Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
czwartek, 24 listopada 2016
02:41
Odcinek 27
– Mama? – Zaspany głos Billa
zdradzał podwójnie jego zaskoczenie.
– Boże, tylko nie to – wydusiła
z siebie Simone, nie mogąc oderwać od nich wzroku.
Tom chwycił Billa szlafrok z podłogi i zakrył się. Nie zrobił
nic złego, ale czuł się tak, jakby popełnił jakieś przestępstwo.
– Nie mówiłem ci wcześniej, bo
chcieliśmy to zrobić z Tomem oficjalnie, ale jesteśmy parą.
– Nie! Tylko nie to – Simone
powtarzała w kółko.
– Mamo, my się kochamy.
– Nie możecie. Boże kochany.
– Ale dlaczego?
– Ubierzcie się i zejdźcie na
dół, musimy porozmawiać. Zadzwonię po Jorga, jego też dotyczy ten problem.
– Jaki problem? – wtrącił w
końcu Tom.
– Porozmawiamy jak Jorg
przyjedzie – mówiąc to, zamknęła za sobą drzwi, zostawiając obu chłopców w
lekkim szoku.
– Chyba nie jest zadowolona,
że jesteśmy razem – stwierdził Tom, zrywając się z łóżka.
– Nie wiem, o co jej chodzi.
– Pewnie o to, że jestem
facetem.
– Ona jest tolerancyjna.
– Właśnie widziałem.
– Ona nie była obrzydzona,
tylko przerażona.
– Ciekawe czym – rzucił Tom,
zapinając pasek w spodniach. – Mój ojciec nie będzie zachwycony. Znowu będzie
myślał, że się w coś wplątałem.
– Nie zrobiliśmy nic złego.
Mamy prawo kochać kogo chcemy.
– Twoja mama myśli chyba
inaczej.
– Jeśli będzie robić problemy,
to mnie już więcej nie zobaczy.
– Bill! – Tom podniósł głos. Nienawidził,
kiedy Bill tak mówił, bo ciągle miał na uwadze to, co już raz próbował zrobić,
a co mu na szczęście nie wyszło.
– Spokojnie, nie zamierzam się zabijać. Myślałem raczej o wyjeździe.
– Nienawidzę, jak mówisz to w
taki sposób.
– Wiem, że ciągle myślisz o
tym, co zrobiłem, i teraz żałuję, że ci o tym powiedziałem. Miałem w ogóle
nikomu o tym nie mówić. Dowiedziałeś się tylko dlatego, że mnie sprowokowałeś,
ale przemyślałem to sobie, zresztą wiele spraw sobie przemyślałem, kiedy leżałem
w klinice jak kłoda i wiem, że zrobiłem najgłupszą rzecz, jaką mogłem zrobić,
bo i tak nie zrobiłem Sarze na złość, i nie sprawiłem, że do mnie wróciła, choć
po tym wszystkim już bym nawet nie chciał z nią być, a tylko się męczyłem i
nawet nie mogłem skończyć tego co mi nie wyszło.
Tom stał i słuchał, przyglądając się, jak Bill się ubiera,
a ten mówił o swoich przemyśleniach dalej.
– W każdym razie, dotarło do
mnie, że jeśli chcę komukolwiek odpłacić się za wyrządzone krzywdy, to mogę to zrobić, tylko osiągając sukces lub zakochując się w kimś innym albo po prostu śmiać
się z tego wszystkiego.
– Cieszę się, że tak myślisz.
– Więc wyluzuj. Cokolwiek
powiedzą, nie zmieni to tego, co do ciebie czuję. A jeśli matka będzie obstawać, żebyśmy się rozstali,
to pakuje manele i uciekam z domu. Jestem już pełnoletni, nikt nie będzie mnie ścigał.
Mogę robić, co zechcę.
Tom tylko westchnął.
