Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik

Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
2 miesiące temu
-
3 miesiące temu
-
-
-
-
8 lat temu
-
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
wtorek, 13 grudnia 2016
21:00
Witajcie kochani.
Wiem, że znowu długo czekaliście, ale już jestem z nowym odcinkiem.
Nie martwcie się też nie straciłam zapału do opowiadania i w ogóle do pisani,
tylko naprawdę krucho u mnie z czasem, dlatego takie długie przerwy między
jednym a drugim odcinkiem. No ale jest, więc zapraszam do czytania.
Wasza Niki.
Odcinek 28
Znalezienie lokum, kiedy ma się kasę na koncie, nie stanowiło
większego problemu. Każdy hotel przyjąłby
ich z otwartymi ramionami, więc wybrali taki, który był najdalej obu rodzin,
żeby nie kusić losu i przez przypadek nie trafić na któregoś z rodziców.
Bill usiadł na brzegu łóżka i przyglądał się, jak Tom zagląda we wszystkie zakamarki wynajętego
apartamentu.
– Wszystko w porządku? – spytał,
Tom gdy zauważył przygnębionego Billa.
– Tak – odparł szybko.
– Na pewno?
– Nie.
Tom zamknął szafę i podszedł do niego, kucając przed nim i kładąc mu ręce
na kolanach.
– Możemy wrócić. Powiedz tylko
słowo.
– Jeśli wrócimy, rozdzielą
nas.
– Nie mają takiego prawa.
– No to będą nam tak długo dupę
truć, że się sami w końcu od siebie odsuniemy. A ja nie przeżyję tego, Tom.
Ostatnie słowa wypowiedział z płaczem.
– Tom poderwał się i usiadł obok niego, obejmując go i przytulając do siebie.
– Nie płacz.
– Boję się.
– Czego? Nic nam nie zrobią.
Jasno powiedzieli, że jeśli chcemy
żyć razem, to mamy sobie sami poradzić.
– Boję się, że mnie zostawisz.
– Oszalałeś?! A niby dlaczego
mam to zrobić?
– Bo mnie każdy zostawia.
– Nawet jeśli, choć nie
przewiduję tego, ale nawet jeśli stałoby się tak, że jednak przestalibyśmy być
parą, to ja już nigdy nie odejdę z twojego życia.
Bill spojrzał na niego, marszcząc brwi. Nadal nie
docierało do niego to, że Tom nie jest już dla niego tylko kochankiem, ale też
bratem.
– Jak to?
– A tak, że jestem twoim bliźniakiem.
Myślisz, że mógłbym teraz ot, tak wyjechać gdzieś, wiedząc, że mam brata, i to nie byle jakiego
brata, tylko bliźniaka? Ile ludzi na świecie
ma bliźniaka?
– To moja wina, że nas
nakryli.
– Nie Bill. Oni i tak chcieli
nam o tym powiedzieć.
– Zazdroszczę ci, że jesteś
taki spokojny i tak dobrze to przyjąłeś.
– Ja spokojny? Dobrze przyjąłem?
Jestem wściekły jak cholera. A ojcu i tak jeszcze wygarnę, ale wtedy gdy się nie
będzie mnie spodziewał. Nigdy mu tego nie wybaczę. Okłamywał mnie przez całe
życie i nawet wtedy, gdy już cię poznałem ciągnął to kłamstwo dalej. Twoja matka,
też jest nie lepsza. Teraz już rozumiem, czemu tak mi się przyglądała.
– Nasza matka – poprawił go
Bill.
– Przepraszam, ale nie jestem
w stanie nazwać jej swoją, ja jej nawet nie znam.
Bill tylko westchnął. Czuł się zagubiony i ani trochę nie
podobało mu się to, że musi mieszkać w hotelu, chociaż apartament był naprawdę ładny
i wygodny, a Tom starał się ze wszystkich sił, by stworzyć im obu namiastkę
domu.
Z ich dwojga Tom zawsze szybko adoptował się do nowych
warunków. Objął Billa, przytulając go do siebie i całując w głowę.
