Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

wtorek, 14 marca 2017



Witajcie kochani.
Przepraszam za kolejny kilkugodzinny poślizg. W mojej pracy na razie wszystko w rozsypce. Z moich 2 dni wolnego wyszły nici i musiałam robić 6 nocek pod rząd i zwyczajnie jak padłam, spałam 16h. W związku z tym dopóki się to jakoś nie unormuje, nie będę wam podawać konkretnych terminów publikacji. Zwyczajnie zaglądajcie. Nie porzucam bloga, a tym bardziej opowiadań, bo kocham pisać, muszę mieć tylko na to czas, więc proszę was o wyrozumiałość i odrobinę cierpliwości.
Kocham was, wasza Niki.


Odcinek 39




                Usiedli w pobliskiej restauracji. Bill był tak zdenerwowany, że Gordon zwyczajnie zamówił dwie porcje, praktycznie zmuszając Billa do zjedzenia, chodź kilku kęsów.
– Powiedz mi, co u ciebie słychać? – zaczął, obserwując, jak Bill przełyka z ledwością ślinę.
– Jakoś sobie radzę.
– Jakoś na pewno – przyznał. – Jedz, bo ci wystygnie, przecież uwielbiasz wołowinę.
– Jakoś nie jestem głodny – odparł i odłożył sztućce.
– Denerwujesz się.
– Owszem – przyznał.
– Czym?
– Tym, z czym mi zaraz wyskoczysz. Uprzedzam cię, nie rozstanę się z Tomem, nie ma mowy.
– Nie mam zamiaru ingerować w wasz związek. Chcę wam pomóc.
– Jak?
– Zjedz jeszcze trochę, proszę cię, mizernie wyglądasz.
– Jak chcesz nam pomóc?
– Powiem ci, jak zaczniesz jeść.
Bill tylko westchnął i chwycił sztućce, krojąc kawałek mięsa i wpychając do ust.
– Pamiętasz, jak przed twoim wypadkiem mówiłem, że chcę otworzyć fabrykę limitowanych egzemplarzy Mercedesa?
– Tak.
– Wszystkie formalności są już załatwione, fabryka, no, właściwie fabryczka, bo to mały obiekt, ale nie jest potrzebny większy na produkcje wersji limitowanych już stoi.
– To gratuluję.
– To ja powinienem pogratulować tobie.
– Mnie? – zdziwił się Bill.
– Zgadza się, tobie i Tomowi.
– A co my mamy z tym wspólnego?
– Jeśli się zgodzicie, poprowadzicie ją. Chciałbym, żebyście się tym zajęli.
Bill przestał na chwilę przeżuwać, patrząc na Gordona z niedowierzaniem.
– Dlaczego my?
– Bo nie znam nikogo lepszego na to miejsce. Wiedziałeś, że Tom sam zaprojektował nadwozie w swoim aucie?
– Coś wspominał. Ale co to ma do rzeczy?
– Ma ciekawe pomysły, a takie pomysły i umiejętności przelania ich na papier są warte miliony.
– Chcesz, żeby Tom projektował nadwozia?
– No nie tylko. Oczywiście, jeśli się zgodzi. Natomiast ty Bill, musiałbyś się zająć całą organizacją tego wszystkiego. Zatrudnić ludzi, kadry, itd.
– Ale…
– Tylko mi nie mów, że się nie zgadzasz.
– A co na to Tom?
– Najpierw chciałem porozmawiać tym z tobą. Zawsze chciałem, byś przejął po mnie prowadzenie firmy, kiedy już sam nie będę w stanie tego robić. Wyszło trochę inaczej, niż planowałem, a wy praktycznie mówiąc, zostaliście z niczym i to przez nasze decyzje. Bardzo żałuję, że się zgodziłem na to, byście się poznali, i nie chodzi mi o wasz związek. Gdzieś podświadomie przeczuwałem, że będą z tego tylko kłopoty, ale twoja matka… ona jak się uprze, sam wiesz.
– Tylko że postanowiliśmy z Tomem, że niczego od was nie chcemy. Nie akceptowaliście naszego związku, postawiliście jasne warunki, a skoro my nie zamierzamy się na nie godzić to…
– To są warunki mamy i Jorga. Ja wam nie stawiam żadnych warunków, a co do waszego związku, ja się tylko o was boję. Nie wszędzie tak otwarcie można się obnosić z tym, że jest się w homoseksualnym związku.
– To nie zmienia faktu, że jesteśmy już dorośli i w zasadzie powinniśmy żyć na własny koszt.
– Chyba po matce odziedziczyłeś ten upór – skomentował już nieco sfrustrowany Gordon. – Byłem świadkiem, jak sobie radzicie. Mówił ci Tom, co próbował zrobić?
– Tak powiedział mi.
– To była opaczność, że zerwała mi się bransoletka w zegarku i wstąpiłem kupić drugą. Wiesz, jak by się to skończyło dla Toma i ciebie? Bill, synu, chcę wam powierzyć prowadzenie filii. Jak będziecie nią zarządzać, tak będziecie żyć. Nie będę się wtrącał, jeśli mnie zaprosicie, przyjadę z wizytacją obejrzeć jak sobie radzicie, ale do niczego nie będę się wtrącał.
Bill spuścił głowę, wiedział doskonale, że to najlepsza z możliwych szans, jaka im się trafia, tylko ta jego cholerna duma.
– Nie będę naciskał, bo widzę, że się zastanawiasz. Porozmawiaj o tym z Tomem i zdecydujcie, ale jeśli odmówicie, miej świadomość, że tak łatwo nie odpuszczę, nie chcę cię stracić. Kocham cię synu – mówiąc to, położył mu rękę na ramieniu.
– Dobrze, zastanowię się. Obaj z Tomem zastanowimy się.
– W porządku. A teraz druga kwestia, to mieszkanie.
– Mamy gdzie mieszkać.
– Kolega Toma być może robi wam przysługę, ale nie należy nadużywać tego. Chciałbym wynająć wam apartament gdzieś tu w centrum, myślałem o tamtym hotelu – wskazał gestem głowy na wysoki budynek za oknem restauracji. – Mielibyście przynajmniej blisko do centrum, niezależnie, jaką decyzję podejmiecie, odnośnie mojej propozycji.
