Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
niedziela, 13 listopada 2016
18:18
Witajcie kochani.
Wiem, długo kazałam wam czekać. Mam nadzieję, że nie
pomyśleliście sobie, że porzuciłam pisanie tego opowiadania i w ogóle pisania,
bo nic z tych rzeczy. Moja wena ma się bardzo dobrze, tylko z czasem trochę
cienko. Ostatnie dwa tygodnie miałam masę rzeczy na głowie (malowanie, wymiana
wykładzin, przemeblowanie) a że jestem „Zosia samosia” wszystko robiłam sama. I
choć starałam się pisać po kawałku, to zajęło mi to wyjątkowo dużo czasu. No,
ale jest! No i na końcu… znowu mnie zlinczujecie :D . No i nic więcej dodać,
nic ująć, więc zapraszam na odcinek.
Wasza Niki
Odcinek 26
– Gdzie jesteś? – Tom odebrał połączenie
od Billa, dojeżdżając właśnie do domu.
– Parkuje przed domem.
– Co tak długo?
– Długo? Cisnąłem tyle, że po drodze
złamałem dwa przepisy drogowe, nie licząc już przekroczenia prędkości.
– A ja już tęsknię.
Tom tylko westchnął. Sam podczas drogi myślał o Billu. O
tym, że widzieli się zaledwie pięć minut temu, a jemu też już brakowało jego obecności.
To uczucie stawało się coraz trudniejsze do zniesienia i nie potrafił sam zrozumieć,
czemu tak się dzieje. Nawet jeśli z boku każdy powiedziałby mu, że po prostu
zakochał się po uszy, on doskonale zdawał sobie sprawę, że to coś więcej, że to
nie tylko miłość, że przy Billu czuje się… Kompletny? Tak! Dokładnie to
określenie najlepiej mu pasowało do tego, co czuł.
– Przecież mówiłem, że za
godzinę będę z powrotem.
– Nie wiem, po co w ogóle jechałeś.
W mojej szafie też znalazłbyś coś dobrego na siebie.
– Aż taki chudy nie jestem,
ale jak tak dalej pójdzie, to w pierwszej kolejności zakoszę ci tę czarną bluzę
z zamkiem.
– Źle cię karmię?
Tom prychnął.
– No chyba nie sądzisz, że przeżyję
na jednym jabłku i butelce Coli. W przeciwieństwie do ciebie ja lubię jeść, i
to nawet dużo. A seks spala tyle kalorii, że za chwilę zacznę tracić na wadze i
będą mi wystawać kość jak tobie.
– Nie podoba ci się moje
ciało?
Tom przewrócił oczami i wszedł do domu, zamykając za sobą
drzwi z dość znaczną siłą.
– Tego nie powiedziałem. Chodzi
mi o to, że muszę być dla ciebie podporą, a jak tak dalej pójdzie, to zamienimy
się rolami – mówiąc to, wszedł do kuchni, zaglądając do garnka stojącego na
kuchence.
– Nie mam nic przeciwko, nawet
jeśli chodzi o tę drugą sprawę.
Tom słysząc to i doskonale rozumiejąc drugie dno tego
stwierdzenia, poczuł skurcz w żołądku. To niestety też spychał gdzieś na dno
swojej świadomości, że wcześniej czy później, jeśli nawet nie zamienią się
pozycjami w łóżku, padnie taka propozycja, i doczekał się tego szybciej, niż sądził.
Nie chciał powiedzieć Billowi prosto z mostu, że nie chce niczego zmieniać, ale
jego chwilowe milczenie wystarczyło, by tamten zrozumiał, że przekroczył
granice.
Wciąż za mało się znali, wciąż to, co ich łączyło, było świeże
i tyle rzeczy między nimi nieodkryte, że przeklął się w myślach za to
stwierdzenie, samemu teraz nie wiedząc, jak się wycofać z tego niefortunnego
komentarza.