– Będzie dobrze, zobaczysz.
– Nie poradzimy sobie.
– Skąd tyle pesymizmu?
– Ja się do niczego nie nadaję,
Tom.
– Nie prawda.
– Prawda. Do biura mnie nie przyjmą,
bo nie mam żadnych kwalifikacji, a do pracy
fizycznej zwyczajnie się nie nadaję.
– Nie musisz pracować, wystarczy,
że ja się rozejrzę za jakąś robotą. Poza tym mam trochę odłożonej kasy, więc przez jakiś czas pożyjemy, kompletnie
nic nie robiąc.
– Też mam trochę na koncie.
– No i pięknie. To skąd ten
pesymizm? Gdybyśmy zostali zupełnie bez kasy, to byłby problem, ale nie jest
tak źle.
– Nie wiem Tom, mam złe przeczucia.
– Chcesz wrócić do domu?
– Bez ciebie? – zapytał, spoglądając
Tomowi prosto w oczy. – Nie ma mowy!
– Ja bez ciebie też się
nigdzie nie ruszam. Gdzie ja drugi raz znajdę takiego bliźniaka?
– I kochanka w jednym – dodał
Bill.
– Racja. Nie myśl już o tym. Poradzimy
sobie. Taki duet jak my, nie ma innej opcji.
Pod wieczór wybrali się coś zjeść. Po porannym stresie i
tym, że się dowiedzieli kim jeszcze dla siebie są, żaden nie miał ochoty na
jedzenie, ale wieczorem stres z nich trochę zszedł i te pierwotne potrzeby, jak
zaspokojenie głodu stały się priorytetem. Wybór padł na jedną z ulubionych restauracji Toma. Często tam jadał z Alanem, jedzenie
było tanie i naprawdę smaczne.
Cały czas jednak nie schodzili tematem na fakt, że oprócz
miłości fizycznej, jaka ich do siebie ciągnęła, łączyła ich jeszcze braterska
więź. Co chwilę podczas posiłku obserwowali
się. Gdy tylko któryś został przyłapany, że się zbyt intensywnie przygląda drugiemu, błyskawicznie uciekał
wzrokiem. Nigdy wcześniej dla Billa ani dla Toma utrzymanie ze sobą kontaktu wzrokowego dłużej niż kilka sekund,
nie stanowiło takiego problemu. Niby nic się między nimi nie zmieniło, niby trzymali się wersji, że
to iż są braćmi nic nie znaczy, to
jednak wyraźnie było widać, że właśnie ta świadomość sprawia, że do końca nie
wiedzą, jak się względem siebie zachować.
Po powrocie do hotelu i
szybkim prysznicu nadszedł czas na sen. Jako że wynajęli apartament, to łóżko, choć ogromne było tylko jedno.
O ile, gdy go wynajmowali, było oczywiste, że będą w nim spać
razem, to kiedy nadszedł czas na odpoczynek, żaden nie miał odwagi pierwszy się w nim położyć i
w pewnym momencie sytuacja zrobiła się dziwna.
– Jeśli chcesz, będę spał na
kanapie – odezwał się w końcu Tom i chociaż jego intencje były szczere, zabrzmiało to zupełnie tak, jakby to, że są braćmi,
stanowił jednak problem.
– Myślałem, że będziemy spać
razem – odparł Bill.
– A chcesz?
– A ty?
Tom westchnął.
– Chyba jednak nie –
skomentował Bill.
– Posłuchaj Bill. Chcę, żebyś wiedział,
że mam w dupie, że jesteś moim bratem, bo jeśli o mnie chodzi, miałbym nawet ochotę
się z tobą dziś i to właśnie w tym łóżku kochać, ale zrozumiem jeśli… – urwał, widząc,
że Bill kręci głową.
– Myślałem, że już mnie przez
to nie chcesz.
– Przez co?
– Że jesteśmy rodzeństwem.
– Przecież powiedziałem, że mam
to w dupie.