– Nie stać nas na to.
– Opłatami się nie musisz martwić.
Bill tylko westchnął i spojrzał przez szybę na budynek.
– Widzę, że mi nie ufasz. W porządku, rozumiem. Pewnie na twoim miejscu czułbym się dokładnie tak samo.
– A skąd ty możesz wiedzieć, jak ja się czuję? Mieszasz mi w głowie, Tomowi też. On na pewno będzie chciał wyjechać i przystać na każdą twoją propozycję, zaimponowałeś mu, myślisz, że tego nie widzę?
– A ty?
– A ja zastanawiam się, jaki w tym wszystkim jest haczyk.
– Już ci powiedziałem, żałuję, że dopuściłem do waszego poznania się. Zawsze byłeś dla mnie synem, a teraz widzę, że kiedy już znasz prawdę, nienawidzisz mnie, jak najgorszego wroga, ale nie mam ci tego za złe, wiem, że zasłużyłem sobie na to.
– Nie nienawidzę cię. Boże, dlaczego to wszystko musi być takie trudne? Ja sobie z tym nie radze, rozumiesz? Już nie wiem, komu mogę zaufać, a komu nie, za każdym razem, kiedy wydaje mi się, że dokonuję dobrego wyboru, okazuje się, że zrobiłem najgorszy z możliwych. Boję się, że tym razem okaże się tak samo.
– To zaufaj swojemu bliźniakowi, on ma naprawdę dobrą intuicję.
– Mogę obiecać, że wszystko sobie przemyślę.
– W porządku, na początek wystarczy.
– Na początek? – zdziwił się Bill.
– No tak, od czegoś trzeba zacząć, a to, że przynajmniej pomyślisz nad propozycją, to całkiem niezły początek.
– Ok. Możemy wracać do szpitala?
– Jasne, ureguluję tylko rachunek.
Myśli, jakie krążyły Billowi po głowie, skrajnie odbiegały jedna od drugiej. Tak jak Gordon powiedział, urażona duma walczyła ze zdrowym rozsądkiem, który podpowiadał mu, że to by było dla nich naprawdę dobre rozwiązanie.
Zamierzał jak najszybciej przedyskutować to z Tomem, tyle że jak w końcu wszedł do jego pokoju, on smacznie sobie spał.
Podszedł bliżej i zdejmując kurtkę i niemalże bezszelestnie usiadł obok łóżka.
– I jak? – zapytał Tom.
– Myślałem, że śpisz.
– Nie mogę spać, kiedy się martwię.
– No przecież byłem tylko na obiedzie z Gordonem.
– Ze swoim ojcem.
– Tom…
– Powiedz, że ze swoim ojcem.
Bill odetchnął tylko głęboko.
– Dobrze, niech ci będzie. Byłem na obiedzie z ojcem.
– Z tatą.
– Proszę cię Tom, nie zaczynaj.
– No powiedz tak, zrób to dla mnie, choremu się nie odmawia.
– Dlaczego mi to robisz?
– Bo już wiem, że do pewnych rzecz trzeba cię zmusić, tak żebyś miał wymówkę, jak coś pójdzie nie tak, że to moja wina. Mam nosa, jeśli chodzi o ludzi i możesz zaufać mojej intuicji.
– Tak?
Tom skinął głową.
– I co ci mówi ta twoja intuicja?
– Że Gordon, twój tato, to wspaniały człowiek.
Bill chwilę milczał, wpatrując się intensywnie w oczy Toma, po czym w końcu westchnął i zaczął mówić.
– Gordon, znaczy mój… tato chciałby powierzyć nam prowadzenie filii Mercedesa.
– Filii?
– Tak. Jakiś czas temu postanowił zacząć produkować limitowane wersje Mercedesów, i na dzień dzisiejszy można by było już z tym ruszyć, bo hala produkcyjna, w pełni wyposażona już stoi. Budynki gospodarcze i biuro także. Brakuj tylko zarządzającego i ludzi do pracy, i jeśli się zgodzimy to wszystko byłoby nasze.
– Żartujesz? – Tom aż podciągnął się wyżej na łóżku.
– Nie, to wszystko prawda.
– I co odpowiedziałeś?
– Nie bój się, nie posłałem go do diabła, powiedziałem, że z tobą porozmawiam. Ja tego nie potrzebuję Tom, jeśli ty tego nie będziesz chciał, to Gordon, znaczy mój tato obsadzi tam kogoś innego, to żaden problem, ale prosił byśmy się chociaż zastanowili.
– Uszczypnij mnie, bo ja chyba śnie.
– Dlaczego?
– Dostajesz na własność filię i się jeszcze wahasz?
– Bez ciebie nigdzie się nie ruszę.
– Bill, to by była dla nas naprawdę ogromna szansa. Gdzie jest ta filia?
– No i tu jest właśnie problem. W Monachium.
– W Monachium?
Bill skinął głową.
Tom na chwilę spojrzał w drugą stronę, dla niego nie było się, nad czym zastanawiać. To była szansa na leprze życie dla nich dwojga, a wyjazd na południe Niemiec? Zawsze lubił wyzwania, a przeprowadzka taki kawałek drogi od rodzinnego domu była mu jak najbardziej na rękę.
Spojrzał na Billa, który w tej chwili oczekiwał bardziej na odmowę niż zgodę i zapytał.
– Kiedy wyjazd?
– Słucham?
– Kiedy byłby ten wyjazd?
– Nie wiem, jak wyjdziesz ze szpitala, do tygodnia maksymalnie.
– W takim razie wracaj do domu i zacznij pakować nasze rzeczy. A Gordonowi powiedz, że się zgadzamy.
– Jesteś tego pewien?
– Jak niczego innego na świecie. Mam przeczucie, że to jest dobra decyzja.
– Dobrze w takim razie zróbmy tak – Bill się zgodził. Zaufał całkowicie przeczuciu Toma, choć sam miał mieszane odczucia. Jeszcze tego samego dnia zadzwonił z komórki Toma do ojca i powiedział mu, że podjęli decyzje z Tomem i wchodzą w to.