– Możemy nawet razem jeździć
na siłownię – rzucił, odwracając kota ogonem i próbując ratować sytuację.
– Na siłownię? – zdziwił się Tom.
– Co prawda nie zamierzam dźwigać
ciężarów, ale Derek mówił mi, że powinienem pomyśleć o tym, by choć dwa razy w
tygodniu poćwiczyć, więc…
– Jasne, jeśli chcesz – odparł.
– Tom, to ty? – usłyszał
wołanie ojca.
– Ja! – Odkrzyknął i wyciągnął
talerz, nalewając sobie zupy.
– Twój tata nie będzie miał
nic przeciwko temu, że będziesz u mnie nocował dwa dni?
– Nie.
– A pytałeś się go już?
– Bill, ja mam dwadzieścia lat
i nie muszę się pytać ojca, czy mogę spędzić kilka dni poza domem. Wystarczy, że
będzie wiedział, gdzie jestem.
– Moja mama nie jest taka
wyrozumiała.
– Jest nadopiekuńcza –
stwierdził.
Bill westchnął, a Tom usiadł przy stole, dopadając w
końcu do talerza z zupą.
– Zupa? – zapytał Bill, słysząc,
że coś je.
– Yhym.
– Jaka?
– Pomidorowa z ryżem. Lubisz?
– Uwielbiam.
– Przywiozę ci, będzie ci
smakować. Mój ojciec robi najlepszą pomidorówkę na świecie.
– Jak to będzie wyglądało?
– Co?
– Że zabierasz ze sobą
jedzenie.
Tom aż się zakrztusił, próbując się powstrzymać od
śmiechu.
– Normalnie. Sam mi ją jeszcze
zapakuje. Przestań się przejmować wszystkimi pierdołami.
– Taki już jestem.
– Zauważyłem. Muszę popracować
nad twoją pewnością siebie.
– Ależ ja jestem pewny siebie.
– Ty? – Tom znowu się zaśmiał. – W którym miejscu?
Lepiej zadbaj o jakiś deser. Masz na to… – zerknął na zegarek. – Dokładnie 43
minuty.
– Co? Chyba oszalałeś, a co ja
wymyślę w tak krótkim czasie?
– Nie wiem, kombinuj – odparł
Tom z zadowoleniem i odłożył pusty już talerz do zmywarki.
– Idziesz gdzieś jeszcze? – zapytał
ojciec, wchodząc do kuchni i widząc, w jakim pośpiechu Tom przeszukuje szafki.
– Tak, do Billa. Będę u niego
dwa dni.
– A co się stało?
– Jego rodzice wyjechali i
chcę mu dotrzymać towarzystwa.
– Aha.
– Halo, Tom, jesteś tam? –
zniecierpliwił się.
– Jestem, jestem. Dobra Bill,
ja za jakieś pół godziny będę.
– Okej.
– To na razie.
– Na razie – rozłączyli się.
– I co? – kontynuował ojciec
Toma, widząc, że skończył rozmawiać przez telefon. – Pewnie zrobicie imprezę.
– Tak, we dwóch.
Jorg zmarszczył brwi, uważnie przyglądając się Tomowi.
– Co tak patrzysz? Bill nie
jest duszą towarzystwa.
– No to, co będziecie robić?
Tom wzruszył ramionami, chociaż pierwsza myśl, jaka mu przyszła
do głowy, to kochać się. Miał już nawet to powiedzieć, ale coś go powstrzymało.
Czuł, że to nie jest najlepszy moment, żeby ojciec dowiedział się, że związał
się z mężczyzną.
– Nie będziemy cały czas siedzieć
w domu, pewnie wyjdziemy do pubu. Może Alan do nas dołączy i wybierzemy się gdzieś.
– Znowu Alan. Czy ty nie potrafisz
żyć bez tego chłopaka?
– Potrafię.
– Skoro zamierzasz dotrzymać
towarzystwa Billowi, to nie powinieneś mieszać w to jeszcze Alana.
– Tato…
– Może Bill go nie lubi.
