Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
wtorek, 25 października 2016
14:25
Witajcie kochani.
Czytałam sobie wasze komentarze i… No cóż… Zawsze tak jest,
że coś się komuś nie spodoba. Niestety wszystkim nie dogodzę i nie zamierzam
też spełniać wszystkich waszych oczekiwań, bo moja wizja tego opowiadania jest
nieco inna. I nie odbierajcie tego tak, że straciłam zapał, czy coś w tym
stylu, bo nie. Opowiadanie biegnie takim torem jak sobie założyłam i tak też
będzie do końca. Konstruktywne czy też negatywne komentarze, nie zmienią tego. Jedyne,
do czego sama mogę się przyczepić to częstotliwość publikacji, ale na to już
niestety nie mam wpływu. Chyba że, zrezygnuję z pracy, ale wtedy to nie wiem z
czego będę żyć. Druga sprawa to taka, że opowiadanie z założenia nie miało być,
ani nie będzie długie, dlatego też akcja dzieje się znacznie szybciej. Co do
scen seksu, to nie zamierzam robić z nich bab, które rozczulają się nad każdym
pojedynczym gestem, bo faceci zwyczajnie, kiedy idzie o seks nie przywiązują
wagi do czułych słówek i myślą w danym momencie o przyjemności swojej dolnej
połowy ciała, co wcale nie oznacza, że traktują swojego partnera jak przedmiot.
Kto nie w temacie, może sobie poczytać sceny seksu pisane przez facetów i wtedy
zrozumie, o czym mówię. No i na litość Boską, oni w tym opowiadaniu mają 20
lat! Są już dorośli. Bill się nawet oświadczył, chciał założyć rodzinę, a Tom
obraca panienki na prawo i lewo. I teraz wystarczy posłuchać w normalnym
otoczeniu dwudziestolatków, żeby po minucie ich dyskusji o seksie uszy zwiędły.
Cipy, chuje i inne epitety to standard, a ja i tak nawet w jednej czwartej, co
ja piszę, w jednej ósmej, nie nadałam im mentalności, jaką powinni mieć na
podstawie swojego wieku. Do tego zwracam wam też uwagę na narrację. Tak już niestety
jest, że opowiadania pisane z perspektywy trzeciej osoby tracą na „
sentymentalności”. Osoby piszące wiedzą, w czym rzecz.
Błędy? Są i będą.
Nie jestem poliglotką i mimo szczerych chęci na pewno zawsze coś przeoczę.
Jeśli są jakieś rażące, proszę mi o nich napisać w komentarzach, na pewno
poprawię. Jeśli kogoś zawiodłam to przykro mi bardzo, zawsze może nie czytać
części dalszej, nie obrażę się. Ja sama też wiele opowiadań przestałam czytać,
bo mi się przestały podobać. Bywa… Jak to się mówi: O gustach się nie
dyskutuje.
A całą resztę, która nie czuje się zawiedziona zapraszam
na kolejny odcinek.
Wasza Niki.
Odcinek 25
Ich plan wydawał się dobry, ale zanim przyjdzie im się
zmierzyć z reakcją rodziców, Tom musiał zmierzyć się z obiadem w domu Billa, a
konkretniej z jego rodzicami.
Po wspólnym prysznicu, pod którym też sobie nie szczędzili
czułości, ruszyli do domu Trumperów.
– Denerwujesz się? – odezwał
się Bill, po tym, jak przejechali już chyba z połowę drogi, a Tom zrobił się dziwnie
milczący.
– Skąd to pytanie?
– Bo kiedy jesteś zdenerwowany,
milkniesz.
Tom zerknął przelotnie na Billa i znowu skupił wzrok na
drodze.
– Tak?
– Yhym.
– To przez twoją mamę – odparł
enigmatycznie.
– Co z nią?
– Nie wiem, ale patrzy na mnie
w taki dziwny sposób. Nie, że zły, nie pomyśl sobie. Ja ją nawet lubię – zaczął
tłumaczyć się. – Naprawdę. Tylko ciągle mam wrażenie, jakby ona wszystko o mnie
wiedziała. Dziwne uczucie.
Bill zaczął się śmiać.
– No dzięki. Fajnie, że cię to
bawi.
– Ona zawsze tak się wszystkim
przygląda. Bardzo skupia się na osobie, z którą rozmawia.
