Informacja
W niewoli uczuć (23) - Soon :D
INFORMACJA
PDF do ściągnięcia
Klik
Obserwatorzy
Polecam tu zajrzeć
-
13 godzin temu
-
2 tygodnie temu
-
-
-
8 lat temu
-
-
8 lat temu
-
8 lat temu
-
8 lat temu
-
9 lat temu
-
9 lat temu
-
10 lat temu
-
10 lat temu
-
środa, 9 sierpnia 2017
03:16
Witajcie kochani.
Tym razem was przetrzymałam. Cóż… życie. Tak
żeby była jasność, nie straciłam zapału do pisania i mam w cholerę pomysłów, tylko brak czasu mnie ogranicza. Te wakacje
mam naprawdę bardzo zapracowane i jak
już znajdę chwilę, to jestem tak zmęczona,
że marze jedynie o moim łóżeczku. Mam
nadzieję, że to rozumiecie. W każdym razie o opowiadanie się nie martwcie, teraz się dopiero zacznie pierwsza górka.
:D Zapraszam na odcinek.
PS. Myślę, żebyście zaś miesiąc nie czekali, to myślę,
żeby wrzucać wam krótkie odcinki. Przynajmniej będzie szybciej, co wy na to?
Wasza
Niki.
Odcinek 12
W drodze na
ostatni koncert, nie jechaliśmy naszym Torbusem, tylko jakimś minibusem. Nasz
autokar miał dojechać później i zabrać nas w drogę powrotną do domu. Ledwo
ruszyliśmy, a Tom zasnął na siedząco i gdybym w porę nie złapał go za rękaw, spadłby z fotela.
Spojrzał na mnie kompletnie zdezorientowany co się stało
i gdzie się znajduje, aż mnie przeszły ciarki.
– Przystopuj trochę, bo
zaśniesz w końcu na scenie.
– Dzięki za radę, ale nigdzie nie
byłem, tylko spałem w swoim pokoju.
Aż uniosłem brwi. Byłem pewien, że zaraz po tym, jak wyszedł
z gitarą z mojego pokoju, gdzieś go wywiało, a on mi teraz mówi, że spał w swoim
pokoju? Coś mi tu nie pasowało.
– Jakoś nie wyglądasz na
wypoczętego.
– Bo nie czuję się wypoczęty.
– A co z twoimi tabletkami?
Dawały kopa i gdybym nie miał takich przykrych
dolegliwości, jak przestawały już działać, chętnie zażywał bym je przez całą
trasę, ale przecież Tom nie miał takich objawów,
więc czemu był w takim stanie?
– Przestały na mnie działać.
Wiedziałem, że to się tak skończy. Uodpornił się na nie,
bo za często je brał.
– Mówiłem, że tak będzie.
– Znaczy, działają jak wezmę
dwie, ale, że mało mi już zostało, to oszczędzam.
Nie skomentowałem tego. Sięgnąłem tylko po jasiek i
położyłem na swoich kolanach, poklepując go zachęcająco.
– Połóż głowę na moich
kolanach, a nogi wyciągnij na siedzenie, będzie ci wygodniej.
– Na pewno?
– Tak. Jeszcze kilka godzin drogi,
trochę się prześpisz.
– A ty?
– Ja nie jestem zmęczony ani śpiący.
No i mam tu ciekawą lekturę do poczytania – pomachałem mu magazynem.
Nie powiedział już nic więcej, jakby obawiał się, że za
chwilę się rozmyślę. Położył głowę na poduszce i podkulił nogi, tak by nie wystawały
za siedzenie. Okryłem go swoim swetrem, przyglądając się jeszcze jakiś czas jak
zasypia, zaciskając jedną rękę na moim kolanie.
Długo patrzyłem się jak śpi. Ten widok mnie dosłownie
pochłonął. Kompletnie zapomniałem o gazecie, błądząc myślami. Moje zamyślenie
przerwał mi Jost, klepiąc mnie po ramieniu.
Spojrzałem na niego.
– Posłuchaj Bill, nie chcę się
wtrącać, bo jakby nie było swoje lata
już macie, ale czy mógłbyś go przypilnować, żeby tak nie imprezował? To wprawdzie
ostatni koncert, ale spójrz tylko na
niego. Kiedy on ostatnio porządnie się wyspał? Wygląda jak cień, zresztą ty tak
samo.
– Mówiłem, żeby podzielić
koncerty na dwa etapy, wszyscy jesteśmy
przez to zmęczeni – zacząłem nas tłumaczyć.
– Może bylibyście mniej,
gdybyście się skupili wyłącznie na koncertach. Lepiej go obudź, za pół godziny
będziemy na miejscu, niech dojdzie do siebie – odparł Jost i zostawił mnie.
