Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

czwartek, 24 listopada 2016

Odcinek 27




– Mama? – Zaspany głos Billa zdradzał podwójnie jego zaskoczenie.
– Boże, tylko nie to – wydusiła z siebie Simone, nie mogąc oderwać od nich wzroku.
Tom chwycił Billa szlafrok z podłogi i zakrył się. Nie zrobił nic złego, ale czuł się tak, jakby popełnił jakieś przestępstwo.
– Nie mówiłem ci wcześniej, bo chcieliśmy to zrobić z Tomem oficjalnie, ale jesteśmy parą.
– Nie! Tylko nie to – Simone powtarzała w kółko.
– Mamo, my się kochamy.
– Nie możecie. Boże kochany.
– Ale dlaczego?
– Ubierzcie się i zejdźcie na dół, musimy porozmawiać. Zadzwonię po Jorga, jego też dotyczy ten problem.
– Jaki problem? – wtrącił w końcu Tom.
– Porozmawiamy jak Jorg przyjedzie – mówiąc to, zamknęła za sobą drzwi, zostawiając obu chłopców w lekkim szoku.
– Chyba nie jest zadowolona, że jesteśmy razem – stwierdził Tom, zrywając się z łóżka.
– Nie wiem, o co jej chodzi.
– Pewnie o to, że jestem facetem.
– Ona jest tolerancyjna.
– Właśnie widziałem.
– Ona nie była obrzydzona, tylko przerażona.
– Ciekawe czym – rzucił Tom, zapinając pasek w spodniach. – Mój ojciec nie będzie zachwycony. Znowu będzie myślał, że się w coś wplątałem.
– Nie zrobiliśmy nic złego. Mamy prawo kochać kogo chcemy.
– Twoja mama myśli chyba inaczej.
– Jeśli będzie robić problemy, to mnie już więcej nie zobaczy.
– Bill! – Tom podniósł głos. Nienawidził, kiedy Bill tak mówił, bo ciągle miał na uwadze to, co już raz próbował zrobić, a co mu na szczęście nie wyszło.
– Spokojnie, nie zamierzam  się zabijać. Myślałem raczej o wyjeździe.
– Nienawidzę, jak mówisz to w taki sposób.
– Wiem, że ciągle myślisz o tym, co zrobiłem, i teraz żałuję, że ci o tym powiedziałem. Miałem w ogóle nikomu o tym nie mówić. Dowiedziałeś się tylko dlatego, że mnie sprowokowałeś, ale przemyślałem to sobie, zresztą wiele spraw sobie przemyślałem, kiedy leżałem w klinice jak kłoda i wiem, że zrobiłem najgłupszą rzecz, jaką mogłem zrobić, bo i tak nie zrobiłem Sarze na złość, i nie sprawiłem, że do mnie wróciła, choć po tym wszystkim już bym nawet nie chciał z nią być, a tylko się męczyłem i nawet nie mogłem skończyć tego co mi nie wyszło.
Tom stał i słuchał, przyglądając się, jak Bill się ubiera, a ten mówił o swoich przemyśleniach dalej.
– W każdym razie, dotarło do mnie, że jeśli chcę komukolwiek odpłacić się za wyrządzone krzywdy, to  mogę to zrobić, tylko osiągając sukces lub  zakochując się w kimś innym albo po prostu śmiać się z tego wszystkiego.
– Cieszę się, że tak myślisz.
– Więc wyluzuj. Cokolwiek powiedzą, nie zmieni to tego, co do ciebie czuję.  A jeśli matka będzie obstawać, żebyśmy się rozstali, to pakuje manele i uciekam z domu. Jestem już pełnoletni, nikt nie będzie mnie ścigał. Mogę robić, co zechcę.
Tom tylko westchnął.  Niby myślał dokładnie tak samo, jak Bill i absolutnie nie brał pod uwagę, że rozstanie się z Billem, ale coś w środku go ściskało, i czuł, że to, o co nagle zrobiła się taka afera, to jakaś grubsza sprawa.
Natomiast Bill odczuwał złość i wiedział już, że tym razem pokłuci się z matką naprawdę mocno. Najbardziej nie mógł pozbyć się wizji jej przerażonej twarzy. Zwłaszcza że, to właśnie ona zawsze mu mówiła, że to nie ma znaczenia, z kim się zwiąże, ważne, żeby był szczęśliwy. Tyle że to, co zobaczył kilka minut wcześniej, wyglądało zgoła inaczej.
– Jesteś już gotowy? – zapytał Tom, widząc, że Bill poprawił bluzę i przeczesuje zbyt intensywnie włosy, co zwykle oznaczało, że jego nerwy są napięte jak postronki.
– Tak. Chyba tak.
– Martwisz się – stwierdził Tom.
– Boję się.
Tom uniósł brwi.
– Nie masz czego. Bez względu na to, co będą o tym sądzić nasi rodzice, ja z ciebie nie zrezygnuję.
– Tak, wiem – przyznał Bill, uciekając wzrokiem w bok.
Tom zaszedł mu drogę i chwycił za podbródek, zmuszając go do spojrzenia mu w oczy.
– Kocham cię i jeśli będę musiał zerwać kontakt z ojcem, to zrobię to, bo chcę być z tobą.
– Nie mów tak.
– Dlaczego? Przecież myślisz dokładnie tak samo.
– Skąd wiesz?
Tom się uśmiechnął i wzruszył ramionami.
– Czasami mam wrażenie, że słyszę, co myślisz. To takie cholernie dziwne uczucie i jednocześnie strasznie mi się podoba, jakbym jakimś dziwnym sposobem był częścią ciebie. Nie wiem jak ci to wyjaśnić, ale tak to czuję.
Bill przełknął nerwowo ślinę.
– Też mam takie wrażenie. Czasami nagle ogarnia mnie jakaś złość lub smutek, zupełnie bezpodstawnie, a potem ty mi mówisz, że coś się wydarzyło i to było dokładnie w tym momencie, kiedy to poczułem, rozumiesz? Jakbym wtedy przeżywał to razem z tobą.
– To pewnie oznacza, że jesteśmy sobie przeznaczeni. Jak to się mówi – jesteśmy dwiema połówkami jednej pomarańczy.
– Jabłka  – sprostował Bill.
– Wszystko jedno, może być nawet jabłko. W każdym razie, co będzie, to będzie, ale przeżyjemy to razem, tak?
Bill skinął tylko głową, a Tom pocałował go, czując, jak Bill oddaje mu pocałunek z taką samą pasją.