Niby myślał dokładnie tak samo, jak Bill i absolutnie nie brał pod uwagę,
że rozstanie się z Billem, ale coś w środku go ściskało, i czuł, że to, o co
nagle zrobiła się taka afera, to jakaś grubsza sprawa.
Natomiast Bill odczuwał złość i wiedział już, że tym
razem pokłuci się z matką naprawdę mocno. Najbardziej nie mógł pozbyć się wizji
jej przerażonej twarzy. Zwłaszcza że, to właśnie ona zawsze mu mówiła, że to
nie ma znaczenia, z kim się zwiąże, ważne, żeby był szczęśliwy. Tyle że to, co
zobaczył kilka minut wcześniej, wyglądało zgoła inaczej.
– Jesteś już gotowy? – zapytał
Tom, widząc, że Bill poprawił bluzę i przeczesuje zbyt intensywnie włosy, co
zwykle oznaczało, że jego nerwy są napięte jak postronki.
– Tak. Chyba tak.
– Martwisz się – stwierdził
Tom.
– Boję się.
Tom uniósł brwi.
– Nie masz czego. Bez względu
na to, co będą o tym sądzić nasi rodzice, ja z ciebie nie zrezygnuję.
– Tak, wiem – przyznał Bill, uciekając
wzrokiem w bok.
Tom zaszedł mu drogę i chwycił za podbródek, zmuszając go
do spojrzenia mu w oczy.
– Kocham cię i jeśli będę musiał
zerwać kontakt z ojcem, to zrobię to, bo chcę być z tobą.
– Nie mów tak.
– Dlaczego? Przecież myślisz
dokładnie tak samo.
– Skąd wiesz?
Tom się uśmiechnął i wzruszył ramionami.
– Czasami mam wrażenie, że słyszę,
co myślisz. To takie cholernie dziwne uczucie i jednocześnie strasznie mi się
podoba, jakbym jakimś dziwnym sposobem był częścią ciebie. Nie wiem jak ci to
wyjaśnić, ale tak to czuję.
Bill przełknął nerwowo ślinę.
– Też mam takie wrażenie.
Czasami nagle ogarnia mnie jakaś złość lub smutek, zupełnie bezpodstawnie, a
potem ty mi mówisz, że coś się wydarzyło i to było dokładnie w tym momencie,
kiedy to poczułem, rozumiesz? Jakbym wtedy przeżywał to razem z tobą.
– To pewnie oznacza, że
jesteśmy sobie przeznaczeni. Jak to się mówi – jesteśmy dwiema połówkami jednej
pomarańczy.
– Jabłka – sprostował Bill.
– Wszystko jedno, może być
nawet jabłko. W każdym razie, co będzie, to będzie, ale przeżyjemy to razem,
tak?
Bill skinął tylko głową, a Tom pocałował go, czując, jak
Bill oddaje mu pocałunek z taką samą pasją.
Kiedy zeszli do salonu. Gordon
siedział na kanapie, a Simone popijała sok i wyraźnie było widać, jak bardzo
drżą jej ręce, a po jej opuchniętych i czerwonych oczach, że płakała.
– Siadajcie – odezwał się Gordon,
wskazując chłopcom jedną z kanap.
– Może powiecie od razu, o co
chodzi? Po co to całe zamieszanie? Co, zgorszyłaś się, że spałem z facetem? – Zaczął
Bill, wcale nie zamierzając bawić się w jakieś konwenanse.
– Przestań! Porozmawiamy jak przyjedzie
Jorg.
– Po co mieszasz w to ojca
Toma? Nie jesteśmy małymi dziećmi. Zresztą sama mi zawsze mówiłaś, że ważne, żebym
był szczęśliwy obojętnie z kim, a teraz robisz problemy?
– Nic nie rozumiesz, Bill. Nadal
uważam tak samo.
– Więc o co chodzi?! – Bill
podniósł głos. Tom chwycił go za rękę, dając znak, żeby się opanował. Jemu
samemu wiele cisnęło się na usta, ale jak nigdy zaciął się w sobie i czekał.