Odetchnąłem głęboko. Byłem zmęczony, ale gdybym tak mógł z trzy, cztery dni odpocząć, dałbym radę dać jeszcze kilka koncertów, ale Tom? Z jego wychudzonej twarzy
czytało się jak z otwartej księgi. On miał już naprawdę serdecznie dość.
Jeszcze chwilę patrzyłem na niego, po czym dotknąłem jego policzka gładząc go.
– Tom? – zawołałem go, ale
spał tak mocno, że nie słyszał mnie. Dopiero gdy zacząłem go szturchać, obudził
się. – Tom, dojeżdżamy już – powiedziałem, a on zamknął z powrotem oczy. Wiedziałem,
że już nie śpi. Dotknąłem znowu jego policzka, gładząc go i schodząc aż na
szyję. Nie zaprotestował, ani nawet się nie odezwał. – Lepiej się czujesz?
– zapytałem, na co westchnął.
– Nie – odparł, podnosząc się
w końcu.
– Jeszcze tylko dzisiejszy
koncert i spokój. Nigdy więcej nie zgodzę
się na tyle koncertów z rzędu.
– Ja też. Masz coś do picia? Strasznie
mnie suszy.
Podałem mu butelkę Coli, do której natychmiast się przyssał.
– Co, kac męczy? – zażartował
Georg, na co Tom zgromił go wzrokiem.
– Ciebie na pewno – odgryzł
się, oddając mi na wpół wypitą Cole.
– Coś nie w humorze jesteś –
stwierdził Geo i spojrzał na mnie. – Bill, chyba przerwałeś mu jakiś fajny sen.
Nie odpowiedziałem, a Georg kontynuował.
– Może to cię trochę rozweseli
– rzucił i zaczął łaskotać Toma.
Tak gwałtownej reakcji ze strony Toma nie spodziewałem
się. Odepchnął Georga od siebie z całej siły, aż ten zatrzymał się na
przeciwległym siedzeniu.
– Odpierdol się ode mnie,
dobra?!
– Jezu… Spokojnie, tylko żartowałem.
Mina Georga nagle zmieniła się. Kolejny raz na mnie spojrzał,
szukając wyjaśnień. Tyle że ja sam nie wiedziałem, dlaczego tak to wkurzyło
Toma.
– To żartuj sobie z kogoś
innego.
– Co cię ugryzło?
– Gówno! Zawsze robisz sobie
durne żarty ze mnie albo z Billa. Tolerowałem to, bo to było na początku zabawne,
ale co za dużo, to niezdrowo.
– I kto to mówi? – Tym razem
Geo postawił się. – Kiedy ty robisz sobie dowcipy, jest zawsze dobrze, ale…
– Przestańcie, okej?! – wtrąciłem
się.
– To on zaczął – odparł Geo.
– To ty zacząłeś – sprostował
Tom. – I trzymaj się od nas z daleka, zwłaszcza
od Billa.
Zmarszczyłem brwi, to naprawdę było dziwne, już dawno Tom tak jawnie nie stawał w mojej obronie.
– To tylko żarty – odezwałem
się. Czułem, że muszę ratować sytuację.
– Żarty, które ostatnio za
często przekraczają granice żartów – odparł Tom i wstał, a ja spanikowałem i sądząc,
że chce Georga uderzyć, złapałem go za bluzę.
– Daj spokój, ja się nie
gniewam – pociągnąłem go, zatrzymując. Nasze spojrzenia spotkały się.
– Puść mnie, nie zamierzam się
z nim bić, mam lepsze zajęcia do roboty.
– Ja wcale nie… – nie dokończyłem, gdy Tom z politowania przewrócił oczami.
Zajechaliśmy w końcu na miejsce. Jak tylko bus się
zatrzymał, Tom pierwszy wyskoczył i ruszył przed siebie.
– Co mu się stało? – zapytał
Georg, patrząc się za oddalającym Tomem tak samo zdziwiony jego zachowaniem jak
ja.
– Nie mam pojęcia.
– Może mu któraś nie dała, że
taki nie w sosie?
– Jest zmęczony.
Georg się zaśmiał.
– Na pewno to też jest na jego
liście, ale daleko na końcu stawiam, że sobie nie ulżył. Powiedz mu, żeby
spuścił z krzyża, inaczej ostatni koncert przez niego spieprzymy.
Spojrzałem na Georga, nie podobała mi się ta uwaga. Nie
wiem czemu, ale czułem, że coś złego się dzieje.