– Bardzo, to mało powiedziane
– skomentował Tom. – Twój tato też będzie na tym obiedzie?
– Tak.
– Nigdy wcześniej go nie widziałem,
nawet w klinice.
– Był kilka razy, ale rano. On
jest bardzo zapracowany.
– Chyba nie masz z nim dobrego
kontaktu, co?
– Dlaczego tak uważasz?
Tom wzruszył tylko ramionami.
– Mój ojciec jest bardzo
konkretny. Może się wydawać, że jest zimny albo surowy, ale on jest po prostu
konkretny. I wiesz? To nawet śmieszne, ale czasami wolałem pogadać z nim niż z mamą,
bo ona za bardzo roztrząsała problem.
– Mój ojciec też jest konkretny.
Chociaż nie, to jeszcze coś innego. On zawsze wszystko pokazuje mi z dwóch
stron i każe mi samemu wybierać.
– Jest adwokatem, pewnie
dlatego.
– Pewnie tak. Ale to też czasem
wkurzające. Chcesz, żeby ci powiedział wprost; tak lub nie, a on zawsze wszystko
sprowadza do albo.
Bill znowu się zaśmiał.
– Kiedy z nim rozmawiałem, nie
odniosłem takiego wrażenia.
– Bo nie pytałeś go o nic
konkretnego.
– No w sumie nie – przyznał
Bill i na chwilę zamilkł. – Tom?
– No?
– Mogę cię zapytać o coś
osobistego?
Tom znowu spojrzał na niego.
– Jasne, pytaj.
– Chodzi o twoją mamę, nigdy o
niej nie mówisz.
– Bo ja nie mam mamy. Ojciec
sam mnie wychowywał.
– Przykro mi.
– Spoko. Nie ma się czym
przejmować, nic mi nie brakowało. Miłości też.
– Mimo wszystko. Mogę wiedzieć,
co się z nią stało?
– Zostawiła mnie.
– Dlaczego?
– Z tego, co mówił mi ojciec, to wpadli. Ona
miała inną wizję swojej przyszłości, a mój ojciec inną. Nie potrafili się dogadać
i jak miałem dwa latka, odeszła.
– Szukałeś jej?
– A po co?
– Nie wiem. Nigdy nie byłeś
ciekawy, jak wygląda i dlaczego cię zostawiła?
– Nie. I nie chcę jej widzieć.
Przez tyle lat ani razu nie wysiliła się dowiedzieć się, czy w ogóle żyję, więc
znaczy dla mnie tyle samo, co ja dla niej.
– Pamiętasz ją w ogóle?
– Nie. Znaczy coś tam mi świta,
ale są tak mgliste wspomnienia, że właściwie nawet nie wiem, czy to nie moja
wyobraźnia.
Bill westchnął i położył dłoń na ręce Toma. Ten
natychmiast spojrzał na niego, zauważając na jego twarzy ogromny smutek.
– No co ty, Bill. Chyba mi się
tu nie rozpłaczesz?
– Nie, ale przykro mi.
– Niepotrzebnie, naprawdę. Ojciec
dawał mi tyle miłości i ciepła, że nieraz byś się zdziwił. Jak byłem mały,
budował ze mną fortece z krzeseł i koców. Nawet nie wiesz, jak potrafił się ze
mną bawić, do dziś to pamiętam, i mam wrażenie jakby było wczoraj. W każde
wakacje jeździliśmy na wycieczki po całym świecie. A święta spędzaliśmy u ciotki, siostry ojca.
Nigdy się nawet nie zastanawiałem, jakby to było, gdybym miał mamę, bo mi jej
nigdy nie brakowało. Ojciec był i jest dla mnie nie tylko ojcem, ale i matką,
rozumiesz?
Wbrew wszystkiemu były jednak
rzeczy, o których Tom nie mówił. Nie z obawy, że ktoś to wykorzysta przeciwko
niemu, ale dlatego, że były dla niego bolesne.
A żal do matki za to, że go zostawiła, ukrywał w sobie niezwykle
głęboko. Był nawet czas, że szukał informacji na jej temat, ale nie wiele się
dowiedział, właściwie nic ponad to, co mu ojciec sam powiedział. Później jego życie
zaczęło obracać się wokół imprez i panienek i jakoś temat matki przestał go
interesować do dzisiaj, do teraz, gdy Bill o to zapytał. W pewnym momencie miał
nawet wrażenie, że Bill ma mu za złe, że nawet nie próbował się z nią
skontaktować. Spojrzał na niego, ale ten tylko skinął głową, że rozumie, a Tom
westchnął głośno, parkując pod domem Billa.
