Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
niedziela, 25 września 2016
18:42
Witajcie kochani
Myślałam, że nie uda mi się ogarnąć tego odcinka na dzisiaj,
ale jakoś dałam radę. Po dzisiejszym odcinku, pewnie powiedzcie „Na reszcie!” :) W końcu stanie się to,
na co czekacie, bo przecież nie mogę ich tak męczyć przez całą wieczność. No to
zapraszam na odcinek.
Wasza Niki.
Odcinek 22
Przez kilka kolejnych dni skupili się na grze. Całymi
nocami ślęczeli przed komputerami, więcej ze sobą rozmawiając, niż grając i
rywalizując, ale jakoś tak było im łatwiej, choć jeden i drugi już od jakiegoś
czasu próbował zejść na temat uczuć.
W końcu w jedno z piątkowych popołudni, gdy Jorg oznajmił,
że musi lecieć w interesach na drugi koniec Niemiec i wróci dopiero w
poniedziałek rano, Tom pomyślał, że to będzie dobra okazja zaprosić Billa do
Pubu na obiecane piwo no i przy okazji poznać go z Alanem.
Cała trójka miała się spotkać w ulubionym Pubie Toma,
przy czym Tom miał jeszcze podjechać po Billa.
Jak tylko zajechał przed dom Billa, wyszła do niego
Simone, zapraszając go do środka i oznajmiając, że Bill się szykuje i to
jeszcze trochę potrwa.
Nieco skrępowany, dał się jednak zaprosić i po chwili
siedział już w salonie Trumperów ze szklanką soku pomarańczowego.
– Co tam u ciebie, Tom? – Simone
przysiadła się na kanapie i zaczęła wypytywać go. Nie mogła oderwać od Toma oczu,
a on zauważając to, uciekał wzrokiem. Nie miał pojęcia, czemu w towarzystwie
tej kobiety czuł się jakoś nieswojo. Odkąd ją poznał, miał wrażenie, że ona
doskonale go zna i do dziś nie pozbył się tego dziwnego wrażenia.
– W porządku – odparł
enigmatycznie. Bez Billa w pobliżu wolał wiele nie mówić, choć bywały w
przeszłości chwile, że chodził z Simone do szpitalnej kawiarenki.
– Nadal pracujesz w klinice?
– Nie. Byłem tam tylko
tymczasowo – oznajmił, sądząc, że matka Billa nie ma zielonego pojęcia, iż był
tam za karę. Nie chciał jej okłamywać, ale nie czuł potrzeby prostowania tej
sytuacji i tylko nerwowo zerkał na szklankę z sokiem, który ubywał z każdym
kolejnym łykiem.
– Już jestem – usłyszał w
końcu znajomy mu głos i prawie odetchnął z ulgą. Lubił mamę Billa, ale nie
wiedzieć czemu ta kobieta dziwnie go krępowała.
Odwrócił się w stronę schodów, dostrzegając na nich Billa.
– Przepraszam, ale u mnie to
zawsze tak długo trwa.
– Zapamiętam to sobie na
przyszłość.
– Proponuję ci umawiać się z
nim przynajmniej pół godziny wcześniej – wtrąciła Simone.
– Chyba wezmę sobie tę radę do
serca – stwierdził Tom, odstawiając pustą szklankę na stolik i wstając z
kanapy.
– Przecież zebrałem się na czas,
jest punkt dziewiętnasta, więc, o co wam chodzi? To ty jesteś wcześniej.
– Sądziłem, że pojedziemy
trochę wcześniej, ale… – uciął, widząc minę Billa. – Fajna kurtka – rzucił, zmieniając
temat.
– Dziękuję.
– Jedziemy?
– Tak.
W końcu ruszyli. Pod pubem przy swoim samochodzie czekał
już na ich Alan – palił i bynajmniej nie był to tytoń.
Bill uważnie zmierzył chłopaka wzrokiem. Dziś mieli się
poznać i czuł się zdenerwowany. Chciał dla Toma wypaść w oczach Alana jak najlepiej.
– Idziemy? – zapytał Tom,
zabierając telefon i portfel.
– Tak – skinął głową, zapinając
zamek w kurtce.
– Na pewno wszystko w porządku?
– Tak. Trochę się denerwuję –
przyznał Bill.
– Niepotrzebnie. Alan jest
taki jak my. Nie będzie cię oceniał, niepotrzebnie się denerwujesz.