– Lubi.
– Powiedział ci to, czy może
taktownie skinął ci głową, jak mu się natrętnie patrzyłeś w oczy?
– Jeszcze poleć mi paragrafem
z wymuszeniem – odwarknął ojcu.
– Mówię ci tylko, że Alan to
nie jest najlepsze towarzystwo dla Billa.
– Bill go lubi!
Jorg podniósł ręce w geście poddania się. W tej kwestii
wiedział, że Tom nie ustąpi, nawet jeśli będzie zgadzał się z ojcem. Taki po
prostu już był. Im bardziej Jorg starał się mu coś wytłumaczyć, tym mocniej Tom
chciał zrobić ojcu na złość, choć sam nie rozumiał czemu, skoro uważał tak
samo.
Już od jakiegoś czasu Tom czuł, że jest gotowy zacząć żyć
na własny rachunek. Denerwowało go, że ojciec wciąż mu mówi, co wypada, a co nie.
I wciąż go niańczy, choć robi to bardzo subtelnie, mimo to Tom i tak to
widział. Do tej pory mu to nie przeszkadzało, ale odkąd zakochał się w Billu,
czuł, że chciałby całkowicie uniezależnić się od ojca.
– Czego szukasz? – zapytał Jorg
widząc, że Tom wyciąga wszystko z szafki.
– Pojemników hermetycznych.
– Po co ci?
– Chcę zabrać Billowi trochę
zupy.
– Weź cały garnek.
– Aniby jak ja mam to zawieźć?
– Będziesz jechał spokojnie,
to ci się nie wyleje.
– Jeżdżę spokojnie.
– Widziałem. Te dwa czarne
pasy na podjeździe, to chyba z twoich opon – stwierdził.
Tom odetchnął głęboko, nie chcąc się już wdawać w
dyskusję z ojcem.
– To wiesz, gdzie są te
pojemniki, czy nie? – zapytał, ignorując jak zwykle wcześniejszą aluzję
ojca.
– Masz – Jorg wyciągnął cały
zestaw z szafki, której Tom jeszcze nie przejrzał.
– A możesz mi przelać, chciałbym
się jeszcze szybko odświeżyć i ogolić.
– I ty mi chcesz wmówić, że
nie szykujesz się na imprezę.
– Tato…
Jorg tylko machną ręką. Cieszył się, że Tom zaprzyjaźnił
się z Billem. Według niego to wiele ułatwi, kiedy dowiedzą się, że są braćmi,
bo naprawdę obecny stan rzeczy był wręcz wymarzony, gdyby tylko wiedział, że ta
przyjaźń między nimi już dawno przekroczyła granice przyjaźni.
Tymczasem Bill wparował do
kuchni, przegrzebując w pośpiechu wszystkie szafki.
Deser? Co mógł zrobić na deser w ciągu pół godziny? Wyboru
raczej nie miał za wielkiego, bo ostatni kubełek lodów zjedli z Tomem wczorajszej
nocy, a na zakupy nie było już czasu.
Uśmiechnął się szeroko, gdy znalazł czekoladowy budyń.
Z kolei Tom, ruszył do swojego
pokoju, zrzucając z siebie pospiesznie ubranie i zostawiając je jak zwykle porozrzucane
po całym pokoju. Nie miał czasu bawić się w składanie, czy choćby wrzucenie
wszystkiego do kosza na brudne ubrania. Zrzucając z siebie ostatnią rzecz, wszedł
pod prysznic. Pięć minut później stał już przed lustrem owinięty jedynie w
pasie ręcznikiem i golił się. Chciał być dla Billa pachnący i przede wszystkim pociągający,
dlatego też nie żałował sobie swojego ulubionego perfumu, a chwilę później
ubierał się w czyste ubrania. Wyszykowanie się zajęło mu dosłownie piętnaście minut,
co przy jego możliwościach było nie lada wyczynem. Zszedł do kuchni, zauważając
na stole przygotowany pojemnik z zupą.