Zresztą Bill za nich obu się irytował i to już w zupełności wystarczyło.
– Uspokój się, Bill. Nawet
jeśli ze sobą spali dzieci z tego nie będzie, więc nic się jeszcze takiego nie stało. – wtrącił
się Gordon, a Tom w końcu nie wytrzymał i odezwał się.
– To nie był nasz pierwszy
raz.
– I na pewno nie ostatni –
dodał Bill, irytując tym matkę jeszcze bardziej.
– Spokojnie, nie skaczmy sobie
do oczu. Poczekajmy na Jorga. – Gordon jako jedyny próbował wszystkich
uspokoić.
Bill obrażony założył ręce na klatce piersiowej i nogę na
nogę, jawnie demonstrując, że się od tego wszystkiego odcina i przez dobre
kilka minut wszyscy siedzieli w kompletnej ciszy, tylko Simone, pociągając co
jakiś czas nosem, burzyła ją.
Gdy jednak usłyszała parkujący przed domem samochód,
zerwała się z kanapy otworzyć drzwi.
Jak tylko wpuściła Jorga do domu, ten od razu w progu zaczął
na Toma krzyczeć.
– Co znowu nawywijałeś? Czy ty
nie możesz normalnie żyć? Czy zawsze muszą być z tobą jakieś kłopoty!? Naprawdę
chcesz w końcu wylądować w więzieniu?
– To nie jego wina – wtrącił
się Gordon. – Winić za zaistniałą sytuację możemy jedynie siebie.
– Siebie? – Jorg nieco spuścił
z tonu.
– Oni ze sobą sypiają –
powiedziała w końcu Simone.
Jorg spojrzał na Toma i usiadł, czując, że nogi się pod nim
ugięły, gdy tylko dotarł do niego sens jej słów.
– Znaczy… spali w jednym
łóżku? – zapytał, mając nadzieję, że źle zrozumiał Simone.
– Uprawiają seks, Jorg!
Tom pokręcił z politowaniem głową i spuścił wzrok. W tym
momencie sytuacja zaczęła go bawić i czuł, że jeszcze chwilę, a wybuchnie
śmiechem.
– To prawda, Tom? – zapytał, zmuszając
syna do spojrzenia na niego.
Tom tylko wzruszył ramionami.
– Jestem pełnoletni, mogę robić,
co chcę.
– Odpowiedz mi na pytanie,
uprawiasz seks z Billem?!
– Uprawiam, i co z tego? O co
wam wszystkim chodzi?
– Powiedzcie im – odezwał się znowu
Gordon.
– O czym? – zapytał Bill.
– No właśnie, o czym? – dołączył
się Tom. – Co, któryś z nas ma HIV i o tym nie wie? Jeśli tak to już nieco za
późno na żale.
Simone pokręciła głową.
– Powiedz im Jorg.
Obaj wyczekująco spojrzeli na ojca Toma, a ten przeczesał
nerwowo włosy, zupełnie tak, jak robił to zawsze Bill, i biorąc głęboki wdech,
dokładnie w ten sam sposób, jak robił to zwykle Tom, po prostu zaczął.
– Nie możecie być w związku, ponieważ
jesteście braćmi. Braćmi, bliźniakami.
Na chwilę zapadła cisza. Bill i Tom wpatrywali się w
rodziców, zastanawiając się, czy czasem się nie przesłyszeli albo czy to im się
może właśnie śni.
– Żartujesz? – zapytał w końcu
Tom.
– Nie. To szczera prawda.
– Bill jest moim bratem?
– Tak, jesteście bliźniakami
jednojajowymi.
Bill zakrył ręką usta, a Tom wybuchł śmiechem.
– Zajebiście – skomentował, uspokajając
się. Przez dwadzieścia lat kazałeś mi wierzyć w to, że jestem jedynakiem, a
teraz mówisz mi, że osoba, którą kocham, jest moim bratem?