– Ja też mam to w dupie,
znaczy… Jeśli mam mieć już coś w dupie to wolałbym… – nie musiał kończyć, bo
szeroki uśmiech na twarzy Toma mówił sam za siebie. – No, chyba sam wiesz co.
Tom zamaszystym ruchem ściągną z siebie koszulkę i
odrzucił kołdrę, wskazując gestem ręki Billowi, by się położył. Ten także ściągnął
koszulkę i rzucił się na sam środek łóżka.
Denerwował się, ale to było przyjemne uczucie, zupełnie tak, jakby miał to
robić po raz pierwszy, choć w sumie po
raz pierwszy miał się kochać z Tomem, mając świadomość, że to jest jego rodzony
brat.
Tom bez zastanowienia wszedł na łóżko, dopadając od razu do ust Billa. Musiał go w końcu pocałować.
Odkąd dowiedzieli się, że są braćmi, nie posunęli się dalej niż zwykłe braterskie
uściski. Gdy Tom wsunął mu język w usta, a Bill przyjął go, definitywnie rozbił tym barierę, która ich mentalnie
dzieliła.
Było jednak inaczej
niż wcześniej, choć nic się nie
zmieniło. Patrzyli na siebie inaczej, choć wciąż dostrzegali w sobie to samo. Czuli
każde swoje muśnięcia ze zdwojoną siłą, chociaż dotykali się delikatniej niż zwykle.
– Mogę? – zapytał Tom, ocierając
się główką penisa o wejście Billa.
Bill tylko skinął głową. I właśnie w tym momencie w pełni świadomi, przekroczyli coś niedozwolonego,
chociaż nie w ich mniemaniu. Bo było dokładnie tak, jak zwykle, choć mieli
wrażenie, że jest inaczej. Obaj zrozumieli, jak wiele zmienia świadomość.
Zasnęli w swoich objęciach. Po niemiłym poranku i całym
dniu nerwów w końcu odetchnęli. Byli razem
i to było dla nich najważniejsze. I choć podczas stosunku obaj mieli
dziwne wrażenie, że może jednak nie powinni, to im bliżej byli finału, tym
bardziej przekonywali się, że to jednak
nie ma dla nich większego znaczenia.
Problemy jednak pojawiły się kilka
dni później, gdy Tom chciał wypłacić
pieniądze z bankomatu.
BRAK ŚRODKÓW NA
KONCIE
Kolejny raz Tom wyciągnął kartę z bankomatu i włożył ją.
Dobrze wiedział, ile powinno jeszcze być
na koncie, ale kiedy wbił Pin i sprawdził stan swojego konta, zagotowała się w
nim krew. Doskonale wiedział, że to sprawka ojca. Nie dość, że się wypiął na
niego, na nich, bo w takich chwilach Tom
myślał w kategorii „nas” w końcu Bill też był jego synem, to jeszcze
okradł go z jego pieniędzy. Okradł! Bo tak Tom się poczuł, okradziony.
Wsiadł w samochód i bez zastanowienia ruszył do
kancelarii ojca. Nawet nie przywitał się z sekretarką, tylko bez zastanowienia i pukania po prostu wszedł
do gabinetu ojca i zatrzasną za sobą drzwi.
– Nawet wiem, co cię sprowadza
w moje skromne progi, synu.
– Synu? – prychnął. – Oddawaj
moje pieniądze.
– Jakie pieniądze?
– Na koncie.
– Ja ci ich nie zabierałem.
– Nie mam ani centa, więc co
się z nimi stało?
– Żyłeś ponad stan.
– Nie szastałem nimi na prawo
i lewo, opłacałem tylko hotel i
jedzenie.
– I przekroczyłeś limit,
dlatego zostałeś z niczym.
– Chyba sobie żartujesz!
– Twój limit to trzy tysiące
euro miesięcznie. Jeśli go przekroczysz,
konto zostaje automatycznie zablokowane. Chyba uważnie przeczytałeś umowę w
banku, jak ją podpisywałeś.
– To je odblokuj, potrzebuję
tych pieniędzy.