– Dzięki – rzucił do ojca.
– Nie ma za co. Mam nadzieję,
że będzie mu smakowało. Kiedy zamierzasz wrócić do domu? – zapytał Jorg.
– Nie wiem. Przecież wiesz,
gdzie będę.
– Nie powinieneś nadużywać czyjeś
gościnności.
– Bill sam mnie o to prosił.
– Nie zmienia to faktu, że
masz swój dom i swoje łóżko, a na noc mógłbyś wracać do domu.
I teoretycznie tu ojciec miał rację. Tyle że noce dla nich
obojga były szczególne. Nie, żeby nie potrafili zająć się sobą w środku dnia,
ale noce miały swój szczególny urok, a Tom nie zamierzał ojca uświadamiać jaki,
przynajmniej nie teraz i nie w taki sposób.
– Może nie spędzimy ich w
domu.
– Więc jednak impreza.
Tom tylko zerknął przelotnie na ojca, szukając w
szufladzie jakieś reklamówki.
– Pamiętaj, żebyś się znowu w
coś nie wpakował.
– Na przykład, w co?
– Dobrze wiesz, co mam na
myśli.
– Nie martw się, nie zamierzam
ćpać ani robić innych głupich rzeczy. Przestań się ciągle o mnie martwić,
jestem już dorosły.
– Dorosły? Pełnoletni owszem,
ale co do tego pierwszego mam wątpliwości.
– O co ci znowu chodzi?
– Żebyś w końcu zaczął się
zachowywać, jak na twój wiek przystało.
– Muszę już lecieć – uciął krótko,
nie dając ojcu żadnej odpowiedzi. Nie cierpiał tego tematu i zawsze uciekał
albo się wymigiwał, gdy ojciec zaczynał z nim o tym dyskutować. Potrafił być odpowiedzialny
i zachowywać się dużo poważniej niż wskazywał na to jego wiek, ale nie zawsze
chciał.
Bill zdążył przygotować deser
i biegiem ruszył do łazienki z zamiarem odświeżenia się. Jednak pomimo
szczerych chęci zajęło mu to więcej czasu, niż sądził. Gdy usłyszał dzwonek do drzwi,
przeklął tylko na głos i zarzucając na siebie jedynie szlafrok, pobiegł otworzyć.
– No, proszę – skomentował Tom
i wręczył mu od razu zupę, którą dla niego przywiózł. – Widzę, że jesteś już
zwarty i gotowy.
– Przestań! Nie wyrobiłem się.
– To niedobrze. Mogłeś napisać
sms’a sam bym się nie spieszył.
– Robiłem deser, jeśli o to ci
chodzi, nie zdążyłem się tylko ubrać.
– Właściwie to nawet dobrze,
szybciej ci dogodzę.
Bill pokręcił tylko głową.
– No co? Stoisz przede mną
nagi i jeszcze kręcisz głową?
– Nie jestem nagi, tylko w
szlafroku.
– Masz na sobie majtki?
– A niby dlaczego mam ci powiedzieć?
– No powiedz. Bo sam sprawdzę.
– To sprawdzaj – odparł z uśmiechem
na twarzy i uciekł Tomowi do kuchni z zamiarem zjedzenia zupy, którą mu przywiózł.
Jednak gdy tylko wyciągnął talerz z kredensu i otworzył pojemnik
z jeszcze ciepłą zupą, Tom przylgnął do jego pleców i wsunął mu rękę pod
szlafrok, zsuwając ją w wiadome miejsce.
Uśmiechnął się, gdy się zorientował, że Bill nie ma na
sobie nic więcej oprócz tego szlafroka.
– Pięknie – skomentował.
– Zadowolony?
– Nawet nie wiesz jak bardzo.
– Pozwolisz mi zjeść, czy może
weźmiesz mnie tu i teraz?
Tom podrapał się po głowie.
– Kusząca wizja, ale zjedz
spokojnie.