– Wiem – przyznał. Już raz o
tym rozmawiali i nie chciał, by Tom musiał wałkować z nim ten temat kolejny
raz. Generalnie miał w dupie, czy Alan go polubi, nie zależało mu na jego aprobacie,
a tym bardziej przyjaźni. Chciał, żeby go polubił tylko ze względu na Toma. Miał
świadomość, że Tom przyjaźni się z nim od dziecka i z ich dwojga z całą pewnością
wybrałby Alana, bo go dłużej i lepiej zna, dlatego wziął tylko głęboki oddech i
z uśmiechem na twarzy wysiadł z auta.
Chłodne wieczorne powietrze owiało go, aż poczuł dreszcze
na całym ciele. W samochodzie Toma było ciepło, ale gdyby przyszło mu się wracać
do domu na piechotę, to w tej ekstra kurtce nieźle by go przewiało. Tom
zauważył, jak Bill objął się ramionami.
– Zimno ci?
– Trochę.
– Idziemy prosto do środka,
nie będziemy tu stać i marznąć.
Bill skinął tylko głową i ruszył za Tomem, który zmierzał
prosto w kierunku przyjaciela.
Kilka męskich uścisków i wymian, jakichś slangowych zdań,
które Bill nie rozumiał i spojrzenia Billa oraz Alana spotkały się.
– No – zaczął elokwentnie Tom.
– Poznajcie się. Bill, to jest
Alan. Alan, to jest Bill.
Alan pierwszy wyciągnął dłoń. Bill zerknął na nią i uścisnął,
czując, że dłoń Alana jest potwornie zimna.
– Sorki – przeprosił. – Trochę
zmarzłem, czkając tu na was – usprawiedliwił swoją skostniałą z zimna rękę.
– Powiedz lepiej, że chciałeś
sobie zakurzyć zioło – sprostował Tom.
– A co, czuć ode mnie?
– Nie pytaj – odparł Tom, a
Bill się tylko uśmiechnął.
– Musiałem.
Tom przekrzywił ironicznie głowę. Dla Alana każdy powód
był dobrą wymówką dla wypalenia skrenta.
– Dla kurażu. No, co? Denerwowałem
się. Kazałeś mi ważyć słowa, a ja
zupełnie nie wiem, co wypada, a co nie wypada powiedzieć przy Billu.
– Bądź po prostu sobą i nie
przejmuj się niczym – powiedział Bill. Co za ironia, że Bill miał dokładnie te
same obawy.
– Dzięki. Już widać, że równy
z ciebie gość. Tom mi tyle o tobie opowiadał, że już mu dupę trułem, żeby mnie
z tobą poznał, ale to taki egoista, że trzymał cię, tylko dla siebie.
Bill uniósł w zaskoczeniu brwi, i spojrzał na Toma.
– Upalił się już, nie słuchaj
go.
– Kiedy to prawda.
– Alan proszę cię. Miałeś to zostawić
dla siebie. Czy ja zawsze muszę wychodzić na egoistę?
– Jesteś egoistą, A skoro tak
długo trzymałeś Billa z dala ode mnie, to znaczy, że musi być z niego zajebisty
gość.
– Tak właściwie – wtrącił się
Bill. –To ja odwlekałem to spotkanie – sprostował. – Nie czułem się jeszcze
najlepiej, by gdzieś wyjść, i…
– I jeszcze cię broni – dodał
Alan. – Kaulitz, powiedz mi, jak ty to robisz?
– To się nazywa zwierzęcy
magnetyzm – odparł i mrugnął do Billa. – Idziemy do środka, bo wszyscy już
zmarzliśmy.
Po godzinie i jednym piwie Bill i Alan rozmawiali ze sobą
tak, jakby znali się od zawsze. Wszystkie obawy, jakie miał Bill, rozwiały się bezpamiętnie.
Tom miał rację, Alan to świetny chłopak, choć używki ewidentni były jego piętą
Achillesa, ale kto nie ma wad?
Tom widząc, że obaj świetnie czują się w swoim
towarzystwie, zniknął kolejny raz, mówiąc, że zaraz wraca. Zwykle kursował po
coś do picia lub jakieś przekąski, ale tym razem Bill dostrzegł go przy barze
rozmawiającego z jakąś dziewczyną, i bynajmniej w ocenie Billa nie była to
zwykła rozmowa.
Przyglądał się Tomowi przez dłuższą chwilę. Patrzył na
jego uśmiechniętą twarz. Widział na własne oczy, że dziewczyna, z którą
rozmawiał, była dla niego kimś więcej niż tylko pierwszą lepszą poznaną dzisiejszego
dnia. Zrozumiał, że jego marzenie nigdy się nie spełni, że wyobraził sobie coś nierealnego
i trzymał się tego wyobrażenia, bo tak było najprościej.