– To idź do pracy.
– Do pracy?
– Tak, jak każdy normalny
człowiek.
– Wiesz co? Sami jesteście sobie winni, że do tego
wszystkiego doszło. Dlaczego my mamy za to płacić?
– A od kiedy ty sypiasz z
mężczyznami?
Tom zamilkł, cisnęła się mu na usta masa odpowiedzi, ale zamilkł, patrząc ojcu prosto
w oczy. Doskonale wiedział, że jeśli ojciec
się uprze, to nie ma szans, żeby go przekonać.
– Nic dziwnego, że Simone cię zostawiła
– powiedział, uderzając w najczulszy punkt ojca.
– Billa konto też jest już
zablokowane – odgryzł się Jorg.
– Zajebiście. Widzę, że nie
potrzebnie tu przyszedłem.
– Sami zdecydowaliście żyć na własny
rachunek.
– My? To wy nas do tego
zmusiliście.
– Myślałeś, że będę się przyglądał,
jak dwóch moich synów uprawia ze sobą
seks i dam na to jeszcze przyzwolenie? Dziękujcie Bogu, że oboje z Simone nic z
tym nie zrobiliśmy i daliśmy wam wolną rękę.
Tom zacisnął tylko zęby. Czuł, że krew w jego żyłach krąży
mu z taką prędkością, że za chwilę rozsadzi mu głowę, ale wiedział też jedno,
jeśli zacznie się z ojcem kłócić, to on postara się o to, żeby ich rozdzielono,
a na to nie mógł pozwolić.
– Spoko. Poradzimy sobie.
– Na to liczę. Powodzenia.
Jeszcze przez chwilę patrzył się na ojca, po czym odwrócił się i bez słowa pożegnania wyszedł, zostawiając
za sobą otwarte drzwi.
Kiedy wsiadł do samochodu, myśli w jego głowie dosłownie
galopowały. Zastanawiał się co, a właściwie jak to powie Billowi.
Jednak, jak tylko wszedł do apartamentu, Bill od razu
wiedział, że coś się stało.
– Co się stało? – zapytał.
– Musimy się stąd wyprowadzić
– rzucił Tom, wykładając się na kanapie.
– Dlaczego?
– Bo nie stać nas na
mieszkanie tu.
– Ja zapłacę za hotel, nie
martw się. Przecież mieliśmy razem za wszystko
płacić, a odkąd się wynieśliśmy od rodziców, to ciągle ty wszystko kupujesz i za
wszystko płacisz.
– I co z tego? Mam to płacę. Kasa
rzecz nabyta. Nie liczę się z nią.
– To pozwól, że teraz ja będę
płacił.
– Jak masz czym.
– O czym ty mówisz?
– Byłem u ojca w kancelarii, zablokował
mi konto.
Bill nabrał powietrze, chcąc się odezwać, ale Tom wszedł mu
w słowo.
– Tobie też. Mamy sobie radzić
sami.
– Jak to? To moje prywatne
konto. Nikt więcej, oprócz mnie nie ma do niego dostępu.
– Powiedział, że ty także masz
zablokowane.
Bill chwycił swoją komórkę, natychmiast logując się na swoje
konto w banku. Po jego minie Tom
wiedział już, jak wygląda sytuacja.
– Jakim prawem? – zaczął Bill.
– Jak to możliwe? Przecież nikt, oprócz mnie, nie ma do konta dostępu.
– Nie musieli wchodzić na
twoje konto, wystarczy, że odcięli ci
dopływ środków. Obaj wydaliśmy to, co mieliśmy i teraz nikt nam już na konta nie
przeleje kasy.
– I co teraz?
– Musimy sami ją zarobić.
– Ale gdzie?
Dla Billa ta rozmowa o pracy była abstrakcją. Niby normalna sprawa, ale nie dla kogoś, kto de facto
nigdy nie musiał tak naprawdę pracować. Owszem zdarzało się mu wykonać jakieś
pracę za kasę, ale głównie dla koncernu
Gordona, i robił to w domu, gdzie nikt mu nie kazał ślęczeć nad tym przez osiem godzin dziennie.