– Z nas dwojga to ja mam większy powód do zmartwień
– zmienił temat.
– Dlaczego?
– Twoi rodzice.
– Chyba żartujesz!
– Nie. Denerwuję się całkiem
serio. Może oni nie chcą, żebym się z tobą nawet przyjaźnił.
Bill aż prychnął.
– Tak, i z tego powodu muszę
wysłuchiwać od matki setki pytań na twój temat? – mówiąc to, przekrzywił
ironicznie głowę w bok. – Oni są wniebowzięci, że mam w końcu jakiegoś
przyjaciela.
– Przejdzie im, jak się
dowiedzą, że sypiamy ze sobą.
– Mało mnie to obchodzi. To
moje życie i mam prawo związać się, z kim chcę. Idziemy?
– Taaaa – odparł Tom, wyciągając
kluczyki ze stacyjki.
Po wejściu do domu Tom po raz pierwszy zobaczył ojca
Billa. Jako gospodarz domu przywitał się z Tomem i zaprosił ich do salonu. Kolejny raz Tom odniósł wrażenie, że tak samo
jak Simone, Gordon także przygląda mu się wnikliwie.
Gordon wiedział o planach
Simone i Jorga. Miał mieszane odczucia,
jeśli chodzi o tę sprawę. Przez dwadzieścia lat był dla Billa ojcem. Wychowywał
go i kochał, choć nie był jego biologicznym synem. Obawiał się, jak zareaguje
Bill, kiedy pozna prawdę. Z opowieści
Simone wynikało, że Tom ma nieco inny charakter i dziś miał okazję poznać go i samemu
przekonać się, czy faktycznie dla Billa będzie lepiej, żeby dowiedział się, że
ma brata, czy może skutecznie wybić Simonie ten pomysł z głowy. Ale im dłużej przyglądał
się Tomowi, tym bardziej nabierał przekonania, że Bill przy nim stał się
zupełnie innym chłopakiem.
Tom, jako pasjonata samochodów szybko odnalazł z Gordonem
wspólny język. Tak go pochłonęła rozmowa, że nawet nie zauważył, kiedy Bill poszedł
do kuchni pomóc matce w robieniu obiadu.
– Jak tam? – zapytała Simone.
– W porządku. Rozmawiają –
oznajmił, jak gdyby właśnie o to pytała. – Chyba się polubili.
– To dobrze. A jak udała się impreza?
– To nie była impreza, tylko
wyjście do pubu.
– No dobrze, niech będzie
wyjście, więc jak było?
– Miło.
– Tylko tyle?
– Dobrze wiesz, że nie jestem
duszą towarzystwa.
– Więc nie podobało ci się?
– Było naprawdę w porządku.
Poznałem przyjaciela Toma. To taki sam wariat jak Tom. Ogólnie fajny chłopak. A
potem pojechaliśmy z Tomem do domu.
– Sami?
– Czemu pytasz?
– Tom chyba ma na szyi malinkę.
Przez chwilę Bill aż przestał oddychać. Do tej pory, nie
rozumiał, czemu Tom ciągle powtarzał mu, że jego matka zbyt wnikliwie się mu
przygląda. On sam nigdy tego nie zauważył, ale obecna uwaga utwierdziła go w
przekonaniu, że Tom wcale nie ma jakichś urojeń. A o tej malince, której
zresztą był autorem, zupełnie zapomniał i nie wiedząc, co odpowiedzieć, tylko
się uśmiechnął, uciekając wzrokiem.
– Mam nadzieję, że zachowaliście
się jak dżentelmeni i że nie zostanę babcią.
– Mamo… – ironiczny głos Billa
i jego wyraz twarzy mówił sam za siebie, ale Simone swoje już powiedziała.
– Ja wiem, że są inne czasy,
ale nie można nikogo wykorzystywać.
– Nikt nikogo nie wykorzystał.
Nie martw się już. Babcią też nie zostaniesz.