– Na pewno?
– Działasz na mnie jak
cholera, ale potrafię się powstrzymać i nie zachowywać się jak niewyżyty
królik.
Bill aż się odwrócił, żeby nie parsknąć śmiechem na ten
komentarz, bo zwarzywszy na okoliczności, Tom idealnie opisał to, co do tej
pory robili.
– Zjesz ze mną?
– Już jadłem.
– No to co.
– Jedz, przywiozłem ją dla
ciebie, a nie dla siebie, poza tym nie jestem głodny.
– A co z deserem?
– Nie martw się tym, deser
jeszcze wcisnę. A co zrobiłeś?
– Budyń czekoladowy. Mam nadzieję,
że lubisz, bo nic innego nie miałem pod ręką.
– Może być, jeśli go dobrze dosłodziłeś.
– Może być nawet przesłodzony.
Tom aż oblizał wargi.
– Wiesz, co? Jedz szybciej tę zupę
– rzucił, na co Bill się zaśmiał.
Z
dwoma pucharkami czekoladowego budyniu ruszyli prosto do pokoju Billa. Tom
dopadł go przy łóżku i łapczywie obmacując go pod szlafrokiem, wpił się w jego
usta. Nie wiedzieli się zaledwie godzinę, a był spragniony jego smaku, jak
gdyby to trwało całą wieczność.
Pchnął Billa na łóżko, rozwiązując jego szlafrok i składając
pocałunki na jego klatce piersiowej. Był delikatny, zupełnie inaczej się
zachowywał niż do tej pory, ale miał w tym swój cel. Chciał Billa doprowadzić
do stanu, w którym zacznie go błagać, by już przestał i pozwolił mu dojść.
– Zaczekaj – Bill powstrzymał
go, wzbudzając lekkie zaskoczenie.
– Co się stało?
– Rozbierz się.
Tom się tylko uśmiechnął i powoli wstał, mając teraz
doskonały widok na całe nagie ciało Billa. Ten oczywiście wcale się tym nie przejął,
że Tom jawnie pożera go wzrokiem, to go tylko jeszcze bardziej podnieciło. Obserwując,
jak Tom, stojąc naprzeciwko łóżka, zrzuca rzecz po rzeczy z dziwnym ociąganiem
się, podciągnął się do szczytu łóżka i oparł o poduszki, sięgając w
międzyczasie po pucharek z budyniem.
– Robisz to specjalnie –
stwierdził, gdy Tom powoli odpinał guziki w rozporku. Jego spodnie były tak duże,
że bez problemu ściągnąłby je bez odpinania tych wszystkich guzików,
wystarczyło tylko poluzować pasek, ale owszem, ten zabieg był celowy, a cwany
uśmiech na twarzy Toma tylko to potwierdzał.
– Mogę wolniej – odparł
złośliwie.
– Wiem, że jesteś do tego
zdolny – przyznał Bill i pochłonął pierwszą łyżeczkę budyniu.
– Ja tylko ci się odpłacam –
stwierdził Tom.
– Za co?
– Chyba mi nie powiesz, że
teraz nie robisz tego specjalnie.
– Czego?
– Jesz ten budyń w taki
wyuzdany sposób.
– Masz na myśli te nieszczęsną
łyżeczkę, którą oblizuje? – mówiąc to, przejechał po niej językiem, powoli zlizując
resztę budyniu.
– Dokładnie, właśnie to mam na
myśli.
– Chciałbyś, żebym w ten sam sposób
zajął się twoim penisem?
– Jesteś naprawdę złośliwy.
– Ja? Nie! To ty nadal stoisz
w spodniach, gdy ja tu stygnę.
Niczego więcej Tomowi nie trzeba było mówić, razem ze spodniami
ściągnął bokserki i z rozpędu rzucił się na łóżko, przez co Bill wylał na
siebie część deseru.
– Patrz, co zrobiłeś! – rzucił
groźnie.