Dwa dni później z torbą leków przeciw bólowych wypisano Toma ze szpitala. Był tak poobijany, że każdy ruch sprawiał mu ból i zanim dotarł na kanapę w salonie, najpierw przeklinał schody na werandzie, potem komodę, o którą otarł się bokiem zbyt mocno, a na koniec syczał przy każdym ruchu, gdy Bill pomagał mu ściągnąć bluzę, a kiedy w końcu usiadł na kanapie, w jego oczach szkliły się łzy bólu.
– To moja wina, że tak teraz cierpisz – odezwał się Bill, gładząc go delikatnie po ręce.
– To tylko siniaki, za parę dni nie będzie po nich nawet śladu.
– Ale teraz.
– Teraz się tym już nie powinieneś przejmować.
– Łatwo ci mówić.
– Ja żyję Bill, to chyba jest najważniejsze.
– Ciągle przeze mnie cierpisz.
– To się nazywa miłość. A poza tym to cierpienie ma też swoje zalety.
– Jakie?
– Teraz, dopóki niedojdę do siebie, musisz mi usługiwać.
Bill tylko fuknął w geście zbuntowania.
– To tylko siniaki – rzucił w odpowiedzi.
– Ale bolą jak jasna cholera.
– No dobrze, Idę robić obiad, masz na coś szczególną ochotę?
– Na ciebie.
– Pytam poważnie.
– A ja poważnie odpowiadam.
– Nie przeginaj Tom. To, że masz kilka siniaków, nie oznacza, że na wszystko możesz sobie teraz pozwalać.
– Kilka? – tym razem to Tom prychnął, ale nie zdążył nawet wymyślić jakiejś ciętej riposty, bo Bill nachylił się i pocałował go w usta tak bardzo namiętnie, jak tylko potrafił.
– Zamówię pizzę, wydaje mi się, że jednak muszę się tobą zając w szczególny sposób, a gotowanie zajmie zbyt wiele czasu.
Tom od razu uśmiechną się na te słowa, doskonale rozumiejąc każde pojedyncze słowo w sposób, który Bill chciał, by zrozumiał.
– Z podwójnym serem – rzucił tylko.
Resztę dnia i nocy spędzili, wylegując się w łóżku. Tom, co jakiś czas przysypiał, a kiedy dostatecznie głęboko spał, Bill odkrywał jego nagie ciało i smarował maścią każde sine miejsce na jego skórze, mając nadzieję, że będzie go mniej bolało i szybciej się zagoi.
Na drugi dzień tuż po obiedzie odwiedził ich Gordon.
– Wpadłem tylko na chwilę. Wszystko w porządku u was? – zapytał, gdy Bill wpuścił go do środka.
– Tak, właśnie niedawno zjedliśmy obiad.
– Dzień dobry – przywitał się Tom, gdy zobaczył wchodzącego do salonu Gordona.
– Cześć Tom, jak samopoczucie? Wyglądasz znacznie lepiej.
– Już prawie dobrze. Bill o mnie tak dba, że już prawie nie pamiętam, co się stało.
– Cieszę się, że to się tylko tak skończyło, miałeś naprawdę wiele szczęścia.
– Zawsze mam. Jak kot spadam na cztery łapy.
– Chyba na dupę – skomentował Bill. Jego największy i najbardziej bolący siniak, który miał był właśnie na pośladku.
– Obiecałeś, że zachowasz ten szczegół dla siebie.
– Przepraszam, nie mogłem się powstrzymać.
Gordon tylko się roześmiał.
– Słuchajcie, przywiozłem wam do przeglądnięcia materiały odnośni firmy. Dla ciebie Tom tablet graficzny i trochę fachowej literatury na temat rysunku technicznego. Co to ja jeszcze miałem …? Aha! Za domem zostawiłem wam niespodziankę, właściwie to tobie Tom, ale na pewno ucieszycie się z niej obaj.
– Co to  za niespodzianka? – Bill zaczął dopytywać.
– Ruszcie tyłki i sami zobaczcie.
Tom pozbierał się z kanapy i nawet nie ubierając butów tylko na bosaka wyszedł razem z Billem przed dom. Nie musieli jednak daleko szukać, bo niespodzianka, którą zostawił im Gordon, była tak duża, że przeoczenie jej było praktycznie niemożliwe.
Bill z niedowierzania zasłonił usta dłonią, a Tom zmarszczył brwi, zastygając ze niedowierzania w całkowitym bezruchu.
– No i? – zapytał Gordon.
  