– Dobrze – przytaknęła mu i zmieniła
temat, widząc, że ta rozmowa peszy jej syna. – Pomożesz mi? – zapytała, podając
mu jeden z półmisków.
– Jasne.
– To zanieś to i przyjdź tu
jeszcze.
Jak tylko wszedł do salonu, Tom natychmiast spojrzał na niego,
sondując go wzrokiem. Czuł, że ta dłuższa nieobecność była spowodowana tym, że
matka musiała go męczyć pytaniami. Ale Bill uśmiechnął się ciepło, co oznaczało,
że wszystko jest w porządku, więc odetchnął z ulgą i skupił wzrok na zawartości
półmiska, który przeniósł Bill i postawił na środku stołu.
Gdy zjedli, Bill zaciągnął go do swojego pokoju. Jak
tylko zamknął drzwi, widział jak Tom odetchnął.
– Chyba nie było tak źle, co?
– W porządku. Pomijając, że
znowu mi się przyglądała, to twoja mama naprawdę świetnie gotuje.
– Powiem jej.
– Nie, lepiej nie. Znowu
będzie mnie o wszystko wypytywać.
– Jak chcesz.
– To tu jest twoje królestwo?
– zmienił temat, rozglądając się po pokoju Billa.
– No tak. To mój pokój. Jak widzisz
nic specjalnego.
Tom zaczął krążyć po pokoju, skupiając wzrok na kilku
rzeczach nieco bardziej.
– No, ja bym tu na pewno
znalazł coś dla siebie.
– Na przykład, co?
– Ten regał – skinął głową.
– Co w nim takiego szczególnego,
to zwykły regał.
– Mam na myśli to, co na nim
stoi.
– Ach to. To tylko gry.
– Nie byle jakie gry –
skomentował Tom, pozwalając sobie wyciągnąć jedno z pudełek i pokazać je
Billowi.
Ten jednak tylko wzruszył na to ramionami.
– Kiedyś miały dla mnie jakieś
znaczenie, ale teraz to tylko gry.
– A co się zmieniło od tego
kiedyś?
– Poznałem ciebie.
Tom tylko łypną na Billa, który ani na moment nie spuszczał
z niego wzroku i odłożył grę na regał.
– Stałem się dla ciebie
ważniejszy niż te kolekcjonerskie perełki?
– Ważniejszy niż reszta świata.
– Wiesz, jak to brzmi? –
zapytał, podchodząc do Billa i kucając naprzeciwko niego.
– Wiem. Kiedyś były dla mnie cenne,
bo zastępowały mi przyjaciół. Rzadko wychodziłem z domu, więc organizowałem
sobie wolny czas, grając godzinami.
– A teraz?
– Nie mam już na to czasu. Taki
już jestem, że gdy kogoś pokocham – mówiąc to, dotknął twarzy Toma, gładząc
czule jego policzek – poświęcam mój czas, tylko tej osobie.
Tom zamknął na chwilę oczy, oddając się całkowicie
pieszczocie.
– A jak to jest z tobą, Tom?
– Jestem zazdrosny – rzucił
powoli, otwierając oczy i spoglądając w twarz Billa – To chyba zły znak.
– Ja bym powiedział, że dobry
– sprostował Bill.
– Zły, dla tych, którzy spróbują
się do ciebie zbliżyć.
Bill się nachylił i musnął go w usta.
– No i jest też coś jeszcze –
dodał Tom, oblizując usta.
– Yhym?
– Nie jestem zbyt wylewny w
mówieniu o swoich uczuciach.
– Nie szkodzi. Wiem, że mnie
kochasz. Widzę to i czuje.
– Tak wiem, że jesteś wyrozumiały,
ale od czasu do czasu możesz śmiało się przypomnieć, żebym ci powiedział coś miłego,
nie będę się o to złościł.
– Tak?
Tom skinął głową, ocierając policzek o dłoń Billa, która cały
czas błądziła gdzieś po jego twarzy, badając fakturę ust, wygładzając włoski na
brwiach, zarysowując linie szczęki.
– To powiedz mi coś miłego.
Tym razem Tom się uśmiechnął i podparł się rękami o kolana
Billa.
– Kocham cię.
– Yhym – przytaknął Bill.
– Kocham cię jak powietrze.
Jak dziurę w starym swetrze. Jak drzewo na polanie... Po prostu kocham cię...
kochanie.