Rodzice bliźniaków doskonale wiedzieli, że obaj nie
prędko wezmą się za jakąś normalną pracę, zwłaszcza że nikt ich nie przyjmie na
dobrze płatne stanowiska, a praca za najniższą stawkę ani jednego, ani drugiego
nie usatysfakcjonuje.
Tom ze złości uderzył pięścią w ścianę. Doskonale wiedział,
do czego ojciec zmierza, i właśnie dlatego, że już wiedział, postanowił
udowodnić mu, że go w ogóle nie zna.
– Chuj im w dupę –
rzucił. – Poradzimy sobie. Na słupie na
rogu ulicy wisiało ogłoszenie z ofertą pracy, pójdę zapytam, może aktualna.
– To ja też się rozejrzę.
– Nie. Na razie nie ma takiej
potrzeby. Wystarczy, że ja będę zarabiał.
Bill tylko westchnął, miał inne zdanie, ale w tej chwili
nie chciał jeszcze bardziej denerwować Toma, który cholernie ambicjonalnie podszedł do tego tematu.
Jeszcze tego samego dnia Tom dostał pracę. Miał się w niej
pojawić nazajutrz o szóstej rano i był punktualnie, ale jeszcze przed południem
wrócił do hotelu, trzaskając ze złości drzwiami. A jeszcze wczoraj, gdy
kierownik powiedział mu, że go chętnie
przyjmie, wrócił do hotelu taki dumny z siebie, że gdyby po drodze spotkał ojca,
zaśmiałby mu się w twarz, a teraz, gdy zaledwie pół godziny wcześniej kazał się
kierownikowi pierdolić z taką robotą, miał ochotę komuś, a ściślej mówić ojcu
przywalić w twarz.
Bill wybiegł z łazienki, nie wiedząc w pierwszej chwili
co to za hałas. Z mokrymi, ociekającymi wodą włosami stanął na środku pokoju
jak wryty i patrzył na Toma, który rozsiadł się na fotelu i zapalił papierosa.
– Co się stało?
– Nic.
– Zwolnili cię?
– Sam się zwolniłem.
– Ale dlaczego? Aż tak źle?
– Praca jak praca, ale płaca
to porażka.
– Mało?
– Za godzinę pracy nie zarobiłbym
nawet na paczkę fajek.
Bill znowu westchnął i usiadł na brzegu łóżka.
– Jakbyśmy poszli we dwóch, na pewno by starczyło.
– Na fajki tak, a co z resztą?
Nie wiem jak ci to powiedzieć, ale chyba dziś śpimy tu ostatnią noc.
Bill już od dawna wiedział, że Tom tak właśnie powie,
nawet go ta wiadomość nie ruszyła.
– Gdzie pójdziemy?
– Rozglądałem się po okolicy, ale już nawet na motel nas nie
stać – stwierdził Tom.
– Czyli co, wracamy do rodziców?
Takiego spojrzenia, jakim go obdarzył Tom, Bill jeszcze
nigdy nie widział.
– Nigdy w życiu! Nie dam mu
tej satysfakcji. Dzwonie do Alana, może zna kogoś, kto wynajmie nam mieszkanie.
– A czynsz?
– Na pewno taniej wyjdzie niż
motel.
Co prawda Alan nie znał nikogo, kto mógłby wynająć
mieszkanie, ale jego rodzice mieli domek letniskowy, który teraz stał pusty.
– Jeśli napalicie sobie w kominku,
będzie ciepło i przytulnie. Wiem, że to nie Manhattan, ale na już, nic innego
nie przychodzi mi do głowy.
– No co ty, bierzemy ten
domek. Nawet nie wiesz, jak nam ratujesz życie.
– Nie ma sprawy. W końcu przysługa
za przysługę. To pakujcie się i czekam na was.
– Będziemy za jakąś godzinę.
– I co? – zapytał Bill, gdy
Tom z uśmiechem na twarzy chował telefon do kieszeni.