– Może ty sobie ulżyj – odwarknąłem
i ruszyłem za Tomem. Słyszałem jeszcze,
jak Geo rzucił coś, że obaj jesteśmy siebie warci, ale bardziej zależało mi na tym, by pogadać z bratem, niż
na słowach basisty.
Jak tylko udało mi się odnaleźć naszą garderobę i
zlokalizować bliźniaka, który siedział akurat w toalecie, od razu zacząłem,
zanim reszta do nas dołączy.
– Wszystko w porządku? – zapytałem
przez drzwi kabiny.
– Tak – odparł.
– Na pewno?
– Na pewno, nie martw się –
odparł i spuścił wodę po chwili, wychodząc z kabiny.
Spojrzałem na niego, ewidentnie był przemęczony.
– Masz może coś do picia? – zapytał,
wyciągając z kieszeni woreczek z tabletkami.
Westchnąłem tylko i wyciągnąłem z torby butelkę wody podając
mu ją.
– Dzięki? Może chcesz? – zapytał.
– Zostały mi tylko te dwie, ale podzielę się z tobą.
– Nie chcę, źle się później po
nich czuję.
– To i tak ostatni koncert,
możesz potem spać ile wlezie. Marudzić, ile wlezie i czuć się źle ile zechcesz.
– Dam radę bez tego.
– Jak chcesz, ja muszę się
wzmocnić – mówiąc to połknął obie popijając wodą.
– Idę poszukać czegoś do
jedzenia – rzucił, oddając mi butelkę. –
Chcesz coś?
– Tak, weź coś dla mnie.
Nigdy nie musiałem mu mówić co chcę. On po prostu wiedział,
co lubię a czego nie. Mówiłem mu tylko
czego chcę, gdy miałem na coś konkretnego ochotę.
– Okej.
Kiedy wrócił z jedzeniem, wyraźnie było widać, że
tabletki zaczęły już działać, bo ożywił się i zdecydowanie odzyskał poczucie humoru.
Nawet z Georgiem zaczął żartować tak, jak robił to zwykle, i w ogóle zachowywał się, tak jakby tej wcześniejszej
wymiany zdań między nimi nie było. Po prostu wrócił dawny dobrze nam wszystkim znany
Tom.
Na koncercie, choć naprawdę wszyscy mieliśmy już serdecznie dość, zanim jeszcze weszliśmy na
scenę, daliśmy czadu. We wszystkich
wstąpiła jakaś nowa energia, zupełnie jakby to był nasz pierwszy, a nie ostatni
koncert na tej trasie. Po koncercie robiliśmy sobie jeszcze zdjęcia z fanami.
Tom jak zwykle podrywał każdą laskę, która
przykuła jego uwagę, i jak już w końcu
wsiedliśmy do naszego torbusa i ruszyliśmy do domu, emocje opadły i
wszyscy siedzieliśmy, beznamiętnie gapiąc
się w przestrzeń.
– Co takie miny macie? –
zapytał Jost, przysiadając się. – Już koniec. Odpoczniecie teraz.
– W końcu – rzucił Gustav. On rzadko narzekał, że ma już dosyć, ale te słowa tylko
potwierdzały, że nasze zmęczenie sięgnęło już zenitu.
– Jutro przed południem będziecie
już w domu. Możecie jechać na wakacje.
– Na pewno pojedziemy, i to na
miesiąc – skomentował Tom.
– Gdzie chcecie jechać? – zapytał
Georg.
– Jak najdalej stąd. Najlepiej
na bezludną wyspę.
Wszyscy dziwnie popatrzyli na Toma, ale on w ogóle się
tym nie przejął.
– Po dwóch dniach zatęsknicie
za tym – podsumował Jost.
– Na razie tęsknie za moim
łóżkiem – odparł Tom i wstał głośno wzdychając. – Idę się położyć, jak dojedziemy
zbudźcie mnie.
– Sam się zbudzisz – rzucił
Georg. – Przed nami ponad dwanaście godzin jazdy.
– A to spoko. To dobrej nocy
wszystkim – odparł i ruszył na piętro busu, gdzie mieliśmy swoje łóżka.
Ja, choć byłem już też zmęczony,
jeszcze chyba ze dwie godziny siedziałem i rozmawiałem z chłopakami i naszym
managerem. Kiedy jednak moje ziewanie podwoiło swoją częstotliwość, zwinąłem się spać, życząc wszystkim
kolorowych snów.
Gdy wszedłem na górę i
zajrzałem do Toma, spał spokojnie przykryty po samą szyję. Chwilę przyglądałem
się mu, po czym położyłem się spać.