10 komentarzy:

  1. Kochanie, jasne, że dostaniesz od nas czas i cierpliwość i wszystko (powiedział bardzo niecierpliwy człowiek :P) ;*
    Rozdział jak najbardziej mi się podobał i warto było czekać, teraz to już chyba uduszę Cię tylko za to, że muszę czekać, co z tą niespodzianką >.<
    Ale tak to świetnie, pozdrawiam i nie umrzyj nam z przemęczenia bo będę smutać ;-;
    Całuję~

    OdpowiedzUsuń
  2. Yaay, nowy rozdział :D
    Coś czuję, że niespodzianką będzie samochód. Może nawet ten, który Tom sprzedał?

    Pozdrawiam,
    An

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak,tak,tak! :D.
    Tak się cieszę,że Gordon chce pomóc chłopakom :)
    Mam tylko nadzieję,że nie zaserwujesz jakiegoś dramatycznego zwrotu akcji :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No musi to byc auto, ktore sprzedal Tom;) czekam na nastepna czesc.wybacz ze nie pisze czesto komentarzy ale sledze Twoje opowiadanie z wielkim uwielbieniem:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy można się spodziewać kolejnej części?

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy będzie odcinek?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że już długo czekacie, przepraszam, na dniach wrzucę, wytrzymaj jeszcze troszeczkę.

      Usuń
    2. Pewno, że wytrzymamy :)

      Usuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*