Alan szturchnął go lekko w ramię, wyrywając z zamyślenia.
– Zaraz wracam, idę do kibla –
rzucił, na co Bill tylko skinął głową.
Został sam, to idealny moment, żeby wyjść niepostrzeżenie
i przestać, po pierwsze żyć złudzeniami, a po drugie, męczyć Toma swoim
towarzystwem. Od jakiegoś czasu wyraźnie widział, że Tom dziwnie się zachowuje.
Unika kontaktu wzrokowego. Częściej niż zwykle odpowiada mu trochę złośliwie,
bo te pseudo zabawne odpowiedzi wcale go nie bawiły i właśnie w tej chwili postanowił,
żeby zakończyć coś, co jeszcze chwilę, a mogłoby przerodzić się w nienawiść. Spojrzał
jeszcze raz na Toma, był tak pochłonięty rozmową z dziewczyną, że nawet nie
zauważył, gdy ubrał kurtkę i wstając powoli, oddalił się z pubu. Na zewnątrz
zapiął zamek w kurtce pod samą szyję, czując potworny chłód i ruszył przed
siebie. Do głównej drogi miał około dwóch kilometrów. Gdyby tylko zabrał z domu
telefon, zadzwoniłby teraz po taksówkę i nie byłoby problemu, ale taki był
podekscytowany wyjściem do tego Pubu i spotkaniem Toma oraz Alana, że nie
zabrał go, a przypomniało mu się dopiero w połowie drogi i nie chciał już nic
mówić o tym Tomowi. Więc nie mając wielkiego wyboru, ruszył w drogę.
Kiedy Tom wrócił do stolika, Alan dopijał swój sok.
– Gdzie Bill?
– Nie wiem. Wyszedłem tylko do
kibla, a kiedy wróciłem, już go nie było.
Wnętrzności Toma boleśnie się skręciły. Nic nie odpowiedział,
tylko ruszył w stronę toalet, mając nadzieję, że znajdzie tam Billa, ale w
samej łazience minął się tylko z jakimś kolesiem w drzwiach, a dwie z kabin
były zamknięte. Głupio było mu się pytać „ Bill jesteś tu?”, więc kucnął, zaglądając
przez szparę pod drzwiami, ale ani w jednej, ani w drugiej kabinie, nie było
Billa, poznałby go po butach. Teraz jeszcze bardziej poczuł narastający w nim
lęk. Zaczepił kilka osób, pytając o Billa, ale dopiero ochroniarz powiedział mu,
że widział go, jak wychodził z pubu. Pierwsza myśl, jaka go nawiedziła to, że go
stracił. Zaciągnął go tu praktycznie siłą, sądząc, że polubi to miejsce, a
wytrzymał tu tyle, ile mógł i korzystając z okazji, po prostu uciekł. Wybiegł z pubu, rozglądając się, ale przed
wejściem nie było żywej duszy, zresztą o tej godzinie w ogóle było mało osób,
nawet w środku, a co dopiero na zewnątrz, gdzie chłód nocy przejmująco go
owiewał. Nie zastanawiając się długo, wsiadł do auta i ruszył z piskiem opon.
To, jak bardzo się bał, nie da się opisać słowami. Z każdą
minutą jego serce coraz bardziej przyspieszało. Ciągle miał w głowie tę chorą
przysięgę Billa, że jak tylko wyjdzie ze szpitala, skończy to, co mu nie
wyszło. Był pewny, że właśnie to Billowi teraz chodziło po głowie, a on dał mu
tylko do tego pretekst. Chciało mu się płakać, gdy jechał, a po Billu nie było ani
śladu. Jednego był pewny, stracił go. Czarne myśli przychodziły mu do głowy,
jedna po drugiej. Może Bill gdzieś teraz leży i umiera, bo on zaciągnął go do
jakiegoś głupiego pubu i nie potrafił się nim zająć, jak trzeba, tylko ciągle
gdzieś biegał. Jeśli Billowi coś się stanie albo nie daj Boże, już się stało, to
sam wpakuje się na jakieś drzewo, i w przeciwieństwie do Billa zrobi to
skutecznie, bo nie wyobraża sobie już życia bez niego. Zrozumiał, czym jest
prawdziwa miłość i co musiał czuć Bill, kiedy Sara go zostawiła i dlaczego chciał
ze sobą skończyć, W tym momencie myślał dokładnie tak samo.