Kiedy zeszli do salonu. Gordon siedział na kanapie, a Simone popijała sok i wyraźnie było widać, jak bardzo drżą jej ręce, a po jej opuchniętych i czerwonych oczach, że płakała.
– Siadajcie – odezwał się Gordon, wskazując chłopcom jedną z kanap.
– Może powiecie od razu, o co chodzi? Po co to całe zamieszanie? Co, zgorszyłaś się, że spałem z facetem? – Zaczął Bill, wcale nie zamierzając bawić się w jakieś konwenanse.
– Przestań! Porozmawiamy jak przyjedzie Jorg.
– Po co mieszasz w to ojca Toma? Nie jesteśmy małymi dziećmi. Zresztą sama mi zawsze mówiłaś, że ważne, żebym był szczęśliwy obojętnie z kim, a teraz robisz problemy?
– Nic nie rozumiesz, Bill. Nadal uważam tak samo.
– Więc o co chodzi?! – Bill podniósł głos. Tom chwycił go za rękę, dając znak, żeby się opanował. Jemu samemu wiele cisnęło się na usta, ale jak nigdy zaciął się w sobie i czekał. Zresztą Bill za nich obu się irytował i to już w zupełności wystarczyło.
– Uspokój się, Bill. Nawet jeśli ze sobą spali dzieci z tego nie będzie, więc  nic się jeszcze takiego nie stało. – wtrącił się Gordon, a Tom w końcu nie wytrzymał i odezwał się.
– To nie był nasz pierwszy raz.
– I na pewno nie ostatni – dodał Bill, irytując tym matkę jeszcze bardziej.
– Spokojnie, nie skaczmy sobie do oczu. Poczekajmy na Jorga. – Gordon jako jedyny próbował wszystkich uspokoić.
Bill obrażony założył ręce na klatce piersiowej i nogę na nogę, jawnie demonstrując, że się od tego wszystkiego odcina i przez dobre kilka minut wszyscy siedzieli w kompletnej ciszy, tylko Simone, pociągając co jakiś czas nosem, burzyła ją.
Gdy jednak usłyszała parkujący przed domem samochód, zerwała się z kanapy otworzyć drzwi.
Jak tylko wpuściła Jorga do domu, ten od razu w progu zaczął na Toma krzyczeć.
– Co znowu nawywijałeś? Czy ty nie możesz normalnie żyć? Czy zawsze muszą być z tobą jakieś kłopoty!? Naprawdę chcesz w końcu wylądować w więzieniu?  
– To nie jego wina – wtrącił się Gordon. – Winić za zaistniałą sytuację możemy jedynie siebie.
– Siebie? – Jorg nieco spuścił z tonu.
– Oni ze sobą sypiają – powiedziała w końcu Simone.
Jorg spojrzał na Toma i usiadł, czując, że nogi się pod nim ugięły, gdy tylko dotarł do niego sens jej słów.
– Znaczy… spali w jednym łóżku? – zapytał, mając nadzieję, że źle zrozumiał Simone.
– Uprawiają seks, Jorg!
Tom pokręcił z politowaniem głową i spuścił wzrok. W tym momencie sytuacja zaczęła go bawić i czuł, że jeszcze chwilę, a wybuchnie śmiechem.
– To prawda, Tom? – zapytał, zmuszając syna do spojrzenia na niego.
Tom tylko wzruszył ramionami.
– Jestem pełnoletni, mogę robić, co chcę.
– Odpowiedz mi na pytanie, uprawiasz seks z Billem?!
– Uprawiam, i co z tego? O co wam wszystkim chodzi?
– Powiedzcie im – odezwał się znowu Gordon.
– O czym? – zapytał Bill.
– No właśnie, o czym? – dołączył się Tom. – Co, któryś z nas ma HIV i o tym nie wie? Jeśli tak to już nieco za późno na żale.
Simone pokręciła głową.
– Powiedz im Jorg.
Obaj wyczekująco spojrzeli na ojca Toma, a ten przeczesał nerwowo włosy, zupełnie tak, jak robił to zawsze Bill, i biorąc głęboki wdech, dokładnie w ten sam sposób, jak robił to zwykle Tom, po prostu zaczął.
– Nie możecie być w związku, ponieważ jesteście braćmi. Braćmi, bliźniakami.
Na chwilę zapadła cisza. Bill i Tom wpatrywali się w rodziców, zastanawiając się, czy czasem się nie przesłyszeli albo czy to im się może właśnie śni.
– Żartujesz? – zapytał w końcu Tom.
– Nie. To szczera prawda.
– Bill jest moim bratem?
– Tak, jesteście bliźniakami jednojajowymi.
Bill zakrył ręką usta, a Tom wybuchł śmiechem.
– Zajebiście – skomentował, uspokajając się. Przez dwadzieścia lat kazałeś mi wierzyć w to, że jestem jedynakiem, a teraz mówisz mi, że osoba, którą kocham, jest moim bratem?
– Przepraszam.
– Przepraszam?! Żartujesz sobie?!
– Wszystko się pokomplikowało i…