– Już mamy gdzie mieszkać.
Spodoba ci się. Byłem tam raz.
– Gdzie?
– W domku letniskowym rodziców
Alana.
– A oni nie będą mieli nic
przeciwko?
– Nie, wszystko załatwione.
Pakuj się, spadamy stąd.
Kiedy zajechali pod dom, Alan zaciągnął ich prawie siłą
do domu. Obaj usiedli w salonie, obserwując, jak Alan stara się donieść szklanki
i butelkę Coli w całości.
– Tu są klucze do domku,
sąsiedzi zostali uprzedzeni, więc nie
będą dociekać, kto w nim jest.
– A twoi rodzice? – zapytał
Bill.
– Wszystko załatwione, mówiłem
już Tomowi.
– Dzięki stary, gdyby nie ty,
to chyba byśmy spali dziś w aucie.
– Powiecie mi co się dzieje?
Tom ściągnął z głowy czapkę i poskrobał się po czole.
Ufał Alanowi, nigdy go nie wystawił, choć ojciec wiele razy myślał, że to właśnie
Alan wpędza go w kłopoty, to w rzeczywistości nigdy tak nie było, ale
powiedzenie przyjacielowi czegoś takiego, nie było prostą sprawą.
– Nie wiem, jak ci to powiedzieć
– zaczął Tom. Chciał być z przyjacielem szczery, ale to naprawdę było trudne.
– Domyślam się, że chodzi o
wasz związek.
Tom skinął głową.
– Co twojemu staremu nagle
odwaliło, podobno był tolerancyjny.
– Jest, ale nie jeśli chodzi o
Billa.
– To jednak nie jest, skoro
nie potrafi zaakceptować, że kochasz mężczyznę.
– Nawet gdyby Bill był kobietą, nie zaakceptowałby tego związku.
– Dobra, gadaj, o co chodzi, bo
nadal nie kumam.
– Bill jest moim bratem.
Bratem bliźniakiem.
Alan aż przełknął ślinę, odrywając momentalnie wzrok od
Toma i kierując go na Billa, który spuścił głowę w dół. Czuł się okropnie skrępowany
tą sytuacją i bał się reakcji przyjaciela Toma, ale Alan okazał się
naprawdę dobrym przyjacielem, który nie oceniał i starał się pomóc, jeśli
tylko mógł.
– Żartujesz, prawda?
– Nie.
– O kurwa! – Tylko tyle Alan
zdołał z siebie wydusić.
– No. Matka Billa – zamilkł na
chwilę, spoglądając na brata. Doskonale wiedział, czemu Bill w tej chwili patrzył
na niego tak przenikliwie i poprawił się – Nasza matka, zastała nas razem w łóżku. A, że wcześniej się,
no wiesz, i nie posprzątaliśmy, to się zorientowała, co robiliśmy i zrobiła się
z tego afera. Ściągnęła mojego starego i oboje jak gdyby nic, oświadczyli nam,
że musimy przestać, bo jesteśmy rodzeństwem. Rozumiesz?
– Ja pierdole.
– Nie przestaniemy Alan. Ja
nie czuję z Billem braterskiej więzi. Dla mnie to ukochany, a nie rodzina. Ja dla niego zresztą tak samo.
Bill Tylko skinął głową, gdy Alan na niego spojrzał.
– No to rozumiem teraz waszą
sytuację.
– Postawiłem się staremu, ale
wyszliśmy na tym tak, że jesteśmy bez dachu nad głową i kasy. O pracy nawet nie
wspomnę, bo to, co mi proponowali za pracę, to jakaś kpina, a nie zarobek.
Wszystko się pojebało. Gdybym miał więcej czasu jakoś bym to ogarnął, ale praktycznie jak nas wyrwali rano
z łóżka, tak żeśmy wyszli.
– Posłuchajcie, pomogę wam,
ile będę w stanie. Popytam znajomych, czy nie mają jakieś roboty.
– Ale dobrze płatnej – dodał
Tom.