Nie obiecuję ci wiele... Bo tyle co prawie nic...
Najwyżej wiosenną zieleń... I pogodne dni... Najwyżej uśmiech na twarzy...I
dłoń w potrzebie... Nie obiecuję ci wiele... Bo tylko siebie...
Nagle Bill zaczął się śmiać.
– Przestań już, proszę cię. Co
to miało być?
– Wiersz. Mogę powiedzieć cały.
– A mówiłeś, że nie potrafisz mówić
o uczuciach.
– Bo nie potrafię. I nie chcę cię
obdarowywać tekstami, na które bajerowałem laski, bo zwyczajnie zasługujesz na
coś lepszego i na o wiele więcej.
Prawda jest taka Bill, że kiedy zaczyna mi na kimś zależeć,
nie umiem powiedzieć tej osobie, co do niej czuję, i zwykle ją tracę.
– Mówiłeś, że nigdy tak
naprawdę nie byłeś zakochany.
– Bo zawsze wszystko kończyło
się, zanim się zaczęło. Ale raz, może dwa, zależało mi na kimś, tyle że zanim
zdobyłem się na odwagę powiedzieć tej osobie, że mi zależy, zdążyłem ją do
siebie zrazić i skończyło się na tym, że mnie i jedna i druga zwyzywały od idiotów
i dzieciaków.
– Biedaku. Ale mnie
powiedziałeś.
– Bo nie dałeś mi wyboru.
Wtedy, gdy uciekłeś z pubu…
– Nie uciekłem. Chciałem
wrócić do domu.
– Jak zwał tak zwał. W każdym
razie wtedy, gdy nie mogłem cię znaleźć, myślałem, że oszaleję. Nawet nie wiesz,
jakie to uczucie, gdy przychodzą ci na myśl najgorsze rzeczy.
– Myślałeś, że poszedłem się
zabić?
– Tak. Dokładnie to przyszło
mi na myśl. Nadal się boję, że jeśli coś nam nie wyjdzie, zrobisz to.
– Nie, nie. Już nigdy więcej.
Jeśli znowu mam leżeć przez kilka miesięcy sparaliżowany i być zależny od
kogoś, to nie, dziękuję. Poczekam, aż mi się samemu umrze.
– Ja nie żartuję Bill.
– Widzę. I wiem, że to nie jest
rozwiązaniem. I jeśli nam nie wyjdzie, to zabiję ciebie – rzucił, po czym widząc
minę Toma, parsknął śmiechem.
– A podobno to ja mam tu
drętwy dowcip – skomentował Tom.
– Przepraszam. Ale z tym, że
już nigdy nie targnę się na swoje życie, mówiłem poważnie. Miałem tyle czasu w
klinice, żeby to sobie wszystko przemyśleć i wiem już, że to nie jest
rozwiązanie. Gdybym nie przeżył, nie poznałbym ciebie, a to, co teraz z tobą przeżywam,
to najwspanialsza rzecz na świecie. I pomyśleć, że sam bym się tego pozbawił. Bardziej
martwię się o ciebie, co ty zrobisz, jeśli nam nie wyjdzie.
– A dlaczego ma nam nie wyjść?
– Nie wiem, różnie bywa.
– Ja tam nic nie zamierzam
robić, bo nie będzie takiej potrzeby.
– Też tak kiedyś mówiłem.
– A ja nie tylko mówię, ale i udowodnię
ci to.
Nagle usłyszeli pukanie do drzwi. Tom podniósł się, zerkając
w ich stronę, a Bill odezwał się, zapraszając gościa.
– Proszę.
W drzwiach pojawił się Gordon z ogromnym katalogiem.
– Zapomniałem ci dać na dole. Prosiłeś
o katalog.
– Dzięki tato.
Gordon tylko skinął głową i podał katalog Tomowi, który
pierwszy podszedł do niego z zainteresowaniem, przyglądając się prospektom
nowych modeli Mercedesa, pochłaniając się w tym do reszty.
– Może Tom pomoże ci coś
wybrać. Widzę, że samochody to jego pasja.
– Tom ma wiele pasji, między
innymi recytuje miłosne wiersze.
– Przestań! To były tylko
wygłupy. Niech go pan nie słucha. Prawda jest taka, że ten samochód wiele dla
mnie znaczy.