Jorg urwał, gdy Tom podniósł rękę, by nie kończył. Już nie chciał wiedzieć nic więcej.
– Wszystko wam wyjaśnimy, a wy po prostu więcej nie zbliżycie się do siebie w ten sposób – wtrąciła Simone.
– Tak po prostu? – zapytał Bill.
– Przepraszam kochanie.
– Nie mów tak do mnie. Kto jest moim ojcem, Gordon czy ojciec Toma?
– Jorg.
Bill spojrzał na Gordona.
– Wiedziałeś o tym?
– Tak.
– Od początku?
– Tak.
– Wychowywałeś nieswoje dziecko i nie przeszkadzało ci to?
– Nie. Kocham cię jak własnego syna i tak też cię traktowałem. Zresztą dla mnie nadal nim jesteś, nawet teraz, gdy już wiesz, że to Jorg jest twoim biologicznym ojcem.
– Kiedy zamierzaliście nam powiedzieć ?
– Chcieliśmy, żebyście się poznali i polubili.
– No to już znamy i lubimy, nawet więcej – rzucił z ironią Tom.
– Więc kiedy miał nastąpić ten podniosły moment? – zapytał ponownie Bill.
– Jakoś na dniach.
Tom znowu wybuchł śmiechem.
– To cię bawi? – zapytał Jorg.
– Jesteście w tym momencie żałośni. I owszem bawi mnie to. Cała ta sytuacja mnie bawi, a wasze głupie miny w szczególności.
– Miarkuj się Tom! Nawet jeśli popełniliśmy błąd, to należy się nam szacunek.
Tom prychnął.
– Na szacunek trzeba sobie zasłużyć. Pamiętasz, sam mnie tego uczyłeś.
– Przede wszystkim trzeba znaleźć kompromis – odezwał się Gordon.
– Nie idziemy na żadne kompromisy – odparł Bill.
– Nie możecie żyć w kazirodczym związku – wtrącił Jorg.
– A kto mi zabroni? Ty? Bill nigdy nie będzie dla mnie bratem. Nigdy nie pokocham go jak brata i nigdy nie spojrzę na niego jak na brata, nie rozumiesz tego? To dla mnie obcy człowiek, którego pokochałem i pragnę jak ukochaną osobę, nie jak brata.
– Jeśli nas rozdzielicie, zabiję się – wtrącił się Bill.
Tom już wiedział, że w tym momencie Bill blefuje, ale wyraz twarzy Simone świadczył o tym, że uwierzyła, a Tom dodał jeszcze.
– A w tym ma już wprawę. I obawiam się, że tym razem wybierze samochód bez zabezpieczeń i jakąś porządną lampę, zamiast drzewa. Tylko jeśli on umrze, ja także.
– Spokojnie. Na razie rozmawiamy, nikt tu nikogo do niczego nie zmusza – powiedział Jorg. Znał Toma, na tyle dobrze, że wiedział, iż w tym momencie nie żartuje.
– Owszem. Chcecie, żebyśmy przestali ze sobą sypiać i byli dla siebie rodzeństwem, ale to niemożliwe, nie rozumiesz?
– Tom!
– Nie tato. To ty mnie posłuchaj. Nic od was nie chcemy, wyjedziemy i zejdziemy wam z oczu, żeby was nie gorszyć naszą miłością, jeśli ma was to razić, a  wy postaracie się o nas zapomnieć.
– Jeśli wyjedziecie, nie liczcie na naszą pomoc. Wtedy będziecie żyć już na własny rachunek.
– I dobrze, jeśli tylko o to ci chodziło, mogłeś powiedzieć od razu. Poradzimy sobie – odparł pewny siebie Tom i spojrzał na Billa. – Idź zabrać potrzebne rzeczy i wyjeżdżamy.
– Dokąd? – zapytała z przerażeniem Simone.
– Jak najdalej od was. Nie zamierzam rezygnować z Billa tylko dlatego, że nagle stał się moim bratem. Jeśli o mnie chodzi, nic się nie zmieniło, nadal go kocham tak samo. Chociaż nie. Teraz kocham go jeszcze mocniej i jeszcze bardziej pragnę z nim być i się z nim kochać, i mało mnie obchodzą wasze moralne rozterki. To wy naważyliście tego piwa i to wy  je teraz wypijcie.
Tom wstały z kanapy i spojrzał na siedzącego Billa.
 – Idź po swoje rzeczy.
Bill jak na komendę poderwał się ze swojego miejsca i pobiegł na górę do pokoju. Wyciągnął tylko jedną małą torbę, do której spakował to, co uważał za najpotrzebniejsze i dosłownie pięć minut później zbiegł  po schodach, kierując się do salonu. Jednak Tom już nie stał w tym samym miejscu, gdzie kilka chwil temu go widział po raz ostatni, tylko przy wejściu do salonu i kolejny raz oświadczał rodzicom, że jeśli będą ich szukać i zawiadomią policję, będą odwiedzać ich na cmentarzu.
Po czym widząc Billa, zabrał od niego torbę i łapiąc go za rękaw kurtki, pociągnął w stronę drzwi.

