Informacja

KIEDY NOWY ODCINEK?

W niewoli uczuć (23) - Soon :D




INFORMACJA


PDF do ściągnięcia
Klik





Obserwatorzy

środa, 30 sierpnia 2017

Odcinek 14




Pielęgniarka zaprowadziła mnie na badania. Pobrali ode mnie krew, zrobili masę innych badań i po tych kilku godzinach, w czasie których ciągali mnie z jednego oddziału na drugi, robiąc poszczególne badania, byłem już tak zmęczony, że jak usiadłem na kanapie w poczekalni, oczy same mi się zamykały.
Przymknąłem na chwilę powieki, czując jak ktoś obok mnie siada. Od razu otwarłem oczy, widząc, że to mama.
– Zmęczony? – zapytała, głaszcząc mnie po ręce.
– Trochę. Jak Tom?
– Śpi.
– Przepraszam mamo.
Westchnęła tylko.
– Może źle zrobiłam, że puściłam was w ten świat show-biznesu, który nie ma litości ani dla żywych, ani nawet dla umarłych.
– I tak byśmy dopięli swego.
– Tak, wiem, tylko za jaką cenę, Billy?
– Tom już nigdy więcej nie zażyje tego świństwa.
– Wiem. Tylko szkoda, że musiało dojść do tragedii, żeby to zrozumiał. Muszę jeszcze porozmawiać z Jostem.
– Nie miej do niego pretensji, on nie jest w stanie nas upilnować, mamy już swoje lata i możemy robić co chcemy.
Pokręciła głową. Chociaż byliśmy już dorośli, a raczej pełnoletni, nie zawsze emocjonalnie było widać po nas tę dojrzałość.
– Pójdę do Toma – powiedziałem, a ona tylko skinęła głową.
Wszedłem do pokoju, w którym leżał. Do jego jednej ręki podłączone były w dwóch miejscach rurki. Z jednej wychodziła krew i przechodziła przez maszynę, która ją oczyszczała, a drugą, oczyszczona wracała do jego ciała. Wyglądało to okropnie.  Usiadłem na fotelu i dotknąłem jego ręki. Aż przeszedł mnie dreszcz, kiedy poczułem, jaka jest zimna. Spojrzałem na niego, był strasznie blady i cały czas spał. Zamknąłem jego dłoń w swoich, próbując ją rozgrzać. Było źle, naprawdę było źle, jeśli Tom miał zimne ręce. On nawet w zimie na mrozie potrafił mieć ciepłe dłonie, a teraz, były dosłownie lodowate.
Przykryłem go dodatkowym kocem. Nawet tego nie poczuł, ciągle spał. To mnie coraz bardziej przerażało. Różnie bywało, co prawda Tom rzadko chorował, ale kiedy już zalegał w łóżku, to zawsze było naprawdę poważnie. Jednak to i tak było nic, w porównaniu z tym, w jakim stanie był teraz. Czułem, że tym razem nie wywinie się z tego.
Pielęgniarka zaglądała tu co jakiś czas, sprawdzając aparaturę i stan mojego brata. Uśmiechała się do mnie, chcąc mnie pocieszyć i dodać otuchy, ale ja już dobrze znałem ten wyraz twarzy, który oznaczał, że było naprawdę źle.
Przyszła w końcu też mama. Po jej czerwonych i opuchniętych oczach nie trudno było mi się domyślić, że płakała.
– Śpi? – zapytała szeptem, podchodząc do łóżka.
Skinąłem tylko głową.
– Przyszły twoje wyniki – powiedziała po chwili.
Spojrzałem na nią.
– Nie możesz być dawcą dla Toma.
W tej chwili oblała mnie fala gorąca i zrobiło mi się niedobrze.
– Dlaczego?
– Masz anemie, a to wyklucza bycie dawcą.
– To niech mi dadzą jakieś leki na anemię. Ja muszę mu pomóc.
– Nie możesz. Przykro mi kochanie, ale nic nie możesz zrobić. Poddałam się badaniom, jeśli trzeba będzie, a moje wyniki będą dobre, to ja zostanę dawcą dla Toma.
– Mamo…
– Będzie dobrze – pogłaskała mnie po plecach. – Zobaczysz, wszystko będzie dobrze.