– Ups… – odparł Tom, szczerząc
się w szerokim uśmiechu, przyglądając się, jak budyń leniwie zsuwa się po Billa
klatce piersiowej w kierunku brzucha.
– Zlizuj to teraz!
– Z przyjemnością – odparł i nachylając
się, przejechał językiem po całym budyniowym zacieku. – Umm, pyszności – stwierdził,
oblizując usta.
Bill aż przełknął ślinę. Wszystkie jego zmysły wyostrzyły
się, a ten niewinny gest sprawił, że poczuł przyjemne łaskotanie w podbrzuszu i
chciał więcej.
Z premedytacją przechylił pucharek, wylewając na siebie
kolejną porcję budyniu.
– Jeszcze tu – powiedział,
obserwując, jak Tom oblizuje usta.
Nagle niewinna zabawa zaczęła nabierać coraz więcej
pikanterii. Tom zamoczył palce w pucharku, nabierając, ile się da budyniu i włożył
je do ust Billa, nie musząc mu nawet mówić, co ma z nimi zrobić.
Bill ssał je i lizał, sprawiając, że Toma męskość od
dobrych kilku minut sterczała na baczność, a on zaciskał na niej dłoń, próbując
nie dojść. To wszystko, co się działo było dla nich tak ekscytujące, że aż
wydawało się nierealne. Bill wcale nie musiał wiele się namęczyć, wystarczył
tylko jego zwinny język i elektryzujące, pożądliwe spojrzenia, by Tom był na
granicy.
Tom zabrał palce, dopiero gdy Bill go ugryzł. Syknął z
bólu i położył się między jego nogami. Musiał się opanować, bo w przeciwnym
razie skończyłby szybciej, niż to sobie zaplanował, a członek Billa aż się
prosił o potraktowanie go w ten sam sposób, co on chwilę temu jego palce, z tą
małą, a jakże istotną różnicą, że nie zamierzał go na końcu gryźć.
Gdy pochłonął Billa męskość w ustach, ten tylko jęknął i
opadł na poduszki, mnąc w dłoniach prześcieradło. Był w niebie i nieważne, co
było i co będzie, bo dla niego liczyła się tylko obecna chwila.
Tom doskonale wiedział, która część główki penisa jest
najbardziej wrażliwa na pieszczoty i z premedytacją ocierał miejsce językiem
tak długo, aż poczuł słonawy posmak, wtedy nieco zwolnił, wiedząc, że
doprowadził Billa już bardzo blisko finału.
Podniósł się i składając pocałunki od brzucha poprzez
splot słoneczny, dotarł do ust, które lekko rozchylone łapczywie łapały powietrze.
– Co jest, zmęczony?
– Podniecony i wciąż
niezaspokojony – wyjaśnił.
Tom się uśmiechnął.
– To zupełnie tak samo, jak
ja.
– To wejdź już we mnie.
– Jeśli teraz w ciebie wejdę,
to dojdę natychmiast.
Tym razem to Bill się zaśmiał.
– Niemożliwe. A co cię tak podnieciło?
– Nie co, a kto.
Kolejny raz usta Toma przylgnęły do ust Billa. Nic się nie
liczyło. Byli tylko oni i ich wzajemne pragnienie siebie.
Kochali się tej nocy kilka razy. Każdy kolejny raz był celebrowany
bardziej od poprzedniego. Im bardziej byli zmęczeni, tym mocniej pragnęli dać
sobie jak najwięcej czułości i przyjemności. Bill w końcu zasnął w ramionach
Toma, tuż po tym, jak doszedł, wcale nie przejmując się, że pościel lepi się od
jego i Toma spermy. W pokoju wyraźnie było czuć zapach nasienia, ale Tom już nie
miał siły, by wstać i uchylić okno. Naciągnął na nich jedynie rąbek kołdry, bo
na reszcie spał Bill i wtulając twarz w jego włosy, owładnięty ich zapachem, zasnął.
