydzielą mi kogoś innego, to nic takiego.
– Nie chcę, żebyś się zajmował kimś innym.
– No co ty? Też nie chcę mieć innego pacjenta pod opieką, ale…
– Na razie jeszcze nie chodzę, więc zajmij się mną, a nie myśleniem o innych.
– Wiesz, jak to zabrzmiało? – zapytał Tom. Nie mógł już dłużej udawać, nawet przed samym sobą, że teksty Billa niejednokrotnie brzmią dwuznacznie.
– Wiem.  I tak miało zabrzmieć.
W tym momencie do pokoju weszła Simone. Była roztrzęsiona i wyraźnie było widać na jej twarzy, że płakała, zresztą ona wcale się z tym nie kryła.
– Kochanie – wydusiła z siebie i teraz dopiero było słychać, że wcześniej płakała. – Tak bardzo się cieszę.
– Mamo, udusisz mnie.  I robisz mi wstyd przed Tomem.
– Jaki wstyd?
– Normalny.
– Jak to się stało, opowiadaj?
– To zasługa Toma.
– Moja? – zdziwił się Tom, doskonale wiedział, że nic nie zrobił.
– Tak, twoja.
– Gdyby nie ja, nie miałbyś poparzonej ręki.
– To tylko efekt uboczny. Gdyby nie ty nadal bym się nie ruszał.
Tom pokręcił głową. On czuł się winny tego, że przez jego nieuwagę Bill został poparzony.
Simone, podobnie jak Bill nie widziała tego, dla niej najważniejsze było, że jej syn zaczął się znowu ruszać. A z tego, co powiedział jej lekarz, zanim przyszła do Billa, wiedziała, że oparzenie jest powierzchowne i nie ma się czym przejmować, tylko cieszyć, bo dzięki temu małemu wypadkowi odblokowała się jego psychika.
No i najbardziej cieszyła się, że chłopcy coraz bardziej są za sobą. Ona, jako matka widziała to chyba najlepiej, zwłaszcza po Billu. Na początku bała się, że z tego nic nie wyjdzie. Wiedziała, że Bill jest nieufny do innych i bardzo ciężko przychodzi mu zbudowanie jakieś przyjacielskiej relacji, ale Tom dał radę. Być może na początku zostali zmuszeni do znoszenia swojego towarzystwa, ale z każdym mijającym tygodniem, odkrywali, że mają wiele wspólnych cech i masę idiotycznych pomysłów, które zwykle nie kończyły się niczym dobrym. No i najważniejsze, to, o czym Simone nie miała pojęcia; między nimi rodziło się coś, co nie powinno, ale z uwagi na brak informacji, które rodzice powinni byli im od początku powiedzieć, obaj brnęli w to coraz głębiej.
I tylko Tom jeszcze trochę się miotał między tym, co podpowiadał mu rozsądek a serce, bo Bill już w pełni świadomy tego, co czuje, zanurzał się w każdym najdrobniejszym geście ze strony Toma.



7 komentarzy:

  1. Jakie słodkie!Bill dla Toma poruszył się,żeby go uratować.A Tommy przychodzi do niego w nocy.Super i jeszcze raz super.extra odcinek tak na niego czekałam a fajne jest to,że widzę Toma w dredach w tej historii.^.^Dzięki i jeszcze raz dzięki! Jesteś najlepszą pisarką jak dla mnie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej, nadeszła wyczekiwana chwila. Billy uratował Toma! To takie urocze^^ Supcio! Tylko, żeby Tom sobie wszystko uświadomił i kurcze reakcja ich albo rodziców jak się dowiedzą że są braćmi/ partnerami... Chyba, że oni powiedzą rodzicom, a że są ze sobą szczęśliwi to się nie dowidzą...
    Niech moc i wena będzie z tobą! xD :P
    Azu^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Bill zaczął się ruszać! No nareszcie. Dużo nie napisze bo jest 4:26 w nocy i jestem śpiąca i nie mam weny do pisania komentarzy. Biedna ta moja imienniczka. No nic życzę dużo weny. Pozdrawiam i całuję! Mam nadzieję że mój następny komentarz będzie lepszy.

    OdpowiedzUsuń
  4. No nie wiem co napisać. Bo znowu powtarzać się, jakie to było słodkie i magiczne? Kolejny raz mówić o mojej frustracji spowodowanej niezdecydowaniem Toma? W sumie właśnie to robię. xD Mega się cieszę, że Bill w końcu się poruszył. Ich reakcje były taaakie urocze. <3 Ale oparzenie boli (a bynajmniej mnie bolało. Chociaż w sumie byłam młodsza, może dramatyzowała ;e), a Bill tak to zlał. Z tego szoku chyba.

    Pozdrawiam,
    An

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział genialny, ale mam jedną sprawę. Najpierw pisałaś, że był w klubie z Alanem, a później jest "przez wypad z Andym". To błąd czy coś pokręciłam? :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak coś czułam, że Tom znów do niego pojedzie w nocy. I w sumie czekałam aż Bill w końcu zacznie się ruszać. Jak widać potrzebował silnego impulsu. :P nie mogę się w sumie doczekać kiedy oni w końcu zauważą, że ten drugi tez coś do niego czuje. :> Tom z tego co widzę to powoli zaczyna się też oswajać z myślą, że czuje do Billa coś więcej niż tylko zwykłą sympatię. :)
    Tak poza tym to bardzo podobał mi się odcinek, trochę nowej akcji. Co prawda miałam problem ze skupieniem sie na niektórych zdaniach (musiałam przeczytać drugi raz xD), ale być może to jest kwestia tego, że nie jestem przyzwyczajona do zastosowanego przez ciebie szyku zdania, co w języku polskim jest w sumie dowolne wiec to nie jest błąd. :P
    Czekam niecierpliwie na następny rozdział, liczę na jakis szybszy rozwój akcji :>
    Do zobaczenia! :D

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*