Znowu czekaliśmy. Odłączyli Toma od dializy i pobrali mu kolejny raz krew do badania, a on ciągle spał.
Kiedy przyszły wyniki, kolejny raz lekarz zaprosił nas do swojego gabinetu.
– Może zacznę od Toma – przewrócił kilka kartek i spojrzał na nas. – Oczyściliśmy jego organizm z toksyn, to oczywiście, nie zregenerowało jego wątroby, ale podaliśmy mu już pierwszą dawkę sterydów i co sześć godzin będziemy powtarzać badania, czy jest jakaś poprawa. – Urwał, przekładając znowu kilka kolejnych kartek. – Jeśli chodzi o ciebie Bill, to niestety nie możesz być dawcą dla brata, bo masz anemie. I pani Kaulitz – znowu urwał na chwilę i westchnął.  – Niestety też nie.
– Jak to? Jestem ich matką, na pewno nadaję się na dawce.
– Nie przeczę, ale przechodziła pani ostatnio zabieg i nie jest gotowa na kolejną operację.
– Zaryzykuję, to jest mój syn, panie doktorze, całe życie przed nim.
– Pani nie rozumie. Zażywa pani sterydy, pani wątroba jest w tej chwili obciążona, nie przyjmie się.
Aż mnie coś ukuło w sercu. Wiedzieliśmy, że mama miała zabieg, nic jej nie groziło i dostała leki, które miała zażywać przez dłuższy czas tak, żeby wszystko uregulowało się i w przyszłości nie było więcej problemów, tylko że teraz okazało się, że leki, które jej pomagały mogły być wyrokiem śmierci dla Toma. Załamałem się.
– To dajcie mi jakieś witaminy, czy leki.  Możecie mnie nawet pokłuć, wszystko jedno – odezwałem się w przypływie paniki. – Ja muszę być dawcą dla mojego bliźniaka.
– To tak nie działa, anemia to nie jedyny problem – ściągnął okulary. – Twój organizm jest bardzo wycieńczony, większość wyników jest poniżej normy. To oczywiście nie oznacza zagrożenia życia, ale absolutnie dyskwalifikuje cię, jako potencjalnego dawcę.
– Dajcie mi coś do cholery! – Uniosłem się.
– Oczywiście, że się tobą zajmiemy. Jednak to niczego nie zmienia. Na chwilę obecną nie możesz być dla Toma dawcą.
– A kiedy?
– Nie wcześniej jak wszystkie wyniki będziesz miał w normie.
– Znaczy, kiedy?
Interesował mnie konkretny termin, a on odwlekał, zupełnie nie wiem czemu.
– Dwa, może nawet trzy tygodnie.
– Ile?!
– Przykro mi Bill. Nie mogę ryzykować twojego zdrowia i życia, żeby ratować życie twojemu bratu.
– Ale decyzja i tak należy do mnie.
– Owszem, jeśli wystąpicie prawnie i weźmiecie wszelką odpowiedzialność za zgon Toma, i ewentualnie twój, to ja wykonam przeszczep.
– A inny dawca? – zapytała mama. Ona nawet nie brała pod uwagę, że ja się poddam zabiegowi.
– Tom został już wpisany na listę biorców, ale to nie jest taka prosta sprawa, czasami po prostu zabraknie czasu.
– Czyli, lepsza byle jaka wątroba, niż żadna – podsumowałem. – Proszę mi natychmiast dać jakieś leki na tę anemię i te inne, co tam wyszło.
Lekarz jeszcze raz spojrzał na mnie potem na mamę i założył okulary.
– Dobrze, więc proszę się udać do dyżurki, zaraz pielęgniarka podłączy ci kroplówkę i poda lekarstwa.
Wystrzeliłem z tego gabinetu jak z procy. Liczyła się każda minuta. Nienawidziłem igieł, ale nawet nie poczułem, kiedy wkuwała mi się w żyłę, to było i tak nic w porównaniu z problemem Toma.
Po pół godzinie, od podania kroplówki, dostałem jeszcze cztery domięśniowe zastrzyki, nawet nie będę mówił, jak bolały. Nie raz słyszałem, że zastrzyk z żelazem boli, ale ja kompletnie straciłem czucie w pośladku, które promieniowało aż do uda. Z wenflonem w ręce i kulejąc, zaszedłem do pokoju Toma.
Mama natychmiast poderwała się z fotela.
– Billy, jak się czujesz?
– Dobrze, nic mi nie jest. Obudził się? – tylko to mnie interesowało.
– Nie – odparła, a ja kuśtykając, podszedłem do jego łóżka.
– Kulejesz, co ci się stało?