To była najgorsza noc w moim dotychczasowym
życiu. Śnił mi się taki koszmar, że kiedy się obudziłem, nie wiedziałem, czy
dalej nie śnię, zwłaszcza że słyszałem przeraźliwe krzyki Josta. Minęło dobre parę
sekund, zanim zrozumiałem co się dzieje. Zanim dotarło do mnie, że mój sen, w którym Tom umiera, właśnie ma
swoje odbicie w realnym życiu, i to była sekunda jak zerwałem się ze swojego łóżka
i podbiegłem do Josta, który potrząsał bezwładnym ciałem mojego brata.
– Tom, otwórz oczy! – krzyczał
do niego Jost, poklepując go po twarzy, ale on nie reagował.
– TOM! – zacząłem krzyczeć, nie
rozumiejąc co się stało.
– Otwórz oczy! Słyszysz?!
Czego się nałykałeś? Odpowiedz!!!
Jost próbował dobudzić go, ale Tom jedynie mruknął i z
ledwością podniósł rękę, zasłaniając się przed poklepywaniem go po twarzy.
– Co mu jest? – zapytałem.
– Nie wiem. Myślałem, że ty mi powiesz. Czego się nałykaliście
wczoraj?!
– Niczego nie braliśmy – odparłem zgodnie z prawdą. Nie
powiem, że przez myśl mi nie przeszło, że to może być wina tych tabletek, które
Tom przez całą trasę łykał. Ale tak szybko, jak pojawiła się ta myśl, tak
szybko znikła, bo przecież tyle czasu je brał i nic mu nie było, czuł się po
nich świetnie. Ja też je brałem i jedyne na co
się skarżyłem po nich, to ból głowy, ale ja jestem alergikiem i często występują
u mnie skutki uboczne zażywania leków.
– Jedziemy do szpitala – zarządził
Jost. Dopiero gdy to powiedział, zorientowałem się, że stoimy na jakimś
parkingu.
– Tylko nie do szpitala –
spanikowałem.
– A na co chcesz czekać?! – krzyknął
na mnie. – On jest nieprzytomny i rozpalony, jeśli mówisz prawdę i niczego się
nie naćpał, to tym bardziej nie ma na co czekać, może to jakieś zatrucie albo
infekcja?
Przeraziłem się.
– A jak ty się czujesz, Bill? –
zapytał Georg.
– Ja? – Ja byłem tak przerażony,
że sam nie wiedziałem jak się czuję, ale nic mnie nie bolało, więc chyba
dobrze. – Dobrze – odparłem.
– To mam jechać? – zapytał kierowca.
– Jedź! Nie ma na co czekać.
– Tom? – zacząłem panikować. Złapałem
go za rękę i prosiłem, by na mnie spojrzał, ale on choć reagował na mój dotyk,
bo ścisnął mi dłoń, nie otworzył oczu ani na sekundę. – Tom, błagam cię,
powiedz, co ci jest? Brałeś coś? Boli cię coś? Odezwij się do mnie! Boję się o
ciebie.
Mówiłem do niego cały czas. Serce waliło mi jak dzwon i ciągle przez umysł przewijały mi się obrazy ze snu, który miałem i bałem się coraz bardziej,
że mogę Toma stracić.
– Bill, mów do niego cały czas,
ja dzwonie do waszej matki powiadomić ją, że jedziemy prosto do szpitala, niech
już tam czeka.
Po tych słowach jeszcze bardziej
zacząłem się bać. Nigdy wcześniej nie widziałem Josta tak zdenerwowanego i przerażonego
jednocześnie, a najgorsze i tak było przed
nami.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
Ok to jest BARDZO niespodziewany zwrot akcji... Przedawkował tabletki? Zatruł się czymś?
OdpowiedzUsuńAlbo wiem! Próba samobójcza!
Zgadłam???
O Boże...w takim momencie skończyć...Nienawidzę tego :D.
OdpowiedzUsuńKurdę,oby Tomowi nic nie było :O.
Kochana,dawaj szybko następny odcinek,może być krótki,byle wyjaśnił sytuację starszego bliźniaka :)
Mogą być krótkie tylko żeby wyjaśniły sytuację z Tomem!:DD czekam na kolejny :))
OdpowiedzUsuńALE MNIE SERDUSZKO ZABOLAŁO, AŻ CAŁA PŁONĘ. D:
OdpowiedzUsuńGeezes, w takim momencie... normalnie płakać mi się chce przez ostatnie rozdziały. :/ Mój apetyt został bardzo zaostrzony. Potrzebuję do życia tych krótkich odcinków.
Pozdrawiam,
Am
Myślę że Tom się od tego uzależnił i zaliczył jakiś złoty strzał czy coś.
OdpowiedzUsuńWolimy krótsze odcinki ale częściej. Ale kiedykolwiek nie wstawisz to i tak będzie wspaniale. :)
Ferret