Kiedy wsiedli do samochodu, ręce tak mu się z nerwów trzęsły, że nie mógł trafić kluczykiem w stacyjkę, a Bill milczał.
Gdy w końcu odpalił silnik, zostawił na podjeździe dwa czarne ślady po oponach.

                – Co teraz? – zapytała Simone, wybuchając płaczem.
Jorg wstał z kanapy i przeszedł się nerwowo po salonie.
– Dajcie im czas – wtrącił się Gordon.
– Na co czas? Wiesz, co oni ze sobą będą robić? – odparła z bólem Simone.
– Trudno.
– Trudno? Boże, o czym ty mówisz?
– Wszyscy jesteśmy winni tej sytuacji. Może chłopcy znudzą się sobą i pozostaną dla siebie tylko braćmi.
– A jeśli nie? – wtrącił Jorg.
– To nasza wina. Mogliśmy im powiedzieć wcześniej.
– Musimy ich znaleźć i porozmawiać – upierała się Simone. – Wytłumaczyć im, że tak nie  można.
– Gdzie chcesz ich szukać? Sami wrócą, jak skończą się im pieniądze – oznajmił Jorg.
– Jesteś tego pewien?
– Obaj są przyzwyczajeni do życia  w luksusie. Ja Tomowi nie przeleję na konto ani grosza,  jeśli wy zrobicie z Billem dokładnie tak samo, będą zmuszeni wrócić.
– A co jeśli znajdą sobie pracę?
– Tom i praca? – Jorg uśmiechnął się. Na tyle znał syna, że doskonale wiedział, iż Tom nie nadaje się do kopania rowów, choć fizycznie z pewnością podołałby, ale  jest za ambitny, żeby się do takiej pracy zatrudnić, a  siedzenie w jakimś miejscu przez osiem godzin, jest ponad jego siły. Oczywiście miał na uwadze, że wytrzymał w szpitalu trzy miesiące, ale bardziej tłumaczył to sobie tym, że po prostu towarzystwo Billa mu to ułatwiło, a nie samozaparcie.  – Pytanie tylko co z Billem? Poświęci się dla ogółu i pójdzie do pracy, żeby ich obu utrzymać?
Simone tylko westchnęła. Doskonale zdawała sobie sprawę, że Bill to marzyciel i nie jest stworzony do pracy w jakimś miejscu przez osiem godzin dziennie, że owszem może i podejmie się jej, ale po najdalej tygodniu sam zrezygnuje.
– Może masz rację – przyznała.