– Nic. Za długo siedziałem w jednej pozycji i noga mi zdrętwiała, zaraz przejdzie, nie martw się – skłamałem, żeby jej jeszcze bardziej nie martwić.
– Na pewno?
– Tak.
– Pójdę kupić ci coś do jedzenia, powinieneś się dobrze odżywiać, jeśli… – urwała, ale nie musiała kończyć, wiedziałem, co chciała powiedzieć, i tak zamierzałem być dawcą dla Toma, bez względu na wszystko.
– Kup dużo bananów, uwielbiam je.
– Dobrze, kupię. Niedługo przyjdę.
Kiwnąłem tylko głową, siadając się na fotelu, na którym ona jeszcze chwilę temu siedziała.
Zostałem z Tomem sam.
Chwyciłem jego dłoń, nadal była zimna, może już nie taka lodowata jak wcześniej, ale i tak zimna na przeciw mojej. Długo się mu przyglądałem. Byliśmy bliźniakami i każdy mówił, że jesteśmy identyczni, a ja doskonale widziałem każdą różnicę, jaką mieliśmy między sobą. Mama też to widziała i nigdy nas nie pomyliła, nawet wtedy, gdy zamienialiśmy się ubraniami, próbując ją oszukać, że ja jestem Tomem, a on mną.
Tak się zamyśliłem nad tym wszystkim, a zwłaszcza nad naszą relacją z ostatnich paru tygodni, że zwyczajnie powiedziałem mu coś, co chodziło mi już po głowie od kilku dni.
 Tom, kiedy wyzdrowiejesz, obiecuję ci, że będę robił ci dobrze nawet dwadzieścia razy dziennie i nigdy nawet się nie skrzywię,  kiedy poprosisz mnie o to – walnąłem, wcale nie oczekując, że mi odpowie i że  w ogóle to usłyszy.
Wiem, że może to było głupie, ale to coś, co było dla mnie ważne, i wydawało mi się, że dla Toma też.
Pociągnąłem nosem, czując, że znowu płyną mi łzy, tak strasznie się bałem o niego.
– Słyszałem – wyszeptał i nagle spojrzał na mnie.
Przez chwile patrzyłem mu w oczy, zmęczone, ale czujnie obserwujące mnie.
– I dobrze, bo ja nie żartowałem – odparłem, ścierając pospiesznie łzy.
– Daj już temu spokój – odetchnął ciężko.
– Dlaczego? To coś, co łączy nas w szczególny sposób, i to od tak dawna.
– Pora wydorośleć, Bill.
Nie wierzyłem, że to słyszę. Ciskał się najpierw, że nigdy z tym nie skończymy, a teraz mówił mi, że już z tym koniec?
– A co ma piernik do wiatraka? – zapytałem.
Westchnął.
– Dobrze wiesz, że cały czas cię wykorzystywałem. Nadal to do ciebie nie dotarło?
– Czemu znowu do tego wracasz? Przecież mówiłem już, że nie czułem się wykorzystany ani razu.
– Jasne, teraz tak mówisz.
– Ile razy mam ci to jeszcze powtórzyć? Gdybym nie chciał, gdyby nie sprawiało mi to żadnej przyjemności, nie tknąłbym cię nawet małym palcem.
Nic nie odpowiedział, tylko patrzył na mnie jakoś tak dziwnie. Na tyle dziwnie, że zaryzykowałem i zapytałem wprost.
– Chcesz mi coś powiedzieć?
Tętno mu skoczyło, ale zakaszlał, próbując odwrócić moją uwagę.
– Nie – odparł szybko.
– Wszystko w porządku, dać ci wody?
– Nie chcę. Jestem tylko strasznie zmęczony.
– Praktycznie przez cały czas śpisz.
– Tak?
Pokiwałem głową.
– Wcale nie czuję się wyspany. Lekarze wiedzą, co mi jest?
– Rozwaliłeś sobie tymi prochami wątrobę.
– Wątrobę? To przez wątrobę taki zmęczony jestem?
Skinąłem głową.
– Nie czuję, żeby mnie bolała.
– Bo wątroba nie boli, głupku. Nie wiesz o tym?
Nie skomentował tego.
– Jest bardzo źle?
– Najwyżej dostaniesz kawałek mojej.
Nigdy nie owijałem w bawełnę. Zresztą obaj zawsze prosto z mostu mówiliśmy sobie szczerą prawdę.
Zmarszczył nagle brwi.
– Nie zgadzam się.
– Trzeba było pomyśleć, zanim zacząłeś łykać garściami to badziewie.
– Też łykałeś.
– I teraz już wiem, czemu miałem po nich takie bóle głowy.
Nie powiedział mi już nic więcej. Zamknął oczy, pogrążając się kolejny raz we śnie i zostawiając z burzą myśli, i strachem o jego życie, który nie opuszczał mnie ani na chwilę.