Nagle jednak w oddali dostrzegł idącą poboczem postać.
Kiedy nieco się zbliżył, wiedział już, że to Bill. W jednej chwili poczuł dwa sprzeczne
ze sobą uczucia, ulgę i złość. Zajechał mu drogę i zatrzymał się.
– Wsiadaj – powiedział, otwierając
drzwi od strony pasażera.
– Po co?
– Zabiorę cię do domu.
– Poradzę sobie. Wracaj do pubu.
– Powiedziałem, wsiadaj! – Tym
razem Tom podniósł głos, był zdenerwowany.
– A ja powiedziałem, że sobie
poradzę.
Tom zaciągnął ręczny hamulec i gasząc silnik, wysiadł z
samochodu. Obszedł go szybkim krokiem i zatrzymał się tuż przed Billem.
– Nie wkurwiaj mnie, tylko
wsiadaj. Przywiozłem cię tu, to cię odwiozę.
Bill jednak nic nie powiedział. Patrzył Tomowi w oczy, widząc,
jak mięśnie na jego twarzy nerwowo drgają.
– Co mi się tak przyglądasz? –
zapytał w końcu Tom, nie rozumiejąc tego dziwnego wyrazu twarzy Billa.
– Zastanawiam się, po co to wszystko
robisz?
W tym momencie Toma złość wyparowała jak kamfora. Uniósł
obie brwi, patrząc zaskoczony na Billa.
– Co takiego robię? – On
raczej powiedziałby, że nic nie robi, choć już dawno powinien powiedzieć
Billowi, że się w nim zakochał.
– Nieważne.
– Jeśli myślałeś, że dzisiaj
ze sobą skończysz, to cię rozczaruję – mówiąc to, złapał go za ramię i szarpnął,
chcąc go zmusić, by wsiadł do samochodu, ale Bill się wyszarpnął.
– Zostaw mnie!
– To wsiądź sam.
– Nie! Wracaj do pubu, ktoś
tam na ciebie czeka.
– Alan sam sobie świetnie
poradzi, nie pierwszy raz się rozdzielamy.
– Mam na myśli tę blondynkę przy
barze.
– Naomi?
– Nawet pamiętasz jej imię, a
podobno nie pamiętasz imion lasek na jedną noc.
Tom nagle zrozumiał. Bill było niego zazdrosny i widząc
go, rozmawiającego z dziewczyną, sądził, że chce ją wyrwać na numerek. Uśmiechnął
się i pokręcił głową.
– Jesteś o mnie zazdrosny? – zapytał
z uśmiechem na twarzy.
Bill poczuł, jak oblewa go fala gorąca, choć jeszcze
chwilę temu szedł i dzwonił zębami z zimna. Tajemnica, którą nosił w sobie, tak
nagle wypłynęła. Gdyby na twarzy Toma nie widział tego dziwnego uśmiechu, może
by mu powiedział, że tak, ale skoro Kaulitza to bawiło, postanowił zaprzeczyć.
– Też miałbym, o kogo –
odparł.
Tom tylko kiwnął głową, wiedział swoje.
– Jesteś. Możesz zaprzeczać, a
ja i tak wiem swoje. Wsiadaj do auta, jest zimno, a ty masz cienką kurtkę i na
pewno zmarzłeś.
– A to już nie twój problem. –
Bill jednak nie zamierzał ustąpić. Czuł się urażony i nie chciał widzieć
Kaulitza na oczy. – Wracaj do swojej Naomi – odwarknął.
– Nie mów tego na głos, bo
gdyby usłyszał to jej mąż, ten ochroniarz przy wejściu, odwiedzałbyś mnie w
szpitalu. Naomi jest barmanką. Rozmawiałem z nią, bo płaciłem za nasze
zamówienie. A do twojej wiadomości, to wypytywała mnie o ciebie. Podobała jej
się twoja stylówka i chciała się dowiedzieć, gdzie kupiłeś tę kurtkę? – odparł
Tom. – Mam nadzieję, że teraz jest ci głupio.
– Ani trochę. I ani trochę ci nie
wierzę – odparł krótko i ruszył przed siebie. Tom ledwo zdążył złapać go za
ramię, zatrzymując.
– Nigdzie nie pójdziesz.
– Powiedziałem ci już, zostaw
mnie! Czego ty jeszcze ode mnie chcesz? Mam ci złożyć przysięgę, że nie rzucę
się pod pierwszy nadjeżdżający samochód?