Od
dobrych dwóch godzin Simone nie odzywała się. Wyjazd, który zaplanowali z
Gordonem, nie wypalił, bo kontrahent w ostatniej chwili przełożył termin
spotkania. Wiele razy Simone jeździła z mężem podpisywać umowy dla koncernu.
Umiała wynegocjować dobre warunki, a jej urok osobisty wiele ułatwiał przy
podpisywaniu umów.
Ale tym razem, zresztą, jak i kilka razy w przeszłości,
po przełożeniu terminu spotkania, postanowili wrócić do domu. Zmęczeni
kilkugodzinną podróżą dotarli do domu wczesnym rankiem. Simone uśmiechnęła się,
gdy zobaczyła na podjeździe Toma samochód.
– Wiedziałam, że Bill sam nie
będzie tu siedział. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że się polubili.
– Ciekawe, co robią – rzucił
Gordon, gasząc silnik i wysiadając z samochodu.
Oboje spojrzeli na okna, w których było ciemno.
– Pewnie śpią.
– Albo ich w ogóle nie ma.
Może wybrali się na imprezę – stwierdził Gordon.
– Toma samochód tu stoi.
– Jeśli zamierzali pić alkohol,
to pewnie pojechali taksówką.
Szybko jednak domyślili się, że obaj chłopcy są w domu,
gdy zobaczyli buty i kurtkę Toma w przedpokoju.
– A jednak są w domu. Zobaczę,
co robią – stwierdziła.
Zdejmując w pośpiechu szpilki, powoli ruszyła schodami na
piętro domu.
– Tylko ich nie zbudź! –
usłyszała z dołu. Kiedy zajrzała do pokoju gościnnego, w którym spodziewała się
zastać Toma, łóżko okazało się puste. Nawet nie było przygotowane na
ewentualnego gościa, więc zamknęła drzwi i ruszyła do pokoju Billa. Przez
chwilę nadsłuchiwała pod drzwiami, po czym nacisnęła klamkę i uchylając drzwi, wpuściła
światło z korytarza, które w pierwszej kolejności oświetliło nagiego Toma.
Wystarczył moment, by poczuła charakterystyczny zapach i
zobaczyła ich obu w swoich objęciach. W tej samej chwili poczuła też, jak nogi się
pod nią uginają. Nic więcej nie było jej już potrzebne, żeby zrozumiała, co się
stało.
Z wrażenia upuściła torebkę, robiąc hałas i budząc
chłopców, którzy poderwali się do siadu, kompletnie nie spodziewając się tak
szybkiego powrotu rodziców.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
O Boże. Nie spodziewałam się, że to już xD Hahah Simone ma za swoje. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału 😂😂
OdpowiedzUsuńWspółczuję im aż czuję jak mi serce wali po przeczytaniu końcówki .czekam na następny i oby był szybko bo nie wiem czy wytrzymam to oczekiwanie . Nao
OdpowiedzUsuńNo i stało się, teraz tylko jaka będzie reakcja Simon oraz chłopców. Obawiam się totalnej rozpierduchy. Nie karz nam długo czekać ��
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny
Fankayaoi
Wow..... Nareszcie się dowiedzą.... Już nie mogę się doczekać.....
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńAle... dlaczego w takim momencie? ;_;
OdpowiedzUsuńhahaha, stało się nareszcie to na co tak długo czekałam! Tylko kurcze dwa tygodnie ponad nie było rozdziału i stęskniłam się za słodkim życiem toma i bila i już nie chce aby było między nimi źle przez nie wiadomo ile czasu ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny ��
OdpowiedzUsuńkiedy następny odcinek? <3
OdpowiedzUsuńNo i skończy się sielanka :(. Ale Simone ma za swoje i jakoś mi jej nie żal, trzeba było wcześniej myśleć, a nie piętrzyć intrygi. Ciekawe, co teraz zrobi. Tak czy tak, będzie drama :).
OdpowiedzUsuńFajnie się ciebie czyta, życzę dużo weny!