– Ma się rozumieć i dam znać. Kurde, no jestem w szoku naprawdę. Ale chyba nie
zamierzacie się teraz z tego powodu rozstać.
– W życiu! – uciął krótko Tom. – Słuchaj, ja wiem, że to
może trochę z twojego punktu widzenia zboczone, ale…
– Spoko, rozumiem, i wcale nie
myślę, że to zboczone, znaczy w innych okolicznościach może bym pomyślał, ale w
sumie to obcy człowiek, nawet dla mnie. To znaczy, rozumiecie o co mi chodzi. A
wy się przecież nawet nie wychowywaliście
razem, nawet nie wiedzieliście o sobie. Ale to naprawdę cud, że się trafiliście
w tym szpitalu.
– Wiesz co? – Tom na chwilę zamyślił
się. – Znając mojego ojca, to wcale nie był cud, to wszystko pewnie było
ukartowane, tylko nie wiem dlaczego. – Choć coś mu nagle zaświtało w głowie. Może
o tej próbie samobójczej Billa wiedział ktoś jeszcze. Może ktoś zasugerował matce Billa, że tak to wyglądało.
Może stwierdzili, że poznając ich ze sobą Bill
się zmieni. W końcu sam mu powiedział jeszcze w szpitalu, że nie miał
przyjaciół. To miało sens. Spojrzał na Billa, który ani na chwilę nie spuścił z
niego wzroku.
– Trzeba się go było zapytać.
– To i tak już nie ma
znaczenia. Dobra, będziemy się zbierać.
– Jasne. Jesteśmy w kontakcie.
Alan prócz kluczyków do domku pożyczył im jeszcze trochę
gotówki, chociaż słowo trochę było mało adekwatne do pliku banknotów, jaki wcisnął
Tomowi niemalże siłą.
– Alan, nie wiem, kiedy ci to
oddam.
– Spoko, nie przejmuj się, będziesz
miał, to oddasz. Zróbcie sobie jeszcze zakupy, bo tam prócz wody w kranie nie
ma nic do jedzenia.
– Jeszcze raz dzięki.
– Nie ma sprawy.
– Tylko jakby co, to mnie ani
Billa nie wiedziałeś.
– Jasne.
Obaj uścisnęli się na pożegnanie, i Tom z Billem ruszyli do
ich nowego lokum.
Na tę chwilę Tom sądził, że zaczyna w miarę kontrolować
sytuację. Ta myśl pozwoliła mu się na tyle uspokoić, że naszła go nawet ochota
na amory, i jak tylko z torbami pełnymi
zakupów przekroczyli próg domku i
postawił je na ziemi, objął ciasno Billa, muskając wargami jego szyję. Bill aż się
wzdrygnął, czując jak mu od tej pieszczoty stają wszystkie włoski na rękach.
– Tom…
– Yhym?
– Tu jest pięknie.
– To ty jesteś piękny.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
Aaa!! W końcu. Tyle czekać. Czy ty sumienia nie masz? :D odcinek cudowny. Czekam na więcej!:))
OdpowiedzUsuńHejka!
OdpowiedzUsuńNapisałabym jakiś długi i konstruktywny komentarz, ale padam z nóg. Rozdział oczywiście jak zawsze świetny ^^. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy i życzę duuużo czasu na pisanie.
Trzymaj się cieplutko,
Joyssli
było warto tyle czekać. Odcinek super! nie zawiodłam sie :) jestem bardzo ciekawa dalszego rozwoju wydarzeń. Kiedy wrzucisz następny?
OdpowiedzUsuńŚwietny odcinek, nie mogę się już doczekać kolejnego :) Tylko martwi mnie trochę to, że bliźniaki mogą zacząć się od siebie odsuwać.. Życzę dużo weny do pisania kolejnych odcinków tego cudeńka :)
OdpowiedzUsuńDasz radę wrzucić coś nowego przed świętami?
OdpowiedzUsuńTAK. :D
UsuńKiedy będzie coś nowego?
OdpowiedzUsuń