Tom widział, że jedyna jego karta przetargowa, to
wyznanie mu swoich uczuć.
– Chcę ciebie.
Bill spojrzał na niego przelotnie, ale zupełnie nie
dotarł do niego sens tych słów.
– Już ci mówiłem, że jestem dziwny
i ze mną nie da się przyjaźnić. Przeproś Alana i w ogóle wybacz, że ci
zawracałem głowę. Nie nadaję się do twojej paczki. A to, o czym rozmawialiście,
nie zrozumiałem przynajmniej połowy, więc zostaw mnie w spokoju, ta przyjaźń od
początku nie miała sensu.
– Wiem, że nie rozumiałeś, nie
mogłeś, bo to takie nasze gadanie z Alanem, i tego nie rozumie nikt, ale nie
martw się nauczysz się. Choć w tym, że nie zostaniemy przyjaciółmi, masz rację.
– Świetnie, że w końcu to
zauważyłeś. Więc żegnaj.
– Zaczekaj – kolejny raz powstrzymał
go. – Nie będziemy przyjaciółmi, bo ja czuję do ciebie coś innego niż sympatie.
Bill uniósł jedną brew, czuł, że za chwilę jego serce
rozpadnie się na kawałki i tym razem już nie znajdzie nikogo, kto będzie w stanie
poskładać je.
– Nie musisz nic więcej mówić,
wszystko rozumiem – powiedział, widząc, jak Tom zaciska ręce w pięści. Nie
wiedzieć, czemu ten właśnie raz pomyślał, że Tom go za chwilę uderzy, tak dla
kaprysu. Usługiwał mu przez trzy miesiące w szpitalu, więc teraz odbije to
sobie.
– Nic nie rozumiesz – pokręcił
głową. Bał się. Bał się powiedzieć Billowi, że mu na nim zależy, że go kocha i
że chce z nim być. Bał się tego, bo nie czuł się gotowy przyjąć odmowy, a widział,
jaka jest w tej chwili postawa Billa, i jednocześnie wiedział, że jeśli w tej
chwili nie wyzna mu tego, już więcej go nie zobaczy. – Kocham cię – powiedział, patrząc Billowi prosto
w oczy. Już nie czuł skrępowania, gdy w nie patrzył. Widział w nich jednak
ogromne zaskoczenie, nadzieję i chyba też strach.
– Słucham? – wydukał Bill,
przez moment sądząc, że to mu się tylko przesłyszało.
– Kocham cię ! – wykrzyczał, by
ten nie miał już żadnych wątpliwości, i chwytając go oburącz za twarz, delikatnie
przywarł ustami do jego ust.
Nagle obaj przestali czuć chłód nocy. Przez ich ciała
przetoczyło się stado dreszczy i ogromna fala gorąca, która na przemian znikała
i pojawiała się. Tom delikatnie muskał ustami jego wargi, nareszcie przekonując
się, że to, co mu się tylko do tej pory wydawało, że usta Billa muszą być niezwykle
miękkie, było prawdą i poczuł, jak Bill zaczyna drżeć, a po jego palcach, które
zacisnął na jego policzkach, spływają łzy. Oderwał się na chwilę od niego, spoglądając
mu w twarz. Bill płakał, tylko nie wiedział, czy ze szczęścia, czy coś innego wywołało
w nim taką reakcję.
Natomiast Bill bał się nawet zaczerpnąć głębiej powietrza,
żeby te silne dłonie, które zaciskały się na jego twarzy, nie zwolniły uścisku.
Czuł się dziwnie i dałby sobie nawet uciąć rękę, że był chyba właśnie na
granicy zemdlenia.
– Powiedz mi tylko, że płaczesz
ze szczęścia, bo inaczej zapadnę się tu zaraz ze wstydu pod ziemię – odezwał
się Tom.
Bill jednak nie odpowiedział, nie potrafił, miał tak ściśnięte
gardło, że żaden dźwięk nie mógł się z niego wydobyć. Skinął tylko głową, zaciskając
ręce na nadgarstkach Toma i sam go pocałował.
To, co działo się na tej drodze dojazdowej, gdy w końcu
obaj wyznali sobie miłość, nie opiszą żadne słowa. Całowali się i tulili do
siebie. Śmiali się, a Bill płakał, aż w końcu skostniała dłoń Billa, którą
powędrował po szyi Toma, otrzeźwiła tego drugiego.