– Przepraszam.
– Przepraszam?! Żartujesz
sobie?!
– Wszystko się pokomplikowało
i…
Jorg urwał, gdy Tom podniósł rękę, by nie kończył. Już nie
chciał wiedzieć nic więcej.
– Wszystko wam wyjaśnimy, a wy
po prostu więcej nie zbliżycie się do siebie w ten sposób – wtrąciła Simone.
– Tak po prostu? – zapytał
Bill.
– Przepraszam kochanie.
– Nie mów tak do mnie. Kto
jest moim ojcem, Gordon czy ojciec Toma?
– Jorg.
Bill spojrzał na Gordona.
– Wiedziałeś o tym?
– Tak.
– Od początku?
– Tak.
– Wychowywałeś nieswoje
dziecko i nie przeszkadzało ci to?
– Nie. Kocham cię jak własnego
syna i tak też cię traktowałem. Zresztą dla mnie nadal nim jesteś, nawet teraz,
gdy już wiesz, że to Jorg jest twoim biologicznym ojcem.
– Kiedy zamierzaliście nam powiedzieć
?
– Chcieliśmy, żebyście się
poznali i polubili.
– No to już znamy i lubimy,
nawet więcej – rzucił z ironią Tom.
– Więc kiedy miał nastąpić ten
podniosły moment? – zapytał ponownie Bill.
– Jakoś na dniach.
Tom znowu wybuchł śmiechem.
– To cię bawi? – zapytał Jorg.
– Jesteście w tym momencie żałośni.
I owszem bawi mnie to. Cała ta sytuacja mnie bawi, a wasze głupie miny w
szczególności.
– Miarkuj się Tom! Nawet jeśli
popełniliśmy błąd, to należy się nam szacunek.
Tom prychnął.
– Na szacunek trzeba sobie zasłużyć.
Pamiętasz, sam mnie tego uczyłeś.
– Przede wszystkim trzeba znaleźć
kompromis – odezwał się Gordon.
– Nie idziemy na żadne
kompromisy – odparł Bill.
– Nie możecie żyć w
kazirodczym związku – wtrącił Jorg.
– A kto mi zabroni? Ty? Bill
nigdy nie będzie dla mnie bratem. Nigdy nie pokocham go jak brata i nigdy nie spojrzę
na niego jak na brata, nie rozumiesz tego? To dla mnie obcy człowiek, którego
pokochałem i pragnę jak ukochaną osobę, nie jak brata.
– Jeśli nas rozdzielicie,
zabiję się – wtrącił się Bill.
Tom już wiedział, że w tym momencie Bill blefuje, ale
wyraz twarzy Simone świadczył o tym, że uwierzyła, a Tom dodał jeszcze.
– A w tym ma już wprawę. I
obawiam się, że tym razem wybierze samochód bez zabezpieczeń i jakąś porządną
lampę, zamiast drzewa. Tylko jeśli on umrze, ja także.
– Spokojnie. Na razie rozmawiamy,
nikt tu nikogo do niczego nie zmusza – powiedział Jorg. Znał Toma, na tyle
dobrze, że wiedział, iż w tym momencie nie żartuje.
– Owszem. Chcecie, żebyśmy przestali
ze sobą sypiać i byli dla siebie rodzeństwem, ale to niemożliwe, nie rozumiesz?
– Tom!
– Nie tato. To ty mnie
posłuchaj. Nic od was nie chcemy, wyjedziemy i zejdziemy wam z oczu, żeby was
nie gorszyć naszą miłością, jeśli ma was to razić, a wy postaracie się o nas zapomnieć.
– Jeśli wyjedziecie, nie liczcie
na naszą pomoc. Wtedy będziecie żyć już na własny rachunek.