Tymczasem Tom zaparkował za miastem i zgasił silnik, przegrzebując nerwowo schowek w samochodzie.
– Wybacz, muszę zapalić – odezwał się do Billa, widząc, że ten przygląda się mu uważnie.
Odnajdując paczkę papierosów i zapalniczkę wysiadł z auta i zapalił, zaciągając się głęboko dymem i przez moment  wstrzymując go w płucach, by dopiero  po chwili wypuścić go. Musiał się znieczulić. W jego głowie panował totalny chaos.
Bill jeszcze jakiś czas siedział w samochodzie, po czym odpiął pas i wysiadł, rozglądając się po okolicy. Niedaleko parkingu był metalowy most, a pod nim tory kolejowe, więc ruszył w tamtym kierunku. W jego głowie nie panował taki natłok myśli, jak u Toma, on widział wszystko bardzo dokładnie. Wszystko było oczywiste, nie mogli być parą, bo to niemoralne, a on nie miał już siły żyć sam, tylko to teraz chodziło mu po głowie i zadawał sobie pytanie, co w takim razie będzie z nimi dalej? Stał przez chwilę, obserwując przejeżdżający pod mostem pociąg, a potem wpatrywał się  w tory, zastanawiając się, dlaczego w jego życiu powtarza się wciąż ten sam schemat. Wdrapał się po chwili na poręcz i przekładając nogi przez barierkę, usiadł na niej. Nie zamierzał skakać, ale Tom, gdy to zobaczył, na moment zamarł z przerażenia, i upuszczając  na ziemie do połowy wypalonego papierosa, rzucił się biegiem w jego kierunku, podbiegając i jednym szarpnięciem ściągając Billa z powrotem na most.
– Zwariowałeś!? Co ty chciałeś zrobić!? – zaczął krzyczeć.
– Ja, nie…
– Chcesz im zrobić przysługę?
– Ja, nie… – kolejny raz Bill próbował powiedzieć Tomowi, że to nie jest tak jak on myśli, ale ten zdenerwowany i przerażony nadal krzyczał.
– Jeśli coś sobie zrobisz, pociągniesz mnie za sobą, rozumiesz? Zabiję się, bo nie chcę żyć bez ciebie.
Bill w końcu położył mu rękę na ustach.
– Ja, nie miałem zamiaru skakać. Chciałem tylko posiedzieć i pomyśleć – w końcu wyjaśnił i zabrał rękę z ust Toma.
– Bill… – Tom odetchnął z ulgą. – Nie mogłeś sobie usiąść w innym miejscu? Wiesz, jak się przestraszyłem? – powiedział już dużo spokojniej.
– Przepraszam.
– Kocham cię idioto i w dupie to mam, że jesteśmy braćmi. – stwierdził. – W sumie to nawet lepiej.
– Naprawdę tak myślisz?
Tom skinął głową.
– Teraz już rozumiem, czemu przy tobie miałem tyle razy uczucie, że doskonale wiem, co czujesz i myślisz. To pewnie dlatego, że jesteśmy bliźniakami – stwierdził Tom.
Po policzku Billa spłynęła łza, którą starł w pośpiechu.
– Będzie dobrze, nie płacz. Już od jakiegoś czasu myślałem, żeby się wyprowadzić od ojca i pójść na swoje, tylko jakoś nie mogłem się zebrać, by to zrobić. Teraz jest okazja.
  A co będzie, jak sobie nie poradzimy?
– Kto, my? Oczywiście, że sobie poradzimy, nie ma nawet innej opcji. A teraz wsiadaj do auta, musimy poszukać sobie jakiegoś lokum.


12 komentarzy:

  1. Seriooo, już koniec? :/ W takim ciekawym momencie? Dobra, przynajmniej ich rodzicom się dostało. Tak jak Tomowi, chciało mi się z nich śmiać. Mają za swoje! Gordon się nawet fajnie zachował, na spokojnie. I cieszę się, że chłopcy nie rozstali się ze względu na więzy ich łączące, tylko zdecydowali się dalej w tym tkwić.

    Pozdrawiam,
    An

    OdpowiedzUsuń
  2. Gordon był gwiazdą odcinka, jedyny rozsądny w tym domu wariatów :). Mimo całej mojej sympatii dla Jorga w tym opowiadaniu, to jak traktuje chłopaków jest mega irytujące. Niby chciałby, żeby Tom dorósł i zmądrzał, ale sam traktuje go jak dziecko. Nie żal mi jego ani Simone, bo w końcu sami namieszali, a teraz liczą, że jednym zdaniem wszystko unormują. Dobrze im zrobi trochę niepewności co do losu ich synów.

    Fajnie, że Bill i Tom wciąż stoją po jednej stronie, najbardziej się bałam hucznego rozstania i kilkuodcinkowej dramy. Ciekawe, co teraz zrobią, zdani tylko na siebie.

    Pozdrawiam i życzę dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wowowowo jestem mile zaskoczone, że ani Tom ani Bill nie wpadł w żadną histerie i na spokojnie wszystko przyjął (chociaż kto wie, może się jeszcze zmienić). Gordon jedyny rozsądny człowiek z całej trójki. Jorg mnie troszku irytuje.

    OdpowiedzUsuń
  4. No super akcja, Gordon i tak będzie Billowi doładował konto :) jeszcze tylko trochę emocjonalnych rozterek i chłopcy zamieszkają w Stanach
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. O tak. Boże, wreszcie. Tak jak myślałam, chłopcy nie dadzą się tak łatwo. Starzy naważyli piwa, to niech je teraz piją. Tak jak moja poprzedniczka myślę, że wyjadą do Stanów. Na pewno tam sobie poradzą. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Wenyy 😍😍

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział.Mam nadzieje ze chłopcy nie popadną w moralne rozterki i nie zrezygnują z siebie. Wierze w nich i czuje, że poradzą sobie na swoim...czekam na nastepna cześć

    OdpowiedzUsuń
  7. A kiedy możemy spodziewać się czegoś nowego? ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wybaczcie, że zaś tak długo czekacie. Mam okropnie ciężki miesiąc w pracy. Jedni odchodzą inni przychodzą, trzeba ich szkolić i mieć na oku czy sobie dają radę. Do tego mikołajki i w weekend urodziny kina, w którym pracuję, a co za tym idzie spodziewamy się masy ludzi. Przez to wszystko mam zmieniony grafik i więcej jestem w pracy niż w domu, a miało być tak fajnie. Ale nie martwcie się, nie zapomniałam o Was, koleżanka, z którą pracuję też czyta mojego bloga i uwierzcie mi na słowo, nie ma dnia, żeby mi dupy nie truła o kolejny odcinek, tak że postaram się go wrzucić w tym tygodniu, ale nie wiek dokładnie w jaki dzień. Zaglądajcie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Czutalam wszytskie opowiadania jednym tchem..Sa swietne. Mimo tego ze nie dlugo koncze 27 lat ten zespol dalej mnie fascynuje. Zawsze wracam do ich kawalkow majac tzw dola. Opowiadania sa cudne czekam z niecierpliwoscia na kolejne odcinki. Oby chlopakom sie udalo i byli szczesliwi ze soba. Zycze weny.

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedy będzie można spodziewać się czegoś nowego? :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedy będzie kolejny?
    ~Andry

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem miał być już w zeszłym tygodniu, będzie na jutro.

      Usuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*