Ps. Musiałam skończyć w takim momencie żebyście mieli na co czekać :P
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
Nareszcie! Jezu,czuje się jakbym wygrała milion dolarów, taka jestem szczęśliwa xDD Nawet nie potrafię być zła, że skończyłaś w takim momencie. Wybaczam ci 😂😂 Nie mogę się doczekać następnego odcinka 😍😘
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej będzie to czekanie przyjemne i pełne nadziei na świetny rozdział w którym jeszcze nas nakarmisz ciepełkiem między nimi,zanim życie i ich rodzice sprowadzą ich na ziemię .Na razie ciesze się ich szczęściem .Pięknie to poprowadziłaś wymieszczałaś uczucia ze szczyptą zazdrości i mamy eksplozję .Weny życzę .Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNareszcie! Jej, Boże... Lovciam cię! Tylko... dlaczego w takim momencie? -_- Mam nadzieje że będzie next będzie szybko bo ci tu umre..
OdpowiedzUsuńAzusa^^
Nowy rozdział to najlepsze lekarstwo na paskudny humor. <3
OdpowiedzUsuńTrochę mi się ostatnio nie komentowało i pewnie dalej tak będzie, ale wszystko czytam na bieżąco. c;
To było mega słodkie. Tylko wydawało się taaakie krótkie... Za szybko czytam, hah.
Póki co nie dopuszczam do siebie myśli, że jeszcze nie wiedzą o swoim pokrewieństwie. Nope. Wszystko będzie radosne! Marzenie ściętej głowy...
Pozdrawiam,
An
Nareszcie! Jezu tyle na to czekałam. Mam teraz takie śmigło w głowie że nwm co napisać. Jestem taka szczęśliwa. Mam nadzieje że jak najdłużej teraz będą sie cieszyć sobą i że zbyt szybko nie dowiedzą sie że są braćmi. Boże nie chce żeby sie o tym dowiadywali. Mogłoby być tak że Bill i Tom powiedzą swoim rodzicą że są razem zanim oni im powiedzą że są rodzeństwem a oni stwierdzą że będą bardziej szczęśliwi będąc parą i im nie powiedzą nic. To by była dobra wersja no ale zrobisz jak chcesz. Już nie moge sie doczekać następnych odcinków. Życze dużo weny. Pozdrawiam i całuje kochana!
OdpowiedzUsuńGenialny rozdzial. A to co wydarzylo sie miedzy chlopakami na tej drodze jest cudowne.
OdpowiedzUsuńBoże TAK!!! w końcu się pocałował! I NIE!!! Bo tak krótko i skonczyłaś w takim momencie! :O no ale teraz z jeszcze większą niecierpliwością czekam na następny. :O Jörga nie będzie cały weekend? Hm hm hm... ]:>
OdpowiedzUsuńPocałowali* (telefon :/)
UsuńSUPER!!!DZIĘKI,NIE GNIEWAM SIĘ ŻE KRÓTKO,LEPSZE JEST CZEKANIE.KC NIKI.:)
OdpowiedzUsuńNareszcie! Dobrze, chłopaki, tak ma być!
OdpowiedzUsuńTylko martwi mnie to "otrzeźwiło tego drugiego" pod koniec, bo znając Ciebie, to nie wróży nic dobrego...
No, ale zobaczymy, wyglądam niecierpliwie 23, życzę weny i kocham!
~Lisa
Kiedy pojawi się nowy rozdział? Bo ludzie nie mogą się doczekać! Przynajmniej ja! :D
OdpowiedzUsuńNie wcześniej niż w niedzielę wieczorem. Mam koszmarny tydzień. Nie dość, że mam 4 nocki pod rząd i u mnie w pracy wydumali sobie wymianę wykładzin na holu, co robią to właśnie w nocy, to jeszcze odeszła koleżanka z ekipy i przyszła nowa babka sporo starsza i zgorszona naszymi zwyczajami. Jestem zdegustowana nią, bo o czym ja z nią mam niby gadać jak tu taka przepaść i to pod każdym względem. Tak że musisz poczekać jeszcze do niedzieli, nie dam rady wcześniej tego ogarnąć.
UsuńWięc... będzie dzisiaj? :(
Usuń:(
UsuńKochani, wybaczcie! Nie dałam rady tego ogarnąć, bo mnie złapała taka migrena, że 2 dni z życiorysu. Na dniach wrzucę odcinek.
UsuńRozumiemy.:)
OdpowiedzUsuńHejka wiesz już może kiedy będzie nowy rozdział ?:) Nao
OdpowiedzUsuń