– I dobrze, jeśli tylko o to
ci chodziło, mogłeś powiedzieć od razu. Poradzimy sobie – odparł pewny siebie
Tom i spojrzał na Billa. – Idź zabrać potrzebne rzeczy i wyjeżdżamy.
– Dokąd? – zapytała z
przerażeniem Simone.
– Jak najdalej od was. Nie zamierzam
rezygnować z Billa tylko dlatego, że nagle stał się moim bratem. Jeśli o mnie
chodzi, nic się nie zmieniło, nadal go kocham tak samo. Chociaż nie. Teraz
kocham go jeszcze mocniej i jeszcze bardziej pragnę z nim być i się z nim kochać,
i mało mnie obchodzą wasze moralne rozterki. To wy naważyliście tego piwa i to
wy je teraz wypijcie.
Tom wstały z kanapy i spojrzał na siedzącego Billa.
– Idź po swoje rzeczy.
Bill jak na komendę poderwał się ze swojego miejsca i
pobiegł na górę do pokoju. Wyciągnął tylko jedną małą torbę, do której spakował
to, co uważał za najpotrzebniejsze i dosłownie pięć minut później zbiegł po schodach, kierując się do salonu. Jednak
Tom już nie stał w tym samym miejscu, gdzie kilka chwil temu go widział po raz
ostatni, tylko przy wejściu do salonu i kolejny raz oświadczał rodzicom, że
jeśli będą ich szukać i zawiadomią policję, będą odwiedzać ich na cmentarzu.
Po czym widząc Billa, zabrał od niego torbę i łapiąc go
za rękaw kurtki, pociągnął w stronę drzwi.
Kiedy wsiedli do samochodu, ręce
tak mu się z nerwów trzęsły, że nie mógł trafić kluczykiem w stacyjkę, a Bill
milczał.
Gdy w końcu odpalił silnik, zostawił na podjeździe dwa czarne
ślady po oponach.
– Co
teraz? – zapytała Simone, wybuchając płaczem.
Jorg wstał z kanapy i przeszedł się nerwowo po salonie.
– Dajcie im czas – wtrącił się
Gordon.
– Na co czas? Wiesz, co oni ze
sobą będą robić? – odparła z bólem Simone.
– Trudno.
– Trudno? Boże, o czym ty
mówisz?
– Wszyscy jesteśmy winni tej
sytuacji. Może chłopcy znudzą się sobą i pozostaną dla siebie tylko braćmi.
– A jeśli nie? – wtrącił Jorg.
– To nasza wina. Mogliśmy im powiedzieć
wcześniej.
– Musimy ich znaleźć i
porozmawiać – upierała się Simone. – Wytłumaczyć im, że tak nie można.
– Gdzie chcesz ich szukać?
Sami wrócą, jak skończą się im pieniądze – oznajmił Jorg.
– Jesteś tego pewien?
– Obaj są przyzwyczajeni do życia w luksusie. Ja Tomowi nie przeleję na konto
ani grosza, jeśli wy zrobicie z Billem
dokładnie tak samo, będą zmuszeni wrócić.
– A co jeśli znajdą sobie
pracę?
– Tom i praca? – Jorg uśmiechnął
się. Na tyle znał syna, że doskonale wiedział, iż Tom nie nadaje się do kopania
rowów, choć fizycznie z pewnością podołałby, ale jest za ambitny, żeby się do takiej pracy
zatrudnić, a siedzenie w jakimś miejscu przez
osiem godzin, jest ponad jego siły. Oczywiście miał na uwadze, że wytrzymał w
szpitalu trzy miesiące, ale bardziej tłumaczył to sobie tym, że po prostu towarzystwo
Billa mu to ułatwiło, a nie samozaparcie. – Pytanie tylko co z Billem? Poświęci się dla
ogółu i pójdzie do pracy, żeby ich obu utrzymać?
Simone tylko westchnęła. Doskonale zdawała sobie sprawę,
że Bill to marzyciel i nie jest stworzony do pracy w jakimś miejscu przez osiem
godzin dziennie, że owszem może i podejmie się jej, ale po najdalej tygodniu sam
zrezygnuje.
– Może masz rację – przyznała.
Tymczasem Tom zaparkował za miastem i zgasił silnik, przegrzebując
nerwowo schowek w samochodzie.
– Wybacz, muszę zapalić – odezwał
się do Billa, widząc, że ten przygląda się mu uważnie.
Odnajdując paczkę papierosów i zapalniczkę wysiadł z auta
i zapalił, zaciągając się głęboko dymem i przez moment wstrzymując go w płucach, by dopiero po chwili wypuścić go. Musiał się znieczulić.
W jego głowie panował totalny chaos.
Bill jeszcze jakiś czas siedział w samochodzie, po czym
odpiął pas i wysiadł, rozglądając się po okolicy. Niedaleko parkingu był
metalowy most, a pod nim tory kolejowe, więc ruszył w tamtym kierunku. W jego
głowie nie panował taki natłok myśli, jak u Toma, on widział wszystko bardzo
dokładnie. Wszystko było oczywiste, nie mogli być parą, bo to niemoralne, a on
nie miał już siły żyć sam, tylko to teraz chodziło mu po głowie i zadawał sobie
pytanie, co w takim razie będzie z nimi dalej? Stał przez chwilę, obserwując przejeżdżający
pod mostem pociąg, a potem wpatrywał się
w tory, zastanawiając się, dlaczego w jego życiu powtarza się wciąż ten
sam schemat. Wdrapał się po chwili na poręcz i przekładając nogi przez barierkę,
usiadł na niej. Nie zamierzał skakać, ale Tom, gdy to zobaczył, na moment zamarł
z przerażenia, i upuszczając na ziemie
do połowy wypalonego papierosa, rzucił się biegiem w jego kierunku, podbiegając
i jednym szarpnięciem ściągając Billa z powrotem na most.
– Zwariowałeś!? Co ty chciałeś
zrobić!? – zaczął krzyczeć.
– Ja, nie…
– Chcesz im zrobić przysługę?
– Ja, nie… – kolejny raz Bill próbował
powiedzieć Tomowi, że to nie jest tak jak on myśli, ale ten zdenerwowany i
przerażony nadal krzyczał.
– Jeśli coś sobie zrobisz, pociągniesz
mnie za sobą, rozumiesz? Zabiję się, bo nie chcę żyć bez ciebie.
Bill w końcu położył mu rękę na ustach.
– Ja, nie miałem zamiaru
skakać. Chciałem tylko posiedzieć i pomyśleć – w końcu wyjaśnił i zabrał rękę z
ust Toma.
– Bill… – Tom odetchnął z ulgą.
– Nie mogłeś sobie usiąść w innym miejscu? Wiesz, jak się przestraszyłem? – powiedział
już dużo spokojniej.
– Przepraszam.
– Kocham cię idioto i w dupie
to mam, że jesteśmy braćmi. – stwierdził. – W sumie to nawet lepiej.
– Naprawdę tak myślisz?
Tom skinął głową.
– Teraz już rozumiem, czemu
przy tobie miałem tyle razy uczucie, że doskonale wiem, co czujesz i myślisz.
To pewnie dlatego, że jesteśmy bliźniakami – stwierdził Tom.
Po policzku Billa spłynęła łza, którą starł w pośpiechu.
– Będzie dobrze, nie płacz.
Już od jakiegoś czasu myślałem, żeby się wyprowadzić od ojca i pójść na swoje,
tylko jakoś nie mogłem się zebrać, by to zrobić. Teraz jest okazja.
– A co będzie, jak sobie nie poradzimy?