– Widziałem – przyznał Gordon.
– Masz dobry gust, ale w tych modelach jest słaby silnik.
– Wymieniłem go na v8.
– Tato, mógłbyś – Bill skinął
ojcu głową, żeby już sobie szedł.
– Dobrze, już idę. Jak coś wybierzesz,
daj znać – mówiąc to, zamknął drzwi.
Tom usiadł na fotelu i zaczął przeglądać katalog.
– Zamierzasz kupić nowy samochód?
– Dostać, nie kupić. I tak –
sprostował. – Nie mogę wiecznie jeździć
taksówkami.
– Fakt. Jaka jest górna
granica? – zapytał Tom.
– Czego?
– No, funduszy na ten samochód.
– Nie ma granicy.
Tom aż spojrzał mu w twarz.
– Chyba nie myślisz, że będę za
niego płacił.
– Znaczy, wiem, że twój ojciec
jest prezesem koncernu, ale…
– I właśnie, dlatego mogę
sobie wybrać takie auto, jakie zechce i to za darmo.
Tom jeszcze przez chwilę patrzył mu w oczy, po czym krótko
i konkretnie wskazał palcem.
– To ten.
– Ot, tak?
– Cena nie gra roli, no nie? A
ten jest najlepszy.
Bill spojrzał na zdjęcie.
– Trochę taki jakiś.
– Pasuje do ciebie.
– Tak? Pod jakim względem?
– Jak to ująłeś, bo jest
trochę taki jakiś…
– No jaki? – zapytał Bill i rzucając
katalog na ziemię, wpakował się na fotel, siadając okrakiem Tomowi na kolanach.
– Właśnie taki w moim
ulubionym stylu.
– A dokładnie?
– Gdzie nigdzie drapieżny, ale
z umiarem. Łagodne linie nadwozia, ale mocne podwozie.
Bill aż przygryzł dolną wargę, starając się nie wybuchnąć
śmiechem.
– Co? – zapytał Tom, patrząc
na jego minę.
– Komplemenciarz.
– To wcale nie był komplement.
– Komplemenciarz i kłamczuch.
– O co ci chodzi?
– To, w jaki sposób opisałeś
to auto, można odebrać dwuznacznie – sprostował Bill. – I jeśli zastanowić się nad
tym drugim kontekstem tego, co powiedziałeś, to było przepełnione takim
erotyzmem, że od razu nabrałem ochoty na coś więcej.
– Tak? – Tom uniósł obie brwi.
– A podobno to ja tu jestem niewyżyty seksualnie.
– Kto tak powiedział?
– Wszyscy, którzy mnie znają.
– To trzeba będzie zrobić małe
sprostowanie, że ty działasz na innych tak, że to oni stają się niewyżyci seksualnie.
– Ah! – Tom już nie zdążył
powiedzieć nic więcej, bo Bill zamknął mu usta swoimi.
Jedno stało się oczywiste. Czas działał dla ich uczucia
na korzyść, ale dla informacji, jaką mieli poznać już nie. Im dłużej to trwało,
tym bardziej zatracali się w namiętności i swoich uczuciach, spędzając ze sobą praktycznie
cały czas i choć nie kryli się jakoś specjalnie, nikt jeszcze nie zdążył się zorientować,
że łączy ich coś więcej, niż tylko wielka przyjaźń.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
Świetny odcinek :D Fakt, akcja trochę szybko idzie do przodu, ale dalej mi się podoba, a ten rozdział jest jakiś taki XD Strasznie mi się podoba :D Czekam na następny i weny kochana!
OdpowiedzUsuń/Dominik
^o^
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że już niedługo skończy się ich sielanka. Oby nie na długo.
Mam tylko nadzieję, że nie popsuje się między nimi za bardzo kiedy się dowiedzą prawdy. I myślę, że Simone i Jorg (a szczególnie ona) nie mają co liczyć na cudowne kontakty z nimi. Zastanawiam się jak bardzo rozbita będzie Simone. Oby tylko nie wtrącała się między nich..
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci Autorko dużo pomysłów na kolejne opowiadania i przede wszystkim czasu, bo on gra tu główną rolę. 🙌😘
No cóóż, trochę szkoda, że tak szybko akcja leci i w ogóle, ale no... Mimo że to opowiadanie nie działa na mnie tak, jak poprzednie, to nadal cieszy.