11 komentarzy:

  1. O kurczę...nikt nie może być dawcą...
    Czekam na kolejny odcinek,może w końcu coś się wyjaśni :)

    Weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytając ten odcinek wiem co czuję Bill i Tom. Sama nie dawno przeszłam przeszczep, tylko, że nerki. Miałam też dializy. Odcinek super, życzę dużo weny i niech będzie Happy End 😁

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to szczerze współczuję i mam nadzieję, że wszystko już jest w porządku i czujesz się dobrze. Ja tak czasami siedzę i użalam się nad sobą, że coś tam mi dokucza, że muszę zrobić jakieś dodatkowe badania, a potem jak czytam np. Twój komentarz, to aż mi głupio, bo są osoby które mają naprawdę powód do narzekania, a ja ... szkoda gadać. :(

      Usuń
    2. Wszystko jest dobrze 😃 minął już miesiąc od przeszczepu i czuję się super 😁 Nie muszę już jeździć na dializy hehe 😁 Chociaż często bywam w szpitalu, naszczęście to tylko kontrolę. Ogólnie sama choroba nie była dla mnie jakimś wielkim problemem 😊 To tylko pewnie etap w moim życiu, który prędzej czy później minie. Wiesz dla mnie zawsze, nie ważne co się w moim życiu dzieje, szklanka jest do połowy pełna 😁
      Każdemu życzę pozytywnego podejścia do życia! Pozdrowienie z Wrocławia dla wszystkich czytelników, a szczególności dla Ciebie 😚

      Usuń
  3. A mnie zastanawia to, że Tom sprawia wrażenie jakby ta cała sytuacja nie robiła na nim wrażenia. Może coś mi umknęło, ale nie wydaje mi się aby ten chociaż wyglądał na skruszonego, bo w końcu ten incydent z tabletkami on zapoczątkował i właściwie sam jest sobie winny, a do tego w jakimś stopniu namówił do brania tych "leków" także bliźniaka. Do tego wydaje się być obojętnym na to, że mógł umrzeć, jest w stanie krytycznym, a matka z Billem boją się o jego życie.
    Może to przez stan w jakim Tom się znajduje, może to tylko moje wrażenia, a może tak jest kreowany Tom na tych odcinkach opowiadania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tom nie czuje się winny, bo w jego mniemaniu brał to w "dobrej wierze" Co do tego, że się nie martwi o swój stan, to nie do końca tak. On jest w tej chwili za bardzo osłabiony, żeby o tym wszystkim w ogóle myśleć. Ale zareagował, jak mu Bill powiedział o tym, że odda mu kawałek swojej wątroby, jeśli zajdzie taka potrzeba. Co znaczy, że boi się o brata i nie chce go narażać, bo doskonale wie, że taka operacja, to także duże ryzyko dla bliźniaka.

      Usuń
  4. Hej jestem twoją jak i braci Kaulitz wielką fanką uwielbiam twoje opowiadania czytałam już mnóstwo twincestów ale twoje kocham niewiem czy czytałaś "lalkę" to był mój pierwszy twincest ale oby tak dalej życzę weny zdrowia i nie mogę się już doczekać następnego odcinka buziaki �� ��

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy coś nowego? ;)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuje za komentarz. Każdy wiele dla mnie znaczy i mobilizuje do dalszej pracy. :*