– Kto, my? Oczywiście, że sobie
poradzimy, nie ma nawet innej opcji. A teraz wsiadaj do auta, musimy poszukać sobie
jakiegoś lokum.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
Seriooo, już koniec? :/ W takim ciekawym momencie? Dobra, przynajmniej ich rodzicom się dostało. Tak jak Tomowi, chciało mi się z nich śmiać. Mają za swoje! Gordon się nawet fajnie zachował, na spokojnie. I cieszę się, że chłopcy nie rozstali się ze względu na więzy ich łączące, tylko zdecydowali się dalej w tym tkwić.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
An
Gordon był gwiazdą odcinka, jedyny rozsądny w tym domu wariatów :). Mimo całej mojej sympatii dla Jorga w tym opowiadaniu, to jak traktuje chłopaków jest mega irytujące. Niby chciałby, żeby Tom dorósł i zmądrzał, ale sam traktuje go jak dziecko. Nie żal mi jego ani Simone, bo w końcu sami namieszali, a teraz liczą, że jednym zdaniem wszystko unormują. Dobrze im zrobi trochę niepewności co do losu ich synów.
OdpowiedzUsuńFajnie, że Bill i Tom wciąż stoją po jednej stronie, najbardziej się bałam hucznego rozstania i kilkuodcinkowej dramy. Ciekawe, co teraz zrobią, zdani tylko na siebie.
Pozdrawiam i życzę dużo weny!
Wowowowo jestem mile zaskoczone, że ani Tom ani Bill nie wpadł w żadną histerie i na spokojnie wszystko przyjął (chociaż kto wie, może się jeszcze zmienić). Gordon jedyny rozsądny człowiek z całej trójki. Jorg mnie troszku irytuje.
OdpowiedzUsuńNo super akcja, Gordon i tak będzie Billowi doładował konto :) jeszcze tylko trochę emocjonalnych rozterek i chłopcy zamieszkają w Stanach
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
O tak. Boże, wreszcie. Tak jak myślałam, chłopcy nie dadzą się tak łatwo. Starzy naważyli piwa, to niech je teraz piją. Tak jak moja poprzedniczka myślę, że wyjadą do Stanów. Na pewno tam sobie poradzą. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Wenyy 😍😍
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział.Mam nadzieje ze chłopcy nie popadną w moralne rozterki i nie zrezygnują z siebie. Wierze w nich i czuje, że poradzą sobie na swoim...czekam na nastepna cześć
OdpowiedzUsuńA kiedy możemy spodziewać się czegoś nowego? ;)
OdpowiedzUsuńWybaczcie, że zaś tak długo czekacie. Mam okropnie ciężki miesiąc w pracy. Jedni odchodzą inni przychodzą, trzeba ich szkolić i mieć na oku czy sobie dają radę. Do tego mikołajki i w weekend urodziny kina, w którym pracuję, a co za tym idzie spodziewamy się masy ludzi. Przez to wszystko mam zmieniony grafik i więcej jestem w pracy niż w domu, a miało być tak fajnie. Ale nie martwcie się, nie zapomniałam o Was, koleżanka, z którą pracuję też czyta mojego bloga i uwierzcie mi na słowo, nie ma dnia, żeby mi dupy nie truła o kolejny odcinek, tak że postaram się go wrzucić w tym tygodniu, ale nie wiek dokładnie w jaki dzień. Zaglądajcie.
OdpowiedzUsuńCzutalam wszytskie opowiadania jednym tchem..Sa swietne. Mimo tego ze nie dlugo koncze 27 lat ten zespol dalej mnie fascynuje. Zawsze wracam do ich kawalkow majac tzw dola. Opowiadania sa cudne czekam z niecierpliwoscia na kolejne odcinki. Oby chlopakom sie udalo i byli szczesliwi ze soba. Zycze weny.
OdpowiedzUsuńKiedy będzie można spodziewać się czegoś nowego? :)
OdpowiedzUsuńKiedy będzie kolejny?
OdpowiedzUsuń~Andry
Wiem, wiem miał być już w zeszłym tygodniu, będzie na jutro.
Usuń