OdpowiedzUsuńSzczerzyłam się jak debil podczas scen w pokoju Billa. :D A jak Tom opisywał ,,auto''... rany. To było mega.
Pozdrawiam,
An
A mnie się podoba tempo akcji, nudziłam się podczas kary w szpitalu, chciałam już, że chłopcy są razem :) Tylko, żeby chłopcy pamiętali jak silne uczucie ich łączy, gdy dowiedzą się prawdy.
OdpowiedzUsuńCo do relacji między nimi i to w jaki sposób ich opisujesz to wszysto jest jak najbardziej prawdziwe.
Pozdrawiam i życzę weny.
Kochana, co do tej sceny seksu, to wydaje mi się, że chodziło nie o to, co oni konkretnie robią czy mówią, mogliby nawet traktować się przedmiotowo, być brutalni, cokolwiek, to ich sprawa w końcu (:)), ale bardziej o to, że w sposobie przedstawienia było troszeczkę za mało ich jako ludzi, nie wiem, jak to do końca ująć, za mało wrażeń wizualno-dźwiękowych (hahaha sorry), a więcej czystych faktów w stylu penis-dziura, jak w książce od biologii. Po prostu trochę za bardzo naturalistyczne w moim odczuciu.
OdpowiedzUsuńTaka moja mała uwaga, oczywiście, czytam dalej i życzę dużo weny :)
Buziaki ��
Dokładnie o to chodziło. ^^
UsuńCos czułam że jeszcze nie dziś dowiedzą się o nich, ale zaciera ręcę na kolejny odcinek
OdpowiedzUsuńWoooooooooow!Jaki Tom!Jaki Bill!między nimi aż iskrzy,znowu są sobą!Ja to widzę tak:że oni nie zachowują się jak baby,bo Bill jest androgyniczny i trochę staroswiecki w poglądach,w ogle w życiu,a Tom go zawsze tulił itp.no,więc pasuje im ta uczuciowość i wylewność.Ten odcinek był naprawdę mega dobry,a jest już po obiedzie czy przed?bo przeoczyłam...
OdpowiedzUsuńTo jest dobre.
OdpowiedzUsuńTo jest świetne, cudowne... Po prostu idealne....
OdpowiedzUsuń"Łagodne linie nadwozia, ale mocne podwozie", o rany... Ja nawet nie chcę wiedzieć, co jest podwoziem w tej metaforze :). Świetny fragment, uśmiałam się. Poza tym strasznie mi się podoba, że odmalowujesz Jorga w pozytywnym świetle, tyle już czytałam fików, w których autorzy robili z niego zło wcielone, że to fajna odmiana, choć raz czytać o nim jako o dobrym ojcu. Dobre stosunki pewnie się niedługo popsują, ale mam nadzieję, że Tom mu kiedyś wybaczy te wszystkie kłamstwa.
OdpowiedzUsuńŚciskam i życzę miłego pisania - to twoje hobby i przede wszystkim tobie ma sprawiać przyjemność, a czytelnicy muszą się pogodzić z tym, że kto ma klawiaturę, ten ma władzę ;). Weny!
Jestem zazdrosny...to chyba zły znak...zły dla tych którzy się spróbują do Ciebie zbliżyć...-I love you Tom...
OdpowiedzUsuńJak dla mnie to wg za wolno akcja leci xdd taa jestem dziwna xd ale mimo to i tak jest superowo xd i będe dalej czytać
OdpowiedzUsuńKiedy będzie kolejny?
OdpowiedzUsuńCzekam na nastepny odcinek:)
OdpowiedzUsuńWidzę,że będzie poważny odcinek,sądząc po czasie,jaki na niego czekamy.Już nie mogę wytrzymać.^,^
OdpowiedzUsuńKiedy nowy odcinek?
OdpowiedzUsuńNa dniach wrzucę.
UsuńNaprawdę każdy dzień czekania na losy chłopców po prostu, aż mnie nosi. Piszesz tak dobrze, że szkoda czasu na oczekiwanie i poznanie Twojej historii. Chodzi o to, że za każdym razem tutaj zaglądając w nadziei na kolejny odcinek muszę coś przeczytać, więc po raz kolejny czytam wyrywkowo rozdziały innych Twoich opowiadań. Proszę, nie męcz nas :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam