Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

wtorek, 13 grudnia 2016


Witajcie kochani.

Wiem, że znowu długo czekaliście, ale już jestem z nowym odcinkiem. Nie martwcie się też nie straciłam zapału do opowiadania i w ogóle do pisani, tylko naprawdę krucho u mnie z czasem, dlatego takie długie przerwy między jednym a drugim odcinkiem. No ale jest, więc zapraszam do czytania. 

Wasza Niki.


Odcinek 28



Znalezienie lokum, kiedy ma się kasę na koncie, nie stanowiło większego  problemu. Każdy hotel przyjąłby ich z otwartymi ramionami, więc wybrali taki, który był najdalej obu rodzin, żeby nie kusić losu i przez przypadek nie trafić na któregoś z rodziców.
Bill usiadł na brzegu łóżka i przyglądał się, jak Tom zagląda  we wszystkie zakamarki wynajętego apartamentu.
– Wszystko w porządku? – spytał, Tom gdy zauważył przygnębionego Billa.
– Tak – odparł szybko.
– Na pewno?
– Nie.
Tom zamknął szafę i podszedł  do niego, kucając przed nim i kładąc mu ręce na kolanach.
– Możemy wrócić. Powiedz tylko słowo.
– Jeśli wrócimy, rozdzielą nas.
– Nie mają takiego prawa.
– No to będą nam tak długo dupę truć, że się sami w końcu od siebie odsuniemy. A ja nie przeżyję tego, Tom.
Ostatnie słowa wypowiedział z płaczem.
– Tom poderwał się i usiadł obok  niego, obejmując go i przytulając do siebie.
– Nie płacz.
– Boję się.
– Czego? Nic nam nie zrobią. Jasno powiedzieli, że jeśli  chcemy żyć  razem, to mamy sobie sami poradzić.
– Boję się, że mnie zostawisz.
– Oszalałeś?! A niby dlaczego mam to zrobić?
– Bo mnie każdy zostawia.
– Nawet jeśli, choć nie przewiduję tego, ale nawet jeśli stałoby się tak, że jednak przestalibyśmy być parą, to ja już nigdy nie odejdę z twojego życia.
Bill spojrzał na niego, marszcząc brwi. Nadal nie docierało do niego to, że Tom nie jest już dla niego tylko kochankiem, ale też bratem.
– Jak to?
– A tak, że jestem twoim bliźniakiem. Myślisz, że mógłbym teraz ot, tak wyjechać gdzieś,  wiedząc, że mam brata, i to nie byle jakiego brata, tylko  bliźniaka? Ile ludzi na świecie ma  bliźniaka?
– To moja wina, że nas nakryli.
– Nie Bill. Oni i tak chcieli nam o tym powiedzieć.
– Zazdroszczę ci, że jesteś taki spokojny i tak dobrze to przyjąłeś.
– Ja spokojny? Dobrze przyjąłem? Jestem wściekły jak cholera. A ojcu i tak jeszcze wygarnę, ale wtedy gdy się nie będzie mnie spodziewał. Nigdy mu tego nie wybaczę. Okłamywał mnie przez całe życie i nawet wtedy, gdy już cię poznałem ciągnął to kłamstwo dalej. Twoja matka, też jest nie lepsza. Teraz już rozumiem, czemu tak mi się przyglądała.
– Nasza matka – poprawił go Bill.
– Przepraszam, ale nie jestem w stanie nazwać jej swoją, ja jej nawet nie znam.
Bill tylko westchnął. Czuł się zagubiony i ani trochę nie podobało mu się to, że musi mieszkać w hotelu, chociaż apartament był naprawdę ładny i wygodny, a Tom starał się ze wszystkich sił, by stworzyć im obu namiastkę domu.
Z ich dwojga Tom zawsze szybko adoptował się do nowych warunków. Objął Billa, przytulając go do siebie i całując w głowę.
– Będzie dobrze, zobaczysz.
– Nie poradzimy sobie.
– Skąd tyle pesymizmu?
– Ja się do niczego nie nadaję, Tom.
– Nie prawda.
– Prawda. Do biura mnie nie przyjmą, bo nie mam  żadnych kwalifikacji, a do pracy fizycznej zwyczajnie się nie nadaję.
– Nie musisz pracować, wystarczy, że ja się rozejrzę za jakąś robotą. Poza tym mam trochę odłożonej kasy,  więc przez jakiś czas pożyjemy, kompletnie nic nie robiąc.
– Też mam trochę na koncie.
– No i pięknie. To skąd ten pesymizm? Gdybyśmy zostali zupełnie bez kasy, to byłby problem, ale nie jest tak źle.
– Nie wiem Tom, mam złe przeczucia.
– Chcesz wrócić do domu?
– Bez ciebie? – zapytał, spoglądając Tomowi prosto w oczy. – Nie ma mowy!
– Ja bez ciebie też się nigdzie nie ruszam. Gdzie ja drugi raz znajdę takiego bliźniaka?
– I kochanka w jednym – dodał Bill.
– Racja. Nie myśl już o tym. Poradzimy sobie. Taki duet jak my, nie ma innej opcji.
Pod wieczór wybrali się coś zjeść. Po porannym stresie i tym, że się dowiedzieli kim jeszcze dla siebie są, żaden nie miał ochoty na jedzenie, ale wieczorem stres z nich trochę zszedł i te pierwotne potrzeby, jak zaspokojenie głodu stały się priorytetem. Wybór padł na jedną z ulubionych  restauracji Toma. Często tam jadał z Alanem, jedzenie było tanie i naprawdę smaczne.
Cały czas jednak nie schodzili tematem na fakt, że oprócz miłości fizycznej, jaka ich do siebie ciągnęła, łączyła ich jeszcze braterska więź. Co chwilę podczas posiłku  obserwowali się. Gdy tylko któryś został przyłapany, że się zbyt intensywnie  przygląda drugiemu, błyskawicznie uciekał wzrokiem. Nigdy wcześniej dla Billa ani dla Toma utrzymanie ze sobą  kontaktu wzrokowego dłużej niż kilka sekund, nie stanowiło takiego problemu. Niby nic się między nimi  nie zmieniło, niby trzymali się wersji, że to  iż są braćmi nic nie znaczy, to jednak wyraźnie było widać, że właśnie ta świadomość sprawia, że do końca nie wiedzą, jak się względem siebie zachować.
Po powrocie do hotelu i szybkim prysznicu nadszedł czas na sen. Jako że wynajęli apartament,  to łóżko, choć ogromne było tylko jedno.
O ile, gdy go wynajmowali, było oczywiste, że będą w nim spać razem, to kiedy nadszedł czas na odpoczynek, żaden  nie miał odwagi pierwszy się w nim położyć i w pewnym momencie sytuacja zrobiła się dziwna.
– Jeśli chcesz, będę spał na kanapie – odezwał się w końcu Tom i chociaż jego intencje były szczere,  zabrzmiało to zupełnie tak, jakby to, że są braćmi, stanowił jednak problem.
– Myślałem, że będziemy spać razem – odparł Bill.
– A chcesz?
– A ty?
Tom westchnął.
– Chyba jednak nie – skomentował Bill.
– Posłuchaj Bill. Chcę, żebyś wiedział, że mam w dupie, że jesteś moim bratem, bo jeśli o mnie chodzi, miałbym nawet ochotę się z tobą dziś i to właśnie w tym łóżku kochać, ale zrozumiem jeśli… – urwał, widząc, że Bill kręci głową.
– Myślałem, że już mnie przez to nie chcesz.
– Przez co?
– Że jesteśmy rodzeństwem.
– Przecież powiedziałem, że mam to w dupie.
– Ja też mam to w dupie, znaczy… Jeśli mam mieć już coś w dupie to wolałbym… – nie musiał kończyć, bo szeroki uśmiech na twarzy Toma mówił sam za siebie. – No, chyba sam wiesz co.
Tom zamaszystym ruchem ściągną z siebie koszulkę i odrzucił kołdrę, wskazując gestem ręki Billowi, by się położył. Ten także ściągnął koszulkę  i rzucił się na sam środek łóżka. Denerwował się, ale to było przyjemne uczucie, zupełnie tak, jakby miał to robić po raz pierwszy, choć w sumie  po raz pierwszy miał się kochać z Tomem, mając świadomość, że to jest jego rodzony brat.
Tom bez zastanowienia wszedł na łóżko, dopadając  od razu do ust Billa. Musiał go w końcu pocałować. Odkąd dowiedzieli się, że są braćmi, nie posunęli się dalej niż zwykłe braterskie uściski. Gdy Tom wsunął mu język w usta, a Bill przyjął go, definitywnie  rozbił tym barierę, która ich mentalnie dzieliła.
Było jednak inaczej  niż wcześniej,  choć nic się nie zmieniło. Patrzyli na siebie inaczej, choć wciąż dostrzegali w sobie to samo. Czuli każde swoje muśnięcia ze zdwojoną siłą, chociaż dotykali  się delikatniej niż zwykle.
– Mogę? – zapytał Tom, ocierając się główką penisa o wejście Billa.
Bill tylko skinął głową. I właśnie w tym  momencie w pełni świadomi, przekroczyli coś niedozwolonego, chociaż nie w ich mniemaniu. Bo było dokładnie tak, jak zwykle, choć mieli wrażenie, że jest inaczej. Obaj zrozumieli, jak wiele zmienia świadomość.
Zasnęli w swoich objęciach. Po niemiłym poranku i całym dniu nerwów w końcu odetchnęli. Byli razem  i to było dla nich najważniejsze. I choć podczas stosunku obaj mieli dziwne wrażenie, że może jednak nie powinni, to im bliżej byli finału, tym bardziej  przekonywali się, że to jednak nie ma dla nich większego znaczenia.

Problemy jednak pojawiły się kilka dni później,  gdy Tom chciał wypłacić pieniądze z bankomatu.

BRAK ŚRODKÓW NA KONCIE

Kolejny raz Tom wyciągnął kartę z bankomatu i włożył ją. Dobrze wiedział, ile  powinno jeszcze być na koncie, ale kiedy wbił Pin i sprawdził stan swojego konta, zagotowała się w nim krew. Doskonale wiedział, że to sprawka ojca. Nie dość, że się wypiął na niego, na nich, bo w takich chwilach Tom  myślał w kategorii „nas” w końcu Bill też był jego synem, to jeszcze okradł go z jego pieniędzy. Okradł! Bo tak Tom się poczuł, okradziony.
Wsiadł w samochód i bez zastanowienia ruszył do kancelarii ojca. Nawet nie przywitał się z  sekretarką,  tylko bez zastanowienia i pukania po prostu wszedł do gabinetu ojca i zatrzasną za sobą drzwi.
– Nawet wiem, co cię sprowadza w moje skromne progi, synu.
– Synu? – prychnął. – Oddawaj moje pieniądze.
– Jakie pieniądze?
– Na koncie.
– Ja ci ich nie zabierałem.
– Nie mam ani centa, więc co się z nimi stało?
– Żyłeś ponad stan.
– Nie szastałem nimi na prawo i lewo, opłacałem  tylko hotel i jedzenie.
– I przekroczyłeś limit, dlatego zostałeś z niczym.
– Chyba sobie żartujesz!
– Twój limit to trzy tysiące euro  miesięcznie. Jeśli go przekroczysz, konto zostaje automatycznie zablokowane. Chyba uważnie przeczytałeś umowę w banku, jak ją podpisywałeś.
– To je odblokuj, potrzebuję tych pieniędzy.
– To idź do pracy.
– Do pracy?
– Tak, jak każdy normalny człowiek.
– Wiesz co?  Sami jesteście sobie winni, że do tego wszystkiego doszło. Dlaczego my mamy za to płacić?
– A od kiedy ty sypiasz z mężczyznami?
Tom zamilkł, cisnęła się mu na usta masa  odpowiedzi, ale zamilkł, patrząc ojcu prosto w oczy. Doskonale wiedział, że jeśli ojciec  się uprze, to nie ma szans, żeby go przekonać.
– Nic dziwnego, że Simone cię zostawiła – powiedział, uderzając w najczulszy punkt ojca.
– Billa konto też jest już zablokowane – odgryzł się Jorg.
– Zajebiście. Widzę, że nie potrzebnie tu przyszedłem.
– Sami zdecydowaliście żyć na własny rachunek.
– My? To wy nas do tego zmusiliście.
– Myślałeś, że będę się przyglądał, jak dwóch moich synów  uprawia ze sobą seks i dam na to jeszcze przyzwolenie? Dziękujcie Bogu, że oboje z Simone nic z tym nie zrobiliśmy i daliśmy wam wolną rękę.
Tom zacisnął tylko zęby. Czuł, że krew w jego żyłach krąży mu z taką prędkością, że za chwilę rozsadzi mu głowę, ale wiedział też jedno, jeśli zacznie się z ojcem kłócić, to on postara się o to, żeby ich rozdzielono, a na to nie mógł pozwolić.
– Spoko. Poradzimy sobie.
– Na to liczę. Powodzenia.
Jeszcze przez chwilę patrzył się na ojca, po czym  odwrócił się i bez słowa pożegnania wyszedł, zostawiając za sobą otwarte drzwi.
Kiedy wsiadł do samochodu, myśli w jego głowie dosłownie galopowały. Zastanawiał się co, a właściwie jak to powie Billowi.
Jednak, jak tylko wszedł do apartamentu, Bill od razu wiedział, że coś się stało.
– Co się stało? – zapytał.
– Musimy się stąd wyprowadzić – rzucił Tom, wykładając się na kanapie.
– Dlaczego?
– Bo nie stać nas na mieszkanie tu.
– Ja zapłacę za hotel, nie martw się. Przecież  mieliśmy razem za wszystko płacić, a odkąd się wynieśliśmy od rodziców, to ciągle ty wszystko kupujesz i za wszystko płacisz.
– I co z tego? Mam to płacę. Kasa rzecz nabyta. Nie liczę się z nią.
– To pozwól, że teraz ja będę płacił.
– Jak masz czym.
– O czym ty mówisz?
– Byłem u ojca w kancelarii, zablokował mi konto.
Bill nabrał powietrze, chcąc się odezwać, ale Tom wszedł mu w słowo.
– Tobie też. Mamy sobie radzić sami.
– Jak to? To moje prywatne konto. Nikt więcej, oprócz mnie nie ma do niego dostępu.
– Powiedział, że ty także masz zablokowane.
Bill chwycił swoją komórkę, natychmiast logując się na swoje konto w banku. Po jego minie  Tom wiedział już, jak wygląda sytuacja.
– Jakim prawem? – zaczął Bill. – Jak to możliwe? Przecież nikt, oprócz mnie, nie ma do konta dostępu.
– Nie musieli wchodzić na twoje konto, wystarczy, że  odcięli ci dopływ środków. Obaj wydaliśmy to, co mieliśmy i teraz nikt nam już na konta nie przeleje kasy.
– I co teraz?
– Musimy sami ją zarobić.
– Ale gdzie?
Dla Billa ta rozmowa o pracy była abstrakcją. Niby  normalna sprawa, ale nie dla kogoś, kto de facto nigdy nie musiał tak naprawdę pracować. Owszem zdarzało się mu wykonać jakieś pracę za kasę, ale  głównie dla koncernu Gordona, i robił to w domu, gdzie nikt mu nie kazał  ślęczeć nad tym przez osiem godzin dziennie.
Rodzice bliźniaków doskonale wiedzieli, że obaj nie prędko wezmą się za jakąś normalną pracę, zwłaszcza że nikt ich nie przyjmie na dobrze płatne stanowiska, a praca za najniższą stawkę ani jednego, ani drugiego nie usatysfakcjonuje.
Tom ze złości uderzył pięścią w ścianę. Doskonale wiedział, do czego ojciec zmierza, i właśnie dlatego, że już wiedział, postanowił udowodnić mu, że go w ogóle nie zna.
– Chuj im w dupę – rzucił.  – Poradzimy sobie. Na słupie na rogu ulicy wisiało ogłoszenie z ofertą pracy, pójdę zapytam, może  aktualna.
– To ja też się rozejrzę.
– Nie. Na razie nie ma takiej potrzeby. Wystarczy, że ja będę zarabiał.
Bill tylko westchnął, miał inne zdanie, ale w tej chwili nie chciał jeszcze bardziej denerwować Toma, który  cholernie ambicjonalnie podszedł do tego tematu.
Jeszcze tego samego dnia Tom dostał pracę. Miał się w niej pojawić nazajutrz o szóstej rano i był punktualnie, ale jeszcze przed południem wrócił do hotelu, trzaskając ze złości drzwiami. A jeszcze wczoraj, gdy kierownik  powiedział mu, że go chętnie przyjmie, wrócił do hotelu taki dumny z siebie, że gdyby po drodze spotkał ojca, zaśmiałby mu się w twarz, a teraz, gdy zaledwie pół godziny wcześniej kazał się kierownikowi pierdolić z taką robotą, miał ochotę komuś, a ściślej mówić ojcu przywalić w twarz.
Bill wybiegł z łazienki, nie wiedząc w pierwszej chwili co to za hałas. Z mokrymi, ociekającymi wodą włosami stanął na środku pokoju jak wryty i patrzył na Toma, który rozsiadł się na fotelu i zapalił papierosa.
– Co się stało?
– Nic.
– Zwolnili cię?
– Sam się zwolniłem.
– Ale dlaczego? Aż tak źle?
– Praca jak praca, ale płaca to porażka.
– Mało?
– Za godzinę pracy nie zarobiłbym nawet na paczkę fajek.
Bill znowu westchnął i usiadł na brzegu łóżka.
– Jakbyśmy poszli we dwóch,  na pewno by starczyło.
– Na fajki tak, a co z resztą? Nie wiem jak ci to powiedzieć, ale chyba dziś śpimy tu ostatnią noc.
Bill już od dawna wiedział, że Tom tak właśnie powie, nawet  go ta wiadomość  nie ruszyła.
– Gdzie pójdziemy?
– Rozglądałem  się po okolicy, ale już nawet na motel nas nie stać – stwierdził Tom.
– Czyli co, wracamy do rodziców?
Takiego spojrzenia, jakim go obdarzył Tom, Bill jeszcze nigdy nie widział.
– Nigdy w życiu! Nie dam mu tej satysfakcji. Dzwonie do Alana, może zna kogoś, kto wynajmie nam mieszkanie.
– A czynsz?
– Na pewno taniej wyjdzie niż motel.
Co prawda Alan nie znał nikogo, kto mógłby wynająć mieszkanie, ale jego rodzice mieli domek letniskowy, który teraz stał pusty.
– Jeśli napalicie sobie w kominku, będzie ciepło i przytulnie. Wiem, że to nie Manhattan, ale na już, nic innego nie przychodzi mi do głowy.
– No co ty, bierzemy ten domek. Nawet nie wiesz, jak nam ratujesz życie.
– Nie ma sprawy. W końcu przysługa za przysługę. To pakujcie się i czekam na was.
– Będziemy za jakąś godzinę.
– I co? – zapytał Bill, gdy Tom z uśmiechem na twarzy chował telefon do kieszeni.
– Już mamy gdzie mieszkać. Spodoba ci się. Byłem tam raz.
– Gdzie?
– W domku letniskowym rodziców Alana.
– A oni nie będą mieli nic przeciwko?
– Nie, wszystko załatwione. Pakuj się, spadamy stąd.
Kiedy zajechali pod dom, Alan zaciągnął ich prawie siłą do domu. Obaj usiedli w salonie, obserwując, jak Alan stara się donieść szklanki i butelkę Coli w całości.
– Tu są klucze do domku, sąsiedzi zostali  uprzedzeni, więc nie będą  dociekać, kto w nim jest.
– A twoi rodzice? – zapytał Bill.
– Wszystko załatwione, mówiłem już Tomowi.
– Dzięki stary, gdyby nie ty, to chyba byśmy spali dziś w aucie.
– Powiecie mi co się dzieje?
Tom ściągnął z głowy czapkę i poskrobał się po czole. Ufał Alanowi, nigdy go nie wystawił, choć ojciec wiele razy myślał, że to właśnie Alan wpędza go w kłopoty, to w rzeczywistości nigdy tak nie było, ale powiedzenie przyjacielowi czegoś takiego, nie było prostą sprawą.
– Nie wiem, jak ci to powiedzieć – zaczął Tom. Chciał być z przyjacielem szczery, ale to naprawdę było trudne.
– Domyślam się, że chodzi o wasz związek.
Tom skinął głową.
– Co twojemu staremu nagle odwaliło, podobno był tolerancyjny.
– Jest, ale nie jeśli chodzi o Billa.
– To jednak nie jest, skoro nie potrafi zaakceptować, że kochasz mężczyznę.
– Nawet gdyby Bill był kobietą,  nie zaakceptowałby tego związku.
– Dobra, gadaj, o co chodzi, bo nadal nie kumam.
– Bill jest moim bratem. Bratem bliźniakiem.
Alan aż przełknął ślinę, odrywając momentalnie wzrok od Toma i kierując go na Billa, który spuścił głowę w dół. Czuł się okropnie skrępowany tą sytuacją i  bał się  reakcji przyjaciela Toma, ale Alan okazał się naprawdę dobrym przyjacielem, który nie oceniał i starał się pomóc, jeśli tylko  mógł.
– Żartujesz, prawda?
– Nie.
– O kurwa! – Tylko tyle Alan zdołał z siebie wydusić.
– No. Matka Billa – zamilkł na chwilę, spoglądając na brata. Doskonale wiedział, czemu Bill w tej chwili patrzył na niego tak przenikliwie i poprawił się – Nasza matka,  zastała nas razem w łóżku. A, że wcześniej się, no wiesz, i nie posprzątaliśmy, to się zorientowała, co robiliśmy i zrobiła się z tego afera. Ściągnęła mojego starego i oboje jak gdyby nic, oświadczyli nam, że musimy przestać, bo jesteśmy rodzeństwem. Rozumiesz?
– Ja pierdole.
– Nie przestaniemy Alan. Ja nie czuję z Billem braterskiej więzi. Dla mnie to ukochany, a nie  rodzina. Ja dla niego zresztą tak samo.
Bill Tylko skinął głową, gdy Alan na niego spojrzał.
– No to rozumiem teraz waszą sytuację.
– Postawiłem się staremu, ale wyszliśmy na tym tak, że jesteśmy bez dachu nad głową i kasy. O pracy nawet nie wspomnę, bo to, co mi proponowali za pracę, to jakaś kpina, a nie zarobek.
Wszystko się pojebało. Gdybym  miał więcej czasu jakoś bym to  ogarnął, ale praktycznie jak nas wyrwali rano z łóżka, tak żeśmy wyszli.
– Posłuchajcie, pomogę wam, ile będę w stanie. Popytam  znajomych,  czy nie mają jakieś roboty.
– Ale dobrze płatnej – dodał Tom.
– Ma się rozumieć i dam znać.  Kurde, no jestem w szoku naprawdę. Ale chyba nie zamierzacie się teraz z tego powodu rozstać.
– W życiu!  – uciął krótko Tom. – Słuchaj, ja wiem, że to może trochę z twojego punktu widzenia zboczone, ale…
– Spoko, rozumiem, i wcale nie myślę, że to zboczone, znaczy w innych okolicznościach może bym pomyślał, ale w sumie to obcy człowiek, nawet dla mnie. To znaczy, rozumiecie o co mi chodzi. A wy się przecież nawet  nie wychowywaliście razem, nawet nie wiedzieliście o sobie. Ale to naprawdę cud, że się trafiliście w tym szpitalu.
– Wiesz co? – Tom na chwilę zamyślił się. – Znając mojego ojca, to wcale nie był cud, to wszystko pewnie było ukartowane, tylko nie wiem dlaczego. – Choć coś mu nagle zaświtało w głowie. Może o tej próbie samobójczej Billa wiedział ktoś jeszcze. Może  ktoś zasugerował matce Billa, że tak to wyglądało. Może stwierdzili, że poznając ich ze sobą  Bill  się zmieni. W końcu sam mu powiedział jeszcze w szpitalu, że nie miał przyjaciół. To miało sens. Spojrzał na Billa, który ani na chwilę nie spuścił z niego wzroku.
– Trzeba się go było zapytać.
– To i tak już nie ma znaczenia. Dobra,  będziemy się zbierać.
– Jasne. Jesteśmy w kontakcie.
Alan prócz kluczyków do domku pożyczył im jeszcze trochę gotówki, chociaż słowo trochę było mało adekwatne do pliku banknotów, jaki wcisnął Tomowi niemalże siłą.
– Alan, nie wiem, kiedy ci to oddam.
– Spoko, nie przejmuj się, będziesz miał, to oddasz. Zróbcie sobie jeszcze zakupy, bo tam prócz wody w kranie nie ma nic do jedzenia.
– Jeszcze raz dzięki.
– Nie ma sprawy.
– Tylko jakby co, to mnie ani Billa nie wiedziałeś.
– Jasne.
Obaj uścisnęli się na pożegnanie, i Tom z Billem ruszyli do ich nowego lokum.
Na tę chwilę Tom sądził, że zaczyna w miarę kontrolować sytuację. Ta myśl pozwoliła mu się na tyle uspokoić, że naszła go nawet ochota na amory, i  jak tylko z torbami pełnymi zakupów przekroczyli  próg domku i postawił je na ziemi, objął ciasno Billa, muskając wargami jego szyję. Bill aż się wzdrygnął, czując jak mu od tej pieszczoty stają wszystkie włoski na rękach.  
– Tom…
– Yhym?
– Tu jest pięknie.
– To ty jesteś piękny.
 

7 komentarzy:

  1. Aaa!! W końcu. Tyle czekać. Czy ty sumienia nie masz? :D odcinek cudowny. Czekam na więcej!:))

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka!
    Napisałabym jakiś długi i konstruktywny komentarz, ale padam z nóg. Rozdział oczywiście jak zawsze świetny ^^. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy i życzę duuużo czasu na pisanie.
    Trzymaj się cieplutko,
    Joyssli

    OdpowiedzUsuń
  3. było warto tyle czekać. Odcinek super! nie zawiodłam sie :) jestem bardzo ciekawa dalszego rozwoju wydarzeń. Kiedy wrzucisz następny?

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny odcinek, nie mogę się już doczekać kolejnego :) Tylko martwi mnie trochę to, że bliźniaki mogą zacząć się od siebie odsuwać.. Życzę dużo weny do pisania kolejnych odcinków tego cudeńka :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dasz radę wrzucić coś nowego przed świętami?

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy będzie coś nowego?

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*